Bo maski muszą czasem opaść.
Z hukiem, ale opaść, Anai.
***
— A więc to
już jutro? — szepnęła z uśmiechem w swój kieliszek. I to nie był szczęśliwy
uśmiech, pojawił się tylko przez skrzacie wino. Porzeczkowe, jej ulubione, jak
Severus zdążył zapamiętać, a wspomniała o tym tylko raz. Severus w tej samej
chwili pomyślał o winie, które trzymał; jeśli ona już jutro odejdzie, jakby
nigdy nic… Nigdy już nie tknie tego rozwodnionego alkoholu. To, że był słaby,
miał niewiele procentów, to swoją drogą.
— Zadajesz
głupie pytania, Granger. — Odparł, nawet nie patrząc na nią znad woluminu ze
swojej biblioteczki. Przekładał między długami palcami papier, pożółkłe strony,
czasami mrużąc oczy, odnajdując ciekawszy fragment, który może wcześniej
pominął. A może znał na pamięć. Czarne kosmyki opadły mu na policzki, gładził w
zastanowieniu ledwo widoczny zarost, pewnie nawet nie zdając sobie sprawy ze
swoich ruchów. Były naturalne, Hermiona uśmiechnęła się na ten widok z jakąś
czułością, której Severus nie zdążył zauważyć. Ale mieli przecież wiele godzin
przed sobą, tyle czasu. Nie śpieszni byli, nie śpieszyli się czuć. Hermiona
obserwując go przez większość czasu, wdychając milczenie i czując jak jej ciało
rozpada się na miłe kawałki, po czym wraca do normalnej formy, a potem ponownie
się tłucze, jak szkło; musiała przyznać, że była głupia.
— Wiem,
Severusie — roześmiała się, wygodniej usadzając się na skórzanym fotelu, który
wyczarował, kiedy przyszła do niego po raz pierwszy. Ten wieczór był ostatnim
ich dwojakiej wolności. Koniec podróży, proszę wysiadać, proszę wracać;
Hermiona chciała zaprotestować, ta brzydka droga, na samym końcu okazała się
warta zachodu — chcę zostać!; krzyczała rozdzierająco i histerycznie, ale też
cicho. I tak musiała zawrócić, zostawiła gdzieś po drodze swoje walizki.
Jutro mieli
wrócić wszyscy uczniowie, a jego imię nigdy już nie miało przecisnąć się jej
przez usta. Na samą myśl gula stawała Hermionie w gardle, ale jakoś ją
przełknęła, wysoko zadzierając głowę. Za to pewnie fotel pozostanie odesłany w
niebyt. Szkoda, był wygodny, pomyślała, trochę bardziej się opatulając
ramionami. Może i miała na sobie gruby sweter, ale na oschłe lochy to było za
mało.
— Czyli tak
po prostu… koniec? — zapytała, kiedy Severus z niewzruszoną miną przeglądał
czarnomagiczny tom.
— Żeby był
koniec, musi być początek — parsknął szyderczo z jej upojonego głosu, ale
zamilkł, kiedy uparcie chciała przyciągnąć jego spojrzenie. Z wielką łaską
podniósł na nią wzrok, a widząc jej błagalne oczy, miał ochotę wyrzucić ją za
drzwi. Nie zrobił tego, bo było mu i tak wszystko jedno. Obojętności, ma
miłości, wróciłaś?
— Czego
chcesz?
— Dobre
pytanie.
— Kobiety —
zakpił.
— Ha! Czyli
jednak uważasz mnie za kobietę — krzyknęła tryumfalnie. Przewrócił oczami i w
dalszym ciągu wertował niespiesznie tom. Usiadł tak, że nie mogła spojrzeć
nawet na tytuł księgi.
— Może
pożyczyłbyś mi jakąś książkę? Trochę się nudzę, kiedy jestem ignorowana —
zapytała słodko, a kiedy znowu jej nie odpowiedział, tylko wpatrywał się ze
skupieniem w jakąś wzmiankę, po prostu wstała z fotela i podeszła do
biblioteczki. Wszystkie woluminy hipnotyzowały swoją niedopracowaną, starą
fakturą. Na niektórych księgach kurz zarastał, że tytuły mogłyby być ledwo
widoczne. Jej serce trzepotało z podekscytowania. Spojrzała na każdy tom z
osobna, czasami przeglądając książki, które jej udostępnił. Czyli wszystkie,
nie licząc tych czarnomagicznych. Severus siedział na swoim miejscu, myślała,
że nie zwraca na nią uwagę. Ale on był czujny, kiedy jej oczy zawiesiły się
dłużej na tytule ,,Diabły piętnastego wieku", obitym w twardą, czarną
skórę. Z bliska czuła magię. Oddychała nią, była uwięziona we własnych płucach,
które mogłoby zastąpić na tę chwilę serce i by tego nie dostrzegła.
— Nawet o
tym nie myśl — warknął w jej stronę i ponownie znalazła się na fotelu, a
Severus trzymał w dłoni różdżkę. Posłała mu mordercze spojrzenie.
— Świetnie,
w takim razie będę po prostu tu bezczynnie siedzieć — zaplotła ręce na piersi,
wpatrując się w sufit. Czuła na sobie jego wzrok, ale to nie miało znaczenia.
—
Zachowujesz się jak rozwydrzony bachor.
— Tak, to ja
się zachowuję jak dziecko, oczywiście.
— Granger! —
syknął i machnął ponownie różdżką, że kieliszek, który trzymała, zniknął. — Nie
pijesz więcej. — Prychnęła, doskonale widząc jego wyraz twarzy.
— Kim ty
jesteś, żeby o tym decydować?!
— Twoim
nauczycielem…? — ta odpowiedź zniszczyła humor obojgu. Hermiona ułożyła się
wygodniej na fotelu i myślała o jutrzejszym dniu. Ona i Severus dalej mieli
codziennie się widywać, tylko że w towarzystwie Dracona. Już nie było mowy o
spoufalaniu się, o mówieniu do siebie po imieniu (w jej przypadku, w każdym
razie), czy wypiciu razem gorzkiej kawy. Nie było mowy, a gdy fotel zaczął
stawać się wygodniejszy, a powieki coraz cięższe, trudno było się jej rozstać z
myślami, że też koniec jest tak blisko. I mimo wszystko nie zgadzała się z
Severusem. Mieli swój trudny początek, który był też łatwym końcem.
— Severus —
przywitała się Nerida skinieniem głowy, nawet nie zerkając na śpiącą Hermionę w
sąsiednim fotelu. Wyczarowała swój własny. Kiedyś próbowała usiąść na jego
łóżku, ale prawie ją wtedy udusił gołymi rękami, więc dała sobie spokój z
prowokowaniem go, przynajmniej na ten dzień. Wyglądał fatalnie.
— Czego
chcesz? — zapytał znad książki. — Miałaś przyjść przed samym wyjazdem.
— Wyjeżdżam
wcześniej — dopiero zaszczycił ją spojrzeniem, mrużąc w skupieniu oczy. — Nie
patrz tak na mnie, nic mnie tu już nie trzyma — jej wzrok powędrował mimochodem
do śpiącej uczennicy. Nerida uśmiechnęła się na jej widok. Zwłaszcza, kiedy
miała na sobie koc, który raczej nie był jej; czarna bawełna.
— Dobrze, że
nie muszę się z tobą więcej użerać. — Wzruszył ramionami, a cudzoziemka
zaśmiała się perliście, odsłaniając rząd białych zębów. Severus uważał ją za
piękną, ale Nerida miała coś w sobie z wili, tylko że dziwnej odmiany. Ona była
zbyt idealna, ale nie zawracał sobie nią głowy, nie obchodziły go kobiety. W
ogóle nie przepadał za ludźmi, w większości (czyli w całości) była to banda
imbecyli.
— I tak będę
cię odwiedzać… Może mi też nalejesz? — wskazała na meksykańską whisky, którą
zwykli się upijać w czasie wojny. Severus uniósł kpiąco brew, ale machnął
różdżką, a przed jej twarzą, prawie miażdżąc nos, pojawiło się wypełnione do
połowy szkło.
— Dalej masz
tą ohydną zastawę po matce. — Zauważyła, kwasząc się.
—
Przyzwyczajenie. — Uniósł nieznacznie kąciki ust. Miał nadzieję, że Nerida
wyjdzie stąd jak najszybciej. Przywołał zastawę po swojej matce, której nie
używał od dłuższego czasu, a właściwie od chwili, kiedy Nerida była tu po raz
ostatni. Nie pamiętał, kiedy to dokładnie było, ale, jego zdaniem, odwiedziła
go i tak za wcześnie.
— Co chcesz
z nią zrobić? — wskazała głową na Hermionę, upijając łyk bursztynowego alkoholu
i mrużąc przy tym błogo oczy. Jak za starych, dobrych czasów. — Proszę o
szczegółowy plan działania.
— A więc —
chrząknął — poćwiartować, ważniejsze organy dodać do eliksiru, a resztę
szczątków zakopać w Zakazanym Lesie. Będę miał nadzieję, że zakuty pies Hagrida
nie będzie się bawił w detektywa…
— Jesteś
okropny.
— Staram się.
Nerida
pokręciła głową, spoglądając na śpiącą dziewczynę. Była taka młoda… a swoimi
słowami i elokwencją prawie ją zmiażdżyła wtedy, w Muszelce. Nerida bawiła się
świetnie w tej słownej potyczce oczywiście, ale jeszcze chwila i by użyła
różdżki, aby Hermiona się wreszcie zamknęła. O jej wiedzy chodziły legendy, nawet
w krajach skandynawskich, Nerida wiedziała od początku, z kim ma przyjemność,
ale zapytała jak jej na imię, aby się upewnić. Od razu zapała do niej
cieplejszym uczuciem, gdy tylko zauważyła, jak Severus na nią patrzy. Może
trochę jak na jeden ze swoich składników. Ale za to rzadkich składników i
niezwykle cennych.
— Dobrze
wybrałeś — powiedziała z cwanym uśmiechem i podnosząc szklankę na wysokości
swojej głowy. — Chciałabym wznieść toast za Severusa Snape’a, który raz w swoim
marnym, pieprzonym życiu wybrał właściwie! — krzyknęła, szczerze ucieszona.
Alkohol jeszcze nie zdążył się jeszcze wchłonąć, a ona już zachowuje się, jak
kompletna wariatka.
Snape
prychnął, a Nerida wypiła swój toast w samotności. Uwielbiała go denerwować.
— Na swoim
koncie mam wiele udanych decyzji, więc z łaski swojej, pilnuj własnego
interesu… I przestań się szczerzyć, jutro wszystko wróci do normy.
Kobieta
zakrztusiła się.
— Co masz na
myśli?
— Jutro
kończą się święta — Snape przewrócił oczami.
— Nie widzę
związku.— powiedziała i odstawiła szklankę z hukiem. Spojrzała szybko na
Hermionę, ale ta nie drgnęła. — Jesteś cholernym masochistą i okłamujesz samego
siebie. Gdybyś chciał jej do siebie nie dopuszczać i pilnować jednocześnie, po
prostu zrobiłbyś to siłą — Nerida wstała, przechadzając się nerwowo po
sypialni, żywo gestykulując. Nigdy nie potrafiła opanować swoich emocji. —
Zawsze tak robisz… Kogo ty chcesz oszukać? Mnie? Siebie… A może ją? — wskazała
na Granger, która przez sen zgarnęła swoje kasztanowe loki z twarzy.
— Przestań
mi matkować. Już się swojego nasłuchałem od Minerwy i jej elitarnego kąciku
,,och, chodźcie, pomożemy Severusowi!”. To żenujące.
Nerida nagle
się rozpromieniła i z powrotem usiadła na swoim miejscu.
— Czego się
boisz?
Widziała,
jak rzuca jej mordercze spojrzenie i zamierza protestować, że on i strach nie
idą ze sobą w parze, że nie ma rzeczy, której by się bał, ale w efekcie czego
nie powiedział absolutnie nic. Spojrzał na zaróżowione policzki Hermiony, która
uśmiechnęła się delikatnie przez sen. Może ten widok na chwilę poruszył jego
serca i dlatego nie odpowiedział — a właściwie nie zaprzeczył. Nie rozumiał,
dlaczego jeszcze jej nie wyrzucił za oślinienie mu fotela. Chociaż, jak się
bardziej nad tym zastanowił, to był jej fotel. Poprawił mankiet swojej białej
koszuli, aby dalej wyglądać istnie pedantycznie, wszystko musiało być na swoim
miejscu. Już nie patrzył na skuloną, z kolanami pod brodą szatynką o istnym
gnieździe na głowie. Nerida śledziła jego ruchy, w pewnym sensie poczuł się
obnażony. Widział, jak na nią patrzy. Jak patrzy na Granger… Czy to naprawdę
tak źle brzmi, czy to tylko jego starcza demencja i powojenna paranoja daje o
sobie znać?
— Mówiłaś,
że się spieszysz — wrócił do swojej obojętności, której Nerida w nim nie
lubiła. Już wolała te jego wrzaski, pogardliwe spojrzenia i takie inne, niż po
prostu chłodne podejście do sprawy. Może i był maszyną do zabijania, ale…
Cholera, przecież nie powinna tak o nim myśleć. Westchnęła. Najgorsze w tych
myślach było to, że myślała prawidłowo, to była prawda, Severus był zabójcą i
mordercą w jednym.
— Zmieniłam
zdanie — machnęła ręką, przyglądając mu się badawczo. — Nie rozumiem cię,
Severusie. A jestem jedyną osobą, która powinna być do tego zdolna, prawda? W
końcu cię kochałam — została obdarzona przelotnym, ponurym spojrzeniem, a przez
jego twarz przeszedł błysk jakiegoś okropnego uczucia, które mu się spod swojej
maski wymsknęło. — Myślałam, że nie potrafisz kochać. Mój błąd — parsknęła. —
Ty nie kochasz mnie.
— Nie marnuj
swojej szansy — dodała po chwili.
— Do tanga
trzeba dwojga — mruknął szyderczo Severus, odłożył książkę na drewniany stolik,
który wyczarował, gdy wtargnęła tu wszędobylska Granger. I została na dłużej,
musieli mieć miejsce na swoje drinki.
— Właśnie —
pokiwała głową — ja byłam jedna, ale wy po prostu musicie nauczyć się kroków. —
Odłożyła szklankę i wstała powoli, obdarzona zdziwionym spojrzeniem swojego
najlepszego przyjaciela. — Daj spokój, widziałam, jak ją całowałeś… — Snape
schował twarz za kurtyną włosów, a kobieta znała go na tyle, aby wiedzieć, że
się zarumienił. Nerida zachichotała nerwowo. — Tak nie całowałeś nawet jej,
Severusie. Jestem tego pewna.
Spiął się,
ale musiała to powiedzieć i sprowadzić go na ziemię. Dla Neridy Severus był
bardzo ważny i nie pozwoli mu stoczyć się na samo dno. Hermiona była… w pewnym
sensie… jej ostatnią nadzieją dla Severusa Snape'a. — Nie zmienisz zdania? —
zapytała w końcu, a uśmiech zniknął z jej twarzy.
— Nie.
Nerida
pokiwała głową i wyszła, doskonale wiedząc, że nawet Severus nie jest w stanie
tak bardzo udawać. Zaznając innego rodzaju emocji, ta jego ,,norma” będzie już
tylko wiązała mu ręce. A z kajdankami nigdy nie potrafił długo wytrzymać —
pomyślała ironicznie, przypominając sobie jedno z ich wspólnych wspomnień.
— Obudź się —
usłyszała głośny syk tuż koło swojego ucha i przebudziła się z krzykiem. —
Przestań mi kaleczyć uszy, wstawaj, do ciężkiej cholery.
— Miła
pobudka. — Wymruczała, śmiejąc się cicho pod nosem.
—
Niewątpliwie… a teraz wstawaj!
— Tak jest —
mruknęła, otwierając od razu oczy. W pokoju panował znany jej pół mrok. — Która
godzina?
— Kolacja —
odpowiedział, dalej stojąc przed Hermiony fotelem. Podał jej chusteczkę, którą
przyjęła i nie za bardzo wiedziała, co ma z nią zrobić. — Jesteś cała mokra od
zimnego potu. Krzyczałaś przez sen, Granger… — przełknęła ślinę i poczuła, że
sen naprawdę ją wymęczył. — Często miewasz koszmary?
Pokiwała
tylko głową, przecierając policzki i czoło. Spojrzała na niego spod zmrużonych
oczu; miał mokre włosy i… nie miał na sobie szat. Biała koszula miło
prześwitywała, jak na Hermiony gust.
— Rozumiem,
że… — zaczęła.
— Choć na
sekundę bądź cicho, chcę się skupić. — Warknął w jej stronę i poszedł gdzieś do
swojego gabinetu. Przewróciła oczami i oczyściła różdżką haftowaną chusteczkę.
Czuła, że zaraz zemdleje. Uspokajanie oddechu nie działało, a jej dłonie
drżały, że nie była w stanie trzymać różdżki.
Severus
wrócił szybciej, niż się spodziewała.
— Skarpetka
zaraz przyjdzie z kolacją… Wyglądasz strasznie, Granger. Zabiję cię, jeśli
zwymiotujesz na m ó j dywan. — Wykrzywił usta w uśmiechu. Jej
policzek zadrgał, opuściła wzrok, aby się nie roześmiać. Severus nie miał
dywanu.
— Czyli
wyglądam jak zawsze, to chciałeś powiedzieć.
— Wiem, co
chciałem powiedzieć.
—
Perfekcjonista. — Mruknęła konspiracyjnie, ale ją usłyszał, unosząc nieznacznie
kąciki ust, pierwszy raz tego dnia. Nie tylko jej udzielał się wisielczy
nastrój — ostatni wieczór. Ostatni, ostatni, ostatni, ostatni... Powtarzała to
nieskończenie wiele razy. Gdyby w tym momencie przestała się uśmiechać,
rozpłakałaby się jak dziecko. Spojrzała na stolik, gdzie chwilę przed jej
obudzeniem stała jeszcze szklanka Neridy, ale Hermiona spała w kompletnej
nieświadomości, budząc się w tej samej, błogiej niewiedzy. Nerida zdążyła po sobie
posprzątać.
Nagle na
stoliku pojawiły się różne dania, po przebytych koszmarach Hermiona nie
potrafiła nawet spojrzeć na mięso i wybrała sałatkę. Tym razem z herbatą, (zero
kofeiny, ktoś powiedział w jej stronę z przekąsem, gdy sięgała po
filiżankę), dzięki której poczuła się lepiej, już nie miała mroczków przed
oczami. Powoli nabierała kolorów na twarzy, bycie bladą nigdy jej nie pasowało.
Wyglądała jak topielec w trakcie rozkładu.
— Dziękuję
za eliksir, czuję się lepiej — powiedziała Hermiona, wskazując na herbatę.
Uśmiechnęła się, bo wszystko już była tak surrealistyczne; dbał o nią, na jakiś
swój dziwny sposób, ale dbał. Dlaczego dopiero teraz.
— Szkoda, że
nie wyglądasz. — Parsknięciem zignorowała jego przytyki, chciała najpierw
nabrać sił na dalsze potyczki słowne z tym człowiekiem. Później miało być tylko
gorzej, ale na razie nie miała do tych myśli głowy, jeszcze nią targały
mdłości.
— Jutrzejszy
dzień będzie dziwny — szepnęła, gdy talerze wyparowały, a ona poczuła się
lepiej. Snape nie rzucał gromów jednym spojrzeniem, po prostu nie pokazał, że
cokolwiek czuje, jak bezduszna maszyna. Gdy nie był głodny, był spokojniejszy.
— Idiotyzm —
mruknął pod nosem.
— To słowo,
które idealnie opisuje obecny stan emocjonalny, w jakim się znajduję.
— To jest
nas dwoje.
Zaśmiała
się, ale coś rzuciło jej się w oczy.
— No wie
pan? Mnie nie poczęstować? — wskazała oskarżycielsko palcem na jego kubek, z
którego mocny aromat rozchodził się już po całej sypialni. Zrobiła na pozór
zagniewaną minę.
— Masz słabą
głowę, Granger. Nie ma mowy. — Spojrzał na nią złośliwie, ale i ze zwycięską
nutą, podnosząc specjalnie swój kubek do wąskich ust. Wzniosła oczy do nieba,
błagając niebiosa o cierpliwość, której ciągle jej brakowało do Severusa
Snape’a. Spojrzała na niego, jakby był jej osobistym skaraniem, co tylko
wprawiło go w lepszy nastrój.
— Znasz grę
,,nigdy”? — zapytała po chwili ciszy, przyglądając się jego twarzy. Pokręcił
niechętnie głową. Tak jak ona, nie lubił nie
wiedzieć, to ograniczające.
— Obie osoby
piją i na przemian mówią… nigdy… np. nienawidziłem transmutacji. I jeśli to się
zgadza u obu osób, piją. Jeśli tylko u jednej się zgadza, pije tylko jedna.
Czyli jeśli ktoś się nie zgadza ze stwierdzeniem, po prostu nie pije. Nie musi
wysuwać żadnych argumentów i zasad. Samo picie i wyznawanie siebie.
— Brzmi
rozsądnie — przyznał.
— Naprawdę? —
szepnęła, ale zaraz chrząknęła, temperując zdziwienie. — Chcesz zagrać?... ze
mną?
— Tak,
Granger — był rozbawiony i machnął ręką, aby zaczęła. Kiwnęła głową i z
rumieńcami zażenowania zastanowiła się dłuższą chwilę pod jego bacznym
spojrzeniem. Rozpraszał ją z lekka tym firmowym uśmiechem, który może miał ją
zdenerwować. Zarumieniła się bardziej, nie mogąc zebrać myśli.
— Żeby było
na początku spokojnie… — Severus spojrzał na nią z zainteresowaniem… niech ją
Merlin kopnie… to było dziwne spojrzenie. — Nigdy nie sądziłam, że będę
siedzieć w pańskiej sypialni — czasami wyrywało jej się per pan, ale to
ignorowała, zwłaszcza kiedy rzucał jej krzywe spojrzenia — i będziemy razem
pić. — Roześmiała się, bo to faktycznie była absurdalna, czysto abstrakcyjna
prawda. Severus pokiwał głową, tak samo rozbawiony, choć próbował to ukryć.
Oboje wypili wyczarowane szklanki ze skrzacim winem, które miało mniej
procentów niż Ognista Whisky. Wypili na znak, że nigdy by im to nie przyszło do
głowy.
— Nigdy nie
sądziłem, że będę z m u s z o n y brać udział w jakimś cholernym
sylwestrze w towarzystwie przeklętych idiotów — tylko on przechylił swoją
szklankę do ust, siedziała naburmuszona, zanim nie wymyśliła idealnej riposty.
— Nigdy nie
sądziłam, że usłyszę pański śmiech. — Zachichotała, mówiąc o sytuacji, która
powtórzyła się dwukrotnie. I to w tak krótkim czasie. Na samo wspomnienie jego
śmiechu, przypomniała sobie o planie, jaki miała wykonać w te święta; plan,
który sama sobie narzuciła. Że go pozna. Udało jej się to, aż za dobrze.
— GRANGER!
— Jasne. —
Sarknęła, próbując się opanować, kiedy oboje się napili. — Twoja kolei.
Grali przez
dłuższą chwilę jeszcze spokojnie, a po wypiciu jednej butelki wina… słowa były
coraz odważniejsze. Przynajmniej w wykonaniu Hermiony, która nigdy nie miała
mocnej głowy do alkoholu. Severus przyglądał jej się ze złośliwym rozbawieniem,
czekając na jej reakcję… w końcu napiła się ze swojej szklanki, a Severus…
roześmiał się. Szczerze, spokojnie, dźwięcznie. Musiała to powtórzyć w myślach:
roześmiał się. Trzeci raz, Merlinie. Jestem cudotwórczynią.
— Co w tym
śmiesznego, że jestem… Merlinie, to nieprzyzwoite… Wiesz, o co mi chodzi —
burczała pod nosem. — Jak sformułowałeś to pytanie, abym się przyznała do
dziewictwa? — była pełna podziwu dla jego doboru słów i inteligencji, ale
naprawdę mógł ją zachować do innych stwierdzeń. A nie takich!
Severus
śmiał się jeszcze przez kilka chwil, spijając z niej całe zażenowanie, była
czerwona na twarzy jak piwonia. Ten kolor miał nie zejść przez przynajmniej
kilka minut, dobrze o tym wiedział.
— Śmieszne —
warknęła, ale zaraz jej humor się polepszył. — Moja kolej, świetnie — Snape
posłał jej niezadowolone spojrzenie, ale i tak powiedziała, co jej ślina na
język przyszła. — Nigdy nie spałam z kobietą — szepnęła podnosząc szklankę do
ust. Zacisnęła usta, gdy on tego nie zrobił. Nigdy specjalnie nie interesowała
się życiem seksualnym nikogo, a już zwłaszcza swojego nauczyciela, nie lubiła
wchodzić ludziom do łóżka i portfela, ale zawsze uważała, że Severus nie ma
większego doświadczenia z kobietami. Poczuła w sercu ukłucie, tylko czy to już
wtedy była zazdrość?
— Granger… —
parsknął, obracając szklankę między palcami. — Bądź grzeczna. — Powiedział
tonem, który nie znosił sprzeciwu.
— Nerida? —
usłyszała prychnięcie i spojrzała w te ironicznie zimne oczy, które nie
wyrażały absolutnie niczego, do czego jeszcze nie zdążyła przywyknąć. Ron i
Harry mieli zawsze wymalowaną paletę uczuć na swojej twarzy, nie było trudne
zrozumieć, co im chodzi po głowie. Gdy w głowie Harry’ego ziścił się jakiś plan
zbawienia świata, miał ten swój wzrok i kiedy jeszcze nie zdążył się z nią tym
planem podzielić, mówiła od razu ,,nie ma mowy” i wracała do czytania.
— Miało
chyba być bez zbędnych argumentów. — Przypomniał jej. Hermiona
pokiwała pogardliwie głową, mrucząc tylko pod nosem ,,pana kolei”.
— Nigdy nie
byłem zakochany… — Hermionie wyrwał się okrzyk zdziwienia, szoku i wszystkiego,
co mogłoby jej się wyrwać niespodziewanie. Zasłoniła sobie usta dłonią, a
Severus nie spuszczał jej z czarnych oczu. Naiwna nie mogła przecież wiedzieć,
że zrobił to z premedytacją.
— To takie
szokujące? — zapytał retorycznie.
— A co z…
matką Harry’ego? — jej głos był pewniejszy, przeczesała nerwowo włosy, zrywając
czekoladowo—czarne połączenie, słodko gorzkie, które powoli swoimi iskrami
wzniecało ogień. Jej wyobraźnia szła w złym kierunku, musiała się uwolnić.
Szkatułka ze zdjęciem Lily Evans dalej stawała jej przed oczami, ta zieleń, ta
łudząco podobna zieleń, którą uwielbiała w oczach Harry’ego. To zdjęcie było
dowodem.
— Granger —
usłyszała warknięcie, pomieszane z dźwiękiem tłuczonego szkła. Szkło rozbłysło
w świetle lamp, a potem każdy drobny kawałek poleciał w swoją stronę. Hermiona
założyła nogę na nogę, bardziej wciskając się w fotel. Nie uniknęła jego
wściekłego spojrzenia nawet w takiej pozycji.— Kto…
— Harry, tuż
po wojnie.
Severus
pokiwał głową. Był bliski furii, jego palce drżały, wystukując nerwowo jakiś
rytm na skórze fotela. Ona siedziała w bezruchu, a szkło ucichło, znajdując
sobie własne miejsce na drewnianych panelach.
— Nie miał
do tego prawa, ale jeśli już musisz wiedzieć; nigdy nie kochałem jego matki.
Miłość jest słaba, Granger…
— Ale…
— Tak, tak… —
parsknął ironicznie, a jego śmiech zabrzmiał w je przekonaniu smutno — kiedy
świat jest pozbawiony miłości, jednorożce płaczą coraz rzewniej. Słyszałem
różne przekonania, że jestem dupkiem, Granger, wystarczy mi to bez twoich ale —
powiedział w jej stronę. Machnął różdżką, siadając z powrotem na swoje miejscu,
znowu ze szklanką w dłoni. Szkło i jego pyłki zniknęły z podłogi. Jego szklanka
już była wypełniona pełną porcją wina na następną turę. Hermiona uśmiechnęła
się, choć po chwili jej twarz wyglądała jak zarumienionej nastolatki, gdy
zauważyła, że koszula Severusa odpięła się delikatnie. Miał na szyi tuziny
blizn, a widziała zaledwie skrawek jego mlecznej skóry. Szrama, jedna na
drugiej, różnej głębokości. Poczuła, że właśnie naruszyła jego przestrzeń.
Odwróciła wzrok, nie dając po sobie niczego poznać.
— Czego się
śmiejesz? — zapytał jeszcze rozeźlony, upijając łyk.
— Ci który
cię znają, uważają za drania, a ci którzy nie znają, uważają za bohatera
wojennego, który zasłużył na Order Merlina pierwszej klasy.
— Tylko
kretyn by tego nie wykorzystał — roześmiała się, on jedynie spojrzał na nią z
błyskiem w oku, pijąc przy tym dobre, porzeczkowe wino, które podchmieliło ich
bez reszty i przyprawiło Hermionę o słodkie rumieńce, które razem z piegami
wyglądały, oczywiście zdaniem Severusa, zbyt uroczo, a to słowo nie powinno mu
przejść przez myśl, za co się karcił następnym łykiem.
— Nigdy nie
byłam wierząca — nie wiedziała, co powiedzieć. Bała się wyznać więcej. Pociągnęła
ze szklanki, ale uniosła brwi, kiedy Severus tego nie zrobił.
— Po
swojskich, kilkudniowych torturach Czarnego Pana, objawił mi się Bóg, coś tam
gadał, a to nie tylko w mugolskim świecie słyszenie głosów świadczy o złym
stanie zdrowia. Jeśli rozmawiasz z Bogiem, jesteś religijny, jeśli on ci
odpowiada, jesteś chory psychicznie. Mi taki układ odpowiada.
— Więc ma
pan nie po kolei w głowie i się tym raduje?
— Tak. A
mówię ci to dopiero teraz, bo już cię zaciągnąłem do swojej siedziby, gdzie nie
ma wyjścia. — Spojrzał na nią dziko, jakby z żądzą i nieodpartym głodem. O tak,
chciał ją przestraszyć; i udało mu się.
— Nie mam
nic przeciwko. — Odpowiedziała i usłyszała, tylko fuknięcie szklanką, co
oznaczało koniec ich wspólnej gry i rozmowy. Uśmiechnęła się delikatnie,
spoglądając na wściekłego Severusa Snape’a, który wstał ze swojego miejsca.
Może nawet nie był świadomy, że jest już na nogach. Zazwyczaj opanowany, ale
gdy przychodzi co do czego, jest bardziej porywczy, bardziej ludzki.
— G r a n g
e r — warknął, wskazując na nią oskarżycielsko długim palcem. Niczego nie
dodał, ale obwiniał ją o wszystko, co zresztą było ich wspólną normą. Wstała ze
swojego wygrzanego fotela, na którym nie miała już usiąść i podeszła do niego.
Nawet na nią nie spojrzał, ale już nie miał wyboru, gdy dzieliła ich odległość
zaledwie paru centymetrów. Spojrzał na nią z góry, była zadziwiająco niska.
Położyła mu
dłoń na szyi i pociągnęła w dół, aby móc go pocałować. Z jego ust wydobył się
pomruk zadowolenia i dzikiego pożądania, co jeszcze bardziej ich ośmieliło.
Severus objął ją w pasie, a jego ręka gładziła plecy, kark, a druga policzek.
Zmiana pozycji nie specjalnie ją interesowała, ważne było, że Severus się na
sekundę zapominał i całował ją tak, że nie tylko usta błagały o więcej, ale i
całe, rozżarzone ciało, wprowadzając ją po raz drugi w stan, który był
nieznany, odkryty dopiero przy nim. Jęczała w jego usta, a on zmniejszał
odległość, która ich dzieliła do minimum, całując ją jednocześnie i
przyciskając do swojego twardego ciała. Poczuła, że jest naprawdę jej, a tu
jest jej miejsce. Wypili zgubne krople i mieli teraz za to płacić z odsetkami,
które były liczone w wylanych łzach. Choćby los miałby z niej to cierpienie
wycisnąć, ona zapłaci, nie miała zbytniego wyboru.
To jednak
skończyło się szybciej, niż powinno. Hermiona jęknęła z rezygnacją.
— Idealny
moment — warknęła pod nosem, ale Severus nie był już skory do żartów, ani jej
towarzystwa. Obojgu szumiała krew, a serce skakało, co u Severusa nie miało
niczego wspólnego z wysiłkiem, ale dalej próbował sobie wmówić, że jest
inaczej. Hermiona była już na tyle zrezygnowana, że nie potrafiła oszukiwać
swoich myśli. Jedynej rzeczy, której się Severus wystrzegał ponad
wszystko, o której nigdy nie był w stanie zapomnieć… nagle zniknęła, pocałował
ją; a wystrzegał się zapomnienia, że jest potworem. Na szczęście nie upłynęło
kilku minut, a pamięć mu wróciła.
— Marne
pożegnanie, Severusie — spojrzał na nią z nieodgadnioną, chłodną miną, pełną
rezerwy, jaką zawsze pokazywał swoim uczniom. To ją zraniło, złapała
rozpaczliwie jego koszulę. Do wcześniej dwóch odpiętych guzików, dołączył
jeszcze jeden. Nie miało to większego znaczenia, coś niesamowicie chłodnego
opatuliło jej szyję, ramiona, a na samym, dramatycznym końcu, serce.
— Zaraz stąd
wyjdziesz, Granger. I nie będziesz miała prawa znowu tu być, mówić do mnie w
sposób, jaki ostatnio ci się spodobał. Już nigdy nie przyjdziesz tutaj, gdy
poczujesz na to ochotę. Na zawsze, Granger. — Powiedział, tłumacząc, jak
dziecku. Spokojnie, delikatnie dobierając słowa, aby dziecko nie zapłakało
rozpaczliwie.
— Na zawsze.
Wyciągnęła w
jego stronę rękę i chociaż zabolało, gdy on ją odepchnął, wiedziała, czego ma
się spodziewać. Nie chciała tego, ale innego końca nie było. Scenariusz dobiegł
końca. Przygotowywali się do tego przez cały dzień, aby nie mieć żadnej
alternatywy. Ale było im trudniej, niż gdyby się pożegnali z samego ranka, a
tak, odliczając każdą minutę, czując upływ każdej sekundy, coś w niej... a może
w nich... powoli się łamało.
— Jest pan
dobrym nauczycielem, profesorze — przy akompaniamencie tych strasznych słów
opuściła jego sypialnię, przechodząc przez gabinet, a na końcu laboratorium.
Nawet nie zerknęła na swoje stanowisko, będzie miała jeszcze czas, aby się go
naoglądać. Spojrzała przez ramię na otwarte drzwi gabinetu, przez które
widziała biurko i łunę światła, dochodzącą z jego sypialni. Po chwili jednak
światło zniknęło. Hermiona uśmiechnęła się smutno i wyszła z jego prywatnych
kwater, zostawiając w środku coś bardzo cennego. Nie miała pojęcia, czego mogła
zapomnieć. Torby nie miała, łzy na miejscu, szaty nie miała, może tylko serce
się gdzieś zawieruszyło. Ale nie, położyła sobie dłoń na klatce piersiowej,
dalej biło. Jej serce z jakimś dziwnym rzężeniem biło sobie spokojnie. Przydałaby
jej się niezapominajka Neville’a, może ona by którąś poprawną odpowiedź.
Skąd mogła
wiedzieć, że zakurzona ze swojej własnej historii szkatułka była pusta, a
jedyne zdjęcie Lily Evans zostało spalone poprzedniego wieczora przez Neridę.
Szkatułka była wolna, nawet jeśli o tym nie wiedziała.
Szkło
rozbiło się jeszcze jeden raz. Ostatni. Tym razem ostateczny.
Mam super wyczucie czasu... Właśnie wracam z treningu i myślę sobie, że skoro rozdziału nie było rano, to może teraz będzie? I jest. Długi, piękny i smutny.
OdpowiedzUsuńTo nie może być koniec, no co ty piszesz. Przecież do ich końca jeszcze daleko (jeszcze ślub im trzeba urządzić!) a ty takie głupoty gadasz, Salvio, co Ci się tam roi!
Na początku nie lubiłam Neridy. Myślałam, że będzie chciała zdobyć naszego Severusa no i że w ogóle z niej taka wredna suka. No ale teraz dążę ją niesamowitą sympatią, sama nie mam pojęcia dlaczego...
Do następnego! :)
Oo, jakiego treningu?
UsuńPrzepraszam, że nie wstawiłam rozdziału rano, jak to miałam w zwyczaju, ale byłam tak zmęczona, że mówię... dobra, chrzanię to, idę spać. (Powiedziałam coś innego, ale przekaz jest taki sam... cenzura!).
Nie wiem, co mi się tam roi. Nienormalna jestem. Może to dlatego, że dzisiaj żaluzja spadła mi na głowę, rower we mnie wjechał, potrącili mnie dwa razy na schodach i wbiłam sobie gwoźdź w tylną część ciała, zostawiając dziurę w spodniach - mój osobisty piątek trzynastego. ALE KONIEC ŻALÓW! Taki piękny dzień, słońce świeci.
Nerida, mimo że jest czasami straszną hipokrytką i jest po prostu dziwna - zauważyliście, że jest strasznie uczuciowa? Miota się, co pięć minut na wszystkie strona. W przeciwieństwie do Severusa. Jest jego dobrą stroną.
Może lubisz Neridę, bo to dobra osoba? Woli, żeby Severus był szczęśliwy z inną, mimo że sama go kocha/kochała. Nie lubię takiego dramatu, ale coś takiego... jest godne uhonorowania w jakiejś postaci. Do następnego!
Idealne pocieszenie na wyczerpujący dzień - nowy rozdział. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że nie skasuje mi się, tak jak wczoraj, mój komentarz, zanim jeszcze zdążę go opublikować (gwoli ścisłości - napisałam wczoraj naprawdę długachną epopeję, dotyczącą poprzedniego i jeszcze wcześniejszego rozdziału, które napisałaś i, ponieważ padł mi internet, całą treść szlag trafił. A potem byłam tak zrezygnowana i wkurzona tą sytuacją, że postanowiłam poczekać do dzisiaj, zupełnie zapomniawszy, że dziś pojawi się coś nowego - w związku z tym, pozwól, że tu napiszę o tych dwóch wcześniejszych rozdziałach i tym). Co do wcześniejszych (ściśle się to wiąże z tym, co się pojawiło dzisiaj) - jakoś nie mam przekonania do postaci niekanonicznych, a jednak czułam, że Nerida nie będzie taką zupełnie podłą, pozbawioną uczuć osóbką, dlatego nie "skreślałam" jej od razu. Tym razem przeczucie mnie nie zawiodło. :) Nie znaczy to oczywiście, że ją lubię, ale niewątpliwie... pomogła. Szkoda, że Severus z tej porady, pomocy, nie skorzystał. Ciekawa jestem, jak się teraz ten wątek (o ile nadal będzie trwała ta sprawa, sprawa relacji między nimi) potoczy, czy jakoś się to między nimi poukłada? Mam nadzieję - prawdopodobnie już o tym wspominałam, ale jeśli nie, to się powtórzę - lubię ten parring. I to bardzo. I nie napawa mnie optymizmem (zwłaszcza po tej ich "grze" z piciem - cudo! :)) to zakończenie. Umiesz budować napięcie, nie ma co! :)
OdpowiedzUsuńDo następnego!
Pozdrawiam, Angel.
Dzień miałam pełen wrażeń, był naprawdę wyczerpujący. Łączę się z tobą w ten piękny, słoneczny dzień. Ptaszki ćwierkają do dwudziestej, nie dają człowiekowi spać. Ale to dalej piękny dzień.
UsuńWiem, o czym mówisz. Czasami kasują mi się odpowiedzi, gdy internet - nie wiem, może zawiał silniej wiatr, ha! - na chwilę się wyłącza, a ja akurat w tej chwili klikam opublikuj. Po prostu to uwielbiam.
Ja nie umiem pisać takich ,,do końca" złych postaci. Jestem zdania, że każdy ma w sobie tą iskrę. A Nerida dla każdego będzie robiła źle lub dobrze, zależy od interpretacji...
Aaa, dziękuję! Napięcie kiedyś było moim problemem. I lubię ich małą grę. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze zagrają. Do następnego!
O super. Taki rozdział pt. jak dobić moich czytelników i doprowadzić ich do depresji ;< ? Zakończenie było mistrzowskie... I ta Nerida... Kurcze, a na początku wydawała się być taka okropna i wyniosła... Bardzo mnie ciekawi ten wątek z Lily... Skoro jej nie kochał to co to było za uczucie? Jakaś dziwna przyjaźń czy przywiązanie? I niby dlaczego się z nią całował? :zaciekawiona:
OdpowiedzUsuńPrzed następnym naparzę sobie meliski...
Ale powiem Ci, że niezłego łamacza serc zrobiłaś z Severusa :D i same piękne kobiety szczwany nietoperz wyrywa :O to chyba to jego mroczne "coś" tak działa :wzdycha rozmarzona:
Pozdrawiam serdecznie :* :*
Och, jak ja lubię sarkazm. Nie chciałam Was dobić, a przygotować do ostrzejszych wydarzeń. Jeszcze mi podziękujecie!
UsuńAle się uparliście na te zakończenia. Ale fakt, lubię na sam koniec dodać tej pikanterii. Mam nadzieję, że naprawdę mi się to udaję.
Wątek z Lily opisałam w rozdziale czterdziestym siódmym, więc jak jesteś ciekawa, to z miłą chęcią Cię tam odsyłam. :)
Sprawdziłam, jaki jest następny rozdział... i... hm... zaparz sobie może tą meliskę. Tak dla zdrowia.
Ej, nie przesadzajmy z tym łamaczem serc. Oprócz czytelniczek, tylko Nerida i Hermiona coś tam do niego czuły. A reszta... No, reszty nie było. Dwie osoby w całym życiu to chyba nie jest dużo. Nerida mogłaby urodą robić za pięć kobiet, ale nie chcę tu być szowinistyczna, że kobiety to tylko uroda.
Dobra, i tak się rozgadałam. Do następnego!
Jaaaaa... Ale ze mnie gapa :O Tak to jest jak człowiek czyta całe opowiadanie w jeden dzień -_-
UsuńI dzięki za ostrzeżenie ;D szykuje meliskę!
Spokojnie, sama się gubię trochę - zastanawiałam się, czy wstawiłam te przemyślenia, czy może nie. :)
UsuńSzykuj dużą, dobrą porcję, bo najbliższe sześć rozdziałów to będzie sztos (jestem z nich bardzo zadowolona... ale to pewnie dlatego, że jeszcze nie musiałam ich sprawdzać).
Do następnego!
Końcówka .-. Końcówka, końcówka, końcówka. K o ń c ó w k a. Tak cholernie smutna. Naprawdę ostatni raz? Nie wróci? Jak to? I skończy się to wszystko? Jak, jak jak?! Nie wierzę .-. Zachowuję się jak rozhisteryzowany gimbus. Koniec. POCAŁOWALI SIĘ, ZNOWU. Koniec od teraz xD
OdpowiedzUsuńNerida. Już myślałam, że poczuję do niej coś pozytywnego, a ona wyjechała z tym kochaniem Severusa. Chociaż w czasie przeszłym. Jakby nie patrzeć, chce dla Snape'a dobrze. No i to, że spaliła zdjęcie Lily ♥ Liczę, że będzie tam zdjęcie Hermiony. Ale nie, kiedy Nietoperz ją straci ;-; No wiesz, ukryty ołtarzyk, świeczki, różowe serduszka i te sprawy :')
"Miłość jest słaba, Granger…"
Też tak kiedyś myślałam ;-; Ale może taki prosty przykład #biologicznaMrsBlack :v
Wilki mają jednego partnera na całe życie i są silne. A takie np. króliki rozmnażają się z byle kim no i są słabe :v
No to ten, klap klap, mój mózgu xD
I teraz czekanie na następny rozdział (jutro;-;). Z jednej strony, nie mogę się doczekać, jak będzie wyglądać ich zachowanie później. A z drugiej - no boję się, jak będzie wyglądało ich zachowanie później ;_;
Wszystkie myśli mi się pomieszały .-.
Do jutra! :3
Końcówka mi się nie podoba, może ostatnie zdanie dodaje czegoś faktycznie magnetycznego, nie wiem; nie mi to oceniać. Ale... kurczę, serce też jest kruche jak szkło, kochani. :)
UsuńWyobraziłam sobie, jak Severus trzyma ołtarzyk Hermiony pod łóżkiem, to nie jest dobra wizja. Przestań mi coś takiego podsuwać, mózgu, stop.
Dla Severusa miłość jest słaba, ale on też mi nie przypomina królika. Najwyraźniej jest przypadkiem jednym na milion. Ale masz rację, Black. Nawet patrząc z biologicznego punktu widzenia, miłość nie jest słabością... to znaczy, jestem zdania, że miłość to tylko instynkt przetrwania gatunku, no ale... To ludzie wymyślili romantyczność.
Do następnego... He... He... Ja też czekam na jutro, żeby zobaczyć Waszą reakcję.
Rozdział wspaniały.
OdpowiedzUsuńAle końcówka :o Smutno :(
Czekam na następny!
Pozdrawiam i weny życzę :)
Aw, dziękuję. Czytelniczki chyba lubią te moje końcówki. Aż mi serce trzepocze. Pozdrawiam i również życzę Ci weny. Do następnego. :)
UsuńNie wiem co mogę powiedzieć. Zobacz swój nick przy końcu takich słów, to poruszyło mnie, naprawdę. Sama nie wiem jakie uczucie we mnie góruje - złość, smutek, a może akceptacja? Niewiem I choc chciałabym sie dowiedzieć, to na pewno nie bedzie łatwe.
OdpowiedzUsuńPowtórzę się teraz jeszcze raz, aby podkreślić jak ważne dla mnie były te słowa - jestem poruszona.
Skupiając się teraz na rozdziale, muszę przyznać, że to kolejny z długich rozdziałów, co mnie niezmiernie cieszy.
Ostatni dzień Hermiony i Severusa przepełniony był uczuciami tak sprzecznymi, że trudno mi konkretnie wszystkie określić. Z pewnością dominował tam smutek, a gdzieś głębiej - ból. Raniące słowa wypowiedziane poraz kolejny dały o sobie znać. A słodką nieświadomość zatrówa tych, którzy się dowiedzą.( ciut wcześniejsze nawiązanie)
Spotkanie Neridy i Sverusa uświadomiło mnie, że czasem słowa na pozór proste, wcale takie nie sa, ale to własne dzięki nim nasze maski mogą opaść. ( przecież przyznanie se do czegoś, co usilnje chce sie stłamsić nie jest proste)
Tango, taniec przepełniony niezliczoną liczba emocji, pasuje tu idealnie. Emocjonalność tego tańca doskonale odzwierciedla emocjonalność Hermiony i Severusa. Takie przynajmniej jest moje zdanie.
Alkohol spełnił swoje zadanie. Pozwolił, tak jak to ujęłaś, z hukiem opaść ich maska i uwolnić prawdziwe uczucia.
Nikt nie powiedział, że to pożegnanie na zawsze, które bedzie tylko bolesnym wspomnieniem, może nie będzie aż tak boleć, może bólu w ogóle moje będzie - może pozostanie tylko tęsknota.
Lili dla Severusa była ważna, była jego przyjaciółką i choć byla bliska jego sercu, nie była najbliższą, tą najważniejszą.
Wiele myśli pędzi przez moją głowę, tak samo jak wiele uczuć wypelnia mnie od środka, dlatego moze być wiele rzeczy nie jasnych, bądź źle zinterpretowanych.
Do następnego, Salvio
Pozdrawiam, Anai
Ten rozdział był malutką odpowiedzią na twój komentarz. Ale oczywiście nie zgadzam się z nim, a raczej z twoimi słowami; nie narzucasz się. Nie lubię, gdy ludzie cierpią, choć może tego po mnie i po moich odpowiedziach tego nie widać. Ja też nie chcę się narzucać, ale... w razie ,,gdyby" wiesz, gdzie mnie szukać. Uwierz mi, nie ma problemu, który byłby bez wyjścia, wiem po sobie - zrobiłam w życiu tak wiele głupot, że aż mam ochotę się z siebie śmiać. Taki mój histeryczny śmiech. :)
UsuńO, właśnie, Anai. Lily była dla Severusa najbliższą przyjaciółką. Do pewnego czasu była dla niego najważniejsza, ale z czasem, a zajęło mu to wiele lat, zrozumiał pewne sprawy. Że zastąpienie sobie zmarłego nie jest złym czynem... nie mogę tego dobrze ująć, przepraszam. Mam w głowie czarną dziurę. Ładnie podsumowałaś cały rozdział, więc na tym poprzestanę.
I nie sądzę, że źle coś zinterpretowałaś, może tylko na swój sposób, ale nie jest on przecież złym. W przeciwieństwie do Ciebie, ja nic nie czuję, więc może trochę emocji mi brakuje do dokładnej analizy. Do następnego, Anai.
Widzisz Salvio, jesteśmy do siebie jeszcze bardziej podobne niż myślałam. Ja również nie lubię cierpienia innych i staram im sie jakoś pomóc. To trochę zabawne - słucham zwierzeń innych i pomagam im sobie poradzić z cierpieniem, a sama nikomu nie mogę powiedzieć całej prawdy. Dziękuję, gdybym już nie mogą sobie poradzić dam Ci znać.
UsuńZrozumiałam dokładnie co chcialaś powiedzieć. Severus nie może zrozumiec, że Hermiona stała się bliska jego sercu, tak jak Lili, a może nawet bardziej. Uważa, że jeżeli ją zastąpi, straci wszystkie dobre wspomnienia z nią związane. Ona była ważna, dlatego nie chce jej stracić.
Rozumiem wiele rzeczy "na swój sposób" dlatego czasem małe być trudno mnie zrozumieć, albo moje rację.
Dzisiaj czuję się trochę lepiej, choć jestem zmęczona. Zaspałam nawet na pierwszą lekcje, nie miałam siły wstać i nie wiem co jest konkretnym powodem - zmęczenie psychiczne, czy zbliżającą się choroba?
Czasami lepiej oceniać coś "na sucho" bez nadmiaru emocji, więc Twoja analiza jest równe dokładną, co moja.
Pozdrawiam, Anai
Rozdział wspaniały.
OdpowiedzUsuńAle końcówka :o Smutno
Pozdrawiam i weny życzę
Dziękuję... A co do końcówki, też dziękuję. Już nie będę się nad nią rozwodzić, bo wpadłabym w samozachwyt za taki Wasz odzew. Do następnego.
UsuńWystarczyły mi trzy godziny od znalezienia tego bloga na przeczytanie całości . . . Nie pamiętam kiedy ostatni raz czytałam coś wartego uwagi a to opowiadanie na pewno się zalicza. Nigdy nie lubiłam tego paringu ale ty dałaś radę mnie do niego przekonać :) Uwielbiam opowiadania z nutką tajemniczości, romansu i cierpienia a to opowiadanie na pewno je posiada :D
OdpowiedzUsuńNie wiem co jeszcze mogę napisać . . . Po prostu cudo nad cuda.
Serdecznie pozdrawiam i dużo weny życzę
PS. Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? Byłabym bardzo wdzięczna gg 52806455
Trzy godziny na przeczytanie całości? Coraz bardziej mnie zadziwiacie, naprawdę. No, mam nadzieję, że opowiadanie jest warte uwagi - akcja idzie szybko, ale relacje między bohaterami budują się powoli; jestem zachwycona, że Ci to odpowiada. :)
Usuń,,Uwielbiam opowiadania z nutką tajemniczości, romansu i cierpienia a to opowiadanie na pewno je posiada"... Rozpływam się. Haha, dziękuję za miłe słowa. Do następnego mam nadzieję.
Wybacz, że dopiero dziś komentuję!
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział, pełen emocji, zawikłania i wszystkiego co jest cholernie intrygujące! Napięcie wyczuwalne przy ich grze świetnie opisane, pytania trafne, powodujące ciekawość, zalążki zazdrości.
Pożegnanie, jednocześnie niemalże ostateczne, zamykające jakiś rozdział ich życia, wzajemnych relacji, a z drugiej strony wystawiające ich na próbę, jak silne jest ich obustronne przyciąganie do siebie.
Nerida, wiedziałam, że jednak nie będzie taką cholernicą! Nić sympatii jaką poczułam po przedstawieniu jej postaci, utrwaliła się w nieco mocniej. Cóż, jednak jest całkiem silną kobietą, jeżeli nadal pragnie szczęścia Severusa, mimo że nie udało jej się go zdobyć na własność.
Mam nadzieję, że jednak dotrze do Mistrza i jego "Małgorzaty", że są dla siebie stworzeni :D
Czekam na kolejny! ;)
Cześć Salvio!
OdpowiedzUsuńTak nie lubię być chora, fuuuu choroba jest zła! Ale jestem zawinięta w koc <3
Od razu cieplej mi się zrobiło na ten opis Seva : długie palce, mrużące czarne oczy, czarne kosmyki i zarost. O Merlinie najsłodszy. Aż odstawię herbatę xd
"Żeby był koniec, musi być początek" - i cios w samo serce! Nie ładnie Sev xd
"- Ha! Czyli jednak uważasz mnie za kobietę – krzyknęła tryumfalnie." - chachachachachachacha, nie żeby się z nią całował, rozmawiał czy coś, z byle dziewczynką chyba by tak nie postępował ;D
"Twoim nauczycielem…?" - łeeeeeee, jak mógł. Nawet ja się skrzywiłam :<
No wiem, wiem, że będzie Draco.. ale nooo, może nie zawsze będzie obecny? Jakby byli sami, tylko we dwójkę, ohhhhhhhhhhh~
"(...) nie obchodziły go kobiety." - oprócz tej, która śpi teraz na JEGO fotelu, w JEGO pokoju, przykryta JEGO kocem - no nic nie mówię już więcej xd
" - Jesteś okropny. / - Staram się. " - <3
"(..) gdy tylko zauważyła, jak Severus na nią patrzy." - nanananana <3
Zaczynam lubić Neridę;d szczególnie jeśli gestykuluje;d ja też nigdy nie mogę się powstrzymać:D
"- Czego się boisz?" - że niby Severus sie czegoś boi? Że niby co? Hmnpfdfmkdflbdgtb, jaaaasne xd
"Nie rozumiał, dlaczego jeszcze jej nie wyrzucił za oślinienie mu fotela." - no ja też nie wiem.. jak ona mogła! xd
"Widział, jak na nią patrzy. Jak patrzy na Granger… " - CHA! Koniec. On coś do niej czuje! Ja i mój detektor możemy odetchnąć spokojnie:d
Uwielbiam grę "Nigdy"!
"Nigdy nie byłem zakochany.." - aż do teeeraaaz ~
"(..) jednorożce płaczą coraz rzewniej." - chachaxd ja chcę być poważna bo tu taka rozmowa, a tu takie coś.
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, Merlinowi niech będą dzięki! I Tobie Salvio też:D - "Z jego ust wydobył się pomruk zadowolenia i dzikiego pożądania, co jeszcze bardziej ich ośmieliło." - <3
Znowu mi to robisz. Znowu taka końcówka. Jak ona mogła mu powiedzieć profesorze. Mimo, że jej serce bije, moje już przestaje, eh.
"Szkło rozbiło się jeszcze jeden raz. Ostatni. Tym razem ostateczny." <3
Czy Severus wie, co zrobiła Nerida?:D