sobota, 7 marca 2015

Rozdział pięćdziesiąty piąty

Kolejne dni były ciężkie i bynajmniej nie chodziło tu o Ginny, która nie odzywała się, odkąd widziała ją po raz pierwszy w Muszelce, na wigilii. Nie tęskniła, a Weasley dobrze wiedziała, że Hermiona musi sobie wszystko przemyśleć. Ale nie było tu nic do przeanalizowania — to była misja, a Hermiona uznała, że zrobiła niepotrzebną histerię. Ginny poszła w odstawkę. Severus nie schodził z jej ust, chociaż na posiłkach nawet kątem oka na niego nie spojrzała. Tęskniła, jak się tęskniło za przyjacielem. Tak sobie mówiła, kiedy myśli już nie dawały spokoju, lub gdy akurat nie miała, czym ich zająć.
Sowa zapukała do jej sypialni, a gdy otworzyła okno, do pokoju wlał się nieprzyjemny wiatr i strużki deszczu. Śniegu dalej nie było widać. Szara sówka wystawiła nóżkę, a kiedy Hermiona odebrała list, sowa wyleciała przez jeszcze otwarte okno.
Poznała to pismo.


Droga Panienko,
Wiem, że parę się spraw wyszło trochę na opak. Ale do jasnej ciasnej (Pani Weasley zerka mi przez ramię, a muszę mieć u niej przody i wypowiadać się należycie, w końcu jej jedyna córka jest powierzona w moje diabelskie ręce… ale nie o tym teraz) masz przyjechać na sylwestra. Nawet nasza blondyneczka (czytaj: Draco) zawitała. I nie przyjmuję odmowy.

Blaise Zabini, najprzystojniejszy i najwybitniejszy
                                                                                                  mężczyzna,
                                                                                      stworzony dla Ginevry                                                                                                         Weasley

PS  Jak się podobał prezent? Założę się, że go jeszcze nie otworzyłaś. A to, co dostałem od Ciebie… Cóż, raczej nie będę się nim chwalił i nie mów o nim Ginny!… Ach, no tak, nie rozmawiacie.


Parsknęła, ale on miał rację, nie mogła siedzieć przez całe święta w zamku, kiedy zabawa w Muszelce zapowiadała się tak wyśmienicie. Jeśli Blaise tam będzie, z pewnością dobrego humoru nie zabraknie. Miała już dosyć czarnego, wisielczego humoru, który powoli zaczął jej wchodzić w krew, a inne żarty nie wydawały się tak zabawne, gdy nie było w niej nuty uszczypliwości.
No i zapomniała w tym wszystkim o prezentach, które czekały na nią, gdzieś na dnie szafy. Przywołała je różdżką, było ich zdecydowanie za dużo. Lubiła prezenty, ale o wiele bardziej cieszył ją coroczny sweter od Państwa Weasleyów i domowa tarta, niż drogie perfumy od Wiktora Kruma, który nagle znowu się nią zainteresował, jeden Merlin wie, czemu. Czytała w Proroku Codziennym czasami o tym, jak dobrze mu się powodzi… Oczywiście, z dopiskiem, że, niestety, najlepszy szukający na świecie nie znalazł drugiej połówki. Starała się o tym nie myśleć, zwłaszcza że nie znosiła plotek. Odłożyła więc szklany flakonik, z którego unosiła się nawet miła, kwiatowa esencja.
Harry i Ron podarowali jej wspólnie tuzin czekoladowych żab, wolumin: Quidditch przez wieki, najwyraźniej dalej się łudząc, że polubi ten kretyński sport. Fred podarował jej mugolski zestaw małego chemika, ale wyczuła w nim magię, więc bała się go chociaż otwierać. Coś mogłoby jej wyskoczyć na twarz. George dał jej za to kurtkę ze smoczej skóry. Czarną — natychmiast ją odłożyła.
Draco podarował jej wiele rolek starego pergaminu; parsknęła, przypominając sobie, jak u Snape’a mówili o swoim indywidualnym zapachu amortencji. Pergamin wliczał się właśnie do jej zapachu. Dostała do tego firmowe pióro — oczywiście czarne, ale Draco zapewne zrobił to specjalne. (Ten kolor ją prześladował. Choć może to ona prześladowała czarny kolor). Jakby nie patrzeć, ona też mu podarowała czarne rękawice do latania na miotle, podobno gwarantowały, że spadnięcie z miotły jest niemożliwe, a w tym sporcie Hermiona tylko dbała o zdrowie swoich przyjaciół. Jej zdaniem, zbyt często lądowali w Skrzydle Szpitalnym.
Z uśmiechem odpakowała prezent od Billa i Fleur. Srebrny łańcuszek, któremu nawet się nie przyglądała. Była też karteczka.



Łańcuszek jest pięknie zdobiony, robota jednego z goblinów, jestem pewny, że to docenisz, Hermiono, ale nie to jest w nim najbardziej magicznego. Kiedy go na siebie włożysz, pojawi się zawieszka. Dalej rób, co uważasz. W środku pojawi się zdjęcie tej jednej osoby. Wiesz jakiej. Mi to oszczędziło wielu wątpliwości i myśli, a każdy dobrze wie, jak lubisz myśleć.

Bill (i Fleur) Weasley



Karteczka była napisana odręcznym pismem Billa. Chłopak, a właściwie już mężczyzna (miał żonę, na miłość boską), wspomniał coś o wątpliwościach. Zrozumiała, że nie był pewny, co do Fleur. (Nie dziwiła mu się czasami... czasami często). Dałaby sobie uciąć rękę, że Fleur tego liściku nie widziała na oczy, a sam Bill wysłał go Hermionie po kryjomu, korzystając ze świątecznego zamieszania. Tylko dlaczego? Czy to był standardowy prezent od Billa i Fleur dla każdej osoby?
Uśmiechnęła się smutno i odłożyła ozdobę do szafki nocnej, nieświadomie chowając ją tak, aby o niej zapomnieć. W najbliższym czasie miała jej się nie przydać, nikogo nie kochała i nie prędko miało się to przecież zmienić.
Humor jej powrócił, kiedy zobaczyła, że Neville wysłał jej chabera bławatka w doniczce. Roślina lecznicza, bardzo przydatna do eliksirów, które można potem wysłać do Skrzydła Szpitalnego... Ale też roślina, która symbolizuje pokorę, podziękowanie, a nawet czasami, w bardziej ekstremalnych przypadkach, zaufanie. Taki symbol przyjaźni, który wzruszył Hermionę, nie mogła oderwać oczu od zwykłego kwiatka, obiecującego tak wiele.
Hagrid przysłał jej ciasto domowej roboty, i, jak sam twierdził, ciasteczka wychodzą mu na tyle perfekcyjnie, zdaniem Madame Maxine, że może sobie podwyższyć poprzeczkę i upiec kilka blach jabłecznika. Wolała go nawet nie próbować i odłożyła na najdalszy skrawek łóżka, aby w wolnej chwili pozbyć się tej skamieliny.
Zostały cztery prezenty. Nie miały podpisów. Zastanowiła się chwilę, czy powinna je otwierać. Iskra zagościła w jej sercu, całkowicie tam nieproszona. Nie chciała się łudzić. Jej rodzice nie odzyskali pamięci, ale nie miała nic na swoje usprawiedliwienie. Była tylko głupim człowiekiem, więc nawet nie wysłała żadnego zaklęcia sprawdzającego, czy w środku nie znajduje się coś niebezpiecznego.
Rozpakowała pierwszy, starannie opakowany prezent. Próbowała w większej mierze nie rozerwać papieru, bo mienił się w świetle tak pięknie, że dech zabierał jej w piersiach, a rzadko coś materialnego, poza książkami, wprawiało ją w zachwyt. Prezent nie był duży, ale po jego kształcie nie mogła dociec, co to jest. Kiedy w końcu się do niego dokopała przez warstwy papieru, srebrnawy blask, który był idealnie wygrawerowany na szkatułce, oślepił ją. Obejrzała starannie szkatułkę z prawdziwego srebra. Były na nim wyżłobienia, które układały się w kwiatowe konstelacje. Nie rozpoznawała tych kwiatów, a przecież na Zielarstwie zawsze uważała. Trzeba będzie wypatrzeć Neville’a.
Uchyliła drzwiczki, które delikatnie zaskrzypiały. Szkatułka nie była nowa, co wzbudziło w niej mieszane uczucia. Tego typu pamiątki przekazuje się z pokolenia na pokolenie, jedynie w arystokratycznych rodach.

Gdy wokół jest ciemno, pozostaje tylko spokojne czekania, aż oczy przywykną do mroku.

Przeczytała na głos, a przy ostatnim słowie głos uwiązł jej w gardle. Nie miała pojęcia, od kogo mógł być ten hojny prezent. I tajemniczy. Tylko jedna osoba kojarzyła jej się z tym cytatem, ale ją raczej wykluczała ze swojego wianuszka podejrzanych. Odłożyła szkatułkę z listem w środku na biurko i wróciła na łóżko, aby odpakować trzy ostatnie prezenty. Coraz bardziej była zaciekawiona, ale też zaniepokojona.
Pierwszy to mugolska książka Wiliama Shakespeare’a, najbardziej znana wśród mugoli, jak i czarodziei — Romeo i Julia, którą skrycie uwielbiała, czytając pokryjmy w ciemnych kątach. Tylko kto patrzył na tyle dobrze, aby to dostrzec. Jeśli to jej prześladowca, to chętnie mu wyśle kartkę z podziękowaniem, bo swojego osobnego egzemplarzu jeszcze nie kupiła, chociaż przybierała się do tego wiele razy. Ale trudno jest tak po prostu wejść w świat mugoli, korzystając z najbliższej księgarni czy antykwariatu. Im dłużej to odwlekała, tym bardziej nie chciała tam iść. Poza tymi szkolnymi tomami, książki były dla niej formą prezentu i wszystkie swoje woluminy, które miała w posiadaniu, na własność, dostała od najbliższych. Od rodziców również, oni zawsze pisali najlepszy z książki, ich zdaniem, cytat na pierwszej stronie, w ramach dedykacji. To był ich jednoznaczny podpis, choć nigdy swoich imion nie używali. Dlatego pomyślała o nich, gdy przeczytała list w szkatułce. Ale Hermiona nie była ślepa, chociaż wolałaby wdychać nadzieję i w dalszym ciągu łudzić się, że coś zmieni się na lepsze, a jej kochana mama i tata po prostu wrócą. Zmieniła im pamięć, kiedy wkroczyła w dorosłość, przełamując barierę miedzy nią, a trudnymi decyzjami. Jej rodzice pozostali we wspomnieniach dzieciństwa, najlepszych, subtelnych dla człowieka latach. Może w ten sposób doceniała ich bardziej, kiedy nie było ich obok. Możliwe, że dzięki temu będzie pamiętać dzieciństwo ze słodyczą, jaką dawała rozkoszna swawolność. Wiara w tą błogą sprawę, jaką było dzieciństwo, kiedy się o nim zbyt długo myślało; uwydatniała naiwność, dlatego wzięła się za rozpakowanie następnego prezentu. Chociaż wolałaby go rzucić w kąt pokoju i wspominać czułe spojrzenie matki i krótkie, kręcone włosy ojca, tak bardzo podobne do jej własnych.
Z pewnością nadawcą był Blaise, bo w paczce zabrzęczała butelka skrzaciego wina. Jej ulubiony, porzeczkowy smak. Zapamiętał, a przecież gdy wspominała wypił więcej od niej i miał prawo nie pamiętać takich detali.
Sięgnęła dalej, bo wiedziała, że to nie koniec. Spodziewała się czegoś spektakularnego, to w końcu Blaise. Nie zawiodła się, to nie są dobre słowa. Zaschło jej w gardle, kiedy wciągnęła ze świstem powietrze. Przeczytała dopisek od Blaise’a jeszcze raz, przecierając oczy, czy aby na pewno przeczytała dobrze. Ale wszystko się zgadzało, co do ostatniej, cholernej kropki i jego podpisu. 

Nigdy nie byłem zwolennikiem mieszania się w przyszłość, wiele rzeczy powinno potoczyć się zgodnie ze swoją historią, nie przyspieszając jej przebiegu. Chciałem ci to dać przed wyjazdem Ginny, więc nie martw się o naruszenie czasoprzestrzeni . Podobno mój prezent odegra większą rolę w twoim życiu. Trudno mi się z tym rozstawać, ale widok w tym lusterku nie zmienił się dla mnie od bardzo dawna. Odkąd Ginny… no wiesz, nie muszę chyba kończyć.
Dumbledore rozesłał to po prawowitych właścicielach, a lustro Ain Eingard miało ich wielu, po kawałku dla każdego. Moja rodzina również dostała swój przydział, a moja matka przekazała go mnie. Nie zrażaj się moją oficjalną mową.

                                                                Blaise

Przełknęła głośno ślinę i momentalnie zaczęły się jej trząść ręce, z dłoni wypadł średniej wielkości pakunek, lądując z powrotem w ozdobnym pudełku. Zamrugała i podniosła niepewnie owinięte w szmatkę lusterko jeszcze raz, chyba dawno nie używane.
Było niewiele takich chwil, w których nie wiedziała, co powiedzieć. To był jeden z tych rzadkich momentów. Ale potem przyszło chłodne otrzeźwienie, a nawet złość do całej tej przyszywanej, chwilami namacalnie prawdziwej, rodzinki, która w większej mierze składała się z członków Zakonu Feniksa.
Była sama, nie samotna. Lubiła się w takim stanie. Nie potrzebowała zbędnego towarzystwa, błahych słów, a plotki ją nie interesowały, w przeciwieństwie do prawie całego Hogwartu, a nawet części dorosłych, którzy tracili się tym w jej oczach. Czemu ludzie dalej mylili się między słowem sama, a samotna. To nie było to samo, mogłaby wyrecytować dokładne terminy z encyklopedii, dorzucając swoje własne rozumienie, ale to nie miało sensu, bo taka Fleur dalej by uważała, że potrzebna jest jej osoba do towarzystwa. A mówiąc kolokwialnie — facet.
Nie potrzebowała tego, jak wcześniej było wspomniane. Lubiła czytać romanse, kończąc na przyzwoitym i wysokich lotów melodramacie, ale to nie znaczyło, że tego samego pragnie. Stan jej życia nie tyle, co jej nie przeszkadzał, a odpowiadał. Była zadowolona, czy to nie powinno być dostateczną odpowiedzią?
Zacisnęła zęby i ostatnią siłą swojej nadszarpniętej woli, nie odesłała tych zdeprymowanych i naruszających jej osobistą przestrzeń listów i prezentów.
Nawet nie odwinęła lusterka, wielkości kartki pergaminu, i odrzuciła go na skraj łóżka, dalej uważając, aby nie przetoczył się na ziemię, może nie byłoby jej żal, gdyby zwierciadło stłukło się w drobny mak, ale wolała tego umyślnie nie robić. Miała poszanowanie do podarunków, nawet jeśli były one kompletnie nietrafione.
Trzeci to było coś… dziwnego. Paczka mugolskich papierosów. Od kogo? Nie wiedziała. Był oczywiście list, ale raczej nie mogła go z nikim powiązać — Na stres.
Owszem, była zestresowana, nawet w tym momencie, ale kogo to mogło zainteresować, kto mógł coś takiego dostrzec. Raczej niewielka grupka ludzi wiedziała o jej projekcie z Eliksirów. Uśmiechnęła się, przekładając jednego papierosa między palcami, była ciekawa, jak Severus zareaguje na jej prezent. Te papierosy jakoś jej się z nim skojarzyły. Może to on... Nie, na pewno nie. Jest przecież dupkiem, co jej w ostatnim czasie dosadnie udowodnił. Nic dla niego nie znaczyła.
Włożyła papierosa do ust, ale go nie odpaliła, po prostu wdychała zapach tytoniu, który może nie tak mocno jak aromat czarnej kawy, wprawił ją w miłe otępienie. Było przyjemnie. Zaciągnęła się zapachem głośniej, przymykając miodowe oczy. Ułożyła się wygodniej na swoim łóżku i pierwszy raz tego dnia była spokojna. Bez zbędnych myśli, samo otępienie. Wyłożyła się jak długa, wdychając miło zapach świeżej, dopiero co zmienionej przez skrzatów, białej pościeli, tak idealnie miękkiej, choć zimnej i trochę samotnej. Bez uśmiechu, bez niczego, co dręczyło ją w ostatnim czasie, zasnęła.
Osoba, która stała w kącie pokoju, przyglądała się jak dziewczyna powoli zasypia, aż w końcu nieruchomieje, a miarowy oddech był ledwo słyszalny, choć on miał idealne zmysły. Nie—Draco westchnął z irytacji, naprawdę nie miał ochoty siedzieć i nic nie robić przez kilka godzin, wcześniej obserwowanie jej jakoś tam go zajmowało, a czasem nawet ciekawiło, gdy dziewczyna szła się wykąpać i przyłaziła do pokoju w samym ręczniku. Wtedy ta robota nie wydawała mu się taka parszywa.
Wyjął jednego papierosa ze swojej własnej paczki i spokojnym ruchem go odpalił, nie przejmując się, że zapach się rozniesie po całym pokoju. I tak go to nie obchodziło, a Hermiona i tak by się domyśliła.


16 komentarzy:

  1. Końcówka mnie rozwaliła .-. On tam jest? Był? Zawsze? .-. Jak to. Przecież Hermiona by się domyśliła ;-;
    I dlaczego do jasnej oni ją tak chronią? To musi być coś naprawdę poważnego. Ale nawet nie domyślam się co. I kto. Kompletna pustka.
    Myślałam, że papierosy są od Snape'a, ale po wzmiance o Nie-Draco, pomyślałam, że to może by od niego. A od Severusa szkatułka? Bo w końcu, jestem pewna, że coś jej dał .-.
    Chcę, żeby się pogodzili. Szkoda mi Hermiony, musi tyle znosić.
    Podoba mi się prezent od Blaise'a. Ciekawe, co Hermiona tam zobaczy. A jeszcze ciekawsze jest to, co ona mu dała i o czym Ginny nie może się dowiedzieć ;-;
    Czekam na kolejny :3
    Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, on tam jest, naprawdę mu współczuje, to musi być strasznie nudna robota, być taką niańką. Hermiona jest inteligentna, ale też zabiegana. W roku szkolnym wraca do dormitorium w nocy i pada na twarz, jej instynkt może trochę osłabł, wiesz?
      Ale oni się nie pokłócili! Tylko Hermiona sobie za dużo wyobrażała, przecież Snape zawsze rani słowami i docieka w twój najsłabszy punkt, żeby wiercić tam nożem.
      Do następnego!

      Usuń
  2. Brakowało mi w rozdziale Severusa. Mogliby się już pogodzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiadanie jest poświęcone Hermionie, nigdy nie obiecywałam, że Severus będzie też pierwszoplanową postacią. I po co mają się godzić, skoro oni się nie pokłócili? Hermiona tylko sobie trochę za dużo wyobrażała, to w sumie wszystko, tak przecież w życiu bywa. Człowiek sobie za dużo wyobraża. :)
      Do następnego!

      Usuń
  3. Prezenty świetne, Bill i Blaise kombinują z "przyszłością", ale jednak Hermionka uparta bestia... ;D Ale od kogo szkatułka i "Romeo i Julia"? Obstawiałabym, że szkatułkę podarował Sev, prezent na miarę jego nietoperzowatości ;D
    Papierosy i Nie-Draco, końcówka mistrzowska :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hermiona od zawsze uparta bestia, dziękuję za miłe słowa. :)
      Do następnego!

      Usuń
  4. Mam mieszane uczucia do co rozdziału. List od Blaise był ważny dla Hermiony, w końcu nie mogła ukrywać się cały czas na wierzy Gryfindoru i smutać a on po prostu kazał jej przyjechac na sylwestra. To dobrze, wyrwie się i nie choć na chwilę zapomni.
    Zostając przy Blaise, to powiem, że jego prezent mnie zadziwił. Nie spodziewałam się czegoś takiego i tyle. Tak jak sam alkohol nie był większą niespodzianką, tak fragment lusterka naprawdę mnie zdziwił.
    Prezent od Bila i Fleur spodobał mi się. Jednak ta karteczka od Bila również mnie zaskoczyła. Najstarszy z Weasley'ów pisał go w tajemnicy przed żoną, rozumiem jego wcześniejsza niepewnosc, ale nie wiem dlaczego go ukrywa.
    Prezent od Nevila mnie rozczulil. Ten chłopak wydaje mi się być takim młodszym bratem dl Hermiony, która zawsze mu pomagała i zawsze staje w jego obronie.
    Szkatułka na pewno jest od Severusa- bo od kogo innego?
    Papierosy są od Nie-Draco, tego jestem pewna, a końcówka mnie upewnila. Jakbym się zdziwiła, gdyby one jednak nie były od niego.
    Romeo i Julia, książka, która musiałam czytać na polski z przymusu, przez co nie dane mi było odkryć piękna, które w sobie skrywa. Ale nie o mnie. Ciekawi mnie od kogo jest ta książka, może faktycznie od tego prześladowcy.
    Czekaj, czekaj. Nie-Draco był tam cały czas? Jak to? Dlaczego ona go nie zauważyła? Kim jest Nie-Draco, nie żeby mi Przeszkadzała ta niewiedza, jednak dalej chce wiedzieć kim on jest. Dobra, najważniejsze pytanie to chyba mam jedno : Przed czym, albo przed kim on ją chroni? Gdzie jest to niebezpieczeństwo i pod jaką postacią się skrywa?
    Tyle pytań.
    Pozdrawiam, Anai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam do niego mieszane uczucia, ale to bardziej chodzi o moje słownictwo, które mnie przeraża. Jest trochę ubogie.
      Tak, Blaise ma trochę specyficzny styl bycia, ale jest dobrym przyjacielem. Tak przynajmniej go kreuję. (Skrycie go uwielbiam).
      Tu akurat nie ma żadnej tajemnicy. Fleur kocha Billa i samą siebie, a gdyby się dowiedziała, że Bill miał co do niej wątpliwości... miłość do samej siebie i do Billa by się starła, a ja nie wiem, jaki byłby tego wynik. :)
      Nie zauważyła go, bo jest milion zaklęć zwodzących, niewidzialności, już nie róbmy z Hermiony kogoś wszechwiedzącego. Zaklęcia były bardzo silnie ukryte i wydumane przez kilka osób.
      No trochę pytań jest, ale ja już wszystko przemyślałam. Myślę, że na odpowiedz będziecie musieli czekać. Ale na pewno nie pięćdziesiąt rozdziałów.
      Do następnego!

      Usuń
  5. Nie mam zielonego pojęcia co napisać. Coś mi mówi, że szkatułka od Severusa... I w ogóle prezenty bardzo fajne... Papierosy... Osobiście za nimi nie przepadam, od stresu ani nie ratują ani go nie zmniejszają, wiec po co się truć?
    Czyli ze Nie-Draco był tam cały czas? Ciągle stał, patrzył się i etc? Psychiczne już trochę, bo w takim razie coś musi na prawdę bardzo wielkiego zagrażać Hermionie...
    Do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Papierosy... dość śliski temat, bo też za nimi nie przepadam. Ale przeszłość robi swoje, więc nic nie mówię. Tylko trucie jest uzależniające, a każdy człowiek chyba ma coś takiego jak przycisk autodestrukcji.
      Nic o Hermionie nie pisnę. Do następnego! :)

      Usuń
  6. No to tego, fajne prezenty dostała, rozumiem jej bulwers do tego że jest sama a nie samotna. ;) Szkatułkę pewnie dostała od Severusa, fajki od Nie-Draco(kurczę, też Ci to tak fajnie brzmi?), ale Romeo i Julia jest niewiadoma. Ciekawi mnie też, że nie dostała żadnego prezentu czarno-magicznego, albo czegoś trującego, albo jakiejś groźby czy coś od swojego prześladowcy.
    Do następnego i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś się nie zastanawiałam zbytnio, co Hermiona dostanie. Podczas pisania to jakoś samo przyszło. Właśnie Nie-Draco jakoś tak... sympatycznie się przyjęło. Prześladowca może sobie wziął urlop lekarski, kto go tam wie. Do następnego!

      Usuń
    2. Są święta! Nawet prześladowca musi mieć czas żeby się najeść! A co xd

      Usuń
  7. It's me again!

    "Tęskniła, jak się tęskniło za przyjacielem. Tak sobie mówiła, kiedy myśli już nie dawały spokoju(..)" - tak sobie, chyba, wmawiała! Mój sevmioński detektor ( ciągle ) działa <3
    "Pani Weasley zerka mi przez ramię, a muszę mieć u niej przody i wypowiadać się należycie, w końcu jej jedyna córka jest powierzona w moje diabelskie ręce…" - aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaah,
    ten list od Blaise! <3 <3 <3 f a n t a s t y c z n y !

    Prezenty, prezenty, prezenty, prezenty, prezenty, prezenty.
    Jak jej mogli dać "Quidditch przez wieki"?! No wiecie co, wstyd chłopaki!xd Draco i tak jego pamięć:D
    "Choć może to ona prześladowała czarny kolor." - zdecydowanie tak:d

    Co ona robi?! Dlaczego go nie założyła tego łańcuszka od razu?! No nieeee. Musi go ubrać. Teraz, zaraz, już. Merlinie!
    Salvio! I nie, nie pomoże Ci ten śliczny fragment o prezencie od Neville'a, ani zabawny moment z Hagridowym ciastem.
    No dobra, szkatułka mnie zaintrygowała.
    Nie. Nawet nie spojrzała na lusterko?
    Nie? Serio? No wiesz.
    Jestem zawiedziona. Od razu rzuciłabym się na łańcuszek i lusterko. Nie ważne czy by bolało, chciałabym wiedzieć.
    No i co z takiego fajnego opisu i ciekawych prezentów, jak nie ubrała łańcuszka? #życietakboli
    Omaszjaniemogę. Niby-Draco był u niej w pokoju! KTOTOJESTPOWIEDZMI,TAKŁADNIE,ŁADNIEPROSZĘ! :D

    No dobra, wiem, że mi nie powiesz. Tak wiem, będę znosić te tortury niewiedzy, tak długo jak się nie dowiem dlaczego jest w takim niebezpieczeństwie i co z tym szpiegiem:D
    Będziesz mnie musiała znoosiić;d
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę w twój sevmioński detektor, naprawdę. Głęboko wierzę, że się nie myli - a przynajmniej mam taką nadzieję. (Blaise jest cudowną postacią, jego nie da się nie kochać).
      Nie tyle, że będę musiała Cię znosić. Ty mnie zabijesz po prostu - wiem, że trochę Cię rozczarowałam tymi prezentami. I jeszcze wprowadziłam nową tajemnicę. Muszę już rozwiązać niektóre wątki, bo zaczyna mi brakować miejsca na kolejne intrygi. Do następnego.

      Usuń
  8. *UWAGA, UWAGA*
    Wróciłam i nadrabiam. Jem sobie grzecznie pierogi, aż tu nagle ochota na ,,gorzki smak kawy" mnie naszła. No i wreszcie się dorwałam do laptopa, żeby przeczytać i skomentować. Niestety innej możliwości nie miałam, bo mój ukochany brat rozwalił mi telefon :)
    Co do rozdziału: jest, hm, okay. Ostatni prezent chyba najbardziej mi się podobał, sama bym chętni takowy przygarnęła, ale choroba chorobą i nawet do sklepu nie wyjdziesz... Nie wiem czemu, ale fragment z książkami czytało mi się dość opornie. W liście od Billa jest mały błąd logiczny: skoro Hermiona tak lubi myśleć, to czemu odbierać jej tę przyjemność? Sens jest zrozumiały, jednak samo sformułowanie dość niezręczne. Dobra, koniec gdakania.
    Pozdrawiam
    Owl Shadow
    Beautiful Madness - nowy rozdział w niedzielę!
    PS Nie-Draco>>>>

    OdpowiedzUsuń