sobota, 21 lutego 2015

Rozdział czterdziesty ósmy



Przespała jedynie pół nocy, może cztery godziny, ale kiedy się rozbudziła miała w sobie energię, której dawno zaczęło jej brakować. Wigor powrócił, zwłaszcza po jej nocnych postanowieniach i planach, jakie sobie obrała. Intrygujący Severus Snape, nigdy by na to nie wpadła.

Egoistka, mruknęła na nią podświadomość, docierając do jej najbardziej słabego punktu, słabości, którą pod naciskiem dobrze zapowiadającej się chwili, chciała wymazać. Potrzebowała tego.
Ale twarze jej przyjaciół dalej mówiły, żeby przestała. Że ich zawiedzie. Uznała jednak, że się nie dowiedzą, byli daleko od Hogwartu, a ona i Snape nie będą się przecież pokazywać publicznie, rozwijając przed sobą czerwony dywan. Chciała go po cichu, niczym kochankowie, którzy ukrywają się pod osłoną nocy, aby nikt nie widział, nikt jej nie oskarżał; on też nie.
Z tą myślą ubrała się w mugolski strój i nawet nie zerkając na Wielką Salę, w której świeciły jeszcze pustki, zeszła prosto do lochów. Domyślała się, jaki widok zastanie, ale okazja obudzenia go była kusząca.
Ale on nie spał.
— CZY NIKT NIE DA MI SIĘ SPOKOJNIE UPIĆ NAWET W ŚWIĘTA?! — wrzasnął, otwierając drzwi, aż ją uszy zapiekły, gdy krzyk odbił się od jej bębenków. Hermiona miała ochotę uciec, kiedy tylko go zobaczyła, jego oczy zapłonęły na jej widok; była ostatnią osobą, którą chciał oglądać. Przewróciła oczami i pod jego ramieniem wślizgnęła się do laboratorium, przechodząc przez gabinet i znajdując się nareszcie w sypialni, gdzie cicho prowadził ją od początku Pokój Życzeń; podczas świąt wróciła tam raz. Ale znów nie wyczuła z tamtego miejsca niczego dobrego, co by faktycznie dla niej wzbudzało bezpieczne.
Policzki ją zapiekły z oburzenia.
— Ile wypiłeś? — chłód zabrzmiał w jej stalowym głosie. Na podłodze walało się kilka butelek, nie wspominając o tych na łóżku. — Musimy obrodzić i zabezpieczyć składniki, nie po to użerałam się z tym starożytnym hipokrytą, aby tam teraz wracać, bo ty wolałeś się nad sobą użalać! Merlinie — jęknęła żałośnie, podnosząc z podłogi meksykańską whisky — pijesz takie świństwa?
Obróciła się w jego stronę, pokazując palcem na butelkę, ale wmurowało ją, że znalazł się tuż obok niej, w pierwszej chwili w jej buchnęła woń piżmowych perfum, które jej zdaniem powinny pozostać zakazane za swoją zdradziecką naturę.
Butelka opadła z brzdękiem na podłogę, pozostawiając sobie głuche echo szkła… nikt nie zwrócił na nią uwagi, a samotna butelka potoczyła się pod łóżko, chowając się pod nie i zostawiając tą dwójkę samych w intymnej chwili.
Dotknął jej zakręcony, niesforny kosmyk, który opadł, jakby z premedytacją na czoło, domagając się uwagi. Kiedy musnął dłonią jej policzek, rozchyliła nieświadomie usta, nie mogąc uspokoić nagle przyśpieszonego oddechu. Zgarnął kosmyk za ucho; zrozumiała, jak Severus obchodzi się ze swoimi składnikami w obróbce, w tym zdecydowanym ruchu była łagodność, jakby jego palce dotykało delikatnego szkła, które może się pod samym dotykiem skruszyć. I zaborczość w opuszkach jego palców była odczuwalna, jego palce znaczyły swoją zdobycz, tylko swoim magnetyzmem, wywołując w niej narkotyczny głód, przez który mogłaby błagać o jeszcze więcej. Zachłanność była tutaj słabością.
Zadrżała.
Nieznacznie się pochylił, Hermiona poczuła w jego oddechu znaną woń alkoholu, która sprowadziła ją boleśnie na ziemię, psując nastrój, przekuwając go szpilką, jakby była balonem.
— Jest pan pijany — mruknęła, delikatnie go od siebie odsuwając. Zdjęła rękę z jego torsu, opóźniając ten ruch o sekundę, dalej czuła jego rozgrzany oddech, a rozbiegane onyksowe oczy błądziły po jej twarzy, ciele, włosach, ustach, wpędzając ją w rumieńce, ale i nagłe niekonwencjonalne myśli.
Pokiwał głową, wskazując, aby usiadła na oprawionym w skórę fotelu. Jego mina pozostawała taka jak zawsze, gdy nie chciał się z uczuciami obnażyć, obojętna twarz, jakby miniona niezręczna sytuacja wcale się nie wydarzyła, a ona dopiero weszła do pokoju. Te kilka butelek na podłodze i zapach alkoholu unoszący się w powietrzu, już nie stanowił dla niej problemu.
— Skarpetka — wymówił wyraźnie, a już po sekundzie pojawiła się przed nim drobna skrzatka z wielkimi, srebrnymi oczami, łudząco podobnymi do stalowych tęczówek Dracona Malfoya — przynieś śniadanie… dla dwóch osób. I jakąś kawę — skrzatka aż podskoczyła z zachwytu, a Snape — myśląc, że Hermiona nie patrzy — uniósł nieznacznie kąciki ust, a skrzat teleportował się z trzaskiem do kuchni.
W Hermionie zebrała się czułość.
— Wiem, że ci się podobam, Granger, ale pohamuj się i nie pożeraj mnie wzrokiem — zakpił, ale dalej wzbierało się w niej to miłe uczucie, które pozwoliło jego uwagę zignorować.
— Nie wiedziałam, że lubi pan skrzaty… — zaczęła z promiennym uśmiechem, wpatrując się w miejsce, w którym Skarpetka przed chwilą zniknęła. Przed zniknięciem skrzatki, Hermiona zdążyła zauważyć, że stworzonko miało na sobie nienaganne ubranie, a nie jak Zgredek w drugiej klasie, porozdzierane szmaty.
— Bo nie lubię — warknął.
— Tak, a ten uśmiech, to co? — przybrała zadowoloną, pełną satysfakcji minę. — Dlaczego pan, jak osioł, próbuje pokazać, jaki z pana drań?
— Jestem draniem, Granger, i niech w końcu to do ciebie…
— Och, ale brednie — burknęła, siadając po turecku na fotelu i wpatrując się oceniająco w jego twarz. Było w tym coś wyzywającego. Przyjął zaproszenie do gry. — Uratował pan cały świat, mi kilkukrotnie życie, moi przyjaciołom także, zrobił to pan z własnej, nieprzymuszonej woli. Obrażasz i kpisz ze mnie, przy każdej okazji, a jednak już nie jest mi z tego powodu smutno, Severusie, przyzwyczaiłam się do ciebie. I wiesz co? LUBIĘ CIĘ.
Skrzywił się i spojrzał na nią ponuro, udając, że ta nagła deklaracja wcale go nie… zaintrygowała. Przed sobą chyba może przyznać, że zrobiło mu się lepiej z myślą, że ktoś go jednak nie nienawidzi, a Granger nie opanowała oklumencji, aby o tym wiedzieć. Idiotka.
— Szkoda, że twoje uczucie jest jednostronne — powiedział, uśmiechając się w najwredniejszy sposób, tak bardzo jej znany. Prychnęła szyderczo i dostrzegła, że tym go zdziwiła, spodziewając się najwyraźniej, że ją tym urazi. Za dużo było jednak utartego schematu w tych słowach; dawno temu zauważyła, że to nic innego, jak jego obronny system, a nie myśli. Chciał zranić drugą osobę.
— Jasne. Pewnie dlatego zaraz będziemy jeść razem śniadanie…
— Chyba za dużo sobie wyobrażasz, Granger, uważasz, że JA mógłbym CIEBIE… KIEDYŚ… POLUBIĆ? — każde słowo ociekało jadem. Wzdrygnęła się, maskując histeryczny śmiech, który miał ochotę wydobyć się z jej gardła, ale nie dała się zbić z tropu.
— Oczywiście, S e v e r u s i e — szepnęła konspiracyjnie i wstała z fotela, stojąc teraz przed nim. Z takiej odległości mógł policzyć jej nieliczne piegi, które znikły, odkąd nie wychodziła na słońce i towarzyszyła mu w lochach razem z Draco.
Skrzywił się, kiedy przeszło mu przez myśl, że te piegi są na swój sposób urokliwe, gorsze w skutkach od jakiejś tam klątwy. Miał nadzieję, że myśli były spowodowane alkoholem. Stłamsił ogień, który płynął w jego żyłach, szepcząc do jego ucha, że przecież ilość wypitego alkoholu nigdy nie była w jego przypadku ważna; mimo wszystko, zawsze zachowywał trzeźwość umysłu.
— Polubisz mnie — stwierdziła, uśmiechając się do niego czule, i z lubością oglądając, jak jego oczy zaczynają płonąć. Czarne i nieprzeniknione, jak głębia, w której można utonąć.
— Skąd możesz to wiedzieć? — nie odsunął się, co samo w sobie było wyczynem. Czuł jej zapach, było to co najmniej niewłaściwe.
— Kiedyś przecież będziesz musiał powiedzieć mi po imieniu.
— I to uważasz za argument, który potwierdzi, że masz rację? ŻE CIĘ POLUBIĘ — jego głos był ostry, zreflektował się po tamtej słabości, pokazując, że ma nad nią kontrolę. Zrzedła jej mina, a Severus poczuł dziką satysfakcję.
— Tak, tak uważam — odparła twardo, ale głos miała słaby. Z ulgą stwierdziła, że Skarpetka wróciła z posiłkiem i w milczeniu zjedli przy stoliku, który Snape przetransmutował z pustej już butelki.
Hermiona cicho jadła swoją jajecznicę, kątem oka obserwując Severusa, który zatracił się w najlepsze w jedzeniu albo myślach. Miał dwa razy większą porcję od niej. Upiła łyk gorzkiej, czarnej kawy, której nienawidziła. Była obrzydliwa, ale nie chciała sprawiać kłopotu i udawać się za paniusię, przecierpi smak i tyle. Szkoda było psuć tak miły czas; w końcu Snape na chwilę się zamknął.
— Severusie… — zaczęła.
—Przestań do mnie mówić, jak do kolegi — warknął, przerywając jej, ale krótkim uśmiechem go zignorowała. Próbując go zagłuszyć hukiem swojego widelca, który opadł na talerz.
— Skoro obiecałam ci, że w te święta się ode mnie nie odpędzisz, na Wigilię idziemy do Muszelki…
Snape zaśmiał się gardłowo, wyginając twarz w taki sposób, że uśmiechnęła się mimowolnie. Jego głos niósł się echem po całej sypialni. Mogła oddać do połamania swoją różdżkę, aby ta chwila trwała o sekundę dłużej. Chociaż każdy moment bez maski wprawiał ją w smutek, był jak odwlekane pożegnanie; on tak czy inaczej, włożyłby ją z powrotem na siebie.
Po raz drugi w jej towarzystwie śmiał się. Tak, liczyła. Czuła się z tym dobrze, doceniała te gesty, jakby był psychopatą, który nagle za jej pomocą, wracał do normalności; tak w większej mierze było, ale strzepnęła te natrętne myśli, gdy Snape przestał się śmiać i zasztyletował ją wzrokiem jak intruza.
No, to jesteśmy w domu, zadrwiła w myślach.
— Granger, chyba nie sądzisz, że mnie tam zaciągniesz? Cały Zakon tam będzie, nie dziękuję, boję się od nich zarazić głupotą.
— Ode mnie się nie boisz? — zarumieniła się, kiedy kolejny plan uplótł w się w jej głowie, jakby natrętny pająk już zamieszkał tam na dobre.
— Jesteś głupia, jeśli tak sądzisz — syknął z przekąsem — i nie pochlebiaj sobie.
— Gdzieżbym śmiała — fuknęła ze złością, Hermiona poczuła się upokorzona, a zapiekła uraza przerodziła się w jej dłoni, którą zacisnęła na różdżce w gotowości. Tonący brzytwy się chwyta, prawda? — Ja mam sobie pochlebiać? No tak, to przecież ja w tym pomieszczeniu mam nadmuchane, jak balon, ego.
— Cieszę się, że to sobie wyjaśniliśmy — parsknął. Kątem oka spojrzała na jego rozchmurzą twarz. Wydawał się bardziej odprężony. Ale to może dlatego, że kiedy się odwróciła, wlał trochę whisky do swojej kawy. — Skarpetka! Posprzątaj — rozkazał, a kiedy skrzatka to zrobiła i ukłoniła się przed swoim panem, że prawie dotykała głową ziemi przed jego bosymi stopami, dodał — dziękuję.
Skarpetka posłała mu nieśmiały uśmiech i wróciła do kuchni w Hogwarcie. Hermiona spojrzała na niego z niedowierzaniem, a po poprzedniej obrazie nie było śladu, bezgraniczne wzruszenie miotało nią, a różdżka prawie wyślizgnęła się z jej ręki.
— Granger, jesteś wrażliwa, jak byle jaki Puchon — zadrwił, ale ten niemiły ton wcale jej nie zraził, chociaż nieziemsko ją irytował i miała mu ochotę w końcu przypiec, to… traktował skrzaty lepiej od ludzi. Pod swoją gruboskórną skorupą musiało się coś kryć. To coś odkryła Lily Evans, a ona chciała pójść w jej ślady; nie wykluczała w tym przypadku porażki, ale ryzyko było bardziej kuszące, niż kiedykolwiek wcześniej.
Zawiesiła dłużej wzrok na jego stopie. Nawet tam miał blizny.


18 komentarzy:

  1. Czyżbym była pierwsza? Pierwszaaaaa! :3

    Gorączka? Paskudna sprawa
    *przygotowuję dla Ciebie zimny okład i herbatę!* <3

    Czytam sobie 47 rozdział, a tu - bum - powiadomienie o kolejnym ;d taka sytuacja:D

    "Intrygujący Severus Snape, (..)" - ZAWSZE! <3
    Chachacha, Hermiona! Taka bezczelna:D Wchodzi bez zaproszenia i jeszcze na niego wrzeszczy;d Podoba mi się to ;)
    Aaaaaaaaaaaaa, o JEŻU! Co za fragment co za fragment. Jak ona mogła to tak zepsuć?
    No jak?!
    "I zaborczość w opuszkach jego palców była odczuwalna, jego palce znaczyły swoją zdobycz, tylko swoim magnetyzmem, wywołując w niej narkotyczny głód, przez który mogłaby błagać o jeszcze więcej." Rozpływam się <3
    ~
    "-Dlaczego pan, jak osioł, próbuje pokazać, jaki z pana drań?
    - Jestem draniem, Granger, i niech w końcu to do ciebie…"
    Nanananana, srutututu, Snape! Wiemy lepiej;D
    Severus, nie zdaje sobie sprawy, że takie odpychanie, powoduje, że przyciąga jeszcze bardziej? <3
    Podobają mi się, och, jak bardzo podobają mi się takie relacje między nimi!
    " - Polubisz mnie – (..)
    - Skąd możesz to wiedzieć? – nie odsunął się, co samo w sobie było wyczynem. (..)
    - Kiedyś przecież będziesz musiał powiedzieć mi po imieniu.
    - I to uważasz za argument, który potwierdzi, że masz rację? ŻE CIĘ POLUBIĘ – (..)
    - Tak, tak uważam "
    Boże, jak wspaniały rozdział! Taki inny, od wcześniejszych. Znów wielki plus za różnorodność ;)

    "Pod swoją gruboskórną skorupą musiało się coś kryć."
    I znowu taka końcówka, tak bardzo chcę, żeby Hermiona odkryła to co Lilka.. może nie, wróć.. żeby Sev, dał pozwolić się odkryć na nowo.. yyy... no dobra.. żeby jakoś się przed tym nie wzbraniał:D
    Chcę więcej! Chcę opisu prezentów i chce, żeby Miona zmusiła Seva, żeby pojawili się w Muszelce!

    Zdrowiej! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bardzo się rozpływam, tak cholernie jest mi miło. Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo. Może się wzruszyłam, bo tak mnie boli ciało, a może to twój komentarz.
      Rozdział jest różnorodny, bo poprawiałam go, kiedy mój umysł nie funkcjonował poprawnie; jeszcze nie wzięłam leków. :)
      Tak zrób mi herbatkę, tak, zimny okład też... proszę.
      ,,Severus, nie zdaje sobie sprawy, że takie odpychanie, powoduje, że przyciąga jeszcze bardziej? '' - a może właśnie doskonale o tym wie? Kto go tam wie?
      Będą opisy prezentu, spokojnie. Nawet nie tak długo trzeba będzie na nie czekać, świąteczny projekt powoli zaczyna się wcielać w życie. Jestem zadowolona ze swoich pomysłów. :)
      Święta będą trwały aż czterdzieści stron!
      Dziękuję, chciałabym, powoli zdycham. Do pojutrza! Albo do kiedyś. Współczuję, że wolne Ci się kończy. Ale na pewno miło spędziłaś ten czas.

      Usuń
  2. A w ogóle, co do czytelników, ogłaszałaś, swojego bloga tutaj?
    https://www.facebook.com/SevmioneBlogi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usunęłam poprzedni komentarz. Uściślę to inaczej. Nie mogę udostępnić bloga tam, gdyż nie chcę zdradzać początkowym czytelnikom, jaka to główna para. Nawet jeśli bym chciała, nie mogę. Ci co czytają od pierwszego rozdziału nie wiedzą. Wam też tego jednoznacznie nie powiedziałam, choć... wiecie sobie sami. :)
      Mam nadzieję, że zrozumiałaś. Ja teraz nie piszę z sensem, głowa mi pęka.

      Usuń
  3. Ooo Merlinie. Fenomenalny rozdział. Chyba jeden z moich ulubionych ♥
    Ach, ten fragment, kiedy Hermiona przyszła do jego pokoju i nawrzeszczała, już zachowują się jak małżeństwo XD Już nie mogę się doczekać, co będzie, jak serio się hajtną :v
    No i kolejna scena. Już myślałam, że się pocałują .-. Jednak siedzi we mnie jakaś część kobiety, bo czekam na ten romans XDDD A może to dlatego, że tak świetnie wszystko stworzyłaś :3
    "W Hermionie zebrała się czułość.
    - Wiem, że ci się podobam, Granger, ale pohamuj się i nie pożeraj mnie wzrokiem – zakpił, ale dalej wzbierało się w niej to miłe uczucie, które pozwoliło jego uwagę zignorować."
    Chodzi o TO miłe uczucie? :3 Uwielbiam je, jest cudowne.
    Strasznie podoba mi się to, jaki Snape jest dla skrzatów. One przynajmniej nie zabijają idiotyzmem, jak niektórzy ludzie :v
    "Chciała go po cichu, niczym kochankowie, którzy ukrywają się pod osłoną nocy, aby nikt nie widział, nikt jej nie oskarżał; on też nie."
    To też cudowne zdanie.Chyba przestanę wypisywać te najgenialniejsze fragmenty, bo przekopiuję Ci tu cały rozdział ;_;
    Uwielbiam ciekawość Hermiony. To, że chce odkryć "prawdziwego" Severusa. Bo ja wiem, że pod tymi wszystkimi pozorami, które stwarza, jest cudowny facet :3
    Chociaż te maski są chyba nieodłączną częścią Snape'a i myślę, że nie porzuci ich nigdy. Na pewno nie całkiem. To w końcu składa się na jego wspaniałość :3
    Ach, chcę więcej takich rozdziałów!
    Życzę zdrowia,
    Black :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kompletnie nie potrafię Was wyczuć, mnie się on w ogóle nie podoba. Tylko niektóre zdania, czy też opisy, ale całość w ogóle się nie komponuje ze sobą... W ogóle się nie rozumiem z czytelnikami. Świetnie. :')
      Powiem bardzo szczerze, że jestem zadowolona z siebie. Mamy już prawie pięćdziesiąty rozdział, a nie było żadnej romantycznej sceny... chodzi o pocałunek, czasami chyba pisałam ze słodką nutą, kiedy nie mogłam się opanować. No ale polubiłam ten przebieg akcji. I chyba nie umiem już pisać inaczej.
      Jestem też ogromnie szczęśliwa z Was, czytelników, że niczego nie przyspieszacie. Piszecie, że macie nadzieję, ale nie wywieracie presji, żeby coś już wreszcie się stało. Tak ogromnie się z tego cieszę, naprawdę! Piszę w swoim tempie.
      TO miłe uczucie nie było na tle romantycznym. Chodziło o dobre traktowanie skrzatów, prawda? Nie powiem, jakie to uczucie, ale nie było to... TAKIE.
      Właśnie Severus też chyba bardziej toleruje skrzaty niż ludzi, chyba dlatego. Nie wieją one głupotą.
      Fragment o Severusie przemilczę, nie będę dawać już żadnych zapowiedzi, ani nic takiego. A za miłe słowa dziękuję. Jak ja Cię uwielbiam, Black! Ale też nienawidzę, dlaczego usunęłaś bloga? Co to ma znaczyć?

      Usuń
    2. Usunęłam, bo źle wszystko zaplanowałam, źle napisałam i ten, chyba skończyła się moja przygoda z pisaniem :v

      Usuń
    3. Masz wrócić, nie zgadzam się. Pisałaś (piszesz dalej, wierzę w to) bardzo dobrze i nie podoba mi się twoja decyzja wcale... Kiedy postanowisz już wrócić pochwal się nowym blogiem. :)

      Usuń
  4. Okej, czas się ujawnić! ;)
    Czytam Twego bloga od 46 rozdziału, przeczytałam wszystko w około 2 godziny tak mnie wciągnęło. Tylko jestem strasznie leniwa i z reguły nie komentuje blogów, bo mi się nie chce. I moje komentarze nie wyglądają fajnie. No, ale czego się nie robi dla takich cudownych autorów blogów? :) :)
    Twoje opowiadanie jest BOSKIE i pierwszy raz spotykam się z taką tematyką, że Hermiona jest szpiegiem dla Zakonu. Świetnie się czyta, zdania są idealnie złożone i co najważniejsze dodajesz rozdziały tak szybciutko! Strasznie wciąga i chce się tylko więcej i więcej! :) Życzę Ci dużo weny i chcę żebyś wiedziała, że jak nie skomentuje rozdziału to i tak go przeczytam, bo tak świetnych blogów nie ma dużo w blogsferze. Pozdrawiam cieplutko i zdrowiej! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, nareszcie ktoś jest.
      Ale Hermiona nie jest szpiegiem Zakonu. Nie napisałam, że to Hermiona, choć faktycznie Dumbledore ma wśród uczniów dwóch (nieznanych przez czytelników) szpiegów. Ale to w żadnym wypadku nie jest Hermiona, bo to ją szpieg musi pilnować. :)
      Ale cieszę się, że Ci się podoba. I ujawniłaś się, choć nie podoba mi się, że nie komentujesz, bo Ci się nie chce. Ja też mogłabym przestać publikować, bo mi się nie chce. Piszę absolutnie dla siebie i równie dobrze mogę pisać do szuflady, a nie poprawiać, wymieniać zdania, codziennie coś dopisywać, aby się Wam podobało. Ale to już twój wybór, moje reprymendy chyba nic nie zmienią, prawda?
      Też pozdrawiam i dziękuję za miłe słowa. Wena i zdrowie też się przyda, zwłaszcza że tych obu ostatnio nie widziałam.

      Usuń
  5. Tymi dwoma rozdziałami pokazałaś tak naprawdę, na co Cię stać - a stać Cię na wiele, na jeszcze więcej, jestem tego pewna. Widzę, że wplatasz w rozdziały coraz więcej opisów, a to jest świetne, bo ja jestem świadkiem tego, jak się rozwijasz z każdym kolejnym rozdziałem. Używasz pięknych wyrażeń, jakkolwiek to głupio zabrzmi, nie chodzisz przetartymi już schematami, tylko tworzysz własne - to dlatego tak kocham czytać opowiadania na blogspocie - to cudowne widzieć, jak ktoś, kto ma talent, nie marnuje go, tylko rozwija się.

    Ten rozdział także bardzo mi się spodobał, ale jeśli mam być szczera, poprzedni bardziej mi przypadł do gustu - to pewnie dlatego, że składał się z samych opisów, przemyśleń, refleksji, a jak wiesz, to jest to, co lubię najbardziej.
    Pomiędzy Snapem a Hermioną zaczyna się coś dziać, wyraźnie to widać w tych małych gestach. Niby jest to nic znaczącego, ale jednak... czuć jest tą "elektryczność" między nimi. Nie spodziewałam się po sobie, że użyję takich słów w stosunku do tego pairingu. Proszę jakie zaskoczenie.
    Poza tym ciągle będę Ci to powtarzać... Świetnie wychodzi Ci kreowanie charakteru Snape'a, jest taki, jakim być powinien.
    Czekam na kolejny rozdział. Może teraz nie będę się pojawiała zbyt często, ale ciągle jestem, pamiętaj, Salvio.

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? Ja dalej się upieram, że nie odbiegają od reszty szarej masy. Ale muszę Ci przyznać rację, już nie potrafię pisać bez chociaż połowy opisów w rozdziale. W gestach jest więcej słów niż w dialogach. Ale z tym talentem już przesadziłaś - sukces opiera się na 99% ciężkiej pracy i 1% talentu. Ja talentu nie mam (ja np. pewna Mery, która nie pisze dla mnie rozdziału...), więc muszę pracować trochę więcej. Ale lubię to robić, to jedyna ,,praca", ciężka czy wręcz przeciwnie, która mnie satysfakcjonuje.
      W poprzednim nie było ani jednej wypowiedzi niezależnej, ale... głupio przyznać... też lubię go bardziej. Zamieniam się w Ciebie!
      Pamiętam, M, pamiętam. Wzruszasz mnie tym, przestań. :)

      Usuń
  6. Ojj, wybacz, że tak późno komentuję, ale już niestety wolne się skończyło i wracam do studenckiego życia ;_;
    Nooosz! Było tak blisko pocałunku, aghrr! No dobra, poczekam jeszcze kilka rozdziałów, bo nie będziesz odwlekać tego w nieskończoność, prawda? ;D
    Genialne dialogi, Severus severusowaty, jakże typowe "uprzejmości" z jego strony ;D
    O tak, Hermionko, musisz odkryć lepszą stronę Severusa Snape'a, zdecydowanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedna, ja tam chciałabym już studenckie życie, choć teraz nie narzekam, nie.
      Do pocałunku jeszcze trochę czasu, ale mam nadzieję, że zachwyci Was bardziej niż to, co jest tutaj na górze. Ach, jak wy mnie chwalicie, aż się rozpływam. (Dosłownie, gorączka dalej we mnie siedzi).

      Usuń
  7. Nie bij, znowu nie miałam czasu. Nauka, nauka i jeszcze raz nauka.
    Kurde, szkoda, że jednak się nie pocałowali, choć wcale się nie dziwię Hermionie. Kto chciałby całować kogoś cuchnącego alkoholem? No, ja na pewno nie, nie wiem jak reszta społeczeństwa.
    No i skończyło się bycie miłym, w sumie samo zaproponowania wspólnego śniadania było czymś niezwykłym, dlatego jego wredota zostaje przebaczona.( Spałam trzy godziny, nie oceniaj mnie.) Severus taki złośliwy, to Sev którego lubie najbardziej.
    Jak już wcześniej mówiłam, spałam trzy godziny i padam na twarz, dlatego wybacz za mało konstruktywny komentarz.
    Pozdrawiam, Anai c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy komentarz mnie raduje, cieszę się, że w ogóle znalazłaś czas na komentarz... albo samo czytanie! Mam nadzieję, że nauka idzie Ci lepiej niż mnie. :)
      Hm, Hermiona mówi jedno, ale myśli, co innego, choć całowanie się z pijanym facetem; nie wiem, nie praktykowałam.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Rozumiem, różne rzeczy dzieją się z człowiekiem gdy jest pijany, no ale.. ughghhg jestem zła, strasznie zła. Prawie ją pocałował. o mój Boże... agjfg.. Alr to dobrze, że Hermiona zrobiła tak jak zrobiła...
    Sama pamiętam jak w wakacje jakiś pijany facet próbował się do mnie przytulić... Całe szczęście, że w recepcji stał mój ojciec :D Fu fu fu, śmierdzi to wszystko strasznie, a jeszcze żeby kogoś takiego pocałować... uhg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony szkoda, a z drugiej... pijany mężczyzna nie jest jakimś wygórowanym marzeniem. Znaczy... jeśli ona też jest pijana, to nie ma większej różnicy, ale to dalej Hermiona.
      O matko, gdyby mój tata zobaczył, jak facet się do mnie przystawia wbrew mojej woli, chyba by mu nogi z tyłka powyrywał.
      Do następnego!

      Usuń