— Hermiono…?
— usłyszeli tylko mruknięcie w odpowiedzi, że szatynka w ogóle ich słucha.
Harry i Ron spojrzeli niepewnie na siebie, aż w końcu to Harry przejął
inicjatywę. Westchnął bezgłośnie i zebrał się w sobie po raz kolejny. Miał
niewielką nadzieję, że to coś da. — Może coś zjesz? — wymamrotał znad
swojego kubka z herbatą.
— Nie,
dziękuję — odpowiedziała znad zwoju pergaminu, na którym kreśliła starannie
wypracowanie na numerologię. Patrzyła czasami na ogromny wolumin przed sobą,
czy aby na pewno nie zrobiła błędu; była tak skupiona, że nie pomyliła się ani
razu. Pracowała jak maszyna przez ostatni tydzień, odkąd wrócili do szkoły,
miała skończone wypracowania i zadania domowe na następne dwa tygodnie,
niewiele jadła, rozmawiała z nimi sporadycznie.
— Nie
pamiętam, kiedy ostatnio jadłaś… — zaczął Ron, ale mu przerwała, a żaden
mięsień na jej twarzy nawet nie drgnął. Uśmiechnęła się pobłażliwie, to ich
trochę uspokoiło. Może tylko Neville, który siedział niedaleko widział, że
uśmiech nie sięga oczu. Longbottom spytał się cichutko Marietty, czy uważa tak
samo. Blondynka spojrzała na Hermionę dyskretnie i po kryjomu kiwnęła głową.
Oboje zamilkli, czekając na rozwój wypadków.
— Och, Ron,
często jem z Blaisem w naszym salonie. — Jak ona doskonale wiedziała, że ta
wiadomość go zezłości na tyle, aby zakończył drążenie tematu. Harry ze złości
zmarszczył brwi, dostając nagłego olśnienia.
— Widzimy,
że coś jest nie w porzą…
— Ach,
wybaczcie! — rzuciła z teatralnym westchnieniem, wskazując na wychodzącego
Dracona. Oczy miała rozbiegane, jak uciekające z klatki zwierze. — Muszę go
złapać, nie wiem, kiedy mamy się stawić na… korepetycjach? — jej głos był pod
koniec piskliwy. Zebrała swoje rzeczy i wepchnęła je pod pachę, odchodząc od
stołu prawie biegiem. Chłopcy zacisnęli usta, nie odzywając się do siebie;
kolejna próba okazała się bezskuteczna. Od kilku dni tak się kończyła każda
rozmowa, gdy choć okazali malutki skrawek zmartwienia o Hermionę. Jej stan był
taki podobny, gdy okazało się, że Hermiona była prześladowana… Harry i Ron
pomyśleli dokładnie o tym samym, przestając jeść — zrobiło im się niedobrze.
Odkąd zawiedli samego dyrektora, że nieodpowiednio się nią opiekowali, byli
bardziej czujni, niż to było mile widziane. Harry i Ron czasami rozmawiali o
Hermionie, zazwyczaj gdy byli przed snem, po odrobieniu prac domowych w Pokoju
Wspólnym Gryffindoru, gdzie Hermiony z nimi nie było. Upierała się, że będzie
spać w swoich kwaterach, szukając, co nowszych wymówek, aby być sama, o czym
jeszcze Potter i Weasley nie wiedzieli. Harry znowu… obawiał się użyć imienia
Hermiony, znowu była tylko ,,ona”, ,,ją” i podobniejsze formy. Czuł, że
zawiódł. Nie był dobrym przyjacielem.
— Może
powiemy komuś, że znowu jest… taka? — zapytał niepewnie Ron, gdy Hermiona
wybiegła z Sali, omijając Dracona szerokim łukiem. Obaj ciężko westchnęli, cała
sytuacja ich uwierała, powoli tracili nadzieję, że kiedykolwiek już będzie
dobrze; że znowu będą Świętą Trójcą, Złotym Trio. Kiedyś nie rozumieli, jak
można za takimi przezwiskami tęsknić, ale Hermiona rozwiała ich wątpliwości. —
Dyrektor? — dodał Ron, spoglądając na Albusa, który właśnie rozmawiał o czymś z
profesor McGonnagall. Oboje uśmiechali się niemrawo i jedli z talerzy, które
były naładowane naleśnikami. Flitwick patrzył na nich wściekle krzesło dalej,
gdzie, jak zwykle, siedział na stosie książek.
— Sam nie
wiem — jęknął Harry, przeczesując nerwowo swoje kruczoczarne, niesforne włosy.
Wyglądał, jakby dopiero co zsiadł z miotły, swojej Błyskawicy, która wyciągała
niewyobrażalną prędkość, niszcząc (a może naprawiając) jego fryzurę. — Pewnie
ma dużo na głowie... Może Snape?
— Ten stary
nietoperz miałby nam pomóc? — zadławił się zaskoczony, pokasłując. Jego twarz
nabrała czerwonych kolorów, ale Harry nie wiedział, czy to przez zastałą w
gardle jajecznicę, czy przez Snape'a. Och, czyżby mu się przypomniała rozmowa z
Susan po sylwestrze... a potem mu się przypomniał ich zbyt odważny taniec?
Zniewagą było prosić wroga o pomoc. — Jasne, już to widzę! On nas nienawidzi,
stary…
— Ale
Hermionę nie nienawidzi. — Harry spotkał się ze zrezygnowanym przyznaniem
racji. Oboje zaczęli kalkulować sobie, czy powinni kierować się z tym problemem
do Severusa Snape’a, ich znienawidzonego nauczyciela eliksirów, który w pełni
ich uczucie podzielał. Skrzywili się na tą wizję.
—
Dwadzieścia punktów za brak szacunku, Potter, Weasley — usłyszeli za swoimi
plecami znany syk, przez który prawie podskoczyli ze strachu i zaskoczenia.
Nawet Dean, który siedział obok potrącił łokciem herbatę. — Niemiłego dnia. —
Dodał Snape i odszedł z kpiącym uśmiech, w akompaniamencie wściekłych spojrzeń
Gryfonów, które były jak miód na jego nieistniejącą duszę.
— Nawet z
kijem do niego nie podejdę — warknął dumnie Harry, a Ron pokiwał głową,
nadziewając brutalnie swoją jajecznicę i pakując ją do swoich ust. Był
zdenerwowany, nie zasmucony i też nie rozgoryczony stanem Hermiony, jak Harry,
tylko autentycznie wściekły; dopiero się pogodzili, święta przebiegły dobrze,
nawet powstrzymał się od wyrzutów za ten jej… taniec ze Snapem, tango czy coś podobnego — Susan
go przekonała, że oni tylko improwizowali. A mimo to Hermiona i tak
wracała do swojego paranoidalnego kokonu, jeszcze bez żadnego powodu, jakby to
miało go dobić.
Do Sali
weszła Ginny, która wyglądała na chorą. Nie podeszła do swoich koleżanek, z
którymi czasami rozmawiała, kiedy Blaise albo Hermiona byli zajęci. Usiadła
obok zaskoczonego Harry’ego, który udawał, że przyjął to obojętnie. Do Rona
nawet się nie zbliżała, gdy jadł i miał wyraz twarzy niczym morderca, który
właśnie znalazł następną ofiarę; tym razem była to biedna jajecznica. Pomachała
na przywitanie Neville’owi i jego dziewczynie oraz Lunie, która żywo próbowała
im wmówić, że chrapak krętorogi naprawdę istnieje. Żywo przy tym gestykulowała.
Marietta była otwarcie przeciwna, ale Ginny dobrze wiedziała, że nie lubi byłej
dziewczyny Longbottoma. Nawet gdy Luna odeszła do stołu Ravenclowu po budyń,
Marietta nie szczędziła wściekłych spojrzeń na jej plecy, które były przykryte
białymi, platynowymi do pasa włosami, lekko powykręcanymi przy końcach.
— Cześć,
Ginny — uśmiechnął się Harry. Kiedy okazało się, że Ginny jest bezpieczna, że
wróciła z misji… z jego serca uleciał ciężar… który wrócił, oplatając jego
wnętrzności jak potwór z przyssawkami na mackach, gdy Ginny odpowiedziała promiennie
na jego uśmiech. Ron mruknął tylko coś, ale całkowicie go pochłonęła własna
gorycz. Dean próbował posprzątać herbatę, ale miał problem z zaklęciem
czyszczącym. Zdenerwował się w pewnym momencie i stukał w rozlane miejsce
różdżką jak oszalały, warcząc Chłoszczyć!
No, Chłoszczyć, do cholery… CHŁOSZCZYĆ! Dopiero
Parvati pokazała mu, jak to poprawnie robić, ale spotkała się tylko z
szowinistycznym żartem o sprzątaniu i kobietach. Oberwał za to zaklęciem Chłoszczyć od Parvati, że z ust wylatywały mu
bańki mydlane, a wargi pokryły się toczącą pianą.
— Cześć —
jej brązowe oczy nagle nabrały blasku, Harry myślał, że może… ale nie, to tylko
Blaise wszedł do Sali, obdarzając ją uśmiechem pełnym przekory. Ginny z a
c h i c h o t a ł a. — Wiem, że wyglądam okropnie — już zwróciła się do
chłopaka obok. — Dumbledore kazał mi upozorować i rozesłać plotkę, że byłam
bardzo chora. Mam dosyć pytań, co mi się działo, czy już jestem zdrowa.
Kłamanie nie jest trudne, ale męczące…
— Miło to
słyszeć, Panno Weasley — powiedziała Minerwa zza jej pleców, Ginny obróciła
się, posyłając jej żywy, temperamentny uśmiech. Nie wyglądała nawet na speszoną
swoimi słowami. — Oto twój plan na cały semestr, poprzedni już jest
nieaktualny. — Posłała jej przypominające spojrzenie, a Ginny pokiwała w
zrozumieniu głową. McGonnagall odeszła szybko, widząc kilku Gryfonów, którzy
wodzą za Ginny ciekawskie spojrzenia, przypatrując się, a nawet wyciągając
szyję, aby zobaczyć, co się dzieje z najmłodszą siostrą Rona.
— Czyli
wracasz na stałe? — wtrącił się Dean z promiennym uśmiech, jeśli ktoś pytałby
Harry’ego, to jego uśmiech był przesadnie entuzjastyczny. Ale Ginny tylko
pokiwała głową, zbywając go. Wróciła do szeptu, przyglądając się Potterowi.
— Gdzie
Hermiona? — zmarszczyła brwi, ignorując gniewne pomruki Rona, gdy pytanie
padło. Myślała, że to pytanie utonie między ich krzywymi, smutnymi minami, ale
Harry w końcu jej odpowiedział.
— Wyszła,
ale to bez znaczenia. I tak nie była rozmowna — Harry machnął zrezygnowany
ręką, naprawdę chciał z nią porozmawiać o czymś przyjemniejszym, tak dawno nie
miał jej po prostu obok. Zastanowił się chwilę, jak smakują jej usta, a opary z
kociołka, które były wypełnione Amortencją, zapiekły go w nozdrzach, jakby był
właśnie na lekcji eliksirów. Frezje, dopiero teraz poczuł jej zapach. Od razu
zrobiło mu się gorąco, zaczerwienił się.
—
Nierozmowna? Mówisz o naszej Hermiona? — zaśmiała się, kręcąc głową, jakby to
wydawało jej się abstrakcyjnym pomysłem.
— Naprawdę!
Jest taka, odkąd skończyły się święta… — Ginny opluła się dyniowym sokiem i
dopiero, gdy Harry podał jej chusteczkę, wytarła sok z brody. Na jej twarzy
malował się szok i niedowierzanie. Zabrała szybko tosta z talerza Pottera i
wyszła z Sali, mimochodem zakładając torbę na ramię, nie dziękując za
chusteczkę i nawet się nie żegnając. Harry miał nadzieję, że jeszcze ją dzisiaj
złapie.
— Co im
dzisiaj odbiło? — zdziwił się Ron, wracając do świata żywych. — Dziewczyny są
dziwne. — Zebrał sobie tymi słowami aprobatę Gryfonów, co miło łechtało jego
niedopieszczone ego. Kiedy złapał kontakt wzrokowy z Susan, a ona się
zarumieniła i spojrzała na niego z takim uwielbieniem, już przestał myśleć o
Hermionie i jej dziwnym zachowaniu. Wolał skupić uwagę na kimś, kto go doceniał.
Ginny
przejechała sobie otwartą dłonią po twarzy. Lekcja pieprzonych Eliksirów trwała
w najlepsze, minęło już pięć cennych minut lekcji, a oni jeszcze nic nie
zaczęli robić. Oczywiście, oprócz wgapianiu się to w Severusa i to w Granger,
którzy prowadzili zawziętą, naukową oczywiście dyskusję.
— Pani wybaczy, Panno Granger, może pani powtórzyć odpowiedź, nic nie
słychać przez pani dźwiękoszczelne gniazdo — Ginny nigdy
nie widziała tak sadystycznego uśmiechu na jego już i tak naturalnie krzywej
twarzy. Rudowłosa pokręciła głową, gdy Hermionie błysnęły oczy w (następnym)
przypływie furii. Zdawało się, że Severus, w każdy formalny zwrot wkładał jad,
który powoli, z niewielkim opóźnieniem palił Hermionę, jak żywy ogień. Języki
paleniska oplatały się wokół jej kruchego serca, powoli je topiąc. Lała się
krew.
— Może pan
powtórzyć? Pański nos zagłuszył to, co pan powiedział — warknęła, a Snape,
cholera, Snape zacisnął usta, a jego długie palce mogłyby zaraz złamać różdżkę,
którą trzymał w dłoni. Gdyby powiedziała coś jeszcze, Severus Snape oficjalnie
przestałby być czarodziejem. Harry i Ron mieli szeroko otwarte oczy, Neville
chował się za swoją dziewczyną, Blaise z Draconem bawili się w najlepsze, a
Ginny była załamana. To nie była kłótnia, to nie była też dyskusja, tylko
zwykłe przekomarzanie się, i jeśli tego zaraz nie skończą, obojgu może się coś
wymsknąć. Już ona wiedziała, co tam się w święta wyprawiało; o której Hermiona
codziennie wychodziła z jego kwater, o ile w ogóle wychodziła. Z ulgą
stwierdziła, że w Sali są prawie sami członkowie Zakonu Feniksa. A reszcie
można by zmodyfikować pamięć. Różdżka Ginny była w pogotowiu.
— GRANGER! —
ryknął Snape, że wszystkim zadzwoniło w uszach, choć Hermiona jakby nie zdawała
sobie z tego sprawy. Spojrzała spokojnie na twarz Snape’a, który stał przed jej
ławką. Udała, że jej bębenki wcale na tym nie cierpią, a ona się wcale nie
naraża na wcześniejszą głuchotę. — SZLABAN! DZISIAJ! BĘDZIESZ SZOROWAĆ KOCIOŁKI
BEZ UŻYCIA ZAKLĘĆ I JEŚLI POWIESZ COŚ JESZCZE ZROBISZ TO WŁASNYMI KŁAKAMI I NIE
OBCHODZI MNIE JAK TEGO DOKONASZ TY ZIDIOCIAŁA KRETYNKO! — wrzasnął na jednym
wydechu.
Hermiona
zacisnęła usta, tylko Ginny widziała jak wbija sobie paznokcie w skórę, żeby mu
nie odpowiedzieć z tą samą szykownością w słownictwie. Zachowywali się jak
dzieci. Severus wrócił do swojego biurka i bez słowa machnął różdżką (jeśli
ktoś siedziałby w pierwszej ławce, komuś by z pewnością wydłubał różdżką oko),
jaki eliksir mają sporządzić w ciągu dwóch godzin. Co nie było dobrym pomysłem.
Gdy okazało się, że tylko Draco i Hermiona poradzili sobie z zadaniem,
zawartość fiolki z próbką Granger… nagle wyparowała, zostawiając ją z najgorszą
oceną w całej klasie. Ginny widziała wiele etapów jej wściekłości, ale to, co
zobaczyła po zdobyciu miernej oceny, pchało ją do współczucia. Ogromnie
współczuła Severusowi, który był w jakimś masochistycznym humorze.
— Imperio… — Severus machnął różdżką na jakiegoś
pierwszoroczniaka. — Przekaż to Hermionie Granger — uśmiechnął się zawistnie,
gdy dzieciak odchodził nienaturalnym, kaczkowatym chodem. Nie miał wyrzutów
sumienia. Czarna magia miło pulsowała w jego żyłach, a serce znowu wydawało się
skamieniałe. Od jakiegoś czasu miał wrażenie, że ten narząd już nie służy mu
tylko do pompowania krwi w organizmie. Doszedł do takich wniosków, gdy był w
towarzystwie Granger. Na szczęście, teraz, trzymając różdżkę między opuszkami
palców, zapragnął dawnego stanu rzeczy, który tak czy inaczej miałby nastąpić.
Znowu był sam.
— Widziałam.
— Usłyszał za sobą rozbawiony głos. Odwrócił się powoli, z godnością, jakiej
się powinna po nim spodziewać. Nie miało to nawet znaczenia z jego
arystokratycznymi zwyczajami. — Może rzuć na mnie Obliviate? Mogę komuś
powiedzieć… — dodała szeptem, konspiracyjnie posyłając mu słodki jak miód
uśmiech.
— Wolałbym
Avadę, przestałabyś mnie nękać. — Nerida wyszczerzyła się do niego w zabójczym
uśmiechu, którego niejednego mężczyznę przyprawiłby o miękkość kolan, a raczej
twardość innego narządu. Nienawidził tego uśmiechu, znaczył, że to ona górowała
nad sytuacją. Spojrzał pogardliwie, z delikatnym błyskiem dawnego szaleństwa w
oczach, na jej coraz poważniejszy wyraz twarzy. Nerida założyła ręce na piersi,
oczekując rzewnych wyjaśnień.
— Po
poprzednim popisie chyba nie będę miała nawet czasu, aby pożegnać się z życiem.
— Wskazała na korytarz, którym poszedł mały chłopiec, poddany zaklęciu. — Czy
ty tak samo jak Voldzio, zapytasz, jakie jest moje ostatnie życzenie, a potem
mnie bezczelnie wyśmiejesz, że i tak swojego ostatniego życzonka nie dostanę? —
zaśmiała się ze swoich miłych doświadczeń z Czarnym Panem, który tak właśnie
zrobił. Nawet śmierciożercy wyśmiewali go za nieudane próby zapowiedzi o
rychłej śmierci swojej ofiar. Nerida zaśmiała mu się wtedy w twarz — co prawda,
cudem przeżyła, ale mina Czarnego Pana nadawałaby się do oprawienia w ramkę.
— Nie, ja
cię po prostu zabiję. — Severus bez cienia uśmiechu obracał w swoich palcach
różdżkę, nie wiedziała, czy jest znudzony, czy może naprawdę się zastanawia nad
zaklęciem, które wypowiadał setki razy. — Nie jestem taki melodramatyczny.
— Ty nie
jesteś melodramatyczny? — zakpiła, choć zdecydowała się na drwinę w ostatniej
chwili. Gdy czarna magia jest jeszcze w Severusie, a adrenalina nałogowca krąży
w całym ciele, nawet Nerida była przy nim w niebezpieczeństwie. A przecież
przyjaźnili się od wielu, wielu lat. Nawet nie pamiętała dokładnie od kiedy;
ich historia poznania zaczynałaby się od słów — dawno, dawno temu, za siedmioma
górami, za siedmioma lasami… w przydrożnym barze...
Severus
spojrzał na nią z morderczym błyskiem i przestał bawić się różdżką, ale nie
musiała się martwić o swoje życie, tylko o Hermiony, która właśnie do nich
dołączyła. Nerida spojrzała na Hermionę z zainteresowaniem, ale ona chyba jej
nie dostrzegła. Brązowe loki bujały się gwałtownie, gdy dziewczyna szła w
stronę Severusa mocnym, sprężystym krokiem, który zwiastował absolutnie nowo
odkryte stadium wściekłości.
— Och, tu
pan jest, panie profesorze — wysyczała w jego kierunku. — Dostałam wiadomość o
szlabanie. — Cynamonowe oczy przeszywały lodem i Nerida musiała przyznać, że
dziewczyna jest urocza, gdy się złości. — Przekazał mi ją Edwin z pierwszej
klasy, na którym było użyte zaklęcie niewybaczalne, panie profesorze. Czy mam
to gdzieś zgłosić, czy może to P A N coś z tym zrobi, panie profesorze? —
Nerida aż drgnęła na dźwięk jej głosu. Hermiona Granger miała pazurki, to była
jedna z zaleta, jeśli obcowało się ze Snapem tak, aby się nie sparzyć jego
sarkastycznym stylem bycia. Ale nie teraz, nie kiedy Severus znowu się zatracił
w czarnej magii, przeszło Neridzie rozpaczliwie przez myśl. Szwedka zakryła
sobie usta dłonią w chłodnym oczekiwaniu.
— Czy
chciałaby pani coś jeszcze dodać, Panno Granger? — zapytał Snape z uśmiechem,
który nie wróżył niczego dobrego, a co najwyżej przyprawiał Neridę o ciarki na
całej długości pleców. Hermiona zaklęła pod nosem.
— Chciałabym
w tym momencie wiele dodać. — Wypluła przez usta, a w jej oczach szalała burza,
rzucając w jego stronę pioruny i nieprzyjemnie zimne deszcze ze śniegiem. Jej
serce już i tak było nadszarpane, i poobrywane ze wszystkich stron, a teraz, na
dodatek, na deser, powoli zaczęło się kruszyć, niczym szkło pod butami, które
przy silniejszym stąpnięciu zamieniało się w pyłek. Wystarczyłby podmuch
wiatru, aby kilka pyłków pofrunęło w nieznane i już nie wróciło. Droga była
zbyt długa dla takiego małego, samotnego ziarenka.
— Proszę się
nie krępować — dodał Snape, unosząc brwi w ponaglający sposób. Ręce miał
splecione na plecach, niczym prawdziwy dżentelmen, który prosi damę do tańca. —
Nalegam, Panno Granger. — Powiedział miękko. Nerida błagała niebiosa i niemo
Hermionę, żeby ta usłyszała jej myśli i niczego nie mówiła, nawet nie pisnęła
słówkiem. I nie odpowiadała na zaczepki… Nerida krzyknęła. Hermiona zrobiła coś
przeciwnego, coś powiedziała cicho pod nosem, a Snape zacisnął swoją dłoń na
jej gardle.
Hermionie
oczy zaszły mgłą, ale nie wydała z siebie piśnięcia ani rozpaczliwego
spojrzenia, jak wcześniej ją prosiła Nerida w swoich myślach. Nic, absolutna,
czarna pustka. Tylko jej oddech sam się buntował i przypominał charkot, ale to
mogła sobie wybaczyć. I tak była z siebie dumna, choć gardło ją paliło i po
prostu umierała z niedotlenienia. Powoli, bardzo powoli, to były męczarnie,
widziała z daleka nadchodzącą ciemność. Ostatnim co zobaczyła były jego
onyksowe oczy, w których widziała ból i nagłe zrozumienie. Zanim zemdlała,
postanowiła sobie mu wybaczyć, jeśli przeżyje.
Dobra, mam niewiele czasu - rodzice dają mi ograniczony dostęp do laptopa i wszystkiego co ma w sobie internet za złą ocenę z matematyki (A PRZECIEŻ TO MÓJ ULUBIONY PRZEDMIOT!) - więc się streszczam.
OdpowiedzUsuńRozdział... cudny.
Z naszego Severusa rośnie niezłe ziółko i jakoś strasznie się przeraziłam na koniec (on ją, kurcze, chciał udusić, czy jak?!). I co ona tam wymruczała pod nosem, że aż tak się wkurzył? Miłość mu wyznała czy jak?
Do następnego :)
ps. w odpowiedzi na poprzedni komentarz - od siódmego roku życia trenuję szermierkę.
A ja dzisiaj czwórkę z matematyki. (Moja dobra ocena z tego przedmiotu od dawna). Z naszego Severusa zawsze było niezłe ziółko, teraz dopiero jakoś to pokazuje - nie wiem, może jakiś niewyżyty. Myślę, że Hermiona po prostu mu się sprzeciwiła, a słowa nie mają tu znaczenia. To wystarczyło by czarna magia go wchłonęła. A Hermiona postanowiła mu wybaczyć, bo wie, co to znaczy czarny magia - jedyna chyba rzecz, którą Severus i Hermiona rozumieją tak samo.
UsuńOch, byłam na obozie ze sportowcami, trenowali szermierkę - powiem Ci, że nigdy w życiu tak się nie naćwiczyłam jak z nimi. Pokłony Ci biję.
Jestem na bieżąco, ach! :D
OdpowiedzUsuńKońcówki rozdziałów masz niesamowite, ale to już pewnie niejedna osoba Cię uświadomiła. Tyle emocji, że normalnie nie wysiedzę, nie doczekam się soboty, jeeeejć! *.*
Severus na swój sposób broni się przed Hermioną swoim cholernym charakterkiem, pociągiem do czarnej magii i całą swoją mroczną otoczką.
Ból i zrozumienie w oczach Severusa? Może się w końcu trochę opanuje, bo już zdecydowanie przegiął ;o
Noo nie, nie wytrzymam tyle czekać, grrrr! :D
Ledwo wstawiłam rozdział i sypią się komentarze, dziękuję! Ale się uparliście na te końcówki - omijacie cały rozdział i najpierw czytacie końcówki czy co? :D
UsuńSeverus broni się rękami i nogami, a nawet jak widać czarną magią. Ach, jakoś wytrzymasz, ja też się nie mogę doczekać. (Dodaję rozdziały co dwa dni, a i tak uwielbiam czytać Wasze komentarze i klikać ,,Opublikuj" z dreszczykiem emocji).
Do następnego!
Początek rozdziału boski:) Uwielbiam ich kłótnie:)
OdpowiedzUsuńKońcówka rozdziału niesamowita, on ją, chciał udusić, czy jak!?
I ten ból i zrozumienie w jego oczach.
Do następnego! :)
Dziękuję!
UsuńCzy chciał ją udusić? Skoro to zrobił, to pewnie chciał. Ale chyba nie zamierzał jej zabić, w końcu kto by go tak dręczył? Do następnego.
Wow... Czułam, że prędko dojdzie do konfrontacji między nimi, w końcu, ciężko, żeby się nie widywali w ogóle, albo nawet rzadko, ale takiego jej przebiegu się nie spodziewałam... A nawet, jeśli czułam, że owszem, padnie parę mocnych słów, to nie sądziłam, że będą aż tak mocne, i to przy ludziach, przy klasie... Cały czas nie wiem, co i jak, czy będą, czy nie będą razem, jednak ten opis, ta scena pokazała, że jej, jak jej, ale i jemu zależy... Zależy mu na niej, co więcej, nie umie sobie z tym poradzić... Jakaś jedna jego część przyzwyczaiła się do jej obecności, zaś na drugą obecność Granger działa jak czerwona płachta na byka - najlepszym na to przykładem jest scena z końca. Ciekawe - która przeważy? Już teraz nie mogę się doczekać następnego rozdziału. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Angel.
Czemu Wy piszecie takie ładne analizy rozdziałów? Dajcie trochę tych ładnie skomponowanych słów, bo zaczynam się przegrzewać.
UsuńNacieszcie się ich rozmowami, wzajemnym podduszaniem (brzmi to perwersyjnie) - niedługo to trochę zejdzie na dalszy tor.
Ach, właśnie, Angel, która jego strona przeważy? On teraz balansuje na dwóch naraz, ale nie da tak długo rady. Jestem tak sama tego ciekawa, jak ty. Też nie mogę się doczekać, do następnego.
Dobrze, że zaparzyłam meliskę, przydała się... Kurcze dziewczyno prawie się zakrztusiłam kolacją przez Ciebie :O
OdpowiedzUsuńPoczątek rozdziału ekstra :) lubię tą nieporadność w Ronie i Harrym :)
Ale końcówka! MIAZGA! Severus ogarnięty czarną magią jest taki... taki... WOW!!! Biedna Hermiona, mam nadzieję, że nic poważnego jej się nie stanie ;O Ale w sumie sama sobie winna :P mogła nie kłapać dziobem to by się nie wpakowała w takie kłopoty :D
I opisz proszę kiedyś jak S. poznał się z Nedirą :) Coś mi się wydaje, że to musi być świetna historia :D
Pozdrawiam :)
Wiesz, że nigdy nie piłam melisy? Ale zakrztuszenie kolacją... powinnaś mnie za to ukarać, Zgredek zły, Zgredek niedobry.
UsuńWłaśnie początek rozdziału taki nieporadny, a potem... ładnie to określiłaś - miazga! Severus ogarnięty czarną magią jest pociągający, ja muszę mu to przyznać.
I widzę, że jesteś zwolenniczką Severusa! Haha, Hermiona raczej kłóciła się z nim tak jak zwykle, nie pchała mu gardła do pięści, ale oczywiście możemy mieć odmienne zdania. :D
Nerida będzie opisana, ale nie tak jakby... a nieważne, dowiecie się wszystkiego w swoim czasie. Mam pewien pomysł, to będzie sztos. Do następnego.
Melise polecam tylko na specjalne okazje (np. czytanie rozdziału, który może doprowadzić do zawału). Na co dzień wlewam w siebie dużo yerby :D Jakoś bardziej mnie pobudza niż kawa :)
UsuńTo nawet nie chodzi o to, że jestem zwolenniczką Severusa :maślane oczy: tylko no kto przy zdrowych zmysłach by go drażnił w takim stanie? :P No kto?
A skąd biedna mogła wiedzieć, że Severus jest pod wpływem czarnej magii? Opisałam jego uczucia, ale Hermiona ich nie znała... zresztą kto powiedział, że Hermiona ma zdrowe zmysły? Pewnie już całkiem je straciła przez pewnego dupka!
UsuńJa nie mówię, że widziała o czarnej magii ale chyba widać, że facet jest wyjątkowo wkurzony :P (choć on w sumie chyba zawsze taki chodzi więc mogła nie wyczuć różnicy)
UsuńBiedna Hermiona :( nie dość, że nieświadoma to jeszcze ją chłop chce udusić :O
Motto na dziś: faceci to dupki
Do soboty! :D
Motto na całe życie: faceci to idioci!
UsuńDo soboty, hahah.
Ahh ten koniec . . . Ten boski koniec :D Rozdział wyszedł ci po prostu świetnie. Prawie się udławiłam przez ciebie. To bardzo niebezpieczne jeść w takich momentach.Wszystko ładnie pięknie ale koniec i tak mi się najbardziej podobał :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i dużo weny życzę xd
Uwaga: zakaz jedzenia przed rozdziałami. To moje oficjalne stanowisko w tej sprawie. I znowu ten koniec. W następnym rozdziale koniec dam na początek. Do następnego!
UsuńTo urocze, że oni się o Hermione martwią, ale nie powinni się narzucać, a zwłaszcza Ron. Harry jeszcze potrafi się zachować i uszanować, w pewnym stopniu ale jednak, jej milczenie, a Ron ciągle naciska, jak ja nie lubię tej jego cechy, ciągle chce wszystko wiedzieć.
OdpowiedzUsuńPomińmy fakt, że Draco był tylko wymówką i skupmy się na jednej rzeczy, a mianowicie dlaczego Hermiona go unika? Tak to wyglądało.
Severus i jego odzywki, niby można se przyzwyczai, ale to ba pewno musiało zaboleć. Biedna, skrzywdzona dziewczyna musi sluchac tych raniących słów. Fakt, nikt nie obiecywał, ze ich stosunki będą choć trochę podobne do tych wcześniejszych, ale mimo wszystko przesadził.
Severus znowu wraca do czarnej magi-niedobrze. Jest źle i to bardzo źle. Obawiałama się, że to się źle skończy i miałam rację. Niestety miałam rację.
Nie wiem czy ten komantarz ma ład i skład, bo chora jestem i ledwie siedzę w szkole na zastępstwie. Trzy paczki husteczek w przeciągu 2 lekcji. Fajnie.
Do następnego
Pozdrawiam, Anaj
Pozdrawiam, Anai ( autokorekta tak bardzo)
UsuńRon potrafi być denerwujący, potrafi się narzucać... Ale chyba jest najbardziej ludzką postacią, jaką mogła wymyślić pani Rowling.
UsuńHermiona unika tak samo Draco, jak i Harry'ego i Rona - Draco też potrafi się martwić (na swój sposób...), a przecież spędza z Hermioną więcej czasu, niż Święte Trio. Eliksiry, Snape, itp.
Ach, twój komentarz ma większy skład, niż moje odpowiedzi, a jestem zdrowa (no dobrze, może trochę miętówki, ale tak niewiele, że można mnie nazwać trzeźwą). Miętówka jest dobra na chorobę, bardzo polecam. Mam nadzieję, że już lepiej się czujesz - ale każdy musi w tym roku odbębnić swoją chorobę. Ja już mam to za sobą... chociaż siedzenie tydzień w domu było nawet przyjemne; a ile rozdziałów powstało! (Żartuję, ani jeden, umierałam żywcem... O, Boże, a czy umiera się nie żywcem?)...
Odpowiadając na twój komentarz, ten poprzedni:
Też zauważyłam delikatne podobieństwo. Ty opisałaś to ładniej, ale mnie niektórzy traktują jak bezuczuciowy dyktafon. Nie żebym się żaliła. Lubię to, jestem słuchaczką, nie lubię sama się zwierzać. Więc, w razie ,,gdyby", naprawdę pisz bez skrępowania. Masz do czynienia z przyszłym psychologiem (lub pisarką, jeśli przyjdzie mi mieszkać na bruku, jak Norwid). W razie coś, podrzucę Ci chusteczki.
Ehe, pomieszało mu się od tej czarnej magii w głowie. Piszesz o tym zrozumieniu w oczach, fakt, to go usprawiedliwia. Troszeczkę. Snape potrzebuje pomocy, tak, jak kiedyś potrzebowała Hermiona. Ale on na to nie pozwoli, prawda? No ale, jak wspomniałaś gdzieś w komentarzu, taki Severus jest bardzo pociągający :3 Jeśli jednak będą razem, to nie będzie łatwo.
OdpowiedzUsuńRon i Harry się martwią. W końcu. Chociaż teraz, aż za bardzo. Ale jednak rozważali możliwość zgłoszenia tego Snape'owi, a to jak na moje oko, naprawdę duże postępy.
Nerida sprzeciwiała się Voldemortowi, chyba ją lubię.
Nie wiem, jak mogłam przeoczyć ten rozdział wczoraj ._.
Pozdrawiam!
Oboje, Hermioną i Severus, są obłąkani. Czarna magia pomieszała w głowach obojgu. Mówię Wam, czarna magia łączy ludzi. (;-;)
UsuńWiecie, Harry i Ron wcale nie przesadzają, martwią się - sama kiedy jestem niewyspana i jakaś taka niemrawa... dostaję troskliwe pytania, czy jestem smutna. Te pytania są denerwujące, a gdy naprawdę nie ma się humoru, on jeszcze gwałtowniej spada.
Hermiona jest w tej kwestii tak samo popaprana jak ja.
Hehe, Nerida ma jeszcze wiele dość dziwnych specjalności. Być najpiękniejszą kobietą, jaką widzieli Anglicy i kochać Severusa Snape'a. Ale liczy się charakter - Severus każdego od siebie odpycha. A każdy chce coś, czego nie może mieć. Do następnego... czyli za kilka godzin. :)
Oh, Hermiono.. "Pracowała jak maszyna przez ostatni tydzień, (..) niewiele jadła, rozmawiała z nimi sporadycznie." - tak nie można.. ale z drugiej strony, tak doskonale ją rozumiem.
OdpowiedzUsuń"Niemiłego dnia. " - chachacha:D
" Nawet z kijem do niego nie podejdę – warknął dumnie Harry, a Ron pokiwał głową,(..)" - no cóż, lepiej zachować swoją dumę, niż wykazać troskę o przyjaciółkę? F a c e c i .
"Pani wybaczy, Panno Granger, może pani powtórzyć odpowiedź, nic nie słychać przez pani dźwiękoszczelne gniazdo"
"Może pan powtórzyć? Pański nos zagłuszył to, co pan powiedział"
nie mam pojęcia co mnie bardziej przeraziło/rozbawiło ;D
On usunął jej pracę. Jej pracę. Już się boję tego szlabanu!:s
"(..) nowo odkryte stadium wściekłości" istnieje takie?;d
CO?!!!!! Co ona mu powiedziała? Na skarpety Merlina! :D
p.s Nerida jest coraz lepsza:D