niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział osiemdziesiąty ósmy

Za te głosy w ankiecie powinnam Was ukatrupić!
Tak mało dać Hermionie, a tak wiele Severusowi? 
Czyli nie tylko ja wolę czarne charaktery? :)


— Oh, przeszkadzam? — w drzwiach gabinetu stanęła Minerwa McGonnagall. Severus prychnął, tak, przeszkadzasz, pomyślał, ale za nim ubrał swoje myśli w słowa, Dumbledore go ubiegł.
— Nie, Minerwo, siadaj… Rozmawiamy na temat listu. Krew, którą został napisany, nie pasuje do żadnego ucznia z naszej szkoły, który był w skrzydle szpitalnym od czterdziestu lat…
— To mógłby być ktoś, kto w szpitalu nigdy nie był. A skoro urzęduje tam ta wariatka, wcale bym się nie dziwił — warknął Snape, kiedy Minerwa zasiadła w krześle obok niego. Albus zdjął swoje okulary i przetarł nasadę nosa, przymykając oczy. Trwało to kilka sekund, ale to wystarczyło, aby Dumbledore wyglądał nagle o trzydzieści lat starzej.
— Minął miesiąc, odkąd dostaliśmy to… ostrzeżenie. Co mamy robić, czekać na następne ostrzeżenie?! A może modlić się, że ono się nie powtórzy? Uczniowie są w niebezpieczeństwie, musimy coś… — mówiła McGonnagall.
— Świetnie! — syknął Snape. — Podaj propozycję, co powinnyśmy zrobić.
Minerwa przyjęła jego wściekłe spojrzenie milczeniem, bo choć bardzo chciała coś zrobić, to coś było nieosiągalne.


— Postawcie to po prawej! Nie po lewej… — jęknęła Hermiona i demonstracyjnie uderzyła się zeszytem w czoło. Blaise parsknął i podszedł do nosicieli stołów i wytłumaczył im wizję Hermiony Granger, która siedziała załamana na jedynym krześle w sali, które było postawione na środku całego zamieszania. Kiedy Zabini wracał do zdruzgotanej Granger, próbował odkleić z siebie ten uśmiech, ale chyba za mało się starał, bo mu nie wyszło.
— Nie śmiej się ze mnie. To ostatni bal naszego rocznika, musimy wypaść dobrze… zwłaszcza, że dyrektor dał nam pięć dni na wszystko! Jak można dać pięć dni na zorganizowanie balu?
— Ześwirował na starość — podsumował i wyczarował krzesło z chusteczki.
— Chyba te stoły powinny stać bardziej na lewo…
— Nie wkurzaj mnie.
Hermiona zaśmiała się złośliwie i przechyliła głowę w jego stronę.
— Wybacz, o wielki panie Zabini… NO NIE — warknęła nagle, odwracając szybko głowę od drzwi Wielkiej Sali. Wstała z krzesła i przeszła w kąt sali, żeby przypilnować chłopaków w zawieszaniu dekoracji. Blaise spojrzał w stronę drzwi, gdzie McGonnagall rozmawiała przyciszonym głosem z Severus Snapem. Zabini zaczął się tak głośno śmiać, że Hermiona, oddalona na dziesięć metrów, spojrzała na niego zdziwiona. W końcu ona sama zrozumiała z czego Blaise się cieszy i… była wściekła. Zaczęła mocno gestykulować w stronę Blaise’a, nie zauważając, że jeden z czwartoklasistów, stojąc na drabinie, poślizgnął się, a z jego rąk wyślizgnął się szklany pokrowiec na świeczkę. W planie Hermiony te pokrowce miały latać po sufitem. Świeczek było tyle samo, ile ofiar, które poległy podczas wojny.
Blaise przestał się śmiać, zastygł, a cała sala ucichła, kiedy szkło rozbiło się pod stopami Hermiony, a chłopak spadł z drabiny wprost na dziewczynę… Granger upadła na szklane odłamki. Wszystko zdarzyło się w przeciągu trzech sekund.
Zabini zastygł w bezruchu, dostrzegł tylko czarną szatę jak skrzydło nietoperza, nim sam zaczął biec w stronę Granger. To było tylko kilka metrów do przejścia, a jednak droga pod stopami dłużyła mu się niemiłosiernie, a cel wydawał się oddać, a nie przybliżać. Nim dobiegł do Granger, Severus już zdążył zepchnął czwartoklasistę z Hermiony. Tylko młodszy uczeń wyszedł z tego bez szwanku, Blaise odsunął go na bok, był przerażony. Patrzył szeroko otwartymi oczami na powiększającą się plamę krwi pod ciałem Hermiony. Granger jęknęła, Snape pomógł jej wstać i przejść kilka kroków, jak najdalej od szkła. Kiedy Blaise zobaczył twarz Hermiony, mimowolnie przełknął ślinę. Była umazana krwią, a z otwartych ran sączyła się świeża krew.
Granger wyglądała na zdezorientowaną.
— Nic mi nie jest… puść mnie — szepnęła w stronę Severusa. Tylko Blaise i czwartoklasista usłyszeli ten nieformalny ton, na który, na dodatek, Snape ani trochę nie zareagował, jakby był przyzwyczajony do czegoś podobnego ze strony ucznia… Blaise posłała zaklęcie Confundus do czwartoklasisty, czego na szczęście nikt nie zauważył, a chłopak wyglądał na jeszcze bardziej skołowanego. Nie powinien o niczym pamiętać albo w najgorszym przypadku uzna to za jakieś złudzenie. W końcu Granger warcząca na Snape’a? I po tym jeszcze żywa?
— Boli — jęknęła, łapiąc się za twarz. Syknęła z bólu.
— Nie dotykaj! — warknął Snape i wywlókł ją za zdrowe ramię z Wielkiej Sali. Blaise do końca dnia nie widział Hermiony. Odwiedził ją z Ginny w skrzydle szpitalnym, kiedy skończył dekorować salę, ale od pani Pomfrey zostali odprawieni z kwitkiem. Hermiony w szpitalu nie było. Blaise i Ginny jakoś się tym nie przejęli, wymienili porozumiewawcze spojrzenia i… zapomnieli o całym incydencie. Chyba jest w dobrych rękach, stwierdziła Ginny. Oboje nie mieli do tego większych wątpliwości.


— Nie powinnam iść do skrzydła szpitalnego, czy to nie będzie niekompetentne, kiedy mnie pan zaprowadzi do swoich komnat, profesorze Snape? — warczała przez zaciśnięte zęby. Jego uścisk nie zelżał, odkąd dała się mu złapać w Wielkiej Sali.
— Zamknij się — uciął. Miała ochotę go zabić gołymi, nawet jeśli poranionymi, rękami.
Niektórzy Ślizgoni w lochach oglądali się za nimi, pokazując sobie na zakrwawioną twarz Hermiony. Większość uśmiechała się, Granger dalej nie była specjalnie lubiana wśród Ślizgonów za swoją szlamowatą krew. Westchnęła, mając nadzieję, że ktoś po nią do Snape’a przyjdzie, inaczej najprawdopodobniej on ją zabije w ciągu pięciu minut. Nie zamierzała się pod nim płaszczyć, nawet jeśli nie mogła sobie pozwolić na sarkastyczny ton względem nauczyciela…
Weszli do gabinetu, Snape niemal ją wrzucił do środka, aby uczniowie, którzy im się przyglądali, nie mieli żadnych dziwnych podejrzeń. Skąd zresztą mieli wiedzieć, że Hermiona Granger i Snape… Nie, to samo w sobie brzmi idiotycznie i nikomu nie przychodził coś podobnego do głowy. Nielicznie patrzyli ze współczuciem na zakrwawioną Hermionę, w duchu wiedząc, że ma ogromne kłopoty, a Snape to przecież nie jakiś pobłażający nauczyciel, tylko prawdziwy postrach szkoły.
Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, Severus puścił jej ramię. Wiedziała, że będzie miała jakieś siniaki po jego długich, szczupłych palcach. Snape zatrzymał ją w gabinecie, a sam poszedł do laboratorium po jakieś maści. Kiedy wrócił, kazał jej zdjąć wierzchnią szatę.
— Mowy nie ma, profesorze.
— Nie zachowuj się jak dziecko, Granger.
— Nie będę się przed panem rozbierać.
— Wcześniej nie miałaś oporów — mruknął lodowato. Hermionie zaczerwieniły się policzki, ale nie zamierzała odstępować od swojego zdania, choć pod czarną szatą była ubrana. Severus prychnął i podszedł do niej. Uklęknął przed jej krzesłem, biorąc do ręki zmoczoną chusteczkę. Chciała coś powiedzieć, ale głos ugrzązł Hermionie w gardle. Czuła na sobie jego oddech, widziała czarne oczy z tak bliska. Severus skupił się na wytarciu krwi z twarzy. Bez słowa wykonywał swoją pracę. Wziął (skąd?) cążki chirurgiczne i wyciągał drobiny szkła z ran. Zacisnęła palce na krześle, próbując nie pokazać, że czuje ból. Jakby ktoś ją dźgał igłami po całej twarzy. Próbowała nie myśleć, jak źle w tym momencie się prezentuje. Jutro miał się odbyć bal, a jej twarz wyglądała jak poszarpany kawałek mięsa.
Snape w końcu skończył przemywać rany. Od razu się podniósł na bezpieczną odległość.
— Użyję zaklęcia, żeby zasklepić rany… ale pozostaną blizny.
Hermiona kiwnęła głową, a Severus wymierzył w nią różdżką i rzucił zaklęcie. Poczuła niemiłe zimno na policzkach, czole i wargach, ale szybko się ono skończyło. Było jak nikły powiew wiatru, który szybko się ulotnił.
— Mogę lusterko?
Snape niechętnie kiwnął głową, ani razu nie spojrzał jej w oczy. Zobaczyła swoje odbicie. Na policzkach miała zaróżowione blizny, dość widoczne. Hermiona oddała mu lustro i nie wiedząc, co może jeszcze powiedzieć, po prostu wstała, chcąc wyjść.
— Dziękuję… za wszystko — szepnęła. Snape kiwnął głową. Dalej na nią nie spojrzał. — O co chodzi? Proszę, tylko nie mów, że nie możesz na mnie spojrzeć, bo się obwiniasz… Albo lepiej, wiem. Po prostu uważasz, że wyglądam strasznie, dlatego na mnie nie patrzysz.
— Jesteś idiotką — spojrzał na nią ze wściekłością. Uśmiechnęła się.
— Jasne — pokiwała głową, skierowała się w stronę wyjścia. Chwyciła za klamkę i już chciała pociągnąć, ale… odwróciła się, natrafiając na onyksowe oczy, które odprowadzały ją wzrokiem. — Będziesz na balu, profesorze?
— Nie mam wyboru — prychnął.
— Mogę zamówić u pana taniec?
— Żartujesz? — syknął ironicznie. — Znowu? W Muszelce…
— Ostatni taniec, profesorze — powiedziała, uśmiechając się niepewnie. Bez już żadnego słowa wyszła, zostawiając za są prośbę, która miała wrócić nazajutrz.


— Hermiono! — krzyknęła Ginny. — Gdzieś ty się podziewałaś? Zresztą nieważne, po co ja pytam, prawda? — uśmiechnęła się złośliwie. — Ale nie mamy czasu, idziemy po kiecki do Hogsmeade. Wzięłam pelerynę-niewidkę od Harry’ego, przemkniemy się niezauważone.
Tak też zrobiły i na szczęście Filch nie dostrzegł, że Pani Norris zaczęła syczeć, gdy przechodziły obok. Woźny uciął sobie drzemkę. Droga do wioski zajęła im mało czasu, a pelerynę ściągnęły, gdy były już za bramą szkoły. Wieczór był upalny, czerwcowe promienie paliły skórę. Kiedy po dwóch godzinach usiadły w Trzech Miotłach, zamówiły zimne, kremowe piwo, rozkoszując się nim bez reszty.
— Te sukienki jeszcze przerobimy, nie wyglądają tak, jakbym chciała — powiedziała Ginny ochrypłym głosem, krztusząc się piwem. — Dlatego pij szybko, musimy wrócić do zamku, nim zrobi się ciemno. Nie będę przerabiać naszych kreacji w egipskich ciemnościach. Jeszcze musimy się wyspać, żeby wyglądać olśniewająco…
— Nie żartuj sobie, dobrze? — rzekła cicho Hermiona. — Widzisz, co mam na twarzy.
— Co masz na tw…? A, chodzi o te blizny. Przestań, kto zwraca na to uwagę. Powiem ci, że wyglądają nawet dobrze z twoimi piegami… — Ginny zauważyła minę Hermiony. Westchnęła. — Dobra, jeśli się z nimi jeszcze nie oswoiłaś, mogę ci zrobić makijaż, pod którym nie będzie ich widać, zgoda?
— Nareszcie mówisz do rzeczy.
— Jesteś stuknięta, Hermiono. Ich naprawdę nie widać… w sumie zaczynasz trochę przypominać Snape’a, on też ma blizny po wszystkich torturach świata, jakie przeszedł. Zaczynacie coraz bardziej do siebie pasować.
Hermiona spuściła wzrok, bawiąc się butelką od piwa kremowego.
— Przepraszam — szepnęła Ginny dramatycznym tonem.
— Nie masz za co — odpowiedziała szybko. — Po prostu się zamyśliłam. Za dwa dni koniec Hogwartu, już tu nigdy nie wrócimy… dziwnie mi z tą myślą. Będę chyba tęsknić.
— Ja też, to jak nasz drugi dom. W przypadku Harry’ego to jedyny dom, nie mogę sobie wyobrazić, jak jemu jest ciężko. Mam nadzieję, że podczas balu trochę zapomnimy, że to już koniec… upiję się do nieprzytomności, a ty razem ze mną!
— Nie mogę, muszę pilnować, żeby wszystko poszło dobrze. Inaczej McGonnagall urwie mi głowę.
— Dobra, do północy masz celibat, ale po północy wezmę cię w obroty. Wyjdziemy z tej sali na czworaka, bo nie będziemy mogły ustać na nogach. Zobaczysz.
— Trzymam cię za słowo — mruknęła, dopijając piwo.
— Hermiono… co jest?
— Nic. Wiesz może, czy Blaise dokończył dekorować salę?
— Tak, tak, ale…
— Świetnie — przerwała jej — chodźmy do zamku, musimy zrobić coś z tymi sukienkami.
— Nie mogę uwierzyć, że wybrałaś szmaragdową sukienkę…
— Ginny, naprawdę sobie dzisiaj grabisz — zaśmiała się. Hermiona schyliła się po ich torby z zakupami. Ginny stłumiła okrzyk dłonią, ale i tak zwróciła na siebie uwagę większej części baru. Hermiona zmarszczyła brwi i obie wyszły na zewnątrz, kiedy uregulowały rachunek. Granger chciała się zapytać, o co chodzi. Ginny wyglądała na rozżaloną, a kiedy wyszły, nie ruszyła się z miejsca, jakby stanie w miejscu pomagało jej znaleźć odpowiedni dobór słów.
— Nie miałam pojęcia, że nosisz łańcuszek od Billa…
— To nie ma znaczenia — odparła od razu Hermiona, kierując się w stronę zamku. — No, chodź… Ginny, proszę cię, to tylko wisiorek.
— Przecież nosząc go, nawet nie starasz się zapomnieć o tym dupku!
Hermiona ruszyła sama w stronę zamku, dopiero po chwili przyjaciółka ją dogoniła.
— Hermiono, to kompletne szaleństwo!
— Wiem.
— Nie możesz tak po prostu…
— Dalej go się nad sobą rozczulać? Powiedź mi coś, czego sama nie wiem.
— W takim razie zdejmij to żelastwo z szyi… Przecież to ma te magiczne właściwości i nie da ci zapomnieć o osobie, którą nosisz na zawieszce ze zdjęciem. Proszę, bądź rozsądna.
— Myślisz, że jeśli to zdejmę, wszystko zniknie?
— Nie, ale…
— To moja sprawa. Jutro bal i koniec Hogwartu.
— Koniec Hogwartu czy koniec was? — warknęła Ginny.
— Jedno i drugie.
Ginny nie odezwała się do Hermiony, do następnego dnia, kiedy razem miały się przyszykować na bal. Rudowłosa była nieobecna duchem, ale Granger nie zamierzała o nic pytać, miała dostatecznie dużo rzeczy na głowie z dekoracjami, potrawami, aby zapomnieć o przygaszonym spojrzeniu przyjaciółki, która spodziewała się najgorszego. Przyszłość miała się spełnić w tych samych zielonych barwach, jakie widziała podczas podróży w czasie. Ginny była przerażona i gdyby nie złożona przysięga Dumbledore’owi, zamknęłaby tego wieczora Hermionę we własnej sypialni i przetrzymała do rana, aż będzie bezpiecznie i wszystko ucichnie.


15 komentarzy:

  1. Czyli to już, tak? W następnym rozdziale stanie się to coś. Jestem strasznie ciekawa, co to takiego. Hermiona i jej szmaragdowa sukienka...podoba mi się ta wizja. Snape był tutaj kochany, tak jak ich rozmowa c: Zatańczą razem? Powiedz, że tak! Chciałabym to zoba...yyy, przeczytać?
    To zdziwienie Ginny, kiedy zobaczyła łańcuszek, myślałam, że stało się coś strasznego. A ja rozumiem Hermionę ;-; Ona tylko mówi, że to koniec, ten wisiorek jest przecież jednoznacznym dowodem na to, że nie chce zapomnieć. Snape też nie, więc w czym problem!11!1!Ale oni komplikują. Zżera mnie ciekawość, jak to dalej pociągniesz, serio.
    Pozdrawiam i życzę weny!
    B.
    PS Tylko nie bij, dopiero niedawno przemogłam swoje lenistwo i zajrzałam na wattpada. No i tak sobie myślę, co dalej z "Eksperymentem"? To jest tak strasznie świetne i inne od wszystkich opowiadań, ach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak za starych, dobrych czasów, PIERWSZA!!1!1

      Usuń
    2. HAHAHAH, zawsze pierwsza! :)
      Co do Eksperymentu... muszę skończyć powojenną. Mam zaczęte pięć innych opowiadań i jestem pewna, że nie starczy mi wakacji na te wszystkie pomysły... :D Ale, oczywiście, Eksperyment będzie skończony tak jak powojenna. :)
      W następnym rozdziale będzie bal, czyli koniec Hogwartu, zwieńczenie wszystkich lat, więc na pewno będzie dużo emocji Hermiony i tak dalej. Coś się na pewno się wydarzy. :)
      Co do ich tańca - zobaczycie, haha!
      Właśnie przez Ciebie wpadł mi pomysł na następny rozdział. Znaczy miałam pomysł, ale teraz jest on doszlifowany. Haha, dzięki, moja weno!
      Do następnego. :)
      Pozdrawia Cię cała mokra Salvio, która dopiero wyszła z jeziora. Ale duszno...

      Usuń
    3. I skasowalo mi komentarz, super... Jedziemy od poczatku
      Jestem wena Salvio, slyszycie? Bl
      5 zaczetych opowiadan - jak to wspaniale brzmi! Nie moge sie doczekac dalszefo ciagu Eksperymentu, no i pozostalych, jesli zdecydujesz sie je opublikowac :3
      Pozdrawia Cie Black, ktora przeprasza za brak polskich znakow, ale z tego PC jest to niewykonalne, jak ja nie lubie tak pisac :(
      Do nastepnego!

      Usuń
    4. Właśnie, jesteś moją weną... jak komuś się nie podoba termin publikacji jakiegoś rozdziału, to z zażaleniami proszę się kierować do Mrs Black. :')
      Planuję opublikować wszystko, ale tylko jeśli napiszę chociaż połowę opowiadania, jak to robiłam z powojenną. Lubię mieć zapas. 8)
      Chillout, co mnie polskie znaki. Do następnego!

      Usuń
    5. Nie ma sprawy, niech ktoś próbuje nas pospieszać, ja już mu pokażę *pokazuje mięśnie* Bl
      Ach, warto czekać na tą połowę, naprawdę warto :D
      Do następnego!

      Usuń
  2. Cholera! Jakie znowu zielone barwy, co? I czemu Ginny taka przerażona jest, co? I co ona zobaczyła w tej przyszłości, co? Mam nadzieję, że szybko dodasz następny rozdział...
    Miałam nadzieję na to, że skomentuje jakoś dłużej i odniosę się do całego rozdziału a nie do końcówki, ale... Wybywam na miasto i muszę się przygotować... A pogoda jest straszna, nie? Cały dzień, oprócz pójścia do kościoła, przesiedziałam w domu... I nawet zemdlałam, ha!, nowy ksiądz na pewno mnie zapamięta... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny rozdział musi być długi, więc trzeba będzie na niego trochę poczekać. Z przyczyn osobistych będę mieć też mniej czasu. Ale zobaczymy, może komentarze kopną mnie w tyłek. :)
      Pogoda jest straszna! Wiem, że nic nie da narzekanie, ale naprawdę 35 stopni? Nie ma czym oddychać.
      Pewnie wypiłaś za mało płynów, E. Trzeba o siebie dbać, jeszcze w taką pogodę! A ksiądz zapamięta, ja bym zapamiętała, haha. :)
      Do następnego.

      Usuń
  3. Och jak ja nie lubie być trzymana w niepewności!
    Chyba nie celibat, bo celibat to wstrzemieźliwosc od sexu,od alkoholu to abstynencja xD
    Ale okayyyy
    Rozdziaĺ jak wykle super i nie mog3 sie doczekac koeljnego.
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.
    opowiadaniahp.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz, celibat zastosowany umyślnie. :)
      Dziękuję, haha, również pozdrawiam. Do następnego.

      Usuń
  4. Hej, przeczytanie twojego bloga od początku do tego momentu zajęło mi trochę ponad trzy dni. Nie komentowałam po kolei każdego postu, aby teraz zrobić małe podsumowanie :)
    Zacznę od tego jak piszesz, nie natknęłam się na wiele blogów które czytało by się tak przyjemnie. Jest to pierwszy blog o tym paringu jaki przeczytałam (zawsze byłam fanką Dramione) Często zdarzają Ci się błędy ortograficzne, ale nie jest to bardzo rażące i nie przeszkadza w ogólnej lekturze.
    Sama treść opowiadania bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, widać ogromną różnice w tym jak pisałaś na początku, a teraz. Podoba mi się to, że rozdziały pojawiają się często i są długie, to ogromna zaleta.
    Postacie mimo, że odbiegają od kanonu zachowują się bardzo (jak na nich) naturalnie. Jedynym wyjątkiem jest Draco, zrobiłaś z niego wrażliwego chłopca, takiego trochę nieporadnego, ale taki musi być.

    Jesteś naprawdę uzdolnioną pisarką, mimo młodego wieku wróżę Ci ogromny sukces. Zaciekawiłaś mnie swoim opowiadaniem i mam nadzieje, że koniec będzie wielkim ukoronowaniem twojego świetnego dzieła.
    Życzę Ci ogromniej weny i ogromnych pokładów kreatywności
    Lady AMF

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo dobrze... Komentowanie każdego posta jest bezsensu. Mówiłam już o tym wielokrotnie. :)
      Taaak, błędy to moja specjalność, zaraz po szybkim pisaniu rozdziałów. Jednak każdy rozdział sprawdzam sama i już wolę dać tą mniej poprawną wersję (zanim ją sprawdzę znowu), żeby pojawił się szybciej. Może to żadna wymówka... Ale zawsze jakaś.
      Dziękuję za wszystkie słowa, które napisałaś. Dziękuję za konstruktywną krytykę i te pochwały. Strasznie mnie podbudowałaś.
      Ogromny sukces? Cóż, mam taką nadzieję, ale zobaczymy, jak t o wszystko się potoczy. Oby koniec był, tak jak mówisz, ukoronowaniem całego opowiadania. Boję się, że wyjdzie z tego kompletna klapa. Zobaczymy. :)
      Do następnego! :)

      Usuń
  5. Część, Salvio!
    Na samym wstępie muszę się pożalić! Czy wyobrażasz sobie, że mój głupi telefon zeswirował i skomentowałam rano poprzedni post, myśląc, że jest ostatni? Dopiero teraz odkryłam, że mam jeszcze jeden do przeczytania! Ech! Smartfony!

    Jakby nie było, bale w opowiadaniach zawsze są mile widziane. Szczególnie, że to nie byle jaki bal tylko z okazji zakonczenia szkoły! Coś(!) musi się wydarzyć i bardzo się cieszę, że częstotliwość publikacji postów wynosi u Ciebie nie więcej niż tydzień. W przeciwnym razie umarłabym z ciekawości.
    Niby wiem, że Powojenna jest głównie o Hermionie, ale nie wyobrażam sobie, by mogła skończyć się inaczej niż finalnym wyznaniem uczuć. Moja dusza romantyka właśnie się ujawniła. Snape </3

    Nawiasem mówiąc, wiem, jestem okropna, bo sama mam tendencję do usmiercania głównych postaci, ale tutaj nie chcę tego widzieć! Mówię to tak na w razie co, żebyś miała świadomość mojego ewentualnego gniewu. Nie wiem czemu nagle mnie tak naszło, by o tym napisać. Mam jakieś dziwne przeczucia co do Severusa... Oby mylne!
    Anyhoo: co z tym listem? Cóż tam wymyśliłaś?

    Trzymaj się ciepło(chociaż to chyba nie wymaga dużego wysiłku, bo słyszałam, że w Polsce jest strasznie ciepło) i życzę weny! Gdybys potrzebowała inspiracji w postaci historii o dziku czy sarnach, wiesz gdzie mnie szukać.
    Pozdrawiam gorąco!

    PS. Okropnie Ci zazdroszczę, że masz teraz wakacje! Ech, tęsknię za szkołą!

    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, Lydie! :)
      Patrz, telefon Ci zrobił niespodziankę. Jeszcze jeden rozdział tej udręki... :D
      Bale w opowiadaniach są bardzo częstym motywem. Zdaję sobie sprawę, że się powielam, ale... w innej sytuacji będą rzeczy bardziej niespotykane, niż ów bal.
      No właśnie... Muszę się brać za pisanie tego piekielnego rozdziału osiemdziesiątego dziewiątego, bo już czekacie pięć dni! Haha.
      A finalnego wyznania uczuć nie skomentuję, dobrze? :D
      Dalej pamiętam o tym liście, spokojnie, spokojnie.
      Właśnie wyobraź sobie, że jest dzisiaj piętnaście stopni. Jestem w niebie, bo mogę w końcu wyciągnąć swoje kochane swetry!! Nawet słońce się uchowało.
      O dziku i sarnach mogę słuchać godzinami... Do następnego! (Ej, ty już swój wakacyjny limit wykorzystałaś, moja kolej! :D)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Na gacie Merlina! WOW!
    Wpadłam tu dziś i przeczytałam ostatnie cztery rozdziały bo ostatnio nie miałam na nic czas... (Praca, praca, praca...)
    Salvio Ty to chyba lubisz czytelnika wbić zakończeniem rozdziału w poduszki, co? :D W ogóle to mam nadzieję, że Sev ją uratuje jak prawdziwy książę na czarnym nietoperzu?
    Szkoda tylko, że musimy czekać na kolejny rozdział tak długo :o
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń