niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział trzydziesty


I znowu ta nicość. Chyba nie żyła, ale teraz tak naprawdę — nic nie czuła. Bólu, jakiś uczuć, nawet magii, która zwykle pulsowała w opuszkach palców, gdy leżała, nie ruszając się; po prostu jedna wielka pustka. Ale to chyba też jakieś uczucie.

Widziała ciemność, czyli nie widziała nic, chociaż mogłaby z tym polemizować. Wędrowała między ciemną materią, lawirując na wszelkie sposoby, aby się wybudzić. Biegła, szła, nawet się czołgała, ale to nie pomogło, aby wydostać się z jej osobistego niebytu. Jeśli to miało być piekło, to sam Merlin trafił w sedno... nienawidziła siedzieć bezczynnie i czekać... nie wiadomo na co. Gdyby mogła wykrzesać z siebie cień uśmiechu, z pewnością byłby on wyrazem jej złości.
Po dłuższej chwili siłowania się ze swoim ciałem — otworzyła oczy, jakby nagle przypomniała sobie, jak to powinno się robić. Przymrużyła oczy, kiedy skąpany blask drażnił oczy.
Był dzień. A to nie było Skrzydło Szpitalne. Jedno pytanie nasuwało się: co tu się stało?
Sypialnia Severusa Snape’a to było jedno wielkie gruzowisko — zauważyła z przerażeniem. Nawet jego ogromne łóżko z baldachimem było wywrócone, a biała pościel ubrudzona czymś czerwonym; nawet nie dopuszczała do siebie myśli, że to może być krew. Ale gdzie jest Snape?; to była jej pierwsza myśl. Miał odwrócić rytuał — a co jeśli jemu też coś się stało? Nie wybaczyłaby sobie tego.
— Profesorze! — krzyknęła zaniepokojona, a drzwi od gabinetu od razu się otworzyły, z hukiem obijając o ścianę, która miała już na swoim koncie liczne takie dramatyczne wejścia, jak przypuszczała.
— Granger — zlustrował ją spojrzeniem. — Jak się czujesz, jakieś objawy? — zapytał i kucnął obok niej, w tym samym ubraniu, co miał wcześniej — ale tym razem białą koszulę miał prawie całą we krwi, a z policzka, aż do szyi, ciągnęło się wielkie zadrapanie.
— Co się panu stało? — szepnęła, dotykając rany. Snape syknął z bólu, ale nie odepchnął jej — dzięki Merlinowi — wtedy dopiero poczułaby się, jak idiotka.
— Możesz najpierw odpowiedzieć na moje pytanie? — odpowiedział rozeźlony, jak zwykle zresztą, bo przecież normalnie nie mógłby powiedzieć, prawda? — to by go zabiło.
— Ee… jestem zdezorientowana — rozejrzała się niespokojnie po pokoju, a w ostateczności napotykając onyksowe oczy. Oczy tak samo puste, jak ciemność w której nie było nic. Jej osobiste piekło. — Ale nic mnie nie boli, czuję się normalnie — powiedziała ciszej, spuszczając wzrok.
Złapał ją za rękę. Zadrżała, czując na sobie zimne, jak lód palce; co musiał poczuć, bo od razu cofnął dłoń.
— Puls też masz w normie — zauważył, ukrywając zdziwienie.
— Profesorze… — zaczęła już pewniej.
— O, już nie Snape? —powiedział kpiącą, rzucając jej sadystyczny uśmiech. Ooo… będzie miała wielkie kłopoty, ale póki co, zignorowała go.
— Co tu się stało i co z pańskim policzkiem? — zapytała, przyglądając się jego twarzy, a potem szyi. Wszystko miał we krwi — tylko zastanawiające jest, czy to była Snape’a krew, czy może jej. Niechętnie odpowiedział.
— Musiałem odsunąć wszystkie rzeczy, kiedy zaczęłaś nimi we mnie rzucać — przewrócił oczami, gdy wciągnęła ze świstem powietrze — a to —wskazał na swój policzek — przez twoje pazury.
Przegryzła nerwowo wargę i spojrzała natychmiast na swoje ręce... pod płytką paznokcia miała skórę Snape'a, co ją wprawiło w mdłości.
— A jednak nadszedł dzień, w którym Wiem—To—Wszystko—Granger się zamknęła — zadrwił, uśmiechając się kpiąco, ale jakby uparcie nie patrzył w jej oczy. Musiała wyglądać niezwykle żałośnie, doszła do wniosku.
— Niech pan sobie daruje, zrobiłam panu krzywdę… co jeśli to się powtórzy, jak zaatakuję kogoś innego? Czarna magia…
— Granger… jesteś skończoną kretynką — warknął, miażdżąc ją wzrokiem. Teraz to ona unikała jego natarczywego spojrzenia. —Nikogo już nie zaatakujesz, bo nie ma w tobie ani grama czarnej magii. Została ci tylko ta zwykła. Już nigdy nie będziesz mogła wykonać chociażby drobnego zaklęcia czarnomagicznego.
— O Merlinie… wie pan co? Nie jest mi z tego powodu przykro! —krzyknęła uradowana i z tego szczęścia rzuciła mu się na szyję.
— Przepraszam — bąknęła, odrywając się od niego, kiedy doszło do niej, co właśnie zrobiła. Sama się zdziwiła, nigdy nie pozwalała sobie na takie spontaniczne ekscesy.
Jego piżmowy zapach omal zwalił ją z nóg... jak on pachniał. Poczuła, jak policzki ją pieką. Pospiesznie wstała z puchowego dywanu, na którym przeleżała nie wiadomo ile i odwróciła się do Snape’a plecami, udając, że ten cały bałagan ją zaabsorbował. Usłyszała za sobą szydercze parsknięcie.
— Nie rumień się, Granger, bo uznam to za zaproszenie — poczuła, jak robi się czerwona. Odwróciła się z powrotem w jego stronę, ale tym razem była zaskoczona.
Snape’a za nią nie było.
Wyślizgnął się bezszelestnie ze swojej sypialni i aż się zdziwiła, że jeszcze jej nie wyrzucił. Korzystając z tej chwili obejrzała wnętrze, które na pierwszy rzut oka nie zachęcało, ale po czasie zaczęła dostrzegać ciekawe drobiazgi, jak zdjęcia, które stały na nietkniętej komodzie. Ruszające się fotografie były wepchnięte przy samej ścianie, ledwo widoczne zza stosu ksiąg.
Zerknęła na uchylone drzwi gabinetu, ale nie usłyszała kroków, więc podeszła do komody ze zdjęciami.
Kobieta — zapewne Elieen Prince; pomyślała, uśmiechając się — jego matka. Odkryła to, kiedy Snape przyznał się do bycia Księciem Półkrwi. Nie dowierzała, że profesor nie ukręcił Harry’emu głowy — zachichotała na tą myśl. Ale po chwili posmutniała — przecież Snape nie zabiłby Pottera wtedy, ani już nigdy, obiecał to Lily Evans i Dumbledore’owi. 
Westchnęła, dotykając opuszkami palców tafli szkła, za którym spoczywało delikatnie zmięte zdjęcie.
Naprawdę kochał matkę Harry'ego i był jej wierny do samego końca. Pokręciła głową, bo nie chciała się nad tym zastanawiać — to nie była jej sprawa.
Przeszła do gabinetu, w którym Snape stał pochylony nad biurkiem, pisząc coś czarnym, zapewne kruczym, piórem. Był tak czymś pochłonięty, że jej nie dostrzegł — nie skomentował jej przybycia prychnięciem, czy czymś podobnym i dla siebie charakterystycznym. Po prostu stała i patrzyła, jak przez prześwitującą koszulę napinają się jego liczne mięśnie, które były widoczne, bo jest tak szczupły.
— Profesorze — odezwała się w końcu, ale on nawet nie drgnął — czy mogę już iść?
— Nawet powinnaś, i tak chciałem to skończył i cię wywalić.
Pokręciła głową, a na jej usta wpełzł blady uśmiech — Snape był przeciwieństwem miłego człowieka, a jednak zawdzięczała mu życie; nie wiedziała, ile by pociągnęła z czarną magią na karku. Wojna dzięki niemu się skończyła. Nawet na polu bitwy raz ją uratował. Czyli była mu po trzykroć wdzięczna, a nawet jeszcze bardziej, jak się nad tym dłużej zastanowiła.
— Profesorze, kiedy mam przyjść na eliksiry? — zapytała spokojnie, stojąc w tym samym miejscu, choć teraz jej wzrok powędrował na półkę z zakazanymi książkami, a potem na ziemię. Aż ją korciło, żeby sprawdzić, czy szkatułka stoi w tym samym miejscu, gdzie ją odłożyła. Czy Snape dostrzegł, że jest naruszona? Miała prawie pewność, że wiedział.
Snape odwrócił się i obrzucił ją uważnym spojrzeniem.
— Dobrze, że jest obiad… idź do dormitorium i się oporządź , bo wyglądasz gorzej niż okropnie, zresztą jak zwykle — zadrwił — a do laboratorium przyjdź po kolacji. Powiadom Dracona… jeśli w ogóle będzie chciał z tobą rozmawiać po tym, co zobaczył.
Odwrócił się z powrotem nad pergamin, a ona prychnęła i zacisnęła pięści ze złości. Kiedy wychodziła naszła ją przemożna ochota, żeby trzasnąć drzwiami najmocniej jak potrafiła, ale w końcu odpuściła, siląc się na spokój. Nie będzie się denerwować przez kogoś takiego, dałaby mu niepotrzebną satysfakcję.
Poszła do siebie, w między czasie martwiąc się, czy zdąży nadrobić dzisiejszy materiał z lekcji, i w spokoju udała się do Łazienki Prefektów, gdzie miała całe pomieszczenie dla siebie. Popływała w wielkim basenie i dała upust złości na Snape’a, bo za długo — o wiele za długo — już zaprzątał jej myśli. Przyczepił się, jak rzep; burknęła pod nosem.
— Nienawidzę go — krzyknęła na całą łazienkę, a z serca spadł jej jakiś ciężar. Opuściła ją cała frustracja, jakby woda od razu ją wchłonęła.
Ale zaraz przypomniała sobie, co Mistrz Eliksirów powiedział.
 Powiadom Dracona… jeśli w ogóle będzie chciał z tobą rozmawiać po tym, co zobaczył.
Tak, idealnie odgadł, czego się bała — ale zaraz potem przypomniała sobie o Cassie, o której nie była w stanie myśleć przez ostatni czas, a przecież to jej należała się uwaga — to ona ledwo uszła z życiem przed śmiercią.
Ubrała się i wróciła do swojego prywatnego dormitorium. Porwała byle jaką książkę i poszła do salonu przed kominkiem. Ale tam już ktoś był.
I nie był to ktoś, kto powinien tam siedzieć.
— Granger, w samą porę — zaszczebiotała Astoria Greengrass, śmiejąc się widząc, jak bardzo jest zszokowana. Upuściła książkę z rąk i wyciągnęła różdżkę przed siebie z zaciętą miną.
— Nie przyszłam walczyć — powiedziała aksamitnie, wstając z kanapy z arystokratyczną godnością. — Możesz opuścić różdżkę?
— Nie — odwarknęła, przeklinając w duchu jej bezczelność i obrzuciła Astorię morderczym spojrzeniem. Przed oczami stanął jej od razu obraz sinej Cassie.
— Jak sobie chcesz — mruknęła, stając od niej metr dalej. — Słuchaj, to nie ja wrzuciłam tą truciznę do alkoholu. Nie chciałam cię zabić — nie zauważyłaś, że nie ma w tym żadnej logiki? 
Rzeczywiście, zauważyła, ale nie opuściła różdżki. Słuchała dalej w skupieniu, choć oczy pozostawały ostre, wręcz rozwścieczone, na każde słowo, a nawet samą obecność Ślizgonki.
— Nie nienawidzę Draco — naprawdę się w nim zakochałam. Nie udawałam… ubzdurał sobie, że go nienawidzę, bo jego ojciec zabił mojego chłopaka. Faktycznie, zrobił to — Astoria machnęła niedbale ręką — ale byłam z nim, aby wzbudzić w Draco zazdrość — może to żałosne, gryfońskie sztuczki, ale byłam na skraju wytrzymania… Kocham go odkąd skończyłam siedem lat.
W jej zielonych oczach zalśniły łzy, ale szybko je wytarła. Hermiona nieznacznie opuściła różdżkę, ale stała czujność, jaką Moody w nią wpoił, dalej pulsowała między jej dłonią a różdżką.
— Wiesz, Granger, ktoś wiedział… Dzisiaj przesłuchiwano Terry’ego Boota, dopiero wybudził się ze śpiączki po tym pobiciu… on też mówił, że tego nie zrobił i tak samo, jak mnie, podano Veritaserum… też zaprzeczył. Granger, uważaj na siebie — ktoś czyha na twoje życie. Ktoś, kogo nie można dostrzec, mimo że jest wszędzie.


15 komentarzy:

  1. Zaczynam drugi raz.
    Jestem wkurzona.
    Znerwicowana.
    Ale co tam, ten komentarz będzie jeszcze lepszy od tego, który mi się usunął! Wiesz, mam rosół, a on mnie uspokaja...
    Przez ostatnie zdanie normalnie spadłam z łóżka, ciśnienie mi skoczyło, serce wyskoczyło ze swojego miejsca, szczęka spadła na podłogę i tak dalej. Mam nadzieję, że zrozumiałaś, że kompletnie jestem zszokowana. xD Jestem tak cholernie ciekawa kto chce zabić Granger, że... skręca mnie z niecierpliwości, kto to jest. I zobaczysz, ja to odkryję.
    Boże, Hermiona nieźle musiała się wierzgać, skoro podrapała Snape'a... Nadal nie potrafię ich sobie wyobrazić razem, ale jak piszesz, że widać mu napięte mięśnie przez koszule, to pa... XD Nie no, zmieniłam dzięki Tobie swoje podejscie do niego, ale pamiętaj, moja miłość do dramione nie zniknie nigdy, więc wiesz co robić. Poza tym, właśnie, mam nadzieję, że Draco, mimo tego co zobaczył, będzie chciał rozmawiać z Hermioną (a tylko spróbuje nie!). Jak napisałaś, że Astoria była w dormitorium, to chciałam wejść normalnie do tego rozdziału i ją trzasnąć. : ) Ostatnio jakoś mam ochotę wszystkich bić, ale to przez tą gratkę. Nie dość, że Astoria skrzywdziła Draco, to jeszcze śmiała się pokazać na oczy Hermionie. I w ogóle jak ona znalazła się w jej dormitorium?
    To co, kolejny rozdział dzisiaj? :>

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, doceniam nerwy, jakie musiałaś włożyć w niego - i to dwukrotnie. Mam nadzieję, że rosół już kompletnie Cię uspokoił i nie będzie wyglądać jak kasiasty Voldzio...
      Jak odkryjesz kto chce Hermionę zabić to mi powiedź, bo ja dalej nie mam pojęcia...
      Te napięte mięśnie pod koszulą przekonają najtwardszych, napisałam to specjalnie, tak, tak. A jeśli chodzi o Dramione to tak, wiem co robić.
      Co ty taka agresywna, M? Astoria okazuje się dobrą, ale zagubioną osobą, nie wiesz co miłość do Dracona może robić z ludźmi? Jestem pewna, że wiesz.
      Dzisiaj rozdziału nie będzie, jutrzejszy rozdział jest okropnie długi, jak na mnie, a sprawdzanie go... po prostu mi się nie chce.
      Do jutra!

      Usuń
  2. Od rana siedziałam jak na szpilkach, serio. Jak zobaczyłam, że znowu leci 'Dzień świstaka" (o jezu jak ja tego nienawidzę) to w końcu postanowiłam sprawdzić czy dodałaś rozdział. I jest. I jest świetny. No ale co tam, każdy jest świetny.
    Tak poza tym uwielbiam twojego Snape'a... Aż chce mi się znowu przeczytać "Bez cukru".
    Nie wiem czemu ale śmiałam się jak głupia (tata patrzy się na mnie jak na idiotke) z każdego słowa (dosłownie) jakie wypowiedział Snape. Jest cudowny.
    No nic.
    No to czekam na jutro.
    I pozdrawiam.
    Expecto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie oglądałam, ale mam wrażenie (po tytule), że nic nie tracę.
      Lubisz na tyle mojego Snape'a, że chcesz przeczytać ,,Bez cukru"? - to najpiękniejszy z komplementów. Jednak uważam, że ,,Bez cukru" w dalszym ciągu jest nieporównywalną klasyką Sevmione. Autorka pisze tak prostym językiem, że aż wyjątkowym. Niemniej jednak; dziękuję.
      Do jutra, również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Tyle Severusa w rozdziale, aww! Genialne są ich rozmowy! Mrrrau, Hermiona go podrapała, jakież to erotyczne, mhaha :D
    Już nie wiem co mam myśleć o Astorii, jednocześnie mnie wkurza i darzę ją jakąś sympatią. Końcówka rozdziału zaskoczyła mnie, co znowu kombinujesz? :o
    Czekam do jutra ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, było go wiele, dlatego mu damy na chwilę odpocząć. Amylie, dlaczego ty wszędzie widzisz erotyczne akcenty - Hermiona prawie wydrapała mu oczy, ale tak, to są takie łóżkowe igraszki, Severus po wojnie nie lubi subtelności, wiesz o co chodzi.
      No i Astoria, którą miała wyjść właśnie taka - do końca niejasna, ale nic już nie mówię.
      A kombinuję jeszcze wiele. :)
      Do jutra!

      Usuń
  4. Noo i znowu będę gdybać :) Rozdział jak zawsze świetny, końcówka to już w ogóle wprowadziła zamęt i nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Mam nadzieję, że Draco jednak będzie rozmawiał z Hermioną, może nie jest aż taki tchórzliwy. Rozmowa Snape kontra Granger rewelacyjna. Jedyne co mi tu nie pasuje to ten szablon, za słodki jak na takie "mroczne" opowiadanie, tamten w moim odczuciu bardziej pasował ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, końcówka jest też moim faworytem w tym rozdziale, jak we wcześniejszych rozdziałach nie starałam się trzymać napięcia, to teraz bez tego nie mogło się obyć.
      I myślę, że Draco nie zachował się w tchórzliwy sposób, ale o tym za... dwa rozdziały? Coś takiego.
      Szablon mnie urzekł - lubię kontrast, skoro opowiadanie jest mroczne, czemu wszystko inne na jego tle też ma takie być? Jednak jesteś drugą osobą, która mi zwraca uwagę, a tego nie mogę zlekceważyć.

      Usuń
    2. Ooo, to już się nie mogę doczekać co będzie dalej, za dwa rozdziały. Szablon jest bardzo ładny, ale szczerze jak tu weszłam to najpierw myślałam, że pomyliłam blogi a potem że zmieniłaś rodzaj opowiadania, po prostu w oczy rzuca się otoczenie bloga a dopiero potem jego treść.

      Usuń
    3. Hm, pozostaje mi powiedzieć... Voilà.

      Usuń
    4. Teraz jest naprawdę super!

      Usuń
  5. Oficjalnie stwierdzam, że Snape i Hermiona są romantiko :v
    Ubóstwiam jego docinki. I ogólnie jego całego. Zdziwiło mnie, że jest taki sentymentalny. Zdjęcie Lily i jego mamy. Ale to piękne :')
    Ja już nie wiem co myśleć o Astorii. Niby tego nie zrobiła, ale i tak mnie irytuje. No i jeśli to nie ona, to kto chciał zabić Hermionę? Jestem ciekawa co u Cassie. No i dlaczego Draco nie chciałby z nią rozmawiać? Przez ten rytuał, czy powiedział Snape'owi o tym drugim czymś?
    "- Profesorze… – zaczęła już pewniej.
    - O, już nie Snape? –powiedział kpiącą, rzucając jej sadystyczny uśmiech. Ooo… będzie miała wielkie kłopoty, ale póki co, zignorowała go." <- Boski fragment. Mówiłam że uwielbiam Snape'a? Nic nie szkodzi, powtórzę jeszcze raz - uwielbiam Snape'a ;-;
    I masz nowy szablon :D
    Ach, jeszcze jedno. Od jutra do piątku jestem na zimowisku, a jako, że pomagam w organizacji nie wiem czy złapię resztki czasu *no i pakietu w telefonie* i przeczytam rozdziały. Najprawdopodobniej, nadrobię dopiero w piątek po południu .-.
    Więc, do...kiedyś :D
    Pozdrawiam,
    Mrs Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nie. Tylko nie romantyczność, trzeba będzie coś zmienić. Nie chcę tu stwarzać słodkości, cukiereczków... choć poprzedni szablon by się z tym kłócił.
      Czy jest sentymentalny, ma dwa zdjęcia w całym swoim życiu, jedynie dwóch kobiet, a na dodatek to jest też bardziej złożona kwestia. Później ją wyjaśnię... powtarzam się.
      Kolejny nowy szablon, ja sama za sobą nie nadążam.
      W takim razie życzę Ci udanego wyjazdu, widzimy się w piątek, czy kiedyś... w każdym razie, nie połam się. Do kiedyś!

      Usuń
    2. Dziękuję :3
      To nie jest taka słodka romantyczność :v Jest taka... fajna :3

      Usuń
  6. Wysyłam ci kropkę pełną... niewiadomo jakich emocji
    .

    OdpowiedzUsuń