wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział szósty

Lekcja dobiegła końca, a ostatnie piętnaście minut wypełnione było absolutną ciszą. Każdy chciał swoje zadanie wykonać na Wybitny (Neville szalałby ze szczęścia z Zadowalającego!), o ile u tego nauczyciela było to możliwe, a fakt rywalizacji o bycie najlepszym ze Ślizgonami/Gryfonami, tylko pobudzał ich zapał do pracy, czy raczej zwykłej satysfakcji bycia lepszym.
Co było dziwne — nie doszło do żadnego wybuchu podczas lekcji.
— Panie Malfoy, proszę zostać na przerwie — głos profesora omal nie wywołał echa w Sali, a kilka osób obróciło głowę, choć szybko wrócili do swoich spraw, napotykając mordercze spojrzenie profesora Snape'a.
Tak jak przewidział Draco, Hermiona obserwowała go czujnie, ale po chwili pokręciła głową, za dużo myślała o tym wszystkim.


— Za dużo myślałam, tak? — zdenerwowała się Hermiona, ta teraźniejsza. Czterdziestoletnia. — A kto miał od początku rację? Od początku coś knuli…
— Ale chyba wszystko dobrze się skończyło, prawda? — odparł narrator.
— Co nie zmienia faktu, że miałam rację — powiedziała twardo, a lekko przemądrzały głos z dzieciństwa dalej się u niej objawiał, ale tylko raz na jakiś czas.


— Skończyliście? — zapytał Snape Gryfonów, którzy ślamazarnie sprzątali swoje stanowiska.
— Tak, profesorze, tylko…
— Wynocha — warknął i jednym machnięciem różdżki wyrzucił ich z Sali, zatrzaskując przy tym drzwi.
— Idealne metody wychowawcze — powiedział zgryźliwie blondyn.
— Ty dzięki tym metodom wyszedłeś na ludzi, więc nawet na taki beznadziejny przypadek działa. Cud, mam rację?
To, co Draco u siebie nazywał zgryźliwością u swojego ojca chrzestnego nazwano by uprzejmością… Zdecydowanie Severus Snape był trudnym człowiekiem, ale Draco był w stanie to zrozumieć, aż w pewnym momencie przyzwyczaił się do tego zachowania.
Właściwie Snape przez całe życie nie miał lekko. A nie miał lekko — tak naprawdę to czysty eufemizm. Draco wzdrygnął się, gdy przypomniał sobie, jak pierwszy i zdecydowanie ostatni raz poprosił Severusa o opowiedzenie, co robi na swoich prywatnych misjach od Voldemorta… miał przez następne tygodnie koszmary, a nawet teraz sporadycznie się pojawiały… a przecież powiedział mu tylko o jednej misji, chociaż Snape był na nich setki, a nawet tysięcy razy.
Draco autentycznie się bał, co jego wujek ma w głowie i ile musi znieść, żeby sobie z tymi wspomnieniami uporać — tak sobie tłumaczył jego zgorzkniałość.
Malfoy był tą jedną z nielicznych osób, które martwiły się o rzeczywisty stan Severusa Snape’a. Był nieprzyjemny, wredny, a sam Salazar okrzyknąłby go bezczelnym, ale pod jego obelgami biła troska o ludzi, na których mu zależało — a Malfoy należał do tej nielicznej grupki.
Nie prosił o ten projekt tylko z powodu ocen, codzienne obowiązki miały Snape’a… przystopować. Powoli dziczał, a już nie tylko pierwszoklasiści uciekali z płaczem na jego widok, ale i drugo i trzecioklasiści… i to nawet ci, którzy byli zahartowani przez wojnę, która na każdym odcisnęła swoje piętno.
Piętno, każdy miał jedno — taki słaby punkt po tej burzliwej wojnie, której każdy bał się wspominać. Snape miał ich tysiące — blizny, wspomnienia, emocje… wszystko sprowadzało się do jednego. Do zabijania, kłamania, oszukiwania, torturowania, ale w większej mierze właśnie do zabijania.
Ale ten Mistrz Eliksirów, jedyna rodzina, którą uznawał Malfoy — jest teraz wolny i dziwne było stwierdzenie, że Draconowi krajało się serce, gdy widział, jak Severus nie wie, co ma z tą wolnością zrobić — ale takie były fakty. Malfoy naprawdę mu współczuł.
Może dzięki temu projektowi będzie pod czujnym okiem swojego chrześniaka, a stała obecność kogoś nie pozwoli mu na przesadzanie ze wspomnieniami, alkoholem, głupim — zdaniem Dracona — poczuciu winy… i w ogóle nie będzie przesadzał w byciu sobą. I chodzi o pozytywny tego aspekt, Snape naturalnie i sam z siebie nosił maskę, która nie miała czegoś takiego jak emocje. Te nieliczne przebłyski wściekłości były tak kontrolowane, że można było zliczyć na palcach jednej ręki jego wyuczone miny i gesty.
Czasami, ale tylko i wyłącznie w chwilach porywu, Snape uśmiechał się, ale tylko w wymuszony sposób, jakby uśmiechanie nie sprawiało mu przyjemności. I nie robił tego w byle jakim towarzystwie.
O, widział przebłysk prawdziwej radości, gdy Czarny Pan umarł, ale to był jedyny raz. Nigdy wcześniej, ani później, nie widział nic poza bólem i złośliwością. Troski też nie okazywał, nie było już bezpośredniego zagrożenia.
— Przestaniesz się gapić? — Draco wrócił ze swojego świata i teraz przyglądał się Snape’owi, który stał do niego tyłem, uparcie czegoś szukając. W pewnym momencie zastanowił się, ile warstw tych czarnych szat musiał na siebie włożyć, by wyglądać na wychudzonego, a nie wyniszczonego człowieka. Chociaż musiał przyznać, że Snape jadł za dwoje — ale szczerze — Draco bał się wiedzieć, gdzie on to wszystko mieści.
— Witam ponownie — zaświergotał im dobrze znany głos. Dziewczyna uśmiechała się od ucha do ucha, w pewnym momencie zarażając nim również Malfoy’a, który wydał się Severusowi zwyczajnie głupi.
— Przestań suszyć zęby, bo zaraz się o nie potkniesz — warknął Mistrz Eliksirów, oczywiście, na tyle głośno, aby każdy go usłyszał.
Hermiona spojrzała na niego tak, jakby… na gacie Merlina, sam nie wiem. Jakby właśnie…


— Nie kończ tego zdania, jeśli chcesz żyć — rzuciła ostro Hermiona, cały czas przysłuchując się całej opowieści. Wtrącają co chwilę i dopowiadając lub odradzając mu dalszych analiz jej zachowania.
Może i była doświadczona z kontaktami z trudnymi ludźmi, ale nie zmieniało to faktu, że widać było jak jest speszona tymi wspomnieniami.


Szatynka pokręciła zdegustowana głową i nie skomentowała tych zaczepek, które, jej zdaniem, były nie potrzebne.


— Miałam już wtedy proste zęby! — piekliła się.
— Przymknij się, dobra?


— Więc… — zaczął Malfoy.
— Nie zaczyna się zdania od więc — wytknęła. Draco pokręcił rozbawiony głową, widząc jak Snape zaciska zęby, żeby tylko nie palnąć jakiegoś paskudnego przekleństwa na Granger. Ale Hermiona była kobietą, dziwną, ale…

— Dziwną?
— Tak, byłaś dziwna, jak jasna cholera! Możesz już przestać mi przerywać?!


… dalej kobietą, więc dał sobie spokój z przekleństwami w jej towarzystwie. Na jakiś czas.
— Jaki jest dokładny zarys tego projektu? — zapytała, nie zwracając uwagi na mordercze spojrzenie swojego nauczyciela i Draco tylko widział, jak brak reakcji go jeszcze bardziej rozjusza — ignorowała te czarne nienawistne oczy, żeby się nie rozpłakać. Nawet ją doprowadzał do skrajnej rozpaczy jednym, głupim i nic nie znaczącym spojrzeniem; pomyślał Draco, przeczesując sobie nerwowo włosy. Było coraz gorzej.
— Od osiemnastej — prosto po kolacji — będziecie stawiać się w moim gabinecie, który jest magicznie połączony z laboratorium. Zakładam, ale tylko na razie, że praca zajmie wam cztery godziny. Musicie opanować jakiś tam poziom.
Cztery godziny to wiele, ale da sobie radę. Niedługo Owutemy, ale przynajmniej Eliksiry będzie miała z głowy, prawda? Jednak teraz interesowało ją coś zupełnie innego niż nauka.
—Nie chwalcie się o tych zajęciach — powiedział wyraźnie ich obserwując.
— Dlaczego?  zapytała, a Draco wniósł niezauważalnie oczy ku niebu, przecież ona go zaraz rozwścieczy i wyleci przez magiczne okno prosto do jeziora na pożarcie ośmiornicy.
— Bo nie będę przyjmował byle kogo, a na pewno znajdzie się mniejszość…
— …samobójców… — mruknął blondyn.
— …która będzie chciała do was dołączyć — dokończył, obrzucając chrześniaka paskudnym spojrzeniem, jakie chował w swoim arsenale Mordercze spojrzenie, na każdą okazję — Tom 1, jak być mroczny.
— A czy Harry i Ron…? — zapytała cicho, aby na nią nie wrzasnął, co miało całkowicie odwrotny skutek. 
— Granger, kończy mi się cierpliwość, więc z łaski swojej wyjdź i nie zadawaj głupich pytań — w tej dokładnie kolejności.
Malfoy zerknął na dygoczącą pięść dziewczyny i zacięty wzrok… O proszę, nasza lwica miała pazurki.  Ale wbrew wszystkim myślom, ona też czasami miała dosyć, a tamtego dnia jej humor umarł śmiercią nienaturalną, bo całkowicie zepsuł go spaczony umysł Mistrza Eliksirów — który mimo, że wyrobił sobie u niej szacunek, to nie omieszkała go nazywać w swoich myślach przysłowiowym bucem.
— Świetnie, jeśli to wszystko. Żegnam, profesorze — warknęła, choć daleko jej było do mistrza w tym zakresie, który był jednocześnie jej nauczycielem Eliksirów. On warczał i syczał, jakby inny sposób komunikacji nie był dość wart jego zachodu.
— Wymówiła profesorze, prawie tak samo jak ty wymawiasz Potter — wtrącił z nonszalancją Draco, kiedy Hermiona trzasnęła za sobą drzwiami, niby przypadkiem. Doskonale zdawał sobie sprawę, że idzie po cienkim lodzie. 
— Daruj sobie te komentarze.
— Nie ukażesz jej? — zdziwił się. — Właśnie… na swój sposób, cię obraziła.
— Chyba zapominasz, że potrafię być mściwy i chować urazę do tego momentu, aż ofiara straci czujność, Draco.
Oboje uśmiechnęli się paskudnie, jak rodowici Ślizgoni, którymi, niestety, byli.




12 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział. Snape jest tu wspaniały.A zdenerwowana Hermiona wydaje się być urocza. Nie mogę doczekać się, pierwszego dnia tych zajęć(?;-;).
    Pozdrawiam i życzę weny :3
    Mrs Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Snape wspaniały? Mrs Black, czyżbyś miała zapędy masochistyczne? Nie no... nie mam pojęcia, czy pisanie o Snapie dobrze mi wychodzi - on jest wyzwaniem, naprawdę.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Odpowiadam dopiero teraz, no ale ok .-.
      Ja po prostu go uwielbiam. Wszędzie, zawsze, w prawie każdym dobrym opowiadaniu xD

      Usuń
    3. To zapraszam do mnie może moja wersja Severusa też Ci się spodoba :-D
      mroczne-czesci-duszy.blogspot.com
      :-P

      Usuń
  2. Oj Salvio, Salvio, coraz bardziej mi podpadasz. Jestem cholernie zła na siebie, na Ciebie, bo nie wiem co planujesz, i co to jest cholero za pairing. Wszystko ukrywasz, wszystko jest delikatne i osnute mgiełką ttajemniczości. Mimo że w rozdziale się wiele nie dzieje i zawarty jest w nim jeden wątek, na prawde mi się podoba i nigdy w to nie wątp, nie pozwalam. Teraz jestem zła i mój komentarz nie będzie taki jak poprzednie, ale następne wrócą już do normy, obiecuje.
    Na tych spotkaniach na prawdę będzie się działo... W końcu w jednym pomieszczeniu spotkają się trzy wybuchowe postacie, co tworzy mieszankę iście wybuchową i niebezpieczną. Bardzo podoba mi się pomysł ze wstawkami pisanymi tekstem pochyłym; dialog między Hermioną a narratorem. Jeszcze z czymś takim nie spotkałam się i jestem mile zaskoczona. Pisz, pisz, pisz, i nie miej wątpliwości co do swoich tekstów.
    Czekam na kolejny rozdział!

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że Ci podpadam - lubię to robić, miło się denerwujesz, a poza tym chcę żebyś zwątpiła, żeby każdy zwątpił, a efekt końcowy był, nawet jeśli w swoim czasie oczywisty, to jednak zaskujący, miły dla oka, a nie wymuszony.
      Och, myślę, że dziać będzie się sporo. Jedna osoba z całej tej trójki jednak nie będzie wybuchowa, można powiedzieć, że będzie raczej bawiła ich kłótniami. Pełnić będzie rolę obserwatora, czasami pohamuje pewne osoby w tym opowiadaniu. Anioł stróż? Może tak bym go nazwała.
      Tak, te rozmowy z narratorem są dodatkiem, który miło się pisze - odskocznią. W epilogu dowiecie się, po co były one potrzebne. :)

      Usuń
    2. Oczywiście, jeśli dojdzie do epilogu...

      Usuń
  3. No nieźle. Podobało mi się, wybacz, aktualnie umieram ze zmęczenua,nie stać mnue na konstruktywny komentarz. Znalazłam kilk przecinków do wstawienia, a tak to ok. Lubię Snape'a, serio, jak nigdy za nim nie przepadałam, to teraz: mmmm. Wiesz, o co mi chodzi.
    Owl Shadow
    the-beautiful-madness,blogspot,com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadnych błędów stylistycznych, literówek? Jej! Sprawdzanie samej siebie idzie mi coraz lepiej. Tylko te przecinki. ;_;
      Nie przepadałaś za Snapem? A Bez cukru?! Chyba, że to ten wyjątek, który każdy uwielbia i się o nim nie wspomina. Dziękuję za komentarz, idę poskromić przecinki.

      Usuń
  4. Można by w kilku miejscach poprawić szyk zdania ale ogólnie jest spoko. Rozdział mi się nawet podobał i mam dziwne wrażenie, że tym aniołem stróżem będzie właśnie Draco.
    Podobają mi się dialogi jest ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten aniołek ujawni się dopiero w epilogu i dopiero teraz zdecydowałam, kim on będzie. :')

      Usuń
  5. Tak się zapędziłam, że zapomniałam skomentować...
    Mega!
    Mój fav!
    Uwielbiam Snape'a!!!!!
    Uwielbiam Draco!!!!
    Uwielbiam Hermionę!!!
    I, of kors, uwielbiam Ciebie!!!!!!!!
    A teraz patatajam do następnego!!!

    Mlikeme
    P. S. Już tam byłam, ale się cofnęłam, zobacz jakam wspaniała!!!

    OdpowiedzUsuń