— Czy to było konieczne? — Dumbledore
potarł skronie, zdejmując przy tym okulary—połówki z nosa.
— Nie, ale bardzo satysfakcjonujące —
odpowiedział, przypominając sobie, jak Zabini atakuje Boota. Sam chętnie
wyładowałby się na Krukonie, ale jednak zdawał sobie sprawę, że nie byłby w
stanie się opanować. Zabiłby go na miejscu; a sama chęć rozprawienia się z
uczniem nie miała nic, oczywiście, wspólnego z Granger.
Bez wojny jego życie było zbyt spokojne.
— Od kiedy stan Panny Granger cię
obchodzi, Severusie? — zapytał miękko, życzliwie, jak miał w zwyczaju. Chociaż
profesor eliksirów dostrzegał w tym ironię.
— Mnie nie
obchodzi — prychnął — ale najwyraźniej Malfoya i Zabiniego
wręcz przeciwnie, będę musiał z nimi o tym pomówić — mruknął pod nosem,
wpatrując się w Zakazany Las, gdzie Hagrid właśnie wracał ze spaceru z
Hardodziobem.
— Wyjdzie im to na dobre. Towarzystwo
przyjaciółki Harry’ego Pottera dla byłych śmierciożerców może się okazać
łaskawe, niektórzy nie uznali ich szpiegostwa tak, jak twojego... Zostaw tą
sprawę, powinieneś się skupić na czymś ważniejszym — mówił, coraz bardziej
poważnie, coraz bardziej nie jak Dumbledore, którego znali uczniowie. —
Eliksiry, Severusie.
— Panaceum jest już w połowie gotowe, nie
musisz się dopominać, Albusie.
— Wiem, ale czas nas nagli — podniósł
rękę, ucinając tym temat. — Jak sobie radzą? Draco i Hermiona.
— Nie wysadzili mojego laboratorium, co i
tak powinno zaliczać się do ich życiowego sukcesu. Nie licząc oczywiście
zniszczonego kociołka, który dzisiaj, a właściwie wczoraj, jest po północy,
Panna Granger zrzuciła.
Dumbledore westchnął.
— Gdyby nie Panna Granger nie byłoby tego
wszystkiego, co jest teraz.
— Na niej opiera się cały projekt z
Eliksirów, chociaż dalej uważam, że Potter posłuchałby się ciebie, jest twoim
pupilkiem i dobrze odnajduje się w tej roli — zauważył, kpiąco unosząc kąciki
ust. Jego wychudzona twarz na moment rozświetliła się, ale to był raczej chory
blask.
— Nie, Severusie, to nie możliwe… — stwierdził
sucho i wstał z drewnianego fotela o czarnym obicia, które aż zaskrzypiało ze
starości. Wyjrzał za okno, co miał w zwyczaju, gdy gorączkowo myślał o tym, co
mu cały czas ciąży na starych barkach.
— Więc masz zamiar bawić się uczuciami tej
dziewczyny? — Severus ze złości fuknął ręką o biurko. — Robiłeś
gorsze rzeczy, Albusie, ale nie ma już wojny i Czar… — zaklął
siarczyście i się poprawił — Voldemorta.
— Oczywiście, ale… — dyrektor obrócił się
w jego stronę z szelestem swoich fiołkowych szat.
— Ale co? — sarknął
Severus — Nie chcesz mieszać w to Pottera, żeby nie
zaprzątał sobie tym główki? To śmieszne i, nawet jak na ciebie,
egoistyczne. Wystarczy, że Potter pstryknie palcami, a ministerstwo całuje go
po stopach, więc po co Panna Granger…
— Severusie, dosyć — powiedział twardo, a
jego głos nie przypominał głosu poczciwego staruszka. Snape prychnął. — Mam
swoje powody.
— Wsadź sobie te powody. Nie chce patrzeć
na kolejną rozhisteryzowaną dziewczynkę w moich prywatnych kwaterach.
— Przesadzasz — dyrektor machnął ręką, już
normalnym głosem i szybko zmienił temat, bo wiedział, że Snape może wytykać
jedno w nieskończoność — Minerwa jest twoją przyjaciółką, raz mogłeś ją
pocieszyć…
— I pocieszyłem — powiedział wrednie,
wspominając chwile sprzed roku, i nie żegnając się; wszedł do kominka, aby
wrócić do lochów.
Dumbledore ciężko westchnął, gdy zniknął w
zielonych płomieniach.
— Za dużo od niego wymagasz, Albusie, nie
ma już Czarnego Pana, a on ma prawo ułożyć sobie wreszcie życie, jak każdy z
nas — powiedział oburzony profesor Black. Dumbledore obrócił się w stronę jego
srebrnej ramy, gdzie łypał na niego były dyrektor.
Odkąd
jedenastoletni Severus Snape pojawił się w progu Hogwartu między Albusem, a
Blackiem trwała zażarta walka o dobro małego chłopca, a konflikt nie został
zażegnany, gdy Snape postanowił wykonywać, każde, nawet to najbardziej
absurdalne, zadanie od Dumbledore'a, jak szpiegowanie Czarnego Pana i narażać
się na śmierć. Profesor Black był bardziej niechętny do tych zadań, niż
Severus, który wykonywał je bez sprzeciwów — to było dla byłego dyrektora
najgorsze. Nikt nienawidził Snape'a bardziej niż on samego siebie, więc skazał
się na śmierć... Ale jednak przeżył, udało mu się wygrać tą bitwę. Black
myślał, że teraz czeka go spokój i należna chwała, ale jednak nie. Albus nie
skończył swojego planu, który miał się ciągnąć do śmierci jego albo Snape'a, co
denerwowało go jak jasna cholera — Albus nie miał umiaru, gdy chodzi o
,,większe dobro".
— Wiem, Fineasie.
— To daj mu spokój, stary durniu — warknął
portret, obrzucając go jeszcze bardziej okropnym spojrzeniem. Dumbledore
zachichotał, a były dyrektor w końcu położył się spać — nikt go już nie obudził
tej nocy, zazwyczaj, nawet o późnych porach, przewijało się tu dużo dziwnych
ludzi.
Dużo rozdziałów? I czego tu współczuć? :3 Jeśli będą takie cudowne, jak do tej pory (a w tonie wątpię), to może być o wiele więcej niż dużo.
OdpowiedzUsuńCo ten Dumb kombinuje. I w ogóle, Snape po stronie Hermiony. To takie...inne. Ale podoba mi się :3
Ogółem, mam nadzieję, że Hermiona szybko wróci do szkoły.
Pozdrawiam i nie mogę doczekać się jutra,
Mrs Black
Niedługo będziecie nimi rzygać... zobaczycie! Snape po stronie Hermiony, chyba tak bym tego nie nazwała... może, ale tylko dlatego, że wie, co to znaczy być zranionym. Choć tego nie okazuje, bo dalej jest dupkiem do kwadratu.
UsuńPozdrawiam!
Obserwuję Twój blog :) a przeczytam, kiedy będę miała czas :) pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńDravelia
Ps. Zapraszam na http://www.hermiona-riddle-po-drugiej-stronie.blogspot.com
Byłoby mi miło, gdybyś zostawiła komentarz, obiecuję, że się odwdzięczę =>
Koleżanko, nie zamieniaj bloggera w ask.fm.
UsuńRozdział bardzo mi się podobał, a perspektywa tego, że rozdziały będą się pojawiać codziennie, jest dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem. Już tak wiele się wydarzyło, że aż boję się pomyśleć, co będzie w kolejnych rozdziałach. Dalej zżera mnie ciekawość, gdzie przebywa Hermiona, i ten rozdział nasunął mi kolejne pytanie - o co chodzi z Dumbledore'm, co on planuje? Gdzie jest Ginny?
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
M.
Cieszę się. :)
UsuńHermiona jest teraz w Skrzydle Szpitalnym, kuruje się. No właśnie, gdzie jest Ginny? I co ten Drops?
Dziękuję za komentarz.
Drops is beeee.....
OdpowiedzUsuńDramione! More Dramione!!!
I jeszcze moja teza... Zobaczę zaraz!