Białe
ściany, albo raczej, znowu białe ściany. Nie miała problemów z otworzeniem
oczu, otworzyła oczy i wtedy poczuła, jak ktoś stuka młotkiem w jej głowę. Ból
był tak nieznośny, że zrzuciła szklankę z wodą, kiedy chciała się rozmasować
sobie skronie. Szkło rozbiło się koło jej łóżka. Nawet nie spojrzała na to, co
narobiła.
— Ej, Granger,
spokojnie — usłyszała,
przekręciła głowę, nie mogąc sobie przypomnieć, do kogo należy ten głos. — Ciesz się,
że nie ma tu Pottera i Weasleya. Pewnie gdzieś sikają po kątach ze strachu o
ciebie… Chyba powinienem im powiedzieć, że w końcu wróciłaś z krainy umarlaków…
Chociaż… Niech się jeszcze trochę pomęczą. — Blaise
zachichotał wrednie pod nosem.
— Wynoś się. — Wychrypiała,
jak najgłośniej potrafiła, rzucając mu mordercze i na swój sposób zbolałe
spojrzenie. Poszukała różdżki na małym stoliku nocnym, który stał przy każdym
łóżku; jednak nie znalazła tam różdżki z orzecha włoskiego. Spojrzała jeszcze
raz na Zabiniego.
— Draco wziął
twoją różdżkę. Jest za drzwiami. — Powiedział
ze swoim sardonicznym uśmiechem, próbowała wstać, aby mu go zedrzeć z twarzy,
ale jednym, niedbałym ruchem rzucił Hermionę na poduszkę. — Leż, do
cholery. — Dopiero
teraz przestał się uśmiechać, a dobry humor kompletnie z niego uleciał. — Nie jesteś
jeszcze na tyle silna…
— Jestem dość
silna, aby cię zabić. — Warknęła,
siłując się z jego dłonią na swoim ramieniu. Puścił ją, wzdychając przy tym
ciężko. Usiadł na krześle, metr od łóżka, aby znowu nie zachciało jej się bawić
w kotka i myszkę. I tak by go nie dosięgła, więc opadła z ciężkim westchnieniem
na poduszkę.
— Nie
zrobiłabyś tego. Jesteś na to za silna.
— Założymy
się? — uniosła
wyzywająco brwi, nie mogąc dalej wyplenić z siebie tych myśli. Posłała mu pełną
złości minę, która nie przywykło do takiego odbiorcy. Nie pamiętała, kiedy
ostatnio tak na Blaise’a patrzyła. Do Severusa? Oczywiście, ale Blaise tu nie
pasował. Czuła się oszukana, ale też, i chyba przede wszystkim, zdradzona. Jej
oczy zaszkliły się, wbiła oczy w sufit, żeby tylko krople dały sobie spokój i
poszły w siną dal, jak najdalej tylko mogły.
Blaise
Zabini… zaufać Ślizgonowi to pierwszy stopień do piekła, gratulujemy, Hermiono
Granger, nie długo twoje honorowe miejsce w piekle będzie gotowe... Och! Ależ
Hermiono, o szesnastej masz herbatkę z Voldemortem?... Ach, więc przełożyć
spotkanie... Dobrze więc; użalała się nad sobą, przełykając gorzką ślinę. Coś
stanęło jej w gardle. Blaise do niej mówił, ale go nie słyszała. Był pierwszym
Ślizgonem, który zaprzeczył jej żelaznym poglądom, że uczniowie z Domu Węża
mają w sobie tylko zgniłe wnętrze. Pokazał jej, że ma cząstkę dobra na
początek, a potem, gdy odkrywała go coraz bardziej, wykazał, że potrafi być
przyjacielem, obrońcą… człowiekiem. Perłowa łza spłynęła po jej policzku. W
myślach zwyzywała cały świat od najgorszych. Merlinie. Jak to bolało.
— Granger,
coś cię boli? — zniecierpliwił
się i wysyczał w jej stronę, potrząsając ją brutalnie za ramię, że Hermiony
głowa podskoczyła jak piłka. Spojrzała na niego załzawionymi oczami, ledwo
widząc zarys jego ciemnych oczu, śniadej cery i obciętych na zapałkę włosów.
— Ty
mnie bolisz.
Blaise
usiadł zakłopotany, twarz miał poważną, niczym nie strawioną; żadną emocją. Ale
z jakiegoś powodu wiedziała, co on czuje. A może, co czuć powinien. Otarła
twarz i usiadła w pozycji siedzącej. Żal wylany, żółć przełknięta. Teraz
chciała wyjaśnień. Wszystko na spokojnie wyjaśnić, a potem się pożegnać.
— Snape
to skurwysyn — warknął
pod nosem Blaise, ale widząc jak nagle się spięła, strosząc piórka, uśmiechnął
się ironicznie, składając ręce jak do modlitwy. — Nie
bierz tego poważnie, Granger. Jestem zły, że mnie uprzedził.
Nic nie
odpowiedziała, Blaise chrząknął zamyślony.
— Chciałem ci powiedzieć. Wiele
razy! ¾ dodał głośniej. ¾ Ale to nie
jest łatwe… A raczej nie było łatwe, Granger. ¾ Wzrok wbił w białą pościel, sam się
zastanawiając, co mógł jeszcze powiedzieć. Jak się wytłumaczyć. Ale to było bez
znaczenia, słowa same płynęły wraz z nurtem. ¾ Dumbledore wyznaczył mnie jako asystenta.
— Proszę?
— Tak — Blaise
parsknął sztucznie, zerkając w szklane jeszcze oczy, tak przepełnione bólem i,
co gorsza, niezrozumieniem. — Byłem
szpiegiem, Granger. Dumbledore mi nie pozwolił przystąpić normalnie do Zakonu,
powiedział, że lepiej będzie, jeśli dalej będę śmierciożercą. I podwójnym
szpiegiem. — Mówił
chłodno, nie była to opowieść, którą się wspomina przy herbatce i ciastkach w
sobotnie wieczory, razem z rodziną. Hermiona nie śmiała głośniej odetchnąć, aby
mu nie przeszkodzić. Blaise Zabini zacisnął palce w pięści, sam widok bolał. — Zabijałem.
Torturowałem…
— Pamiętam. — Szepnęła
cicho do siebie. Miała nadzieję, że tego nie usłyszy. Podniósł głowę; usłyszał.
Nie uśmiechnął się, nie przyznał jej racji, mówił dalej i bardziej się na
swoich słowach próbował skupić. Miód w oczach i strach wymalowany na twarzy nie
potrafił go rozbawić, nie śmiał się naigrywać z jej miękkiego serca.
— Ale
odszedłem od tematu. Moja wojenna historia jest nieistotna. — Machnął
ręką, ale w swoje słowa wcisnął tyle wężowego jadu, ile się tylko dała. Druga
perłowa łza spłynęła po policzku, nie mogła tego zatrzymać. Szybko ją starła,
czując powoli, jak mięknie. Coś żelaznego oplotło jej szyję i sparaliżowało. — Chcesz
znać tą powojenną, co, Granger? ¾ zapytał złośliwie. Pokiwała
gwałtownie, płaczliwie głową, zasłaniając sobie usta dłonią, aby nie
wybuchnąć i mu nie przerwać.
Blaise,
przyjacielu, cicho; myślała. Nie usłyszał tych myśli, postawiła wszystko na
jedną kartę. Złapała białą kołdrę, zaciskając na niej palce. Materiał pachniał
szpitalem, zrobiło jej się od tego zapachu słabo.
— Dumbledore
zabronił cię informować, Hermiono. Ale mam już dosyć jego planów — parsknął
niespodziewanie, jakby usłyszał dobry żart. — Właściwie
to ja mu te plany podsunąłem. Jak na tacy… Ale od początku. Od samego,
pieprzonego początku, kiedy jeszcze ze sobą nie mieszkaliśmy i nie byliśmy
Prefektami, a Hogwartu jeszcze nie odbudowano…
Wziął
głęboki oddech. Wstęp do całej, powojennej historii miał taki, jakby chciał
zaraz opowiedzieć bajkę. ,,Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma
lasami…”. Miała poznać bajkę, w której główną rolę grała kasztanowłosa
dziewczyna. Hermiona miała takie same, miodowe oczy jak młoda, urocza dziewczyna
z przypowieści.
— Draco
był śmierciożercą, ma mroczny znak do teraz. Wiele rzeczy go w wojnie ominęło,
nie jest tak brudny jak ja czy Snape. Siedział zamknięty w swoim rodzinnym
dworku, gdzie urzędował Czarny Pan. Albo był akurat w Hogwarcie, gdzie mógł się
czuć jak król. W końcu był synem jednego z najwierniejszych, a rodzeństwo
Carrow chętnie go nagradzało za byle gówno… Ale to nie wystarczyło, Granger. To
nie wystarczyło. ¾ Powtórzył,
zaciskając usta i wbijając wzrok w okno. ¾ Ministerstwo nie uznało jego
szpiegostwa, tak jak mojego i Snape’a. Nie mogą mu nic udowodnić, żadnego
morderstwa, żadnych tortur. Ale Ministerstwo chce wybić trzy pokolenia wstecz,
każdego kto spiskował z Voldemortem.
Chcą go
zamknąć w Azkabanie, Granger. — Głos
przebiegł echem po całej Sali, odbijając się od każdej ze ścian. Ta wiadomość
nią wstrząsnęła, choć o tym trochę wiedziała, Dumbledore ostatnim razem ją
wprowadził w całą sytuację, jednak to nie miało związku. I tak czuła się
potwornie z myślą, że Draco… że po prostu zniknie, jeszcze w tak okropnym
miejscu. I bezpodstawnie, bo Ministerstwo tak sobie zażyczyło.
— Dalej
nie rozumiem, gdzie jest w tym moja rola, Blaise. Opowiedz mi wszystko, a potem
się po prostu wynoś. — Blaise
odpowiedział jej pobłażliwym uśmiechem i pełnym pretensjonalności głosem. Lecz
dalej był jak wyprany od uczuć.
— Nie
wytrzymałabyś beze mnie.
— Do
rzeczy. — Zaoponowała
wściekle.
— Wkurzasz
mnie. — Odparł
ze słodko-kwaśnym uśmiechem i specjalnie zamilkł. Obdarowała go morderczym
spojrzeniem, że już dawno powinien leżeć łóżko obok, martwy. Ale Blaise tym
czasem siedział dalej na taborecie, pogwizdując niewinnie pod nosem.
— Blaise…
— Co?
— Mów.
— Magiczne
słowo?
— Spierdalaj?
— Towarzystwo
śmierciożerców ci nie służy. — Pokręcił
rozbawiony głową, a Hermiona zamilkła, przysłuchując się z uwagą. Przekleństwo
wypalało jej dziurę w języku. Westchnęła głęboko i opadła na poduszkę, nie
mogąc zebrać myśli.
— Jesteś
świadkiem koronnym, Granger. — Szepnął
Blaise, a Hermiona nie poruszyła się, tylko słuchała tego nierzeczywistego
głosu. — Niewymowni z
Departamentu Tajemnic wyruszyli w przeszłość, kontrolują całą czasoprzestrzeń.
Może dowiedzieli się o tym przypadkiem, a może kazano im czegoś szukać. Jakiś
informacji. Nie mam pojęcia, ale oni się dowiedzieli, że pomożesz Draconowi.
— Wszystkie
zmieniacze czasu zostały zniszczone.
Dodała
nagle, nie mogąc zrozumieć, czemu Blaise tak ją perfidnie ją okłamuje, bo to
nie miało prawa się zdarzyć; Zabini musiał kłamać. Spojrzała na niego, był taki
spokojny, może właśnie zastanawia się, jak tu ją zmylić. Potrząsnęła głową.
Nie, Blaise nie jest taki… Jaki? Czy ty dalej uważasz, że go znasz? Po tym jak
tobą manipulował. Jej podświadomość wybuchnęła oceniającym śmiechem, mierząc
jej zamiary. Jesteś taka naiwna.
— Bzdura. — Prychnął. — Tak
ogłosiło Ministerstwo, co wcale nie znaczy, że mówią prawdę. Jesteś ich realnym
zagrożeniem, w przyszłości Draco wygrał sprawę, tylko dzięki tobie. Zebrał się
cały Wizengamot, a gdy tylko zobaczyli, że przyjaciółka Pottera zeznaje na
korzyść Draco, uznali, że to musi być prawda.
— Ginny… — szepnęła
nagle. Znowu wstając do pozycji siedzącej. — Dumbledore
ją wysłał, aby poznała moją przyszłość, aby się dowiedzieć to samo, co Niewymowni?
Słodki Merlinie… — złapała
się za głowę, podkurczając nogi pod brodę. Nagle wszystko nabrało sensu, a ona
poczuła się taka malutka w tym wielkim świecie. — Projekt
z Eliksirów miał mnie pilnować, Snape miał mieć na mnie oko, a przy okazji miałam
zakochać się w Draco i zeznać na jego korzyść.
— Dobrze
kalkulujesz.
— I to
ty podsunąłeś Dumbledore’owi pomysł, abym coś do niego poczuła? — zapytała
ponownie, upewniając się, że to właśnie ma na myśli. Pokiwał z wolna głową.
— Byłem
jego… asystentem… od początków wojny, Granger. Mam wobec niego dług
wdzięczności, którego nigdy nie spłacę. Nie jestem w więzieniu, żyję, jemu to
zawdzięczam. — Powiedział
ze złością. Wstał z drewnianego taboretu i zaczął się przechadzać po Skrzydle
Szpitalnym, jak nawiedzony albo sam duch. Była ciekawa, o czym myślał, ale nie
mogła się tego dowiedzieć, więc po prostu patrzyła, jak chodzi w te i z
powrotem. Nagle złapał za ramę jej szpitalnego łóżka, że aż pobielały mu palce.
Wzrok wbił w jej oczy tak mocno, że spuściła oczy na podłogę. — Nie
jestem dumny, że nie obchodziło mnie twoje ewentualne cierpienie. Ale Draco to
mój przyjaciel. A ty mnie wtedy nie obchodziłaś.
Czy bolało?
Tylko trochę.
— Kim
jest mój prześladowca? — udała,
że nie usłyszała ostatniego zdania. Omiotła jednym spojrzeniem jego twarz,
skrzywił się. Nie wiedział.
— Nie
wiemy, Granger. — Pokręcił
głową, puszczając metalową ramę. Opadł z powrotem na swoje miejsce i przejechał
sobie otwartą dłonią po twarzy. Dopiero teraz mogła zrozumieć, jak go ta sprawa
męczy. Że wszystko robił, aby była bezpieczna. Starał się. — Możliwe,
że Ministerstwo chce cię zniszczyć, zabić, czy coś podobnego, żebyś tylko
milczała.
— Och. –
Wyrwało jej się. — Czyli
szpiedzy, który ciągle za mną łażą i Snape…
— Szpiedzy?
Skąd wiesz? — w jego
oczach panowało niezrozumienie, znieruchomiał na moment, usta miał delikatnie
rozchylone. Wyglądał głupio, wiedział to, ale nie mógł zrozumieć, skąd Granger
wiedziała coś takiego. Przecież razem z Dumbledorem i Snapem starali się to
wszystko utajnić.
— Nie
trudno wyczuć czyjąś obecność po wojnie, Blaise. — Miodowe
oczy były rozgrzane i lekko poczerwieniałe od wcześniejszego płaczu. Policzki
miała zarumienione, a oddech rozgrzany. Blaise nieznacznie uniósł kąciki ust,
odwracając wzrok. Szkoda, pomyślał, naprawdę szkoda, że Granger i Draco to inna
bajka. Może wtedy wszystko by poszło bez szwanku, a oni byliby głupio
szczęśliwi przez chwilę. Zakochana Hermiona nie robiłaby problemów. — Poza
tym, spotkałam go. Nie wiem, dlaczego się ujawnił.
Na chwilę
przypomniała sobie o Nie-Draco, który uśmiechał się do niej w ten firmowy,
pociągający sposób. Dalej była, krótko mówiąc, zdezorientowana tak nagłym
wystąpieniem.
— Pewnie
Dumbledore najadł się dropsów i go trochę przyćmiło. — Zaśmiał
się pokrótce, Hermiona również. Blaise wstał, przyglądając się dziewczynie
leżącej na łóżku. Z jej ust powoli schodził uśmiech.
— To już
wszystko? — zapytała
ciszej.
— Chyba
tak. — Odpowiedział,
a Hermiona pokiwała w zrozumieniu głową. Przez chwilę miała go ochotę
zatrzymać, ale w końcu do niej dotarło, że go tu tak naprawdę nie chce. Musiała
to sobie poukładać… Świadek koronny i niebezpieczeństwo. Usłyszała trzask
zamykanych drzwi, które z powrotem zaskrzypiały, a do środa wszedł Draco.
Kiedy nic
nie powiedziała, podszedł do niej i oddał jej różdżkę. Odetchnęła z ulgą,
czując się od razu bezpieczniej z magicznym patykiem. Draco uśmiechnął się
dziwnie, wręcz figlarnie, i już wiedziała, że to nie jest Draco.
— Co tu
robisz? — w jej
głosie nie brzmiała złość, a wyrzut i żal, że nie może nawet przez chwilę
zostać sama. — Nie
potrzebują ochrony, daruj sobie i się wynoś.
— Ojej,
mnie też wyrzucasz? Daj spokój, nie łam mi serca. — Zakpił,
siadając na taborecie, które wcześniej zajmował Zabini. Z tą zmianą, że
Nie-Draco najpierw kopnął krzesło, żeby było bliżej łóżka. Mimowolnie się
skrzywiła.
— Idź
sobie i pozdrów Dumbledore’a…
— …środkowym
palcem? — myślała,
że zwymiotuje, kiedy zaczął chichotać. — Dziwisz
mnie, że jeszcze się nie zapytałaś, co tu robisz i jak się tu znalazłaś, bla,
bla... b l a...
— Mój
eliksir sprawił, że straciłam przytomność. — Odpowiedziała
lekko. Nie powiedziała mu, że miała koszmary, które nie wiedziała, czy zdarzyły
się naprawdę. Jak interpretować
sen, że była w kwaterach Severusa, na jego kanapie, a on się uśmiechał i
powiedział jej imię? To brzmiało absurdalnie nawet w jej głowie. Jednak jakiś
cichy głosik mówił, że może to jednak prawda, ale rozsądek przyćmił tą myśl.
— Nieprawda.
Stworzyłaś swój własny narkotyk, Hermiono. Swoją własną odmiankę heroiny. — Spojrzał
na nią z lekkim wahaniem, a potem wyjął z kieszeni skórzanej kurtki paczkę
papierosów. Poczęstował ją skinieniem, ale odmówiła. Sam odpalił końcem różdżki
jednego i mocno się zaciągnął, odwracając się, aby dym na nią buchnął.
— Masz
szczęściarza? — zapytała
po chwili, wskazując na paczkę.
— Słucham? — zdziwił
się.
— Odwraca
się jednego papierosa filtrem w dół i wypala jako ostatniego. Tylko właściciel
papierosów ma prawo do szczęściarza. — Wytłumaczyła.
Pokiwał głową i zrobił tak, jak mu kazała. Ale zaraz potem skrzywił się i
wywalił wszystkie sztuki na łóżko.
— Co
robisz…? — uniosła
brwi. Nawet się nie skrzywiła, kiedy poczuła dym nikotyny, papierosa trzymał w
ustach. Strzepnął popiół na podłogę.
— Odwracam
wszystkie filtrem do góry. Oprócz jednego.
— To ma
być oryginalny pomysł, jak rozumiem ¾ zaoponowała.
— Nie
lubię robić tego, co wszyscy.
— Wszyscy
tak o sobie myślą. — Odparła
z dziwnym, przygnębionym uśmiechem. — Nie ma
czegoś takiego jak oryginalność. Jest tylko szarość, czasami zmienia odcienie,
ale to dalej szarość. Ludzie, którzy chcą być inni, są tacy sami, bo chcą się
wyróżniać. A normalni ludzie dzięki temu stają się wyjątkowi.
— Nigdy
nie wątpiłem w twoją inteligencję. — Uśmiechnął
się w jej stronę z delikatną dozą czułości. Oczywiście udawanej, ale i tak
zrobiło jej się miło. Powoli zapakował papierosy do paczki i na koniec
zostawiając jednego papierosa filtrem do góry.
Świetny rozdział, jak zawsze. Część z Blaisem była taka... poważna? To zdenerwowanie i płacz. Dumbledore, ech. W ogóle, to wszystko takie skomplikowane. Ale nie myślę, żeby Ministerstwo chciało zabić Hermionę. Chyba ;-;
OdpowiedzUsuńCzęść z NieDraco była taka ciepła. Może za dużo powiedziane. Prawie ciepła. Lubię go. Ich rozmowa o oryginalności była fajna. Choć chyba nie do końca zgadzam się z Granger. Ale fakt, jeśli ktoś chce być oryginalny specjalnie, to trochę(bardzo) nie jest. Hermiona - heroina. Prawie podobne :v Przepraszam, mój gimbusiarski instynkt czasem się odzywa ;;
Ciekawe, czy ta sytuacja w kwaterach Snape naprawdę była snem. No i co tam u Severusa, długo go nie było.
Do następnego!
Black :3
PIERWSZA. Wiem, wiem, łatwo być pierwszym, ale to i tak fajne xD
UsuńDobra, dobra - chyba po prostu zmienię śpiewkę! Bycie pierwszą jest łatwe, bo dla chcącego, to nic trudnego. :D
Usuń(Fajne jest bycie pierwszą czy denerwowanie mnie? Nieładnie! Żartuję, nigdy mnie nie zdenerwujecie).
Dziękuję za cały komentarz, słowa, dzisiaj wyjątkowo się przydadzą, bo... bo tak. Bo ja dzisiaj tylko wegetuję.
Rozdziały są poważne, fakt, ale ja to lubię. Wyjątkowo pozwoliłam sobie na wulgaryzmy i tekst mi się spodobał. Mam nadzieję, że nikogo tym nie zraziłam. Chcę utrzymać estetyczny klimat, ale dzisiaj musiałam się słownie wyżyć, aby nie zwariować. Kumulowałam w sobie wszystko.
Ja chyba pozostawiam Nie-Draco w sferze ,,jest, bo jest". Większe ciepło mam do prawdziwego Draco. Ale też nie mogę powiedzieć, że Nie-Draco jest tutaj zbędny. Ot, taki miły dodatek. A opinia Hermiony o oryginalności jest oczywiście moją własną. Jaką ty masz? Chętnie o tym podyskutuję, bo dalej się będę upierać przy swoim! :)
Generalnie ,,Hermiona - heroina"... jest podobieństwo, użyte przypadkowo, ale podoba mi się. Oj, przestań, skojarzenia nie są gimbusiarskie, tylko przepełnione wyobraźnią. Sama mam za dużo dziecięcych skojarzeń... Myślę, że nawet trzydziestolatkowie je mają, tylko o tym głośno nie mówią. Dziwne to społeczeństwo, powiadam Wam... Do następnego. :)
Moja opinia jest w sumie podobna, ale nieco inna. Według mnie każdy jest w jakimś stopniu wyjątkowy, o ile nie próbuje wyróżniać się na siłę, na pokaz :D
UsuńRozdział świetny . . . Ta rozmowa z Blaisem była fajna ale strasznie poważna. Hermiona stworzyła swój własny narkotyk? Bardziej w tej roli pasuje mi Sev �� Ciekawe czemu Severua jeszcze nie ma przy jej łóżku. Myślałam że jak Hermi się obudzi to pierwsze co napotka to jego oczy �� Nie lubię tego NieDraco. Jakoś nie mogę się do niego przekonać. Ogólnie wyszło bosko. Przeczytałam, skomentowałam i pozdrawiam ��
OdpowiedzUsuńSenri97
Nie wiem, pozostawiam to w Waszej sferze, czy naprawdę był dobry. Ja tu tylko sprzątam. Ich rozmowa nie mogła przebiec inaczej, Hermiona była w końcu zraniona, a Blaise nie jest przyzwyczajony do tłumaczenia się, jest za dumny na to.
UsuńNie ma go przy jej łóżku, bo to Severus. To nie kochany, troskliwy mężczyzna. Hermiona żyje? Żyje, więc nie ma on się o co martwić. On to tak odbiera. A przynajmniej tak to sobie wyobrażam, zero w tym romantyzmu.
Och, jest ktoś, kto nie lubi Nie-Draco! To super. Ech... Ja też pozdrawiam. Do następnego. :)
Postuluję o dodanie opcji w ankiecie. "Wszyscy zginą, a ja odlecę na pegazie, jeśli to opowiadanie w ogóle się skończy".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Alathea
(Przebrnęłam przez cztery rozdziały, ale komentarz jakoś mi się nie klei).
Musiałabym usunąć ankietę, żeby dodać tą odpowiedź. Ale myślę, że sens jest zawarty w pierwszej odpowiedzi. Mam nadzieję, że nie jesteś zawiedziona moją odmową. Sama ubolewam, że nie mogę jej dodać. :/
UsuńMożesz i skomentować w ostatnim rozdziale. Przecież to twoja wola, ja ucieszę się ze wszystkiego, naprawdę! (Szczerze mówiąc, uśmiechnęłam się, gdy przeczytałam ten komentarz... Mój pegaz już przygotowany).
Dobsz, na razie nie czuję się zawiedziona, chociaż szkoda, że cała populacja nie może skorzystać z tak kluczowej odpowiedzi w ankiecie, która łączy w sobie nie tylko pierwszą odpowiedź, ale i wszystkie pozostałe. ;x
Usuń(Lubię poprawiać ludziom humor, powiedzmy ;d).
Ahh, nadrabiam! W końcu mam wolne! :D
OdpowiedzUsuńHermiona stworzyła narkotyk, któż by się spodziewał, że wymyśli takie cudeńko i jeszcze będzie miała wybitnie ciekawy odlot :>
Rozmowa z Blaisem ciekawa, przynajmniej wytłumaczył większość rzeczy, chociaż jakoś brakuje mi Seva tutaj, zdecydowanie :D
No nic, do kolejnego! :D
Ja też już się mogę spokojnie wyspać. :)
UsuńCieszę się, że Ci się podobał. Do piątku.
Na początku dwa mini błędy, które moje super oko i super spostrzegawczość dojrzały. W drugim zdaniu: "Nie miała problemów z otworzeniem oczu, otworzyła oczy i wtedy poczuła..." - tutaj masz powtórzenie - oczu, oczy. Jedno powtórzenie na cały tekst... Ja to zawsze tyle tego mam, że :))) A, Boże, znowu nie piszę komentarza na temat, ja nie wiem co się ze mną dzieje, chyba się wyspałam, to dlatego.
OdpowiedzUsuńWIĘC.
Rozdział bardzo mi się podobał (wszyscy robią minę w stylu "Coooo :OOO"). Ogólnie poprzedni rozdział, ten krótki, też mi się bardzo podobał, był świetnie napisany, przypadł mi do gustu, zresztą ten tak samo. Ja jestem zakochana. :))) W Twoim opowiadaniu tylko.
Jeju, ile rzeczy się wyjaśniło w tym rozdziale! Normalnie mnie głowa rozbolała kurde, od nadmiaru informacji. Ginny wędrowała do przyszłość po to, żeby ogarnąć, co się dzieje, jak Hermiona ma zeznawać, czy Draco zostanie uniewinniony, tak? Tak - Nawet sama już sobie odpowiadam na pytania. Strasznie mi się spodobała rozmowa właśnie Blaise'a z Hermioną, była napisana wyjątkowo lekko, naturalnie, tylko czytać takie opowiadania. Ale nadal nie wiemy, kto chce zabić Hermionę, kto jest tajemniczym gościem. Przynajmniej wyjaśniło się, że to Zabini jest szpiegiem, ja wiedziałam, ha!
Nie-Draco, jej! Lubię tego gościa, mam nadzieję, że okaże się kimś fajnym. Snuję swoje domysły kto to może być, ale Ci ich nie zdradzę, bo mnie wyśmiejesz.
Popędzasz mnie.
Nie lubię tego, Salviom.
XDDDD
Na koniec tego komentarza dam fragment, który podobał mi się najbardziej:
" - Magiczne słowo?
- Spierdalaj?"
Tym jakże miłym akcentem zakończę swój komentarz. Miał być dłuższy, ale tak się niecierpliwisz..... Znaj mą łaskę.
Czekam na kolejny, Ty wiesz, Salviom.
M.
Powtórzenie z lekka zamierzone. Ale później poprawię. Pewnie błędów było więcej, jakieś przecinki, ale mi samej nie chce się tego szukać, a Wam wypisywać - i wszyscy szczęśliwi! (Ja też się wyspałam, spałam trzynaście godzin, polecam).
UsuńJa też darzę twoje opowiadanie ciepłym uczuciem, tak się wymieniamy, M. Dzisiaj napisałam rozdział, gdzie sama się zdziwiłam, nie mogę się doczekać piątku za miesiąc. :))))
Nie-Draco jest wśród nas... Ciekawe czy Was zaskoczę. Oj, popędzam się, bo się guzdrzesz! Salviom ty mój.
Mi też fragment ze słowem się podobał, tak powtórzę.
ŁASKĘ? Boże, ale ty się dzisiaj prosisz, żeby Ci przyłożyła. Zaczynasz od żyraf, a kończysz na łasce. Ty wiesz, Salviom.
Salvio, zgadnij kto!
OdpowiedzUsuńTak, brawo, to ja! Wróciłam z zaświatów wiecznej nauki. Jestem gotowa nadrabiać zaległości!
To tylko 20 rozdziałow.. uh, Kobieto, coś Ty innego robiła przez ten czas? Pamiętałaś o jedzeniu, piciu i spaniu? <3
Pierwsze pytanie 3/4 jest tu, bo ma być? Mój humanistyczny umysł nie rozumie;d
" zaufać Ślizgonowi to pierwszy stopień do piekła, gratulujemy, Hermiono Granger, nie długo twoje honorowe miejsce w piekle będzie gotowe... Och! Ależ Hermiono, o szesnastej masz herbatkę z Voldemortem?"
a wieczorem randka z Sevem! Jak szaleć to szaleć :D
Wiedziałam, że Blaise to szpieg, cha!
"-Magiczne słowo?
-Spierdalaj?"
<3
Och poczekaj. Niewymowni odbyli podróż w przyszłość, żeby zobaczy co będzie z Draco tak? i Miona, go uratuje. Zniszczyli wszystkie zmieniacze czasu, żeby tego nie odwrócić? Czyli Ministerstwo nie chce żeby ocalić Dracona? Co za perfidne głupki. Przecież Hermiona nie musiała się zakochać w Draco, żeby go bronić w sądzie.. xd
O masz, Granger będzie sławna z tą nową odmiana narkotyku xd
NieDraco.. kim on jest?
Jedna z tajemnic rozwiązana, a tu kolejne czekają!