wtorek, 17 marca 2015

Rozdział sześćdziesiąty

Bo maski muszą czasem opaść. 
Z hukiem, ale opaść, Anai.

***


— A więc to już jutro? — szepnęła z uśmiechem w swój kieliszek. I to nie był szczęśliwy uśmiech, pojawił się tylko przez skrzacie wino. Porzeczkowe, jej ulubione, jak Severus zdążył zapamiętać, a wspomniała o tym tylko raz. Severus w tej samej chwili pomyślał o winie, które trzymał; jeśli ona już jutro odejdzie, jakby nigdy nic… Nigdy już nie tknie tego rozwodnionego alkoholu. To, że był słaby, miał niewiele procentów, to swoją drogą.
— Zadajesz głupie pytania, Granger. — Odparł, nawet nie patrząc na nią znad woluminu ze swojej biblioteczki. Przekładał między długami palcami papier, pożółkłe strony, czasami mrużąc oczy, odnajdując ciekawszy fragment, który może wcześniej pominął. A może znał na pamięć. Czarne kosmyki opadły mu na policzki, gładził w zastanowieniu ledwo widoczny zarost, pewnie nawet nie zdając sobie sprawy ze swoich ruchów. Były naturalne, Hermiona uśmiechnęła się na ten widok z jakąś czułością, której Severus nie zdążył zauważyć. Ale mieli przecież wiele godzin przed sobą, tyle czasu. Nie śpieszni byli, nie śpieszyli się czuć. Hermiona obserwując go przez większość czasu, wdychając milczenie i czując jak jej ciało rozpada się na miłe kawałki, po czym wraca do normalnej formy, a potem ponownie się tłucze, jak szkło; musiała przyznać, że była głupia.
— Wiem, Severusie — roześmiała się, wygodniej usadzając się na skórzanym fotelu, który wyczarował, kiedy przyszła do niego po raz pierwszy. Ten wieczór był ostatnim ich dwojakiej wolności. Koniec podróży, proszę wysiadać, proszę wracać; Hermiona chciała zaprotestować, ta brzydka droga, na samym końcu okazała się warta zachodu — chcę zostać!; krzyczała rozdzierająco i histerycznie, ale też cicho. I tak musiała zawrócić, zostawiła gdzieś po drodze swoje walizki. 
Jutro mieli wrócić wszyscy uczniowie, a jego imię nigdy już nie miało przecisnąć się jej przez usta. Na samą myśl gula stawała Hermionie w gardle, ale jakoś ją przełknęła, wysoko zadzierając głowę. Za to pewnie fotel pozostanie odesłany w niebyt. Szkoda, był wygodny, pomyślała, trochę bardziej się opatulając ramionami. Może i miała na sobie gruby sweter, ale na oschłe lochy to było za mało.
— Czyli tak po prostu… koniec? — zapytała, kiedy Severus z niewzruszoną miną przeglądał czarnomagiczny tom.
— Żeby był koniec, musi być początek — parsknął szyderczo z jej upojonego głosu, ale zamilkł, kiedy uparcie chciała przyciągnąć jego spojrzenie. Z wielką łaską podniósł na nią wzrok, a widząc jej błagalne oczy, miał ochotę wyrzucić ją za drzwi. Nie zrobił tego, bo było mu i tak wszystko jedno. Obojętności, ma miłości, wróciłaś?
— Czego chcesz?
— Dobre pytanie.
— Kobiety — zakpił.
— Ha! Czyli jednak uważasz mnie za kobietę — krzyknęła tryumfalnie. Przewrócił oczami i w dalszym ciągu wertował niespiesznie tom. Usiadł tak, że nie mogła spojrzeć nawet na tytuł księgi.
— Może pożyczyłbyś mi jakąś książkę? Trochę się nudzę, kiedy jestem ignorowana — zapytała słodko, a kiedy znowu jej nie odpowiedział, tylko wpatrywał się ze skupieniem w jakąś wzmiankę, po prostu wstała z fotela i podeszła do biblioteczki. Wszystkie woluminy hipnotyzowały swoją niedopracowaną, starą fakturą. Na niektórych księgach kurz zarastał, że tytuły mogłyby być ledwo widoczne. Jej serce trzepotało z podekscytowania. Spojrzała na każdy tom z osobna, czasami przeglądając książki, które jej udostępnił. Czyli wszystkie, nie licząc tych czarnomagicznych. Severus siedział na swoim miejscu, myślała, że nie zwraca na nią uwagę. Ale on był czujny, kiedy jej oczy zawiesiły się dłużej na tytule ,,Diabły piętnastego wieku", obitym w twardą, czarną skórę. Z bliska czuła magię. Oddychała nią, była uwięziona we własnych płucach, które mogłoby zastąpić na tę chwilę serce i by tego nie dostrzegła.
— Nawet o tym nie myśl — warknął w jej stronę i ponownie znalazła się na fotelu, a Severus trzymał w dłoni różdżkę. Posłała mu mordercze spojrzenie.
— Świetnie, w takim razie będę po prostu tu bezczynnie siedzieć — zaplotła ręce na piersi, wpatrując się w sufit. Czuła na sobie jego wzrok, ale to nie miało znaczenia.
— Zachowujesz się jak rozwydrzony bachor.
— Tak, to ja się zachowuję jak dziecko, oczywiście.
— Granger! — syknął i machnął ponownie różdżką, że kieliszek, który trzymała, zniknął. — Nie pijesz więcej. — Prychnęła, doskonale widząc jego wyraz twarzy.
— Kim ty jesteś, żeby o tym decydować?!
— Twoim nauczycielem…? — ta odpowiedź zniszczyła humor obojgu. Hermiona ułożyła się wygodniej na fotelu i myślała o jutrzejszym dniu. Ona i Severus dalej mieli codziennie się widywać, tylko że w towarzystwie Dracona. Już nie było mowy o spoufalaniu się, o mówieniu do siebie po imieniu (w jej przypadku, w każdym razie), czy wypiciu razem gorzkiej kawy. Nie było mowy, a gdy fotel zaczął stawać się wygodniejszy, a powieki coraz cięższe, trudno było się jej rozstać z myślami, że też koniec jest tak blisko. I mimo wszystko nie zgadzała się z Severusem. Mieli swój trudny początek, który był też łatwym końcem.

— Severus — przywitała się Nerida skinieniem głowy, nawet nie zerkając na śpiącą Hermionę w sąsiednim fotelu. Wyczarowała swój własny. Kiedyś próbowała usiąść na jego łóżku, ale prawie ją wtedy udusił gołymi rękami, więc dała sobie spokój z prowokowaniem go, przynajmniej na ten dzień. Wyglądał fatalnie.
— Czego chcesz? — zapytał znad książki. — Miałaś przyjść przed samym wyjazdem.
— Wyjeżdżam wcześniej — dopiero zaszczycił ją spojrzeniem, mrużąc w skupieniu oczy. — Nie patrz tak na mnie, nic mnie tu już nie trzyma — jej wzrok powędrował mimochodem do śpiącej uczennicy. Nerida uśmiechnęła się na jej widok. Zwłaszcza, kiedy miała na sobie koc, który raczej nie był jej; czarna bawełna.
— Dobrze, że nie muszę się z tobą więcej użerać. — Wzruszył ramionami, a cudzoziemka zaśmiała się perliście, odsłaniając rząd białych zębów. Severus uważał ją za piękną, ale Nerida miała coś w sobie z wili, tylko że dziwnej odmiany. Ona była zbyt idealna, ale nie zawracał sobie nią głowy, nie obchodziły go kobiety. W ogóle nie przepadał za ludźmi, w większości (czyli w całości) była to banda imbecyli.
— I tak będę cię odwiedzać… Może mi też nalejesz? — wskazała na meksykańską whisky, którą zwykli się upijać w czasie wojny. Severus uniósł kpiąco brew, ale machnął różdżką, a przed jej twarzą, prawie miażdżąc nos, pojawiło się wypełnione do połowy szkło.
— Dalej masz tą ohydną zastawę po matce. — Zauważyła, kwasząc się.
— Przyzwyczajenie. — Uniósł nieznacznie kąciki ust. Miał nadzieję, że Nerida wyjdzie stąd jak najszybciej. Przywołał zastawę po swojej matce, której nie używał od dłuższego czasu, a właściwie od chwili, kiedy Nerida była tu po raz ostatni. Nie pamiętał, kiedy to dokładnie było, ale, jego zdaniem, odwiedziła go i tak za wcześnie.
— Co chcesz z nią zrobić? — wskazała głową na Hermionę, upijając łyk bursztynowego alkoholu i mrużąc przy tym błogo oczy. Jak za starych, dobrych czasów. — Proszę o szczegółowy plan działania.
— A więc — chrząknął — poćwiartować, ważniejsze organy dodać do eliksiru, a resztę szczątków zakopać w Zakazanym Lesie. Będę miał nadzieję, że zakuty pies Hagrida nie będzie się bawił w detektywa…
— Jesteś okropny.
— Staram się.
Nerida pokręciła głową, spoglądając na śpiącą dziewczynę. Była taka młoda… a swoimi słowami i elokwencją prawie ją zmiażdżyła wtedy, w Muszelce. Nerida bawiła się świetnie w tej słownej potyczce oczywiście, ale jeszcze chwila i by użyła różdżki, aby Hermiona się wreszcie zamknęła. O jej wiedzy chodziły legendy, nawet w krajach skandynawskich, Nerida wiedziała od początku, z kim ma przyjemność, ale zapytała jak jej na imię, aby się upewnić. Od razu zapała do niej cieplejszym uczuciem, gdy tylko zauważyła, jak Severus na nią patrzy. Może trochę jak na jeden ze swoich składników. Ale za to rzadkich składników i niezwykle cennych.
— Dobrze wybrałeś — powiedziała z cwanym uśmiechem i podnosząc szklankę na wysokości swojej głowy. — Chciałabym wznieść toast za Severusa Snape’a, który raz w swoim marnym, pieprzonym życiu wybrał właściwie! — krzyknęła, szczerze ucieszona. Alkohol jeszcze nie zdążył się jeszcze wchłonąć, a ona już zachowuje się, jak kompletna wariatka.
Snape prychnął, a Nerida wypiła swój toast w samotności. Uwielbiała go denerwować.
— Na swoim koncie mam wiele udanych decyzji, więc z łaski swojej, pilnuj własnego interesu… I przestań się szczerzyć, jutro wszystko wróci do normy.
Kobieta zakrztusiła się.
— Co masz na myśli?
— Jutro kończą się święta — Snape przewrócił oczami.
— Nie widzę związku.— powiedziała i odstawiła szklankę z hukiem. Spojrzała szybko na Hermionę, ale ta nie drgnęła. — Jesteś cholernym masochistą i okłamujesz samego siebie. Gdybyś chciał jej do siebie nie dopuszczać i pilnować jednocześnie, po prostu zrobiłbyś to siłą — Nerida wstała, przechadzając się nerwowo po sypialni, żywo gestykulując. Nigdy nie potrafiła opanować swoich emocji. — Zawsze tak robisz… Kogo ty chcesz oszukać? Mnie? Siebie… A może ją? — wskazała na Granger, która przez sen zgarnęła swoje kasztanowe loki z twarzy.
— Przestań mi matkować. Już się swojego nasłuchałem od Minerwy i jej elitarnego kąciku ,,och, chodźcie, pomożemy Severusowi!”. To żenujące.
Nerida nagle się rozpromieniła i z powrotem usiadła na swoim miejscu.
— Czego się boisz?
Widziała, jak rzuca jej mordercze spojrzenie i zamierza protestować, że on i strach nie idą ze sobą w parze, że nie ma rzeczy, której by się bał, ale w efekcie czego nie powiedział absolutnie nic. Spojrzał na zaróżowione policzki Hermiony, która uśmiechnęła się delikatnie przez sen. Może ten widok na chwilę poruszył jego serca i dlatego nie odpowiedział — a właściwie nie zaprzeczył. Nie rozumiał, dlaczego jeszcze jej nie wyrzucił za oślinienie mu fotela. Chociaż, jak się bardziej nad tym zastanowił, to był jej fotel. Poprawił mankiet swojej białej koszuli, aby dalej wyglądać istnie pedantycznie, wszystko musiało być na swoim miejscu. Już nie patrzył na skuloną, z kolanami pod brodą szatynką o istnym gnieździe na głowie. Nerida śledziła jego ruchy, w pewnym sensie poczuł się obnażony. Widział, jak na nią patrzy. Jak patrzy na Granger… Czy to naprawdę tak źle brzmi, czy to tylko jego starcza demencja i powojenna paranoja daje o sobie znać?
— Mówiłaś, że się spieszysz — wrócił do swojej obojętności, której Nerida w nim nie lubiła. Już wolała te jego wrzaski, pogardliwe spojrzenia i takie inne, niż po prostu chłodne podejście do sprawy. Może i był maszyną do zabijania, ale… Cholera, przecież nie powinna tak o nim myśleć. Westchnęła. Najgorsze w tych myślach było to, że myślała prawidłowo, to była prawda, Severus był zabójcą i mordercą w jednym.
— Zmieniłam zdanie — machnęła ręką, przyglądając mu się badawczo. — Nie rozumiem cię, Severusie. A jestem jedyną osobą, która powinna być do tego zdolna, prawda? W końcu cię kochałam — została obdarzona przelotnym, ponurym spojrzeniem, a przez jego twarz przeszedł błysk jakiegoś okropnego uczucia, które mu się spod swojej maski wymsknęło. — Myślałam, że nie potrafisz kochać. Mój błąd — parsknęła. — Ty nie kochasz mnie.
— Nie marnuj swojej szansy — dodała po chwili.
— Do tanga trzeba dwojga — mruknął szyderczo Severus, odłożył książkę na drewniany stolik, który wyczarował, gdy wtargnęła tu wszędobylska Granger. I została na dłużej, musieli mieć miejsce na swoje drinki.
— Właśnie — pokiwała głową — ja byłam jedna, ale wy po prostu musicie nauczyć się kroków. — Odłożyła szklankę i wstała powoli, obdarzona zdziwionym spojrzeniem swojego najlepszego przyjaciela. — Daj spokój, widziałam, jak ją całowałeś… — Snape schował twarz za kurtyną włosów, a kobieta znała go na tyle, aby wiedzieć, że się zarumienił. Nerida zachichotała nerwowo. — Tak nie całowałeś nawet jej, Severusie. Jestem tego pewna.
Spiął się, ale musiała to powiedzieć i sprowadzić go na ziemię. Dla Neridy Severus był bardzo ważny i nie pozwoli mu stoczyć się na samo dno. Hermiona była… w pewnym sensie… jej ostatnią nadzieją dla Severusa Snape'a. — Nie zmienisz zdania? — zapytała w końcu, a uśmiech zniknął z jej twarzy.
— Nie.
Nerida pokiwała głową i wyszła, doskonale wiedząc, że nawet Severus nie jest w stanie tak bardzo udawać. Zaznając innego rodzaju emocji, ta jego ,,norma” będzie już tylko wiązała mu ręce. A z kajdankami nigdy nie potrafił długo wytrzymać — pomyślała ironicznie, przypominając sobie jedno z ich wspólnych wspomnień.


— Obudź się — usłyszała głośny syk tuż koło swojego ucha i przebudziła się z krzykiem. — Przestań mi kaleczyć uszy, wstawaj, do ciężkiej cholery.
— Miła pobudka. — Wymruczała, śmiejąc się cicho pod nosem.
— Niewątpliwie… a teraz wstawaj!
— Tak jest — mruknęła, otwierając od razu oczy. W pokoju panował znany jej pół mrok. — Która godzina?
— Kolacja — odpowiedział, dalej stojąc przed Hermiony fotelem. Podał jej chusteczkę, którą przyjęła i nie za bardzo wiedziała, co ma z nią zrobić. — Jesteś cała mokra od zimnego potu. Krzyczałaś przez sen, Granger… — przełknęła ślinę i poczuła, że sen naprawdę ją wymęczył. — Często miewasz koszmary?
Pokiwała tylko głową, przecierając policzki i czoło. Spojrzała na niego spod zmrużonych oczu; miał mokre włosy i… nie miał na sobie szat. Biała koszula miło prześwitywała, jak na Hermiony gust.
— Rozumiem, że… — zaczęła.
— Choć na sekundę bądź cicho, chcę się skupić. — Warknął w jej stronę i poszedł gdzieś do swojego gabinetu. Przewróciła oczami i oczyściła różdżką haftowaną chusteczkę. Czuła, że zaraz zemdleje. Uspokajanie oddechu nie działało, a jej dłonie drżały, że nie była w stanie trzymać różdżki. 
Severus wrócił szybciej, niż się spodziewała.
— Skarpetka zaraz przyjdzie z kolacją… Wyglądasz strasznie, Granger. Zabiję cię, jeśli zwymiotujesz na  m ó j  dywan. — Wykrzywił usta w uśmiechu. Jej policzek zadrgał, opuściła wzrok, aby się nie roześmiać. Severus nie miał dywanu.
— Czyli wyglądam jak zawsze, to chciałeś powiedzieć.
— Wiem, co chciałem powiedzieć.
— Perfekcjonista. — Mruknęła konspiracyjnie, ale ją usłyszał, unosząc nieznacznie kąciki ust, pierwszy raz tego dnia. Nie tylko jej udzielał się wisielczy nastrój — ostatni wieczór. Ostatni, ostatni, ostatni, ostatni... Powtarzała to nieskończenie wiele razy. Gdyby w tym momencie przestała się uśmiechać, rozpłakałaby się jak dziecko. Spojrzała na stolik, gdzie chwilę przed jej obudzeniem stała jeszcze szklanka Neridy, ale Hermiona spała w kompletnej nieświadomości, budząc się w tej samej, błogiej niewiedzy. Nerida zdążyła po sobie posprzątać.
Nagle na stoliku pojawiły się różne dania, po przebytych koszmarach Hermiona nie potrafiła nawet spojrzeć na mięso i wybrała sałatkę. Tym razem z herbatą, (zero kofeiny, ktoś powiedział w jej stronę z przekąsem, gdy sięgała po filiżankę), dzięki której poczuła się lepiej, już nie miała mroczków przed oczami. Powoli nabierała kolorów na twarzy, bycie bladą nigdy jej nie pasowało. Wyglądała jak topielec w trakcie rozkładu.
— Dziękuję za eliksir, czuję się lepiej — powiedziała Hermiona, wskazując na herbatę. Uśmiechnęła się, bo wszystko już była tak surrealistyczne; dbał o nią, na jakiś swój dziwny sposób, ale dbał. Dlaczego dopiero teraz.
— Szkoda, że nie wyglądasz. — Parsknięciem zignorowała jego przytyki, chciała najpierw nabrać sił na dalsze potyczki słowne z tym człowiekiem. Później miało być tylko gorzej, ale na razie nie miała do tych myśli głowy, jeszcze nią targały mdłości. 
— Jutrzejszy dzień będzie dziwny — szepnęła, gdy talerze wyparowały, a ona poczuła się lepiej. Snape nie rzucał gromów jednym spojrzeniem, po prostu nie pokazał, że cokolwiek czuje, jak bezduszna maszyna. Gdy nie był głodny, był spokojniejszy.
— Idiotyzm — mruknął pod nosem.
— To słowo, które idealnie opisuje obecny stan emocjonalny, w jakim się znajduję.
— To jest nas dwoje.
Zaśmiała się, ale coś rzuciło jej się w oczy.
— No wie pan? Mnie nie poczęstować? — wskazała oskarżycielsko palcem na jego kubek, z którego mocny aromat rozchodził się już po całej sypialni. Zrobiła na pozór zagniewaną minę.
— Masz słabą głowę, Granger. Nie ma mowy. — Spojrzał na nią złośliwie, ale i ze zwycięską nutą, podnosząc specjalnie swój kubek do wąskich ust. Wzniosła oczy do nieba, błagając niebiosa o cierpliwość, której ciągle jej brakowało do Severusa Snape’a. Spojrzała na niego, jakby był jej osobistym skaraniem, co tylko wprawiło go w lepszy nastrój. 
— Znasz grę ,,nigdy”? — zapytała po chwili ciszy, przyglądając się jego twarzy. Pokręcił niechętnie głową. Tak jak ona, nie lubił nie wiedzieć, to ograniczające.
— Obie osoby piją i na przemian mówią… nigdy… np. nienawidziłem transmutacji. I jeśli to się zgadza u obu osób, piją. Jeśli tylko u jednej się zgadza, pije tylko jedna. Czyli jeśli ktoś się nie zgadza ze stwierdzeniem, po prostu nie pije. Nie musi wysuwać żadnych argumentów i zasad. Samo picie i wyznawanie siebie.
— Brzmi rozsądnie — przyznał.
— Naprawdę? — szepnęła, ale zaraz chrząknęła, temperując zdziwienie. — Chcesz zagrać?... ze mną?
— Tak, Granger — był rozbawiony i machnął ręką, aby zaczęła. Kiwnęła głową i z rumieńcami zażenowania zastanowiła się dłuższą chwilę pod jego bacznym spojrzeniem. Rozpraszał ją z lekka tym firmowym uśmiechem, który może miał ją zdenerwować. Zarumieniła się bardziej, nie mogąc zebrać myśli.
— Żeby było na początku spokojnie… — Severus spojrzał na nią z zainteresowaniem… niech ją Merlin kopnie… to było dziwne spojrzenie. — Nigdy nie sądziłam, że będę siedzieć w pańskiej sypialni — czasami wyrywało jej się per pan, ale to ignorowała, zwłaszcza kiedy rzucał jej krzywe spojrzenia — i będziemy razem pić. — Roześmiała się, bo to faktycznie była absurdalna, czysto abstrakcyjna prawda. Severus pokiwał głową, tak samo rozbawiony, choć próbował to ukryć. Oboje wypili wyczarowane szklanki ze skrzacim winem, które miało mniej procentów niż Ognista Whisky. Wypili na znak, że nigdy by im to nie przyszło do głowy.
— Nigdy nie sądziłem, że będę  z m u s z o n y  brać udział w jakimś cholernym sylwestrze w towarzystwie przeklętych idiotów — tylko on przechylił swoją szklankę do ust, siedziała naburmuszona, zanim nie wymyśliła idealnej riposty. 
— Nigdy nie sądziłam, że usłyszę pański śmiech. — Zachichotała, mówiąc o sytuacji, która powtórzyła się dwukrotnie. I to w tak krótkim czasie. Na samo wspomnienie jego śmiechu, przypomniała sobie o planie, jaki miała wykonać w te święta; plan, który sama sobie narzuciła. Że go pozna. Udało jej się to, aż za dobrze.
— GRANGER!
— Jasne. — Sarknęła, próbując się opanować, kiedy oboje się napili. — Twoja kolei.
Grali przez dłuższą chwilę jeszcze spokojnie, a po wypiciu jednej butelki wina… słowa były coraz odważniejsze. Przynajmniej w wykonaniu Hermiony, która nigdy nie miała mocnej głowy do alkoholu. Severus przyglądał jej się ze złośliwym rozbawieniem, czekając na jej reakcję… w końcu napiła się ze swojej szklanki, a Severus… roześmiał się. Szczerze, spokojnie, dźwięcznie. Musiała to powtórzyć w myślach: roześmiał się. Trzeci raz, Merlinie. Jestem cudotwórczynią. 
— Co w tym śmiesznego, że jestem… Merlinie, to nieprzyzwoite… Wiesz, o co mi chodzi — burczała pod nosem. — Jak sformułowałeś to pytanie, abym się przyznała do dziewictwa? — była pełna podziwu dla jego doboru słów i inteligencji, ale naprawdę mógł ją zachować do innych stwierdzeń. A nie takich!
Severus śmiał się jeszcze przez kilka chwil, spijając z niej całe zażenowanie, była czerwona na twarzy jak piwonia. Ten kolor miał nie zejść przez przynajmniej kilka minut, dobrze o tym wiedział.
— Śmieszne — warknęła, ale zaraz jej humor się polepszył. — Moja kolej, świetnie — Snape posłał jej niezadowolone spojrzenie, ale i tak powiedziała, co jej ślina na język przyszła. — Nigdy nie spałam z kobietą — szepnęła podnosząc szklankę do ust. Zacisnęła usta, gdy on tego nie zrobił. Nigdy specjalnie nie interesowała się życiem seksualnym nikogo, a już zwłaszcza swojego nauczyciela, nie lubiła wchodzić ludziom do łóżka i portfela, ale zawsze uważała, że Severus nie ma większego doświadczenia z kobietami. Poczuła w sercu ukłucie, tylko czy to już wtedy była zazdrość?
— Granger… — parsknął, obracając szklankę między palcami. — Bądź grzeczna. — Powiedział tonem, który nie znosił sprzeciwu.
— Nerida? — usłyszała prychnięcie i spojrzała w te ironicznie zimne oczy, które nie wyrażały absolutnie niczego, do czego jeszcze nie zdążyła przywyknąć. Ron i Harry mieli zawsze wymalowaną paletę uczuć na swojej twarzy, nie było trudne zrozumieć, co im chodzi po głowie. Gdy w głowie Harry’ego ziścił się jakiś plan zbawienia świata, miał ten swój wzrok i kiedy jeszcze nie zdążył się z nią tym planem podzielić, mówiła od razu ,,nie ma mowy” i wracała do czytania.
— Miało chyba być bez zbędnych argumentów. — Przypomniał jej. Hermiona pokiwała pogardliwie głową, mrucząc tylko pod nosem ,,pana kolei”.
— Nigdy nie byłem zakochany… — Hermionie wyrwał się okrzyk zdziwienia, szoku i wszystkiego, co mogłoby jej się wyrwać niespodziewanie. Zasłoniła sobie usta dłonią, a Severus nie spuszczał jej z czarnych oczu. Naiwna nie mogła przecież wiedzieć, że zrobił to z premedytacją.
— To takie szokujące? — zapytał retorycznie.
— A co z… matką Harry’ego? — jej głos był pewniejszy, przeczesała nerwowo włosy, zrywając czekoladowo—czarne połączenie, słodko gorzkie, które powoli swoimi iskrami wzniecało ogień. Jej wyobraźnia szła w złym kierunku, musiała się uwolnić. Szkatułka ze zdjęciem Lily Evans dalej stawała jej przed oczami, ta zieleń, ta łudząco podobna zieleń, którą uwielbiała w oczach Harry’ego. To zdjęcie było dowodem.
— Granger — usłyszała warknięcie, pomieszane z dźwiękiem tłuczonego szkła. Szkło rozbłysło w świetle lamp, a potem każdy drobny kawałek poleciał w swoją stronę. Hermiona założyła nogę na nogę, bardziej wciskając się w fotel. Nie uniknęła jego wściekłego spojrzenia nawet w takiej pozycji.— Kto…
— Harry, tuż po wojnie.
Severus pokiwał głową. Był bliski furii, jego palce drżały, wystukując nerwowo jakiś rytm na skórze fotela. Ona siedziała w bezruchu, a szkło ucichło, znajdując sobie własne miejsce na drewnianych panelach.
— Nie miał do tego prawa, ale jeśli już musisz wiedzieć; nigdy nie kochałem jego matki. Miłość jest słaba, Granger…
— Ale…
— Tak, tak… — parsknął ironicznie, a jego śmiech zabrzmiał w je przekonaniu smutno — kiedy świat jest pozbawiony miłości, jednorożce płaczą coraz rzewniej. Słyszałem różne przekonania, że jestem dupkiem, Granger, wystarczy mi to bez twoich ale — powiedział w jej stronę. Machnął różdżką, siadając z powrotem na swoje miejscu, znowu ze szklanką w dłoni. Szkło i jego pyłki zniknęły z podłogi. Jego szklanka już była wypełniona pełną porcją wina na następną turę. Hermiona uśmiechnęła się, choć po chwili jej twarz wyglądała jak zarumienionej nastolatki, gdy zauważyła, że koszula Severusa odpięła się delikatnie. Miał na szyi tuziny blizn, a widziała zaledwie skrawek jego mlecznej skóry. Szrama, jedna na drugiej, różnej głębokości. Poczuła, że właśnie naruszyła jego przestrzeń. Odwróciła wzrok, nie dając po sobie niczego poznać.
— Czego się śmiejesz? — zapytał jeszcze rozeźlony, upijając łyk.
— Ci który cię znają, uważają za drania, a ci którzy nie znają, uważają za bohatera wojennego, który zasłużył na Order Merlina pierwszej klasy.
— Tylko kretyn by tego nie wykorzystał — roześmiała się, on jedynie spojrzał na nią z błyskiem w oku, pijąc przy tym dobre, porzeczkowe wino, które podchmieliło ich bez reszty i przyprawiło Hermionę o słodkie rumieńce, które razem z piegami wyglądały, oczywiście zdaniem Severusa, zbyt uroczo, a to słowo nie powinno mu przejść przez myśl, za co się karcił następnym łykiem.
— Nigdy nie byłam wierząca — nie wiedziała, co powiedzieć. Bała się wyznać więcej. Pociągnęła ze szklanki, ale uniosła brwi, kiedy Severus tego nie zrobił.
— Po swojskich, kilkudniowych torturach Czarnego Pana, objawił mi się Bóg, coś tam gadał, a to nie tylko w mugolskim świecie słyszenie głosów świadczy o złym stanie zdrowia. Jeśli rozmawiasz z Bogiem, jesteś religijny, jeśli on ci odpowiada, jesteś chory psychicznie. Mi taki układ odpowiada.
— Więc ma pan nie po kolei w głowie i się tym raduje?
— Tak. A mówię ci to dopiero teraz, bo już cię zaciągnąłem do swojej siedziby, gdzie nie ma wyjścia. — Spojrzał na nią dziko, jakby z żądzą i nieodpartym głodem. O tak, chciał ją przestraszyć; i udało mu się.
— Nie mam nic przeciwko. — Odpowiedziała i usłyszała, tylko fuknięcie szklanką, co oznaczało koniec ich wspólnej gry i rozmowy. Uśmiechnęła się delikatnie, spoglądając na wściekłego Severusa Snape’a, który wstał ze swojego miejsca. Może nawet nie był świadomy, że jest już na nogach. Zazwyczaj opanowany, ale gdy przychodzi co do czego, jest bardziej porywczy, bardziej ludzki. 
— G r a n g e r — warknął, wskazując na nią oskarżycielsko długim palcem. Niczego nie dodał, ale obwiniał ją o wszystko, co zresztą było ich wspólną normą. Wstała ze swojego wygrzanego fotela, na którym nie miała już usiąść i podeszła do niego. Nawet na nią nie spojrzał, ale już nie miał wyboru, gdy dzieliła ich odległość zaledwie paru centymetrów. Spojrzał na nią z góry, była zadziwiająco niska. 
Położyła mu dłoń na szyi i pociągnęła w dół, aby móc go pocałować. Z jego ust wydobył się pomruk zadowolenia i dzikiego pożądania, co jeszcze bardziej ich ośmieliło. Severus objął ją w pasie, a jego ręka gładziła plecy, kark, a druga policzek. Zmiana pozycji nie specjalnie ją interesowała, ważne było, że Severus się na sekundę zapominał i całował ją tak, że nie tylko usta błagały o więcej, ale i całe, rozżarzone ciało, wprowadzając ją po raz drugi w stan, który był nieznany, odkryty dopiero przy nim. Jęczała w jego usta, a on zmniejszał odległość, która ich dzieliła do minimum, całując ją jednocześnie i przyciskając do swojego twardego ciała. Poczuła, że jest naprawdę jej, a tu jest jej miejsce. Wypili zgubne krople i mieli teraz za to płacić z odsetkami, które były liczone w wylanych łzach. Choćby los miałby z niej to cierpienie wycisnąć, ona zapłaci, nie miała zbytniego wyboru.
To jednak skończyło się szybciej, niż powinno. Hermiona jęknęła z rezygnacją.
— Idealny moment — warknęła pod nosem, ale Severus nie był już skory do żartów, ani jej towarzystwa. Obojgu szumiała krew, a serce skakało, co u Severusa nie miało niczego wspólnego z wysiłkiem, ale dalej próbował sobie wmówić, że jest inaczej. Hermiona była już na tyle zrezygnowana, że nie potrafiła oszukiwać swoich myśli. Jedynej rzeczy, której się Severus wystrzegał ponad wszystko, o której nigdy nie był w stanie zapomnieć… nagle zniknęła, pocałował ją; a wystrzegał się zapomnienia, że jest potworem. Na szczęście nie upłynęło kilku minut, a pamięć mu wróciła.
— Marne pożegnanie, Severusie — spojrzał na nią z nieodgadnioną, chłodną miną, pełną rezerwy, jaką zawsze pokazywał swoim uczniom. To ją zraniło, złapała rozpaczliwie jego koszulę. Do wcześniej dwóch odpiętych guzików, dołączył jeszcze jeden. Nie miało to większego znaczenia, coś niesamowicie chłodnego opatuliło jej szyję, ramiona, a na samym, dramatycznym końcu, serce.
— Zaraz stąd wyjdziesz, Granger. I nie będziesz miała prawa znowu tu być, mówić do mnie w sposób, jaki ostatnio ci się spodobał. Już nigdy nie przyjdziesz tutaj, gdy poczujesz na to ochotę. Na zawsze, Granger. — Powiedział, tłumacząc, jak dziecku. Spokojnie, delikatnie dobierając słowa, aby dziecko nie zapłakało rozpaczliwie.
— Na zawsze.
Wyciągnęła w jego stronę rękę i chociaż zabolało, gdy on ją odepchnął, wiedziała, czego ma się spodziewać. Nie chciała tego, ale innego końca nie było. Scenariusz dobiegł końca. Przygotowywali się do tego przez cały dzień, aby nie mieć żadnej alternatywy. Ale było im trudniej, niż gdyby się pożegnali z samego ranka, a tak, odliczając każdą minutę, czując upływ każdej sekundy, coś w niej... a może w nich... powoli się łamało. 
— Jest pan dobrym nauczycielem, profesorze — przy akompaniamencie tych strasznych słów opuściła jego sypialnię, przechodząc przez gabinet, a na końcu laboratorium. Nawet nie zerknęła na swoje stanowisko, będzie miała jeszcze czas, aby się go naoglądać. Spojrzała przez ramię na otwarte drzwi gabinetu, przez które widziała biurko i łunę światła, dochodzącą z jego sypialni. Po chwili jednak światło zniknęło. Hermiona uśmiechnęła się smutno i wyszła z jego prywatnych kwater, zostawiając w środku coś bardzo cennego. Nie miała pojęcia, czego mogła zapomnieć. Torby nie miała, łzy na miejscu, szaty nie miała, może tylko serce się gdzieś zawieruszyło. Ale nie, położyła sobie dłoń na klatce piersiowej, dalej biło. Jej serce z jakimś dziwnym rzężeniem biło sobie spokojnie. Przydałaby jej się niezapominajka Neville’a, może ona by którąś poprawną odpowiedź. 
Skąd mogła wiedzieć, że zakurzona ze swojej własnej historii szkatułka była pusta, a jedyne zdjęcie Lily Evans zostało spalone poprzedniego wieczora przez Neridę. Szkatułka była wolna, nawet jeśli o tym nie wiedziała.

Szkło rozbiło się jeszcze jeden raz. Ostatni. Tym razem ostateczny.



21 komentarzy:

  1. Mam super wyczucie czasu... Właśnie wracam z treningu i myślę sobie, że skoro rozdziału nie było rano, to może teraz będzie? I jest. Długi, piękny i smutny.
    To nie może być koniec, no co ty piszesz. Przecież do ich końca jeszcze daleko (jeszcze ślub im trzeba urządzić!) a ty takie głupoty gadasz, Salvio, co Ci się tam roi!
    Na początku nie lubiłam Neridy. Myślałam, że będzie chciała zdobyć naszego Severusa no i że w ogóle z niej taka wredna suka. No ale teraz dążę ją niesamowitą sympatią, sama nie mam pojęcia dlaczego...
    Do następnego! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo, jakiego treningu?
      Przepraszam, że nie wstawiłam rozdziału rano, jak to miałam w zwyczaju, ale byłam tak zmęczona, że mówię... dobra, chrzanię to, idę spać. (Powiedziałam coś innego, ale przekaz jest taki sam... cenzura!).
      Nie wiem, co mi się tam roi. Nienormalna jestem. Może to dlatego, że dzisiaj żaluzja spadła mi na głowę, rower we mnie wjechał, potrącili mnie dwa razy na schodach i wbiłam sobie gwoźdź w tylną część ciała, zostawiając dziurę w spodniach - mój osobisty piątek trzynastego. ALE KONIEC ŻALÓW! Taki piękny dzień, słońce świeci.
      Nerida, mimo że jest czasami straszną hipokrytką i jest po prostu dziwna - zauważyliście, że jest strasznie uczuciowa? Miota się, co pięć minut na wszystkie strona. W przeciwieństwie do Severusa. Jest jego dobrą stroną.
      Może lubisz Neridę, bo to dobra osoba? Woli, żeby Severus był szczęśliwy z inną, mimo że sama go kocha/kochała. Nie lubię takiego dramatu, ale coś takiego... jest godne uhonorowania w jakiejś postaci. Do następnego!

      Usuń
  2. Idealne pocieszenie na wyczerpujący dzień - nowy rozdział. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że nie skasuje mi się, tak jak wczoraj, mój komentarz, zanim jeszcze zdążę go opublikować (gwoli ścisłości - napisałam wczoraj naprawdę długachną epopeję, dotyczącą poprzedniego i jeszcze wcześniejszego rozdziału, które napisałaś i, ponieważ padł mi internet, całą treść szlag trafił. A potem byłam tak zrezygnowana i wkurzona tą sytuacją, że postanowiłam poczekać do dzisiaj, zupełnie zapomniawszy, że dziś pojawi się coś nowego - w związku z tym, pozwól, że tu napiszę o tych dwóch wcześniejszych rozdziałach i tym). Co do wcześniejszych (ściśle się to wiąże z tym, co się pojawiło dzisiaj) - jakoś nie mam przekonania do postaci niekanonicznych, a jednak czułam, że Nerida nie będzie taką zupełnie podłą, pozbawioną uczuć osóbką, dlatego nie "skreślałam" jej od razu. Tym razem przeczucie mnie nie zawiodło. :) Nie znaczy to oczywiście, że ją lubię, ale niewątpliwie... pomogła. Szkoda, że Severus z tej porady, pomocy, nie skorzystał. Ciekawa jestem, jak się teraz ten wątek (o ile nadal będzie trwała ta sprawa, sprawa relacji między nimi) potoczy, czy jakoś się to między nimi poukłada? Mam nadzieję - prawdopodobnie już o tym wspominałam, ale jeśli nie, to się powtórzę - lubię ten parring. I to bardzo. I nie napawa mnie optymizmem (zwłaszcza po tej ich "grze" z piciem - cudo! :)) to zakończenie. Umiesz budować napięcie, nie ma co! :)
    Do następnego!
    Pozdrawiam, Angel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień miałam pełen wrażeń, był naprawdę wyczerpujący. Łączę się z tobą w ten piękny, słoneczny dzień. Ptaszki ćwierkają do dwudziestej, nie dają człowiekowi spać. Ale to dalej piękny dzień.
      Wiem, o czym mówisz. Czasami kasują mi się odpowiedzi, gdy internet - nie wiem, może zawiał silniej wiatr, ha! - na chwilę się wyłącza, a ja akurat w tej chwili klikam opublikuj. Po prostu to uwielbiam.
      Ja nie umiem pisać takich ,,do końca" złych postaci. Jestem zdania, że każdy ma w sobie tą iskrę. A Nerida dla każdego będzie robiła źle lub dobrze, zależy od interpretacji...
      Aaa, dziękuję! Napięcie kiedyś było moim problemem. I lubię ich małą grę. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze zagrają. Do następnego!

      Usuń
  3. O super. Taki rozdział pt. jak dobić moich czytelników i doprowadzić ich do depresji ;< ? Zakończenie było mistrzowskie... I ta Nerida... Kurcze, a na początku wydawała się być taka okropna i wyniosła... Bardzo mnie ciekawi ten wątek z Lily... Skoro jej nie kochał to co to było za uczucie? Jakaś dziwna przyjaźń czy przywiązanie? I niby dlaczego się z nią całował? :zaciekawiona:
    Przed następnym naparzę sobie meliski...
    Ale powiem Ci, że niezłego łamacza serc zrobiłaś z Severusa :D i same piękne kobiety szczwany nietoperz wyrywa :O to chyba to jego mroczne "coś" tak działa :wzdycha rozmarzona:
    Pozdrawiam serdecznie :* :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, jak ja lubię sarkazm. Nie chciałam Was dobić, a przygotować do ostrzejszych wydarzeń. Jeszcze mi podziękujecie!
      Ale się uparliście na te zakończenia. Ale fakt, lubię na sam koniec dodać tej pikanterii. Mam nadzieję, że naprawdę mi się to udaję.
      Wątek z Lily opisałam w rozdziale czterdziestym siódmym, więc jak jesteś ciekawa, to z miłą chęcią Cię tam odsyłam. :)
      Sprawdziłam, jaki jest następny rozdział... i... hm... zaparz sobie może tą meliskę. Tak dla zdrowia.
      Ej, nie przesadzajmy z tym łamaczem serc. Oprócz czytelniczek, tylko Nerida i Hermiona coś tam do niego czuły. A reszta... No, reszty nie było. Dwie osoby w całym życiu to chyba nie jest dużo. Nerida mogłaby urodą robić za pięć kobiet, ale nie chcę tu być szowinistyczna, że kobiety to tylko uroda.
      Dobra, i tak się rozgadałam. Do następnego!

      Usuń
    2. Jaaaaa... Ale ze mnie gapa :O Tak to jest jak człowiek czyta całe opowiadanie w jeden dzień -_-
      I dzięki za ostrzeżenie ;D szykuje meliskę!

      Usuń
    3. Spokojnie, sama się gubię trochę - zastanawiałam się, czy wstawiłam te przemyślenia, czy może nie. :)
      Szykuj dużą, dobrą porcję, bo najbliższe sześć rozdziałów to będzie sztos (jestem z nich bardzo zadowolona... ale to pewnie dlatego, że jeszcze nie musiałam ich sprawdzać).
      Do następnego!

      Usuń
  4. Końcówka .-. Końcówka, końcówka, końcówka. K o ń c ó w k a. Tak cholernie smutna. Naprawdę ostatni raz? Nie wróci? Jak to? I skończy się to wszystko? Jak, jak jak?! Nie wierzę .-. Zachowuję się jak rozhisteryzowany gimbus. Koniec. POCAŁOWALI SIĘ, ZNOWU. Koniec od teraz xD
    Nerida. Już myślałam, że poczuję do niej coś pozytywnego, a ona wyjechała z tym kochaniem Severusa. Chociaż w czasie przeszłym. Jakby nie patrzeć, chce dla Snape'a dobrze. No i to, że spaliła zdjęcie Lily ♥ Liczę, że będzie tam zdjęcie Hermiony. Ale nie, kiedy Nietoperz ją straci ;-; No wiesz, ukryty ołtarzyk, świeczki, różowe serduszka i te sprawy :')
    "Miłość jest słaba, Granger…"
    Też tak kiedyś myślałam ;-; Ale może taki prosty przykład #biologicznaMrsBlack :v
    Wilki mają jednego partnera na całe życie i są silne. A takie np. króliki rozmnażają się z byle kim no i są słabe :v
    No to ten, klap klap, mój mózgu xD
    I teraz czekanie na następny rozdział (jutro;-;). Z jednej strony, nie mogę się doczekać, jak będzie wyglądać ich zachowanie później. A z drugiej - no boję się, jak będzie wyglądało ich zachowanie później ;_;
    Wszystkie myśli mi się pomieszały .-.
    Do jutra! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Końcówka mi się nie podoba, może ostatnie zdanie dodaje czegoś faktycznie magnetycznego, nie wiem; nie mi to oceniać. Ale... kurczę, serce też jest kruche jak szkło, kochani. :)
      Wyobraziłam sobie, jak Severus trzyma ołtarzyk Hermiony pod łóżkiem, to nie jest dobra wizja. Przestań mi coś takiego podsuwać, mózgu, stop.
      Dla Severusa miłość jest słaba, ale on też mi nie przypomina królika. Najwyraźniej jest przypadkiem jednym na milion. Ale masz rację, Black. Nawet patrząc z biologicznego punktu widzenia, miłość nie jest słabością... to znaczy, jestem zdania, że miłość to tylko instynkt przetrwania gatunku, no ale... To ludzie wymyślili romantyczność.
      Do następnego... He... He... Ja też czekam na jutro, żeby zobaczyć Waszą reakcję.

      Usuń
  5. Rozdział wspaniały.
    Ale końcówka :o Smutno :(
    Czekam na następny!
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aw, dziękuję. Czytelniczki chyba lubią te moje końcówki. Aż mi serce trzepocze. Pozdrawiam i również życzę Ci weny. Do następnego. :)

      Usuń
  6. Nie wiem co mogę powiedzieć. Zobacz swój nick przy końcu takich słów, to poruszyło mnie, naprawdę. Sama nie wiem jakie uczucie we mnie góruje - złość, smutek, a może akceptacja? Niewiem I choc chciałabym sie dowiedzieć, to na pewno nie bedzie łatwe.
    Powtórzę się teraz jeszcze raz, aby podkreślić jak ważne dla mnie były te słowa - jestem poruszona.
    Skupiając się teraz na rozdziale, muszę przyznać, że to kolejny z długich rozdziałów, co mnie niezmiernie cieszy.
    Ostatni dzień Hermiony i Severusa przepełniony był uczuciami tak sprzecznymi, że trudno mi konkretnie wszystkie określić. Z pewnością dominował tam smutek, a gdzieś głębiej - ból. Raniące słowa wypowiedziane poraz kolejny dały o sobie znać. A słodką nieświadomość zatrówa tych, którzy się dowiedzą.( ciut wcześniejsze nawiązanie)
    Spotkanie Neridy i Sverusa uświadomiło mnie, że czasem słowa na pozór proste, wcale takie nie sa, ale to własne dzięki nim nasze maski mogą opaść. ( przecież przyznanie se do czegoś, co usilnje chce sie stłamsić nie jest proste)
    Tango, taniec przepełniony niezliczoną liczba emocji, pasuje tu idealnie. Emocjonalność tego tańca doskonale odzwierciedla emocjonalność Hermiony i Severusa. Takie przynajmniej jest moje zdanie.
    Alkohol spełnił swoje zadanie. Pozwolił, tak jak to ujęłaś, z hukiem opaść ich maska i uwolnić prawdziwe uczucia.
    Nikt nie powiedział, że to pożegnanie na zawsze, które bedzie tylko bolesnym wspomnieniem, może nie będzie aż tak boleć, może bólu w ogóle moje będzie - może pozostanie tylko tęsknota.
    Lili dla Severusa była ważna, była jego przyjaciółką i choć byla bliska jego sercu, nie była najbliższą, tą najważniejszą.
    Wiele myśli pędzi przez moją głowę, tak samo jak wiele uczuć wypelnia mnie od środka, dlatego moze być wiele rzeczy nie jasnych, bądź źle zinterpretowanych.
    Do następnego, Salvio
    Pozdrawiam, Anai



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten rozdział był malutką odpowiedzią na twój komentarz. Ale oczywiście nie zgadzam się z nim, a raczej z twoimi słowami; nie narzucasz się. Nie lubię, gdy ludzie cierpią, choć może tego po mnie i po moich odpowiedziach tego nie widać. Ja też nie chcę się narzucać, ale... w razie ,,gdyby" wiesz, gdzie mnie szukać. Uwierz mi, nie ma problemu, który byłby bez wyjścia, wiem po sobie - zrobiłam w życiu tak wiele głupot, że aż mam ochotę się z siebie śmiać. Taki mój histeryczny śmiech. :)
      O, właśnie, Anai. Lily była dla Severusa najbliższą przyjaciółką. Do pewnego czasu była dla niego najważniejsza, ale z czasem, a zajęło mu to wiele lat, zrozumiał pewne sprawy. Że zastąpienie sobie zmarłego nie jest złym czynem... nie mogę tego dobrze ująć, przepraszam. Mam w głowie czarną dziurę. Ładnie podsumowałaś cały rozdział, więc na tym poprzestanę.
      I nie sądzę, że źle coś zinterpretowałaś, może tylko na swój sposób, ale nie jest on przecież złym. W przeciwieństwie do Ciebie, ja nic nie czuję, więc może trochę emocji mi brakuje do dokładnej analizy. Do następnego, Anai.

      Usuń
    2. Widzisz Salvio, jesteśmy do siebie jeszcze bardziej podobne niż myślałam. Ja również nie lubię cierpienia innych i staram im sie jakoś pomóc. To trochę zabawne - słucham zwierzeń innych i pomagam im sobie poradzić z cierpieniem, a sama nikomu nie mogę powiedzieć całej prawdy. Dziękuję, gdybym już nie mogą sobie poradzić dam Ci znać.
      Zrozumiałam dokładnie co chcialaś powiedzieć. Severus nie może zrozumiec, że Hermiona stała się bliska jego sercu, tak jak Lili, a może nawet bardziej. Uważa, że jeżeli ją zastąpi, straci wszystkie dobre wspomnienia z nią związane. Ona była ważna, dlatego nie chce jej stracić.
      Rozumiem wiele rzeczy "na swój sposób" dlatego czasem małe być trudno mnie zrozumieć, albo moje rację.
      Dzisiaj czuję się trochę lepiej, choć jestem zmęczona. Zaspałam nawet na pierwszą lekcje, nie miałam siły wstać i nie wiem co jest konkretnym powodem - zmęczenie psychiczne, czy zbliżającą się choroba?
      Czasami lepiej oceniać coś "na sucho" bez nadmiaru emocji, więc Twoja analiza jest równe dokładną, co moja.
      Pozdrawiam, Anai

      Usuń
  7. Rozdział wspaniały.
    Ale końcówka :o Smutno

    Pozdrawiam i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję... A co do końcówki, też dziękuję. Już nie będę się nad nią rozwodzić, bo wpadłabym w samozachwyt za taki Wasz odzew. Do następnego.

      Usuń
  8. Wystarczyły mi trzy godziny od znalezienia tego bloga na przeczytanie całości . . . Nie pamiętam kiedy ostatni raz czytałam coś wartego uwagi a to opowiadanie na pewno się zalicza. Nigdy nie lubiłam tego paringu ale ty dałaś radę mnie do niego przekonać :) Uwielbiam opowiadania z nutką tajemniczości, romansu i cierpienia a to opowiadanie na pewno je posiada :D
    Nie wiem co jeszcze mogę napisać . . . Po prostu cudo nad cuda.
    Serdecznie pozdrawiam i dużo weny życzę
    PS. Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? Byłabym bardzo wdzięczna gg 52806455

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzy godziny na przeczytanie całości? Coraz bardziej mnie zadziwiacie, naprawdę. No, mam nadzieję, że opowiadanie jest warte uwagi - akcja idzie szybko, ale relacje między bohaterami budują się powoli; jestem zachwycona, że Ci to odpowiada. :)
      ,,Uwielbiam opowiadania z nutką tajemniczości, romansu i cierpienia a to opowiadanie na pewno je posiada"... Rozpływam się. Haha, dziękuję za miłe słowa. Do następnego mam nadzieję.

      Usuń
  9. Wybacz, że dopiero dziś komentuję!
    Niesamowity rozdział, pełen emocji, zawikłania i wszystkiego co jest cholernie intrygujące! Napięcie wyczuwalne przy ich grze świetnie opisane, pytania trafne, powodujące ciekawość, zalążki zazdrości.
    Pożegnanie, jednocześnie niemalże ostateczne, zamykające jakiś rozdział ich życia, wzajemnych relacji, a z drugiej strony wystawiające ich na próbę, jak silne jest ich obustronne przyciąganie do siebie.
    Nerida, wiedziałam, że jednak nie będzie taką cholernicą! Nić sympatii jaką poczułam po przedstawieniu jej postaci, utrwaliła się w nieco mocniej. Cóż, jednak jest całkiem silną kobietą, jeżeli nadal pragnie szczęścia Severusa, mimo że nie udało jej się go zdobyć na własność.
    Mam nadzieję, że jednak dotrze do Mistrza i jego "Małgorzaty", że są dla siebie stworzeni :D
    Czekam na kolejny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć Salvio!
    Tak nie lubię być chora, fuuuu choroba jest zła! Ale jestem zawinięta w koc <3
    Od razu cieplej mi się zrobiło na ten opis Seva : długie palce, mrużące czarne oczy, czarne kosmyki i zarost. O Merlinie najsłodszy. Aż odstawię herbatę xd
    "Żeby był koniec, musi być początek" - i cios w samo serce! Nie ładnie Sev xd
    "- Ha! Czyli jednak uważasz mnie za kobietę – krzyknęła tryumfalnie." - chachachachachachacha, nie żeby się z nią całował, rozmawiał czy coś, z byle dziewczynką chyba by tak nie postępował ;D
    "Twoim nauczycielem…?" - łeeeeeee, jak mógł. Nawet ja się skrzywiłam :<
    No wiem, wiem, że będzie Draco.. ale nooo, może nie zawsze będzie obecny? Jakby byli sami, tylko we dwójkę, ohhhhhhhhhhh~
    "(...) nie obchodziły go kobiety." - oprócz tej, która śpi teraz na JEGO fotelu, w JEGO pokoju, przykryta JEGO kocem - no nic nie mówię już więcej xd
    " - Jesteś okropny. / - Staram się. " - <3

    "(..) gdy tylko zauważyła, jak Severus na nią patrzy." - nanananana <3

    Zaczynam lubić Neridę;d szczególnie jeśli gestykuluje;d ja też nigdy nie mogę się powstrzymać:D
    "- Czego się boisz?" - że niby Severus sie czegoś boi? Że niby co? Hmnpfdfmkdflbdgtb, jaaaasne xd
    "Nie rozumiał, dlaczego jeszcze jej nie wyrzucił za oślinienie mu fotela." - no ja też nie wiem.. jak ona mogła! xd

    "Widział, jak na nią patrzy. Jak patrzy na Granger… " - CHA! Koniec. On coś do niej czuje! Ja i mój detektor możemy odetchnąć spokojnie:d
    Uwielbiam grę "Nigdy"!
    "Nigdy nie byłem zakochany.." - aż do teeeraaaz ~
    "(..) jednorożce płaczą coraz rzewniej." - chachaxd ja chcę być poważna bo tu taka rozmowa, a tu takie coś.
    Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, Merlinowi niech będą dzięki! I Tobie Salvio też:D - "Z jego ust wydobył się pomruk zadowolenia i dzikiego pożądania, co jeszcze bardziej ich ośmieliło." - <3

    Znowu mi to robisz. Znowu taka końcówka. Jak ona mogła mu powiedzieć profesorze. Mimo, że jej serce bije, moje już przestaje, eh.
    "Szkło rozbiło się jeszcze jeden raz. Ostatni. Tym razem ostateczny." <3

    Czy Severus wie, co zrobiła Nerida?:D

    OdpowiedzUsuń