Hermiona w
ciągu tygodnia nie miała czasu na takie rzeczy, jak odrabianie prac domowych,
które kiedyś robiła z dwutygodniowym wyprzedzeniem. Teraz musiała siedzieć po
nocach, żeby być w ogóle na bieżąco. Nie miała czasu, ale nie chciała robić
sobie zaległości, którzy inni uczniowie przy zwykłej dawce czasu i braku
Snape’a na karku, nabawiali się bardzo często.
Swoją drogą,
często jej się teraz zdarzało przysypiać na Historii Magii, co zauważali inni
uczniowie — ale co ją to interesowało? Plotki o niej i Malfoyu wcale nie
zmalały, a kiedy wszyscy zaczęli zauważać, że tylko oni zawsze chodzą
niewyspani… nie było kolorowo, zwłaszcza, że Hermiona zaczęła dostawać liściki
z pogróżkami. Gdy otwierała pierwszy taki list cała się trzęsła, ale gdy
zrozumiała, że chodzi tylko o Dracona, uspokoiła się.
Nabuzowane
hormonami uczennice z niższych roczników tylko wysyłały listy, które i tak
przestała otwierać, kiedy ropa z czyrakobulwy prawie prysnęła jej na twarz i
gdyby nie szybka interwencja Blaise'a, nosiłaby na twarzy bandaż przez
najbliższy miesiąc.
Wyjce od
razu spalała.
Draco,
Blaise i Cassie całkowicie zabierali jej wolny czas, ale powoli zaczynała
tęsknić za chłopakami, za Wielką Trójcą, czy jak ich tam teraz nazywali.
Zdawała sobie sprawę, że przez swój egoizm…
— Zawsze
się obwiniałaś, a to była przecież nasza wina — wtrącił Ron, wyraźnie po tych
latach nabierając dystansu do całej tej historii, którą, ja, narrator, właśnie
opowiadam, ale każdy mi przerywa…
— Było w tym
trochę mojej winy… — zaprzeczyła Hermiona, kręcąc głową, ale
Harry wtrącił się szybko.
— Daj
spokój... — westchnął. — Pomyśleć, że gdybyśmy odpowiednio
szybko zareagowali, nie zaprzyjaźniłabyś się ze Ślizgonami i nie wyszła za
NIEGO.
— Jesteście
niemożliwi — mruknęła czterdziestoletnia szatynka. Złota Trójca zamilkła i z
całą resztą czekała na dalszą historię.
…mogła
zrujnować to wszystko, co budowali od pierwszego roku w Hogwarcie, jednak
potrzebowała tej przerwy. Cieszyłaby ją chociaż drobna rozmowa o czymś błahym,
naprawdę — na głębsze i bardziej wymagające tematy miała Zabiniego, Malfoya… no
i Snape’a; ale jego tylko w nielicznych chwilach.
— Och,
Hermiona — mruknął zaskoczony chłopak. Obróciła głowę i uśmiechnęła się
delikatnie, choć zmęczenie dawało o sobie znać w tym uśmiechu.
— Neville,
znowu się widzimy — powiedziała, wskazując ręką, żeby się przysiadł. Mówiła
trochę zbyt głośno, bo Pani Pince pokazał niewerbalnie, że mają się zamknąć,
chociaż w bibliotece nikogo innego nie było.
— Wyglądasz
fatalnie — szepnął zmartwiony, przyglądając się jej. Miała delikatne podkrążone
oczy i znacznie schudła. Jej skóra jakby wyblakła. Chociaż oczy dalej
błyszczały mądrymi ognikami, a włosy pozostawały nieujarzmione, skręcając się
niesfornie na wszystkie strony...
Na chwilę
jego myśli zaczęły wirować w inną stronę. Zastanawiało go, dlaczego Hermiona
nie ma chłopaka, nie jest zakochana. Od razu mu się nasunęła odpowiedź: bo nie
chce. Tak, Hermiona to wyjątkowa osoba i na pewno nie zadowoli się byle kim.
Nie wiedział, dlaczego jej związek z Ronem nie wyszedł, wolał nie pytać, ale
mógł się tylko domyślać, że Weasley wolał stosunki bardziej... fizyczne, a
Hermiona jest typowym mózgowcem, kochającym książki. Gdy się bardziej
zastanowił, nie dziwił się, że znalazła wspólny język z Malfoyem; oboje byli
inteligentni i chociaż za nim nie przepadał, musiał przyznać, że nie jest
idiotą. Zwłaszcza teraz, kiedy dał sobie spokój z dręczeniem jego czy właśnie
Hermiony.
Szatynka
była na swój sposób ładna i mówił tu jako mężczyzna; czekoladowe oczy, które
iskrzyły na widok książek, przyjaciół, a piorunowały, gdy ktoś obrażał ją lub
kogoś dla niej ważnego. Ładna cera, piegi, jej twarz była po prostu ciepła. A
włosy tylko dodawały uroku.
Nie mówiąc o
gryfońskim charakterze; czyli odwadze i lojalności. Na dodatek była
nieprzeciętnie inteligentna. A przy tym uczynna i dobra. Wolał nie mówić ile
razy mu pomagała na Eliksirach i dostała od Snape'a reprymendę za
podpowiadanie.
I, wbrew
pozorom, była spontaniczna. Złośliwi się śmieli, że siedzi z nosem w książkach,
ale to nie była prawda. Tyle razy go zaskakiwała jakąś reakcją, decyzją... np.
nigdy by się nie spodziewał, że odstawi Rona i Harry'ego na boczny tor, to było
zupełnie niespodziewane. Tak samo jak przyjaźń z Malfoyem...
Do każdego
człowieka miała indywidualne podejście. Neville'a traktowała jak młodszego
brata, którego trzeba chronić, co go kiedyś zaczęło irytować, ale z czasem
zaczął to doceniać, aż w końcu dziękować losowi za taką osobę.
— Wiem —
westchnęła Hermiona, przerywając jego rozmyślania i sprowadzając na ziemię.
Znowu był w bibliotece, a nie swoim wyśnionym świecie. — Ale nic nie poradzę,
jestem wykończona, a prac domowych mam potąd.
Wskazała
ręką gdzieś ponad swoją głową i oparła twarz na swojej dłoni, mrużąc oczy i
walcząc z ciężkimi powiekami.
Neville
spojrzał na jej książki i uśmiechnął się delikatnie, widząc, z czego właśnie
się uczy.
—
Zielarstwo… robisz wypracowanie o Diabelskich Sidłach? — zapytał, zaglądając do
otwartych ksiąg, które leżały na stoliku.
— Mhm —
mruknęła potwierdzająco, a jej oczy zamknęły się i głowa opadła na gruby tom.
Longbottom zaśmiał się cicho. Kaskada brązowych loków pokryła biurko, chłopak
musiał je odgarnąć, żeby zobaczyć, co Hermiona napisała i ze smutkiem
stwierdził, że miała dopiero wstęp — który swoją drogą był świetny.
Westchnął,
wziął pióro i przybliżył kałamarz, biorąc się do pisania. Miał godzinę do
zamknięcia biblioteki. Ale zielarstwo to był jego temat, więc nie zajmie mu to
długo. Ani razu nie zerknął do książki; wiedział wszystko. Swoje wypracowanie
oddał miesiąc temu. Nieoficjalnie oddał wszystkie prace pisemne na cały rok,
niektóre musiał pisać już w wakacje, kiedy pomagał profesor Sprout w cieplarni.
Wymagała, żeby znał również teorię, która, mimo że wychodziła w praktyce, i tak
była od samego początku priorytetem. Cieszył się z tego, bo z wiedzą, którą
posiadał, mógł iść na Wyższe Studia Magiczne. Ale chciał spokojnie ukończyć
Hogwart i rozkoszować się tym ostatnim rokiem. No i trzymała go tu pewna
Krukonka.
Jego myśli
chodziły na dwa tory. Jednym pisał wypracowanie, a pióro prawie się łamało, tak
szybko nim sunął po pergaminie, a na drugi tor zeszły myśli o jego dziewczynie.
Dalej spotykali się w tajemnicy, jak chciała. Nie wiedział po co, ale
odpowiadało mu to — chciał, żeby była zadowolona.
Podobno bała
się reakcji swoich znajomych, którzy nie przepadali za Gryfonami — czyli
również za nim.
Nie znał
stamtąd wiele osób, więc zdziwił się, że ktoś nie darzy go sympatią, w końcu
chyba go nie znali, prawda? Wiele takich sytuacji nie dawało mu spokoju, a gdy
podzielił się tym ze swoją tajemnicą, zapewniła go, że nie ma się, czym
martwić. Z opowieści, które krążą po Ravenclowie wynika, że Neville jest
nieprzyjemnym gościem, choć ślamazarnym. Co chociażby dla Hermiony pewnie
brzmiałoby absurdalnie. Nieprzyjemny? — głupszych plotek sam nie słyszał, bo
wiele razy znajomi mówili mu, że nie ma swojego zdania i czasem powinien być
stanowczy oraz bardziej oschły.
Ale on nie
chciał, bo i nie miał dla kogo się zmieniać. Ona akceptowała go takim, jakim
był — a poza jej opinią, żadna inna się nie liczyła.
— Macie
jeszcze piętnaście minut — syknęła, przechodząca obok bibliotekarka, która
sunęła zgarbiona między regałami i odkładała pożyczone książki na miejsce.
Jego oczy
zabłyszczały z dumy, gdy skończył, podsumowując całą pracę. Kiedy postawił
kropkę w ostatnim zdaniu, przeczytał jeszcze raz i uznał, że wyszło naprawdę
dobrze — profesor Sprout powinna postawić Wybitny.
Może to i
pewna forma oszustwa, ale i nie do końca, bo Neville miał pewność, że Hermiona
wszystko o Diabelskich Sidłach wiedziała (już nawet ignorując fakt, że na
pierwszym roku świetnie sobie z nimi poradziła…). Miał nadzieję, że Merlin go
nie pokarze za taką pomoc —naprawdę było mu żal Hermiony, kiedy spała wycieńczona
na szkolnej ławce.
Nie
wyglądała dobrze, wręcz niezdrowo, co go martwiło. Ale nie mógł, niestety,
pomóc. Ona nie chciała pomocy, a Neville wątpił, że przyzna się do tego, iż
wzięła na swoje barki zbyt wiele.
Zazwyczaj
miała szczupłą sylwetkę, co zauważyła, bo jest mężczyzną, może ślamazarnym, ale
jednak mężczyzną. Teraz skrywała swoje wychudzone ciało pod szatą, co jak
uważał, robiła umyślnie, aby nie zwracać na siebie większej uwagi.
Musiał
przyznać z uśmiechem, że pobyt u Pani Weasley byłby tutaj idealnym
rozwiązaniem, ale nawet nie chciał swoich myśli wypowiadać na głos. Hermiona
była zbyt uparta, żeby przyznać się do błędu. Albo w ogóle zauważyć, że o
siebie nie dba.
Ani przez
chwilę nie uwierzył w te plotki o jej upojnych nocach w towarzystwie Malfoya —
a nawet jakby tak było, nie zamierzałby robić jej o to kłótnie, jak zamierzali
Harry z Ronem, gdyby tylko z nimi rozmawiała.
Hermiona,
którą znał jest rozsądna i nieprzeciętnie inteligentna, więc gdyby wdałaby się
w tajemniczy romans z Draconem Malfoyem, czy kim innym, nikt by tego nie
dostrzegł. Była za sprytna, aby ktoś ją nakrył. To znaczy… teraz miała
tajemnicę, którą ukryła za plotkami o Ślizgonie, ale Neville nie zgadłby, co to
takiego.
— Wynocha —
powiedziała Pani Pince i odeszła, dając im chwilę na wyjście.
— Hermiono —
chłopak potrząsnął ramieniem dziewczyny, która zerwała się przestraszona.
— Voldemort —
szepnęła, a przeszklone oczy miała wielkości galeonów.
Jej czekoladowe tęczówki były naszpikowane strachem, ale kiedy zobaczyła,
że przed nią nie stoi Czarny Pan, tylko Neville, odetchnęła z ulgą.
— Koszmar? —
zapytał zrozumiale, bo jego również nękały.
— Tak, tak —
rzuciła zdawkowo — o nie, nie, nie! Nie napisałam tego, co ja teraz, jasna
cholera…. — zaklęła pod nosem, ignorując
ostry wzrok Pani Pince.
— Hermiono,
przecież napisałaś, tutaj — chłopak wskazała ręką na rolkę pergaminu, gdzie jej
kaligraficzny wstęp różnił się od jego pisma, ale dziewczyna rzuciła mu się na
szyję, dziękując.
— To takie
złe, że to zrobiłeś, Neville, ale jestem ci taka wdzięczna —szepnęła, ale zaraz
odsunęła się, chichocząc. — Przepraszam. Jakby twoja dziewczyna nas zobaczyła…
— T—to, ty…
wiesz? — zapytał z niedowierzaniem, ale przerwał im syk
bibliotekarki, która wyrzuciła ich na ciemny korytarz jednym, krzywym
spojrzeniem.
—
Oczywiście, że wiem — odpowiedziała, jakby to było oczywiste.
Neville zignorował jej przemądrzały ton, przyzwyczaił się do niego. — Przyjaźnię
się z tobą, więc zauważam takie rzeczy — dodała z przekornym uśmiechem.
— Ale
przecież… Hermiono, nie spędzasz teraz w Gryffindorze dużo czasu, jak to
zauważyłaś… nie rozumiem… nawet Harry i Ron…
— Mam oczy,
Neville — puściła mu oczko i poszło w swoją stronę. — Do jutra!
— Tak —
mruknął zszokowany.
Dopiero, gdy
wszedł do pokoju wspólnego, otrząsnął się i zdał sobie sprawę, że szczęście w
pierwszej klasie naprawdę mu dopisało — dziwne, że dostrzegł to dopiero teraz.
Przeklął
cicho, zdając sobie sprawę, że Harry i Ron swojego, jeszcze większego, fartu
nie doceniają.
Powinnam się uczyć do egzaminu, ale oczywiście nurtowało mnie co się wydarzy i musiałam przeczytać! :D Awww, myśl narratora chyba mi się podoba, bardzo ^^
OdpowiedzUsuńSłodki Neville, taka ciapa, którą od zawsze lubię :D
Czekam do jutra na kolejny rozdział :>
Tak, powinnaś; lubię to określenie, też wiele rzeczy powinnam robić, zamiast dodawać rozdział, mimo że mam ferie... Ech.
UsuńA jeśli chodzi o myśl narratora... no cóż, Harry i Ron nie lubią tylko Ślizgonów. Współczujmy Hermionie, będzie miała z nimi ciężko.
Pozdrawiam!
Zaczęłam czytać i naprawdę mnie wciągnęła ta historia, ciągle mam nadzieję, że to Dramione ale tutaj nic nie jest wprost i dlatego jest ten dreszczyk oczekiwania :) Severusa na swój sposób lubię ale jednak ta różnica wieku między nim a Hermioną jest dla mnie nie do przeskoczenia. Ale mimo to będę śledzić :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zostawiłaś po sobie ślad. No i że opowieść przypadła Ci do gustu, oczywiście!
UsuńMówiąc szczerze, o ten dreszczyk oczekiwania i niepewność mi chodziło. Zazwyczaj jest tak, że ktoś odwiedza przypadkowo różne blogi i ocenia je, gdy tylko dostrzega, jaki to parring, jakby to było najważniejsze.
Ja sama do pewnego momentu (w trakcie pisania) nie byłam zdecydowana, jaką parę będę prezentować, więc jej zwyczajnie nie podałam.
Pozdrawiam Dark Phoenix. (Podoba mi się twój nick).
Fajny rozdział, ale znowu, końcówka, żebyśmy byli jeszcze bardziej ciekawi :v
OdpowiedzUsuńNo i za kog takiego ona wyszła? Obstawiam Draco, bo... bo tak.
Neville był tu uroczy. Strasznie kochane z jego strony, że pomógł Hermionie. No i fajnie, że ma dziewczynę. Strasznie szkoda mi Granger. Sama miałam podobny okres, kiedy ludzie mnie zatrzymywali i pytali czemu wyglądam, jakbym chciała umrzeć, więc szczerze je współczuję .-.
Ale Hermiona jest silna, poradzi sobie (a może ktoś jej pomoże, tak, Mrs Black, szukaj w tym romansów). I ostatnie zdanie bardzo trafne. No ale, ludzie mają tendencję do doceniania czegoś, dopiero kiedy to stracą, co nie jest niczym nowym. Ale w końcu nie może być źle, skoro dwadzieścia lat później Złote Trio (nadal?) ma dobry kontakt. Sprawa plotek o Hermionie i Draco jest śmieszna, jak każda taka afera. No bo w końcu JESZCZE niczego między nimi nie ma. Och, czyżby nareszcie udało mi się napisać jakiś w miarę normalny komentarz?! *Poproszę o brawa :v* No więc, czekam na jutrzejszy rozdział, pozdrawiam i życzę weny,
Mrs Black
Mrs Black... chora jesteś? Ktoś Cię porwał? Co taki długi komentarz. Nie szalej mi tu, bo ma na zawał padnę!
UsuńW niektórych miejscach odbiegasz od prawdy w swojej wypowiedzi, a w niektórych poraża mnie to, że jest to tak bliskie rozwiązania.
Tak, Złote Trio będzie miało po dwudziestu latach dobry kontakt, ale co będzie w międzyczasie? :)
Mam ciekawy pomysł (przynajmniej w moim przekonaniu) na epilog, będzie zwieńczeniem całego bloga... a narrator ujawni swoją tożsamość. Ale do tego jeszcze długa i kręta droga.
Właśnie biję Ci brawa!
Nie wiem czy uwierzysz, ale tak, zaczęłam ferie!! Już nie będzie siedzenia do rana z książkami, o nie. Teraz będę s p a ć. Ale dość o mnie, znowu się rozgadałam, jak zwykle. Rozdział jest na prawdę bardzo dobry i w dodatku jaki długi! Poza tym jest tu tak dużo opisów, że moje serduszko się raduje. I w dodatku jakie te opisy! Świetnie Ci wyszło, zachowałaś charakter Neville'a i cieszę się, bo przecież właśnie taki jest najlepszy. Hermiona powinna bardziej o siebie zadbać, jeszcze przez przemęczenie coś jej się stanie. Niech ktoś nią trzasnie, kurde. Nie było w tym rozdziale Draco, no ale okej, z ciężkim sercem to przeboleje. HERMIONA WYSZŁA ZA MĄŻ ZA ŚLIZGONA. Wszystko już wiem, to dramione. Nie zmylisz mnie już za żadne skarby. :>
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział!
M.
Wiem, w końcu się wyśpisz. A Hermionę specjalnie tak zmęczyłam, że wymizerniała - ona to ty, M, więc Ciebie mogę trzasnąć.
UsuńDobrze mi wyszedł Neville? Nie wiem, mam mieszane uczucia, a co do Draco... no cóż, będzie w dzisiejszym rozdziale. Ale nie wiem, czy Ci się spodoba... mam coś specjalnego. :)
Może Dramione, a może nie...
Właśnie przykleiłaś mały plasterek z jednorożcem na moje biedne, pęknięte, dramionowe serduszko.
OdpowiedzUsuńChwała Ci za to!