Doznała niemiłych uczuć. Nie było nic gorszego
od upokorzenia i straty. Nie zabijali szybko, może nawet nie chcieli tego
robić. Pragnęli ją złamać. Dopóki traciła wolno przytomność, mieli ogromną
uciechę. Nie widziała ich twarzy, były zamazane pośród ostrych kontur męskich i
żeńskich sylwetek. Nie potrafiła rozpoznać też słów i zaklęć, które w nią
mierzyli. Byli czarodziejami, choć częściej wybierali ręczne zabawy. Kobiety
preferowały pozostać przy różdżkach, częściej się wtedy śmiały. Czasem tylko
bała się, że zamazana twarz i męska sylwetka może równać się jego długim
palcom. Twarz Severusa... Jego najdroższa twarz! Myślała: ,,Kiedyś chciałam i
nawet planowałam zobaczyć cię ostatni raz, teraz twoje wspomnienie trzyma mnie
przy życiu! Ironia i nic więcej’’.
Przez cały czas była związana sznurami. Krew,
ropa? Nie. Była umyta. Chcieli, żeby każdy raz był pierwszym. Walczyła, wstrząs
za wstrząsem, ale to nic... Myśl o jego twarzy, oczach i cieple ramion.
Pozostać przy zmysłach, to jedyne co musisz. Krzycz, jeśli chcesz, ale
oddychaj. Uratują cię, przecież masz tylu prawdziwych przyjaciół. Przypomnij
sobie ich twarze, chronili cię podczas wojny. Ale głos, który trzymał ją w ryzach,
był coraz cichszy. Aż zamilkł całkowicie — i na wieki.
Hermiona była pogrążona wpół śnie, kiedy drzwi
celi zaskrzypiały, a do środka wlało się światło i ciepłe powietrze. Gość
pozostawił drzwi otwarte. Twarz jak zawsze rozmazana. To był mężczyzna,
szerokie barki ledwo przecisnęły się przez wąską framugę. Westchnął ciężko,
niemal żałośnie, i usiadł na wilgotnych kamieniach, które od wielu tygodni
robiły Hermionie za sypialnię.
— Nie wyglądasz na szlamę — odezwał się, a
dziewczyna drgnęła tylko. Spięta i oszołomiona, wcisnęła się jeszcze bardziej w
zimną ścianę. Szukała w niej ratunku, a skradła jedynie chłód. Mężczyzna na nią
patrzył, nie widziała jego twarzy, ale głos dobrze znała ze szkolnych
korytarzy. Zawsze był jej obojętny, ten Ślizgon nigdy nie wyzwał Hermiony od
szlam — nie pamiętała nawet jednego skrzywionego spojrzenia z jego strony.
— Nie przyszedłem cię zabić — szepnął.
— To czego chcesz? — odważyła się odezwać. Głos
miała przesiąknięty chrypą od ciągłych wrzasków, od których zaczynała każdy
dzień. Dzień za dniem, zawsze tak samo boleśnie. Trudno było nawet jej
powiedzieć, ile spędziła tutaj czasu; wszystko zlewało się w jedną,
nieporuszoną taflę.
— Nie powinienem tutaj być... Chciałem
sprawdzić, jak sobie radzisz. W końcu, choć tylko z widzenia, znaliśmy się.
— Chodziliśmy do jednej klasy — potwierdziła.
Widziała, jak poruszył się niespokojnie. Sama wykonała spłoszony, instynktowny
ruch. Wtedy Nott skamieniał i do końca ich długiej rozmowy siedział w takiej
samej pozycji. — Czy teraz jest noc?
Potwierdzające kiwnięcie.
— Oni cię nie zabiją. Skrzywdzą, doprowadzą na
granicę z tamtym światem, ale nie zabiją. Jesteś tylko środkiem do celu...
Odchrząknął i dodał:
— Sama jesteś sobie winna.
— Jesteś bezczelny — wysapała z
obrzydzeniem.
— Granger — powiedział ostrym, ostrzegającym
tonem, podkreślając, kto jest czyim więźniem. — To ty kręciłaś się wokół
Ślizgonów... Dracona i Blaise’a jeszcze rozumiem, ale Snape?
Hermiona zastygła, Teodor to zauważył — prychnął
ze swą skłonnością do wszechwiedzy. Na pewno, kiedy tylko się dowiedział o
Hermionie i Snapie, nie negował tej śmiesznej (pozornie) hipotezy. Zapewne
szukał pierw argumentów przeciw! Może je znalazł, a może nie, ale... Hermionie
nagle coś się przypomniało. Czy jeśli do zamku w dzień balu, w Hogwarcie, do
środka mogli wejść członkowie Zakonu, to czy również inni ludzie… niekoniecznie
z przyjemnymi planami? Hermiona odważyła się zapytać.
— Owszem. Oni tam byli. Może nawet by cię
oszczędzili, bo nie byli co do ciebie pewni. Ale ten taniec ze Snape’em —
pokręcił głową — wszystko już wtedy było jasne. Ten bal po prostu był jak
gwiazdka z nieba. Jeszcze Dumbledore usunął bariery z zamku, oni to prawie
uznali za zaproszenie.
— Teraz rozumiem — jęknęła. — Chcecie, żeby
potraktowali moje zniknięcie jak kartę przetargową, jak okup. Ale muszę cię
zmartwić — dodała jadowicie — oni mogą nawet nie dostrzec mojego zniknięcia.
Wiedzieli, że chcę wyjechać zaraz po skończeniu Hogwartu.
— Ach — westchnął teatralnie — pewnie dlatego
Snape cię szuka po całym kraju, a trzy dni temu do nas zawitał. To wiele
wyjaśnia.
Poczuła, jak jej wzrok nagle się wyostrzył, a
zapach zgnilizny stał się intensywniejszy.
— Był t u t a j?! — Hermiona podniosła się
do pozycji siedzącej, mimo krępujących sznurów. Poczuła, że pierwszy raz od
tygodni nabiera prawdziwego, chociaż śmierdzącego, oddechu. Przypomniała sobie
Severusa, jego twarz i oczy, a świadomość, że ją szukał...
— Taak — mruknął, widać, że dobrze się bawiąc całą
sytuacją. Może dostrzegł w niej desperację, bo zaśmiał się pod nosem. Jego
gładki głos wypełnił celę, która zapewne nigdy śmiechu nie usłyszała. Hermiona
z powrotem przygwoździła plecy do ściany. Może wcale Severusa tu nie było, może
Nott chciał tylko dostrzec, potwierdzić domysły… Spojrzała na niego z pogardą.
— Skoro sugerujesz — zaczęła, nie patrząc mu w oczy. Zacisnęła palce na sznurze, który oplatał jej nadgarstki. —… że
przeżyję. Ile jeszcze zamierzacie mnie tu trzymać?
— To wie tylko mój ojciec i Snape… no i,
zakładając, że Snape jest wiernym pieskiem Dumbledore’a, to jeszcze on.
— T-twój ojciec? — nie kryła zdziwienia.
— Ta — rzekł posępnie — jesteśmy w moim domu.
Mijały kolejne dni… Pomoc nie nadchodziła.
Nadzieja ponownie ulokowała się na dnie serca. Starała się trzymać dzielnie
jako karta przetargowa Śmierciożerców — 0 ile dalej nimi byli — i spokojnie
znosiła tortury. Czasami nawet udawało jej się nie krzyczeć. Wtedy ludzie bez
twarzy nudzili się szybciej.
Teodor Nott zaczął przychodzić każdej nocy. I
choć chciała się zregenerować na tyle, na ile było to możliwe, czekała na niego
i nie spała. Wyjawił jej wiele rzeczy, nie do końca wiedziała dlaczego i po co,
ale słuchała w skupieniu, spijając z jego ust każde słowo. Pewna rozmowa
szczególnie utkwiła w jej pamięci.
— Tak — pokiwał głową, widziała, jak jego
niewyraźne usta rozciągają się w uśmiechu. — Blaise był szpiegiem Dumbledore’a
od początku wojny. Giermek wielkiego rycerza jasnej strony — warknął pod nosem.
— Ta cała powojenna historia jest tak pogmatwana, że…
— Proszę… — szepnęła desperacko. Tylko jego
opowieści utrzymywały ją przy zdrowym rozsądku. Nott spojrzał w kierunku drzwi,
ale ostatecznie zaczął mówić spokojnym, dystyngowanym tonem.
— Dobra. Blaise był szpiegiem Dumbledore’a od
początku wojny, donosił mu z ciemnej strony. Tak samo jak Snape — parsknął
sarkastycznym śmiechem — Czarny Pan był naprawdę potężnym czarodziejem, ale
jego ignorancja do ludzkich uczuć, do szczegółów i do… miłości — dodał, jakby
wspominał o czymś obrzydliwym. Pokręcił zdegustowany głową.
— Dlaczego Blaise nie przeszedł na jasną stronę…
przecież był w ogromnym niebezpieczeństwie! — oburzyła się. Nott machnął
niespodziewanie różdżką, a jej jedna ręka… uwolniła się z więzów. Ponownie
machnął różdżką, a przed nią stanął talerz z kanapkami i kubkiem czarnej kawy.
Spojrzała niepewnie na Teodora i niemal natychmiastowo przypomniała sobie słowa
Moody’ego: Stała czujność!
— Nie opowiadałbym ci tego wszystkiego, gdybym
chciał cię otruć — syknął i sam wziął w dłonie drugi kubek, jak sądziła, gorzkiej
herbaty. Aromat niesamowicie różnił się od zapachu pleśni i wilgoci. Wzięła
ostrożnie kanapkę, a Nott ponownie zaczął opowiadać o rzeczach, o których nie
miała pojęcia. — Dumbledore nie pozwolił Snape’owi i Zabiniemu wstąpić do
Zakonu. Myślałem, że to jasne — sarknął. — Czarny Pan ścigałby ich, w końcu
Śmierciożercy nie mogą wystąpić z jego szeregów. Albo służysz, albo czeka cię
pewna śmierć… Dodatkowo, Granger, myślisz, że Dumbledore zrezygnowałby z planów
Czarnego Pana z pierwszej ręki, bo jakiś Zabini i Snape mogli stracić życie?
Prychnął, pokazując, co myśli o dyrektorze
Hogwartu. Hermionie ścisnęło się gardło na myśl, że przez wojnę nie miałaby
szansy na zaprzyjaźnienie się z Blaisem i poznanie prawdziwego Snape’a. A to
wszystko przez osobę, która wpoiła jej ideę przyjaźni, męstwa… Dumbledore
zawsze wydawał jej się prawdziwym Gryfonem. Zaczynała się zastanawiać, czy w
swojej bezwzględności nie zaczął przypominać swojego wroga, Lorda Voldemorta.
Odłożyła kanapkę na bok, nagle tracąc apetyt. Wiedziała, że miłosierdzie Notta
może się nie powtórzyć, więc od razu porwała kubek z ciepłą kawą. Odepchnęła
myśli, że gorzką, czarną kawę potrafiła pić tylko w jednym towarzystwie. Jej
skupienie przeszło na Teodora.
— W każdym razie Zabini dzielnie znosił bycie
szpiegiem. Nie był takim wysokim rangą Śmierciożercą. Snape miał o wiele gorzej
— jego ton stał się surowszy — nieraz widziałem, jak Czarny Pan albo Bellatrix
go torturują. Karanie było normą u Czarnego Pana i nie zastanawiałam się nad
tym. W końcu to tylko Snape, prawda? Ale kiedy myślę, że dzięki jemu
poświęceniu wygraliśmy wojnę — pokręcił w niedowierzeniu głową i przez dłuższą
chwilę milczał. — Niebywałe — dodał.
— A-a Draco? Co się działo z Draco? — Czuła, że
jeśli jeszcze chwilę będzie słuchać o Severusie, pęknie jej głowa. Nie chciała
już o nim myśleć.
— Zabawne, że pytasz — jego głos wcale nie był
rozbawiony, tylko jadowity. Nie lubił
Dracona?, przeszło jej przez myśl. — Ten szczur cały czas krył się w
Hogwarcie albo u swojej ciotki… żałosne. Po śmierci
Dumbledore’a Czarny Pan znudził się dręczeniem jego rodziny. Przynajmniej robił
to okazjonalnie.
Hermiona słuchała go, mając wrażenie, że to
wszystko jest abstrakcją.
— Kiedy Święta Trójca hasała sobie po lesie,
szukając horkruksów… był tu niezły kocioł — przyznał, odkładając pusty kubek na
poczerniałe kafle. Wyciągnął nogi przed siebie, wspominając z rozkoszą tamten
czas? Hermiona wzdrygnęła się. Wojna to sama śmierć, nie rozumiała, jak można
ten czas wspominać dobrze albo chociaż neutralnie. Tyle ofiar, bólu.
— Nott, czy wiesz, kim jest Nerida? — zapytała
cicho, niepewnie. W odpowiedzi usłyszała ponownie gładki jak lód śmiech. Nie
prawdziwy śmiech, ale drwiący, który przyprawiał Hermionę o gęsią skórkę. Nie
odrywała wzroku od jego zamazanej twarzy, choć była w środku przerażona.
— Wszyscy są na nią napaleni… znaczy, byli
napaleni.
— Byli?
— Och, tak, zabili ją jakieś dwa miesiące temu
— CO? — szepnęła chrapliwym głosem. Jej usta i
oczy były szeroko otwarte. Słyszała znajomy, mglisty głos Notta, ale nie rozumiała,
a raczej nie słuchała tego, co mówi. Nerida
nie żyje? Na pewno mówili o tej samej osobie? Może nie mówili szwedce. Może,
może… Chociaż Nott napomknął o jej idealnym wyglądzie. Nie, to niemożliwe. Ta
żelazna kobieta? O n a miałaby umrzeć.
— Słuchasz mnie? — warknął. Hermiona, choć dalej
zszokowana, spojrzała na niego. — Ta wielka pani-szpieg i obrończymi
uciśnionych — spojrzał na nią dwuznacznie — przeszkadzała mojemu ojcu i tej
jego bandzie. Myślałem, że Dumbledore się domyślił… wysłali mu nawet list,
który był napisany jej krwią. Prymitywy.
Teodor widocznie nie mógł przeżyć głupoty całego
świata. Wziął jedną kanapkę z jej talerza i znowu milczał. Cisza była okrutna,
a Hermiona zastanawiała się, podobnie jak mężczyzna obok, jak wszyscy mogli nie
zauważyć śmierci… Jak Snape mógł nie tego zauważyć? Nerida była przecież jego przyjaciółką.
— Ale wiesz, że ona cię szpiegowała, odkąd mój
ojciec się tobą zainteresował? Miała cię pilnować czy coś takiego.
Hermiona skinęła głową.
— To chyba było tak: zabili ją, bo składała
raporty Dumbledore’owi. Ludzie ojca potem wysyłali w jej imieniu te raporty o
twoim bezpieczeństwie. Pamiętam, jaką mieli z tym zabawę… W każdym razie zabili
ją, żeby cię poznać. — Hermiona uniosła w zdziwieniu brwi, a jej twarz dalej
wyrażała szok przez wieść o śmierci Neridy. Zamazana twarz Notta zmieniła swój
wyraz, chociaż nie wiedziała z jakiego, na jaki. Coś zawisło w powietrzu. —
Tak, mój ojciec chciał poznać twoje przyzwyczajenia, całą ciebie, aby w jakiś
sposób zwabić cię w swoje tłuste łapy — powiedział ze zgorszenie. Hermiona nie
rozumiała, dlaczego mówi o swoim ojcu w taki sposób. Była przez cały czas
głupio pewna, że jest po stronie rodziny, że… też jest jednym z nich.
Hermiona odważyła się w końcu zapytać. Pytanie
to nękało ją od samego początku:
— Dlaczego ja?
— Nie rozumiem — odpowiedział zirytowany. —
Dlaczego się na ciebie uwzięli? Przez przyszłość. Gdyby Dumbledore nie węszył w
Ministerstwie o zmieniacz czasu, nigdy… Rozumiesz? Jeśli Dumbledore nie
chciałby poznać przyszłości, ojciec również nie wpadłby na taki głupi pomysł.
Dyrektor, stary głupiec, przez swoje łakomstwo posłał…
— Ginny — szepnęła Hermiona, ale Nott ją
usłyszał.
— Tak, młodą Weasleyównę, żeby poznała
przyszłość. Nie chciała tego robić, nikt przy zdrowych zmysłach by nie chciał.
Ale ona nie miała wyboru. Dumbledore sprytnie dał jej do zrozumienia, że jeśli
ona tego nie zrobi, wyśle do przyszłości Zabiniego — parsknął niespodziewanym
śmiechem. — Wpajał wam, że miłość przezwycięży wszystko… szkoda tylko, że miał
na myśli opór. Sprytnie manipulował każdym z was, bo znał wasze największe
słabości. Co prawda, Dumbledore późno zorientował się, że twoją słabością jest
Snape, a nie Draco.
Hermionie zaszkliły się oczy z nadmiaru
informacji. Jej wszystkie wartości, Snape, Dumbledore, chciała prosić go, nawet
błagać, aby przestań mówić, żeby się w końcu zamknął! Merlinie.
— Wiesz, ten cały projekt z eliksirów — mówił
Nott, nie zauważając jej łez i strachu w oczach. — Dumbledore to sobie
ukartował. Chciał cię chronić pod skrzydłami nietoperza i miał nadzieję, że ty
i Draco się w sobie, no wiesz. Miałby dwie pieczenie na jednym ogniu.
— Ja i Draco?
— Tak, Dumbledore widział w przyszłości ten proces
o Śmierciożerstwo Malfoya. Najwyraźniej uznał, że tylko twoje słowa są w stanie
go wyciągnąć z tego bagna. Problem był tylko jeden: nienawidziliście się.
Postanowił więc zagonić was do jednej klatki i czekać na rozwój wydarzeń.
Tresował was i wasze uczucia. Ale najwyraźniej nie przewidział, że twoja
przyjaźń wystarczy, aby go uratować.
— Nie rozumiem — dodała już silniejszym głosem.
Jej serce płonęło z nienawiści, strachu i wewnętrznej potrzeby, aby się stąd
uwolnić i osobiście potrząsnąć całym światem. Nabrała pewności, że jeszcze
kiedyś wyjdzie na zewnątrz, spotka się z dyrektorem i… powie mu. Tylko co mu
powie? Nienawidzę cię? Już słyszała
śmiech dyrektora, podobny do głosu Voldemorta.
Nott westchnął rozeźlony i wyczarował im po
kubku herbaty. Noc najwyraźniej zapowiadała się na długą.
— Bo widzisz, Dumbledore’owi zależy na Malfoyu…
ochronił go przed Ministerstwem i Azkabanem, bo najwyraźniej sądził, że będzie
potrzebny mojemu ojcu. Bo jest mu potrzebny, ale Albus chce go jako szpiega.
— Ta historia jest...
— Tak, powojenna historia powinna być bez tego
całego gówna. I pomyśl, że gdyby Dumbledore nie spojrzał w przyszłość,
najprawdopodobniej żyłabyś w spokoju. Mogłabyś spokojnie opłakać żałobę
rodziców i tak dalej… Pewnie wyszłabyś za mąż za Weasleya — dodał zjadliwie: —
Chociaż uważam, że lepiej siedzieć w tej celi, niż wyjść za takiego półgłówka.
— Nie obrażaj moich przyjaciół! — syknęła,
chociaż jej policzki się zaróżowiły. Bo Nott miał rację.
Teodor nagle zerwał się z miejsca. Myślała, że
ją ukarze. Ale on podszedł do otwartych drzwi celi. Odwrócił się do niej, a ich
kubki zniknęły. Hermiona znowu była całkowicie związana. Sznur wbijał się w jej
nogi, ręce.
— Jest obchód — szepnął Nott i wyszedł,
zamykając za sobą drzwi. Następnej nocy nie przyszedł. Hermiona na niego
czekała również trzeciej nocy, jednak nie zjawił się. Dopiero czwartej nocy
drzwi celi zaskrzypiały, a do środka wlało się oślepiające światło z korytarza.
Hermiona uchyliła zaspane oczy. Tamtego dnia ją wyjątkowo torturowali, dalej czuć
było zapach przypalonej skóry i ten ból w czaszce. Nott zostawił drzwi otwarte
i podszedł do niej tak blisko, jak jeszcze nigdy wcześniej. Hermiona spojrzała
w jego już niezamazaną twarz. Dostrzegła ostre kontury jego arystokratycznej
twarzy. Czarne, tak podobne do tych,
oczy jak węgle i obojętność. Ściągnął gniewnie brwi i ją uleczył.
— Przykro mi, ale zostały blizny po oparzeniach —
powiedział suchym głosem i kiedy skończył, wrócił do swojego kąta, gdzie zawsze
siadał. Uwolnił jej jedną rękę z więzów i wyczarował jedzenie oraz herbatę.
Hermiona upiła łyk i od razu, czując dziwny smak, wypluła wszystko. Spojrzała
ze wściekłością na Notta.
— Ogarnij się — warknął. — Wlałem ci Eliksir
Wzmacniający. Chyba że tak bardzo śpieszy ci się umrzeć, wtedy nie pij.
Wypiła cały kubek bardzo szybko. Przez jego
ciągłą obecność miała pewność, że jej nie otruje. Z tak głupiego powodu mu
zaufała, a każde słowo brała za prawdziwe. Nigdy o tym nie myślała, ale po
czasie zrozumiała, że Teodor Nott był bardzo samotnym i rozdartym na pół
człowiekiem, chodź nigdy nie powiedział o sobie ani słowa. Nie była pewna, czy
jest po jasnej stronie, chociaż trudno było uwierzyć, że pracował dla swojego ojca z własnej woli. Mówił o nim z takim obrzydzeniem.
— C-zy — zaczęła, nie patrząc mu w oczy — …dlaczego
tutaj jesteś?
Jasne cela zdawała się wypełniać ciszą po
brzegi. Strzęp ciężkiego powietrza spadł na oboje. Teodor na chwilę zapomniał,
ile ryzykuje, będąc tutaj z Granger. A Hermiona czekała w spokoju na odpowiedź,
aż jej towarzysz odpowie na jej pytanie albo zwymyśla. Wszystko było lepsze od
ciszy, która dzieliła ich jak mur.
— Nie jestem jednym z nich z wyboru —
odpowiedział, a jego twarz znowu stała się zamazana. Bez skrupułów już na nią
spojrzał. Co miał do ukrycia? Nie wiedziała. Również nie wiedziała, czy ma mu
wierzyć, czy jest po jasnej stronie duchem, a ciałem po ciemnej. Wolała nie
myśleć, że znowu zaufała niewłaściwej osobie. — Mój ojciec… — zaczął, ale nie
dokończył.
— Dlaczego pokazałeś mi swoją twarz?
Bała się odpowiedzi, a gdy ponownie Zaklęcie
Rozmazanej Twarzy zniknęło i dostrzegła ciemną stal w jego oczach, oparła się o
ścianę.
— To ostatni raz, kiedy się widzimy.
Przynajmniej w takich okolicznościach — odrzekł, chociaż nie było to konieczne,
zrozumiała już na początku, kiedy ją tej nocy odwiedził. Siedzieli w
milczeniu przez wiele minut, powoli się żegnając.
— Do świtu trzy godziny — powiedział. Czy było
mu żal? Miała nadzieję, że nie. Polubiła go to źle powiedziane. Zaufała mu. A przyjaciół poznaje się w biedzie. Nie
rozumiała jeszcze wielu rzeczy, jakie zaplanował za nią Dumbledore, ale
potwornie się bała przyszłości. Czy Severus uratuje ją o świcie, czy po prostu
Teodor ma zamiar o tej godzinie ją opuścić? Chciała wiedzieć, ale nie chciała
pytać.
— Terry Bott nie żyje? — to pytanie wyskoczyło z
jej ust mimowolnie.
— Tak. Mój ojciec stwierdził, że nie jest już
użyteczny. Imperius już nie działał na niego, tak jak powinien. Miał załamanie
nerwowe chyba, bo ilekroć go widziałem, wyglądał gorzej niż śmierć. Ciągle się
mazał. A czasami wyrywał się spod klątwy — poinformował ją mechanicznie.
Spojrzał w jej oczy, a Hermiona dostrzegła w nich smutek. Teodor nie był
jeszcze stracony, resztka człowieczeństwa jeszcze się w nim tliła. Hermiona
uśmiechnęła się w jego stronę. Nie odpowiedział na jej uśmiech.
— Dumbledore to wszystko zaplanował? Wiedział,
że tutaj będę?
— Wiedział, chociaż przyszłość jest niepewna.
Jeden niewłaściwy ruch, a nigdy byś tutaj się nie pojawiła. Dlatego tak był
skrupulatny. Zależało mu, żebyś się tutaj znalazła i… — przerwał, kiedy
Hermionę dopadł napad krwistego kaszlu. Usunął krew, czas płynął. Zostało
niewiele czasu na ostatnie pytania i odpowiedzi.
— Mam coś dla ciebie, Granger
— podał jej coś zawinięte w szary, brzydki papier. Rozsądek mówił, że to
pułapka. A serce podpowiadało, że coś bardzo ważnego. Coś, co powinna przyjąć
od Teodora. Spojrzała czujnie na osobę, która w jakiś sposób ugasiła w tym
piekle ogień. Nie postradała zmysłów. — Dziękuję i przepraszam.
— Za co?
Teodor uśmiechnął się i
zniknął z celi. Nie uwięził z powrotem jej dłoni, więc mogła w nikłym świetle
odpakować paczkę. Aby potem się przed nią rozpłakać. Jego oczy, pomyślała, zakrywając sobie usta dłonią, aby nikt nie
usłyszał, jak łka. Straciła kontakt z rzeczywistością, kiedy bożonarodzeniowy
prezent od Billa zalśnił w skąpym światle. Jak zawieszka pojawiła się na
łańcuszku i mogła bez skrępowania patrzeć Severusowi w oczy. Zawiesiła sobie
naszyjnik, a on stał się niewidzialny. Po chwili strzępy szarego papieru
również rozpłynęły się w powietrzu. Pochodnie na korytarzu zgasły, zjawił się
świt.
Teodor tego nie przewidział
albo nie chciał jej skazywać na strach. Strach jest złym doradcą, powiedział którejś
nocy. Hermiona bała się jak jeszcze nigdy. Kiedy nastał świt, a twierdza Nottów
wypełniła się życiem, do celi weszli ludzie.
Potwory. Kobiety i mężczyźni nigdy nie odwiedzali jej razem, zawsze dawali
sobie przestrzeń, aby ją podręczyć, zabawić się Hermiony kosztem. Dostrzegła
ich zamazane twarze i nierówne sylwetki, pożegnanie miało być bolesne. Głupia myślała,
że od tak ją wypuszczą! Nie słuchała ich podnieconych głosów. Nie wiedziała, że
kłócą się między sobą, kto ma zacząć. Czy rozpocząć delikatnie, czy powoli
dawkować ból, aż osiągnie apogeum. Hermiona, gdyby mogła, przycisnęłaby dłoń do
zawieszki i czekała na koniec.
Ale w życiu nie spodziewała
się czegoś takiego. Mdlała i na przemian odzyskiwała przytomność, ból nie był
tu najgorszy. Oni ją zamęczali psychicznie, czuła jak jej umysł powoli się
łamie i traci kontakt z własnym ciałem.
Przed oczami zawisły jej
wspomnienia. Jak ona i Severus wyruszyli po składniki, jak znalazła się w
jeziorze i to Filip uświadomił jej, jakie uczuciami jej towarzyszą, gdy Snape
jest obok. Przypomniała sobie ich święta, pełne magii i niezwykłych mocy.
Pierwszy pocałunek w Muszelce, gdy oboje byli pijani, beztroscy i pod wpływem
Płynnego Szczęścia. Twarze przyjaciół: Blaise’a, Dracona i Ginny, a także Harry’ego
i Rona. Czas płynął powoli, śniła, odtwarzając ważniejsze rozmowy i momenty w
życiu. Na końcu zobaczyła samą siebie, jak płacze nad srebrną zawieszką ze
zdjęciem Severusa.
Ostatnie wspomnienie
rozpływało się w powietrzu powoli, a czas się zatrzymał. Kiedy otworzyła oczy,
nad nią stał mężczyzna. Jedyne, co była w stanie wykrztusić to:
— Kim jesteś?
Czuła miłość widząc onyksowe
oczy, ale za nic nie mogła zrozumieć, skąd się to uczucie bierze. Dała się
wziąć mężczyźnie w ramiona i czuć ich ciepło, bezpieczeństwo. Pustka w głowie
nie była jej straszna, gdy patrzyła w ostro zarysowaną twarz. Zamknęła oczy i
spokojnie odpłynęła w przeciwną stronę, w bezgraniczną ciemność.
*
Brakuje trzech dni do tego, aby powiedzieć: powojenna ma już siedem miesięcy. Gdybym dodała rozdział za trzy dni, byłoby bardziej zjawiskowo, oficjalnie... ale ja lubię wychodzić poza sferę komfortu, więc jestem teraz.
Może niektórzy zauważyli, że starałam się w tym rozdziale podsumować całe opowiadanie i wyjaśnić ostatnie niejasne kwestie.
To już koniec. Oto epilog.
Tomu pierwszego oczywiście. Czeka Was jeszcze Tom Drugi, który będzie się składał z dziesięciu rozdziałów. Takie mam przynajmniej plany. (Ale, może nie wiecie, ja często swoje plany w spontaniczny sposób zmieniam).
A więc dziewięćdziesiąty rozdział... trudno mi w to uwierzyć. Ale jeszcze nie czas na wspominki, jeszcze trochę Was z mojej strony czeka. Jeśli chcecie zabrnąć ze mną do końca, serdecznie zapraszam.
Pamiętajcie, że jesteście najlepszymi czytelnikami na świecie. Nawet jeśli nie komentujecie, to swoimi wyświetleniami dodajecie mi otuchy i wigoru do dalszej pracy nad sobą i pisaniem. Pisanie dla Was to męczeństwo, ale masochizm odziedziczyłam po Severusie Snapie.
Pierwsza?
OdpowiedzUsuńEpilog. Epilog, epilog, epilog. Nie mogę uwierzyć. Hermiona umarła? ;-; Wszystko na to wskazuje. Mimo, że wole smutne zakończenia, to i tak jakaś taka nadzieja, że w obiecanym Tomie Drugim jakimś cudem Granger przeżyje, Snape ją znajdzie no i wiesz, jednorożce, tęcza i śpiew ptaków. Nie no, nie mogę .-. Fajnie, że Teodor był z nią przez te noce. Snape wiedział, że jest tam więziona? Pewnie nie, no bo... Zrobiłby coś. I to jednak on zabił Neridę? Szkoda, że nie żyje, bo chyba jednak ją lubiłam. Jestem strasznie ciekawa, co będzie dalej, jak. No i, jeśli Hermiona naprawdę umarła, jak na tę wiadomość zareaguje Severus. Jej, nadal nie dociera do mnie, że to już epilog. No ale, dziękuję, że opublikowałaś tę historię, bo to jedna, która zalicza się do najlepszych, jakie czytałam :3 Cieszę się, że mogę być pierwszym komentarzem pod ostatnim rozdziałem.
UsuńPozdrawiam!
B.
Tak, epilog. Straszne, nie? :(
UsuńA teraz odpowiem na prawie wszystkie twoje pytania, bo już, na szczęście, mogę! :)
- Tak, Severus wiedział, że Hermiona jest tam więziona, ale Dumbledore zabronił mu na jakiekolwiek działanie. Hermiona musiała wypełnić nieświadomie pewną misję. Ginny wszystko wie o przyszłości i mu powiedziała, że jej pobyt w więzieniu musi się wypełnić. :)
- I NIE, SEVERUS NIE ZABIŁ NERIDY! Zrobił to ojciec Teodora i jego ludzie, możliwe, że nawet sam Teodor w tym uczestniczył. Kto wie?
Haha, ta historia ma tyle niedociągnięć, za dużo wątków, że... No ale cóż, dobrnęłam do końcu, a moja miłość do tego opowiadania nie zmalała, więc i tak uznaję to za swój sukces.
A teraz podziękowania, bo to jednak ty Mrs Black jesteś chyba moją najwierniejszą czytelniczką. Zaczęłaś mnie czytać już podczas Blinny, które było bardziej niż mierne, a i tutaj się pojawiłaś. Skomentowałaś każdy rozdział, choć często nie miałaś weny, ochoty albo zły humor... Jednak komentowałaś, a jestem Ci z tego powodu tak ogromnie wdzięczna. Dodawałaś mi słowa wsparcia, a także broniłaś mnie, gdy Anonimy wstąpiły w czytelnicze szeregi. Nie jesteś sobie w stanie wyobrazić mojej wdzięczności, bo jest ona ogromna. A wyobraź sobie, że moja słowa teraz płyną prosto z serca i nie są puste. Mam nadzieję, że dotrzymasz mi towarzystwa jeszcze przez chwilę, bo dziesięć rozdział przy dziewięćdziesięciu to naprawdę niewiele.
Jeszcze raz dziękuję za obecność i no za wszystko, Mrs Black.
Do następnego?
Wzruszasz mnie, Salvio :')
UsuńJasne, że będę towarzyszyć, przez 10 rozdziałów i więcej, jeśli tylko się pojawią :3
Do mam-nadzieję-szybko-następnego :D
Bez sensu Ci napisałam to wszystko, nie będę miała, czego napisać za dziesięć rozdziałów, cholera! :/ Najwyżej przymkniesz oko na powtórzenia o twojej cudowności. :D
UsuńTak, jestem pewna, że to będzie 10 rozdziałów, nie więcej, choć obawiam się, czy nie mniej. Zobaczymy.
Tak, na następny rozdział nie będzie czekania dziesięć dni, spokojnie, już się wzięłam za pisanie. Mam wrażenie, że czekam mnie bezsenna noc... tęskniłam za takimi nocami. ♥
Możesz powtarzać to, ile tylko chcesz :v
UsuńZ jednej strony się cieszę, z drugiej, nie przemęczaj się za bardzo :D
ZA PÓŹNO. :D
UsuńTo naprawdę koniec? To znaczy prawie, bo niby jeszcze dziesięć rozdziałów, ale... Kurcze, dziwnie będzie jakoś... Poza tym co ma dziesięć rozdziałów przy dziewięćdziesięciu, które są już opublikowane?
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału (epilogu...?) to nie potrafię się chyba wypowiedzieć. Jak zwykle mam mętlik w głowie. Czytałam z zapartym tchem i nawet nie zauważyłam kiedy koniec, szybko mi to zleciało.
Zresztą te siedem miesięcy szybko zleciało. Na wspomnienia czas przyjdzie za dziesięć rozdziałów, wtedy się rozpisze, dziś już nie jestem w stanie.
Dzięki Salvio, za wspaniałą historię.
E.
Przyznam, że mam łzę w oczach, ale tylko jedną. Boję się, co się stanie przy setnym rozdziale. :)
UsuńTo naprawdę koniec... powojennej historii w Hogwarcie, przyznam Wam, że Tom Drugi odłoży się w czasie, a do Hogwartu już nie wrócimy. Miejsce i czas akcji ulega zmianie. Aż nie mogę się doczekać!
O matko, to ja Ci dziękuję! A historia jeszcze trwa, haha. Mam nadzieję, że do następnego, E. No i dziękuję za ten i inne twoje komentarze, ale o tym dopiero powiem za dziesięć rozdziałów. :) Wtedy się rozpiszę...
Do następnego!
Salvio, zabij mnie proszę! Ale najpierw Mi wybacz. Za to, że Cię zostawiłam! Że nie było mnie! Że dopiero teraz byłam w stanie tu przyjść. Wybacz mi, że Cię zawiodłam.
OdpowiedzUsuńUpały i bol głowy oraz tętnic szyjnych nie są usprawiedliwieniem i nigdy nie będą, dlatego nie mam się jak spróbować wytłumaczyć. Chociaż takie próby niczego by nie zmieniły, prawda?
Pierwszą rzeczą, jaka chce Ci powiedzieć to, to że w tym momencie niedbale wycieram łzy.
Drugą jest jak zwykle powiedzenie " nadrobiłam wszystko w paru chwilach i Jak zwykle jest genialnie."
Trzecią jest zapytanie " Czy mówiłam już kiedyś, że nie lubię Albusa? Nie? To mówię teraz." Ile razy już o to pytałam? - nie wiem, ale czy to ważne?
Czwartą jest powiedzenie, że nie rozumem. Dlaczego ja porwali, coś mi umknęło?
Piąta i zarazem ostatnią, jest powiedzenie, że cieszę się. Teodor okazał się tym 'dobrym', pewnego rodzaju wsparciem i gdyby nie on, Hermiona załamała by się.
Kłamałam. Ostatnia rzeczą jaką Ci powiem jest " żałuję ", że nie wspierałam Cię podczas tej drogi do epilogu, która wydaje się taka krótka. To zabawne, pamiętam pierwszy rozdział Jak przez mgłę, ale nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Nie było mnie tu od początku - to fakt, ale jesteś pierwszą blogerką, która w pewien sposób mnie poznała. Nigdy wcześniej nie miałam odwagi, co teraz jest dla mnie zabawne, żeby napisać. Zawsze czytałam i nie pozostawiam po sobie komentarza. Dlatego żałuję, ze nie byłam z Tobą od założenia bloga - może wtedy szybciej byśmy się poznały.
Kurcze, jestem strasznym kłamcą. Chyba powinni mnie ukarać za kłamanie w internecie. Muszę jeszcze podziękować za genialną historię, która wyryła się w moim sercu. Nawet jeśli zapomnę, a mój mózg nie będzie chciał współpracować będę mogła śmiało powiedzieć " ta historia jest we mnie. I moje serce będzie ją pamiętać już do końca." Czy to brzmi bezsensu? Pewnie tak, ale to nie ma znaczenia.
Jeszcze muszę powiedzieć, że nie mogę się doczekać tych dziesięciu rozdziałów. Od teraz wszystko się zmieni. Nie ma już ograniczeń Hogwatu. Jesteś tylko Ty i nieskończoność Twojej wyobraźni.
Jak wakacje, wyjechałaś gdzieś, a może dopiero będziesz jechać?
Do następnego
Pozdrawiam, wierna powojennej Anai
O jeju... Wzruszyłam się. Jak możesz mi pisać takie rzeczy! :(
UsuńNie zawiodłaś mnie, Anai. Żaden czytelnik mnie nie zawiódł, nigdy, mam do Was zbyt wiele szacunku, by coś takiego miało miejsce.
Jasne, że zdrowie jest usprawiedliwieniem! Ono jest najważniejsze, powojenna historia to tylko historyjka. I nieważne, jak to głupio brzmi, haha.
Tak pamiętam, że nie lubisz Albusa. Nie martw się, ja też. :)
A teraz: porwano Hermionę z kilku powodów. Ale chyba najważniejszy to ten, że była blisko z Severusem, Blaisem, Draco... Ta zażyłość ją zgubiła i za siódmy rok tak właśnie musiała zapłacić. Organizacja ojca Notta będzie w przyszłości potrzebować tych trzech osób, a to co wyrządza Hermionie jest jakby... zapewnieniem, że jeśli im nie pomogą albo ktoś będzie utrudniał ich działania, nie zawahają się, aby coś zrobić im bliskim.
Anai, nie zawsze byłaś w komentarzach, ale kiedy już byłaś... rozmawiałyśmy. Czasami przeglądam posty - rozdział X, 32 komentarze? Co to jest? Ah, no tak, rozmowy z Anai. :) Strasznie się cieszę, że miałam zaszczyt Cię poznać. Porozmawiać z czytelnikiem i osobą, która jest po drugiej stronie ekranu. Ale te podziękowania zostawię na sam koniec.
Nie mów mi takich rzeczy, bo się rozpłaczę! Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że ta historia może się komuś podobać. Jest chaotyczna. Ale od serca, przyznam, że dalej ją uwielbiam i nie straciłam do tej historii żadnego uczucia. To trzeci blog, ale tak naprawdę pierwszy.
Już byłam w górach, ale pierwszego sierpnia wybywam nad morze. Przez ten tydzień będę harować nad blogiem i jeszcze pracą, więc... nie będę się nudzić, będzie wesoło. :)
A ty, Anai? Jak wakacje i przede wszystkim zdrowie? Mam nadzieję, że się już lepiej czujesz. Zmartwiłaś mnie, mówiąc szczerze.
Tak, do następnego. (HYHY)
Pozdrawiam, Salvio Hexia, która nigdy nie wątpi.
Cieszę się, że Cię nie zawiodłam, naprawdę. Gdybym mogła, to znowu bym się rozpłakała, ale nie mogę bo za godzinę wychodzę i nie doprowadziłam bym się do porządku.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że odpowiedziałaś na wszystko i wytłumaczyłaś mi o co chodzi z porwaniem Hermiony ^^
Naprawdę? Chyba będę musiała zobaczyć te komentarze pod X rozdziałem, przypomnieć sobie naszą rozmowę.
To ja czuję się zaszczycona, że ktoś taki jak Ty znalazł dla mnie czas ^^
Bardzo mi się podoba i każda chwila spędzona na czytaniu sprawiła Mi wiele radości, naprawdę :D
Ja nigdzie nie wyjechałam i nigdzie się nie wybieram, bardzo źle znoszę upały i marzę o jesieni, ale dzisiaj mi lepiej. Ochłodziło się trochę i już boli mnie tylko głowa :)
Pozdrawiam, bardzo wdzięczna, Anai
Mogę się podzielić truskawkami na pocieszenie, jeśli chcesz - smakują jak szampan, coś z nimi nie tak. (A jak Salvio się dzieli jedzeniem, to to już jest wyróżnienie!).
UsuńTych X rozdziałów było dużo. :')
...HAHAHAHAH XD oj, uwierz, nie musisz się czuć zaszczycona! Ale ja owszem. Zostawmy lepiej ten temat zaszczytów.
DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZ, cieszę się, że w ogóle Ci się chciało komentować i... Nie wiem. Jesteś świetną czytelniczką!
Pozdrawiam, zaszczycona Salvio.
W takim razie z wielką chęcią skosztuje :) ( Bardzo się cieszę ^^ Być wyróżniony to naprawdę Dobra wiadomość)
OdpowiedzUsuńZnalazłam jeden z X rozdziałów xD właśnie ten z 32 komentarzami xd Ach, to gadanie o byciu staroswieckim oraz ochydnyn budyniu waniliowym.
Dobrze, zostawimy ten temat ^^ Coś czuję, że pod epilogiem będzie też bardzo duzo (naszych rozmów) komentarzy :)
Pozdrawiam, poruszona Anai
Budyń waniliowy... ciarki mnie przechodzą, haha. :)
UsuńMam nadzieję, że pod epilogiem będzie nasza kolejna i może nie ostatnia rozmowa. I w ogóle mam nadzieję, że pod epilogiem ujawni się trochę ludzi.
Pozdrawiam, uradowana Salvio. Do następnego. :)
Kiedyś trafiłam na Twoją a historię, ale przez zawirowania z laptopem straciłam ją. Póki co nie komentowałam (obiecuję poprawę).
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz ile razy zarwałam noc przez Twoje opowiadanie, ile razy bym się spóźniła na autobus do pracy, bo jeszcze trochę chciałam przeczytać.......
Żal mi, że dobiega końca Twoja historia :( Ale mam nadzieję, że będziesz dalej pisać, bo świetnie Ci to wychodzi.
Pozdrawiam i życzę dużo weny i pomysłów
Kasia
Ooo! :) Dziękuję.
UsuńNie obiecuj poprawy, masz pracę na głowie, ważne, że chociaż raz się dowiedziałam o twoim istnieniu.
Zarywałaś nockę? Ja tak robiłam tylko, gdy opowiadanie było naprawdę wciągające... Pochlebiasz mi, aż nie wiem, co mam jeszcze napisać.
Oj, jeszcze dziewięć rozdziałów. Jeszcze jakieś dwa tygodnie do końca? Może więcej, może mniej. Ale nie martw się, jeśli będziesz zainteresowana lub ktokolwiek inny będzie, na dysku mam już napisanych 5 historii, tylko że same początkowe rozdziały.
Wena i pomysły złapane - pozdrawiam! Do następnego. :)