— Snape — Draco wbiegł do jego gabinetu,
nie przejmując się bezczelnością, z jaką wparował do środka, bo nawet Severus
tego nie dostrzegł. Obaj byli zbyt pochłonięci.
— Gdzie jest Granger? — powiedział z
opanowaną furią, ale w środku czuł, jak płonie — nie zdziwiłby się, gdyby Draco
wyczułby od niego żar. Przeklinał tą cholerną Gryfonkę, nie zdawał sobie
sprawy, że ktokolwiek będzie w stanie przełamać się przez jego bariery — ale
zapomniał, że teraz Granger była pod panowaniem czarnej magii, a sama też była
inteligentna, co zbagatelizował — powinien był rzucić więcej
barier... tylko czy ją i jej własną ciemność by to powstrzymało; przecież
doskonale wiedział, jak człowiek jest silny, kiedy zawiąże pakt.
— Nie jest z tobą? — zapytał z
niedowierzaniem Draco, nerwowo wyłamując palce. Zaczął swoją nerwową
wędrówkę po gabinecie, aż w końcu kopnąć drewniane krzesło ze złości. Czuł taką
irytację, przeklinał swoją głupotę i bezpodstawne domysły, którymi się w nocy
kierował.
— A dlaczego miałaby być? — syknął
wściekle, wyraźnie gestykulując.
— W nocy powiedziała, że do ciebie idzie,
sądziłem… Merlinie… co ja zrobiłem — złapał się za głowę, przeczesując nerwowo
białe włosy.
— MIAŁEŚ JEJ PILNOWAĆ, KAZAŁEM CI! —
wrzasnął, a jego ręka zacisnęła się niebezpiecznie na różdżce, prawie ją łamiąc
na pół. Jeszcze chwila, jedno zaklęcie, a Draco mógłby leżeć martwy u jego
stóp… to twój chrześniak, przypomniała mu podświadomość, a
raczej głos rozsądku. Powróciło chłodne opanowanie, dłonie zacisnął na kancie
biurka, aby nie wystawiać się na pokuszenie.
Obłęd powoli tężał w jego żyłach.
— Przykro mi — burknął ponuro, chociaż
naprawdę czuł się głupio. Jak kompletny kretyn, ale myślał, że ona… po tym, jak
Snape… nie. To by było nie podobne do Severusa, do zresztą Granger też — co on
sobie myślał? Merlinie! — podświadomość podsunęła mu odpowiedź; myślałem sobie
wiele rzeczy.
— I dobrze — sarknął — idź jej szukaj,
Draco, a jeśli znajdziesz…
— Dzień dobry — przywitała się Hermiona,
wchodząc do środka, jak gdyby nic.
— Granger — warknął Malfoy, podchodząc do
niej. — Gdzie ty, do jasnej cholery, byłaś przez cały dzień?! — jego chłodne
oczy próbowały przybrać morderczy, jadowity ton, ale wewnątrz siebie… Poczuł
ulgę.
— Jak to gdzie? Na zajęciach —
odpowiedziała zdziwiona. Draco chciał coś jeszcze powiedzieć, ale Snape uciszył
go jednym ruchem ręki. Severus przybliżył się do Hermiony i Dracona. Wokół
niego uchodziła ta dziwna aura zamyślenia, tajemniczości, którą się odczuwało
intensywniej niż zwykle, gdy był na wyciągnięcie ręki.
— Granger, nie było cię na zajęciach —
jego głos wydawał się Hermionie zbyt odległy.
— O czym wy mówicie? — uniosła wysoko
brwi, szukając w tym jakiegoś żartu — ona miałaby nie iść na zajęcia? — ale
Mistrz Eliksirów przemilczał jej bezczelność. — Byłam na zajęciach, chorzy
jesteście?
— Wyszłaś z dormitorium w nocy i teraz
widzę cię po raz pierwszy od tego czasu, a przecież każde zajęcia mamy razem —
zauważył Draco, rozplatając ręce z torsu i opuszczając je bezwładnie,
poprzednia ulga, że jednak Hermiona się znalazła, została zastąpiona zaniepokojeniem
i zrezygnowaniem.
Hermiona jakby zignorowała ostatnią
uwagę, wpatrując się w oczy Snape’a, który miał nieprzenikniony wzrok, a jednak
tak dla niej obezwładniający. Nie była jednak tak otumaniona jego czarnym
spojrzeniem, że nie dostrzegła, jak sięga po różdżkę i w porę krzyknęła:
— Protego!
Wokół niej wytworzyła się ciemnozielona
tarcza, ale dziewczyna jakby zadbała, aby Draco i Snape nie zostali odrzuceni
na najbliższą ścianę. Hermiona była zdezorientowana, ale nie zdjęła zaklęcia.
Tarcza jakby uformowała się wokół jej ciała.
— Jak ona to zrobiła? — zapytał szeptem
Draco, zszokowany.
— Biała
magia w połączeniu z czarną magią wytworzy harmonię, której większość
czarodziei nie będzie w stanie udźwignąć — odpowiedział, również szeptem. Był
niewzruszony, ale szok, jaki ściskał jego wnętrzności w supeł, równał się temu,
który czuł, gdy dowiedział się o śmierci Lily. — Granger, opuść tarczę.
Spojrzała mu ponownie w oczy, chwilę
myśląc, ale w końcu wykonała polecenie, a ciemnozielona poświata jakby wsiąkła
z powrotem do jej różdżki.
— Co pamiętasz z wczorajszej nocy? —
zapytał spokojniej, że już Draco i Hermiona nie mogli odgadnąć, co o tym
wszystkim myśli. Czy jest zły, czy zaciekawiony, pozostała pustka.
— Nic, spałam — odparła, a on pokiwał
głową.
— Muszę wejść w twój umysł, Granger, czy
tego chcesz, czy nie — jesteś w wielkim niebezpieczeństwie — powiedział
wypranym tonem, ale ona pokręciła przerażona głową.
— Nie, nie pan… niech Draco to zrobi,
jeśli już jest tak potrzeba — zaprzeczyła, wskazując na zaskoczonego Malfoya.
On znał jej sekret, a jeśli nie, będzie milczał, już ona się o to postara.
Jednak nie Snape, nie on.
Blondyn pokiwał po chwili głową, a
niezadowolony Snape stanął z boku — jak zwykle obrażony na cały świat. Draco
wyciągnął różdżkę zza paska od spodni, a milczenie obojga mówiło mu, że
powinien się pospieszyć. Legilimens; pomyślał, wpatrując się w
czekoladowe, załzawione oczy. Stopy jakby oderwały mu się od ziemi, chociaż
dalej czuł, że stoi w miejscu — jego dusza zaczęła wirować w umyśle Hermiony.
Wrócił do rzeczywistości, opadając na
kolana i ze świstem nabierając powietrza. Nie powinien był oglądać wspomnień
Granger, która miała teraz zaciętą minę.
— Cokolwiek to było, Draco, powiedz, co
wam potrzebne, a resztę… po prostu o niej zapomnij — powiedziała Hermiona,
która dobrze wiedziała, co wywarło na Malfoyu takie wrażenie… błysk zielonego
światła z jej różdżki, a może coś jeszcze.
— Ona była… to znaczy Hermiona… poszła… —
plątał się, patrząc z tym samym niedowierzaniem na szatynkę, która po kryjomu
ścierała łzy rąbkiem szaty. Była zanadto świadoma, czego się przestraszył.
— Weź się w garść — warknął Snape, łapiąc
go za ramię i stawiając do pionu. Draco zachwiał się, ale w końcu złapał
równowagę, a z ust słowa same zaczęły się układać, nie miał już nad nimi
kontroli. Był jedynie świadomy jej spojrzenia; czekoladowe oczy z pozoru tak
niewinne…
— Hermiona wyszła z dormitorium w nocy i
poszła do biblioteki… szukała księgi — w jej umyśle była ona oprawiona w jakąś
czarną tkaninę, nie zauważyłem tytułu… nie znalazła jej… i… przyszła tutaj —
Draco wskazał na gabinet Snape’a. — Znalazła tą księgę, ale nie mogła jej
dotknąć, potem… — spojrzał się na Hermionę dziwnie — potem chciała zrezygnować,
bo targnęły ją wyrzuty sumienia, ale… w końcu zdecydowała się, że weźmie tą
książkę. Złamała twoje zabezpieczenia i poszła do Pokoju Życzeń — mówił coraz
bardziej przerażony —widziałem jakiś rytuał, ale nie chce tego opowiadać to
było… Snape ja… nie mogę, to było gorsze od śmierci… ja… ja… to było, jak jedna
z twoich misji. — Skończył zielony na twarzy, zapewne bliski wymiotów.
— Czy to była ta książka? — zapytała z
przerażeniem Hermiona. Tajemnice
najczarniejszej magii. Draco
pokiwał głową, odsuwając się na jeden krok od dziewczyny —dalej nie mógł
uwierzyć w to, co zobaczył.
— Skąd to masz? GRANGER, PYTAM SIĘ, SKĄD
TO MASZ?! — syknął Snape, wyrywając jej tom z rąk. Hermiona przełknęła łzy,
choć dalej spływały jej po policzkach, a ciało drżało w spazmach.
— Nie wiem, obudziłam się i znalazłam to
obok poduszki — powiedziała, po czym zacisnęła usta w wąską kreskę, aby się
opanować i przestać płakać, ale z marnym skutkiem.
Snape wpatrywał nią, wściekły, a Draco
miał wrażenie, że jego ojciec chrzestny zaraz urwie jej łeb — nie było w nim
ani grama współczucia dla przerażonej dziewczyny, która wpatrywała się tępo w
podłogę. Oczy miała jakby zamglone.
— Draco — zwrócił się do niego Severus —
czy to ten rytuał? — zapytał, znajdując odpowiednią stronę w tomie i pokazując
tekst, który był ogłoszony tytułem, którego Draco nawet bał się wymówić.
Pokiwał głową, gdy pierwsze zdanie
przypomniał mu obraz Hermiony, gdy darła się w niebogłosy w Pokoju Życzeń, a
gdy jej oczy przypominały czarną powłokę — krąg, który się widzi podczas
zaćmienia księżyca. Wzdrygnął się, ale to wcale mu nie pomogło, bo przed oczami
dalej roztaczała się Hermiona, umazana własną krwią, bo chwilę wcześniej
kreśliła dziwne znaki na swoim ciele nożem…
NIE CHCIAŁ TEGO PAMIĘTAĆ.
Snape podszedł do przerażonej i niczego
nieświadomej dziewczyny.
— Wyciągnij rękę — wyszeptał tak, aby
tylko ona go usłyszała. Po sekundzie, gdy dreszcze po jego aksamitnym głosie
przeszły, uniosła rękę, całkowicie posłuszna. Obojętna na to, co się działo.
Nie miała sił.
Severus, gdy dotknął jej skóry przez
materiał, poczuł, jak dziewczyna drży, zapewne z obrzydzenia, ale zignorował
to; całkowicie nieświadomy. Przeciągnął czarny materiał, aż po łokieć,
odsłaniając jej mlecznobiałą skórę, która zapewne byłaby nieskazitelna, gdyby
nie odznaczające się rany — różnej wielkości i głębokości, jedne chybione, a
niektóre idealnie proste i odmierzone — ale najważniejsze było to, co w Snapie
wzbudziło gorycz, że zrobiła je Hermiona z własnej woli, jak całą resztę
rytuału.
— Tego tu nie było… — zauważyła, a jej
oczy powiększyły się do wielkości złotych galeonów. — J—ja nie rozumiem…
— Może zawołać Madame Pomfery, żeby jej
to… — zaczął Draco, który marzył, aby stąd wyjść albo żeby chociaż Snape
zasłonił te okropne rany. Widział w swoim umyśle jej wspomnienia, jak z
szaleńczym uśmiechem na ustach zadaje sobie ból, jak kreśli ostrzem wgłębienia,
z których powoli wypływa krew, sądząc się i kapiąc na podłogę.
— Nie — odpowiedział od razu Snape,
odchodząc od Gryfonki na pewną odległość — to
uczennica, stary nietoperzu, wybij sobie z głowy te myśli; Snape usłyszał cichy syk w swojej
głowie, którego nie sposób zignorować.
— Profesorze — powiedziała, dalej
przerażona — co się ze mną dzieje?
Snape nie chciał tego i do ostatniej
chwili wmawiał sobie, że to jednak nie ten rytuał, że to nie Granger go
wykonała… że to nie ona będzie na skraju śmierci, gdy będzie musiał odwrócić to
wszystko.
— Wykonałaś rytuał Mourir ou vivre — wypowiedział nienagannym,
francuskim akcentem — to klątwa, niezwykle rzadko używana i nawet nie chodzi tu
o to, że jest czarnomagicza.
— Na czym ona polega? — zapytał Draco,
nabierając już stalowej nuty. Jego twarz przybrała z powrotem normalnych kolorów.
— Wymyślono ją w czasie Rewolucji
Francuskiej, autor jest po dziś dzień nieznany — inaczej byłby już dawno
wtrącony do więzienia albo na miejscu zabity; a sam rytuał polega na połączeniu
pokładów magii. Nie wiem, czy jest wam znana informacja, ale każdy ma w sobie
pokład magii, której nie używa. Jest dobra magia; nazywana białą magią i zła
magia; czyli czarną magia. Zazwyczaj w użytku do zwykłych zaklęć używacie
dobrej… natomiast czarna pozostaje w spoczynku do czasu aż samowolnie ją
obudzicie. Między innymi dlatego czarnoksiężnicy są tak potężni. Używają całej
swojej siły… tak więc, gratuluję Granger, właśnie stałaś się czarnoksiężnikiem —
zakpił.
— Dlaczego to zrobiłaś? — zapytał Draco,
ale nie odpowiedziała. Już nie płakała.
— To nie pora na tego typu pytania, jeśli
faktycznie ceremonia odbyła się wczoraj, jest odwracalna… ale wiąże się z
ryzykiem — powiedział Snape, nie spuszczając uparcie wzroku z załzawionej
twarzy uczennicy.
— Nieważne, nie chce być taka — szepnęła
Hermiona, mówiąc o sobie, jak o czymś nic nie wartym, brudnym — skalanym złem.
Pierwszy raz poczuła się, jak szlama.
— Dobrze — Snape pokiwał zdawkowo głową —
idź Draco do dyrektora i wyjaśnij mu całą sytuację. Szybko… nie mamy wiele
czasu.
Malfoy wybiegł z prywatnych kwater
Mistrza Eliksirów, a Snape zamknął za nim drzwi z hukiem.
— Jak będzie to wyglądało… odwracanie
klątwy? — zapytała przyciszonym głosem, jakby głośniejszy ton głosu, miałby
zwiastować więcej nadchodzącego bólu.
— Zdejmij szaty, Granger — warknął,
wyciągając różdżkę. — Muszę cię przygotować.
Wykonała posłusznie polecenie, zostając w
prześwitującym podkoszulku i czarnych dżinsach — nie czuła się komfortowo,
stojąc roznegliżowana przed Severusem Snapem. W tamtym momencie naprawdę
poczuła wstyd, choć z innego powodu niż rytuał, który był więcej niż
lekkomyślny.
Snape również nie czuł się z tym
komfortowo, ale jego mina była nieodgadniona jak zawsze. Jednak odrzucił sobie
te myśli i towarzyszące im uczucia — wziął się za zaklęcia i skomplikowane
ruchy ręką. Wszystko poszło tak, jak się spodziewał, czyli dobrze.
— Co pan na mnie rzucił?
— Zaklęcia przeciwbólowe, które w
minimalnym stopniu mogą ci pomóc — ale wątpię, aby to było możliwe. Ból będzie
gorszy od Cruciatusa, Granger.
Jej ciało zaczęło drżeć ze strachu, ale
nie zamierzała protestować i wykręcać się, chociaż coś w jej duszy mówiło, że
powinna się wycofać. Że to, co ją spotkało to nic złego; co jest strasznego w
tym, że jej magia jest na wysokim poziomie? Przecież od lat marzyła, żeby
osiągnąć coś takiego… Ale już nie chciała na ten temat rozważać.
Coś innego zaczęło absorbować jej myśli.
Snape zdjął z siebie ciężkie szaty i surdut. Został w białej koszuli i czarnych
spodniach — omal się zarumieniła, gdy uświadomiła sobie, że pierwszy raz widzi
go w takim wydaniu.
Snape rzucał następną dawkę zaklęć, od
których poczuła się senna, ale jednocześnie dziwnie pobudzona, choć to
koligowało ze sobą. Spojrzała w górę na skupioną twarz profesora, który stał od
niej na odległość kilku cali, więc miała chwilę czasu, aby mu się dokładnie
przyjrzeć, zanim znowu ukryje swoją twarz za kurtyną czarnych włosów.
Miał ziemistą cerę, której się pewnie
nabawił siedząc w lochach bez światła słonecznego — Hermiony cera też
poszarzała, odkąd zgodziła się na projekt z Eliksirów. Snape’a twarz była
zmęczona, choć było w niej coś stanowczego, co pozwalało mu zdobywać sobie
respekt ludzi. Długi, zakrzywiony nos, z którego śmiał się prawie każdy uczeń,
z bliska nie odstraszał. Największym jednak atutem mężczyzny były oczy.
Czarne, onyksowe tęczówki, w którym nie
można było dostrzec źrenic — a wokół nich paleta czarnych i gęstych rzęs,
których trochę mu zazdrościła, bo nigdy — nawet za pomocą czarów czy mugolskich
sztuczek; nie osiągnęłaby takiego efektu. Przez to, jak bardzo był chudy —
wystające kości policzkowe były bardzo widoczne, a szczękę miał kościstą… co
wcale nie odbierało mu od urody. Nie był piękny, ale gdyby go nie znała i
spotkała na ulicy, z pewnością niewerbalnie okrzyknęłaby go przystojnym — nie
dlatego, że faktycznie taki był, ale dlatego, że miał to coś, co mężczyzna musi mieć,
aby przyciągnąć kobietę.
— Skończyłaś? — warknął rozeźlony w jej
stronę, nie przestając czarować.
Hermiona nie odpowiadziała, a od napływu
zaklęć zaczyna jej się robić na przemian zimno i gorąco. Zaschło jej w gardle,
a słowa Snape’a już do niej nie docierały. Zaczęła widzieć, jak przez mgłę, że
Severus patrzy w jej oczy, a potem przywołuje jakiś eliksir — chciał jej coś
wlać do gardła, ale Hermiona opierała się — w końcu Mistrz Eliksirów użył siły,
a wszystkie zmysły Gryfonki zaczęły wracać do normy.
— Co to było? — zapytała, spoglądając na
twarz profesora. Ze zdziwieniem zauważyła, że ona sama siedzi na jakimś
drewnianym krześle.
— Nie mogłaś się utrzymać na nogach —
powiedział, widząc jej spojrzenie. — A to —wskazał na pustą fiolkę — to eliksir
wzmacniający i uspokajający. Czarna magia zaczyna się w tobie buntować i
zaczęłaś się wyrywać.
Uśmiechnął się wrednie, a ona skrzywiła
się — głupi nietoperz.
— Zabawne — mruknęła zmęczona.
— Nawet nie wiesz jak bardzo, Granger —
odpowiedział, a przez jego twarz przeszedł sarkastyczny błysk — zwykle
widoczny, gdy odbierał Gryffindorowi punkty. Hermiona pokręciła zrezygnowana
głową, nie miała siły się z nim kłócić.
— Mogę dostać coś na te rany? — spojrzała
na niego, wskazując na świeżą krew, która sączyła się z jej zadrapań. Bała się
myśleć, ile bólu musiała znieść, żeby samej sobie to zrobić. Krew zaczęła kapać
na drewnianą posadzkę.
Dziękowała w duchu, że z wczorajszej nocy
nic nie pamiętała, a raczej pamiętała zmodyfikowane wspomnienia.
— Nie — odpowiedział ze skupieniem. —
Musisz wyglądać identycznie, jak w nocy, kiedy to sobie zadałaś.
Westchnęła, zaciskając pięści, bo
pieczenie zaczęło być nie do zniesienia. Snape wysłał jej ponure spojrzenie,
które ona odebrała jako kolejną kpinę, ale to jednak kpiną nie było. Nie
skomentowała tego, zatracona we własnym bólu.
— Kiedy będziesz mnie odczarowywał, ból
będzie jeszcze większy, prawda? — szepnęła.
— Nie przypominam sobie, żebyśmy mówili
sobie na ty — syknął, nie odpowiadając na jej
pytanie, co uznała za odpowiedź — tak, będzie cholernie bolało.
— Przepraszam — jęknęła, dysząc ciężko,
bo następne rany zaczęły się otwierać — na nogach, gdzie było ich najwięcej. —
Niech pan mnie zagada, proszę, inaczej zacznę wrzeszczeć z bólu, a uczniowie,
którzy będę przechodzić obok pańskich komnat mogą trochę dziwnie zareagować,
gdy usłyszą stękanie kobiecego głosu…
— Kobiecego głosu? — zadrwił. — Chyba za
bardzo sobie pochlebiasz, Granger.
— Musi pan mnie cały czas obrażać? Jakby
nie patrzeć, powinien pan zachować profesjonalizm w swoim zawodzie. Stanowisko
nauczyciela to poważna funkcja…
— Zachowuję profesjonalizm, idiotko —
warknął, a Hermiona parsknęła przez łzy bólu — to że nie chwalę każdego za byle
głupotę, jak moi głupi koledzy, to nie znaczy, że jestem nie profesjonalny.
Poczuła, że czarne spodnie były już całe
nasiąknięte krwią.
— A Harry i Neville? — zapytała, kuląc
się na krześle, jakby to miało ulżyć. Snape uśmiechnął się kwaśno, ale nie
wiedziała, czy to dlatego, że zakrwawiała mu podłogę, czy dlatego, że
wspomniała o jego znienawidzonych uczniach.
— To są wyjątki potwierdzające regułę —
oparł się o swoje biurko, przyglądając się jej cierpieniu. Zaczęła się wić. Nie
chciała wiedzieć, o czym myśli, czy ją potępia za to czego się dopuściła, czy
może ją rozumie; te myśli wydawały się naprawdę głupie.
— Jasne — mruknęła ironicznie.
— Ty też jesteś wyjątkiem, Granger —
powiedział, uśmiechając się kpiąco, co ją zaciekawiło — podobno, każda kobieta
ma coś w sobie pięknego, ty jesteś tym wyjątkiem.
Obrzuciła go oburzonym spojrzeniem, co
faktycznie pozwoliło na chwilę zapomnieć.
— Przynajmniej przyznaje pan, że jestem
kobietą — zauważyła, a na jej twarzy rozświetlił uśmiech, choć łzy dalej
rzewnie płynęły. Posłał jej wątpliwie miłe spojrzenie.
— Jasna cholera, gdzie jest Draco? —
warknął pod nosem. — Zaraz ubrudzisz mi całą podłogę.
— O, dziękuję za troskę — mruknęła, ale
kaszel nie pozwolił jej na dalszą wypowiedź. Zasłoniła sobie usta ręką, na
której została krew. Jęknęła. — Niech pan już zaczyna.
— Nie mogę — burknął — muszę dostać
pozwolenie Dumbledore’a. Jeśli umrzesz, pójdę do Azkabanu. Możesz sobie uważać,
Granger, ty i twoi znajomi — powiedział z kpiną — że już dawno
powinienem tam trafić, ale nie za bardzo mi się spieszy.
Czy ten człowiek zawsze musi wszystko
psuć?; pomyślała rozeźlona.
Podniosła się z krzesła na chwiejnych
nogach, a Snape doskoczył do niej w ostatniej chwili, gdy powinna już leżeć na
ziemi. Czuła jego zimne palce na ramionach, ich zimno na chwilę ukoiło ból.
— CO TY WYPRAWIASZ, SKOŃCZONA KRETYNKO?! —
wrzasnął jej prosto do ucha, ale zignorowała uporczywe dzwonienie w uszach.
— Nigdy, ale to przenigdy — powiedziała
słabo, stukając wskazującym palcem w tors Snape’a — proszę, czegoś takiego nie
mówić! Uratował pan nas, wszystkich. Jeśli ktoś miałby posłać pana do Azkabanu
za pańskie zbrodnie to znalazłabym się tam przed panem.
Nie przerwał jej wywodu, a ona uparcie
szukała jego spojrzenia. Kiedy w końcu spojrzała w czarne, nieprzeniknione
oczy, mruknął:
— Majaczysz, Granger.
Szarpnięciem usadowił ją z powrotem na
krześle. Nic już więcej nie powiedzieli, dopóki w laboratorium nie pojawił się
patronus w kształcie feniksa; Dumbledore.
— Nie powinieneś czekać na moje
pozwolenie, Severusie — feniks zniknął tak szybko, jak się pojawił. Za nim
patronus zaczął mówić, Snape wziął bezwładną Hermionę na ręce i zaprowadził
gdzieś, gdzie świat jej wirował w różne spirale…
Przeszli przez gabinet, a potem
znaleźli się w obszernej sypialni, która najwyraźniej należała do Snape’a. Ale
Hermiona nie przyjrzała się wystrojowi.
— Pobrudzę panu dywan — zachrypiała,
miała nieobecny głos.
— Rzeczywiście, Granger, to teraz twój
największy problem — warknął i położył ją na puchowym dywanie. — Módl się,
żebyś w miarę szybko zemdlała… no i przeżyła.
— Dzięki za pocieszenie — mruknęła,
zamykając oczy.
— Czy ja ci nie mówiłem, że masz się do
mnie zwracać z należytym szacunkiem? — zapytał, choć zrobił to z czystej zasady
Parsknęła chrapliwym śmiechem.
— Skoro i tak mam umrzeć to… spadaj,
Snape.
Odważyłam się! Tak, HA!; pomyślała
zwycięsko.
— Wiesz, że jeśli przeżyjesz, Granger, to
zginiesz z moich rąk, prawda? — zadrwił, chociaż przeszło mu przez myśl, że nie
byłoby tak źle, gdyby mówiła do niego po imieniu, ale aż wzdrygnął się na te
niekonwencjonalne myśli.
— Zawsze byłeś taki dowcipny, Severusie? —
Mistrz Eliksirów pozostawał niewzruszony, ale nic już nie powiedział — uznał,
że dziewczyna naprawdę straciła dużo krwi. Wyciągnął różdżkę i już chciał
zaczął odwrócenie rytuału, ale Hermiona powiedziała jeszcze:
— Wiesz co, Snape? Zawsze wiedziałam, że
nie jest jesteś taki zły za jakiego chcesz uchodzić.
Zaczął
odwracać rytuał i uśmiechnął się, gdy dziewczyna zaczęła wrzeszczeć z bólu —
należało się jej, nie wolno bawić się uczuciami Severusa Snape’a.
Potem było
już tylko gorzej.
Idealny rozdział, jejku *.* Severus, omnomnomnom! ♥ Genialne sprzeczki Hermiony ze Snape'em, czytam to już drugi raz, bo jakoś takie to faaajne :D
OdpowiedzUsuńWiesz, że tym rozdziałem narobiłaś mi niesamowicie duużo nadziei co do dalszej akcji związanej z tą dwójką? :D
Swoją drogą cóż ta Hermiona nawyrabiała, nie spodziewałabym się takich skutków, potrafisz zaskoczyć ;_;
Wstawisz dziś jeszcze jeden rozdział, praawda? :3
No, nie taki idealny, muszę jeszcze dopracować Severusa, żeby był bardziej naturallement... Wiem, że narobiłam Ci nadziei, ale to takie fajne...
UsuńChciałam zaskoczyć, cieszę się, że mi się udało.
Nie wstawię. Ten rozdział i tak jest połączeniem dwóch rozdziałów, bo uznałam, że taka wleczenie się akcji jest bezsensu. :)
Jej, Salvio, ten rozdział jest lepszy, niż na początku przypuszczałam. Jest cholernie długi i wciągający, a przy tym jest dużo opisów, a wiesz, że to jest właśnie to, co lubię najbardziej.
OdpowiedzUsuńA więc Hermiona nie była świadoma, kiedy kradła tą księgę? Okej, zdziwiłaś mnie i normalnie siedzę z otwartą szeroko buzią. Wiesz, ja to się cieszę, że nie opisałaś tego, co działo się w Pokoju Życzeń, naprawdę się cieszę. Obawiam się, że mogłabym nie przeżyć tego opisu. Biedny Draco musiał to wszystko oglądać. :( Ale czego się nie robi dla prawdziwej miłości, no czego, Salvio? <3 Mam nadzieję, że Draco nie będzie miał żadnego żalu do Granger, ani nic podobnego...
Strasznie mi się podoba moment, gdy Hermiona i Snape zostali sami... TAK, MI SIĘ PODOBA. Ja wiem, że to niewiarygodne, no ale. Chyba muszę wrócić do czytania "Bez cukru"... Ale ja nie o tym! Bardzo mi się podobał ten rozdział, mimo że przyprawił mnie o dreszcze, to jestem w pełni usatysfakcjonowana, a Ty powinnaś być z siebie dumna, bo jest na prawdę z czego. Nic tylko czekać na kolejne rozdziały. Już widzę Twój uśmieszek, tak, widzę go!
- Skoro i tak mam umrzeć to… spadaj, Snape. - perełka. Absolutna perełka.
Czekam na kolejny rozdział!
<33333
M.
Jej, dziękuję!
UsuńMyślałam, że Cię odrzuci, gdy Severus i Hermiona zostali sam na sam, ale nie - jestem uradowana, a jeśli chodzi o ,,prawdziwą miłość" Draco (w tym momencie się oplułam), to trochę daleko do tej miłości, zresztą skup się na Hermionie, a nie tylko na tym romansie. To nie telenowela, nie, nie!
Właśnie, wróć do czytania.
I przyznaję bez bicia - uśmiechałam się jak głupia, gdy czytałam twój komentarz.
Też lubię ten fragment, wyobraziłam sobie minę Snape'a...
Do jutra!
Idealny! ♥
OdpowiedzUsuńUwielbiam Severusa i Herminę razem. Końcówka była boska. A ja nie cieszę się, że nie opisałaś tego rytuału ;-;
Moja zepsuta psychika i niepohamowana ciekawość chcą więcej. Szkoda mi Hermiony, że wpakowała się w to wszystko. No i Draco, dlatego, że tak strasznie przestraszył się tego c z e g o ś. Mam nadzieję, że Snape naprawi Hermionę, ale już tak do końca ;-; Ta czarna magia siedząca w niej mnie przeraża.
"tak więc, gratuluję Granger, właśnie stałaś się czarnoksiężnikiem – zakpił." - strasznie spodobał mi się ten fragment.
Nie wiem czego chcesz od swojego Snape, jak dla mnie jest idealny :3
Pozdrawiam,
Black
Aaa! Dziękuję!
UsuńZastanawiałam się, czy jest sens opisywać coś tak brutalnego; ale jednak chciałabym, żeby opowiadanie pozostało bez czegoś takiego - dlatego nie planuję scen 18+. Sama nie jestem pełnoletnia, więc raczej nie jestem kompetentna. Co się też tyczy brutalności. :)
Severus jeszcze nie jest idealny, nie piszę o nim z taką lekkością, to w dalszym ciągu wyzwanie. Mam nadzieję, że z czasem przyjdzie mi o nim pisać łatwiej.
Do jutra!
I fajnie, że Severus pomoże Hermionie ale może na tym niech się zakończy ta relacja :) A może autorka nie połączy jej ani z tym ani z tym i będzie niespodzianka za kogo Hermiona wyszła. Jak na razie to ja nie widzę żadnych cieplejszych uczuć ani w stosunku do jednego ani do drugiego.
OdpowiedzUsuńMówiąc szczerze; napisałam niezwykle długą odpowiedź na twój komentarz, ale... za wiele bym zdradziła i nie za bardzo mogę cokolwiek teraz powiedzieć.
UsuńPozdrawiam!
I jak ja mam teraz żyć po takiej odpowiedzi??? Toż teraz ciekawość mnie już całkiem zeżre! :)
UsuńPierwszy raz komentuje ale to tylko dlatego, że dziś (no niech będzie ze wczoraj) znalazłam Twojego bloga. No i wszystko przeczytałam w kilka godzin.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że Cię rozgryzłam ale nie wiem no ;( myślę że Hermiona wyjdzie za Severusa. Bo jeśli nie za Draco (mowila ze się tylko i wyłącznie przyjaźnią i w ogóle było trochę wzmianek o ich relacjach) to za kogo? Za Blaisa? Nie! Bo on ma Cassie (i tu uwaga uwaga! Myślę że to jest ta cała misja Ginny! Że nie ma Cassie tylko jest Ginny, wyglądająca jak Cassie!).
Tylko mi tu teraz nie mów, że nie zgadlam, bo myślałam nad tym ciagle.
Jezu, co ty ze mną zrobiłaś...
Nie mogę się juz doczekać następnego rozdziału.
Nie wiesz i przy tym zostańmy, tak się cieszę za twój komentarz. Niektóre informacje, czy też twoje domysły, mają w sobie cień faktu, ale też ziarno, może nie prawdy, a moich planów. Szczerze mówiąc to nie wszystko jest ustalone do końca... dobra, już nie mieszam i nie mącę, bo to i tak złożona sprawa (dziesięć stron notatek o fabule robi swoje, a to tylko o fabule, na bohaterów mam osobną rubrykę).
UsuńW każdym razie; trochę się rozgadałam - pozdrawiam serdecznie, do jutra!
Nieeeeeeeeeeee!!!!!!!
OdpowiedzUsuńChlip, chlip...