Proszę czytać z przymrużeniem oka. Trochę w tych zdaniach słodkości, narracja nie taka, jaka powinna być, ale... dobrze mi się to pisało i to się chyba dla mnie najbardziej liczy.
*
Teraz, przed wielkim złem:
Neville
Cierpienie
żywi się ciszą, tak myślę. Bez przyjaciół, marzeń, planów jest się łatwym
celem. A żyć bez miłości to jak wysłanie śmierci zaproszenia na własny pogrzeb.
Nigdy nie byłem poetą, nie potrafiłem pisać wierszy, jakiś ballad, mnie to
nawet nie ciekawiło. Żyłem korzeniami, tak ciągle mi powtarzała babcia, kiedy
miała jeden ze swoich zrzędliwych humorków. Ale wiedziałem, że to była jedna z
nielicznych rzeczy, które we mnie lubiła. Tak się złożyło, że nie widziała we
mnie żadnych wartości, ale doceniała to, że miałem pasję. I moja dziewczyna też
ma pasje. Marietta pokazała mi swoje dzieła, uważam, że są niezłe. Jako
mężczyzna chyba nie powinienem się do tego przyznawać, ale wywołały we mnie ciepło.
Te wiersze były naprawdę intymne. Marietta, kiedy zobaczyła, co się ze mną
dzieje, przytuliła mnie do siebie i pocałowała w szyję. Byłem jej za to
wdzięczny, ale chciałem być wtedy sam. Zawsze tak było, kiedy myślałem o
rodzicach. Ale pozwoliłem się objąć, żeby chociaż ona poczuła się lepiej.
Ten
rok był dla mnie szczęściem i mam nadzieję, że tak się stanie też później, kiedy
ja i Marietta się pobierzemy, założymy rodzinę… Chcę wybudować jej dom za tą
monotonię, którą mi dała. Polubiłem monotonię, zwyczajność to niezwykła rzecz,
ma w sobie tyle szaleństwa. Nie wyobrażam sobie teraz kogoś innego na jej
miejscu. To jest pierwsza (nie licząc babci) autorytarna kobieta, którą naprawdę
pokochałem. Myślałem wcześniej, że Luna była i będzie tą jedyną na zawsze. Pierwsza
miłość nigdy umiera. Kiedyś jej to nawet powiedziałem, nie wyśmiała mnie, bo
taka nie była, ale… Chrzanić to, nie potrafię tego wytłumaczyć.
—
Neville — kiedy to mówiła, była taka poważna, a modre oczy niepowtarzalne.
Naprawdę wtedy myślałem, że ją kocham ponad wszystko. — Kiedyś spotkasz kogoś,
kto przysłoni ci mój widok. Moja mama mówiła mi, że tatuś nie był pierwszym,
którego pokochała. Ale pierwszym, z którym wyobrażała sobie wspólną śmierć i ją
ta myśl nie przerażała. Bo miłość jest większa od śmierci.
Nie
potrafiłem po tych słowach przeskoczyć pewnego etapu i przejść do porządku
dziennego. Nadawałem na innych falach. Z czasem o tych słowach zapomniałem, ale
kiedy poznałem Mariettę, zacząłem ją dostrzegać, jakimś głupim trafem
zrozumiałem, co Luna miała na myśli. Dlatego do teraz uważam ją za
przyjaciółkę, nawet jeśli po śmierci ojca nie jest taka, jaką ją pokochałem.
Chcę z tą myślą przejść do codzienności. Każdemu po wojnie dość wrażeń, dlatego
ten rok był tak zwyczajny. Nikt nie wybuchał płaczem na korytarzach, dało się z
miesiąca na miesiąc słyszeć coraz więcej śmiechu. Zapomnieć to jedna z
największych głupot, jakie można zrobić, to brak szacunku dla zmarłych… jednak
i tak każdy próbuje. Nie pamiętam, kiedy z kimś rozmawiałem o Lavender. Pewnie
usłyszałbym coś w stylu — to ta ładna blondynka,
tak? Co u niej słychać? Nie żyje.
Nawet
jej najlepsza przyjaciółka, Parvati, jest już mniej smutna, kiedy czasami na
nią patrzę. Marietta mówi, że ludzie są straszni, bo zapominają. Ma rację, to
oczywiste, ale jeśli będziemy się w nieskończoność smucić, to też niedobrze. Życie
to gra, nie ma czasu na powolne decyzje, bo szanse, jakie życie nam daje, są
niespodziewane. Łatwo je przegapić. I w tym momencie mam wrażenie, że zaczynam
bredzić jakimś poetyckim żargonem. Czuję się z tym głupio, dlatego kończę,
przechodząc do większych konkretów.
Owutemy!
Wszyscy się denerwują, nie śpią po nocach, by się uczyć. Zostało już niewiele
czasu. Marietta szaleje, choć jej te testy nie są w niczym potrzebne. Ale skoro
ma jakiś cel, chce się sprawdzić, proszę, kochanie, ucz się. Poczekam. Jakoś
sobie dam radę. Śmieję się z każdego zdenerwowanego siódmoklasisty z Hermioną
Granger. A to przecież ona pokazała się każdemu od strony pilnej uczennicy, to
od niej wymagali szaleńczej mani przygotowania do egzaminów. Ludzie się dziwnie
patrzą znad książek, kiedy ta dziewczyna o burzy brązowych włosów wybucha
śmiechem. Śmieje się ze mną, z Harrym i Ronem trochę rzadziej, ale jednak.
Blaise i Draco dotrzymują jej towarzystwa przez cały czas. O Ginny nie
wspominając. To jedni z takich ludzi, choć nigdy bym się tego po Ślizgonach nie
spodziewał, że widzą coś tak małego i nieistotnego w oczach przyjaciela.
Hermiona tak bardzo cierpi, że uśmiecha się na każdym kroku. Próbuje nie
przegapić szczęścia, ale w środku gnije jak jednoroczne kwiaty na zimę.
Rozmawiałem o Hermionie z Mariettą, i tak jak myślałem, ona też zauważyła, że jej
blask w oczach zgasł. Ja… wiem, że nic nie wiem. Jestem tak bezsilny wobec
cierpienia przyjaciółki. Nie potrafię go sobie wyobrazić, tak niedawno jeszcze
nie miałem Marietty, a zapomniałem jak to jest czuć pustkę. Nie potrafię nawet
z Hermioną porozmawiać o tym, co ją gryzie. Mogę się tylko śmiać z głupich
rzeczy, mając nadzieję, że to coś zmieni.
Tak
im współczuje. Późno zrozumiałem, że Snape i Hermiona to coś więcej niż
romantyczna historia, która nie ma prawa bytu, a jednak istnieje — są cudem i weną
dla mnie, powiedziała kiedyś Marietta, czasami gada dziwne rzeczy. Ale jak
zawsze miała rację. Snape nigdy nie chodził równie wściekły, jak przygaszony.
Nigdy nie dało się w nim rozpoznać jakiegoś smutku, radości, zawsze była
zasadnicza złość na cały świat. Teraz jest zgaszona czerń w oczach, wściekłość
i żal, który da się zauważyć, kiedy siedzi przy stole, całkiem milczący. Kiedy tak
często na niego zerkałem, zauważyłem, że nie je zbyt wiele, odpowiada zdawkowo
na pytania McGonnagall czy Sprout. Martwią się o Snape’a na pewno bardziej niż
ja, ale myślę, że nie mają powodu. Czuję, że na koniec roku jakoś się to
wszystko ułoży. Że Snape’owi i Hermionie się polepszy. Może się pogodzą, ale
chyba w to wątpię. Myślę, że kiedy przestaną na siebie patrzeć, jakaś rana
przestanie w nich krwawić i z czasem się zabliźni. Co jest kompletną głupotą,
bo jeśli to prawdziwa miłość, a głęboko w to wierzę, chyba nigdy się nie
otrząsną. To smutne, ale Hermiona jest taka teraz… inna. Czasem wygląda jak
obłąkana, kiedy czyta książkę i nagle przerywa, rozgląda się na boki, szuka
czegoś. A kiedy tego nie znajduje, wraca do książki, jakby nigdy nic, choć ja
wiem, że spada w przepaść po raz kolejny. Kiedy tak czyta i szuka czegoś, nigdy
nie jesteśmy w Wielkiej Sali, wtedy jest trochę pogodniejsza. To myśl, że Snape
jest blisko, daje jej powód do spokoju. Kiedy jesteśmy w bibliotece, szuka go.
I nigdy nie znajduje. Wraca do tekstu książki, z każdym zdaniem rozpadając się
na jeszcze drobniejsze części.
Zawsze
wiedziałem, że Hermiona jest krucha w środku. Nie miałem potwierdzenia, ale kiedy
teraz tak na nią patrzę, mam je, mam potwierdzenie w jej oczach, które na pozór
się śmieją, a w rzeczywistości nic nie znaczą. Hermiona stała się człowiekiem,
bezosobową jednostką. Jest szara w tłumie. Kolory wyblakły, kiedy sens stał się
nieosiągalny.
Po dwudziestu latach:
Astoria
To
okropne, że zostałam zmuszona do pisania, co myślę o życiu. Widzę to, co
napisał Neville Longbottom i szczerze się boję, że moje słowa wyjdą tak źle jak
jego. Nienawidzę takiego bełkotu. Życie jest tak głupie, że tu nie ma czego
analizować. Analiza głupoty, to jak analiza wiersza. Każdy czuje i widzi świat
inaczej, ale tak, musisz widzieć to, co inni. Autorzy własnych wierszy zawsze
oblewali analizę — to coś naturalnego.
Kochasz
kogoś? Jeśli tak, świetnie, masz przesrane. Chroń tą osobę, nawet jeśli nie
będziesz w stanie dać jej szczęścia. Tylko tego potrafiłam się nauczyć od
swojej siostry, która była niezrównaną idiotką. Potrafiła gapić się w lustro
przez godzinę. Kiedyś wrzuciła mi gumę do żucia we włosy. Szykowałam się wtedy
na randkę z niezłym chłopakiem, jej też się podobał. Kiedy zapukał do drzwi,
wrzuciła mi tą gumę i zanim ją usunęłam, mojego wybranka i jej już nie było.
Była do reszty zepsuta, nie lubiła mnie ze wzajemnością. Ale kochała mnie ponad
siebie, oddała za mnie życie, by mnie ratować. Nigdy tego nie zapomnę. Dała się
zgwałcić naszemu ojcu, a następnie zabić, by czymś go zająć. Wymknęłam się
wtedy chyłkiem z domu, widziałam twarz mamy w oknie. Nie poszła za mną,
nienawidziłam jej, że kochała naszego ojca tak bardzo, że wybrała jego, a nie
własne córki. Popieprzone to wszystko, kiedy się o tym pisze, ale to jest
właśnie to cudowne, sielankowe życie. Jest bezsensu. A co do Hermiony, która
jest główną bohaterką tej czy innej historii, no cóż, polubiłam ją. Była jaka
była, była dobrym człowiekiem, miała wady i wiele zalet. Nawet może więcej
zalet niż wad, ale to dobrze. Ktoś w związku zawsze musi ratować drugą osobę.
Snape dobrze sobie wybrał, Hermiona ratowała go do ostatniego, własnego tchu.
Kiedy była na krańcu, nie wybrała siebie, a jego. Jest równie wytrwała, co ja,
więc życzę jej jak najlepiej. Draco a Snape niewiele się od siebie różnią, ja i
Hermiona zostałyśmy wybrane, nie miałyśmy wyboru. Kiedy trafiłyśmy do samego
piekła, czas pokazał, że byłyśmy najlepszym, co spotkało ich w życiu.
Byłyśmy w stanie przeżyć piekło, by ich ratować.
Ginny
Nikt
nie przeskoczy ostatniego zdania Astorii. Zawsze ją podziwiałam za to, że nie
bała się mówić. To, co się wydarzyło… Nikt nie potrafił tego zrozumieć, pojąć,
do bani. Jak tu mówić dobrze o życiu, kiedy tyle w nim okropności. Dobrzy
ludzie zawsze dostają najbardziej od życiu po dupie i rzadko się podnoszą.
Hermiona to silna kobieta, nikt nie miałby pretensji, gdyby upadła i się nie
podniosła. Wszyscy by jej współczuli, pomagali wstać, a ona tylko
podziękowałaby za pomoc i powiedziała, że sama sobie poradzi.
[Śmiech]
Ona
taka jest! Naprawdę! Powinna być autorytetem dla dzieci w przedszkolu, czy coś
takiego. Pamiętam tą przerwę w szkole, to było przed eliksirami. Zaczęłyśmy
rozmawiać o Filchu i Draco, to są straszne przykłady, jak teraz o tym myślę, ale…
nie mogłam powiedzieć: bądź szczęśliwa i walcz o Snape’a. Na korytarzu było za
dużo ludzi, a gdyby ktoś usłyszał, że przekonuję Hermionę, żeby poszła walczyć
o Draco… narodziłoby się dużo zabawnych plotek. Lubię się śmiać, Hermiona by
się tymi plotkami nie przejęła, tak samo Draco, a ja miałabym niezły ubaw —
wszyscy szczęśliwi. Ludzie też są szczęśliwi, kiedy plotkują. Na chwilę
zapominają o własnych demonach i nie zajmują się sobą.
[Zapala
papierosa i zaciąga się]
Ostatnio
dużo palę. Lubię palić, to strasznie przyjemne. Dryfujesz sobie między chorobą
płuc a chorobą gardła… nie znam się na chorobach. Ale to tak jakbym wybierała
sobie sposób, w jaki chcę umrzeć. Inni popełniają samobójstwo, mając kontrolę,
trzymając w dłoni życie i śmierć, a ja mam papierosa. Jeszcze teraz nie umrę,
ale za jakieś sto pięćdziesiąt lat pewnie będę pomarszczoną staruszką, która co
pięć minut próbuje sobie wykaszleć płuca. Ale to zawsze jakaś alternatywa,
prawda? Jakoś trzeba umrzeć. Blaise mi cały czas mówi, rzuć palenie,
śmierdzisz, umrzesz… Zawsze przyznaję mu rację, ale on wie, że i tak nie przestanę.
Jeszcze się nie przepaliłam tym nałogiem, życie mam jedno. Mogę chyba trochę popalić,
życie ma taki sam smak jak papierosy. Jest tak samo obrzydliwe, ale jednak
dalej palę. Chore i niedorzeczne, ale tak jest, zauważyliście? No chyba, że nie
palicie, tylko popełniacie samobójstwo. Wtedy… [klaszcze w dłonie] macie moje
gratulacje. Jesteście jednocześnie odważni i tchórzliwi. Ale kto powiedział, że
życie ma być odważnie przeżyte?*
[Wybucha
płaczem]
Ron
Harry
nie potrafił tu przyjść. Nie miałby chyba nic do powiedzenia. Ja też nie mam za
wiele do gadania. Wyszło Hermionie jak zwykle. I jak napisał kiedyś Neville,
pierwsza miłość nigdy nie umiera. Hermiona to chyba była moją pierwszą, ale
nigdy nie będę miał pewności. Wiem tylko, że strasznie się wkurzyłem, kiedy
dowiedziałem się o niej i o Snapie… poczułem taką wściekłość, poczułem, że się
czerwienię, jak płoną mi uszy. Ale potem, po dłuższym czasie…
[Kaszle]
Po
dłuższym czasie chciałem po prostu spokoju. Nie chciałem się wkurzać. To było
dziecinne i niedorzeczne. Wiedziałem, że po czymś takim ją stracę. Ale ona chyba
to przewidziała, bo w tamten wieczór, chyba godzinę przed rozpoczęciem mojego
osobistego piekła, ona przytuliła mnie do siebie tak mocno. Myślałem wtedy, by
w końcu przestała mnie dusić, bo Susan stała obok, nie chciałem, żeby wpadła w
zazdrość.
Poklepałem
ją po plecach i powiedziałem, że już będzie dobrze. Widziałem ją wtedy po raz
ostatni tego wieczoru i…
[Kręci
głową, ma łzy w oczach]
Nigdy
nie potrafiłem sobie wybaczyć, że ją wypuściłem z objęć. Że pozwoliłem jej iść
samej. To była największa głupota. Ale miałem wtedy ochotę się cieszyć i bawić
z ukochaną, a rozumiałem, że Hermiona chciała być sama. Nie dziwiłem jej się.
Gdybym ja tak stracił Susan… chyba by jakaś cząstka we mnie też umarła. Ale nie
sądziłbym, że w Hermionie umrze coś na zawsze i to dosłownie. Jest mi wstyd to
mówić, ale kiedy ona walczyła o życie, ja się śmiałem. Nie potrafię sobie tego
wyobrazić… Nie chcę tego sobie wyobrażać. Po tylu latach przeszedłem do
codzienności, ale w każdym z nas coś się zmieniło. Każdy cieszy się, że
wszystko jednak się ułożyło, ale towarzyszy radości również wstyd. W głębi
duszy każdy z nas cieszy się, że to nie my musieliśmy przechodzić to, co
Hermiona.
*Prospekt,
Wisława Szymborska
Okey, ten rozdział wpędził mnie w kompletny szok, siedzę z otwartą buzią i nie wiem co ze sobą zrobić. Jest..... więcej niż świetny, więcej niż genialny, serio. Jest nadzwyczajny, to jest w nim najbardziej poruszające. Nie czytałam jeszcze takiej formy tekstu, ale mam łzy w oczach. Nie wiem o co chodzi, ale pewnie niedługo się dowiemy, a ja nie mogę się doczekać. Nie będę snuła żadnych głupich domysłów, które pewnie i tak się nie sprawdzą - poczekam, aż dodasz kolejny rozdział. Piszesz szybko, a do tego tak świetnie, wydaje się, że Twoja wena i chęci do pisania nie mają końca, nigdy Ci tego nie mówiłam, ale imponujesz mi tym. Jesteś czasem zmęczona, zupełnie jak ja, ale ja wybieram sen - Ty siedzisz i piszesz, przykładem jest dzień dzisiejszy - napisałaś mi o drugiej w nocy, że skończyłaś rozdział i go dodałaś. Jesteś pełna sił, niesamowite, wiesz? Nie mogę się doczekać kiedy przeczytam coś Twojego pomysłu; bo wiesz co? Wiem, że cokolwiek napiszesz, będzie wyjątkowe. Okey, gadam bez rzeczy, ale zważ proszę na wczesną porę... Musiałam wstać, rozumiesz?! W niedzielę, nie wspomnę juz o tym, że są....... W A K A C J E. Jesteśmy wolne, nikt nie zmusi mnie do uczenia się matematyki i fizyki, o niee, to koniec, droga szkoło. :)) Więc po moim całym bezsensownym gadaniu chciałam żebyś wiedziała, że to co napisałaś.... jest naprawdę inne, ale przez to tak niezwykłe. Wcieliłaś się w kilka postaci, umiejętnie sterując ich charakterami. To niezwykła umiejętność, wiesz? Nie wiem co się stało z Hermioną, ale wiem, że wkrótce się dowiem, co jest dla mnie pocieszające... Czekam na kolejny rozdział, salviom. Ty wiesz.
OdpowiedzUsuńPS. Kubuś Puchatek i hefalumpy na polsacie!!!!!! Teraz!!!! Szybko wstawaj i leć na telewizję!!!! <3 - polecam, pozdrawiam, M.
Twój komentarz wpędził mnie w kompletny szok, dawno nie byłaś tutaj jako pierwsza, hahaha... żartuję, wiesz, że ja i moje naleśniki Cie kochamy. :)
UsuńJesteś kochana, zawsze mi mówisz w komentarzach wiele miłych słów, mam ochotę od razu ponownie zasiąść do pisania i tworzyć. Bardzo mnie motywujesz, ale nie komentarzami, a rozmowami, choć nie mam pojęcia jak to działa. Nie mogę się też doczekać rozdziału u Ciebie. Masz aż pięć zdań, ale to pewnie już wychodzi cała strona. Bo ty i te twoje piękne opisy, haha. Nie mogę się doczekać w każdym razie. Też skomentuje jako pierwsza, zobaczysz.
Tak, to koniec szkoły, będziemy miały czas, żeby zrobić jedno wielkie NIC. I to jest piękne. :')
Ja wiem, że czekasz, i ty wiesz, że ja wiem, że ty czekasz. :) Masz też pisać coś dla mnie, bo inaczej będzie z tobą źle, moja droga panno.
Nie zdążyłam na Kubusia Puchatka. Do następnego. :(
Powiem Ci, że bardzo pozytywnie się zaskoczyłam tym rozdziałem :) Bardzo ciekawe podejście :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Również pozdrawiam. :)
UsuńŁał. Tak, łał. Ja nie wiem nooo. Człowiek ma nadzieję, że czegoś się dowie, czyta sobie rozdział i zamiast odpowiedzi pojawiają się nowe pytania. Ale to dobrze. Borze, ten tekst jest takie genialny. Nie mam pojęcia, co pisać. Momentami aitentycznie się wzruszałam i resztką sił powstrzymywałam łzy .-. To co napisałaś strasznie daje do myślenia.
OdpowiedzUsuńTak bardzo chcę się dowiedzieć, co się stało, jak, dlaczego. Salvio, błagam o następny rozdział, jak najszybciej się da ;-;
Weny!
B.
Jak zawsze nie mam, co ci odpowiedzieć. :')
UsuńWzruszasz mnie, kiedy piszesz, że mój cel został osiągnięty. Chciałam dać Wam trochę do myślenia, zwłaszcza wypowiedzią Ginny (ostatnio to moja ulubiona bohaterka).
Już niedługo się dowiesz, przysięgam.
Cholercia.
OdpowiedzUsuńDaje do myślenia.
Jest genialny.
Po prostu.
Dawno nie czytałam czegoś tak zagmatwanego i mądrego jednocześnie.
Brawo!
Czekam na więcej.
Pozdrawiam,Lili.
opowiadaniahp.blogspot.com
Nowy rozdział już jest, jakby co. Oczywiście dziękuję też za komentarz. Strasznie mi miło, haha. :)
Usuń