poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział pięćdziesiąty szósty

Zróbcie sobie herbatkę, jakieś ciasteczko do tego, bo rozdział ma prawie dziesięć stron. Myślę jednak, że warto go przeczytać. 

***

Czarne szaty wyjściowe, które były nieodłącznym elementem jego stroju, powiewały złowieszczo na wietrze. Był tu, bo go zmusili. Był tu, bo Dumbledore znowu go przekonał. Masz ją chronić, warczał Albus w jego stronę, nie wiem, jak chcesz to wykonać skoro tak ją potraktowałeś — trzeba było nawet powiedzieć, że jesteś w niej do szaleństwa zakochany, może po prawdzie by cierpiała, ale dalej by była bezpieczna. Bezpieczna i żywa.
Krzywy grymas powrócił mu na twarz, kiedy bez pukania wszedł do Muszelki, marnej, jego skromnym zdaniem, imitacji Nory. Angielski domek z francuskimi dodatkami — Merlinie! — ratuj nas przed czasami, jakie nastały.
Salon był wielkości połowy Wielkiej Sali, aby był… parkiet. Myślał, że zwymiotuje, kiedy Dumbledore i McGonnagall tańczyli ze sobą do jakiś szybszych rytmów. Musiał się napić, dużo, dużo whisky, byle tego nie oglądać, a przynajmniej na drugi dzień tego nie pamiętać.
Najwyraźniej cały Zakon zawitał, łącznie z obcokrajowcami, którzy siedzieli przy jednym, ogromnym stole i mówili łamaną angielszczyzną, aby kuzynki Fleur chichotały słodko, jak dzikie hieny,  ale chyba najwyraźniej to tylko jego zdanie, nie lubił tych ptasich pokrak. Za to obcokrajowcy czuli się dumni, wręcz puszyli się przed ptactwem.
W tym samym czasie, kiedy on próbował się upić do błogosławionej i wybłaganej nieprzytomności, Ginny próbowała porozmawiać z Hermioną, co było o wiele lepszym dla Severusa widowiskiem niż sztywny, francuski humor.
̶  Daj mi spokój — odwarknęła Hermiona. Snape uśmiechnął się, zapowiadało się ciekawie, była chyba w swoim wyjątkowym stadium złości, bo nawet do niego nie kierowała tak zabójczego spojrzenia, które cięło na wskroś. Była z niej dobra uczennica; wychował ją i teraz zachowywała się jak rasowa Ślizgonka. Na jego twarzy pojawił się diaboliczny uśmiech, który niejednego ucznia wprawiał w strach.
— Czyli wracamy do punktu wyjścia? — zdenerwowała się Ginny i zaciągnęła ją na dwór, gdzie Snape już ich nie mógł słyszeć. — Hermiono, nie wiem, o co się wściekasz. Oczekiwałam od ciebie większej wyrozumiałości, a masz jej tyle, co Ron. Chociaż nie, tyle co Snape!
Hermiona zacisnęła pięści, że paznokcie wbijały jej się boleśnie w skórę. Momentalnie podniosła na nią rozbiegane oczy, nie wiedząc czy się przesłyszała, ale to było złudne uczucie. Samo wspomnienie Severusa Snape'a było dla Hermiony dziwnym uczuciem. Jakby jej klatka piersiowa zapaliła się żywym, ale jednak znośnym, ogniem.
̶  Przepraszam — Ginny pokręciła głową i głęboko odetchnęła, aby się uspokoić i nie palnąć w złości kolejnej gafy. Nie chciała się kłócić, obie były osobami temperamentnymi, ale ona chciała tym razem to przeskoczyć. — nie powinnam tego mówić…
̶  Niby czemu? — zapytała chłodno, siadając z założonymi rękami na ławce. Na dworze było zimno, jej czarna do kolan sukienka powiewała na porywistym, grudniowym wietrze, który smagał jej gołe nogi i twarz. Pięć metrów od ławki stała świąteczna choinka, o której już każdy zapomniał. Srebrne bombki za pomocą wiatru bujały się delikatnie, wprawiając w ruch jeszcze jedną, ale tym razem białą bombkę, należącą do niej. Zacisnęła dłonie w pięści jeszcze bardziej, nie zważając na ból.
̶  Dalej mam oczy i dalej uważam, że ty i Snape znaleźliście nić porozumienia. Nie wmówisz mi, że jest inaczej. Siedziałaś u niego przez połowę świąt, wychodziłaś od niego z tym dziwnym uśmiechem…
— Ach, no tak, śledziłaś mnie — sarknęła.
— Widzę, że jego humorki przechodzą na innych — mruknęła pod nosem. — Nie robiłabym tego, gdybym nie musiała; przecież wiesz. — Ginny próbowała mówić spokojnie, co przychodziło coraz łatwiej, gdy Hermiona już przestała siedzieć z kwaśną miną, a zaciśnięte pięści się rozluźniły, kiedy tylko temat Severusa został opuszczony. — Hermiono, wiem, że nie jest teraz łatwo. Wiele się w twoim życiu dzieje, ale nie możesz tak reagować, to nie ten czas, rozumiesz? Musisz być silna, bo inaczej to… wszystko cię zniszczy. I, żeby nie było, już cię nie szpieguję, robi to ktoś inny.
— Co masz na myśli? Dlaczego cały czas mówisz, jakbyś o czymś wiedziała? O czym chcesz mi powiedzieć? — zapytała, nie siląc się na delikatność. Dość już czekała na wyjaśnienia. — Gdzie jest dawna, energiczna i pełna życia Ginny, którą ja znałam?
Rudowłosa nie sądziła, że padnie takie pytanie, więc milczała, próbując się opanować. Zamrugała kilka razy i potrząsnęła głową. Jej rude, pofalowane zaklęciem włosy, przysłoniły jej twarz, zakrywając skupioną minę i brązowe oczy, które wyrażały niezrozumienie. A nawet bezgraniczny wstyd; spuszczenie wzroku na kiedyś zieloną trawę, która teraz była zmarznięta i przerzedzona, było łatwiejszym ruchem. I przede wszystkim bezpieczniejszym. Dalej czuła na sobie miodowe oczy, które wyczekiwały na odpowiedź, ale Ginny nie potrafiła jej udzielić, więc z ust Hermiony padło następne pytanie. Tym razem łatwiejsze. 
— Gdzie jest Ginny, która powiedziałaby mi o Blaisie?
Hermiona miała cień uśmiechu na twarzy, a Ginny zacisnęła usta, aby się nie roześmiać. Czy Granger tylko wydaje się tą samą osobą, jakby wojna ją ominęła, jakby dalej była ciekawską i przemądrzałą dziewczynką, jedenastolatką, która ujarzmiła diabelskie sidła i potem przez tydzień się tym faktem chwaliła? Tak, to tylko iluzja, Hermiona miała złamane serce.
— Wiesz, Blaise to chyba najlepszy facet, jakiego spotkałam. Harry to przy nim nic…
Chrząknięcie, dochodzące z otwartych drzwi na tarasie spowodowało, że obie się odwróciły i napotkały spojrzenie zielonych, pociemniałych od żalu oczu. Severus przyglądał się tej scenie z zaciekawieniem, wręcz szaleńczym rozbawieniem, gdy Potter, jego znienawidzony uczeń i syn Lilly, pobiegł w swoim kierunku.
— Harry — szepnęła zszokowana Ginny, a kiedy Potter wrócił bez słowa do środka, Weasley na przemian otwierała i zamykała usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale głos uwiązł jej w gardle. To był naprawdę żałosny widok, Severus musiał to przyznać.
— Później dokończymy — stwierdziła Hermiona, wstała z ławki i czekała, aż to samo zrobi Ginny. Ponagliła ją. — Chodź, chyba musisz z kimś porozmawiać.
Wróciły razem do środka, a Ginny pożegnała ją smutnym uśmiechem i pobiegła na górę, gdzie właśnie zniknął Harry. Wszystko szlak trafił, pomyślała Hermiona, kręcąc nerwowo głową, jakby w zaprzeczeniu, że nic już nie ma najmniejszego sensu; upiła przy tym łyk taniego, skrzaciego wina, które smakowało wyjątkowo ohydnie. Chociaż było porzeczkowe.
— Granger. — Usłyszała głos Severusa, który właśnie do niej podszedł z dwoma szklankami, były do połowy wypełniony czarnym, jak mniemała, alkoholem. Był ubrany w swoje nieśmiertelnie czarne szaty, a włosy od wiatru miał zmierzwione i zaczesane delikatnie do tyłu. Jego kości policzkowe były jeszcze bardziej widoczne, może to ten widok ją na tyle urzekł i dlatego nie uciekła, byle być od niego jak najdalej. — Trochę wyrachowania w alkoholu, jest tu wiele innych, ciekawszych mikstur — podniósł wysoko jedną ze szklanek, wcześniej podając jej drugą — to najlepsza z nich. Bez względu na wszystko, jest to ulubiony alkohol każdego, kto wcześniej go pił. Jest w tym składnik, który uzależnia. Poznajesz go?
Upiła łyk, nie spuszczając wzroku z jego czarnych, pociemniałych od upojenia oczu. Nie wiedziała, gdzie zaczyna się źrenica, a gdzie zaczynała tęczówka, jakby spoglądała w otchłań. Pierwszy raz widziała go na tyle pijanego, że jego ton nie był szorstki czy despotyczny, choć z pewnością dalej ociekający chłodem. To dalej był Severus Snape, tylko w innej krasie, tej niepoznanej przez nikogo.
Z pewnością była to nalewka, spirytus palił ją w gardle, ale zaraz doszedł do tego łagodzący smak kawy, innej niż tej hogwarckiej, ta była idealnie zmielona; choć dalej obrzydliwa. Jedynie pięknie pachniała.
— Kawa — powiedziała. Pokiwał głową i czekał, aż powie coś jeszcze. — spirytus — powąchała wywar jeszcze raz i prawie zaniemówiła — waleriana… i werbena.
Pokiwał głową i uśmiechnął się sarkastycznie, choć pod tym uśmiechem chowało się kwaśne uznanie, którego nie potrafił pokazać, czy ubrać w słowa. Bo nie potrafił i nie chciał tego robić, miał w sobie zbyt wiele wyrachowania.
— To składnik, który odstrasza wampiry — parsknęła przy następnym łyku i nie mogła mu spojrzeć w twarz, bo zaczynała się jeszcze bardziej śmiać. Zrobił niezadowoloną minę.
— Z czego się śmiejesz, idiotko? — warknął, choć brzmiało to łagodniej niż zwykle, a on też nie wydawał się zdenerwowany z tych niewymówionych porównań.
— Niczego, profesorze, niczego — chichotała cicho; tak, że przy muzyce nie było to aż tak słyszalne. Właśnie leciał powolny takt walca. Hagrid i Madame Maxine tańczyli, dziękując sąsiedniej parze — Molly i Arturowi — że podwyższyli dla nich sufit. Harry tańczył z Ginny, rozmawiali z poważnymi minami, a Blaise udawał, że wcale nie jest zazdrosny, wirując z jedną z wil, zapewne aby zrobić Ginny na złość, bo i tak już co chwilę zerkała w ich stronę. Z uśmiechem stwierdziła,  że Harry śmiał się z zazdrosnej Ginny, więc musiało wszystko pójść dobrze. Może wszystko jeszcze wróci do normalności.
Minerwa dosłownie tonęła w objęciach zagranicznego czarodzieja, młodszego od niej o jakieś dziesięć lat, najwyraźniej nie tylko Severus tego sylwestrowego dnia użył sobie przy wszystkich. Dumbledore tańczył samotnie, podrygując wesoło, choć muzyka szła w stronę poważniejszego stylu tańca. Czekał, aż któraś z dam się zwolni, ale każdy mężczyzna pilnował jak oka w głowie swojej zdobyczy.
Bill i Fleur jako zorganizowani gospodarze, szli właśnie na górne piętro. Mieli jeszcze dwie godziny do nowego roku. Neville nie odstępował swojej dziewczyny na krok, Marietty, która miała już idealnie gładką cerę, bez napisu DONOSICIEL usłanego z pryszczy na czole, którego się nabawiła przez Hermionę, na piątym roku.
Fred i George bajerowali jakieś francuski, a jedna, ta bardziej wyzywająco ubrana, była, o zgrozo, siostrą Fleur. Gabrielle (którą Hermiona pamiętała jako małą dziewczynkę) śmiała się z żartu Freda i aż „ze śmiechu” złapała go za ramię. Subtelnie rozegrane, Hermiona musiała jej to przyznać i była pełna podziwu, że Gabrielle nie użyła czaru wili, aby utorować sobie drogę do mężczyzny. Szło jej i tak świetnie.
Kingsley spał w kącie, a Lupin próbował go dobudzić, śmiejąc się przy tym z Dorą. Mały Teddy został najwyraźniej z dziadkami. Padma próbowała przekonać do tańca Rona, ale on tak, jak w trzeciej klasie, tylko ją zbył. Za to jej siostra tańczyła z błyszczącymi, rozmarzonymi oczami, wtulając się w wyraźnie znudzonego Dracona, który wpatrywał się sufit, błagając niebiosa o cierpliwość.
Ernie, Hanna, Susan, Justin, Zachariasz, Dean, Angelina i Kate (które były śmiertelnie obrażone na bliźniaków), mały profesor Filtwick (który machał do Severusa, aby do nich dołączył, trzymając w drugiej dłoni butelkę Ognistej, która była niewiele mniejsza od niego), wiecznie samotna Sybilla i wielu innych tańczyło w ogromnym kółku, nie zważając na wolną piosenkę i łamiąc stereotyp, że wolna piosenka jest tylko dla par. Świetnie się przy tym bawili.
Nagle kapela ucichła, a Hermiona miała złe przeczucia, kiedy Fred wszedł na podium z cwanym uśmieszkiem, który zawsze wskakiwał na jego twarz, gdy miał jakiś ciekawy pomysł albo właśnie robił komuś żart.
— Panie i panowie, chłopcy i dziewczęta, dzieci — tu spojrzał wrednie na Minerwę, która jako ostatnia zorientowała się, że muzyka ucichła — chciałbym zaprosić każdego na parkiet, do wspólnej zabawy; tak, Kingsley, ciebie też. — Kobiet i mężczyzn nie jest po równo, ale profesor Dumbledore zgodził się być sędzią, razem z Madame Maxine i Kate Bell (która prychnęła, gdy Fred spojrzał na nią z zawadiackim uśmiechem, a kilka osób zachichotało). — Ee… no dobrze. Zabawa polega na tym, że każda kobieta na Sali, nieważne czy jest zamężna, czy innego statusu, wylosuje karteczkę z imieniem faceta, z którym będzie musiała przetańczyć dziesięć piosenek, starając się wygrać konkurs taneczny. Każda piosenka będzie reprezentowała inny rodzaj tańca, do którego para będzie musiała się dostosować. Gwarantujemy nagrody, więc przyłóżcie się, stare pierniki!
Cała sala zaśmiała się tubalnie, a Fred zszedł z podium w towarzystwie oklasków i już mniej entuzjastycznych spojrzeń, ale nikt się tym nie przejmował. George wyczarował urnę, a w niej znalazły się małe karteczki, roześmiane kobiety ustawiły się w kolejce. Hermiona już chciała się wycofać na podwórko, ale ktoś ją popchnął w stronę urny, George ją chwycił i z zadziornym uśmiechem i wymownym gestem czekał, aż weźmie jedną z białych karteczek. Czuła się, jakby czekała na ścięcie, a kiedy rozchyliła karteczkę…
— Zrobiłeś to specjalnie — warknęła do George’a, kiedy przeczytała nazwisko: Severus Snape.
— Idź już, torujesz drogę innym, zachwyconym paniom — krzyknął Fred, kiedy muzyka znowu zabrzmiała i było na powrót głośno. Wróciła niechętnie do rozbawionego Snape’a, który stał w tym samym miejscu, ale już z inną zawartością w szklance.
— Nawet tutaj muszę się z panem użerać — mruknęła, stając obok niego. Parsknął szyderczo, nie wiadomo dlaczego, zadowolony z siebie. — Co w tym zabawnego?
— Udajesz, że tego nie chcesz — powiedział z krzywym uśmiechem. Zatkało ją.
— C—co?
— Nie pamiętasz, jak w święta prosiłaś o jeden taniec ze mną? Teraz masz ich dziesięć — odpowiedział i dostrzegła błysk w jego oczach, był niemożliwie cyniczny.
— Ach, o to chodzi — mruknęła z ulgą, rumieniąc się.
— A o co by innego? — zapytał, a tylko drgnięcie policzka utwierdziło ją w przekonaniu, że jest zaskoczony. Machnęła tylko ręką, nawet nie wyobrażając sobie, jak miałaby mu to wytłumaczyć. Severus pamiętając ostatni raz, kiedy wkradł jej się w myśli, ostatkiem sił zrezygnował z planu, aby zrobić to ponownie. Miał budować zaufanie; polecenie Dumbledore’a. Szkoda, że jego podświadomość śmiała się z niego do rozpuku, gdy tak o tym myślał.
Ginny stała z Charliem, który śmiał się z żartu swojej siostry. Był chyba jako jedyny trzeźwy w całej Muszelce, brał stałe leki na smoczy jad, którego nie można mieszać z alkoholem. Hermiona mu nie współczuła, Ginny jako partnerka była jedynie władcza, a Snape… miała się przekonać. Wystarczyło, że otworzy usta i wyzwie ją od idiotek, bo zbyt głośno oddycha. W tańcu spodziewała się tego samego.
Ron i Susan patrzyli na siebie nieśmiało. Puchonka udała, że nie widzi, jak Ron wyciera spoconą dłoń o spodnie, za co Hermiona przyznałaby jej medal. Sam widok ją odrzucił. Blaise i Gabrielle śmiali się z jakiegoś żartu George’a, który przestał zajmować się obruszoną Angeliną. Fred i Fleur najwyraźniej rozmawiali o kimś, możliwe, że Fleur rugała go za to, jak traktuje Katie, wyglądającą teraz tak, jakby miała się rzucić na niego z pięściami (większość dziwiła się, że Fred mógł doprowadzić do takiego stanu tak spokojną dziewczynę, ale Hermiona była zdania, że Katie nabiera wiatru w skrzydła właśnie przy Fredzie). Lee Jordan wpatrywał się z zachwytem w wilę, a Ernie i Hanna udawali, że nie jest im niezręcznie, byli przyjaciółmi od pierwszej klasy, a jednak ich drogi zeszły na inny tor, tuż po wojnie, choć każdy, prócz ich samych, się tego spodziewał.
Hagrid wskazywał na swój zielony, włochaty krawat, eksponując go Molly; ta uśmiechała się ciepło, ale kątem oka spoglądała, jak Artur próbuje utrzymać pijaną Minerwę. Rozanielony Dean topił się w ramionach francuski, a Hermiona stała przed Snapem, bojąc się wykonać pierwszy ruch.
— Czas zacząć! — rzucił wesoło Dumbledore, a pierwsza piosenka, zdecydowanie za wolna, zaczęła wybijać spokojny rytm. Snape złapał ją apodyktycznie za biodro, nie czekając na zaproszenie i przyciągnął ją do siebie. Położyła mu rękę na ramieniu, a druga pozostawała spleciona z jego. Miał chłodną dłoń, czuła to nawet przez cienką sukienkę.
— Ja prowadzę — warknął jej do ucha, że Hermionie przeszły ciarki po całej długości pleców; był zdecydowanie za blisko. Przełknęła ślinę. Może i miała wysokie buty, ale i tak musiała zadzierać głowę, aby spojrzeć mu w oczy, w których można było utonąć.
— Nie lubi pan tańczyć? — zapytała zdziwiona, bo robił to zdecydowanie zbyt dobrze, o wiele lepiej niż ona. Miała raczej ubogą praktykę. — Jest pan… dobry.
— Kolejna, arystokratyczna tradycja, którą wpoiła mi matka, kiedy jeszcze żyła — odpowiedział zdawkowo, a jego ręka na jej biodrze zacisnęła się trochę mocniej. Wspomnienia dalej żywe i bolesne. Ostatnią siłą woli nie uśmiechnęła się; mimo powrotu do formy grzecznościowej, mimo widocznego zahamowania całej ich relacji… Ufał jej na tyle, aby to powiedzieć. Domyślała się, że robi to wszystko na polecenie Dumbledore’a, naprawia ich relację, aby pełnić funkcję ochroniarza, ale nie musiał tego mówić, aby z powrotem chciała go obok.
— Wszystkie czynności, które siłą zostały w pana wpojone, są tymi dla pana nielubianymi? — zapytała, a on nie okazał zdziwienia, wykrzywił twarz w grymasie; dobrze wiedziała, że nie lubi rozgrzebywać tak dalekich czasów. Może i był cynicznym dupkiem, ale była niemal pewna, że kochał swoją matkę. Ojca nie, Hermiona sama nienawidziła tego człowieka, chociaż tylko z opowieści, ale nie przyszłoby jej na myśl, że powodem tak chłodnego i skrytego charakteru może być własny ojciec.
Może Snape miał rację, mówiąc, że jest niewinna.
— Co to za głupie pytania? — mruknął, ale cierpliwie odpowiedział, chociaż przybrał minę męczennika. Zaczął mówić dopiero, kiedy wróciła z impetem w jego ramiona po szybkim, i wymuszonym oczywiście, obrocie.
Severus Snape zdecydowanie umiał tańczyć. I prowadzić partnerką, na co sobie nigdy nie pozwalała, a i nie musiała, bo tańczyła z Harrym, który ruszał się bardziej niż beznadziejnie, Ron był może trochę lepszy, ale też taniec z nim to była udręka, a nie przyjemność. Pamięta jeden taniec z Nevillem, który faktycznie był świetny; jego ślamazarne ruchy nagle zanikły, aby powrócić po przetańczonej piosence.
— Wszystkie te arystokratyczne wymogi są raczej przydatne, więc — skrzywił się — można powiedzieć, że je lubię. Ale nie wliczałbym do tego tańca, jest to raczej forma uwiedzenia kobiet.
— Gdyby pan na chwilę odrzucił swój charakter, wisielczy humor, któraś na pewno by się z panem po takim tańcu umówiła — powiedziała, a on wykonał na niej jeszcze jeden gwałtowny obrót, pokazując, jak bardzo go ta opinia zdenerwowała.
Nie zdążył odpowiedź żadnej kąśliwej uwagi, bo muzyka umilkła.
— To dopiero koniec pierwszej piosenki — rzekł wesoło Dumbledore. — Po burzliwej naradzie sędziów, odpadają Artur i Minerwa ze względu na… — chrząknął — na niedyspozycję partnerki. Oraz Harry i Nimfadora. Proszę się udać do stolika po nagrody pocieszenia.
Potter i pani Lupin podskoczyli z radości, wymachując potem swoimi nagrodami, czyli czekoladą z Miodowego Królestwa, po czym przybili sobie piątki. Większa część zaśmiała się, ale i odetchnęła z ulgą, bo ta dwójka nie tylko deptała swoje stopy, ale i osobom wokół siebie.
Następna piosenka była o wiele szybsza i Hermiona ledwo wyrabiała z krokami, modliła się, aby nie podeptać Severusa. W pewnym momencie kilka par osunęło się bardziej na boki, a oni wirowali na samym środku. Ona była zażenowana, a on robił to umyślnie, bo miał satysfakcję, kiedy widział jej zaróżowione policzki. Kiedy tylko mogła, posyłała mu mordercze spojrzenia, których nie powstydziłby się bazyliszek. Złapał ją mocniej za biodro i spojrzał głęboko w oczy, kiedy piosenka zmieniła swój bieg na bardziej… zmysłowy.
— Niech pan przestanie — burknęła, z jej oczu nie schodził żar, co najwyraźniej Severus też zauważył.
— Jeszcze czego — parsknął do jej ucha i podkręcił tempo ruchów do końca piosenki.
— No… — zaczął elokwentnie Dumbledore.
— Było gorąci! — powiedziała Madame Maxine, dziwnie zarumieniona. — Jednogłośną decyzją było…
Hermiona już nie słuchała tego angielskiego świergotania z francuskim akcentem, była zmęczona i zakręciło jej się w głowie, jakby przebiegła właśnie maraton.
— Histeryzujesz — warknął Snape w jej stronę, ale podsunął jej szklankę wody. Następne dwie piosenki były jeszcze żywsze, ale pod naciskiem jej błagalnego spojrzenia, Severus zlitował się nad nią i podniósł, aby jej stopy umieścić na jego. Nikt tego nie zauważył, bo ich stopy i tak znikały pod czarnymi szatami Severusa. Trzymała się go mocno, bo dalej tańczył z zawrotną prędkością, ale Hermiona praktycznie nie wykonywała żadnych ruchów. Oparła się o twardy tors i przymknęła oczy. Mogłaby zasnąć, było jej naprawdę dobrze, a zapach jego piżmowych perfum był intensywniejszy, wprawiał ją w miły zawrót głowy.
Przy piątej piosence zeszła z jego stóp, odzyskała całkiem siły. A piosenka i tak była raczej wolniejsza, więc nie musiała się martwić, że znowu się zmęczy. Chociaż mogłaby udawać, żeby znowu poczuć ten zapach i się nie męczyć. Odgoniła te niepoprawne myśli, ale już rozmarzonego uśmiechu nie potrafiła tak po prostu wymazać. 
Spojrzała na parkiet, gdzie połowa par już siedziała przy stolikach i patrzyła — gdzieniegdzie śmiejąc się z własnych umiejętności — na inne pary. Zarumieniła się, co i tak nie było widoczne w kolorowym, magicznie wyczarowanym świetle. Większość jej szkolnych przyjaciół miało zdziwione miny, patrzyli prosto na nią. Ron z nieukrywaną złością, jakby sama się pchała w ramiona Severusa; Ginny wyraźnie coś do niego mówiła, mając minę jak pani Weasley, musiał najwyraźniej powiedzieć coś głupiego, bo nawet Harry wydawał się wściekły. Odwróciła wzrok; nie będzie się tłumaczyć i odrzuci poczucie winy. Nic jeszcze nie zrobiła.
Spojrzała na parkiet, gdzie Molly i Hagrid tańczyli spokojnie i nadzwyczajnie dobrze, czego by się nie spodziewała po swoim dużym przyjacielu. Fleur tańczyła z gracją, a Fred dobrze za nią nadążał, choć robił to z trudem. Nie wiedziała, gdzie się nauczył tak tańczyć, skoro George siedział przy jednym ze stolików, w towarzystwie markotnej Angeliny.
Blaise i Gabrielle patrzyli na siebie, ale mieli raczej zacięte miny, a po poprzednim świetnym humorze obojga nie było już śladu. Zmarszczyła brwi, ale jej wzrok prześlizgnął się dalej. Większa część ostatnich par była raczej młoda, choć profesor Sprout i Neville radzili sobie najlepiej. Z rozbawieniem zauważyła, że Pomona posyła Snape’owi wyzywające spojrzenie. Jakby zostali na parkiecie tylko oni, konkurując ze sobą.
— Zgaduję, że musimy to wygrać — mruknęła rozbawiona i posłała mu blady uśmiech, ignorując palące spojrzenie Rona na karku. Snape ustawił się tak, że nie mogła spojrzeć na część Sali, w której stały stoliki, a zerknięcie się przez ramię nie wchodziło w grę, bo głowa musiała być w tańcu zwrócona do… partnera. Później dowiedziała się, że zrobił to specjalnie.
— Pierwszy raz mówisz z sensem. — Uniósł delikatnie kąciki i obrócił nią w tak niespodziewany sposób, że na chwilę zapomniała jak się oddycha. Kątem oka zauważyła, że tańczący Draco przygląda im się ze zdziwieniem, a nawet satysfakcją.
Następne cztery piosenki wyeliminowały resztę tancerzy. Została ona i Snape, Neville i Sprout, Blaise i Gabrielle oraz Bill z naburmuszoną Cho Chang. Francuzka mierzyła każdego przenikliwym spojrzeniem i posłała Blaise’owi wymowny wzrok, który mówił, że jeśli nie wygrają, to go zabije gołymi rękami. Najwyraźniej nie odnaleźli wspólnego języka.
— A więc zostali tylko najlepsi — zagrzmiał wesoły głos Dumbledore’a, a tłum, który siedział przy stolikach, zasypał ich oklaskami. Hermiona nawet nie spojrzała na swoich przyjaciół. Molly posłała jej ciepły uśmiech i zaczęła klaskać, gdy Hermiona tylko na nią zerknęła. Molly nie biła brawa, bo świetnie tańczyli… ona jej… dziękowała.
Prychnęła i zwróciła oczy ku niebu, naprawdę zaczynało to być męczące. Czemu ludzie tak bardzo lubili plotki, czy dopowiadali własne historie? Na słodkiego Merlina, to tylko konkurs taneczny, jakoś nie widziała, żeby na Sprout i Neville’a spoglądali tak wymownie!
— Gratulujemy tym, którzy okazali się wytrwalsi. — Spojrzał po czterech parach, a na niej zawiesił spojrzenie o sekundę dłużej. Zacisnęła pięść i westchnęła ze świstem powietrze, że Snape spojrzał na nią z jednym drgnięciem brwi. Nie odpowiedziała na to nieme pytanie. — Dziękuję każdemu kto zmusił się do tańca oraz tym, którzy robili to z uśmiechami. Dzięki wam każdy się dobrze bawił. A już zwłaszcza sędziowie. — Salwa chichotu. — Ale konkurs się jeszcze nie skończył, czas na ostatni taniec, a mianowicie… tango.
Hermiona zadławiła się z wrażenia. Nie! — przecież to taniec… dla par, wyrażający seksualny pociąg, zainteresowanie. Jak, do jasnej cholery, ona ma coś takiego zatańczyć ze Snapem? Och, świetnie, na dodatek nietoperz patrzy na nią, jakby była składnikiem do eliksiru.
— Granger, nie chcę przez twoje beztalencie przegrać — warknął prosto w jej twarz, owijając swoim oddechem skórę i zniżając głos na bardziej stanowczy… i na seksowny, żeby przygotować ją do tego, co miało nastąpić. — Chociaż raz w życiu pokaż swoją kobiecą stronę.
— Raz w życiu? — syknęła i zacisnęła pięści, że cała sala na nich spojrzała, ale on uśmiechał się sardonicznie, dobrze wiedząc, co nastąpi, ale muzyka zagrzmiała, a oni mieli zacząć tańczyć. Hermiona wypiła haustem całą szklankę Ognistej Whisky.
Skoro chciał, żeby… nawet nie może tego wymówić w myślach, ale dobrze. Będzie seksowna. Będzie kobieca, chociaż nikt nigdy jej nie pokazywał, że taka ma właśnie być.
Wyjęła różdżkę z jego szat, a w jego oczach zagościła wściekłość, ale ona już machnęła magicznym patykiem, a efekt osiągnęła taki, jaki chciała. Czarny, obcisły materiał opinał jej ciało, a przynajmniej jego część. Sukienka sięgała do połowy uda, była bez zbędnych świecidełek. Teraz idealnie się ze sobą komponowali. Czerń w czerń.
Kiedy inne pary zaczęły lawirować, oni dali stali na swoich miejscach, mierząc się zabójczym spojrzeniem, ale w końcu Hermiona zaczęła uciekać, tanecznym, ale jak obiecała, seksownym krokiem, przywołując tym partnera, aby za nią podążał. Rozpuściła w biegu włosy. Była Gryfonką i wiedziała, że da radę poprowadzić taniec.
Poczuła nagle na biodrach jego dłonie i odwrócił ją do siebie, jego oczy płonęły, a przynajmniej tak to wyglądało, umiał udawać na rzecz tańca, że jest dla niego pociągająca. Byli blisko, ciało przy ciele, ale pierwszy raz tego wieczora jej to nie przeszkadzało.
Była rozpalona.
Zaczęli tańczyć, a cały świat na chwilę zwolnił i po trzydziestu sekundach czuła się jak po dziesięciu minutach. Uciekała, on ją znowu przyciągał do siebie — walczyli. Jej ręka odpychała go, żeby potem głaskać z rządzą po chudym, ale umięśnionym torsie. Jego szczupłe palce na jej biodrach zaciskały się apodyktycznie, by zaraz pieścić ją po plecy z czułością… i tak w kółko, doprowadzając całą salę do milczenia i rozchylenia ust w szoku. A ich samych do szaleństwa. Udawanego do połowy szaleństwa.
Wiele razy czuła jego oddech na swoich ustach, ale odskakiwała niechętnie na potrzeby tańca, inaczej zrobiłaby coś zupełnie innego. Była kompletnie upita. Alkoholem i nim. On tak samo, inaczej nie zgodziłby się na ten cały konkurs.
Kiedy muzyka dobiegała końca podkręcili tempo i już nie uciekali, ukazując tańcem osobną, miłosną historię dla siebie, a właściwie dla własnych wyobrażonych osobowości. Czuła dziesiątki zszokowanych spojrzeń, ale w pewnym momencie był tylko on i ona, dla siebie, we własnym, trzecim świecie. Nigdy sobie nie wyobrażała, że walka może być tak przyjemna.
Przy ostatniej sekundzie piosenki on przyciągnął ją do siebie, a ona oparła rękę na jego torsie; Severus trzymał swoją na jej plecach, a drugą na policzku, że z boku wyglądało to, jakby zbliżali się do namiętnego pocałunku, jakby cały taniec był tylko przygotowaniem do tego pożądanego wybuchu.
Kiedy wszystko ucichło, odskoczyli od siebie, ale oboje zrobili to z chłodną rezerwą. Dyszeli ciężko. Spojrzała na każdego i miała rację, byli zszokowani i patrzyli prosto na nich. Nawet pozostałe pary nie mogły ukryć zdziwienia — każdy spoglądał, wiercił w nią wścibskie oczy. Niezręcznie poprawiła sukienkę, która się podwinęła zbyt wysoko. Zarumieniła się ogniście, ale Snape zdawał się nie widzieć całego zamieszania, bo posłał jej wredny uśmiech. Spojrzał się wymownie na rozbawionego Dumbledore’a, który podniósł się szybko pod mocą tego czarnego wzroku.
— Było… gorąco — powiedział z dziwnym uśmiechem. — Moi drodzy, chyba każdy się ze mną zgodzi — zachichotał, kiedy ludzie dalej nie mogli się pozbierać po tym wybuchowym tańcu. — odpowiedź kto powinien wygrać, chyba nikogo nie zaskoczy, choć sędziowie nie podjęli jej jednogłośnie. Zrobili to widzowie. Wygrał Severus Snape i Hermiona Granger, gratuluję!
— Główna nagroda — zagrzmiała Madame Maxine — jest dopasowana pod każdą osobi indywidualnie. Naturallement, przysługuje jedna nagroda na parę. Zwycięscy mają dwa opcjie… — wskazała na Dumbledore’a, aby miał kontynuować, bo Olimpia nie mogła opanować chichotu.
Każda osoba na sali poruszyła się ze zniecierpliwieniem, każdy był ciekawy, każdy był tak irytująco zainteresowany, wyczekujący na świeżą dawkę plotek. W Hermionie zebrała się nagła niechęć do całego towarzystwa, choć ich kochała i oddałaby za nich życie. Była też przestraszona, a Snape — co nikogo nie dziwiło — niezadowolony z takiego obrotu sprawy.
Fred i George, jako organizatorzy konkursu, zalewali się łzami ze śmiechu, a wkrótce miała do nich dołączyć większa część Muszelki.
— Nagrodą jest wypicie na czas całej nocy sylwestrowej Płynnego Szczęścia, czyli Felix Felicis, który uwarzył go dla zwycięzców… — Tutaj wpadł w niekontrolowany chichot, charcząc pomiędzy spazmami. — Severus Snape.
Cała Sala zaśmiała się tubalnie, ale Katie Bell pokręciła głową, a że była w komisji, dokończyła za Madame Maxine, która nie była w stanie. Poczerwieniała ze śmiechu, a jej oliwkowa cera nie wyglądała dobrze z purpurowymi plamami.
— Jeśli para zdecyduje się wypić nagrodę…
— Tak! — krzyknęła Hermiona, a Snape spojrzał na nią z chęcią mordu. — Profesorze, nigdy nie piłam Płynnego Szczęścia, niech się tak pan na mnie nie patrzy… profesorze!
— Zamknij się, Granger — warknął w jej stronę, a tłum płakał ze śmiechu. Hermiona pobiegła do stołu i wypiła podstawioną przez Katie fiolkę, a Snape nie zdążył jej powstrzymać.
— JASNA CHOLERA, TY IDIOTKO! — ryknął, a Hermiona już stała ze szczęściem wypisanym na twarzy. — Teraz ja też muszę to wypić!
— Do dna! — podstawiła mu fiolkę pod nosem.
— Ale…  — krzyknęła rozpaczliwie Katie, ale nikt jej nie słuchał, a Fred zasłonił jej usta dłonią, którą próbowała odtrącić, jednak Fred był za silny.
Snape przyjął eliksir i wypił go duszkiem, choć próbował protestować, a kiedy to zrobił, stało się coś dziwnego. Mugolskie kajdanki pojawiły się tuż przed parą, a magia zbliżyła do siebie Hermionę i Severusa (który próbował uciekać), aby potem zamknął po ich jednym nadgarstku. Dzieliła ich odległość cala, na jaki pozwalał krótki łańcuch.
— CO TO MA BYĆ?! — ryknął nie kto inny, niż Ron. Susan położyła mu rękę na ramieniu, a Harry machnął różdżką i usadził go z powrotem na miejscu, chociaż też nie miał zadowolonej miny.
— Otóż gdyby Hermiona pozwoliła Katie dokończyć, dowiedziałaby się, że po wypiciu Płynnego Szczęścia, pojawia się ta… eee… uprząż, aby dzielić się szczęśliwym wieczorem z partnerem, z którym się wygrało konkurs.
Tłum zawył z ucieszy, kiedy zobaczył minę Snape’a, która była wielce daleka od szczęścia. Ale Hermiona miała jakąś przemożną ochotę, aby przejść się na spacer, więc pociągnęła Severusa w stronę wyjścia, na co on bez słowa przystał. Nie chciał być pośmiewiskiem przed całym Zakonem Feniksa. Nienawidził, gdy stroili sobie z niego żarty. 
— Zachciało się panu wygrać — zachichotała Hermiona, kiedy znaleźli się przy brzegu i szli spokojnie, oddalając się od Muszelki coraz bardziej.
— Zamilcz — burknął ponuro.
— Czemu pan się nie uśmiecha? — zapytała, na chwilę się zatrzymując i podnosząc z piasku małże, w której znalazła różową perłę.
—  Na mnie eliksiry, które pośrednio i bezpośrednio wpływają na świadomość, nie działają. — Jego głęboki głos wywierał na niej większe wrażenie po zażyciu eliksiru. W połączeniu z alkoholem i Felixem, Severus był opanowany i nie warczał, gdy tylko otwierała usta, przez co ona też była spokojniejsza i nie miała ochoty mu wrzucić głowy do żrącego kociołka, tak w ramach tego, aby się przymknął. 
— Jest pan dobry w Oklumencji i Leglimencji, to z tego powodu, jak mniemam.
Pokiwał głową.
— To zabawne, że nie możemy się od siebie oderwać. — Zaśmiała się na widok jego unoszących się w górę brwi i dokończyła, zanim nie zaczął na nią warczeć czy krzyczeć jak opętany. — Najpierw ten felerny projekt, potem robił pan za ochroniarza, teraz też pan za niego robi, ale na dodatek ten taniec i… nagroda…
— Nie nazwałbym jej tak — parsknął szyderczo, ale mogłaby przysiąc z ręką na sercu, że jest rozbawiony. Może trochę jednak ten eliksir na niego działał. A może to jej działanie… znaczy jej szczęście, w którym się aż rozpływa.
— Pięknie tu — westchnęła i przystanęła, wpatrując się w delikatne fale, które smagały jej bose stopy, już dawno zdjęła z siebie szpilki i wysłała je do Muszelki. Stopy po tym tańcu ją bolały, nie była przyzwyczajona do tych szczudeł. Spojrzała na mężczyznę, przykutego do niej i niezadowolonego z tego faktu. Przyglądał się jej, jakby była nadzwyczajnym zjawiskiem lub rzadkim składnikiem do eliksirów, ale ten wzrok jej nie przeszkadzał. Spojrzał z powrotem na ciemną noc. Księżyc w pełni, przysłonięte gwiazdami niebo. To była romantyczna chwila, pierwsza i jedyna taka w jego towarzystwie. A ona nie była romantyczką.
Chciała wejść głębiej do wody, ale przystanęła, kiedy poczuła na każdym skrawku ciała ciepło. Spojrzała na Snape’a, ale on dalej miał tą swoją nieodgadnioną minę. Hermiona już nie drżała z zimna. Miała wodę do kolan, pociągnęła za sobą Severusa, a metalowe kajdanki zatrzeszczały w proteście.
— Chyba nie chcesz pływać? — zapytał, a jego onyksowe oczy świdrowały jej roznegliżowaną sukienkę. Zapomniała o niej, dalej miała na sobie czarną kreację, która opinała i była do połowy uda. Wyczarowała ją, aby jej nie wadziła podczas ich erotycznego spektaklu, po którym nie wstydziła się stać przed nim w takim właśnie stroju. Dodał nagle, a jego głos był chłodny. — Woda ma tylko kilka stopni.
— Rzuciłeś na mnie zaklęcie ogrzewające, zrób to samo z sobą — powiedziała, nie patrząc na niego. Woda, chciała już się w niej znaleźć. Zanurzyć włosy, posmakować chwilowej wolności, choć te myśli były absurdalne, skoro miała na sobie kajdanki. Ale tego mugolskiego przyrządu nie traktowała jak zniewolenia, a skłamałaby, gdyby powiedziała, że jej przeszkadza.
Zerknęła w stronę domu, gdzie światło biło nawet z takiej odległości.
Teraz to Snape pociągnął ją w stronę wody, nie miał już na sobie surduta i obszernych szat, które krępowałyby ruchy w wodzie. Biała koszula i czarne spodnie, nieśmiertelne połączenie. Lubiła je. Biło od niego ciepło, jakby znalazła się obok rozżarzonego ogniska. Nieznacznie się przybliżyła do jego ciało. Miała wodę już do bioder, Snape do połowy uda. Nie musieli iść daleko, dno szybko opadało.
Nic nie mówili, cisza przemawiała sama za siebie.
Płynne Szczęście, które podpowiadało na co może sobie pozwolić, szeptało pieszczotliwie do jej ucha, choć nie wypowiadało przy tym słów. Hermiona oplotła ich dłonie, rozkoszując się dotykiem jego twardej dłoni, o wiele większej od jej drobnej. Spojrzał na nią, ale nic nie powiedział. W jego oczach tańczyło wesoło rozbawienie. Pierwszy raz tego wieczoru tak szczere — uśmiechnęła się.
Woda sięgała jej do piersi i dopiero wtedy Snape zatrzymał się, napotykając jej zdziwienie. Wyciągnął różdżkę i zastukał nią w kajdanki. Opadły w czarne dno oceanu, zapomniane i pewnie za kilka lat znowu wyrzucone na brzeg. Może nawet zardzewiałe kajdanki znajdą jakieś dzieci i po kryjomu, przed rodzicami, będą się nimi bawić.
— Dlaczego dopiero teraz? — Nie potrafiła opanować szoku, ale eliksir nie pozwalał jej się zdenerwować, nie było na to teraz miejsca, kiedy Snape patrzył na nią z ironiczną nutą.
— A dlaczego nie?
Zdziwiła ją ta odpowiedź. Najwyraźniej chciał być przy niej, to było jedyne wyjaśnienie, które tylko radowało serce. Już nie pierwszy raz tego wieczora chciała go poczuć. Wyszarpał się z jej dłoni i zanurkował. Nie było go przez dłuższą chwilę i miała nikłą nadzieję, że się utopił. Nie lubiła takiego niestabilnego gruntu i nie mówiła tu o piasku, który smagał jej stopy. Felix na chwilę ucichł. 
Nagle się wynurzył, około dziesięć metrów od niej, w głąb morza. Chciała podpłynąć, ale kiedy nie czuła już gruntu, zrezygnowała. O ile w dzień potrafiła pływać bez potrzeby kontroli, czując zimną głębinę pod stopami, tak w nocy bała się. W czerni mogło się kryć wiele stworzeń, choć ostatnio był to jej ulubiony kolor. W nocy jej wyobraźnia działała ze zdwojoną siłą, a ten wieczór, choć nie samotny, nie okazał się inny.
— Czyżby Granger nie umiała pływać? — zadrwił, podpływając w jej stronę. Na jego ustach kryło się zadowolenie, że znalazła się kolejna rzecz, w której nie jest najlepsza. A przynajmniej, że on jest od niej lepszy.
— Umiem pływać.
— Udowodnij, Gryfonko. — Jego ton był obraźliwy.
— Samo wyzwanie mnie, żebym się przełamała i sprostowanie do jakiego domu należę, nie wystarczy, aby mnie przekonać — odpowiedziała. Jej mina była zacięta, skupiona, a Snape… był chyba nieświadomy. W innym wypadku by uciekł.
— A co jest w stanie cię przekonać? — Uniósł wysoko brwi, kiedy zarumieniła się. — Granger...
Felix nasuwał jej jedną odpowiedź.
— Pocałuj mnie — poprosiła.


34 komentarze:

  1. rozdział świetny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skromnie powiem, że czytałam go tak wiele razy, że mój samozachwyt przepadł jak kamień w wodę i się utopił. Ale cieszę się, że ma on pozytywny odzew. :)

      Usuń
  2. O kurczę! (tak, wiem, to nie pierwszy komentarz, który tak zaczynam, jednak użycie bardziej niecenzuralnych słów wolałabym pominąć, a z drugiej strony, jestem w takim szoku, że tego typu początku ominąć nie mogę) No i znowu zaskakujesz! Z jednej strony On, Severus, dla którego to wszystko, co się zdarzyło, to była tylko misja, z drugiej, tango i Felix... Muszę przyznać, że umiesz budować napięcie! :) Czekam na następny - nie mogę się doczekać sceny pocałunku! (O ile do takowego dojdzie, hehe ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, wiem, o czym mówisz. Wiele razy chciałabym tutaj porządnie się słownie (bardzo niecenzuralnie) wyżyć. Ale tak nie można, chcę stworzyć kulturalną atmosferę. (Chociaż kto by na mnie na ulicy spojrzał, powiedziałby, że daleko mi do kulturalnej osoby. Uwielbiam, gdy ludzie mnie mierzą wzrokiem).
      Naprawdę umiem budować napięcie? Strasznie miły komplement, chyba zaraz się utopię w tych pochlebstwach. Naprawdę. :)
      Nic o pocałunku nie powiem, ale myślę, że każdy się domyśla, co się wydarzy. To znaczy... jestem autorką, teoretycznie z mojej perspektywy, wszystko jest oczywiste, więc nie dołuję i czekamy (ja też, uwierzcie) do środy. Czyli do następnego, moje drogie panie.

      Usuń
  3. Jeden z najlepszych rozdziałów jak dla mnie, tyle emocji, akcji. Idealny popis tańca, ogniste, namiętne tango, aww :3 Końcówka.... normalnie siedzę i nie wierzę. Prawda, że dojdzie do czegoś w końcu? :D Jeeeju, aż się nie mogę doczekać ;D
    Do kolejnego! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, wszystko by chciały wiedzieć! :)
      Mam buzię zamkniętą na trzy spusty. Myślałam, że to nie będzie Wasz jakiś ulubiony rozdział... Ale kiedyś się zapytam, najprawdopodobniej przy epilogu, który jest waszym ulubionym. (Ja osobiście lubię Severusa a la sumienie).

      Usuń
  4. Jeeeju, taki cudowny rozdział, że brak mi słów do opisania tego co czuję! Już nie mogę doczekać się następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też brakowało do siebie słów. Ale to dlatego, że zaczęłam czytać dzisiaj o ósmej, w autobusie, własne opowiadanie - niby w wolnej chwili wyłapywałam błędy, ale co ty, czytałam w najlepsze, jakby to nie było moje. Musicie mnie ocucić z tego stanu, bo niedługo woda sodowa uderzy mi głowy. :)

      Usuń
  5. O mój Boże. Agfjdiensj o Merlinie. Pocaluj mnie. Pocaluj mnie. P O C A Ł U J M N I E. (czy tylko mi skojarzyło się z tym "ufalam ci" sprzed kilku rozdziałów?). Proszę, niech Sev ją pocaluje bo po prostu się na niego obraże...
    Co do samego rozdziału to niby długi ale i tak strasznie szybko go przeczytałam. Taki magiczny? Cudowny. Ogólnie mi się podoba a wizja pijanej Minervy prześladuje mnie już od momentu, w którym przeczytałam o tym wzmiankę...
    Do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero teraz zauważyłam podobieństwo w tych słowach - pocałuj mnie, a ufałam ci. Do tego wszystko wypowiedziane przez Hermionę. Głupia i niecierpliwa jednak ta nasza Gryfonka. :)
      Lubię czytać o McGonnagall, która jest ludzka. I jest człowiekiem, a nie tylko surową nauczycielką. Ona jest starą panną, uczy w szkole cholerne dzieci (wybaczcie, nie lubię dzieci). Gdzieś musi wyżyć swoje frustracje. Oczywiście, że do następnego. (Mam ochotę dodać ten rozdział o dwudziestej trzeciej pięćdziesiąt dziewięć, co Wy na to? Trochę jestem zołzą, zapomniałam Was uprzedzić).

      Usuń
    2. Kiedyś, kiedy dopiero zaczynałam swoją opowieść z Harrym Potterem i przeczytałam może dwie pierwsze części, doskonale pamiętam jak nie znosiłam McGonnagall. Jej i Snape'a. Co to były za czasy... A potem trafiłam na opowiadanie o calutkim życiu McGonnagall... Nie pamiętam dokładnie nazwy a całość pisana była po angielsku (to w połączeniu z moim – aż wstyd się przyznać w tych czasach – angielskim na poziomie podstawowym... ale przeczytałam!). I tak ją polubiłam. No i przeczytałam też Bez cukru, gdzie po prostu McGonnagall uwielbiam... Dzięki mrocznej polubiłam też Snape'a (w niewielkim stopniu także blog o jego wspomnieniach pomógł mi zauważyć w nim człowieka...)
      Salvio, ty zła kobieto! Dodaj o której chcesz, ja i tak o tej godzinie - jeśli dotychczas tego nie zauważyłaś - nie śpię. Co z tego, że potem muszę wstać przed szóstą... Nie, dobra nie, cofam. Masz dodać najszybciej jak będziesz mogła!

      Usuń
    3. McGonnagall była mi obojętna, jakoś nie odczuwałam większych emocji, gdy występowała jej postać. Dopiero z biegiem czasu i czytaniem następnych części ją polubiłam. Podczas ostatniej bitwy oraz w Zakonie Feniksa. A Snape... od początku wiedziałam, że jego rola nie kończy się tylko na byciu profesorem. Ja zawsze lubię ciemne i czarne charaktery, więc do Snape'a od razu załapałam sympatią. Może nawet większą niż do Harry'ego.
      Ja uwielbiam Severusa dzięki mrocznej. To był pierwszy porządny blog o Sevmione, przyjaciółka mi go poleciła i on teraz pozostaje na mojej liście ulubionych blogów, oczywiście w czołówce. :)
      Ja pewnie będę zmęczona po zajęciach z francuskiego, bo to środa, więc pewnie dodam rozdział rano. Zresztą zawsze tak dodaje, bo lubię czasami w południe zajrzeć na bloga, o ile średniowieczny telefon mi na to pozwoli. Właśnie zmieniam całkowicie zamysł następnego rozdziału. Od razu mi się bardziej podoba, choć trochę dramatu się w nim znajdzie. :)
      Oczywiście się rozgadałam.

      Usuń
  6. Strasznie długi ten rozdział i to mi się podoba :)
    Zacznę od początku : bardzo dobrze, że Hermiona wcześniej nie miała humoru. Wyszło naturalnie i prawdziwie, w końcu była rozżalona i zła.( Pomijając temat Hermiona, to był Draco? Przywykłam już do Nie-Draco, dlatego szukałam dopisków ''Nie'' ale takowych nie znalazłam. Wychodzi na to, że nasz oryginał powrócił, tak?)
    Jak nie lubię alkoholu, tak powiem, że mnie zaintrygował. Sama wymyślałaś składniki? ( Mimo wszystko odstraszacz wampirów jako jeden ze składników chyba najbardziej mnie rozbawił.) Ach, ta prześladująca kawa.
    Fred i George jak zawsze mieli zwariowany pomysł, który nie spodobał się wszystkim - Taka Minewra chyba wolałaby dalej się upijać i tańczyć ze szklanką w ręce ( tak sobie ją wyobraziłam, nie wiem czemu- jakoś tak wyszło)
    Tak, taniec to jest to coś, co lubię. Chociaż sama nie potrafię tańczyć, ale nie zmienia to faktu, że bardzo lubię oglądać ( czytać opisy) tancerzy.
    Płynne Szczęście - zawsze chciałam take mieć. Przydałoby mi się na egzaminy w kwietniu, może wtedy dostałabym się tam gdzie chce.
    Kajdanki, mam nieodparte wrażenie, że w jakimś Sevmione było coś z kajdankami... Niestety nie pamiętam w jakim.
    Wyznanie nad jeziorem (morzem?) było niespodziewane. Prędzej powiedziałbym, że podczas tanga, ale jezioro (morze??) jest romantyczne. Wiadomo, księżyc odbijający się w tafli wody, migoczące gwiazdy itp. Ciekawa jestem co na to Severus, zgodzi się, czy nie. Oto jest pytanie.
    Do następnego, weny i najlepszego z okazji dnia kobiet! ( to ostatnie, akurat do wszystkich czytelniczek :) )
    Pozdrawiam, Anai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ostatnia odpowiedź dla Anai, która zawsze mnie zasypuje swoimi przemyśleniami. Cholera, poprawiłyście mi dzisiaj wszystkie humor tym gradem komentarzy. Jeszcze jakiś nowy czytelnik się przybłąkał. Chance!
      Co do zwykłego Draco i Nie-Draco. Nie powiem. Albo powiem. To był Draco, przecież nikt inny by otwarcie nie pokazał, że jakaś kobieta go nudzi. Chociażby z czystej grzeczności. No, oprócz Severusa, ale to wyjątek jeden na milion. A przynajmniej w moim wykreowanym świecie mężczyźni są kulturalni. Wiem, dziecinne podejście, ale można sobie pomarzyć. A co do Nie-Draco. Severus opiekował się Hermioną, więc Nie- Draco, można by powiedzieć, że miał wolne.
      Składniki dobierałam sama, ale takie rośliny naprawdę sobie istnieją. W jednym serialu też się powiela, że werbena odstrasza wampiry, ale tytułu Wam nie podam, bo wstyd się przyznać, że coś takiego oglądam.
      Oj, jeszcze długo będę Was prześladować z tą kawą. Można powiedzieć, że do samego końca. Ale to ze względu na tytuł i ukrytą metaforę. A nie chcę tak nagle z tego rezygnować, nawet jeśli Wam to nie przypada do gustu. :)
      Mi też by się przydał Felix. Też czekają mnie testy, sprawdziany, egzaminy i wszystko inne z tym związane. Chcę już mieć ten spokój i spokojnie sobie pisać do ubłaganej śmierci. (Oczywiście skończę tego bloga przed śmiercią, spokojnie).
      Kajdanki były w jakimś Sevmione? W Bez Cukru było coś takiego, ale to nie były kajdanki, a czarodziejska uprząż. Nie chciałam się z Bez Cukru powielać. Chciałam dać Hermionie i Severusowi pretekst, aby się wymknąć... Jestem okropna. Ale jak to mówią, do tanga trzeba dwojga. Do następnego.

      Usuń
    2. Zasypuje Cie przemyśleniami? To źle? Lubię się dzielic i pisać te ( czasem bez większego sensu jest oglady) komentarze.
      A tak na poważnie, to co do tych kajdanek, możliwe, że masz rację, skojarzyło mi sie tak jakoś, luźne przebłyski z Bez Cukru. Czytałam to tak dawno, że musiałam pomieszać. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
      Wrócił Draco, sama nie wiem czy mam sie śmiac, czy płakać. Po Twoim stwierdzeniu, że tylko on kocha Severus otwarcie pokazują znudzenie i niechęć jakiejś kobiecie, czuję się jednocześnie rozbawiona i zniesmaczona. To idealnie ukazuje jacy są - niby potrafią sie zachować, ale nie do końca.
      Bylam taka przejęta, że nie zauważyłam nowej czytelniczki! Jak ja śmiałam? Hańba mi!
      Dobra, czas się ogarnąć. Pisanie z telefonu, jak widać, mi nie służy.
      Pozdrawiam, Anai

      Usuń
    3. Autokorekta mnie nie nawiedzi. Jeszcze raz ( serio sorry, nie widzę wszystkich błędów)
      bez większego sensu i ogłady ( miało być..)
      Po Twoim stwierdzeniu, że tylko on i Severus.. ( serio? Kocha? Co ja zrobiłam, że wyszło kocham? )

      Ania ( nie pozdrawiam, mój telefon mnie zaskakuje)

      Usuń
    4. A tam, spokojnie. Zrozumiałam całość. Tylko ja tu powinnam pisać poprawnie i to jeszcze w postach, a komentarze to przecież luźniejszy temat.
      No widzisz, ty lubisz pisać swoje przemyślenia, a ja lubię je czytać. Przecież to naprawdę fantastyczne, że się z nimi dzielisz. Wiem przynajmniej, co naprawdę myślisz. To pokrzepiająca sprawa. Wtedy czuję się, że naprawdę mam jakiś kontakt z czytelnikiem. :)
      Nie rozumiem tylko jednego, czemu miałabym Ci mieć za złe pomyłkę o Bez Cukru i te felerne kajdanki? Rzeczywiście wątek wypadł podobnie do tego opowiadania. Mam nadzieję, że nie zostanę posądzona o plagiat, ale te kajdanki wydawały się dobrym rozwiązaniem. W końcu inaczej bym ich nie zmusiła na spędzenie ze sobą czasu, jak nie siłą. (Nie da się inaczej z nimi).
      Co do twojego zniesmaczenia zachowaniem Dracona i Severusa, nie za bardzo wiem, jak mam to odebrać. Oni tacy są, jak większość Ślizgonów. Nie lubię, gdy są opisywani jako idealnie ułożeni arystokraci, bo to nie wydaje się autentyczne. Są kulturalni wobec kobiet, ale jeśli nie pasuje im jakieś zachowanie to tego nie ukrywają albo jeśli ich osoba pośrednio urazi, mszczą się, niezależnie od płci. Draco przy tańcu z tą dziewczyną (nie pamiętam z którą, z bliźniaczek Patil tańczył) nudził się. Miał wiele razy do czynienia z śliniącymi się do niego panienkami, co może powinnam napisać, mój błąd. Ale to chyba ludzkie zachowanie, jedno z nielicznych w wykonaniu Draco. A o Severusie nie wspominając.
      Niemniej nie chcę negować twoich odczuć. Gdybym spotkała jakiegoś mężczyznę, który by zachowywał się niekulturalnie wobec mojej osoby, miałby bliższe spotkanie z moim glanem... Żartuję. Wolę potyczki słowne, brzydzę się przemocą.
      Właśnie, hańba Ci! Generalnie myślę, że ludzie klikają w tej ankiecie po kilka razy, bo aż nie chcę mi się uwierzyć, że jest tutaj tak dużo osób. Do następnego! :)

      Usuń
    5. Bardzo się cieszę, że moje przemyślenia są pokrzepiające. Trochę mi ulżyło, naprawdę.
      Posadzić o plagiat? Nigdy, to przecież mój błąd, ale tak jak mówiłaś są to podobne wątki.
      Wracając do Draco i Severusa, nie chodzi mi wcale o Twoje przedstawienie tego jacy są, po prostu nie lubię gdy ludzie otwarcie pokazują znudzenie będąc z dziewczyną. Choć nie wiem skąd mi się to wzięło, tak po prostu tego nie lubię.
      Draco ma wiele ludzkich odczuć i uczuć, szkoda tylko, że przez swojego ojca i jego wiare w Voldemorta, ten biedny chłopak nie miał kochającej rodziny, w jego życiu pojawiło się wiele momentów, z którymi nie umiał sobie poradzić, dlatego dusił swoje uczucia jak Severus, stał się podobnym do niego, choć gdy bliżej się go pozna, na pewno pokazuje więcej siebie. Od zawsze go żałowałam, choć wiem że jest silny i potrafi podjąć decyzję nie patrząc na skutki swoich działań, jest gotowy ponieść jakiekolwiek konsekwencje, które często były przytłaczające. Dąży do swojego celu, chce być kimś tak jak mówił mu ojciec, ale ten skrawek dobra, który nosi w sobie nie pozwala mu buc okrutną i bezwzględną maszyna do zabijania. Żałuję go, bo choć matka go kochała i chciala chronić, nie udało jej się. Nie potrafiła go uratować przed wojną, przed strachem, bólem i cierpieniem. Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mogła go ochronić przed zawodem. Lucjusz był jego autorytetem, był w niego wpatrzony jak każdy dzieciak w ojca, ale gdy zrozumiał, że dążenia głowy jego rodu do władzy są przepełnione krwią i zlem, poznal słowo zawód. ( Tak mi się zawsze wydawało, on nie był zły, po prostu został tak wychowany.)
      Jestem w stu procentach pewna, że masz tylU czytelnikow! Po prostu nie chce in sie komentarzy pisać, albo nie mają tyle odwagi ( nie mieć odwagi na napisanie czegoś z pozycji anonima? Nie rozumiem)
      Do następnego! :)
      Pozdrawiam, Anai

      Usuń
    6. Znajdź mi autorkę, która nie lubi znać zdania swoich czytelników. Możesz mi nawet napisać spaczoną hipotezę o tym, dlaczego budyń waniliowy wywołuje w ludziach odruch wymiotny (bo tak serio jest, jakby co, budyń=fu), a ja i tak to przeczytam z uśmiechem, że chciałaś się z czymś ze mną podzielić. Również rozważę twoją hipotezę. :)
      Wiem, o czym mówisz. Sama jestem tak staroświecka, że bardziej się nie da, jeśli chodzi o mężczyzn. Jeszcze trochę ze mnie z feministki, już w ogóle mieszanka wybuchowa.
      Co do Draco i Severusa... nikt nie jest zły, wszystko zaczyna się w końcu od podstaw. Tak samo jest z uczuciami, jeśli ktoś od dziecka wpaja Ci jedną ideę, trudno tak po prostu od niej odbiec i pomyśleć samodzielnie, bo ta idea będzie dla Ciebie naturalna. Tak naturalna, jak np. miłość do matki. U Severusa jest troszkę inaczej, bo nie chodzi o wpajane idee, a o krzywdę, jaką mu wyrządzili. Byłby taki sam jak wszyscy... gdyby nie to, że notorycznie go krzywdzono.
      Ach, nie czekam na komentarze. Wolę porządną dyskusję z tobą, niż pięć komentarzy ,,super rozdział, czekam na nexta", bo one nic nie wnoszą do mojego samorozwoju. Do następnego.

      Usuń
    7. Sądzę, że znajdzie się ktoś taki, kto nie lubi ( nie ma już siły) czytać tych wszystkich długich komentarzy (jesteś świetną pisarką, to że nie komentują to nie jest Twoja wina), skoro pojawiają się coraz nowsze i jeszcze bardziej denerwujące. Raz ( nie pamiętam gdzie i kiedy) widziałam okropnie długi i nic nie wnoszący komentarz. Tak jakby czytelnik był wyprany ze wszelkich emocji i ciągnął jeden wątek przez dobre pół strony, bo nie podoba mu się ( to tylko przykład) kolor oczu głównego bohatera i ciągnie swoją nie wiele znaczącą odpowiedź z argumentami '' ten kolor oczu nie pasuje do jego włosów'', albo jeszcze durniejszymi typu '' nie podoba mi się, bo dałaś mi złe wyobrażenie, te oczy są za jasne, powinny być ciemniejsze!''. Naprawdę, niektóre komentarze są zbędne i gdybym ja miała czytać coś takiego po raz n-ty, to chyba by mnie coś trafiło. Niestety nie należę do ludzi cierpliwych.
      Wiesz, to troche smutne, że upodobałyśmy sobie staroświeckie podejście do mężczyzn. Zawsze chciałam iść na prawdziwy bal z dżentelmenem u boku, który byłby świetnym tancerzem. To nie to, że chciałam poczuć się jak jakaś księżniczka - bynajmniej. Chciałam dobrego i ułożonego towarzysza do rozmów, a wytworne bale kojarzą mi się z takimi mężczyznami.( Czy są na świecie jeszcze tacy? Bo z każdym dniem zaczynam w to wątpić.)
      Tak, Severus miał bardzo ciężkie życie, podziwiam go. Nie oddał się całkowicie złu, chciał wycierpieć za to, co zrobił. Pragnął zadośćuczynienia dlatego tak bardzo się poświęcał. Nie miał czasu na poskładanie serca, które po śmierci Lili było bardzo kruche i jeden niewłaściwy ruch, a zostałoby złamane. Sam fakt, że cierpiał z powodu jej miłości do Pottera udowadnia, że nie był zły, nigdy nie był zły tak do końca. Została mu ta malutka cząstka dobra, tak boleśnie wyrywana z jego piersi, przez krzywdy w domu i Hogwarcie - jedynym miejscu, w którym jak myślał, jego życie będzie lepsze.
      To oczywiste, że wolisz dyskusję, niż jakiś marny komentarzyk, jednak gdyby, któryś z tych leni napisał coś kreatywnego i z większym przekładem emocji, nic by się nie stało, prawda? (Też nie lubię budyniu, wolę kisiel wiśniowy i wiśniową galaretkę.)
      Bardzo mi miło, że lubisz ( wolisz) dyskusję ze mną.
      Do następnego ( ile jeszcze razy będziemy to pisały?)
      Pozdrawiam, Anai

      Usuń
    8. Powiem, że czasami mnie też męczy odpowiadanie na komentarze, ale bardziej tu chodzi o czas, w jaki wkładam na bloga, komentarze, rozdziały, bo to jest okropnie czasochłonne. I niektóre rzeczy poświęcam, aby tu być. Jednak i tak dalej będę to robić, bo to lubię. A nie robię czegoś, na co nie mam ochoty. :)
      ,,Jesteś świetną pisarką"... sam fakt, że patrzyłam się na te słowa zbyt dużo czasu, wprawia mnie w zakłopotanie, więc przemilczę... Bo niektórzy chcą napisać długi komentarz, ale zapominają o jego jakości. I nawet o samej treści, która jest raczej uboga. Tak bywa, ale co można z tym zrobić? Nic.
      Ja na bal nie chciałabym iść, bo bałabym się, że podepczę mu stopy, ale wiem, o czym mówisz. Bycie księżniczką, dostawanie kwiatów... Nie lubię tego, wystrzegam się wszystkiego co romantyczne, bo jest to zwyczajnie nieautentyczne zachowanie. Jestem staroświecka, co najprawdopodobniej doprowadzi, że zostanę sama. Ale chyba mi to nie przeszkadza, trzeba utrzymać poziom swojego życia. :)
      Napisałaś wszystko o Severusie, co powinno się o nim napisać. Chcę właśnie takiego go pokazać - nie do końca złego. Ale zobaczymy, jak mi to wyjdzie. Zwłaszcza w jutrzejszym rozdziale. Aż się boję.
      Jasne, że byłoby miło, gdyby pisali, co o tym opowiadaniu myślą, ale na chwilę obecną nie ma to dla mnie znaczenia. Do tego teraz podchodzę z obojętnością. Ludzie nie wiedzą, co tracą. Bo myślę, że każdemu jest miło podyskutować na temat opowiadania, skoro już je czytają. (Ja wolę kisiel cytrynowy, mniam). Jasne, że wolę dyskusję z tobą, niż z osobą, która... Ach, szkoda mi czasu i nerwów na tworzenie grzecznych epitetów. Do następnego (jeśli chcesz, możemy na tym zaprzestać dyskusję). Pozdrawiam!

      Usuń
    9. Masz rację, nic z tym zrobić nie można. To już nie od nas zależy, w jaki sposób ludzie będą pisać komentarze. Ja zawsze uważałam, że nie liczy się ilość, a jakość. Sam komentarz nie musi powalać długością, ważne żeby miał odpowiedni przekaz. ( chyba każdemu zdazylo się choć raz napisać długi komentarz bez większego sensu - no dobrze, chyba tylko mi)
      Czy jestem romantyczką? szczerze muszę powiedzieć, że trochę tak. Co prawda nie marzę o codziennych kwiatach, zbyt czułych słowach i innych tego typu bzdetach. Na urodziny to chciałabym krwisto-czerwone róże, a na imieniny białe jak śnieg ( jaka niespodzianka) róże. Może jeszcze wypad do Paryża liczylby sie, ale chcie zwiedzić wiele miejsc, więc nie jestem pewna czy mam to również liczyć.
      Na pewno sobie poradzisz. Jak dotąd zachowałaś Severusa takiego, jakim powinien być, dlatego nie martw się, dasz radę.
      Nie, nie chce skończyć naszej dyskusji, po prostu jestem tym rozbawiona. Ciągle mówimy sobie " do następnego ", a chwilę później odpisujemy i ponownie się żegnamy. Uznałam to za zabawne, nie chciałam żebyś tak to odebrała.
      No to, do następnego-!
      Pozdrawiam, Anai

      Usuń
    10. Właśnie, nie ilość, a jakość... Chociaż głupio o tym mówić, gdy ja próbuję nadrabiać długością, jak widać. Co dwa dni. Zawsze mnie to porównanie bawi. Ale wracając do komentarzy - przez większość swojej małej działalności na blogsferze, czyli jakieś dwa lata, pisałam komentarze jak pokemon, nie były one ani konstruktywne, ani... Jakby ich nie było. Byłam młoda i głupia, ale co poradzę, zawsze się śmieję, gdy przez przypadek czytam komentarz na jakimś blogu sprzed roku czy dwóch lat. Ale zapewne za rok będę się śmiać z tego, co piszę teraz. Taka zabawna jestem.
      Dostawanie kwiatów jest miłe, ale tylko jeśli jest to robione ze szczerego serca. Nie lubię dostawać prezentów na dzień kobiet, urodziny... nie ma w tym żadnej niespodzianki, a coraz bardziej myślę, że to tylko obowiązek, który trzeba odbębnić. Ale jest mało osób, które lubią się tak rozdrabniać w tak błahych tematach jak ja, dlatego wolę nie poruszać tematów (zwłaszcza jeśli rozmawiam z płcią przeciwną, prawdziwa udręka).
      Wiem, tylko że wiele jeszcze chciałabym w rozdziałach zawrzeć, planuję i tak dalej, a gdy przychodzi do pisania... pustka. Czas goni, nie ma czasu na spontaniczność i tu jest właśnie mój błąd, bo za bardzo na siebie naciskam. Severus jest postacią czasochłonną, zresztą jak wszystko, muszę się zawsze zastanowić, czy jest dostatecznie dobrze napisany. Naturalny. Już nie chcę mówić, ile tekstów wylądowało w koszu. Ale to ma swój urok, nie narzekam.
      Wiem, mnie też to rozbawiło, ale tylko podkreśliłam, tak na wszelki wypadek. Ale Wy musicie mnie mieć za sztywną, kiedy tak tu Wam odpowiadam. Teraz dopiero zdałam sobie z tego sprawę. (Do następnego... komentarza, rozdziału? Jak wolisz).

      Usuń
    11. Sama narzuciłaś sobie takie tępo pracy i choć bardzo mi odpowiada odstęp jaki robisz w rzucaniu rozdziałów, to powiem, że może wpowinnaś przestać tak na siebie naciskać. Jak raz czy dwa dasz nam rozdział trochę pozniej, to nic się nie stanie, naprawdę.
      Tak, aby ukazać naturalność Severus trzeba se bardzo natrudzić, dlatego podziwiam, że w tak krótkim czasie pokazujesz nam prawdziwą postać Mistrza Eliksirów, a na dodatek opisujesz jeszcze innych i ich naturę - jak ślą mnie to duży wyczyn. Gdybym była na Twoim miejscu pewnie by mi się nie udało, po pierwsze napisać czegoś tak szybko, a po drugie nie byłabym wstanie ukazać prawdziwości bohaterów.
      Sztywną? Czy ja wiem, raczej poważną. Tak powiedziałbym, że poważną.
      Tak, do następnego ( jako że jest dość późno i padam na twarz ze zmęczenia) rozdziału.
      Pozdrawiam, Anai

      Usuń
    12. O, właśnie, sama sobie narzuciłam. I może trochę zwolnię, kiedy rozdziały się skończą. Dalej mój mały zapasik sobie leży, a ja cały czas dopisuję. Tempo pracy jest dosyć szybkie, ale mi to odpowiada, więc już nie narzekam, bo nie chcę, żeby mnie opacznie zrozumiano. :)
      Jestem pewna, że gdybyś chciała, udałoby Ci się - bo jak mi, kompletnej dyslektyczce i beztalenciu udało się stworzyć coś. Coś bezkształtnego, co powoli sobie szlifuję. Każdy może, jeśli chce. Ale się nie wymądrzam, bo to każdy potrafi.
      Do następnego rozdziału.

      Usuń
  7. Cudo, cudo, cudo, cudeńko! Absolutnie genialny. O Merlinie, Roweno, Salazarze i reszto ;_;
    Jak ja się doczekam następnego. No jak?! Jestem pod ogromnym wrażeniem. Wdech. Wydech. Black ogarnij się i napisz coś elokwentnego.
    Pomysł z konkursem, wspaniały. Z nagrodą i reakcją Hermiony-jeszcze lepszy XD
    To może troszkę pocytuję ;D
    "(...) jakby sama się pchała w ramiona Severusa" świadomie, czy nie, ale się pcha! Jacy oni razem są idealni :D
    "Nic jeszcze nie zrobiła." przeczytałam to j e s z c z e i już wiedziałam, że bęęęędzie się działo.
    "(...)umiał udawać na rzecz tańca, że jest dla niego pociągająca." Nie udawał, na pewno nie :3
    "W czerni mogło się kryć wiele stworzeń, choć ostatnio był to jej ulubiony kolor." - Idealne zdanie. Jaram się.
    "jakoś nie widziała, żeby na Sprout i Neville’a spoglądali tak wymownie!" - a tu jakieś 5 minut pochłonęły mi rozważania na temat parringu Neville x Sprout ;-; UWAGA, JEŚLI KTOŚ TO CZYTA, NIE MYŚLCIE O TYM, NIE POLECAM, MRS BLACK
    Ooo, tak się zajęłam Severusem, że zapomniałam o reszcie. Wygląda na to, że relacje Hermiony i Ginny są lepsze? Ale jeszcze nie takie, jak były kiedyś. Nadal zastanawia mnie, dlaczego nie można powiedzieć Granger prawdy .-.
    Minerwa pod wpływem - najlepsza.
    Czyżby plotki o niej w takim stanie miałyby się roznieść po Hogwarcie? XD No tego chyba by nie chciała.
    Ach i jeszcze Harry i jego "zdolności". Super, że o tym wspomniałaś. Nadaje to taki fajny klimat, jak w książce pani Rowling :D
    No i to chyba tyle moich wypocin :v
    Czekam (z niecierpliwością!) na następny,
    Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie! Zniszczę Cię! Jak mogłaś mi kazać myśleć o Sprout i Neville'u. Przy pisaniu rozdziału mnie się to nie zdarzało, ale jak o tym wspomniałaś... wyobraziłam ich sobie jak się ukrywają na wieczornych schadzkach, między grządkami cebuli.
      Napisałam to ,,jeszcze" całkowicie specjalnie, miałam nadzieję, że ktoś to wyłapie. Jesteście niesamowite. (I Minerwa pod wpływem też jest niesamowita).
      Tyle komplementów, że chyba musiałabym stracić dobrych dziesięć minut, aby na nie wszystkie odpowiedzieć. Strasznie Ci dziękuję za miłe słowa oraz dawkę weny, i oczywiście nieziemskiego humoru, aż zachciało mi się ruszyć książkę od fizyki. Do następnego, Mrs Black.

      Usuń
  8. Saaalvio, możesz być z siebie cholernie dumna! Odwaliłaś kawał świetnej roboty; zresztą, już kilkakrotnie to pokazałaś. Całym opowiadaniem prezentujesz świetny poziom, oryginalną historię i wciągające opisy, o tak, opisy.... To jest to, co zdecydowanie lubię najbardziej. Powinnam się uczyć matematyki, ale zdecydowałam, że czas odreagować i wreszcie dokończyć komentarz, który, notabene, tworzę od kiedy skończyłam czytać ten rozdział. A skończyłam w nocy. O północy. Lol.
    No więc jak wspominałam już wyżej, rozdział wyszedł Ci świetnie! Może i było trochę literówek, gdzieś brakowało przecinka, ale kto by się tym przejmował? Jesteśmy tylko ludźmi, hej, nikt nie jest idealny. Już od samego początku czytałam obgryzając paznokcie... Trzymałaś w napięciu do samego końca. Zacznę od samego pomysłu z konkursem - świetny! Kiedy wyobraziłam sobie Neville'a i profesor Sprout.... Albo pijaną McGonagall - o nie, wyobraźnio, stop, koniec tego dobrego. Ja WIEDZIAŁAM, że oni wygrają. Jeszcze tango, obcisła, czarna sukienka... Nie no, róży czerwonej tam brakowało. I najważniejsza scena; jezioro i wyzwanie postawione Snape'owi. Jestem cholernie ciekawa jak to się skończy i najchętniej juz bym przeczytała kolejny rozdział, a tu weź teraz człowieku czekaj.
    Ogólnie bardzo mi się podobał nastrój, jaki stworzyłaś w tym rozdziale. Jest tak... naturalnie, zupełnie zwyczajnie, ale jednak na swój sposób magicznie.
    Czekam na kolejny.

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M... odpisuj mi, a nie.
      Ja też się powinnam teraz uczyć matematyki, a odpisuję Ci i wrzucam rozdział - kompletnie mi odbiło. Matematko, już Cię biorę, spokojnie. Ugh, nie mów, że są literówki. Chyba dam Ci ten rozdział do sprawdzenia, jak będziesz miała czas, bo ja już nie mam ochoty się z nim użerać. Za dużo razy go czytałam.
      To akurat nie pozostawiało wątpliwości, Severus miałby nie wygrać, halo, to fanfiction, nie ma innej opcji. I faktycznie mogłam mu dać czerwoną różę w zęby... O nie, za dużo, wyobraźnio, nie.
      Pablo, myślałam, że ty akurat mnie zdzielisz, jak przeczytasz końcówkę. Gdzie twoja patelnia i pejcz? Do następnego.

      Usuń
  9. Zamiast ciastka, mam olbrzymie słodkie jabłko - ujdzie?;d
    Cały początek o Albusie? Trzasnęłabym go jakimś "fajniusim" zaklęciem, ot tak, bez powodu xd
    "(..) Dumbledore i McGonnagall tańczyli ze sobą do jakiś szybszych rytmów." - don't believe me, just watch! <3
    "(..) kuzynki Fleur chichotały słodko, jak dzikie hieny,(..) " chachacha<3
    " (..) wychował ją i teraz zachowywała się jak rasowa Ślizgonka." - uwielbiam ten fragment! I ten o uśmiechu też:D
    " Dlaczego cały czas mówisz, jakbyś o czymś wiedziała? O czym chcesz mi powiedzieć?" - no właśnie, o c o c h o d z i ?
    Czemu oni ją tak traktują? Skoro już coś wiedzą, czemu jej nie powiedzą? Jakby była świadoma, to wiedziałaby jak się bronić, do ciężkiej cho...inki! Nie mówię, że wszystko, bo przyszłość może ulec zmianie, bla, bla, bla, no ale na skarpety Merlina! Ileż można? xd

    " (..) włosy od wiatru miał zmierzwione i zaczesane delikatnie do tyłu. Jego kości policzkowe były jeszcze bardziej widoczne (..) " - umieram ze szczęścia <3 Severrrus <3 I dalej fundujesz mi zawał - " (..) z jego czarnych, pociemniałych od upojenia oczu."
    Konkurs tańca! <3 Genialny pomysł;d W końcu Sev się wykaże;d
    "Nawet tutaj muszę się z panem użerać " - ta, jasne, aha xd

    "Snape złapał ją apodyktycznie za biodro, (..)- Ja prowadzę (..) " - niczego innego się nie spodziewałam. Rozpływaaaam się.
    [Harry i Nimfadora.. chachacha, co za (nie)taneczny duet! <3]

    "Było gorąci!" - no to ba, to w końcu Sev:D

    "Ron z nieukrywaną złością, (..) Ginny wyraźnie coś do niego mówiła, mając minę jak pani Weasley, musiał najwyraźniej powiedzieć coś głupiego, bo nawet Harry wydawał się wściekły" - znowu zachowanie Ronalda. SDXGCHFGBKHJN.;d

    Chachachachachacha: "Pomona posyła Snape’owi wyzywające spojrzenie." - wybitne! Umrę ze śmiechu;d Nie ma to jak męskie ego xd
    Wraca mój atak serce - "zniżając głos na bardziej stanowczy… i na seksowny (..)" Słodki Merlinie. Och, słodki, słodki Meeeerlinie.
    To tango, było.. Merlinie! Mój detektor tego nie zniesie <3

    ...........kajdanki?! chachachachachachachacha :D
    Salviooo..
    "Hermiona oplotła ich dłonie, rozkoszując się dotykiem jego twardej dłoni, o wiele większej od jej drobnej. Spojrzał na nią, ale nic nie powiedział. W jego oczach tańczyło wesoło rozbawienie.", eh,eh,eh <3
    "- Pocałuj mnie – poprosiła. "
    Nie umiem.. Nie potrafię wyrazić, co się dzieje w mojej głowie po przeczytaniu tego rozdziału. Ja.. ja nie wiem.
    Myślę, że to był (jak na razie) najpiękniejszy (najseksowniejszy,najpełniejszy i jeszcze kilka naj) rozdział, z tyloma momentami Severusa i Hermiony.
    Kocham!

    OdpowiedzUsuń
  10. HURA, HURA
    Udało mi się skończyć ten rozdział. W końcu. Zabierałam się za niego z pięć razy i nie jest to ani trochę miłe uczucie. Powiedziałam dość, poszłam, zrobiłam kisiel (zjadłam trzy porcje, brawo, Weroniko, wcale nie przytyłaś), usiadłam i przeczytałam. Przejdźmy do rozdziału. Tango, ach tango... Mimo że nie jestem fanką tańca, w żadnej postaci, jednak tango, zwłaszcza argentyńskie, jest czymś, co podbija moje serce. Co do Sylwestra, zazwyczaj są to (nie)zapomniane imprezy, wiem z doświadczenia, Boże, oglądanie zdjęć "po" do tej pory przyprawia mnie o migotanie komór. Sam pomysł mi się podobał, choć niepokojąco przypomina mi sceny z klasyka - ,,Bez cukru". Z jednej strony mi to nie przeszkadza, ale z drugiej... No nie wiem. Widać, że ten rozdział jest dla dodania historii uśmiechu, co bardzo cenię, bo opowiadanie nie może być cały czas w tym samym tonie. Trzeba w końcu zaskakiwać. Za to ogromny plus.
    Ja nie wiem, czegoś się naczytała, no dobra wiem... Kajdanki, no cóż dość, hm, perwersyjny pomysł. I do tego w wodzie? Ciekawie, ciekawie... A końcówka... Rozpływam się.
    Owl Shadow
    PS Chętnie przygarnę motywację do pisania, w każdej postaci! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało Ci się przebrnąć.
      Chyba masz rację, trochę to zbyt przypomina klasyk... Kiedyś muszę to popoprawiać, bo nie chcę zostać posądzona o Bóg-sam-wie-co. Te kajdanki są podobne do tego, co było w klasyku, ale u mnie mają je co najwyżej pięć minut. No nieważne. Mam nadzieję, że moja motywacja do Ciebie dotrze. :)

      Usuń
  11. No to ten, cześć ;)
    Komentuję tu pierwszy raz i szczerze powiedziawszy miałam zamiar napisać coś tylko pod ostatnim rozdziałem :)
    Jednak jedna rzecz - a właściwie niedomówienie (czy jak to tam nazwać) nie dało mi spokoju.
    Chodzi mi o fragment kiedy Hermiona z Sevciem wychodzą z Muszelki. Pojawiają się wtedy takie słowa
    "Księżyc w pełni, przysłonięte gwiazdami niebo."
    Trochę mnie zdziwiło, bo wcześniej (na imprezie) pojawił się Lupin i był on w swojej normalnej postaci. Ktoś tu chyba zapomniał o pewnym wilkołaczku ;D
    (oczywiście to pozytywna uwaga, ale sama rozumiesz)
    Jeśli chodzi o rozdział (bo całość ocenię dopiero pod koniec) to mi się bardzo podobał. Spotkałam się z podobną sytuacją (prawdopodobnie u mrocznej w Bez cukru), ale to w niczym nie przeszkadza. Spodziewałam się, że Miona wylosuje Snape'a, jak i to, że będą musieli zatańczyć tango też przewidywałam. (może mam zdolności wróżbiarskie O.o)
    A ta końcówka
    "Felix nasuwał jej jedną odpowiedź.
    — Pocałuj mnie — poprosiła."
    Mrrr aż chce się czytać dalej.
    Pozdrawiam Cię serdecznie (jeśli jesteś tu jeszcze i czytasz komentarze)
    Pełnia Księżyca (taki zbieg okoliczności do mojej pierwszej uwagi ;D)

    OdpowiedzUsuń
  12. o boziuniu, dopiero teraz zebrałam się na komentarz- trochę późno, no nie?
    ale do rzeczy, świetne opowiadanie, czytam w każdej wolnej chwili i zdecydowanie zbyt szybko przebiłam połowę...
    pazdro! ;)

    OdpowiedzUsuń