Zakichany obowiązek — zaszczyt
cię kopnął, Hermiono! Jak ona nie lubiła, wręcz nienawidziła tych
patroli w towarzystwie Zabiniego — największego
dupka wszechczasów. Malfoy był przy nim mnichem, wręcz ascetą, który
wypleniał z siebie każdą wojenną zbrodnię.
Westchnęła.
Dobrze, już
dobrze, uspokajała się. Malfoy wcale może nie był lepszy od Zabiniego. Po prostu w tym roku nie
za wiele się odzywał, w szczególności do niej. Broń Merlinie, nie
zamierzała z tego powodu narzekać. Oni tak jakby się
pogodzili. Tylko jakby; przez wzgląd na Harry’ego, który Draconowi wszystko
wybaczył.
Hermiona nie
wiedziała, jakiego Malfoy dokonał cudu. Myślała, że lata nienawiści między
Harrym a Malfoyem będą sowitym argumentem, żeby ich relacja nie miała prawa się
poprawić.
A jednak się myliła. Winy przebaczone, niech nasta pokój. Hermiona wiele razy próbowała się dowiedzieć — a każdy wie, jaka potrafi być dociekliwa — jak to się stało, bo przecież Harry to Harry, a Malfoy to dalej Malfoy...
Niestety, tu był pies pogrzebany, bo ani jeden, ani drugi, nie był skory do pogaduszek. Malfoy miał świetne wytłumaczenie. W końcu on i Hermiona się nienawidzili, więc dziwne, gdyby chciał jej powiedzieć, jaka będzie dzisiaj pogoda, ale Harry? Nie miał przed nią tajemnic, zwłaszcza tak nietypowych.
A jednak się myliła. Winy przebaczone, niech nasta pokój. Hermiona wiele razy próbowała się dowiedzieć — a każdy wie, jaka potrafi być dociekliwa — jak to się stało, bo przecież Harry to Harry, a Malfoy to dalej Malfoy...
Niestety, tu był pies pogrzebany, bo ani jeden, ani drugi, nie był skory do pogaduszek. Malfoy miał świetne wytłumaczenie. W końcu on i Hermiona się nienawidzili, więc dziwne, gdyby chciał jej powiedzieć, jaka będzie dzisiaj pogoda, ale Harry? Nie miał przed nią tajemnic, zwłaszcza tak nietypowych.
Nawet
Zabini, gdy się dowiedział o cudownym, złotym pogodzeniu, pobiegł do blondyna
po wyjaśnienia. Ale Malfoy go zbył, bo Blaise wrócił rozdygotany do swojego
dormitorium. Fakt, oni się przyjaźnili, ale po ślizgońsku. Ślizgońska przyjaźń
to zło wcielone, Zabini wytłumaczył jej kiedyś, na czym to polega i szczerze
wątpiła, aby kiedykolwiek się zaprzyjaźniła z jakimkolwiek Ślizgonem. I to nie
tylko ze względu na status krwi. To była naprawdę kwestia poboczna, choć może brzmi
to z jej strony idiotycznie.
Status krwi
dalej istniał i Hermiona nie łudziła się, aby kiedyś zniknął. Jego namiastka
zawsze gdzieś będzie, to miało się nigdy nie zmienić — o tym
była przekonana.
Cholerny
Malfoy. Cholerny Zabini. Cholerny Harry. Cholerny
świat.
I Ron, który
nie rozumiał, że nic z naszego związku nie wyniknie, pomyślała z nutą goryczy.
Oglądał się za innymi dziewczynami, a że był zbawcą świata i wiele zdesperowany dziewczyn do niego lgnęło, nieraz był przyłapywany na flircie. Hermiona odetchnęła
z ulgą, gdy w końcu przestał ją namawiać. Niech sobie robi, co chce. Chciała
tylko świętego spokoju.
Jego fizyczne potrzeby były jej... obce.
Jego fizyczne potrzeby były jej... obce.
Wzięła do
ręki kubek i jednym machnięciem różdżki napełniła go kawą, która niebezpiecznie
ubywała. Czekało ją następnego dnia naprawdę wiele — święto
zmarłych. Bal na rzecz ofiar poniesionych podczas Bitwy o Hogwart. Musiała
tam być, jeszcze jako partnerka drugiego prefekta w postaci Blaise’a Zabiniego.
Partnerka w tańcu.
Po pierwsze, nie lubiła tańczyć, a po drugie — Blaise. Nie lubiła go z całego serca, co nie zostawiało pola do zastanowienia.
Po pierwsze, nie lubiła tańczyć, a po drugie — Blaise. Nie lubiła go z całego serca, co nie zostawiało pola do zastanowienia.
Łzy zamazały
jej obraz, ale szybko się z nimi pożegnała i przełknęła z zaciśniętymi zębami. Po wojnie jeszcze zbyt wiele bólu w sobie miała. Między innymi, dlatego z Blaisem
w jednym dormitorium było tak ciężko. Wbrew sobie, naprawdę pałała skrywaną
nienawiścią do każdego, kto ma Mroczny Znak i tak, jak w przypadku Zabiniego,
jest winny zarzuconym zbrodniom. Nie chciała zniżać
się do tak ordynarnego poziomu, jak nienawiść, ale inaczej byłoby
jej ciężej.
Taka droga była z zasady łatwiejsza. Lepiej znienawidzić, niż zrozumieć.
Taka droga była z zasady łatwiejsza. Lepiej znienawidzić, niż zrozumieć.
Zabini nie
zabijał, i chwała mu Merlinowi za to. Torturował, raz nawet Hermiona odczuła to
na własnej skórze, ale ból był do zniesienia. Odkryła, że Blaise musiał mieć w
sobie naprawdę niewielki strzępek nienawiści, żeby użyć zaklęcia
niewybaczalnego. To nie było na tyle mocne uczucie, aby umierała w
męczarniach.
Został uniewinniony, podał
każde śmiercionośne nazwisko. Zgodził się na Veritaserum i wyśpiewał
wszystko; próbował przejść na dobrą stronę, ale ku zdumieniu wszystkich,
powiedział, że Dumbledore się nie zgodził.
Mógł i został jedynie szpiegiem, jak Snape, ale dyrektor na nic więcej nie przystał. Dumbledore musiał mu nie ufać, Hermiona też nie zamierzała. Nawet jeśli niektórzy uważali, że jest już po wszystkim, czyli po wojnie. Teraz miałby nastąpić moment tęcz, jednorożców, miłości? Bardzo chciałaby takie zakończenie, ale ono miało nie nadejść i Hermiona zdawała sobie z tego sprawę.
Tak już w życiu bywa, a Granger nie wiedziała, czy jest z tego rada, czy wręcz przeciwnie.
Mógł i został jedynie szpiegiem, jak Snape, ale dyrektor na nic więcej nie przystał. Dumbledore musiał mu nie ufać, Hermiona też nie zamierzała. Nawet jeśli niektórzy uważali, że jest już po wszystkim, czyli po wojnie. Teraz miałby nastąpić moment tęcz, jednorożców, miłości? Bardzo chciałaby takie zakończenie, ale ono miało nie nadejść i Hermiona zdawała sobie z tego sprawę.
Tak już w życiu bywa, a Granger nie wiedziała, czy jest z tego rada, czy wręcz przeciwnie.
— Co,
szlamo, patrol się nie podobał? — zapytał
ponuro Zabini, najwyraźniej w tak samo paskudnym humorze jak
ona. Odpłaciła się jedynie nienawistnym spojrzeniem i nic nie
odpowiedziała. On też już nic nie pisnął. I tak powinno zostać do końca dnia.
Kiedyś ta
cała szopka z wyzwiskami i obelgami miała dla Ślizgonów jakiś chory cel.
Mieli w tym swoje ideologie i wzory od rodziców. Czasami im
naprawdę współczuła. Nie wyobrażała sobie rodziny, która w podstawie nie ma
ciepła i ogniska domowego, a tylko samą nienawiść i
śmierć. Wzdrygnęła się z obrzydzenia. Coraz bardziej była
przerażona swoimi myślami.
— Hej,
Hermiona. — Wbiegła wprost na kanapę, torpedując jak zawsze gwałtownością.
Ginny. Ta niezwykle żywa, ognista i czasami irytująca przyjaciółka, która od
zerwania z Harrym cieszyła się życiem.
W końcu uwolniła się od tego okropnego uczucia, jakim darzyła Pottera, jak sama podkreślała. Ginny czuła chorą fascynację, gdy tylko go widziała, ale kiedy to minęło… Poczuła wolność, która przelewała się w jej ciele, jakby stała przy ognisku, a fala ciepła przechodziła przez jej skórę mroźnego wieczora, powodując ulgę.
W końcu uwolniła się od tego okropnego uczucia, jakim darzyła Pottera, jak sama podkreślała. Ginny czuła chorą fascynację, gdy tylko go widziała, ale kiedy to minęło… Poczuła wolność, która przelewała się w jej ciele, jakby stała przy ognisku, a fala ciepła przechodziła przez jej skórę mroźnego wieczora, powodując ulgę.
— Mogłaś mnie
uprzedzić… — zauważyła
Hermiona. Rudowłosa pokręciła głową, naprawdę w jednej chwili potrafiła się
zdenerwować i przypominać w ułamku sekundy Molly Weasley.
— Nie możesz
wiecznie się tu przede mną ukrywać.
— Nie ukrywam
się. — Hermiona skrzywiła się i odłożyła opasłą księgę na stolik do kawy. — Po prostu nie mam ochoty nikogo widzieć.
— Czyli
również mnie… Więc mam rację.
Uśmiechnęła
się triumfalnie, a Hermionę zalała złość, co niewielkie wrażenie robiło
na tym rudym, nieznośnym chochliku.
— Potrzebny
ci facet — stwierdziła, patrząc na nią beznamiętnie. Och, co za
ironia — w końcu była w oficjalnym związku z jej bratem, niejakim Ronaldem
Weasleyem.
— A Ron? — Ginny
roześmiała się, ale Hermionie nie było do śmiechu.
— Powiedziałam facet — rzuciła od niechcenia,
wygodnie się rozsadzając na kanapie. Nie spuszczała wzroku z szatynki, wierciła
w niej dziurę swoimi brązowymi oczami, które przeszywały na wskroś nawet
najtwardszych. Umiała okropnie manipulować człowiekiem — Ginny była słodka i niebezpieczna.
— Czy jest
ktoś w twoim życiu, poza Ronem? — odezwała
się po chwili milczenia.
— Nie — odpowiedziała mechanicznie, bo była to prawda. Ale Ginny pokręciła tylko głową,
wzdychając z irytacji.
— Mi możesz
powiedzieć — powiedziała czule, co
wywołało u szatynki to samo uczucie. Ale nie było ono częste w ich relacjach,
nie skupiały się na nich. Obie były nierozłączne, oczywiście, mówiąc
metaforycznie. Kłótnie były częste, ale to nie to
samo, co kłótnia z Harrym czy Ronem. Była pewna, że Ginny jej nie zostawi, gdy
w przypływie gniewu powie o słowo za dużo (a robiłam to wielokrotnie, jej długi
jęzor). Harry i jego przyjaciel robili to
nieustannie; zostawiali Hermionę, raniąc i ponownie się godząc. Święta Trójca
była toksyczną przyjaźnią, dlatego nie potrafiła ich zostawić.
— Nie mam
nikogo innego, poza twoim bratem — dopiero to
ją uciszyło.
Zaczęła
wykręcać palce i nerwowo je wyłamywać; teraz policzki idealnie wpasowywały się
w jej ogniste włosy.
— Hermiono,
nigdy, ale to przenigdy nie chciałam cię zranić… — wymamrotała.
— Wiem.
— Nic nie
mów, muszę się w sobie zebrać — odetchnęła głęboko i mówiła
dalej — obiecaj mi, że to, co teraz powiem, wbije się w twój mózg i nigdy
nie zapomnisz tego, co ci powiem — plątała
się. ¾ Obiecaj… to bardzo ważne.
Szatynka
pokręciła głową w niezrozumieniu, ale Weasley spojrzała na nią tak błagalnie,
jakby od tego zależało jej życie; Hermionie zmiękło serce.
Westchnęła głęboko i odwróciła wzrok, mając dość tej błagalnej słodkości w
oczach Ginny.
— Dobrze.
— Słuchaj
głosu serca, bo może się on okazać w pewnym momencie istotne. Bardzo istotny.
Wiem, że twoje racjonalne myślenie wyklucza coś takiego, ale musisz mi zaufać,
bo od tego może wiele zależeć. Przyjdzie taki czas, kiedy będziesz musiała się
poważnie zastanowić, kto jest twoim wrogiem, a przyjacielem. Z grubsza — dodała, gdy
Hermiony czoło zmarszczyło się w malowniczym geście niezrozumienia.
Malowniczym, bo Granger patrzyła na Ginny, jak na wariatkę… — mam na
myśli Malfoya. Jest pewna sprawa, o której ci nie mówiłam. Teraz też tego nie
zrobię, ale po prostu mi zaufaj.
— Ginny, nie
mam czasu na takie głupoty — sarknęła, bo myślała, że
czeka ją jakaś poważna deklaracja, ale to…
Jaki znowu
Malfoy?
— Błagam, Hermiono,
tu chodzi mi o coś więcej, niż tylko jakąś głupią deklarację — warknęła, a
Hermiona nigdy nie widziała jej w podobnym stanie. Granger wyszarpała się z
uścisku, który miażdżył jej ramię.
— Hermiono,
wiem wiele rzeczy, o których ty nie masz zielonego pojęcia i raz wyjrzyj znad
swojej dumy i mnie posłuchaj.
— I co,
może mam się zakochać w Malfoyu? — prychnęła
wściekle. — Większych bzdur
nie słyszałam.
— Nie
powiedziałam, że masz się w nim zakochać. Zaufaj mi, po prostu.
Niedługo mogą się zdarzyć dziwne sytuacje…
— Zwariowałaś
i zachowujesz się, jak Trelawney. Twoje wewnętrzne oko woła o pomstę.
Nic więcej
nie powiedziała. Ta rozmowa była dla Hermiony skończona.
— Ufasz
mi?
— Wiesz,
że tak — powiedziała chłodno szatynka i zobaczyła cień uśmiechu
na twarzy cholernej i okropnej Ginny.
— Ładnie
syczysz.
— Ja nie
syczę — burknęła, ale ona nie speszyła się jej srogą miną
i pogłębiła swój uśmiech. Rudowłosa skierowała się do drzwi, ale za nim
cokolwiek zrobiła, powiedziała jeszcze:
— Zaufaj
mi.
I wyszła. Nie pożegnała się, a Hermiona siedziała obrażona na kanapie, nie wiedząc, że już nigdy nie będzie w stanie się pożegnać.
I wyszła. Nie pożegnała się, a Hermiona siedziała obrażona na kanapie, nie wiedząc, że już nigdy nie będzie w stanie się pożegnać.
Hejka !
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna co się tu właściwie stało, więc powiem .. wow. Obstawiam parring Blaise& Hermiona, ale po ostatnim akapicie może to być Dramione ? Nie wiem, ale stawiam na pierwszy z wymienionych :)
Layls
dramione-teatr-uczuc.blogspot.com
SAAALVIO! WIEDZIAŁAM, WIEDZIAŁAM! XD
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że długo nie wytrzymasz i w końcu zaczniesz publikować to opowiadanie. I jest tyle opisów, że aż jestem pod wrażeniem - czytało mi się je bardzo przyjemnie i szybko - nic, tylko jeszcze więcej.
Cholernie mnie zaciekawiłaś... Oczywiście po adresie nie możemy odgadnąć z jakim parringiem mamy do czynienia, ale ja nadal wierzę, że to dramione... :D
Szykuje się świetne opowiadanie. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, a jak jeszcze będą dodawane dwa razy w tygodniu to... super.
Czekam na kolejny rozdział!
niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com
Pozdrawiam, M.
Okay, teraz ja wtrącę swoje trzy grosze. Tekst przyjemny, bogaty i bez błędów, no może kilka powtórzeń (półpauzy - zaskoczyłaś mnie, moja droga!). Co do treści, wiem, wiem - mam Cię nie zjeść. Jednak, przyznam szczerze, nie zaskoczyłaś mnie - jak na razie oczywiście. Czytając, cały czas miałam wrażenie, że gdzieś to już widziałam. Jasne, to dopiero pierwszy rozdział, ale brakło mi fajerwerków, na które tak czekałam. Poza tym ''połknęłaś'' epizody związków Ginny i Harry'ego oraz Rona i Hermiony, zastępując je kilkoma zdaniami wyjaśnienia - tak absolutnie nie robimy! Przykro mi, że spłyciłaś tak te wątki, bo 3/4 blogsfery (potterowskiej oczywiście) tak robi. Mimo wszystko, podoba mi się postać Blaise'a, intryguje mnie. Czekam na więcej - nie zawiedź mnie, proszę.
OdpowiedzUsuńOwl Shadow
http://the-beautiful-madness.blogspot.com/
Boskie *-*
OdpowiedzUsuńWiesz że swoimi zniechęceniami tylko mnie zachęciłaś? Zrobiłaś to specjalnie?
OdpowiedzUsuńZacznę może od fabuły bo potem może być mniej kolorowo. Ogólnie podobało mi się może poza tymi wątkami wcześniejszych związków. Ginny bardzo mi się podoba u mnie jest zupełnie inna więc to fajna odskocznia dla mnie. Hermiona ciekawa, aż nie mogę się doczekać większych przejawów jej charakterku.
Jeśli chodzi o sprawy techniczne to jest odrobinkę słabiej. Przeszkadzały mo głównie nagłe zmiany czasu w zdaniu. Np tutaj. "Niestety, tu jest pies pogrzebany, bo ani jeden, ani drugi, nie był skory do pogaduszek." albo był albo jest było jeszcze kilka takich mało zrozumiałych zdań ale to drobnostki. Lecę dalej
pozdrawiam rapsodia89
Może troszeczkę? Kto nie lubi dobrej manipulacji z rana? Ale nie, nie czuję się po prostu pewnie, jeśli to Ty masz być czytelniczką.
UsuńWiesz, czas akcji w moim opowiadaniu jest ruchomy, ja go nie rozumiem, czytelnicy tym bardziej...
Wyobraź sobie, że ja właśnie czytam ,,Po innej stronie czasu". Mam ferie, jestem człowiekiem ze zbyt dużym pokładem czasu.
Wiesz ja też nie jestem alfą i omegą :-P mam spre problemy z ortografią ale mi to word załatwia. Poza tym ja mam betę a to daje bardzo dużo. Wystarczy, że ktoś przeczyta tekst przed publikacją i od razu czujesz się pewniej. Poza tym jeśli miałabyś ochotę to jest mój mail może ci się kiedyś przyda rapsodia89@o2.pl
OdpowiedzUsuńA po innej to mój wielki wyrzut sumienia... Poówięcam tej historii za mało czasu mam nadzieję że Cię ona nie zawiedzie ;-)
Ja z przecinkami, to jest dopiero samo zło z kręgu piekielnego. Jeszcze mam do tego dysleksję na karku, że czasami czuję się, jak idiotka strzelając głupimi błędami. Dobrze, że Word, to cudo, jeszcze nie ma mnie dosyć.
UsuńWłaściwie to już się wciągnęłam na dobre, zaczynam szesnasty rozdział i chyba dzisiaj skończę całe opowiadanie. TAK SIĘ ZAWIODŁAM NO, NAPRAWDĘ...
Pozdrawiam!
Jeśli chodzi o nadrabianie zaległości, to przyznaję się, że jestem w tym KOSZMARNA. Widząc tyle rozdziałów, to szczęka mi opadła. (Później jej poszukam gdzieś na podłodze). Jeśli chodzi o samą treść, to całkiem dobrze, że postanowiłaś oderwać się od kanonu i wskrzesić parę osób. Hogwart bez Dumbledore’a i Snape’a, to nie Hogwart. Sielanka dzisiaj mi się udziela. (Pewnie przez te toksyczne opary z biokominka). A jeśli chodzi o samą treść, to całkiem przyjemna i takich opowiadań mi zawsze brakuje. Wszędzie tylko naciągane sekrety, bieganie z różdżką i ciskanie zaklęciami we wszystko, co się rusza i romanse… Powróciwszy do wątku fabularnego, Twoja Hermiona jest na wskroś Twoja. Parę kanonowych cech zachowuje, ale jednak taki OC Ci wyszedł. Osobiście mi się to podoba, bo lubię, jak autorzy filtrują przez siebie postaci i robią coś swojego. Co do Ginny – nie przypadła mi do gustu, ale jakoś mnie to nie zaskakuje, bo ona odrzuca mnie we wszystkich fanfickach. O reszcie postaci się nie wypowiadam, gdyż na razie jedynie pobieżnie ich przybliżyłaś, więc jeszcze wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuńWidać, że Hermiona jest trochę zagubiona. (Kto by nie był). Świat się poprzewracał. Ślizgoni pozostają Ślizgonami, chociaż tyle się pozmieniało. Nikt nie jest do końca pewien, jak powinien się zachować. Mam wrażenie, że każdy jakoś próbuje przywrócić rzeczywistość sprzed wojny, która na nowych gruntach niezbyt się sprawdza. Co prawa, relacje poszczególnych postaci (po samym pierwszym rozdziale) zdają się być ambiwalentne. Tutaj Malfoy i Harry figurują pod przyjacielską banderą; Hermiona z Blaise’m niby się nie lubi, ale jakoś razem funkcjonują; Dramione ogłosiło pakt o wzajemnej nieagresji; a Ron, no cóż, Ron się ślini i niby jest z Hermioną, no ale nie jest. Ostatniej relacji nie rozumiem, czyżby Ron nie zauważył wyświetlonego napisu „Game over, znajdź sobie nową dziewczynę”? Akurat z czymś komentarzem, że spłyciłaś wątki się nie zgadzam. To dopiero pierwszy rozdział, o spłyceniu wątków można by było mówić dopiero przy dziesiąty. Od ogółu do szczegółu. (;
Współczuję Hermionie tego tak-zwanego zaszczytu tańczenia z Blaise’m. Szczytny cel, ale za żadne skarby świata nie dałabym się w coś takiego wrobić. Śpiew, taniec i malowanie są dla mnie arkanami sztuk tajemnych. Nawet na studniówce wolałam publicznie się nie upokarzać. (Miłe wspomnienia, zamiast poloneza na wstępie studniówki wypiliśmy dobrą grejfrutówkę i zjedliśmy ciastka z tacy jednemu ze stolików obok).
Rozmowa Ginny i Hermiony, hm. Taka, powiedzmy, naciągana. Coś w stylu „Cześć, Hermiona! Przyszłam powiedzieć Ci, że spokojnie możesz zaufać Malfoyowi, bo jesteście alternatywnym paringiem w tym opowiadaniu! A teraz muszę uciekać, bo skończyły mi się kwestie! A moim bratem się nie przejmuj, bo już jesteś rozgrzeszona.”
Uwagi natury ogólnej:
Brakuje Ci pewnej swobody w formułowaniu myśli. Czasem nie jestem pewna, co chcesz przez niektóre zdania przekazać. Nie chodzi mi jedynie o treść, bardziej o nastrój. Wiem też, że używanie myślników jest fajne. Sama uwielbiam to robić. Kiedy ma się problem z przecinkiem – ciach myślnik. Ale nie nadużywaj tego zabiegu. ;x I, kochana moja, opisy miejsc. Przestrzeń też jest ważna. (; Mimo to – przyjemnie mi się czytało.
Uwagi natury szczególnej:
„Podobno Malfoy zrobił coś takiego, co jego winy już dla Pottera nie istniały” – qe?
„Niech sobie robił, co chciał, ale niech jej da święty spokój, bo zajmować się jego potrzebami średnio jej odpowiadało.” – To dwa razy „niech” mi się nie podoba. I ten czas przeszły, a potem teraźniejszy. Może lepiej „ Niech sobie robi, co chce. Chciała tylko świętego spokoju”. Albo coś w tym stylu. O, i „zajmować” zamień na „zajmowanie”, lepiej chyba brzmi.
„Wzięła do ręki kubek i jednym machnięciem różdżki napełniła go ubywającą kawą.” – Ubywającą kawą? Ciekawe…
„ale ono miało nie nadejść i miała tego świadomość – niestety” – powtórzenie, ale wystarczy „miało nie nadejść” zamienić na „nie nadejdzie”.
Tak jest: „Kiedyś ta cała szopka z wyzwiskami i obelgami miała dla Ślizgonów jakiś tam chory cel. Mieli w tym swoje ideologie i wzory rodziców do naśladowania, czego im naprawdę współczuła.” – A tak ja to odbieram: „Kiedyś ta cała szopka z wyzwiskami miała dla Ślizgonów jakiś chory cel. Kryła się za tym ideologia, zakłamane wzory przekazywane im przez rodziców. Czasem naprawdę im współczuła.”
UsuńJeśli fragment jest nacechowany emocjonalnie (w tym przypadku na współczucie i rozgoryczenie), nie dodawaj takich słów jak jakiś tam. Dodaje to taki klimat who cares.
„ Malfoy’u” – znikaj apostrofie!
Pozdrawiam,
Alathea
(Wyjątkowo dzisiaj komentuje, bo zostałam zwabiona na bloga, a teraz ruszam do Alaryka i bez imiennej bohaterki, która na razie zwie się ).
Jak zobaczyłam długość komentarza, to momentalnie zachciało mi się podskoczyć z radości (czego nie zrobiłam, bo kocyk już mam przyjemnie nagrzany).
UsuńDziękuję Ci za tą długość, kilka rad oraz wskazówek. Co do błędów, to zgadzam się z nimi, już zostały poprawione. Tylko ten apostrof! Chyba przy dziesiątym rozdziale ktoś mnie oświecił, że się go nie stawia w przypadku nazwiska Dracona. Miałam nadzieję, że przy poprawkach nic mi nie umknęło, ale... niestety.
Błędy stylistyczne czy logiczne też zredukowałam, mam nadzieję, że tekst prezentuje się już lepiej.
Co do rozmowy Hermiony i Ginny... Muszę Ci przyznać, choć niechętnie, rację. Bo widzisz, pisałam rozdział pierwszy na samym początku, był on sobie gdzieś w szufladzie, czekał długo. Odświeżyłam go dopiero, gdy zdecydowałam się, aby napisać coś konkretnego. Po pierwszym rozdziale pisałam następne... ale do pierwszego miałam ogromny sentyment. Sztuczny, czy też nie; jest taki mój, takim pięknym początkiem (choć marnym stylistycznie). Jeśli ktoś się tym rozdziałem zrazi do dalszych... trudno, przecież piszę dla siebie.
(Mam nadzieję, że już swoją szczękę gdzieś znalazłaś. Oby się nie zakurzyła).
Wiem, że cały sens w wypowiedzi Ginny jest raczej płytki, ale w dalszych rozdziałach nabiera on trochę większego sensu. Takie przynajmniej mam zdanie.
Naprawdę dziękuję za opinię, jest mi naprawdę miło, że zerknęłaś na mojego bloga. :)
Pozdrawiam serdecznie!
(Ruszaj do Alaryka... kimkolwiek on jest. Miłego wieczoru).
Ciekawie się zapowiada, choć osobiście jakoś Hermiona do mnie w tej kreacji charakteru nie przemawia, ale ogólnie fajnie się czyta i jestem ciekawa, co będzie dalej. :)
OdpowiedzUsuńDo mnie samej rozdział pierwszy nie przemawia na tyle, abym się stała czytelnikiem (gdybym nie była autorką, oczywiście). Ale już nie chcę go zmieniać. Jest już ponad pięćdziesiąt rozdziałów i Hermiony charakter już nie jest tak odpychający. Według mnie.
UsuńMogłabyś się podpisywać? Chciałaby wiedzieć z kim mam przyjemność. :)
Witaj
OdpowiedzUsuńJako osoba z, nie chcę się chwalić, dużym doświadczeniem czytelniczym mogę Ci powiedzieć, że mnie zaciekawiłaś i wszystko wydaje się w porządku. Czytaj: Mam ochotę na następny rozdział.
Nigdy nie będę Ci wypominała błędów ortograficznych, stylistycznych, czy językowych, bo sama jestem w tym cienias. Oczywiście jeśli nie napiszesz "chumor", czy "rurzdżka". W sekrecie powiem Ci, że mam okropny problem z apostrofami przy imionach i nazwiskach.
Nie jestem fanką wątku rozejmu między Potterem a Malfoyem, ale u Ciebie mnie to jakoś bardzo nie odtrąca.
Wybacz, ale pada mi komputer. Idę się wykąpać, potem naładować komputer i czytać dalej.
Pozdrawiam,
Mlikeme
P. S. Nadal liczę na Dramione!!!!
Nie musisz komentować wszystkich rozdziałów - zaznaczam na wstępie, jest ich dziewięćdziesiąt jeden. (Zakładając, że do tego dobrniesz, bo może Ci się nie spodobać, oczywiście).
UsuńDziękuję za miłe słowa! Błędy są, zdarzają się, ale nie korzystam z bety, co nie jest w ogóle wytłumaczeniem. W każdym razie, będę się starać poprawiać w wakacje wszystko, całego bloga.
Wątek rozejmu Pottera i Malfoya? Bardziej bym powiedziała, że podali sobie ręce na zgodę i przestali drzeć koty. Nie będzie między nimi przyjaźni, a może nawet sympatii. Coś w rodzaju akceptacji, że jedno i drugie żyje.
PS Ja niczego nie zaprzeczam!
Przeczytałam i powiem, że zaciekawiłaś mnie. Opowiadanie inne niż te, które czytałam i to jest w tym najlepsze!
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Zabini może być taki chamski, nie wydaje się być pozytywnym bohaterem.
Ciekawi mnie dlaczego Harry i Malfoy się pogodzili. No i co miała na myśli Ginny?
Idę czytać kolejne :-)
Pozdrawiam
Arcanum Felis
PS. Zapraszam do mnie może Ci się spodoba
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Hej, nie wiem czy jeszcze czytasz tu komentarze, ale chciałabym zapytać czy jest jakaś lista rozdziałów? Znalazłam pierwszy, ale kolejnego już nie i jestem w kropce, a bardzo bardzo potrzebuje czytać dalej haha
OdpowiedzUsuń