piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział dwudziesty ósmy

Wedle życzeń czytelników.



Błysk.
Snape rzuca się w stronę Cassie — nie była już w stanie bardziej spowolnić rozprowadzenia się trucizny. Słone, gorzkie łzy. Kolejna przyjaciółka umiera lub znika na jej oczach. Och! — jeszcze więcej łez. Nic nie widzi, obraz zasłoniła jej czarna szata. Piżmowy zapach perfum — bezpieczeństwo. Ale i nieodłączny strach. I nareszcie — czekała na to — ciemność. Znowu tu była.
Choć nie czuła się tak bezpieczna tutaj, w swojej własnej nicości, jak przy czyimś ciele, któremu towarzyszył ten niebiański zapach. Ktoś tam był, za kim powinna tęsknić.
Ale dosyć sentymentów.
Obudź się, Hermiono — mówiła do siebie w myślach. W końcu otworzyła oczy — była w Skrzydle Szpitalnym. Ktoś zdjął z niej wierzchnie szaty, była w mugolskim podkoszulku i czarnych, opiętych spodniach, które krępowały jej ciało.
Cała się trzęsła, ale wstała z łóżka — nikt przy niej nie siedział. Wyszła ze Szpitala, była noc, cały zamek uparcie milczał, gdy jej chciało się wyć. Weszła do Pokoju Wspólnego, gdzie nogi same ją zaprowadziły. Draco spał na kanapie, miotając się na wszystkie strony, jak bezwładna marionetka; koszmary. Spojrzała na jego czoło, gdzie pojawiły się krople zimnego potu i nie było jej żal, gdy go budziła.
— Zostaw ją… — szeptał, ale od razu się wybudził, gdy nim potrząsnęła — Hermiona. Co ty tu robisz?
— Co z Cassie? Gdzie ona jest? — zapytała od razu, przerażając Dracona. Przyglądał się jej chwilę, zdając sobie sprawę, że ona dalej się nad nim pochyla i wpatruje w oczy — ani razu nie mrugnęła. Przełknął niezauważalnie śliną.
— Żyje — powiedział, bo ta informacja, przecież najbardziej się liczyła. — Jest w Świętym Mungu, Blaise przy niej czuwa.
Opadła z westchnieniem na kanapę, czując, że wokół jej serca oplatają się kolejne pnącza, które się boleśnie wrzynały — nigdy nie czuła się bardziej winna, niż właśnie wtedy.
— To moja wina — łkała, choć nie miała już łez. Czuła się taka mała, bezwładna, to ją po prostu przerosło; wyprało z sił.
— Hermiono… — szepnął i chciał już coś zrobić, może pocieszyć… nie znał się na tym, ale ona już wstała z kanapy, stając przed kominkiem.
— Astoria chciała zabić mnie, to ja powinnam leżeć na miejscu Cassie — mówiła do siebie, przyciszonym i zachrypniętym głosem, wpatrując się w płomienie, a Draco przestraszył się nie na żarty, bo wyglądała, jak w transie największego obłędu.
— Zabrali Astorię na przesłuchanie — wtrącił się w jej myśli, a ona pokiwała zdawkowo głową. — A to ja byłem na celowniku…
— Dobrze, tak, to dobrze… Idź spać, Draco, ja muszę coś załatwić.
— Dokąd idziesz? — krzyknął za nią, zrywając się z kanapy. Jej oddająca się w ciemność sylwetka... a gdy się odwróciła jej oczy błyszczały inaczej. Jakby śmielej.
— Do Snape’a — skłamała gładko, choć nie wiedziała, czemu nic powiedział i czemu za nią nie poszedł, czemu nie był zaniepokojony; nawet nie pisnął słówkiem protestu, po prostu ją puścił.
Nie spotkała żadnego nauczyciela, czy Filcha; tylko Irytka, ale wystarczyło go potraktować jednym zaklęciem, żeby się przymknął. Szła szybko, zwartym krokiem — pod koniec drogi prawie biegła, czarna magia wyraźnie nawoływała ją, a ona rozkoszowała smakiem własnego imienia i sposobem wymawiania przeznaczony tylko dla niej.
Czarna magia czekała na nią od tak dawna… słyszała, jak się niecierpliwi, podskakując niczym mała dziewczyna, podekscytowana, uradowana. Ta magia była jej wewnętrzną ciemnością i wszechogarniającym uczuciem, które stawało pomiędzy największą przyjemnością, a nieznoszącym sprzeciwu bólem; ta granica doprowadzała ją do szaleństwa.
Weszła do biblioteki, jednym zaklęciem wywarzając drzwi, przez co wypadły z zawiasów; opadając z hukiem na drewnianą posadzkę. Nawet tego nie zauważyła.
W jej mózgu toczyła się walka.

Nie rób tego, czarna magia ci nie pomoże, to zło! Hermiono…
A jeśli pomoże? A jeśli Cassie przeżyje, a Ginny wróci? A ja nigdy nie będę musiała się już bać.
To nie prawda, pamiętaj o co walczyłaś od urodzenia. Nie możesz tego zaprzepaścić.
Nie mogę? No to patrz…
Uspokój się, pomyśl o Harrym, Ronie, Draco, Ginny… pomyśl o Snapie do cholery!
O Snapie?
Tak, o nim, nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię —  jestem w końcu tobą.
Och, zamknij się, wkurzasz mnie.

Faktycznie, burza ucichła, bo w końcu ostatecznie postanowiła — wybiera bezpieczeństwo. Szukała przez piętnaście minut, ale nie znalazła Tajemnic Najczarniejszej Magii.
Dumbledore musiał ją mieć. Przywoła ją, tak… Accio… nic się nie wydarzyło, a przecież do gabinetu dyrektora nie znała hasła.

Jest jeszcze jedno miejsce, które znasz, Hermiono, idź.

Syk w jej głosie, niósł się echem w najbardziej obrzydliwe zakamarki jej osobowości, duszy, o ile ją jeszcze posiadała. Nie miała siły, a jednak biegła prosto do laboratorium Snape’a, do którego miała przecież stały dostęp — nie była gościem, ona praktycznie tam mieszkała. Ale nawet nie spojrzała na swoje stanowisko, bo od razu przeszła do gabinetu.
Było ciemno, ale książka lśniła jak ostatnia łuna nadziei. Podeszła bliżej, ale żeby jej dotknąć i zabrać, musiała złamać klątwę zabezpieczającą, zapewne Snape spodziewał się złodziei — bądź złodziejki.

Hermiono, znasz zaklęcie, rzuć je — teraz, Snape może cię nakryć w każdej chwili.

Delikatny, aksamitny głos przypomniał jej, co ma robić. Nie chciała, ale przecież książka była taka piękna — jedno zaklęcie, a będzie należeć do niej. Będzie na tyle silna, aby zabezpieczyć, każdą jej drogą osobę na świecie.

Co z Harrym? Co z twoimi przyjaciółmi, którzy zginęli na wojnie, abyś teraz mogła spokojnie żyć, co z twoimi rodzicami, którzy bez czarnej magii mogą spać spokojnie…

Opuściła różdżkę, a łzy pod jej powiekami powoli zaczęły swoją wędrówkę, znacząc jej policzki, po czym zimną posadzkę, na której nie powinna teraz stać. Spojrzała w bok, gdzie były drzwi do prywatnych kwater Severusa Snape’a, który spał zapewne w swoim łóżku, nie przejmując się jej głupimi fanaberiami… przypomniała sobie jego wzrok w Skrzydle Szpitalnym, kiedy była przy Draconie… tak samo, jak wtedy — sprowadził ją na ziemię.
— Co ja wyprawiam? — szepnęła do siebie, a różdżka opadła na posadzkę, tocząc się pod półkę z czarnomagicznymi księgami. Spojrzała na swoje splamione ręce, ale zaraz się oporządziła i schyliła po różdżkę. Na ślepo jednak odnalazła coś innego pod regałem.
Wyciągnęła metalową szkatułkę z wyrytymi zdobieniami, które kształtem przypominały morskie fale, na szkatułce była tona kurzu, ale jedynie go zdmuchnęła, bo ciekawość aż w niej kipiała. Wiedziała, że nie mogła, to nieetyczne — grzebanie w prywatnych rzeczach swojego profesora, ale była tak bardzo ciekawa, magia w jej żyłach dalej niebezpiecznie krążyła, wprawiając ją w najgorszą pokusę.
Drzwiczki szkatułki zaskrzypiały mrocznie, ukazując swoją tajemnicą. W środku było tylko jedno zdjęcie, które wywołało w Hermionie uśmiech — fotografia machającej do obiektywu Lily Evans, miała tu nie więcej niż siedemnaście lat.
Jej histeryczny uśmiech się pogłębił.
A przecież nie wierzyła Harry’emu, gdy jej powiedział, że Severus Snape naprawdę kochał jego matkę, zapewne nawet bardziej od Jamesa Pottera, czy kogokolwiek innego — był jej wierny do samego końca. Nie chciała Harry’emu uwierzyć, ale przed sobą miała dowód. Wpadła w niekontrolowany śmiech, bo okazało się, że jej serce było wstanie się złamać na jeszcze mniejsze kawałki.

Nie miała już dla kogo walczyć — odłożyła szkatułkę na miejsce, biorąc różdżkę do ręki i przełamując klątwę Snape’a, której by nie podołała, gdyby nie czarna magia u boku. Trzymała w dłoni księgę, a jej oczy świeciły się z podniecenia przed nieznanym.


9 komentarzy:

  1. Merlinie, uwielbiam Twój pokręcony umysł, który wymyśla takie rzeczy, serio!
    Ile tu emocji! Opętana Hermiona mi się podoba! :3
    Normalnie się wysłowić nie mogę, bardziej niż zwykle :D
    Na wstawienie kolejnego dziś się nie skusisz? Moooże jednak? ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja i mój pokręcony umysł dziękujemy... chyba. Hermiona nie jest opętana, raczej zagubiona... chociaż może to mieszanka. Nie wiem, może masz rację.
      NIE SKUSZĘ SIĘ, KONIEC TEGO DOBREGO! (Nie chcę mi się sprawdzać kolejnego tekstu. Ale jutrzejszy rozdział będzie dłuższy, więc chyba nie będzie tak źle. Chyba Was nie rozczaruję).

      Usuń
  2. Ja też uwielbiam Twój pokręcony umysł, chociaż czasami sądzę, że jest on jak na mnie zbyt pokręcony! Ale dobra, czego się nie robi dla takiego superowego opowiadania, wszystko! B|
    Rozdział jest super. Podoba mi się strasznie ta wewnętrzna walka Hermiony, która nie wie, czy sięgnąć po czarną magię, czy nie... Mi też się wydawało, że ją coś opętało, ale dopiero jak mi napisałaś, że jest zagubiona, zrozumiałam, że kurde, masz rację. Ona j e s t zagubiona, tylko i wyłącznie. Boję się tylko jakie skutki przyniesie jej decyzja, w końcu czarna magia zawsze niesie za sobą jakieś konsekwencje.
    I ta rozmowa z Draco... Ta zwykła rozmowa, a ja się nakręcam, jak zwariowana i wyobrażam sobie nie wiadomo co. Szkoda tylko, że jej nie zatrzymał. Może później mu się uda.
    Czekam na kolejny rozdział! I zgadzam się z Amylie... Co powiesz na dzisiaj? ;>

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój pokręcony umysł będzie Was nawiedzał jeszcze przez dobre kilkadziesiąt stron, aż w końcu wykorkujecie i nie będziecie czytać. Ja to znam, wy, czytelnicy, zawsze tak robicie; zdradzieckie łobuzy z Was.
      Owszem, Hermiona jest zagubiona. Może zapominacie, że:
      - Ginny zniknęła, co bardzo Hermiona przeżyła (czego nie opisywałam, bo zajęłam się czymś innym, ale myślałam, że to raczej jasne),
      - była uzależniona od czarnej magii (co można porównać do mugolskiego narkotyku, ja tak to widzę), teraz jest na odwyku i jest wystawiona na pokuszenie,
      - Cassie została otruta,
      - Hermiona ma wyrzuty sumienia, bo to ona miała paść ofiarą, a z kolejną jej drogą osobą jest źle,
      - Niedawno Hermiona była prześladowana, więc jej umysł nie pracuje takim samym tokiem, co wcześniej. Tego typu zachowania zostawiają blizny na długi czas.
      Mam nadzieję, że to jakoś przybliży Wam jej stan. Wybaczcie, jeśli niektóre rzeczy pisałam w niejasny sposób, mój błąd, dalej się uczę.
      Rozmowa z Draco miała drugie dno, fakt, ale w inny sposób chyba je postrzegasz niż sobie wymyśliłam; ale na wyjaśnienie tego przyjdzie jeszcze czas. :)
      ,,Może później mu się uda.'' - M, ty i twoje Dramione!
      Co powiesz na kopniaka? ;>

      Usuń
  3. OmójBoże.-.
    Dobra, mój mózg mówi mi, że to może być sevmione (a czego on jeszcze nie mówił mi w tym opowiadaniu) Ach, Hermiona i czarna magia to intrygujące połączenie, ale nie wiem co o nim myśleć. Jest strasznie ciekawie, ale boję się, że coś złego z tego wyniknie :v Robi się coraz niebezpieczniej i chyba nie zanosi się na poprawę. A ja tak bym chciała, żeby Dra...eee... znaczy ktoś jej pomógł (nie żebym coś sugerowała, ale Draco pasuje :vvvv). No ale zobaczymy co będzie dalej.
    Miałam nadzieję, że Malfoy powstrzyma Hermionę. W ogóle, sytuacja, kiedy go obudziła była przesłodka (ja nadal mam nadzieję, że to będzie dramione!) :3
    Cieszę się, że Cassie żyje. Mam nadzieję, że szybko wróci do siebie.
    No i ten, mam nadzieję, że Sev wstanie, wyrwie Hermionie tę książkę z rąk, odejmie z 50 punktów Gryffindorowi i zrobi tak, żeby już jej nie ruszała, ooo!
    I dzięki wielkie, że dodałaś dwa rozdziały dziś :3
    Czekam na jutrzejszy,
    Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem taka zaspana, że twój komentarz widzę podwójnie...
      W dzisiejszym rozdziale też nie zapowiada się na poprawę. Będzie, przynajmniej moim zdaniem, ciekawie. Zapewne dużo Wam to przybliży, ale sama nie wiem.
      Sytuacja kiedy go obudziła była słodka? Naprawdę? Ja ją sobie wyobrażałam z szaleńczym wyrazem twarzy, Draco przerażonego... ale już Wam zostawiam wyobrażenia. (Moja wyobraźnia jest chyba trochę drastyczniejsza).

      Usuń
  4. Hermiona i czarna magia...połączenie dość oryginalne aczkolwiek ciekawe. Kto by pomyślał, że poukładana i sumienna uczennica może mieć drugą, mroczną stronę. Aż sobie wyobraziłam minę Dracona wyrwanego z tego snu i dobrze, że Cassie jednak przeżyła. Szkoda byłoby ją stracić, zwłaszcza, że nie ma Ginny. Ale ta końcówka - czysta poezja po prostu! Trzyma w napięciu do samego końca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwaga: parringiem mojego opowiadania jest Hermiona i czarna magia; to byłby dopiero oryginalny romans. Żartuję.
      Sama nie byłam świadoma, że to jest rzadki wątek... miał prowadzić zamęt po burzliwej wojnie, ale skoro wyszedł dobrze, to się cieszę.
      Trzyma w napięciu? To cudowny komplement, dziękuję ogromnie. Pozdrawiam!

      Usuń