I znowu ta nicość. Chyba nie żyła, ale teraz tak naprawdę — nic nie czuła.
Bólu, jakiś uczuć, nawet magii, która zwykle pulsowała w opuszkach palców, gdy
leżała, nie ruszając się; po prostu jedna wielka pustka. Ale to chyba też
jakieś uczucie.
Widziała
ciemność, czyli nie widziała nic, chociaż mogłaby z tym polemizować. Wędrowała
między ciemną materią, lawirując na wszelkie sposoby, aby się wybudzić. Biegła,
szła, nawet się czołgała, ale to nie pomogło, aby wydostać się z jej osobistego
niebytu. Jeśli to miało być piekło, to sam Merlin trafił w sedno...
nienawidziła siedzieć bezczynnie i czekać... nie wiadomo na co. Gdyby mogła
wykrzesać z siebie cień uśmiechu, z pewnością byłby on wyrazem jej złości.
Po dłuższej
chwili siłowania się ze swoim ciałem — otworzyła oczy, jakby nagle przypomniała
sobie, jak to powinno się robić. Przymrużyła oczy, kiedy skąpany blask drażnił
oczy.
Był dzień. A
to nie było Skrzydło Szpitalne. Jedno pytanie nasuwało się: co tu się stało?
Sypialnia
Severusa Snape’a to było jedno wielkie gruzowisko — zauważyła z przerażeniem.
Nawet jego ogromne łóżko z baldachimem było wywrócone, a biała pościel
ubrudzona czymś czerwonym; nawet nie dopuszczała do siebie myśli, że to może
być krew. Ale gdzie jest Snape?; to była jej pierwsza myśl. Miał odwrócić
rytuał — a co jeśli jemu też coś się stało? Nie wybaczyłaby sobie tego.
—
Profesorze! — krzyknęła zaniepokojona, a drzwi od gabinetu od razu się
otworzyły, z hukiem obijając o ścianę, która miała już na swoim koncie liczne
takie dramatyczne wejścia, jak przypuszczała.
—
Granger — zlustrował ją spojrzeniem. — Jak się czujesz, jakieś
objawy? — zapytał i kucnął obok niej, w tym samym ubraniu, co miał wcześniej —
ale tym razem białą koszulę miał prawie całą we krwi, a z policzka, aż do szyi,
ciągnęło się wielkie zadrapanie.
— Co się
panu stało? — szepnęła, dotykając rany. Snape syknął z bólu, ale nie odepchnął
jej — dzięki Merlinowi — wtedy dopiero poczułaby się, jak idiotka.
— Możesz
najpierw odpowiedzieć na moje pytanie? — odpowiedział rozeźlony, jak zwykle
zresztą, bo przecież normalnie nie mógłby powiedzieć, prawda? — to by go zabiło.
— Ee… jestem
zdezorientowana — rozejrzała się niespokojnie po pokoju, a w ostateczności
napotykając onyksowe oczy. Oczy tak samo puste, jak ciemność w której nie było
nic. Jej osobiste piekło. — Ale nic mnie nie boli, czuję się
normalnie — powiedziała ciszej, spuszczając wzrok.
Złapał ją za
rękę. Zadrżała, czując na sobie zimne, jak lód palce; co musiał poczuć, bo od
razu cofnął dłoń.
— Puls też
masz w normie — zauważył, ukrywając zdziwienie.
—
Profesorze… — zaczęła już pewniej.
— O, już nie Snape? —powiedział kpiącą,
rzucając jej sadystyczny uśmiech. Ooo… będzie miała wielkie kłopoty, ale póki
co, zignorowała go.
— Co tu się
stało i co z pańskim policzkiem? — zapytała, przyglądając się jego twarzy, a
potem szyi. Wszystko miał we krwi — tylko zastanawiające jest, czy to była
Snape’a krew, czy może jej. Niechętnie odpowiedział.
— Musiałem
odsunąć wszystkie rzeczy, kiedy zaczęłaś nimi we mnie rzucać — przewrócił
oczami, gdy wciągnęła ze świstem powietrze — a to —wskazał na swój policzek —
przez twoje pazury.
Przegryzła
nerwowo wargę i spojrzała natychmiast na swoje ręce... pod płytką paznokcia
miała skórę Snape'a, co ją wprawiło w mdłości.
— A jednak
nadszedł dzień, w którym Wiem—To—Wszystko—Granger się zamknęła — zadrwił,
uśmiechając się kpiąco, ale jakby uparcie nie patrzył w jej oczy. Musiała
wyglądać niezwykle żałośnie, doszła do wniosku.
— Niech pan
sobie daruje, zrobiłam panu krzywdę… co jeśli to się powtórzy, jak zaatakuję
kogoś innego? Czarna magia…
— Granger…
jesteś skończoną kretynką — warknął, miażdżąc ją wzrokiem. Teraz to ona unikała
jego natarczywego spojrzenia. —Nikogo już nie zaatakujesz, bo nie ma w tobie ani
grama czarnej magii. Została ci tylko ta zwykła. Już nigdy nie będziesz mogła
wykonać chociażby drobnego zaklęcia czarnomagicznego.
— O
Merlinie… wie pan co? Nie jest mi z tego powodu przykro! —krzyknęła uradowana i
z tego szczęścia rzuciła mu się na szyję.
—
Przepraszam — bąknęła, odrywając się od niego, kiedy doszło do niej, co właśnie
zrobiła. Sama się zdziwiła, nigdy nie pozwalała sobie na takie spontaniczne
ekscesy.
Jego piżmowy
zapach omal zwalił ją z nóg... jak on pachniał. Poczuła, jak policzki ją pieką.
Pospiesznie wstała z puchowego dywanu, na którym przeleżała nie wiadomo ile i
odwróciła się do Snape’a plecami, udając, że ten cały bałagan ją zaabsorbował.
Usłyszała za sobą szydercze parsknięcie.
— Nie rumień
się, Granger, bo uznam to za zaproszenie — poczuła, jak robi się czerwona.
Odwróciła się z powrotem w jego stronę, ale tym razem była zaskoczona.
Snape’a za
nią nie było.
Wyślizgnął
się bezszelestnie ze swojej sypialni i aż się zdziwiła, że jeszcze jej nie
wyrzucił. Korzystając z tej chwili obejrzała wnętrze, które na pierwszy rzut
oka nie zachęcało, ale po czasie zaczęła dostrzegać ciekawe drobiazgi, jak
zdjęcia, które stały na nietkniętej komodzie. Ruszające się fotografie były
wepchnięte przy samej ścianie, ledwo widoczne zza stosu ksiąg.
Zerknęła na
uchylone drzwi gabinetu, ale nie usłyszała kroków, więc podeszła do komody ze
zdjęciami.
Kobieta —
zapewne Elieen Prince; pomyślała, uśmiechając się — jego matka. Odkryła to,
kiedy Snape przyznał się do bycia Księciem Półkrwi. Nie dowierzała, że profesor
nie ukręcił Harry’emu głowy — zachichotała na tą myśl. Ale po chwili
posmutniała — przecież Snape nie zabiłby Pottera wtedy, ani już nigdy, obiecał
to Lily Evans i Dumbledore’owi.
Westchnęła,
dotykając opuszkami palców tafli szkła, za którym spoczywało delikatnie zmięte
zdjęcie.
Naprawdę
kochał matkę Harry'ego i był jej wierny do samego końca. Pokręciła głową, bo
nie chciała się nad tym zastanawiać — to nie była jej sprawa.
Przeszła do
gabinetu, w którym Snape stał pochylony nad biurkiem, pisząc coś czarnym,
zapewne kruczym, piórem. Był tak czymś pochłonięty, że jej nie dostrzegł — nie
skomentował jej przybycia prychnięciem, czy czymś podobnym i dla siebie
charakterystycznym. Po prostu stała i patrzyła, jak przez prześwitującą koszulę
napinają się jego liczne mięśnie, które były widoczne, bo jest tak szczupły.
— Profesorze
— odezwała się w końcu, ale on nawet nie drgnął — czy mogę już iść?
— Nawet
powinnaś, i tak chciałem to skończył i cię wywalić.
Pokręciła
głową, a na jej usta wpełzł blady uśmiech — Snape był przeciwieństwem miłego
człowieka, a jednak zawdzięczała mu życie; nie wiedziała, ile by pociągnęła z
czarną magią na karku. Wojna dzięki niemu się skończyła. Nawet na polu bitwy
raz ją uratował. Czyli była mu po trzykroć wdzięczna, a nawet jeszcze bardziej,
jak się nad tym dłużej zastanowiła.
—
Profesorze, kiedy mam przyjść na eliksiry? — zapytała spokojnie, stojąc w tym
samym miejscu, choć teraz jej wzrok powędrował na półkę z zakazanymi książkami,
a potem na ziemię. Aż ją korciło, żeby sprawdzić, czy szkatułka stoi w tym
samym miejscu, gdzie ją odłożyła. Czy Snape dostrzegł, że jest naruszona? Miała
prawie pewność, że wiedział.
Snape
odwrócił się i obrzucił ją uważnym spojrzeniem.
— Dobrze, że
jest obiad… idź do dormitorium i się oporządź , bo wyglądasz gorzej niż
okropnie, zresztą jak zwykle — zadrwił — a do laboratorium przyjdź po kolacji.
Powiadom Dracona… jeśli w ogóle będzie chciał z tobą rozmawiać po tym, co
zobaczył.
Odwrócił się
z powrotem nad pergamin, a ona prychnęła i zacisnęła pięści ze złości. Kiedy
wychodziła naszła ją przemożna ochota, żeby trzasnąć drzwiami najmocniej jak
potrafiła, ale w końcu odpuściła, siląc się na spokój. Nie będzie się
denerwować przez kogoś takiego, dałaby mu niepotrzebną satysfakcję.
Poszła do
siebie, w między czasie martwiąc się, czy zdąży nadrobić dzisiejszy materiał z
lekcji, i w spokoju udała się do Łazienki Prefektów, gdzie miała całe
pomieszczenie dla siebie. Popływała w wielkim basenie i dała upust złości na
Snape’a, bo za długo — o wiele za długo — już zaprzątał jej myśli. Przyczepił
się, jak rzep; burknęła pod nosem.
— Nienawidzę
go — krzyknęła na całą łazienkę, a z serca spadł jej jakiś ciężar.
Opuściła ją cała frustracja, jakby woda od razu ją wchłonęła.
Ale zaraz
przypomniała sobie, co Mistrz Eliksirów powiedział.
Powiadom
Dracona… jeśli w ogóle będzie chciał z tobą rozmawiać po tym, co zobaczył.
Tak,
idealnie odgadł, czego się bała — ale zaraz potem przypomniała sobie o Cassie,
o której nie była w stanie myśleć przez ostatni czas, a przecież to jej
należała się uwaga — to ona ledwo uszła z życiem przed śmiercią.
Ubrała się i
wróciła do swojego prywatnego dormitorium. Porwała byle jaką książkę i poszła
do salonu przed kominkiem. Ale tam już ktoś był.
I nie był to
ktoś, kto powinien tam siedzieć.
— Granger, w
samą porę — zaszczebiotała Astoria Greengrass, śmiejąc się widząc, jak bardzo
jest zszokowana. Upuściła książkę z rąk i wyciągnęła różdżkę przed siebie z
zaciętą miną.
— Nie
przyszłam walczyć — powiedziała aksamitnie, wstając z kanapy z arystokratyczną
godnością. — Możesz opuścić różdżkę?
— Nie —
odwarknęła, przeklinając w duchu jej bezczelność i obrzuciła Astorię morderczym
spojrzeniem. Przed oczami stanął jej od razu obraz sinej Cassie.
— Jak sobie
chcesz — mruknęła, stając od niej metr dalej. — Słuchaj, to nie ja wrzuciłam tą
truciznę do alkoholu. Nie chciałam cię zabić — nie zauważyłaś, że nie ma w tym
żadnej logiki?
Rzeczywiście,
zauważyła, ale nie opuściła różdżki. Słuchała dalej w skupieniu, choć oczy
pozostawały ostre, wręcz rozwścieczone, na każde słowo, a nawet samą obecność
Ślizgonki.
— Nie
nienawidzę Draco — naprawdę się w nim zakochałam. Nie udawałam… ubzdurał sobie,
że go nienawidzę, bo jego ojciec zabił mojego chłopaka. Faktycznie, zrobił
to — Astoria machnęła niedbale ręką — ale byłam z nim, aby
wzbudzić w Draco zazdrość — może to żałosne, gryfońskie sztuczki, ale byłam na
skraju wytrzymania… Kocham go odkąd skończyłam siedem lat.
W jej
zielonych oczach zalśniły łzy, ale szybko je wytarła. Hermiona nieznacznie
opuściła różdżkę, ale stała czujność, jaką Moody w nią wpoił, dalej pulsowała
między jej dłonią a różdżką.
— Wiesz,
Granger, ktoś wiedział… Dzisiaj przesłuchiwano Terry’ego Boota, dopiero
wybudził się ze śpiączki po tym pobiciu… on też mówił, że tego nie zrobił i tak
samo, jak mnie, podano Veritaserum… też zaprzeczył. Granger, uważaj na siebie —
ktoś czyha na twoje życie. Ktoś, kogo nie można dostrzec, mimo że jest wszędzie.
Zaczynam drugi raz.
OdpowiedzUsuńJestem wkurzona.
Znerwicowana.
Ale co tam, ten komentarz będzie jeszcze lepszy od tego, który mi się usunął! Wiesz, mam rosół, a on mnie uspokaja...
Przez ostatnie zdanie normalnie spadłam z łóżka, ciśnienie mi skoczyło, serce wyskoczyło ze swojego miejsca, szczęka spadła na podłogę i tak dalej. Mam nadzieję, że zrozumiałaś, że kompletnie jestem zszokowana. xD Jestem tak cholernie ciekawa kto chce zabić Granger, że... skręca mnie z niecierpliwości, kto to jest. I zobaczysz, ja to odkryję.
Boże, Hermiona nieźle musiała się wierzgać, skoro podrapała Snape'a... Nadal nie potrafię ich sobie wyobrazić razem, ale jak piszesz, że widać mu napięte mięśnie przez koszule, to pa... XD Nie no, zmieniłam dzięki Tobie swoje podejscie do niego, ale pamiętaj, moja miłość do dramione nie zniknie nigdy, więc wiesz co robić. Poza tym, właśnie, mam nadzieję, że Draco, mimo tego co zobaczył, będzie chciał rozmawiać z Hermioną (a tylko spróbuje nie!). Jak napisałaś, że Astoria była w dormitorium, to chciałam wejść normalnie do tego rozdziału i ją trzasnąć. : ) Ostatnio jakoś mam ochotę wszystkich bić, ale to przez tą gratkę. Nie dość, że Astoria skrzywdziła Draco, to jeszcze śmiała się pokazać na oczy Hermionie. I w ogóle jak ona znalazła się w jej dormitorium?
To co, kolejny rozdział dzisiaj? :>
M.
Dziękuję za komentarz, doceniam nerwy, jakie musiałaś włożyć w niego - i to dwukrotnie. Mam nadzieję, że rosół już kompletnie Cię uspokoił i nie będzie wyglądać jak kasiasty Voldzio...
UsuńJak odkryjesz kto chce Hermionę zabić to mi powiedź, bo ja dalej nie mam pojęcia...
Te napięte mięśnie pod koszulą przekonają najtwardszych, napisałam to specjalnie, tak, tak. A jeśli chodzi o Dramione to tak, wiem co robić.
Co ty taka agresywna, M? Astoria okazuje się dobrą, ale zagubioną osobą, nie wiesz co miłość do Dracona może robić z ludźmi? Jestem pewna, że wiesz.
Dzisiaj rozdziału nie będzie, jutrzejszy rozdział jest okropnie długi, jak na mnie, a sprawdzanie go... po prostu mi się nie chce.
Do jutra!
Od rana siedziałam jak na szpilkach, serio. Jak zobaczyłam, że znowu leci 'Dzień świstaka" (o jezu jak ja tego nienawidzę) to w końcu postanowiłam sprawdzić czy dodałaś rozdział. I jest. I jest świetny. No ale co tam, każdy jest świetny.
OdpowiedzUsuńTak poza tym uwielbiam twojego Snape'a... Aż chce mi się znowu przeczytać "Bez cukru".
Nie wiem czemu ale śmiałam się jak głupia (tata patrzy się na mnie jak na idiotke) z każdego słowa (dosłownie) jakie wypowiedział Snape. Jest cudowny.
No nic.
No to czekam na jutro.
I pozdrawiam.
Expecto
Nigdy nie oglądałam, ale mam wrażenie (po tytule), że nic nie tracę.
UsuńLubisz na tyle mojego Snape'a, że chcesz przeczytać ,,Bez cukru"? - to najpiękniejszy z komplementów. Jednak uważam, że ,,Bez cukru" w dalszym ciągu jest nieporównywalną klasyką Sevmione. Autorka pisze tak prostym językiem, że aż wyjątkowym. Niemniej jednak; dziękuję.
Do jutra, również pozdrawiam!
Tyle Severusa w rozdziale, aww! Genialne są ich rozmowy! Mrrrau, Hermiona go podrapała, jakież to erotyczne, mhaha :D
OdpowiedzUsuńJuż nie wiem co mam myśleć o Astorii, jednocześnie mnie wkurza i darzę ją jakąś sympatią. Końcówka rozdziału zaskoczyła mnie, co znowu kombinujesz? :o
Czekam do jutra ;D
Tak, było go wiele, dlatego mu damy na chwilę odpocząć. Amylie, dlaczego ty wszędzie widzisz erotyczne akcenty - Hermiona prawie wydrapała mu oczy, ale tak, to są takie łóżkowe igraszki, Severus po wojnie nie lubi subtelności, wiesz o co chodzi.
UsuńNo i Astoria, którą miała wyjść właśnie taka - do końca niejasna, ale nic już nie mówię.
A kombinuję jeszcze wiele. :)
Do jutra!
Noo i znowu będę gdybać :) Rozdział jak zawsze świetny, końcówka to już w ogóle wprowadziła zamęt i nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Mam nadzieję, że Draco jednak będzie rozmawiał z Hermioną, może nie jest aż taki tchórzliwy. Rozmowa Snape kontra Granger rewelacyjna. Jedyne co mi tu nie pasuje to ten szablon, za słodki jak na takie "mroczne" opowiadanie, tamten w moim odczuciu bardziej pasował ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, końcówka jest też moim faworytem w tym rozdziale, jak we wcześniejszych rozdziałach nie starałam się trzymać napięcia, to teraz bez tego nie mogło się obyć.
UsuńI myślę, że Draco nie zachował się w tchórzliwy sposób, ale o tym za... dwa rozdziały? Coś takiego.
Szablon mnie urzekł - lubię kontrast, skoro opowiadanie jest mroczne, czemu wszystko inne na jego tle też ma takie być? Jednak jesteś drugą osobą, która mi zwraca uwagę, a tego nie mogę zlekceważyć.
Ooo, to już się nie mogę doczekać co będzie dalej, za dwa rozdziały. Szablon jest bardzo ładny, ale szczerze jak tu weszłam to najpierw myślałam, że pomyliłam blogi a potem że zmieniłaś rodzaj opowiadania, po prostu w oczy rzuca się otoczenie bloga a dopiero potem jego treść.
UsuńHm, pozostaje mi powiedzieć... Voilà.
UsuńTeraz jest naprawdę super!
UsuńOficjalnie stwierdzam, że Snape i Hermiona są romantiko :v
OdpowiedzUsuńUbóstwiam jego docinki. I ogólnie jego całego. Zdziwiło mnie, że jest taki sentymentalny. Zdjęcie Lily i jego mamy. Ale to piękne :')
Ja już nie wiem co myśleć o Astorii. Niby tego nie zrobiła, ale i tak mnie irytuje. No i jeśli to nie ona, to kto chciał zabić Hermionę? Jestem ciekawa co u Cassie. No i dlaczego Draco nie chciałby z nią rozmawiać? Przez ten rytuał, czy powiedział Snape'owi o tym drugim czymś?
"- Profesorze… – zaczęła już pewniej.
- O, już nie Snape? –powiedział kpiącą, rzucając jej sadystyczny uśmiech. Ooo… będzie miała wielkie kłopoty, ale póki co, zignorowała go." <- Boski fragment. Mówiłam że uwielbiam Snape'a? Nic nie szkodzi, powtórzę jeszcze raz - uwielbiam Snape'a ;-;
I masz nowy szablon :D
Ach, jeszcze jedno. Od jutra do piątku jestem na zimowisku, a jako, że pomagam w organizacji nie wiem czy złapię resztki czasu *no i pakietu w telefonie* i przeczytam rozdziały. Najprawdopodobniej, nadrobię dopiero w piątek po południu .-.
Więc, do...kiedyś :D
Pozdrawiam,
Mrs Black
O, nie. Tylko nie romantyczność, trzeba będzie coś zmienić. Nie chcę tu stwarzać słodkości, cukiereczków... choć poprzedni szablon by się z tym kłócił.
UsuńCzy jest sentymentalny, ma dwa zdjęcia w całym swoim życiu, jedynie dwóch kobiet, a na dodatek to jest też bardziej złożona kwestia. Później ją wyjaśnię... powtarzam się.
Kolejny nowy szablon, ja sama za sobą nie nadążam.
W takim razie życzę Ci udanego wyjazdu, widzimy się w piątek, czy kiedyś... w każdym razie, nie połam się. Do kiedyś!
Dziękuję :3
UsuńTo nie jest taka słodka romantyczność :v Jest taka... fajna :3
Wysyłam ci kropkę pełną... niewiadomo jakich emocji
OdpowiedzUsuń.