wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział dwudziesty czwarty

Hermiona w ciągu tygodnia nie miała czasu na takie rzeczy, jak odrabianie prac domowych, które kiedyś robiła z dwutygodniowym wyprzedzeniem. Teraz musiała siedzieć po nocach, żeby być w ogóle na bieżąco. Nie miała czasu, ale nie chciała robić sobie zaległości, którzy inni uczniowie przy zwykłej dawce czasu i braku Snape’a na karku, nabawiali się bardzo często.
Swoją drogą, często jej się teraz zdarzało przysypiać na Historii Magii, co zauważali inni uczniowie — ale co ją to interesowało? Plotki o niej i Malfoyu wcale nie zmalały, a kiedy wszyscy zaczęli zauważać, że tylko oni zawsze chodzą niewyspani… nie było kolorowo, zwłaszcza, że Hermiona zaczęła dostawać liściki z pogróżkami. Gdy otwierała pierwszy taki list cała się trzęsła, ale gdy zrozumiała, że chodzi tylko o Dracona, uspokoiła się.
Nabuzowane hormonami uczennice z niższych roczników tylko wysyłały listy, które i tak przestała otwierać, kiedy ropa z czyrakobulwy prawie prysnęła jej na twarz i gdyby nie szybka interwencja Blaise'a, nosiłaby na twarzy bandaż przez najbliższy miesiąc. 
Wyjce od razu spalała.
Draco, Blaise i Cassie całkowicie zabierali jej wolny czas, ale powoli zaczynała tęsknić za chłopakami, za Wielką Trójcą, czy jak ich tam teraz nazywali. Zdawała sobie sprawę, że przez swój egoizm…


— Zawsze się obwiniałaś, a to była przecież nasza wina — wtrącił Ron, wyraźnie po tych latach nabierając dystansu do całej tej historii, którą, ja, narrator, właśnie opowiadam, ale każdy mi przerywa…
— Było w tym trochę mojej winy… — zaprzeczyła Hermiona, kręcąc głową, ale Harry wtrącił się szybko.
— Daj spokój... — westchnął. — Pomyśleć, że gdybyśmy odpowiednio szybko zareagowali, nie zaprzyjaźniłabyś się ze Ślizgonami i nie wyszła za NIEGO.
— Jesteście niemożliwi — mruknęła czterdziestoletnia szatynka. Złota Trójca zamilkła i z całą resztą czekała na dalszą historię.



…mogła zrujnować to wszystko, co budowali od pierwszego roku w Hogwarcie, jednak potrzebowała tej przerwy. Cieszyłaby ją chociaż drobna rozmowa o czymś błahym, naprawdę — na głębsze i bardziej wymagające tematy miała Zabiniego, Malfoya… no i Snape’a; ale jego tylko w nielicznych chwilach.
— Och, Hermiona — mruknął zaskoczony chłopak. Obróciła głowę i uśmiechnęła się delikatnie, choć zmęczenie dawało o sobie znać w tym uśmiechu.
— Neville, znowu się widzimy — powiedziała, wskazując ręką, żeby się przysiadł. Mówiła trochę zbyt głośno, bo Pani Pince pokazał niewerbalnie, że mają się zamknąć, chociaż w bibliotece nikogo innego nie było.
— Wyglądasz fatalnie — szepnął zmartwiony, przyglądając się jej. Miała delikatne podkrążone oczy i znacznie schudła. Jej skóra jakby wyblakła. Chociaż oczy dalej błyszczały mądrymi ognikami, a włosy pozostawały nieujarzmione, skręcając się niesfornie na wszystkie strony... 
Na chwilę jego myśli zaczęły wirować w inną stronę. Zastanawiało go, dlaczego Hermiona nie ma chłopaka, nie jest zakochana. Od razu mu się nasunęła odpowiedź: bo nie chce. Tak, Hermiona to wyjątkowa osoba i na pewno nie zadowoli się byle kim. Nie wiedział, dlaczego jej związek z Ronem nie wyszedł, wolał nie pytać, ale mógł się tylko domyślać, że Weasley wolał stosunki bardziej... fizyczne, a Hermiona jest typowym mózgowcem, kochającym książki. Gdy się bardziej zastanowił, nie dziwił się, że znalazła wspólny język z Malfoyem; oboje byli inteligentni i chociaż za nim nie przepadał, musiał przyznać, że nie jest idiotą. Zwłaszcza teraz, kiedy dał sobie spokój z dręczeniem jego czy właśnie Hermiony.
Szatynka była na swój sposób ładna i mówił tu jako mężczyzna; czekoladowe oczy, które iskrzyły na widok książek, przyjaciół, a piorunowały, gdy ktoś obrażał ją lub kogoś dla niej ważnego. Ładna cera, piegi, jej twarz była po prostu ciepła. A włosy tylko dodawały uroku.
Nie mówiąc o gryfońskim charakterze; czyli odwadze i lojalności. Na dodatek była nieprzeciętnie inteligentna. A przy tym uczynna i dobra. Wolał nie mówić ile razy mu pomagała na Eliksirach i dostała od Snape'a reprymendę za podpowiadanie. 
I, wbrew pozorom, była spontaniczna. Złośliwi się śmieli, że siedzi z nosem w książkach, ale to nie była prawda. Tyle razy go zaskakiwała jakąś reakcją, decyzją... np. nigdy by się nie spodziewał, że odstawi Rona i Harry'ego na boczny tor, to było zupełnie niespodziewane. Tak samo jak przyjaźń z Malfoyem...
Do każdego człowieka miała indywidualne podejście. Neville'a traktowała jak młodszego brata, którego trzeba chronić, co go kiedyś zaczęło irytować, ale z czasem zaczął to doceniać, aż w końcu dziękować losowi za taką osobę.
— Wiem — westchnęła Hermiona, przerywając jego rozmyślania i sprowadzając na ziemię. Znowu był w bibliotece, a nie swoim wyśnionym świecie. — Ale nic nie poradzę, jestem wykończona, a prac domowych mam potąd.
Wskazała ręką gdzieś ponad swoją głową i oparła twarz na swojej dłoni, mrużąc oczy i walcząc z ciężkimi powiekami.
Neville spojrzał na jej książki i uśmiechnął się delikatnie, widząc, z czego właśnie się uczy.
— Zielarstwo… robisz wypracowanie o Diabelskich Sidłach? — zapytał, zaglądając do otwartych ksiąg, które leżały na stoliku.
— Mhm — mruknęła potwierdzająco, a jej oczy zamknęły się i głowa opadła na gruby tom. Longbottom zaśmiał się cicho. Kaskada brązowych loków pokryła biurko, chłopak musiał je odgarnąć, żeby zobaczyć, co Hermiona napisała i ze smutkiem stwierdził, że miała dopiero wstęp — który swoją drogą był świetny.
Westchnął, wziął pióro i przybliżył kałamarz, biorąc się do pisania. Miał godzinę do zamknięcia biblioteki. Ale zielarstwo to był jego temat, więc nie zajmie mu to długo. Ani razu nie zerknął do książki; wiedział wszystko. Swoje wypracowanie oddał miesiąc temu. Nieoficjalnie oddał wszystkie prace pisemne na cały rok, niektóre musiał pisać już w wakacje, kiedy pomagał profesor Sprout w cieplarni. Wymagała, żeby znał również teorię, która, mimo że wychodziła w praktyce, i tak była od samego początku priorytetem. Cieszył się z tego, bo z wiedzą, którą posiadał, mógł iść na Wyższe Studia Magiczne. Ale chciał spokojnie ukończyć Hogwart i rozkoszować się tym ostatnim rokiem. No i trzymała go tu pewna Krukonka.
Jego myśli chodziły na dwa tory. Jednym pisał wypracowanie, a pióro prawie się łamało, tak szybko nim sunął po pergaminie, a na drugi tor zeszły myśli o jego dziewczynie. Dalej spotykali się w tajemnicy, jak chciała. Nie wiedział po co, ale odpowiadało mu to — chciał, żeby była zadowolona.
Podobno bała się reakcji swoich znajomych, którzy nie przepadali za Gryfonami — czyli również za nim.
Nie znał stamtąd wiele osób, więc zdziwił się, że ktoś nie darzy go sympatią, w końcu chyba go nie znali, prawda? Wiele takich sytuacji nie dawało mu spokoju, a gdy podzielił się tym ze swoją tajemnicą, zapewniła go, że nie ma się, czym martwić. Z opowieści, które krążą po Ravenclowie wynika, że Neville jest nieprzyjemnym gościem, choć ślamazarnym. Co chociażby dla Hermiony pewnie brzmiałoby absurdalnie. Nieprzyjemny? — głupszych plotek sam nie słyszał, bo wiele razy znajomi mówili mu, że nie ma swojego zdania i czasem powinien być stanowczy oraz bardziej oschły.
Ale on nie chciał, bo i nie miał dla kogo się zmieniać. Ona akceptowała go takim, jakim był — a poza jej opinią, żadna inna się nie liczyła.
— Macie jeszcze piętnaście minut — syknęła, przechodząca obok bibliotekarka, która sunęła zgarbiona między regałami  i odkładała pożyczone książki na miejsce.
Jego oczy zabłyszczały z dumy, gdy skończył, podsumowując całą pracę. Kiedy postawił kropkę w ostatnim zdaniu, przeczytał jeszcze raz i uznał, że wyszło naprawdę dobrze — profesor Sprout powinna postawić Wybitny.
Może to i pewna forma oszustwa, ale i nie do końca, bo Neville miał pewność, że Hermiona wszystko o Diabelskich Sidłach wiedziała (już nawet ignorując fakt, że na pierwszym roku świetnie sobie z nimi poradziła…). Miał nadzieję, że Merlin go nie pokarze za taką pomoc —naprawdę było mu żal Hermiony, kiedy spała wycieńczona na szkolnej ławce. 
Nie wyglądała dobrze, wręcz niezdrowo, co go martwiło. Ale nie mógł, niestety, pomóc. Ona nie chciała pomocy, a Neville wątpił, że przyzna się do tego, iż wzięła na swoje barki zbyt wiele. 
Zazwyczaj miała szczupłą sylwetkę, co zauważyła, bo jest mężczyzną, może ślamazarnym, ale jednak mężczyzną. Teraz skrywała swoje wychudzone ciało pod szatą, co jak uważał, robiła umyślnie, aby nie zwracać na siebie większej uwagi.
Musiał przyznać z uśmiechem, że pobyt u Pani Weasley byłby tutaj idealnym rozwiązaniem, ale nawet nie chciał swoich myśli wypowiadać na głos. Hermiona była zbyt uparta, żeby przyznać się do błędu. Albo w ogóle zauważyć, że o siebie nie dba.
Ani przez chwilę nie uwierzył w te plotki o jej upojnych nocach w towarzystwie Malfoya — a nawet jakby tak było, nie zamierzałby robić jej o to kłótnie, jak zamierzali Harry z Ronem, gdyby tylko z nimi rozmawiała.
Hermiona, którą znał jest rozsądna i nieprzeciętnie inteligentna, więc gdyby wdałaby się w tajemniczy romans z Draconem Malfoyem, czy kim innym, nikt by tego nie dostrzegł. Była za sprytna, aby ktoś ją nakrył. To znaczy… teraz miała tajemnicę, którą ukryła za plotkami o Ślizgonie, ale Neville nie zgadłby, co to takiego.
— Wynocha — powiedziała Pani Pince i odeszła, dając im chwilę na wyjście.
— Hermiono — chłopak potrząsnął ramieniem dziewczyny, która zerwała się przestraszona.
— Voldemort — szepnęła, a przeszklone oczy miała wielkości galeonów. Jej czekoladowe tęczówki były naszpikowane strachem, ale kiedy zobaczyła, że przed nią nie stoi Czarny Pan, tylko Neville, odetchnęła z ulgą.
— Koszmar? — zapytał zrozumiale, bo jego również nękały.
— Tak, tak — rzuciła zdawkowo — o nie, nie, nie! Nie napisałam tego, co ja teraz, jasna cholera…. — zaklęła pod nosem, ignorując ostry wzrok Pani Pince.
— Hermiono, przecież napisałaś, tutaj — chłopak wskazała ręką na rolkę pergaminu, gdzie jej kaligraficzny wstęp różnił się od jego pisma, ale dziewczyna rzuciła mu się na szyję, dziękując.
— To takie złe, że to zrobiłeś, Neville, ale jestem ci taka wdzięczna —szepnęła, ale zaraz odsunęła się, chichocząc. — Przepraszam. Jakby twoja dziewczyna nas zobaczyła…
— T—to, ty… wiesz? — zapytał z niedowierzaniem, ale przerwał im syk bibliotekarki, która wyrzuciła ich na ciemny korytarz jednym, krzywym spojrzeniem.
— Oczywiście, że wiem — odpowiedziała, jakby to było oczywiste. Neville zignorował jej przemądrzały ton, przyzwyczaił się do niego. — Przyjaźnię się z tobą, więc zauważam takie rzeczy — dodała z przekornym uśmiechem.
— Ale przecież… Hermiono, nie spędzasz teraz w Gryffindorze dużo czasu, jak to zauważyłaś… nie rozumiem… nawet Harry i Ron…
— Mam oczy, Neville — puściła mu oczko i poszło w swoją stronę. — Do jutra!
— Tak — mruknął zszokowany.
Dopiero, gdy wszedł do pokoju wspólnego, otrząsnął się i zdał sobie sprawę, że szczęście w pierwszej klasie naprawdę mu dopisało — dziwne, że dostrzegł to dopiero teraz.
Przeklął cicho, zdając sobie sprawę, że Harry i Ron swojego, jeszcze większego, fartu nie doceniają.


9 komentarzy:

  1. Powinnam się uczyć do egzaminu, ale oczywiście nurtowało mnie co się wydarzy i musiałam przeczytać! :D Awww, myśl narratora chyba mi się podoba, bardzo ^^
    Słodki Neville, taka ciapa, którą od zawsze lubię :D
    Czekam do jutra na kolejny rozdział :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, powinnaś; lubię to określenie, też wiele rzeczy powinnam robić, zamiast dodawać rozdział, mimo że mam ferie... Ech.
      A jeśli chodzi o myśl narratora... no cóż, Harry i Ron nie lubią tylko Ślizgonów. Współczujmy Hermionie, będzie miała z nimi ciężko.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Zaczęłam czytać i naprawdę mnie wciągnęła ta historia, ciągle mam nadzieję, że to Dramione ale tutaj nic nie jest wprost i dlatego jest ten dreszczyk oczekiwania :) Severusa na swój sposób lubię ale jednak ta różnica wieku między nim a Hermioną jest dla mnie nie do przeskoczenia. Ale mimo to będę śledzić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zostawiłaś po sobie ślad. No i że opowieść przypadła Ci do gustu, oczywiście!
      Mówiąc szczerze, o ten dreszczyk oczekiwania i niepewność mi chodziło. Zazwyczaj jest tak, że ktoś odwiedza przypadkowo różne blogi i ocenia je, gdy tylko dostrzega, jaki to parring, jakby to było najważniejsze.
      Ja sama do pewnego momentu (w trakcie pisania) nie byłam zdecydowana, jaką parę będę prezentować, więc jej zwyczajnie nie podałam.
      Pozdrawiam Dark Phoenix. (Podoba mi się twój nick).

      Usuń
  3. Fajny rozdział, ale znowu, końcówka, żebyśmy byli jeszcze bardziej ciekawi :v
    No i za kog takiego ona wyszła? Obstawiam Draco, bo... bo tak.
    Neville był tu uroczy. Strasznie kochane z jego strony, że pomógł Hermionie. No i fajnie, że ma dziewczynę. Strasznie szkoda mi Granger. Sama miałam podobny okres, kiedy ludzie mnie zatrzymywali i pytali czemu wyglądam, jakbym chciała umrzeć, więc szczerze je współczuję .-.
    Ale Hermiona jest silna, poradzi sobie (a może ktoś jej pomoże, tak, Mrs Black, szukaj w tym romansów). I ostatnie zdanie bardzo trafne. No ale, ludzie mają tendencję do doceniania czegoś, dopiero kiedy to stracą, co nie jest niczym nowym. Ale w końcu nie może być źle, skoro dwadzieścia lat później Złote Trio (nadal?) ma dobry kontakt. Sprawa plotek o Hermionie i Draco jest śmieszna, jak każda taka afera. No bo w końcu JESZCZE niczego między nimi nie ma. Och, czyżby nareszcie udało mi się napisać jakiś w miarę normalny komentarz?! *Poproszę o brawa :v* No więc, czekam na jutrzejszy rozdział, pozdrawiam i życzę weny,
    Mrs Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mrs Black... chora jesteś? Ktoś Cię porwał? Co taki długi komentarz. Nie szalej mi tu, bo ma na zawał padnę!
      W niektórych miejscach odbiegasz od prawdy w swojej wypowiedzi, a w niektórych poraża mnie to, że jest to tak bliskie rozwiązania.
      Tak, Złote Trio będzie miało po dwudziestu latach dobry kontakt, ale co będzie w międzyczasie? :)
      Mam ciekawy pomysł (przynajmniej w moim przekonaniu) na epilog, będzie zwieńczeniem całego bloga... a narrator ujawni swoją tożsamość. Ale do tego jeszcze długa i kręta droga.
      Właśnie biję Ci brawa!

      Usuń
  4. Nie wiem czy uwierzysz, ale tak, zaczęłam ferie!! Już nie będzie siedzenia do rana z książkami, o nie. Teraz będę s p a ć. Ale dość o mnie, znowu się rozgadałam, jak zwykle. Rozdział jest na prawdę bardzo dobry i w dodatku jaki długi! Poza tym jest tu tak dużo opisów, że moje serduszko się raduje. I w dodatku jakie te opisy! Świetnie Ci wyszło, zachowałaś charakter Neville'a i cieszę się, bo przecież właśnie taki jest najlepszy. Hermiona powinna bardziej o siebie zadbać, jeszcze przez przemęczenie coś jej się stanie. Niech ktoś nią trzasnie, kurde. Nie było w tym rozdziale Draco, no ale okej, z ciężkim sercem to przeboleje. HERMIONA WYSZŁA ZA MĄŻ ZA ŚLIZGONA. Wszystko już wiem, to dramione. Nie zmylisz mnie już za żadne skarby. :>
    Czekam na kolejny rozdział!

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, w końcu się wyśpisz. A Hermionę specjalnie tak zmęczyłam, że wymizerniała - ona to ty, M, więc Ciebie mogę trzasnąć.
      Dobrze mi wyszedł Neville? Nie wiem, mam mieszane uczucia, a co do Draco... no cóż, będzie w dzisiejszym rozdziale. Ale nie wiem, czy Ci się spodoba... mam coś specjalnego. :)
      Może Dramione, a może nie...

      Usuń
  5. Właśnie przykleiłaś mały plasterek z jednorożcem na moje biedne, pęknięte, dramionowe serduszko.
    Chwała Ci za to!

    OdpowiedzUsuń