— Dzień
dobry, profesorze — mruknęła pod nosem, odkładając torbę w kąt laboratorium.
Zdjęła wierzchnie szaty, które tylko przeszkadzałyby w pracy i ubrała rękawice
ze smoczej skóry, aby bez problemu obrobić żrące składniki.
Snape
przyglądał się jej w milczeniu, myśląc, że jest w tym bezkarny.
— Czemu mi
się pan przygląda? — zapytała, nastawiając palnik na odpowiednią temperaturę, w
jakiej powinien się dusić Wywar Tojadowy.
—
Zastanawiam się, jak można wyglądać tak źle, jak ty, Granger —burknął,
odwracając się do niej plecami.
Hermiona
zachichotała.
— Czyli nic
nowego.
— Bardzo
śmieszne — sarknął. — Twój humor powinien cię pozbawić kilku punktów…
— O, nie
trzeba, naprawdę — powiedziała już mniej entuzjastycznie i szybko zmieniła
temat. — Czy ten Wywar jest dla Remusa?
— Jeśli chociaż
raz czegoś nie sknocisz i wykonasz go poprawnie — rzucił w jej stronę jadowite
spojrzenie — tak, będzie dla Lupina… chociaż jakby mu wysłać
Wywar, który niepoprawnie stworzył Draco, miałbym go nareszcie z głowy…
Wywróciła
oczami.
— Co za
optymistyczna wizja — zauważyła, krojąc akonit, który wrzucało się jako główny
składnik na samym końcu.
— Tylko z
takich słynę — odpowiedział ironicznie, a ona zaśmiała się cicho. Może to były
okrutne żarty, przesycone czarnym humorem, jednak Hermiona miała pewność, że Snape
nigdy by czegoś takiego zrobił.
Po chwili
ciszy nie wytrzymała:
—
Profesorze, tak właściwie, co pan teraz tworzy? — zapytała, obracając się i
wpatrując w jego plecy. Jego mięśnie nawet na chwilę się nie napięły, a głos
dalej pozostawał oschły, jak zwykle.
— Gdybym
powiedział to na głos, Panno Granger, niewątpliwie nawiedziłyby cię koszmary —
rzucił obojętnie, chociaż wyczuła w tym coś jeszcze… jakby drgnięcie głosem.
— Ale…
— Może źle
to ująłem — zamknij się i nie pytaj o nic więcej — rzucił w jej stronę chłodnym
głosem. Ale Hermiona przysięgłaby, że jest rozbawiony — ba! — była pewna, że się uśmiecha. Ale
nie mogłaby zobaczyć tego uśmiechu, który ukrywał za kurtyną czarnych włosów.
Posłusznie
zamknęła usta, ale dalej zerkała na niego z obrażoną miną, przeklinając siebie,
że zostawiła różdżkę w torbie — na tych lekcjach nie powinna się bez niej
ruszać — Snape był nieznośny, a fakt, że Dracona tu nie było, tylko
zniekształcił jego moralne hamulce.
— Przestań
się gapić — syknął złośliwie, przyprawiając ją o wściekłe rumieńce, że została
przyłapana na czymś tak prozaicznym.
— Świetnie — głos miała twardy ze złości.
— Chyba
mówiłem, że masz się nie odzywać — pięć punktów od Gryffindoru.
— To nie w
porządku! — zaprotestowała, rzucając nóż na deskę do krojenia i powodując przy
tym metaliczny łoskot. Podparła ręce o biodra w bojowej pozycji.
— Kolejne
pięć punktów…
— Jest pan
nienormalny!… — irytowała
się, a ręce bezsilnie zsunęły się z jej bioder, zaciskając w pięści.
— Dziesięć
punktów… — mruknął miękko, dalej na nią nie patrząc.
— SPRAWIA TO
PANU RADOŚĆ, CZY CO?! — krzyknęła i dopiero wtedy zrozumiała, w jak bardzo złym
położeniu się znalazła. Snape umilkł, ale powoli — a każda sekunda zwłoki
przyprawiała Hermionę o niepewność — odwrócił się.
Był
opanowany, co wcale nie zwiastowało niczego dobrego — była w środku przerażona
jak dziecko, ale jako Gryfonka spojrzała na niego hardo, zadzierając nos. I
dopiero, kiedy zrobił pierwszy krok, przełknęła głośno ślinę i miała ochotę
uciekać z tych cholernych lochów, gdzie pieprz rośnie albo i jeszcze dalej.
Drugi krok —
strach, szok, o jakimś uczuciu zapomniała wspomnieć?
Trzeci krok —
WIEJ HERMIONO, krzyczała podświadomość, czy też instynkt samozachowawczy. O
Merlinie…
Przystanął
pół metra od niej, co i tak wydawało jej się zbyt małą odległością. Z
przerażeniem ponownie przypomniała sobie, że jej różdżka została w torbie —
pewnie razem z jej odwagą.
Nie miała
możliwości na ucieczkę, zasłonił jej całe pole manewru.
Zacisnęła
zęby, wiedziała, że Snape tylko czeka aż się rozpłacze, padnie na zawał z
przerażenia — ale jej mina dalej okazywała wyłącznie obojętność, co tylko go
drażniło, a ona zdawała sobie z tego sprawę. Zbyt długo budził strach u
uczniów, a ona nie chciała być taka, jak wszyscy; była Gryfonką, do cholery.
— Nie boję
się pana — powiedziała pewnie Hermiona, co kosztowało ją dużo siły. W
onyksowych oczach i na chudej twarzy błysnęło coś, co prawie ją oślepiło — czy
to było szaleństwo, tego nie wiedziała, równie dobrze mogła to być kpina,
wymieszana z rozbawieniem. Ale to było uczucie, jakieś uczucie, a ich przecież
nigdy nie pozwalał sobie zdradzać.
— Jeszcze
będziesz żałować — wymruczał groźnie Snape.
Groźnie to
może brzmiało, ale jednocześnie — na Merlina! — dziwnie. Zarumieniła się
ogniście, marząc, żeby zakopać się pod ziemią z zażenowania. Czuła jego oddech
na sobie, zapach ciała; czuła wszystko, jej zmysły się wyostrzyły, a serce
zaczęło szaleć, wybijając swój nienaturalny rytm do niewyobrażalnego tempa.
Jakby właśnie okrążyła zamek, a z jej kondycją różne to mogłoby mieć skutki.
Jeśli Malfoy
nie wybudzi się ze śpiączki, własnoręcznie go obudzę albo do niego dołączę;
pomyślała rozgoryczona, odsuwając się na możliwie dużą odległość; przez co
wpadła na swój stolik, który służył jej za stanowisko do pracy.
Z jego
twarzy nie dało się nic odczytać, w pewnym momencie jakby chciał zrobić jeszcze
jeden, ostatni krok, ale w końcu odwrócił się do niej gwałtownie — wracając do
swojej części Sali, udając, że nic się nie stało.
A stało się,
bo poczuła jednocześnie radość, że poszedł sobie… i zawód, bo coś ją znowu
ominęło. Długo jeszcze wpatrywała się Mistrza Eliksirów, ale on i tak ją
ignorował. Kiedy byli sami, tylko cisza im towarzyszyła.
Będąc blisko
Snape’a czuła się jeszcze bardziej samotna, niż kiedykolwiek wcześniej.
— Możemy już
odetkać uszy? — zapytał Harry, a Ron pokiwał zniesmaczony głową. — Koniec o
Severusie?
— Tak,
skończył się wątek Severusa — Hermiona zachichotała, dodając: — na
razie.
Zaśmiała się
głośno, kiedy Weasley i Potter jęknęli przeciągle, jakby właśnie się dowiedzieli,
że po dwudziestu latach przysługuje im pójście na dwugodzinne eliksiry do
Snape’a.
***
Jak mocno zniszczyłam Wam psychikę?
Jestem zadowolona z tego tekstu.
OMÓJMERLINIE! To było takie... niespodziewaniecudowniepiękneiwspaniałe <3 Normalnie nie usiedzę w miejscu, serio! ;D Snape jest taaaaki niesamowity, ach. Hermiona i jej odczucia, jakoś chętnie bym się z nią zamieniła... groźne mruczenie, zryłaś mi psychikę, ja się dziś nie wezmę za naukę, bo ciągle będę myślała o mruczącym Severusie...
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, jakbyś jeszcze nie zauważyła :D, też jestem baaardzo zadowolona z tego tekstu ^^
No nic, czekam do jutra... tylko czy wytrzymam? :D
Cieszę się, że tekst jest ,,niespodziewaniecudowniepiękneiwspaniałe"; musiałam to przeczytać dwa razy, żeby zrozumieć, ale chyba Ci się spodobał, prawda?
UsuńTo mruknięcie nie było do końca napisane świadomie, ale... W sumie, taka wizja mi się podoba. Mruczący Snape jest seksowny, właśnie to odkryłam.
Mam nadzieję, że twoja zszargana psychika jeszcze wytrzyma, bo mam parę takich... wątków.
Do jutra!
Jak bardzo? Ani trochę :v
OdpowiedzUsuńW moich niezliczonych scenariuszach rozważałam opcję sevmione, więc jestem gotowa na wszystko xD
Narzekałaś, że nie jesteś pewna, czy dobrze opisujesz Severusa, ale mi się podoba, nawet bardzo. Jest prawie tak, jak w książce :D
I nadal nie mam pojęcia, jaki to w końcu będzie parring, ale jestem przekonana, że będzie baaardzo ciekawie.
Och, czyżby moja wena do komentarzy zniknęła? No cóż, miejmy nadzieję, że wróci jutro.
Pozdrawiam,
Mrs Black :)
Gotowa na wszystko? Nie podoba mi się ten zwrot! Jeszcze zobaczymy. Wymyślę taki wątek, że Ci kapcie spadną. :D
UsuńWłaśnie nie jestem pewna do Severusa. On jest wyzwaniem, ale cóż, trzeba ćwiczyć.
Nie wiem czy twoja wena zniknęła, lubię twoje komentarze tak czy siak. Do jutra!
JA NIE JESTEM GOTOWA NA WSZYSTKO.
OdpowiedzUsuńZniszczyłaś mnie, Salvio, nie lubię Cię. Dlaczego Snape mruczał?!
Dobra, tak naprawdę podobał mi się ten tekst, tylko za cholerę tego nie przyznam, więc pozostańmy na etapie: Dlaczego Snape mruczał?!
Po tym rozdziale już nic mnie nie zdziwi. Jesteś nieobliczalna, tak. Pozostawienie samej Hermiony ze Snapem jest ryzykowne, więc mam nadzieję, że Draco szybko się obudzi, i nie będą musieli przenosić go do Munga. A zresztą, niech tylko spróbuje się nie obudzić, to jak go trzepnę patelnią, to od razu otworzy oczy. ;_;
Czekam na kolejny rozdział!
M.
O, M., ty żyjesz. ;_;
UsuńNie zniszczyłam Cię, tylko testuję twoją wytrzymałość... to dwie różne rzeczy! Nie zdziwi Cię nic, tak? Zobaczymy... Oj, zobaczymy. *szatańskiuśmieszek*
Jestem obliczalna, oblicz mnie, hehe.
M., trzymaj patelnię na wodzy, może się jeszcze obudzi. ;_;
Czekam aż wyzdrowiejesz!
BARDZO ZNISZCZYŁAŚ MI PSYCHIKĘ.
OdpowiedzUsuńBłagam tylko nie Sevmione. To ma być Dramione słyszysz? XD
Rozdział super, ale ten Severus... On mruczał! O.O
Pozdrawiam ((:
Słyszę, ale niczego nie obiecuję. :)
UsuńSzkoda ;c
UsuńByłabym wniebowzięta (pewnie nie tylko ja...) gdyby okazało się że to Dramione :)
No ale nawet jeśli nie to, pozostaje mi perspektywa czytania wspaniałego bloga. <3
Fajnie opisany ten Severus, tak naturalnie. W końcu pod tą maską byłego Śmierciożercy jakby nie patrzeć krył się zwykły człowiek. Ale ja nadal nie wyobrażam sobie go z Hermioną! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńNie wyobrażasz sobie... no cóż, ja dalej nic nie mówię na temat głównej pary. Jeśli chodzi o wygląd to odsyłam Cię do zakładki bohaterów, jeśli, oczywiście, masz ochotę.
Chyba jednak nie chodzi o jego specyficzną naturę, skoro napisałaś, że podoba Ci się jego opis, czyli charakter.
Mam nadzieję, że się do niego przekonasz, bo będzie częstym gościem. :)
W zakładce bohaterowie byłam, rzeczywisty odpowiednik postaci Severusa to mój ulubiony wokalista :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Uhu! No to trafiłam idealnie.
UsuńNieeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJestem na granicy załamania nerwowego...
OdpowiedzUsuńSnape i Hermiona? Nie nie i jeszcze raz nie!