niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział czterdziesty czwarty

Kiedy żegnała się z Harrym i Ronem czuła chłód, który nigdy aż w takim stopniu nie panował w ich relacjach, przerażało ją to. Ron jedynie kiwnął głową na pożegnanie, wychodząc z zamku, a Harry…
— Przykro mi, Hermiono —  szepnął i mocno ją do siebie przytulił, brakował jej tego — nie wiem, co w niego wstąpiło. Chyba nie może się pogodzić, że postawiłaś mu ultimatum.
— Nie broń go, nie teraz. Sam zdecydował —  uśmiechnęła się niemrawo, chociaż w kącikach jej oczu pojawiły się złośliwe łzy. — Coś tak kruchego nie mogło najwyraźniej przetrwać…
— Nie mów tak! — Harry zarumienił się z zimna, bo drzwi w Sali Wyjściowej uchyliły się, gdy inni uczniowie zaczęli wychodzić. — Głupio się zachował, ale to nie powód, żeby go skreślać.
— To doskonały powód, Harry, oboje to wiemy.
— Hermiono… — jęknął błagalnie.
— Wesołych świąt! — krzyknęły w ich stronę Demelza i Parvati, najwyraźniej szczęśliwe, że opuszczają zamek, by odpocząć od naukowego zgiełku.
— Nie chce już o tym rozmawiać — powiedziała, kiedy jej byłe współlokatorki oddaliły się, a jej twarz przybrała surowy ton, aby po chwili się rozświetlić. — Wyślę ci przez sowę prezent i życzenia, pozdrów Panią Wesley i całą resztę — ukryła zbolałą minę pod uśmiechem, od paru lat tylko w domu Weasleyów obchodziła święta.
Ten rok miał być dziwny. Inny.
— Jeszcze możesz do nas dołączyć — zrozumiał. Harry… z jakiegoś powodu zawsze wiedział, co ją trapi. Przyjaciel, którego nie byłaby w stanie nigdy opuścić, chociaż był czasami zbyt nerwowy i porywczy, ale to przecież takie ludzki i naturalne; nie wyobrażała sobie go zawieść, między innymi dlatego nie potrafiła mu powiedzieć, że w tym roku miała tak wiele styczności z czarną magią. Nie mówiąc już o tym, że zabiła Colina, torturowała Lucjusza Malfoya… Nie, nie przeszłoby jej to przez gardło.
— Nie mogę, przecież wiesz.
Przytuliła go po raz ostatni i kiedy wyszedł, oglądając się przez ramię i sprawdzając, czy jeszcze stoi w tym samym miejscu. Pomachała mu. Zrozumiała, że będzie naprawdę tęsknić przez te dwa tygodnie. Chociaż w tym roku ich kontakt się zniszczył i sprowadził do minimum, to przyzwyczajenie pozostało, a ona już wiedziała, jakie będzie mieć postanowienie noworoczne. Harry wróci do jej życia, nie wiedziała co z Ronem, ale jeśli by chciał…
Westchnęła.
— Wesołych Świąt, Hermiono! — zawołał wesoło Neville, machając do niej. Uśmiechnęła się promiennie, kiedy zobaczyła, że nareszcie ujawnił się ze swoją drugą połówką. Nie ukrywali się, a Marietta Edgecombe patrzyła na nią wyniośle, chociaż już bez nienawiści jak dotychczas — ogromny napis z pryszczy DONOSICIEL zniknął z jej twarzy, pozostało tylko kilka blizn, ale je ukryła. Neville złapał ją za rękę i razem wyszli z Wielkiej Sali, kierując się na stację w Hogsmeade. Dopiero kiedy Marietta przestała patrzeć na Hermionę, na jej twarzy pojawiły się rumieńce, a oczy rozbłysły, kiedy Neville coś do niej mówił.
Spotkała jeszcze wielu kolegów, którzy życzyli jej miłego wypoczynku, ale ona już marzyła, aby znaleźć się w swoim dormitorium i zatopić się w jakieś lekturze. Przed kominkiem… może z lampką skrzaciego wina w ręku? Najlepiej o smaku porzeczkowym!
Kiedy weszła do swojego salonu rozejrzała się z uśmiechem, przeciągając rozkosznie i nadstawiając uszu. Cisza. Żadnych kłótni Dracona i Blaise’a, żadnych dzikich śmiechów, żadnych walających się butelek pod nogami… czasami lubiła być sama. Przywołała mugolską książkę i cieszyła się z jej normalności, zero czarnej magii.
Kilka godzin spędziła w jednym miejscu na kanapie, tylko czasami zmieniając pozycję. Minął jej obiad, ale nie była jeszcze głodna — czytała dalej, tylko czasami przerywając lekturę, aby zacząć recytować kwestię Romea i Julii, które znała na pamięć, odkąd skończyła dwanaście lat.
Ta sztuka zawsze ją zachwycała.
Pod wieczór, kiedy zbierała się na kolację przed jej twarzą zmaterializował się zwitek pergaminu, który za nim przeczytała, dokładnie go obejrzała i już wiedziała od kogo jest ta wiadomość. Tylko jedna osoba używała tak starego pergaminu. Uśmiechnęła się, ucieszona z własnej głupoty.

                          
Jak mniemam zdajesz sobie sprawę, że oficjalnie rozpoczęły się święta. Skoro złożyłaś słowną deklarację, że będziesz mnie nękać przez cały ten  czas, widzę Cię o północy przed Wielką Salą. Nie spóźnij się.
Severus Snape


Jej uśmiech się pogłębił. No tak. Przecież wspominał, że muszą w odpowiednim czasie zebrać składniki, które trzeba znaleźć przy pełni księżyca. Nie wiedziała, gdzie się teleportują, żeby to zrobić, ale miała nadzieję, że nie będzie zmuszona odwiedzać Zakazany Las. Nawet w dzień było tam mrocznie.
I… nie mogła się doczekać.
Poszła na kolację, ale ledwo co mogła przełknąć, bo brzuch ją rozbolał z nerwów.
— Dobry wieczór… Severusie — przywitała się o północy. Jak zawsze punktualny, pomyślała, gdy już czekał w umówionym miejscue. Wahała się tylko przez chwilę, aby wymówić jego imię. Spojrzał na nią tak, że zaschło jej w gardle. Bez słowa wyszedł z Hogwartu, doskonale wiedząc, że idzie za nim.
Otóż nie będzie jej karał za to — a tak się przynajmniej Hermionie zdawało. Wypowiedziała mu wojnę, chciała mu zniszczyć te święta, co znaczy, że on nie pokaże, jak bardzo go irytowała. Jak na razie przeklinała w myślach jego długie nogi, bo zaczynał jej się powoli wymywać.
— Zaczekaj... cholera — prawie biegła, aby za nim nadążyć, ale w końcu dała sobie spokój. Nie będzie dawała po sobie niczego poznać i po prostu będzie szła swoim tempem; taki miała plan, ale kiedy zaczął powoli znikać w egipskich ciemnościach znowu przyspieszyła kroku…
Natomiast Snape rozmyślał, jak ją ukatrupić, tak aby nikt nie zauważył jej zniknięcia. Była północ i tak po fakcie, to przecież nikomu nie powiedzieli, gdzie się wybierają — Merlinie, miał nadzieję, że nikt nie wie, że ona mu towarzyszy. Jeszcze by go wysłali do Azkabanu za próbę uwiedzenia nieletniej… a jak Albus, by go irytował swoim głupim, zadowolonym uśmieszkiem. Głupi starzec, wszędzie musi wtykać swój nos i jego zdolności kontroli pewnie mu teraz mówią, że Snape jest w jej towarzystwie. Ma w głowie gorszą mapę niż ta… Huncwotów, którą Lupin odebrał Potterowi na trzecim roku, a potem mu ją zwrócił… kretyn. Gdyby Albus nie kazał zostawić mu tej sprawy, Potter nigdy by tej mapy już nie zobaczył na oczy.
Zwolnił tempo, aby Granger nadążyła. Nie mogła biec, musiała mieć siłę. Najchętniej w ogóle, by jej w to nie angażował, bo po pierwsze była irytująca, nawet bardziej od Pottera i Longbottoma razem wziętych i na dokładkę Minerwa. PO DRUGIE, i chyba dla Snape’a najważniejsze — była w niebezpieczeństwie. I nie mówił tu o sobie, w ciągu całego roku zdążył nauczyć się kontrolować swoje wybuchu, drganie mięśni, które bolały, jakby go przypalano rozżarzonym prętem. Zazwyczaj przy tych atakach miał zajęcia z Granger i Malfoyem, Draco to widział, ale musiał zacisnąć pięść i udawać. Granger nie mogła wiedzieć.
Było to o wiele bardziej bolesne, niż przypalenie papierosami i gorsze od Cruciatusa, choć wszystkie zmysły były wyostrzone, a on czuł zapach palonej skóry, własnej skóry, co pobudzało jego psychikę do wysuwania wniosków. No może ból jest równy, kiedy wylano na niego rozgrzany olej (kochany tatuś), ale był wtedy dzieckiem, jeszcze nieodpornym na takie zabawy — teraz pewnie by nawet nie krzyknął. Ale zasłużył sobie. Był potworem.
— Severusie… — szepnęła Hermiona.
Zapomniał całkowicie o jej obecności, co było nie do pomyślenia; mogłaby rzucić na niego jakąś niewerbalną klątwę, a on by nie zauważył. Głupota… to przecież Granger, mówiła mu podświadomość. Ale musiał być czujny, kiedy się teleportują będzie musiał chronić siebie i… i ją.
Swoją drogą już dawno powinien jej skrócić język za zwracanie się do niego w nieformalnym tonie, ale chyba tylko ona wypowiadała jego imię w sposób, który mu nie przeszkadzał. Prychnął pod nosem za tą ckliwość.
— Gdzie się teleportujemy? — zapytała ożywiona. Spojrzał na nią i już wiedział, że nie powinien był zabierać jej ze sobą. Była zbyt podekscytowana, zbyt niewinna na takie ekscesy.
— Wracaj do zamku, Granger —  jakoś będzie musiał sobie dać radę. Skoro wcześniej radził sobie sam, to czemu teraz zabrał ją ze sobą?
— Nie ma mowy — piekliła się, jakby była do tego przygotowana. Fuknął ze złości, ale zaraz się opanował, kiedy zrozumiał, że ręka kieruje swoją niezależną wędrówkę ku różdżce w kieszeni, a syk w jego głowie mówił, aby ją ukarał za nieposłuszeństwo. Tylko raz, ale tak, aby zapamiętała tą lekcję na resztę życia… małe Crucio… najwyżej nie ujdzie z tego żywa, a on zniszczy jej zwłoki i nikt się nie dowie, kto zabił przyjaciółkę Pottera. Spojrzał w brązowe oczy, ściskając rękę na różdżce i momentalnie poczuł, że odpływa… zostawiając za sobą zgorszone myśli i chęci o jej śmierci.
Hermiona widziała jego szalone oczy.
— Granger, idź stąd… póki możesz — powiedział na jednym wydechu, kiedy nie oderwał od niej wzroku, a ręka na różdżce ponownie była gotowa do ataku.
— Severusie… — szepnęła, doskonale modulując głos. Uniosła rękę wysoko, była o wiele niższa od niego, ale udało jej się sięgnąć do jego policzka, delikatnie go gładząc i przyprawiając oboje o drżenie. Gdyby wcześniej wyciągnął różdżkę z kieszeni, zapewne opadłaby teraz bezgłośnie na uklepaną ziemię przed bramą Hogwartu.
Odsunęła rękę, a on udał, że wcale nie jest zszokowany. Hermiona przypatrywała mu się dłuższą chwilę, ale nic nie mogła wyczytać z jego twarzy. Uśmiechnęła się blado, bo pozostawało jej domyślać się, co czuł. Gdyby tego nie zrobiła zapewne nie skończyłaby w jednym kawałku. Wiedziała, co się dzieje z człowiekiem, gdy czarna magia w żyłach daje o sobie znać.
Kiedy zaoferował jej w milczeniu ramię do teleportacji, przyjęła je z chęcią. I kiedy zniknęli i pozostawiali po sobie jedynie trzask, Hermiona miała wrażenie, że i szczęście zostawiła przed szkolnymi bramami, bo mogłaby się nim w tamtej chwili dzielić. Ten radosny wybuch była dla niej zagadką.
Jej plan zniszczenia Severusowi świąt właśnie został wcielony w życie.



10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Pierwsza Bl
      Naprawdę się wystraszyłam, kiedy Severusa zaczęły nachodzić te myśli. Dobrze, że Hermiona szybko zareagowała ;-;
      Są razem słodcy :3
      Urocze też jest to, że Hermiona dalej jest dla Harry'ego ważna. Myślę, że dla Rona też, ale jest zbyt dumny i za bardzo nie lubi Ślizgonów ;-;
      Fajnie opisałaś Nevilla i Mariettę, ten błysk w oku, kiedy rozmawiali :D
      Wena do komentarzy chyba uciekła :')
      Do jutra!

      Usuń
    2. Przecież tu nie trudno być pierwszym, zwłaszcza w niedzielę, kiedy wszyscy lecą do kościółka... :')
      Hermiona jest tutaj pomysłowa, trzeba jej to przyznać. Mam nadzieję, że dobrze mi wyszedł tok myślenia Severusa, bo mam skłonności do nielogicznego pisania, jak już zauważyłam...
      Mam plany, co do Neville'a, skoro już znalazłam mu dziewczynę.
      Do jutra!

      Usuń
  2. Harry przynajmniej coś myśli, nie to co Ron i jego wielkie fochy, uff :D
    Neville i Marietta, ciekawe połączenie muszę przyznać ;>
    Severus, omnomonom, taki mroczny, owładnięty mrocznymi myślami, jejć. Hermiona jednak wie co robić, żeby uspokoić Seva :D Jestem bardzo ciekawa co będzie się działo dalej :D
    Do jutra :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogłam tutaj spłaszczyć Harry'ego (sentymenty, sentymenty).
      Nawet nie myślałam o tym, że Neville i Marietta to jakieś ciekawe połączenie, bardziej chciałam się skupić, żeby to nie Luna była jego dziewczyną, czy jakaś Hanna Abott, czy ktoś tam... On potrzebuje mocnego charakterku!
      Jutrzejszego rozdziału też się nie mogę doczekać! Do jutra.

      Usuń
  3. Ciekawe, co wykombinuje Hermiona, żeby mu się odpłacić za ten szlaban... Już nie mogę się doczekać! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się nie mogę doczekać! Jutrzejszy rozdział gotowy... właśnie go w całości skorygowałam, jest, moim nieskromnym zdaniem, lepszy od innych. Aż mnie świerzbi, żeby już go dodać... ale nie. Jutro to jutro.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Cześć:D
    Mon Ron jak zwykle nie popisał się czymś.. okay, nie popisał się czymkolwiek ;d Zastanawiam się, właśnie, jakby Harry postąpił i jakby się zachowywał wobec niej, gdyby jednak się dowiedział, o czarnej magii i używaniu przez Mionę niewybaczalnych. To by dopiero sprawdziło ich przyjaźń i samego Pottera.
    Nevielle i Marietta, no, no, no;d Czy będzie o nich jakiś większy fragment? Kiedyś? ;d
    " (..) bo po pierwsze była irytująca, nawet bardziej od Pottera i Longbottoma razem wziętych i na dokładkę Minerwa." - nie wierzę, że tak się da:D
    Niebezpieczny Severus jest barrrdzo seksowny i ta jego ciemna strona ukształtowała z niego takiego fascynującego człowieka.. choć z drugiej strony, jestem wściekła, że musiał przez tyle rzeczy przechodzić, tak nie ludzko cierpieć..
    Ale jednak cieszę się, że ze względu na Hermionę, on w jakiś sposób próbuje (i jakby nie patrzeć 'chce') opanować tą swoją drugą stronę.
    Ah, Severus ~
    To ostatni zdanie napawa mnie radosną niecierpliwością na ciąg dalszy:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam!
      Ostatnie zdanie mnie irytuje, tak bardzo irytuje, bo chce, żebyście już przeczytali jutrzejszy rozdział. Naprawdę! Ale nie, nie, nie ma tak łatwo. (Ja się bardziej niecierpliwię od czytelnika!).
      Owszem, to byłaby największa próba w ich wieloletniej przyjaźni... jednak czy zaakceptowanie Malfoya i Blaise'a nie było już dużą akceptacją? Ciekawe, czy jest w stanie znieść więcej. Ale Ci moi bohaterowie mają dziwne życie przeze mnie.
      Tak, tak się da! Serio, Severus naprawdę się denerwuje, kiedy tylko ona otwiera usta. Hermiona jest irytująca, trzeba jej to przyznać. Doprowadzać Severusa do białej gorączki... tylko ona to potrafi!
      Do jutra!

      Usuń
  5. Zniszczenie świąt xD
    No cóż... Severus nię wie na co się pisze :D
    Zapowiada się ciekawie :)
    Irytujaca pozdrawia bez Hamulców! :)

    OdpowiedzUsuń