sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział dwudziesty pierwszy

Zaraz po śniadaniu Hermiona zeszła do lochów, gdzie — jak co sobotę — miały się odbyć zajęcia ze Snapem i Draconem. Jak zwykle zastała ich już w środku. Nie spóźniła się, miała jeszcze dwie minuty, ale oni jak zawsze byli delikatnie przed czasem. Dżentelmeni.
Malfoy skinął na jej widok głową, ale Snape nie lubił się bawić w takie animozje.
— Nie spóźniłaś się, znowu jest pani chora, Panno Granger? — zapytał zjadliwie, ale zignorowała go, siadając na stoliku, gdzie mieściło się jej stanowisko.
— Złaź — warknął Snape, ale ona tylko zaczęła wesoło wymachiwać nogami, jeszcze bardziej go wkurzając. — Głucha jesteś?
— Nie, mój słuch ma się dobrze, dziękuję, że się pan pyta, profesorze — odpowiedziała mu ze słodkim uśmiechem.
— Możemy zacząć? — wtrącił się Draco, a oboje pokiwali głową. Snape przywrócił swój obojętny wyraz twarzy, a Hermiona zeszła, stając na równe nogi.
Draco pokręcił zrezygnowany głową — codziennie było coraz gorzej, bo obojgu zaczęły puszczać hamulce, czego chyba nie zauważali. Malfoy jednak przyznał ze zdziwieniem, że nawet on nie może sobie pozwolić na takie traktowanie swojego ojca chrzestnego, bo byłby zmieciony z powierzchni ziemi — chociaż Hermiona dalej stała w tym samym miejscu, co chwila mu przerywając.
— Świetnie — sarknął Snape, wykonując jeden ruch różdżką, a około czterdzieści przeróżnych składników zaczęły wirować nad ich głowami, lądując w końcu na obu stanowiskach. — Dzisiaj będzie wyjątkowo źle…
Machnął ręką na Granger, żeby się zamknęła, co zrobiła, wpatrując się pogardliwie w Mistrza Eliksirów. Już nie otwierała ust.
— … bo pewnie spowodujecie nie jeden wybuch. Przez ostatni czas poczuliście dopiero namiastkę, drobną cząsteczkę świata Alchemii i Eliksirów. Teraz  już nie będzie czasu na pomyłki, bo one mogą was kosztować życie — zaczynamy eliksiry czarnomagiczne. Będziecie musieli pokonać strach i gorycz, a tylko prawdziwa chęć tworzenia pomoże wam osiągnąć cel. Tylko alchemiczny zmysł, pokroju prawdziwego Mistrza Eliksirów, wskaże wam dobrą drogę — jeśli po dzisiejszych zajęciach nic nie poczujecie, możecie jutro nie wracać.
Hermiona i Draco wpatrywali się w skupioną, jakby rozświetloną, twarz Snape’a. Szatynka mogłaby przysiąc, że na koniec swojego monologu prawie się uśmiechnął… czy tylko o eliksirach i o czarnej magii potrafił mówić z czułością, czy to może jednak nie czułość, a zwykłe szaleństwo?; pomyślała ze smutkiem, mimowolnie przestając słuchać, co właśnie powiedział Severus, już normalnym, zrzędliwym tonem.
— Czy ty masz tylko dwie opcje w swojej pustej głowie: gadać i nie słuchać? — sarknął wściekle, sztyletując ją spojrzeniem onyksowych oczu. 
— Przepraszam — bąknęła, rumieniąc się. 
Draco patrzył na nią kątem oka, rozbawiony — doskonale wiedział o czym, a właściwie o kim, myślała, inaczej przecież by się nie speszyła.
— Ale… — zaczęła Hermiona.
— Mówiłem — syknął profesor z jadowitym uśmiechem.
— … czy powinniśmy się rozgrzebywać aż tak w czarnej magii? Czy to nie może okazać się niebezpiecznie? — zapytała, ignorując jego krzywą minę, sztyletujący wzrok... ignorując jego całego.
— Panno Granger — parsknął Snape i bynajmniej nie był rozbawiony — w tym momencie śmierdzisz bardziej czarną magią niż połowa uczniów Slytherina.
Hermiona zbladła, a Draco wlepił w nią wzrok, czego Snape starał się nie zauważyć i przeszedł do następnego tłumaczenia, którego Gryfonka nie słuchała.
— Sporządzicie Eliksir Słodkiego Snu — powiedział Mistrz Eliksirów, a przez chwilę Draco popatrzył się na niego, jak na idiotę. — Jeszcze jedno takie spojrzenie, Draco, a wylecisz z moich kwater wprost do jeziora…
— Czytałam o nim, profesorze, ma tą samą barwę i konsystencję, co zwykły Eliksir Słodkiego Snu — nieświadoma niczego ofiara myśli, że sięga po wywar na koszmary, bezsenność, a tak naprawdę po nim kładzie się spać i umiera we śnie.
Dziewczyna mówiła bezbarwnym, wypranym od uczuć głosem, a wyglądała tak samo źle, kiedy przebywała w Skrzydle Szpitalnym po tym, jak zemdlała w laboratorium Snape’a.
— Tak, Granger, właśnie o nim mowa. Ciekawi mnie, w której książce to przeczytałaś, skoro żadna w hogwarckiej bibliotece, nawet w Dziale Ksiąg Zakazanych, nic o tym nie wspomina… Kupujesz książki o czarnej magii na wypadach w Hogsemade, czy może już wcześniej się zaopatrzyłaś? — syknął, już nawet nie wściekły — chociaż to też — a zdziwiony.
— Jest o tym wzmianka — szepnęła, spoglądając na Severusa, który kipiał ze złości.
— GDZIE, GRANGER?! — krzyknął, przybliżając się do Hermiony, w jego oczach na pierwszy rzut oka, zdaniem Dracona, iskrzyło się czyste szaleństwo. Ale szatynka z tak małej odległości widziała też panikę, którą tak dobrze maskował.
Ona widziała.
— Wujku… — powiedział ostrzegawczo Malfoy, który był wstanie rzucić zaklęcie na Snape’a, jeśli nie pozostanie mu wyboru — nie był wstanie dostrzec, jaka zacięta walka rozgrywa się w głowie Mistrza Eliksirów.
— W Diabłach piętnastego wieku — mruknęła, spuszczając wzrok na swoje buty, a nauczyciel ze świstem wciągnął powietrze. Nikt nic już nie mówił, a cisza spływała po nich powoli, jak źle sporządzony eliksir.
— Wyjdź — syknął Snape, a dziewczyna szykowała się do wyjścia, kiedy: —mówiłem do Dracona, Granger.
Malfoy rzucił w swojego ostatniego członka rodziny ponurym spojrzeniem.
— Wynocha — odparł spokojnie i dopiero ten spokój utwierdził młodszego Ślizgona w przekonaniu, że Granger jest bezpieczna — spokój oznaczał u Snape’a prawdziwą furię, ale skoro był wstanie się opanować —nic tu Dracona nie trzymało.
Zamknął za sobą delikatnie drzwi, widząc ostatnie błagające spojrzenie Hermiony, wołające o pomoc.
— Przywołaj tą księgę, Granger — rozkazał.
Przewróciła oczami, ale posłusznie wyjęła różdżkę i przywołała ją ze swojego pokoju (którą wcześniej schowała pod łóżko), po czym podała ją Mistrzowi Eliksirów.
Snape zaczął wertować opasły tom (który był naprawdę ogromny, Hermiona ledwo go unosiła w obu rękach, a Severus z nonszalancją trzymał go w jednej ręce, a drugą szukał odpowiedniej strony… szatynka pokręciła głową, wyrzucając te niezręczne myśli).
— Widzisz to? — zapytał profesor, wskazując na coś palcem. Gryfonka przybliżyła się i nad ręką Snape’a zobaczyła czarny atrament, układający się w ciasną instrukcję na czarnomagiczny Eliksir Słodkiego Snu.
— Tak — szepnęła, rumieniąc się, bo nigdy nie była koło niego tak blisko.
Severus trzasnął mocno księgą tuż przed twarzą Gryfonki i posłał tom do swojego gabinetu, zamykając go potem na cztery spusty.
Uśmiechnął się wrednie na widok jej rumieńców.
— I bardzo dobrze, że ci wstyd — powiedział, źle interpretując jej zachowanie — chociaż swoją drogą, nie doceniałem cię — Granger. Myślałem, że przyjaciółka Pottera brzydzi się na tyle zaklęciami Niewybaczalnymi, aby ich nie używać. No cóż… najwyraźniej ja też się mylę, czasami.
— Nie zna mnie pan — odparła szybko, zaciskając pięści — jej oczy ciskały gromy, co tylko spowodowało, że Snape parsknął.
— Po czynach poznaje się człowieka, Granger.
— I pan to mówi? —syknęła. — Pan, który zabijał i torturował setki osób?
Mistrz Eliksirów uśmiechnął się paskudnie, a oczy ociekały mu jadem.
— Tak, ja tak mówię. A teraz się wynoś — i nawet nie próbuj wchodzić do biblioteki — ponownie machnął różdżką, a Hermiona przysięgłaby, że w powietrzu zatańczył niewielki zwitek pergaminu — cofnąłem swoje pozwolenie.
— Nie! Nie zgadzam się — sapnęła na jednym wydechu, rozpaczliwie.
— Granger, wyjdź.
Jego głos był spokojny, ale pięść powoli zacisnęła się na jego różdżce, ale ona nie bała się — była sfrustrowana oraz gotowa, żeby błagać go na kolanach.
— Profesorze, nie może pan…
Usłyszała tylko ciche przekleństwo i znalazła się na korytarzu. Próbowała wejść z powrotem, ale drzwi były szczelnie zamknięte.
— Hermiono.
Odwróciła się — Draco.
— Co tu robisz? — zapytała, wpadając w jakiś rozpaczliwy trans. Czuła się, jak w jakimś koszmarze.
— Chodź — Malfoy wyciągnął do niej rękę, którą po chwili przyjęła. Za nim doszli do jej kwater, w których mieszkała z Zabinim — rozpłakała się na dobre. Nie pamiętała samego wejścia do pokoju wspólnego.
— Wiesz, Granger, czarna magia nosi te same skutki, co miłość — bez niej, gdy jej już doświadczysz, poczujesz się nikim — powiedział Zabini. —Nigdy jednak nie sądziłem, że ty wybierzesz czarną magię, kiedy Dumbledore wpajał wam, że miłość jest silniejsza od poczucia władzy.
— Nie chce władzy — szepnęła, siedząc wtulona w poduszki, w ich wspólnym salonie. — Chciałam tylko wiedzieć.
— To czemu teraz płaczesz?
— Nie wiem.


7 komentarzy:

  1. Musiałaś napisać o tym pocałunku? Musiałaś? XD Jesteś złaaaa. Teraz będę zastanawiać się bardziej ;-; No ale to w tym opowiadaniu jest takie wyjątkowe .-.
    Rozdział bardzo fajny. Snape ogarnij się. Robisz się nerwowy jak... eee...jak... no, jak nigdy wcześniej .-.
    To miłe, że Draco odprowadził ją do pokoju. Bardzo miłe. I ja wciąż doszukuję się drugiego dnia po wczorajszym "To tylko przyjaciel, jest nie w moim typie", bo ja mówiłam to samo! I niech tu kończy się podobnie :3
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Mrs Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam! Męczcie się. Czy kiedyś powiedziałam, że jestem dobra? ^^
      Opowiadaniu jeszcze daleko do wyjątkowości, ale dziękuję. Czemu Ci się wszystko podoba? Skrytykuj mnie, dawaj, wal śmiało.
      Boże, przepraszam, mam dzisiaj masochistyczne zapędy, ale to przez koc, który jest cały w soku, a mi zimno... nie wnikać, proszę.
      Nie, to nie jest miłe - po prostu miałby wyrzuty sumienia, gdyby rzuciła się do jeziora, aby się zabić? To przecież oczywiste!
      ,,To tylko przyjaciel, nie jest w moim typie" - gdybym powiedziała, że jest tu drugie albo go nie ma... nie, wtedy byście za dużo wiedzieli. O wiele za dużo.
      Spokojnie, mamy czas.
      Pozdrawiam Cię i dziękuję za taki szybki odzew, aż mi się miło robi, że ktoś docenia. :)

      Usuń
  2. Salvio..... Co Ty planujesz, bo ja się boję Twoich pomysłów, na prawdę, nie kłamię. Tak bardzo chciałabym już wszystko wiedzieć, a tu dupa, bo muszę czekać i czekać i czekać. Przecież ja umrę z niepewności na zawał, zobaczysz. I to przez Ciebie. Będziesz musiała dokończyć moje opowiadanie, a w spadku zapiszę Ci mój aloes.
    W ogóle w tym rozdziale dużo się dzieje, szybko, i normalnie jestem w szoku. Snape się zachowuje strasznie, czasami mam ochotę uderzyć go czymś ciężkim, żeby się otrząsnąć. Niby zachowuje się jak on, ale i tak bym go trzasnęła. I jest wredny, tak bardzo bardzo. Troska Draco jest kochana. "- Chodź – Malfoy wyciągnął do niej rękę, którą po chwili przyjęła." - jaram się tym fragmentem... Jestem chyba jakaś dziwna, ale te małe gesty między nimi wprawiają mnie w palpitację serca. Ale on ją wziął za rękę!! Kolejny piękny fragment, absolutnie się w nim zakochałam: "(...), co miłość – bez niej, gdy jej już doświadczysz, poczujesz się nikim". Mądre, dojrzałe, cudowne. Ten rozdział bardzo mi się podoba i ściska mnie wręcz z niepewności, co wydarzy się w kolejnych rozdziałach. Czekam!

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapiszesz mi aloes? To najbardziej romantyczna rzecz, jaką ktokolwiek mi powiedział, kochana Mery...
      Jeśli umrzesz z niedokończonym blogiem to Cię ożywię, potem zabiję z zimną krwią, a potem znowu ożywię żebyś dokończyła pisać, a następnie twoje życie będzie zależeć od szczęśliwego epilogu. Jak kogoś zabijesz (czyt. Hermiona lub Draco) wtedy sama umrzesz. Razem z nimi.
      O to mi chodziło! Kiedy na innym blogu czytasz dziesiąty rozdział, podniecasz się, że główni bohaterowie nareszcie się pocałowali albo, co gorsza, przespali ze sobą. Ale chcę, żeby tutaj te drobne gesty, jak trzymanie za rękę, były piękniejsze, bardziej zapierające dech w piersiach niż seks.
      Żeby każdy drobny gest był doceniany, w każdym razie ja mam do tego właśnie takie podejście i może trochę chcę nim zarazić.
      Jestem trochę staromodna...
      Nikt nic nie widzi w tym rozdziale? Przecież postawa Snape była przepełniona troską, ale było to widać między wierszami... przecież on nic nie powie wprost.

      Usuń
  3. Ojej *.*
    Niedawno znalazłam Twojego bloga i bardzo się z tego cieszę :D Swietnie piszesz. Twoje teksty czyta się lekko i tak... no fajnie. Masz świetny styl pisania :) A ten blog jest genialny *^* Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
    Pozdrawiam ((:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa!
      Moje zadowolenie sięga dziś szczytu, no gdybym jeszcze nie wylała soku na koc to byłoby idealnie.
      Dziękuję, dziękuję, dziękuje. Nie sądzę, że jest tak dobrze, jak piszesz, ale cieszę się, że niechcący znalazłaś mojego bloga.

      Usuń
  4. Co to było do jasnej?!?!?! Moje serca właśnie pękło... Nie to jeszcze za wcześnie...

    OdpowiedzUsuń