— Zawsze uważałem was za kretynów, ale
żeby czegoś takiego nie zauważyć to trzeba być skończonym idiotą i mieć mózg
wielkości orzecha, o ile w ogóle go macie — powiedział Snape do Harry’ego i
Rona. Draco przypatrywał się, jak czarne oczy ojca chrzestnego niebezpiecznie
błyszczą, aż w końcu wypełnia je ta chora satysfakcja. Widział to spojrzenie
wiele razy, zazwyczaj na lekcjach z Gryfonami, ale kiedyś na polu bitwy było czymś
oczywistym, jeśli chodziło o Snape’a. Wtedy nawet on potrafił się go bać,
chociaż znał Severusa od dziecka.
Ale nic nie mówił.
Potter i Weasley naprawdę ciężko sobie
zapracowali na taką reprymendę.
— Gdybym mogła za coś takiego wstawić wam
szlaban, pracowalibyście u Filcha do końca roku — powiedziała McGonnagall. —
Jestem rozczarowana.
Severus, Blaise, Draco, Ron, Harry i
Minerwa stali w gabinecie Dumbledore’a, który sam wyglądał jakby postarzał się
o kolejne dwadzieścia lat. Westchnął ciężko.
— Ona nie chciała z nami rozmawiać… —
zaczął Harry, mówiąc bezpośrednio do Albusa, bo czuł, że to jego najbardziej
dziś zawiódł.
— I to powinno być idealnym powodem, aby
to gdzieś zgłosić. Kiedy raz was potrzebowała, kiedy raz sobie nie poradziła —
została sama. Dopiero pomógł jej… zbieg okoliczności — warczał Draco, pierwszy
raz zabierając głos.
— A od kiedy ona cię obchodzi, Malfoy? —
Ron mierzył go wściekłym spojrzeniem, odpychając od siebie poczucie winy.
— Bo wszyscy od upadku Voldemorta
powinniśmy żyć ze sobą w zgodzie i sobie pomagać, Panie Weasley — powiedział
spokojnie Dumbledore, a Ron momentalnie zamilkł. Zaczerwienił się po koniuszki
uszu.
— Czy wiadomo, kto to wszystko robił? —
zapytał Harry, gdy cisza była już nieznośna. Odsunął od siebie na chwilę to palące
uczucie w brzuchu — wiedział, że nie powinien, ale teraz chciał się już skupić
na Hermionie, a nie na sobie. Zacisnął pięści, a paznokcie wbijały mu się
boleśnie w skórę; chciał znaleźć tego kogoś i podstawić dementorowi pod usta,
to byłaby dla prześladowcy idealna kara. Tak jak Hermiona, nigdy nie odzyskałby
swojej duszy.
— Tak, jest aktualnie w Świętym Mungu.
— Ale kto? — zapytał Ron.
— Sprawca, głąbie — warknął Draco, chociaż
na jego ustach widniał delikatny uśmiech, który był zaadresowany do Mistrza
Eliksirów.
— No dobra, ale czemu jest w Mungu?
— Bo ktoś się z nim rozliczył, Panie
Weasley — powiedziała McGonnagall, dziwnie spokojna. Snape uśmiechnął się
kpiąco, wiedział, że sprawa pobicia Terry’ego Boota nigdy nie będzie
rozwiązana. Sam Dumbledore nie miał prawda dojść do sedna, a Snape chętnie
zatuszował ślady Blaise’a Zabiniego, który prawie zabił Boota.
Najwyraźniej Minerwa też była ciekawa, jak
do tego doszło.
— Skąd wiedzieli, że to on?
— Całkiem przypadkiem, gdy podnoszono
torbę obok nieprzytomnego Pana Boota rozsypało się tysiące listów z pogróżkami.
To dowód numer jeden, ale reszty nie będę wymieniać, nie jestem pewien, czy
Panna Granger by sobie tego życzyła — odpowiedział Dumbledore, poprawiając
okulary. — Myślę, że wszystko już zostało powiedziane.
— Albusie — szepnął upominająco Snape, a
Draco przysiągłby, że dyrektor przewrócił oczami.
— Ach, tak… chciałbym — Panie Potter,
Panie Weasley — aby przez najbliższy czas nie niepokoić Panny Granger.
— Nie możemy jej odwiedzić? — zapytał z
niedowierzeniem Ron, spoglądając oskarżycielsko na Snape’a, który udał, że tego
nie widzi.
— Jej stan
jest nietypowy… dopóki wszystko — w miarę — się nie unormuje, proszę abyście
jej nie odwiedzali. Czyli do odwołania Pani Pomfrey — co nie oznacza, że macie
Poppy napastować, chłopcy... Do widzenia.
Och tak, rozdziały codziennie, ubóstwiam Cię.
OdpowiedzUsuńNo i co ten Boot odwala :v Ciekawi mnie, czemu to robił. No i wkurzyłam się na Rona i Harry'ego, że niczego nie zrobili.Niby, kiedy Hermiona się uprze, nie ma mocnych, no ale jednak xD
I chyba utwierdzam się w przekonaniu, że to Dramione, no ale Ty potrafisz zaskakiwać, więc nie jestem na 100% pewna xD
Doszłam do wniosku, że jestem beznadziejna w komentowaniu .-.
No, ale wiedz, że jestem i mimo tych wypocin wyżej, naprawdę podoba mi się to opowiadanie.
Pozdrawiam,
Mrs Black
Też Cię lubię.
UsuńBoot? Hm, to raczej dłuższa historia, ale raczej się dowiecie o co w tym wszystkim chodzi, jednak, jak w poprzednim rozdziale, może się to okazać zagmatwane. Martwi mnie, że nie zrozumiecie. Chyba będę musiała to z lekka zredagować.
I nie bądź pewna, bo ani nie potwierdzę, ani nie zaprzeczę. To będzie niespodzianka, nawet jeśli się niektórzy domyślą, to jednak powiedzą: ,,wiedziałem!" albo ,,naprawdę?!". Mam nadzieję, że oburzenia nie będzie. :)
W pewnym sensie mam wrażenie, że to już nie jest taka przyjemna forma niespodzianki, tylko oszustwa. Bo jeśli ktoś tego połączenia nie lubi, to czy nie będzie się czuł oszukany? Niektórzy mówią o Blaise, Draco, Snapie... a przy nowych postaciach... pewnie wyjdą inne pomysły.
Chciałam, żeby uwaga poszła na bardziej istotne rzeczy, jak na Hermionę, która w życiu będzie miała ciężko. Tu prześladowca, potem coś innego, i tak dalej...
Nie jesteś beznadziejna, no co ty, sam fakt, że zostawiasz ślad jest dla mnie obezwładniający. Że ktoś to czyta, w ogóle to mnie zadziwia!
Życzę Ci weny, chętnie przeczytam następny rozdział u Ciebie. :)
O w dupe, morde jeża, ale to zawiłe i pokręcone (jak Ty, hehe, śmieszna jestem, hehe). Nie spodziewałam się, że prześladowca okaże się Terry i jestem cholernie ciekawa o co mu chodzi i czemu aż tak bardzo nienawidzi Granger. Mam nadzieję, że w dalszych rozdziałach rozwiniesz ten wątek, bo na prawdę zaciekawił mnie on. Poza tym Ślizgoni tacy kochani! Zawsze wiedziałam, że można na nich w takich kwestiach polegać. :') A Harry i Ron zasługują na porządny opieprz! Byli tak zapatrzeni w siebie, że nie zauważyli, iż z Hermiona dzieje się coś złego. Super przyjaciele. Może teraz, po tej całej sprawie, choć trochę zmądrzeją. Poza tym jestem ciekawa czemu chłopcy nie mogą odwiedzić Hermiony. Czyżbym coś przeoczyła, czy po prostu tak zakonczyłaś ten rozdział, by przetrzymać nas w niepewności? :D o Ty niedobra.
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział bardzo mi się podobał, i poprzedni też, był nader ciekawy i zapewnił mi duże emocje.
Czekam na kolejny, przepraszam za błędy i dobranoc!
M.
Nie jestem zawiła i pokręcona, jestem... no. Może trochę. Tylko błagam, nie mylcie wątku Terry'ego z jakiś z dupy wziętym wątkiem, bo to ubliża mojej ślizgońskiej dumie. Ślizgoni nie są kochani, po prostu zabiją za Ciebie, hehe, dosłownie, o ile coś ich obchodzisz, oczywiście. Najwyraźniej Hermiona zdobyła ich przychylność.
UsuńTak zakończyłam rozdział. Za jakieś dwa rozdziały się dowiesz. :)
Jestem bardzo niedobra, zwłaszcza jeśli chodzi o bloga i naszą separację.
Salvio (#suka)
Mam wrażenie, że Terry ma związek z tym, że Hermiona widzi te dopiski w TEJ fujaśnej książce... Idę to sprawdzić!
OdpowiedzUsuń