O mały włos.
Sekunda zwłoki, a z niej samej zostałyby jedynie zwłoki bez ostatniej iskierki
w oczach. Bez wspomnień. Zabiłby ją na miejscu, bez cienia rozsądku, ani dozy
współczucia. Dowiedziałby się, wściekłby się, ale zniszczyłby ją tak, że na
powrót nic by do niego nie poczuła, a śmierć wydałaby się jedynie łaską z jego
strony.
Wiedziała i
czuła.
Tylko co
dokładnie? Bezpieczeństwo. Nigdy nie zeszłaby do jeziora Sceleri, ani nawet nie
stanęła na popielatym piachu, gdyby jej nie zapewnił, że nic nie ma prawa się
stać — jemu i jej. Gdyby mu nie ufała, a tajemniczym sposobem
znalazłaby się w głębinach jeziora, nie umiałaby wynegocjować od Filipa życia,
a jedynie dałaby się zabić już w pierwszej lub drugiej sekundzie.
Co czuła? Co
to za noc?
Chciała
przejść przez bramę, która oddzielała ją od wejścia do zamku i wygodnego łóżka,
gdzie miała ochotę zakopać się i spać, aż niewyżyta śmierć w złowieszczym czarnym płaszczu, by po nią nie
przyszła.
Ale brama
była zamknięta. Musiała czekać na Snape'a. Nie, nie, nie… jęczała
w myślach, przechodząc z jęku do pisku, ale nie mogła wydusić z siebie słowa;
co za upokorzenie. Nie chciała go widzieć, oglądać i rozmawiać z nim. Nienawiść
na powrót się w niej zaogniła, gdy spojrzała w czarne niebo, a jedyna rzecz, o
której potrafiła myśleć, były jego oczy.
Czekała
dziesięć minut, dopóki Snape nie teleportował się przed bramą, lądując parę
metrów od niej, gdzie czekała zmarznięta na murku, za którym znajdowały się
bramy Hogwartu. Nawet na nią nie spojrzał, ale i tak czekał, aż przejdzie do
środka, (chociaż miała wrażenie, że ma ochotę zostawić ją i na koniec
uśmiechnąć się sadystycznie, machając jej ręką na pożegnanie i życząc miłej
nocy), po czym zniknął w ciemnościach, przez chwilę było, tylko słychać złowieszczy szelest jego szat, ale i te dźwięki w
pewnym momencie zginęły bezdusznie w ciemnościach, zostawiając ją samą,
wywierając niemiłe uczucie na karku, jakby ktoś ją obserwował i drwił z jej
bezradności.
Nie miała
siły, ani chęci, aby mu dorównać kroku. Przeprawa nad jezioro (a właściwie w
jeziorze) okazała się znojną pracą, najchętniej położyłaby się do łóżka i
przespała całe święta — przynajmniej nie miałaby na karku Severusa. O ironio,
właściwie nie miałaby go w swoich myślach i wspomnieniach.
Bezczelny
dupek, przeklęła go bezgłośnie, ledwo poruszając ustami.
Kiedy
wróciła do pokoju, od razu położyła się do łóżka. Z trudem przebrała się z
jeszcze pachnących kawą ubrań, włosy otulały jej twarz, dalej pachnąc
intensywnym, kwiatowym aromatem, od którego powoli zaczęła ją boleć głowa. Była
wycieńczona, a kiedy jej głowa znalazła się na poduszce nie mogła z wrażenia
zasnąć, mimo że zmęczenie gwizdało sobie cicho w jej głowie. Myślała o nim.
W chwilach
kompletnego rozchwiania emocjonalnego nie potrafiła myśleć o Severusie i ich
dziwnej sytuacji, relacji, nieważne, jak to nazwać; ważne, jak to wyglądało.
Nie powinna
cały czas odpychać od siebie myśli o Snapie, musi to wszystko sobie poukładać,
przemyśleć, bo już długo i tak by nie pociągnęła. Trzeba było coś zdecydować, a
może nawet zaplanować… Nie było wątpliwości, że Severus jest najbardziej upartą
osobą na świecie, ale przecież i tak ten miesiąc był najbardziej decydującym...
Pozwalał jej wymawiać swoje imię, gdy byli sami. A to przełom między nimi.
Nadal ją przezywał i poniżał, przy każdej nadarzającej się okazji, a jednak
wyczuła w tym jakąś swobodność, jaką się ostatnio odznaczał w jej towarzystwie.
W jego słowach był kłujący jad, który rozchodził się w jej żyłach, jak
trucizna, odbierająca życie nie z dnia na dzień, a miesiącami, a jednak czasami
między tym jadem było coś jeszcze, co wywierało na niej dwojakie wrażenie.
Uśmiechnęła
się sennie, kiedy zrozumiała, że te święta to niebywała okazja, aby go
zrozumieć — plan zniszczenia świąt Severusowi Snape’owi uznała za stracony, bo
teraz miała w głowie inny, może lepszy pomysł, jak podejść Mistrza Eliksirów.
Był on najbardziej skrytym, bezczelnym i aspołecznym człowiekiem, jakiego
poznała w całym życiu i zapewne drugiego takiego nie pozna. W każdym razie
miała taką nadzieję.
Intrygowało
ją to — on ją intrygował, choć w tej myśli było coś niewłaściwego, był
nauczycielem, tyle że kiedy ostatnio myślała o nim w takich właśnie
kategoriach? Kiedy przestała być dla niego jedynie beztreściwą uczennicą, kiedy
obrali ścieżki, które szły w głąb nieznanego, czasami nieznacznie się stykając
i łącząc się wspólnie w cienką dróżkę? Nad jeziorem szli ramię w ramię, dopóki
Severus znowu postawił na samotność. Ale to dobrze.
Zbyt długa,
wspólna droga nie była im pisana. Przez tą noc powinni wrócić do własnej,
nieznanej ziemi, aby później... no właśnie, co później? Za dużo w tych
żałosnych myślach nadziei.
— No
właśnie, Hermiono, od kiedy jesteś żałosna? — powiedziała do siebie, ale
ponownie się uśmiechnęła, bo w swoich myślach nie doszukała się żadnej
sprzeczności. Nie czuła winy, że jest na tym miejscu, które mogłaby okrzyknąć
tylko swoim osobistym miejscem, i też nie bała się swoich groteskowych myśli. W
pewnym momencie zrozumiała, że tak miało być od samego początku, odkąd Ginny ją
przekonała, aby wrócić na ostatni rok w Hogwarcie. Odkąd widziała ją po raz
ostatni, a ich rozmowa poprzedzająca jej zniknięcie, skończyła się na Draconie.
To nie o
Dracona chodziło, on był tylko pośrednim punktem odniesienia, teraz rozumiała.
— Możesz być
ze mnie dumna, Ginny — szepnęła ironicznie, a może trochę płaczliwie, jakby jej
przyjaciółka leżała tuż obok i miała to usłyszeć. A może pocieszyć.
Gdyby ona to
widziała... słuchaj głosu serca, co za beztroska myśl naszła
wtedy Ginny. Hermiona wypełniła to rozpaczliwe żądanie, a teraz miała więcej
problemów niż kiedykolwiek wcześniej, które zwykle ograniczały się na nauce i
przyjaciołach, którzy bezustannie pakowali się w kłopoty. Teraz jej problemem
był... mężczyzna. Czy może nauczyciel? A może jedno i drugie? Nie, to nie
powinno tak być. Lubiła czasami czytać romanse (a właściwe jej romantyczne książki
skupiały się na tylko jednej; Romeo i Julia, do których pozostawał
sentyment, ale też szczypta jakiegoś realizmu w obliczu wspólnej tragedii
kochanków), ale być ich główną bohaterką… to nie powinno mieć miejsca, ba!, po
prostu nie mogło mieć miejsca, poprawiła się.
Musiała to
przyznać, bała się, jak to się może potoczyć. Była przyzwyczajona do samotnych
dni, mimo że była otoczona przyjaciółmi. Przyjaciele jednak nie byli na tyle ze
sobą zżyci, aby dzielić się, każdą myślą, uśmiechem... i wszystkim! To było dla
niej nierealne, bolesne i nie rozumiała innych osób, które skrycie marzyły, aby
znaleźć swoją drugą połówkę, jakby to był jedyny cel w ich życiu. Hermiona
miała wobec siebie o wiele większe plany i ambicje, niż znalezienie sobie
jedynie drugiej osoby. To było zbędne i bez tego potrafiła wskrzesić na swoich
ustach uśmiech.
Ale coś ją
zakuło z mocą w pierś, bo zapomniała o jednej ważnej kwestii. O granicach
Severusa, z jakimi żyje… tylko czasami zapominała, a kiedy na powrót
przypominała sobie o szkatułce, w której znajdowało się jedynie zdjęcie Lily
Evans, po raz kolejny nie dowierzała w swoją głupotę, potem przez logiczny ciąg
myślała o filiżankach do herbaty, na których były namalowane lilie, które na
pewno nie znalazły się tam z przypadku. To wszystko ją martwiło, ale może na
okres świąt powinna na moment o tym zapomnieć, udawać, że o niczym nie wie?
Udawać przed samą sobą, oczywiście, bo nie wiedziała, jak Snape zareagowałby,
gdyby zrozumiał, jaką wiedzą ona włada. Wiedzą, z którą żyło jej się coraz
trudniej — wolałaby raz nie wiedzieć. Raz. Była to na pewno gorsza
samoświadomość, niż gdy sięgała po książkę o czarnej magii. Czarna magia dawała
zapomnieć, niczym narkotyk, dlatego wtedy po nią nieroztropnie sięgnęła — od
początku pamiętała, dlaczego postanowiła urządzić na sobie rytuał. Skłamała
przed Draconem, Severusem i przed samą sobą. Nie było innego wyjścia. Prawda
była w tym przypadku zbyt bolesna dla każdego, kto teraz powinien spokojnie
spać w tym zamku...
Ale to była
bezsenna noc. Dwie osoby wpatrzone w sufit nad łóżkiem, jedna z alkoholem w
ręku, a druga ze łzami. Życie potrafiło zaskoczyć, choćby takim
siarczystym policzkiem.
***
Ogłaszam wszem i wobec, że rozdziały będą się od teraz pojawiały, co dwa dni. Nie dlatego, że nie mam weny, czy takie inne wymówki. Po prostu muszę sobie to wszystko uporządkować, pomyśleć, jak zamknąć pewne wątki.
Mam nadzieję, że nie zawiodłam Waszych oczekiwań. Jestem pewna, że Wy też potrzebujecie chwili oddechu. Publikuję codziennie już od dziesiątego stycznia.
(Powiem w sekrecie, że już zostało opublikowane sto piętnaście stron... wyobrażacie sobie? Zostało mi ich pięćdziesiąt, a i tak wiem, że po korekcie i dopisywaniu będzie ich siedemdziesiąt. Poza tym będę wracać do stałego dopisywania... Nie wiem, co się stało, że mój słomiany zapał w tej kwestii na chwilę wybył...).
Widzimy się nie jutro, a pojutrze!
Do pojutrza w takim razie!
Świetny rozdział, przemyślenia Hermiony i jej niecne plany odgadnięcia Severusa bardzo mi się podobają.
OdpowiedzUsuńTo do następnego ;)
Dziękuję, Amylie. Krótki i konkretny komentarz. Mi te przemyślenia też się spodobały, jeśli chodzi o sam ich zarys, bo w treści nie już tak bogato.
UsuńDo pojutrza! (Nie podoba mi się ta zmiana...).
Rozdział daje dużo do myślenia .-.
OdpowiedzUsuńWłaściwie w głowie kłębi mi się tyle myśli, że nie wiem co napisać .-.
Takie bezsenne noce nie zawsze są złe ;-; Przynajmniej mi czasem przynoszą ulgę. Będzie leżeć na tym łóżku i płakać. Ale mam nadzieję, że po poukładaniu sobie tego wszystkiego, będzie jej lżej na sercu.
Severus taki Snape'owy ;-; Mógłby coś zrobić w końcu! Paść na kolana bukietem kwiatów i bombonierką... oczywiście żartuję, to nie w jego stylu XD
Mógłby kupić filiżanki z nagimi zdjęciami Granger :vv Może wtedy Hermiona domyśliłaby się, że jest dla niego ważna. Bo cokolwiek Snape powie, ja i tak wiem, że jest dla niego ważna!
To też chyba słaby pomysł :v
Właściwie do niego pasuje tylko złośliwość i narzekanie :')
No, zobaczymy jak to będzie.
Do pojutrza :v
Mrs Black
Takie bezsenne noce są dobre, jak trzeba wcisnąć gdzieś opisy i ogólny zarys sytuacji. Polecam. Generalnie następny rozdział też będzie jednym, wielkim opisem, więc znowu Was zanudzę.
UsuńWYOBRAŹ SOBIE SEVA Z BOMBONIERKĄ. Ja płaczę ze śmiechu. A te filiżanki to nie taki zły pomysł... Kto wie, kto wie. Mnie się podoba... :)
Nie, do Severusa pasuje jeszcze łatka super brutala i (jak się niektórym pisarczykom zdaje) ukrytego romantyka. Przeczytałam jedne Sevmione, gdzie Sev... nie był sobą, po prostu.
Do pojutrza!
Znalazłam Twojego bloga dwa dni temu i szczerze powiem, że bardzo mi się podoba. Czytając każdy kolejny rozdział byłam coraz bardziej ciekawa co będzie dalej, ale teraz to już jestem strasznie ciekawa jaki plan wymyśliła Miona.
OdpowiedzUsuńSev to Sev i nigdy się nie zmieni. Do tego jego paskudnego charakteru da się przyzwyczaić, co pokazała Hermiona wiele razy, ale gdyby był odrobinę milszy dla niej to nic by się mu nie stało...
No cóż, taki jego urok.
Pozdrawiam, Anai
Naprawdę? W dwa dni to pochłonęłaś? I było warto? Nie powiem, bardzo mi miło. Nawet więcej niż bardzo... ale muszę dbać o image i się za bardzo nie podniecać. Czytelnicy mają to do siebie, że szybko odchodzą.
UsuńSnape i milszy... nie, to się nie może udać. To Severus z krwi i kości (a przynajmniej próbuję go tak kreować). Gdybym pokazała go od milszej strony, nie byłoby to wyjątkowe. Często w Dramione tak się akcja rozwija, Draco się zmienia, Smoczuś i Mioneczka, sratata... Nie chcę robić to samo z Sevem, nie zasługuje na takie męczarnie. Ale np. uważam, że samo to, że Sev dotknął Hermionę nad jeziorem jest czymś większym.
Pozdrawiam, do następnego! :)
Naprawdę, a poza tym i tak długo... jestem rządna czytania dobrych tekstów, więc trochę się zawiodłam na sobie, aż dwa dni. Czy było warto? Pewnie. Nie mogłam się przekonać w pierwszym rozdziale do dalszego czytania, ale jak już się wciągnęłam to przepadłam.
UsuńŚpieszmy się kochać czytelników tak szybko odchodzą. Tak na poprawę humoru :)
Masz rację Severus nie byłby Severusem, gdyby przestał być zrzędliwy, uparty, wredny, złośliwy itd. To się nazywa urok osobisty, albo raczej jego brak.. Sev <3 Ponownie masz rację, niektóre dramione są przesłodzone i jest w nich coś odpychającego. Sam fakt, że nagle Hermiona staje się miss world, a Draco jest najprzystojniejszym facetem w całej szkole, jak i nie świecie, strasznie mnie irytuje. Ok, czasami małe zmiany są okej, ale nie przesadzajmy z tą słodyczą.
Cóż, Sev jest strasznie przewrażliwiony. Odpycha od siebie wszystkich, którzy coś, w mniejszym lub większym stopniu, dla niego znaczą, i choć ma dobre chęci, to wychodzi jak wychodzi. Znowu masz rację, czy to możliwe, że zawsze ją masz? Sev dotknął Hermionę, okazując jej tym samym wsparcie, to dobre.
Do następnego rozdziału!
Pozdrawiam, Anai
Tak, zdaję sobie sprawę, że pierwszy to niewypał. Bez fajerwerków. Ale jakoś nie mam serca go ruszać. :)
UsuńA humor mam dobry od samego komentarza. Miło mi, że piszecie, doceniacie moją pracę (nie wszyscy, ale jednak większość, chociaż raz dała o sobie znać).
O tak, Hermiona jako ikona piękności mnie po prostu dobija. Draco jakoś jeszcze ujdzie, ale Hermiona o wydatnym tyłku, biuście, wcięciu w talii, przez które powinno się ją podejrzewać o usunięcie żeber; to jest po prostu nie tyle, co odskocznia od kanonu, ale od realizmu.
Ja nie mam racji zawsze, ale tutaj... bardzo lubię symbolikę, dla mnie czymś przełomowym w ich relacji jest coś standardowego u innych ludzi. Chciałam, żeby u nich te zwykłe czynności, jak dotknięcie, było na wagę złota. :)
Do następnego!
A ja, ogłaszam wszem i wobec, że jak rozdziały będą co dwa dni to też będzie genialnie. Masz praw do wolnego, nawet gdyby Ci się nie chciało robić.. właściwie nic. I tak jak, sama napisałaś, publikowałaś codziennie - co i tak jest wielkim wyczynem - brawo dla Ciebie! - więc, nic się nam złego nie stanie:D Poza tym zawsze też odpowiadasz na nasze komentarze - więc Cię usprawiedliwiam:D żebyś nie myślała, że będziemy się złościć czy coś (z resztą, nie ma na co się złościć ;d).
OdpowiedzUsuńTo musi być miłość.. Hermiona ma świadomość, że bardzo niewielka granica dzieliła ją od śmierci, a mimo to ciągle się czuje bezpieczna przy nim. Ohh~
Chachacha, już widzę, jak Severus, stoi, śpiewając 'Goodbye my love, goodbyee' i rzucając w jej stronę czarną chusteczkę (żeby mogła osuszyć swoje łzy) ;D
"A przełom między nimi.", czy nie powinno być 'A to przełom między nimi"? W każdym bądź układzie, nie mogę się nie zgodzić, że to jest przełom. Chociaż ciekawa jestem, czy dalej będzie mogła się tak do niego zwracać? Czy Snape, w końcu jej nie zaknebluje? xd
"(..)było coś jeszcze, co wywierało na niej dwojakie wrażenie." - i to mi się właśnie spodobało, że tak to napisałaś. Bo Snape nie ma jednej twarzy i trzeba to zawsze podkreślać! ;)
Ohhhhh, nie będzie planu zniszczenia? Czuję się zawiedziona.. ;D
Kolejny fragment, który mnie ujął - " Zbyt długa, wspólna droga nie była im pisana. Przez tą noc powinni wrócić do własnej, nieznanej ziemi, aby później... no właśnie, co później? Za dużo w tych żałosnych myślach nadziei." <3
Poza tym, dużo dziś przemyśleń Hermiony - które bardzo mi się podobają, w końcu nikt nie mówił, że z Sevem będzie łatwo, nie?
O właśnie, jak już mówimy o Lily.., to jaki masz do niej stosunek? Sama się nie raz zastanawiałam co o niej myśleć, jeśli chodzi o jej relacje ze Snapem. Ale jak pomyśle sobie o tej jego miłości do niej i o "Always", to mam ciarki;d Ale czy oni mogli by stworzyć taki prawdziwy związek? Wydaje mi się, że raczej nie..
Cholera. Kolejne piękne zakończenie! <3
Brawo! ;D
Spokojnie, do Lily jeszcze dojdziemy. I to nawet niedługo... ale jeśli mam już wygłaszać spojlery, zapowiedzi, uważam, że Lily była dla niego ważną osobą, mimo wszystko.
UsuńJak ja się śmiałam, wyobrażając sobie Severusa śpiewającego, humor poprawiony, jak jasna cholera. :)
Dziękuję, że mnie usprawiedliwiasz, ale mam wrażenie, że i tak nie dotrzymałam słowa. Miało być codziennie. Ale już niedługo koniec roku. Testy, sprawdziany, egzaminy; teraz mam dosyć, a co dopiero potem...
Dziękuję, że zauważyłaś literówkę, wkradła się niepostrzeżenie.
O, też lubię ten fragment o żałosnych myślach. Postawiłam na prostotę i chociaż raz było warto. Pewna książka po prostu mnie natchnęła, aby stosować pewien rodzaj opisu.
Cholera, dziękuję... naprawdę. Do pojutrza! :)
Wspaniały rozdział, jak zresztą wszystkie inne :) Odkryłam twojego bloga niecałe dwa dni temu i pochłonełam wszystkie zamieszczone do tej pory rozdziały a teraz zachowuje się jak narkoman na głodzie bo nie mam czym nacieszyć oczu *.*
OdpowiedzUsuńW pierwszych rozdziałach nie byłam pewna czy to moje ukochane sevmione ale teraz jestem pewna SEVMIONE za co Ci strasznie dziękuję ♡
Masz świetny styl pisania. Twój Snape jest Snapem w każdym calu, świetnie ukazałaś jego charakter. Ciekawa jestem następnych rozdziałów i cierpliwie czekam.
Pozdrawiam i weny życzę Calida.
Ps. Za ewentualne błędy przepraszam ale pisze z telefonu i przez niego nie mogłam się zalogować grrr...
Tylko że narkomani nie cieszą tylko oczu! Ale spokojnie, jutro już coś będzie. Właśnie to małe coś poprawiam. Dziękuję za miłe słowa. :)
UsuńA komplement o Snapie... lepszego nie mogło być, bardzo się staram, aby go odpowiednio dopracować.
Pozdrawiam Cię serdecznie, do jutra... (Błędami się nie przejmuj, o ile jakieś były, komentarze to tylko komentarze, gorzej jak mnie się łapią literówki w tekście... katorga!).
Przepraszam, że tak późno komentuję - miałam być wczoraj, ale niestety przeceniłam swoje możliwości. Dzisiaj po szkole wszystko dokończyłam czytać iii... wniosek? Jestem naprawdę mile zaskoczona. Dużo mnie ominęło i żałuję, że nie mogłam komentować przez te kilka dni na bieżąco. Rozdziały były dłuuuugie w dodatku miały naprawdę mnóstwo opisów! Byłam wniebowzięta - a zresztą - o ile dobrze mi się wydaje uprzedzałaś mnie, że będzie dużo opisów. Wszystko świetnie opisałaś, całe zdarzenie pod wodą, spotkanie z Filipem; naprawdę genialnie, Salvio. Poniosła Cię wyobraźnia w zdecydowanie dobrym kierunku. W dodatku pojawiła się mitologia, a ja, kochająca Percy'ego Jaksona, jestem jak najbardziej na tak! Poza tym polubiłam Filipa, jego sposób mówienia... Jestem ciekawa czy jeszcze się pojawi w opowiadaniu, bo nie mam nic przeciwko temu.
OdpowiedzUsuńHm, co jeszcze... Może teraz trochę o głównej parze - Snapie (nie potrafię mówić na niego Severus...) i Hermionie. Świetnie przedstawiłaś w ostatnich rozdziałach relacje między nimi. Nic nie dzieje się za szybko, jest powolnie - to właśnie to, co lubię najbardziej. Nie lubię wprost blogów, w których główni bohaterowie rzucają się na siebie już w czwartym rozdziale. Tutaj tym bardziej, bo w końcu pomiędzy nimi jest dość sporo różnic. Ciesze się więc, że akcja rozgrywa się powoli. Ciekawi mnie jedynie co zamierzasz dalej, no i jak ta cała historia się skończy! Naprawdę nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, najchętniej przeczytałabym już całość.
Ach, no i zapomniałam dodać, że było to wredne, kiedy Snape wdarł się Hermionie do umysłu. Nawet było bardzo wredne, ale za to w jego stylu. Utrzymujesz jego charakter - kolejny plus.
Podobały mi się też przemyślenia Hermiony, kilka zdań są takimi perełkami, nic, tylko oprawić je w ramkę i powiesić nad łóżkiem!
Czekam na kolejny rozdział. ;)
M.
Jesteś! I z takim komentarzem, który nic nie robi, poza radowaniem mojego skamieniałego serca.
UsuńWłaśnie, poniosła mnie wyobraźnia, aż do samego Filipa, który zrodził się w mojej głowie całkiem dziwnie. Tak, mitologia była, ale do teraz nie jestem pewna, czy wszystko dobrze ustaliłam; mitologia nie jest moją mocną stroną, politeizm jakoś nigdy nie wywierał na mnie aż takiego wrażenia.
Ja cię... ty powiedziałaś ,,główna para", a potem użyłam nazwisko Severusa; czyli jednak dramione odpada...? Przepraszam. :(
Ja też nie lubię wielkiej dynamiki w rozdziałach, lubię akcję, ale nie pogwałcenie spokojnie rosnącej relacji międzyludzkiej.
Ja najchętniej bym już całość napisała, ale no...
Jak czekasz to do jutra! :D
Wybacz, że dopiero teraz, ale miałam egzamin wczoraj! :( No to po kolei : rozdział super. Mówiłaś, że boisz się, że teraz ciężko Ci będzie utrzymać poziom tego poprzedniego partu, ale uważam, że zupełnie niepotrzebnie : ten jest równie dobry :) Co do częstotliwości publikacji - wiadomo, trochę szkoda, że nowe części nie będą się pojawiały codziennie, ale rozumiem i szanuję - bardzo ciężko jest dodawać tak często, poza tym, może faktycznie wyjdzie to i Tobie i blogowi na dobre, trochę więcej czasu na dopracowywanie rozdziałów. Broń Boże, nie jest źle, ale ZAWSZE może być jeszcze lepiej, w każdej sytuacji! Pozdrawiam i do jutra! :)
OdpowiedzUsuńCzemu nie mówiłaś? Trzymałabym za Ciebie kciuki, ewentualnie bym kopniaka na szczęście zasadziła! Mam nadzieję, że poszło Ci świetnie.
UsuńMoże ten rozdział nie odbiegał od poprzedniego, ale znowu bawiłam się w korektorkę siebie samej sprzed miesiąca. Ten rozdział był kompletnie inny niż miał być. Ale dobrze, że nie wyszedł blado przy licznych poprawkach.
I uważam tak, jak i ty. Muszę to wszystko poukładać przemyśleć, mieć te trzy dni wolnego w tygodniu. Wczoraj i dzisiaj zrobiłam sobie wolne i od razu przyszedł nowy pomysł na dalszy ciąg. Jest on logiczny, co też mnie zaskoczyło!
I tak, zawsze może być lepiej, nie biegnę w stronę ideału, idę spokojnymi kroczkami; oczywiście mówię tu o swoim maksymalnym samozachwycie. Kiedyś go osiągnę!
Do jutra!
Witaj,
OdpowiedzUsuńjestem tu nowa. Właściwie to przeczytałam tylko połowę rozdziału, ale za chwilę nadrobię. Siedemnasta – chyba nie tak źle ;p
Podoba mi się twój styl pisania. Nigdy nie zetknęłam się z podobnym, co bardzo mi odpowiada. Dzięki Bogu, że to nie kolejne bezmyślnie napisane opowiadanie czy coś w podobnym stylu. Wiadomo, że oryginalność to pierwszy stopień do sukcesu! :)
Życzę ci weny i pozdrawiam,
Perfekcyjna.
Poprzednio odpowiedziałam na twój komentarz tak niespójnie, że aż w siebie nie wierzę. To gorączka. Chciałam Ci powiedzieć, że dziękuję. :)
UsuńRozdział jak zwykle fajny :)
OdpowiedzUsuńRozważania Hermiony na temat Seva... mhm cudo