Kiedy żegnała się z Harrym i Ronem czuła
chłód, który nigdy aż w takim stopniu nie panował w ich relacjach, przerażało
ją to. Ron jedynie kiwnął głową na pożegnanie, wychodząc z zamku, a Harry…
— Przykro mi, Hermiono — szepnął i
mocno ją do siebie przytulił, brakował jej tego — nie wiem, co w niego
wstąpiło. Chyba nie może się pogodzić, że postawiłaś mu ultimatum.
— Nie broń go, nie teraz. Sam zdecydował —
uśmiechnęła się niemrawo, chociaż w kącikach jej oczu pojawiły się
złośliwe łzy. — Coś tak kruchego nie mogło najwyraźniej przetrwać…
— Nie mów tak! — Harry zarumienił się z
zimna, bo drzwi w Sali Wyjściowej uchyliły się, gdy inni uczniowie zaczęli
wychodzić. — Głupio się zachował, ale to nie powód, żeby go skreślać.
— To doskonały powód, Harry, oboje to
wiemy.
— Hermiono… — jęknął błagalnie.
— Wesołych świąt! — krzyknęły w ich stronę
Demelza i Parvati, najwyraźniej szczęśliwe, że opuszczają zamek, by odpocząć od
naukowego zgiełku.
— Nie chce już o tym rozmawiać —
powiedziała, kiedy jej byłe współlokatorki oddaliły się, a jej twarz przybrała
surowy ton, aby po chwili się rozświetlić. — Wyślę ci przez sowę prezent i
życzenia, pozdrów Panią Wesley i całą resztę — ukryła zbolałą minę pod
uśmiechem, od paru lat tylko w domu Weasleyów obchodziła święta.
Ten rok miał być dziwny. Inny.
— Jeszcze możesz do nas dołączyć — zrozumiał.
Harry… z jakiegoś powodu zawsze wiedział, co ją trapi. Przyjaciel, którego nie
byłaby w stanie nigdy opuścić, chociaż był czasami zbyt nerwowy i porywczy, ale
to przecież takie ludzki i naturalne; nie wyobrażała sobie go zawieść, między
innymi dlatego nie potrafiła mu powiedzieć, że w tym roku miała tak wiele
styczności z czarną magią. Nie mówiąc już o tym, że zabiła Colina, torturowała
Lucjusza Malfoya… Nie, nie przeszłoby jej to przez gardło.
— Nie mogę, przecież wiesz.
Przytuliła go po raz ostatni i kiedy
wyszedł, oglądając się przez ramię i sprawdzając, czy jeszcze stoi w tym samym
miejscu. Pomachała mu. Zrozumiała, że będzie naprawdę tęsknić przez te dwa
tygodnie. Chociaż w tym roku ich kontakt się zniszczył i sprowadził do minimum,
to przyzwyczajenie pozostało, a ona już wiedziała, jakie będzie mieć
postanowienie noworoczne. Harry wróci do jej życia, nie wiedziała co z Ronem,
ale jeśli by chciał…
Westchnęła.
— Wesołych Świąt, Hermiono! — zawołał
wesoło Neville, machając do niej. Uśmiechnęła się promiennie, kiedy zobaczyła,
że nareszcie ujawnił się ze swoją drugą połówką. Nie ukrywali się, a Marietta
Edgecombe patrzyła na nią wyniośle, chociaż już bez nienawiści jak dotychczas —
ogromny napis z pryszczy DONOSICIEL zniknął z jej twarzy, pozostało tylko kilka
blizn, ale je ukryła. Neville złapał ją za rękę i razem wyszli z Wielkiej Sali,
kierując się na stację w Hogsmeade. Dopiero kiedy Marietta przestała patrzeć na
Hermionę, na jej twarzy pojawiły się rumieńce, a oczy rozbłysły, kiedy Neville
coś do niej mówił.
Spotkała jeszcze wielu kolegów, którzy
życzyli jej miłego wypoczynku, ale ona już marzyła, aby znaleźć się w swoim
dormitorium i zatopić się w jakieś lekturze. Przed kominkiem… może z lampką
skrzaciego wina w ręku? Najlepiej o smaku porzeczkowym!
Kiedy weszła do swojego salonu rozejrzała
się z uśmiechem, przeciągając rozkosznie i nadstawiając uszu. Cisza. Żadnych
kłótni Dracona i Blaise’a, żadnych dzikich śmiechów, żadnych walających się
butelek pod nogami… czasami lubiła być sama. Przywołała mugolską książkę i
cieszyła się z jej normalności, zero czarnej magii.
Kilka godzin spędziła w jednym miejscu na
kanapie, tylko czasami zmieniając pozycję. Minął jej obiad, ale nie była
jeszcze głodna — czytała dalej, tylko czasami przerywając lekturę, aby zacząć
recytować kwestię Romea i Julii, które znała na pamięć, odkąd
skończyła dwanaście lat.
Ta sztuka zawsze ją zachwycała.
Pod wieczór, kiedy zbierała się na kolację
przed jej twarzą zmaterializował się zwitek pergaminu, który za nim
przeczytała, dokładnie go obejrzała i już wiedziała od kogo jest ta wiadomość.
Tylko jedna osoba używała tak starego pergaminu. Uśmiechnęła się, ucieszona z
własnej głupoty.
Jak mniemam zdajesz sobie sprawę, że oficjalnie rozpoczęły się
święta. Skoro złożyłaś słowną deklarację, że będziesz mnie nękać przez cały
ten czas, widzę Cię o północy przed Wielką Salą. Nie spóźnij się.
Severus Snape
Jej uśmiech się pogłębił. No tak. Przecież
wspominał, że muszą w odpowiednim czasie zebrać składniki, które trzeba znaleźć
przy pełni księżyca. Nie wiedziała, gdzie się teleportują, żeby to zrobić, ale
miała nadzieję, że nie będzie zmuszona odwiedzać Zakazany Las. Nawet w dzień
było tam mrocznie.
I… nie mogła się doczekać.
Poszła na kolację, ale ledwo co mogła
przełknąć, bo brzuch ją rozbolał z nerwów.
— Dobry wieczór… Severusie — przywitała
się o północy. Jak zawsze punktualny, pomyślała, gdy już czekał w umówionym
miejscue. Wahała się tylko przez chwilę, aby wymówić jego imię. Spojrzał na nią
tak, że zaschło jej w gardle. Bez słowa wyszedł z Hogwartu, doskonale wiedząc,
że idzie za nim.
Otóż nie będzie jej karał za to — a tak
się przynajmniej Hermionie zdawało. Wypowiedziała mu wojnę, chciała mu
zniszczyć te święta, co znaczy, że on nie pokaże, jak bardzo go irytowała. Jak
na razie przeklinała w myślach jego długie nogi, bo zaczynał jej się powoli
wymywać.
— Zaczekaj... cholera — prawie biegła, aby
za nim nadążyć, ale w końcu dała sobie spokój. Nie będzie dawała po sobie
niczego poznać i po prostu będzie szła swoim tempem; taki miała plan, ale kiedy
zaczął powoli znikać w egipskich ciemnościach znowu przyspieszyła kroku…
Natomiast Snape rozmyślał, jak ją ukatrupić,
tak aby nikt nie zauważył jej zniknięcia. Była północ i tak po fakcie, to
przecież nikomu nie powiedzieli, gdzie się wybierają — Merlinie, miał nadzieję,
że nikt nie wie, że ona mu towarzyszy. Jeszcze by go wysłali do Azkabanu za
próbę uwiedzenia nieletniej… a jak Albus, by go irytował swoim głupim,
zadowolonym uśmieszkiem. Głupi starzec, wszędzie musi wtykać swój nos i jego
zdolności kontroli pewnie mu teraz mówią, że Snape jest w jej towarzystwie. Ma
w głowie gorszą mapę niż ta… Huncwotów, którą Lupin odebrał Potterowi na
trzecim roku, a potem mu ją zwrócił… kretyn. Gdyby Albus nie kazał zostawić mu
tej sprawy, Potter nigdy by tej mapy już nie zobaczył na oczy.
Zwolnił tempo, aby Granger nadążyła. Nie
mogła biec, musiała mieć siłę. Najchętniej w ogóle, by jej w to nie angażował,
bo po pierwsze była irytująca, nawet bardziej od Pottera i Longbottoma razem
wziętych i na dokładkę Minerwa. PO DRUGIE, i chyba dla Snape’a najważniejsze —
była w niebezpieczeństwie. I nie mówił tu o sobie, w ciągu całego roku zdążył
nauczyć się kontrolować swoje wybuchu, drganie mięśni, które bolały, jakby go
przypalano rozżarzonym prętem. Zazwyczaj przy tych atakach miał zajęcia z
Granger i Malfoyem, Draco to widział, ale musiał zacisnąć pięść i udawać.
Granger nie mogła wiedzieć.
Było to o wiele bardziej bolesne, niż
przypalenie papierosami i gorsze od Cruciatusa, choć wszystkie zmysły były
wyostrzone, a on czuł zapach palonej skóry, własnej skóry, co pobudzało jego
psychikę do wysuwania wniosków. No może ból jest równy, kiedy wylano na niego
rozgrzany olej (kochany tatuś), ale był wtedy dzieckiem, jeszcze nieodpornym na
takie zabawy — teraz pewnie by nawet nie
krzyknął. Ale zasłużył sobie. Był potworem.
— Severusie… — szepnęła Hermiona.
Zapomniał całkowicie o jej obecności, co
było nie do pomyślenia; mogłaby rzucić na niego jakąś niewerbalną klątwę, a on
by nie zauważył. Głupota… to
przecież Granger, mówiła mu
podświadomość. Ale musiał być czujny, kiedy się teleportują będzie musiał
chronić siebie i… i ją.
Swoją drogą już dawno powinien jej skrócić
język za zwracanie się do niego w nieformalnym tonie, ale chyba tylko ona
wypowiadała jego imię w sposób, który mu nie przeszkadzał. Prychnął pod nosem
za tą ckliwość.
— Gdzie się teleportujemy? — zapytała
ożywiona. Spojrzał na nią i już wiedział, że nie powinien był zabierać jej ze
sobą. Była zbyt podekscytowana, zbyt niewinna na takie ekscesy.
— Wracaj do zamku, Granger — jakoś
będzie musiał sobie dać radę. Skoro wcześniej radził sobie sam, to czemu teraz
zabrał ją ze sobą?
— Nie ma mowy — piekliła się, jakby była
do tego przygotowana. Fuknął ze złości, ale zaraz się opanował, kiedy
zrozumiał, że ręka kieruje swoją niezależną wędrówkę ku różdżce w kieszeni, a
syk w jego głowie mówił, aby ją ukarał za nieposłuszeństwo. Tylko raz, ale tak,
aby zapamiętała tą lekcję na resztę życia… małe Crucio… najwyżej nie ujdzie z
tego żywa, a on zniszczy jej zwłoki i nikt się nie dowie, kto zabił
przyjaciółkę Pottera. Spojrzał w brązowe oczy, ściskając rękę na różdżce i
momentalnie poczuł, że odpływa… zostawiając za sobą zgorszone myśli i chęci o
jej śmierci.
Hermiona widziała jego szalone oczy.
— Granger, idź stąd… póki możesz —
powiedział na jednym wydechu, kiedy nie oderwał od niej wzroku, a ręka na
różdżce ponownie była gotowa do ataku.
— Severusie… — szepnęła, doskonale
modulując głos. Uniosła rękę wysoko, była o wiele niższa od niego, ale udało
jej się sięgnąć do jego policzka, delikatnie go gładząc i przyprawiając oboje o
drżenie. Gdyby wcześniej wyciągnął różdżkę z kieszeni, zapewne opadłaby teraz
bezgłośnie na uklepaną ziemię przed bramą Hogwartu.
Odsunęła rękę, a on udał, że wcale nie
jest zszokowany. Hermiona przypatrywała mu się dłuższą chwilę, ale nic nie
mogła wyczytać z jego twarzy. Uśmiechnęła się blado, bo pozostawało jej
domyślać się, co czuł. Gdyby tego nie zrobiła zapewne nie skończyłaby w jednym
kawałku. Wiedziała, co się dzieje z człowiekiem, gdy czarna magia w żyłach daje
o sobie znać.
Kiedy zaoferował jej w milczeniu ramię do
teleportacji, przyjęła je z chęcią. I kiedy zniknęli i pozostawiali po sobie
jedynie trzask, Hermiona miała wrażenie, że i szczęście zostawiła przed
szkolnymi bramami, bo mogłaby się nim w tamtej chwili dzielić. Ten radosny
wybuch była dla niej zagadką.
Jej plan zniszczenia Severusowi świąt
właśnie został wcielony w życie.
Pierwsza?
OdpowiedzUsuńPierwsza Bl
UsuńNaprawdę się wystraszyłam, kiedy Severusa zaczęły nachodzić te myśli. Dobrze, że Hermiona szybko zareagowała ;-;
Są razem słodcy :3
Urocze też jest to, że Hermiona dalej jest dla Harry'ego ważna. Myślę, że dla Rona też, ale jest zbyt dumny i za bardzo nie lubi Ślizgonów ;-;
Fajnie opisałaś Nevilla i Mariettę, ten błysk w oku, kiedy rozmawiali :D
Wena do komentarzy chyba uciekła :')
Do jutra!
Przecież tu nie trudno być pierwszym, zwłaszcza w niedzielę, kiedy wszyscy lecą do kościółka... :')
UsuńHermiona jest tutaj pomysłowa, trzeba jej to przyznać. Mam nadzieję, że dobrze mi wyszedł tok myślenia Severusa, bo mam skłonności do nielogicznego pisania, jak już zauważyłam...
Mam plany, co do Neville'a, skoro już znalazłam mu dziewczynę.
Do jutra!
Harry przynajmniej coś myśli, nie to co Ron i jego wielkie fochy, uff :D
OdpowiedzUsuńNeville i Marietta, ciekawe połączenie muszę przyznać ;>
Severus, omnomonom, taki mroczny, owładnięty mrocznymi myślami, jejć. Hermiona jednak wie co robić, żeby uspokoić Seva :D Jestem bardzo ciekawa co będzie się działo dalej :D
Do jutra :>
Nie mogłam tutaj spłaszczyć Harry'ego (sentymenty, sentymenty).
UsuńNawet nie myślałam o tym, że Neville i Marietta to jakieś ciekawe połączenie, bardziej chciałam się skupić, żeby to nie Luna była jego dziewczyną, czy jakaś Hanna Abott, czy ktoś tam... On potrzebuje mocnego charakterku!
Jutrzejszego rozdziału też się nie mogę doczekać! Do jutra.
Ciekawe, co wykombinuje Hermiona, żeby mu się odpłacić za ten szlaban... Już nie mogę się doczekać! :)
OdpowiedzUsuńJa też się nie mogę doczekać! Jutrzejszy rozdział gotowy... właśnie go w całości skorygowałam, jest, moim nieskromnym zdaniem, lepszy od innych. Aż mnie świerzbi, żeby już go dodać... ale nie. Jutro to jutro.
UsuńPozdrawiam!
Cześć:D
OdpowiedzUsuńMon Ron jak zwykle nie popisał się czymś.. okay, nie popisał się czymkolwiek ;d Zastanawiam się, właśnie, jakby Harry postąpił i jakby się zachowywał wobec niej, gdyby jednak się dowiedział, o czarnej magii i używaniu przez Mionę niewybaczalnych. To by dopiero sprawdziło ich przyjaźń i samego Pottera.
Nevielle i Marietta, no, no, no;d Czy będzie o nich jakiś większy fragment? Kiedyś? ;d
" (..) bo po pierwsze była irytująca, nawet bardziej od Pottera i Longbottoma razem wziętych i na dokładkę Minerwa." - nie wierzę, że tak się da:D
Niebezpieczny Severus jest barrrdzo seksowny i ta jego ciemna strona ukształtowała z niego takiego fascynującego człowieka.. choć z drugiej strony, jestem wściekła, że musiał przez tyle rzeczy przechodzić, tak nie ludzko cierpieć..
Ale jednak cieszę się, że ze względu na Hermionę, on w jakiś sposób próbuje (i jakby nie patrzeć 'chce') opanować tą swoją drugą stronę.
Ah, Severus ~
To ostatni zdanie napawa mnie radosną niecierpliwością na ciąg dalszy:D
Witam!
UsuńOstatnie zdanie mnie irytuje, tak bardzo irytuje, bo chce, żebyście już przeczytali jutrzejszy rozdział. Naprawdę! Ale nie, nie, nie ma tak łatwo. (Ja się bardziej niecierpliwię od czytelnika!).
Owszem, to byłaby największa próba w ich wieloletniej przyjaźni... jednak czy zaakceptowanie Malfoya i Blaise'a nie było już dużą akceptacją? Ciekawe, czy jest w stanie znieść więcej. Ale Ci moi bohaterowie mają dziwne życie przeze mnie.
Tak, tak się da! Serio, Severus naprawdę się denerwuje, kiedy tylko ona otwiera usta. Hermiona jest irytująca, trzeba jej to przyznać. Doprowadzać Severusa do białej gorączki... tylko ona to potrafi!
Do jutra!
Zniszczenie świąt xD
OdpowiedzUsuńNo cóż... Severus nię wie na co się pisze :D
Zapowiada się ciekawie :)
Irytujaca pozdrawia bez Hamulców! :)