czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział dziewiętnasty

Harry i Ron przyglądali się cały tydzień, jak Hermiona w spokoju dochodzi do siebie, codziennie wyglądała coraz lepiej. Cieszyli się, ale czuli się też niepotrzebni, jakby te kilka lat przyjaźni przepadło, jak kamień w wodę.
Widzieli rumiane policzki, gdy Anthony rzucił jakimś żartem w stronę Hermiony — a tak to przynajmniej z ich strony wyglądało. Ron pieklił się w środku ze złości, ale nic przecież nie mówił, bo Harry na pewno nie chciałby słuchać jego tyrad zazdrości, a on też nie miał ochoty się nimi dzielić. 
Wolał się utopić we własnej goryczy, niż pisnąć słowo protestu.
Ale Harry’ego nie tylko zaniepokoiła długa nieobecność Hermiony, ale to, że ona wcale nie wydawała się za nimi tęsknić. W przeciwieństwie do nich. Odczuli to zwłaszcza, kiedy nie miał im, kto sprawdzić wypracowań na Transmutację, czy Eliksiry.
Chłopcy z zazdrością, jak zresztą cała klasa, patrzyli, jak Draco i Hermiona na każdej lekcji zdobywają Wybitny u Snape’a — co kiedyś wydawało się niewykonalne.
Jednak Ron był przerażony ich współpracą, każdy ruch jego przyjaciółki i Malfoya był zsynchronizowany i wyuczony. Kiedy Malfoy szedł po składnik, Hermiona w milczeniu zajmowała jego miejsce, a kiedy wracał; ona stawała z powrotem przy swoim miejscu.
Jednak to, że im się udawało przyrządzać mikstury nic nie zmieniało, bo Snape traktował ich gorzej od wszystkich Gryfonów razem wziętych — z jakiegoś powodu uwziął się na nich i wymagał o wiele więcej, niż od innych uczniów, a Harry myślał, że to przecież niemożliwe, że potraktuje kogoś gorzej od uczniów Gryffindoru.
— Jest beznadziejne — powiedział Snape pewnego dnia, na jednej z lekcji Eliksirów — Granger, Malfoy, zaczynajcie od nowa — rzucił im miażdżące spojrzenie i jednym machnięcie różdżki opróżnił ich kociołek do zera.
A przecież tylko im udało się wydobyć z wywaru odpowiedni kolor, jaki opisywali w podręczniku.
— Mówiłam, że powinniśmy dodać dodatkowy ślaz — mruknęła Hermiona, co doszło do uszu Harry’ego, który siedział dwie ławki za nimi.
Ku zdziwieniu całej klasy — zabrali się do pracy bez gadania i jako jedyni skończyli przed czasem, tym razem, w idealnych humorach. Oboje puszyli się z dumy. Włosy Hermiony były poplątane i ogromnej objętości przez wilgoć od oparów z kociołka. Malfoy był zarumieniony, co zabawnie wyglądało przy jego mlecznej skórze.
Niektórzy przyglądali im się ze wścibskim błyskiem, zwłaszcza kiedy uśmiechnęli się do siebie i przyciszonym głosem zaczęli zażarcie o czymś rozmawiać — na dodatek! — po dzwonku wyszli razem z Sali.
Żaden Ślizgon nie pokazywał swojego oburzenia pod publikę, Gryfoni tak samo, ale niektórym kwaśne miny same się wymsknęły. Malfoy i Granger? Razem?
Nie dziwne, więc że po tej lekcji plotki błyskawicznie się rozniosły. Ale Hermiona i Malfoy zdawali się tego nie zauważać, bo dalej można było ich spotkać w swoim towarzystwie. Hermiona stała się obiektem plotek, była w centrum uwagi, a z racji tego, że obracała się w towarzystwie Zabiniego i Malfoya, była nielubiana przez niektóre uczennice z burzą hormonów (jakby to powiedział Snape).
Harry pominął, że zaczęła się przyjaźnić z Krukonami, bo to nie wstrząsnęło nim tak, jak Blaise Zabini, którego Hermiona przecież nie mogła zdzierżyć, jak kiedyś sama twierdziła.
— Kurczę… trochę głupio wyszło — westchnął Ron, rzucając książką od Historii Magii, którą musiał wypakować ze szkolnego kufra i oczyścić z kurzu, odkąd nie miał wglądu w notatki Hermiony.
— No — odparł Harry, nie odwracając wzroku od eseju dla McGonnagall, wciąż szukając i poprawiając bardziej widoczne błędy. — Ale co mamy robić, sama nas prosiła o przestrzeń…
— Ta, ale gdyby tak z nią pogadać... ile jeszcze potrzebuje tej przestrzeni? —burknął, wpatrując się w skrzata, który dodawał drewna do kominka w Gryffindorze. Skrzaty odwiedzały inne pokoje, gdy zapadała  noc — a tak się składa, że była druga — bez przypomnień Hermiony o pracach porobili sobie duże zaległości, których dotychczas nie musieli pilnować.
— Nie wiem — powiedział ze smutkiem Harry. Jednak tym razem nie chodziło już tylko o sprawdzanie prac domowych — naprawdę brakowało im Hermiony. Jego najlepszej przyjaciółki.


5 komentarzy:

  1. Rozdział fajny, jak zwykle :3
    To urocze, że tęsknią za Hermioną jak za przyjaciółką, nie jak za maszyną do odrabiania prac domowych. Ale jeszcze bardziej urocze jest to, że Hermiona zadaje się z Draco i Blaise'm. Strasznie mi się to podoba :D
    No i mój Snape :v To bardzo w jego stylu, że kazał Granger i Malfoyowi zaczynać od początku. Jak dla mnie, świetnie wychodzi Ci opisywanie go.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Mrs Black

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby pan Potter wreszcie przejrzał na oczy i zrozumiał, że Hermiona nie jest maszyną do sprawdzania prac domowych? Och, jak cudownie! Właśnie na to czekałam; aż Harry przejrzy na oczy i zrozumie kim na prawdę jest dla niego Hermiona.
    Rozdział jest krótki, ale za to bardzo przyjemny - szybko go przeczytałam i oczywiście nie zauważyłam, kiedy doszłam do końca. Draco i Hermiona coraz lepiej się dogadują, przynajmniej tak myślę. Współpracują, nie kłócą się ze sobą, jest super. A Snape jest wredotą, o. Wydrzeć się tylko dlatego, że został dobrze uwarzony eliksir? Tylko on.
    Czekam na kolejny, kochana! I przepraszam za takie zaległości, aż mi głupio.

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze miałam wrażenie, że przyjaźń Złotej Trójcy opiera się na niezdrowych relacjach...
      Draco i Hermiona są przyjaciółmi, jak na razie. Bardziej sobie wyobrażam w tej roli Draco niż Rona, bo Draco jest przynajmniej inteligentny. Budzi zainteresowanie, ale i mieszane uczucia, a nikt nie lubi monotonii. Harry i Ron nie nudzili jej tylko ze względu na liczne przygody, w które razem się mieszali...
      Nie chcę tu już mówić o moich psychologicznych spostrzeżeniach, bo wiesz, że mogę o tym długo.
      Tylko Snape potrafi nawrzeszczeć za drobiazg, ale za to jest przecież unikatowy. I intrygujący. :)
      Nie musisz długo czekać, zaraz dodaję następny...

      Usuń
  3. Lovciam rozdział mocno.
    Lovciam mocno Ciebie.
    Lovciam mocno Snape'a.
    Lovciam mocno Blaise'a.
    Lovciam mocno Hermi.
    Ale najbardziej, najmocniej i najogromniej lovciam Draco, męża mego niejedynego!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń