środa, 25 lutego 2015

Rozdział pięćdziesiąty

— Dzisiaj wigilia! — krzyknęła na powitanie, wbiegając do jego komnat bez pukania. Ten pokój był jej tak częsty przez ostatnie dni. Przyzwyczaiła się do niego, spędzali tu cały dzień, oczywiście, dopóki jej nie wywalał za drzwi; była jednak najbardziej szczęśliwa, kiedy tego nie robił, a nie robił tego, kiedy potrafiła go czymś zająć. — Nie wierzę, że jeszcze leżysz — pokręciła głową. — Jest jedenasta!
Z łóżka usłyszała ciche warknięcie, ale parsknęła, bo miała zbyt dobry humor.
— Jedziemy do Muszelki — poinformowała go, stojąc tuż obok jego łóżka. Wyglądał tak nieoficjalnie, nieformalnie, gdy dopiero się obudził, że speszyła się i usiadła na fotelu, żeby to zamaskować i nie widzieć jego dopiero przebudzonej twarzy, czarnych włosów, które były zmierzwione, przez co kości policzkowe były odsłonięte, jakby tylko czekały, aby je podziwiać. 
Zrobiło jej się nagle gorąco, choć w lochach temperatura nigdy nie rozpieszczała. Była przyzwyczajona do ciepłego Pokoju Wspólnego w Gryffindorze, czy swoich prywatnych kwaterach. Ale człowiek, gdy jest zdeterminowany, potrafi się przyzwyczaić do każdego stanu rzeczy.
Usiadł do pozycji siedzącej i spojrzał pospiesznie na szafkę nocną, gdzie powinna leżeć jego różdżka, dzięki której wyrzucał Hermionę za drzwi... Choć umiała się licytować i często (zbyt często, warczał Severus) zostawała, czyli prawie zawsze. Oprócz pierwszego razu... ale o tym się nie mówiło. 
Pomachała mu radośnie czarnym patykiem, rozsiadając się wygodniej na fotelu, a wredny uśmiechał upiększył jej twarz. Oczy nagle zaiskrzyły się, wybudzone z mechanicznego transu i nabierające charakteru... Nie, nie chciał o tym teraz myśleć.
— Tego szukasz? — zapytała i zaczęła czarować — jego różdżką! — a w sypialni pojawiły się jakieś cholerne kanarki, czy inne ptactwo, którego nie powinno być w jego pokoju. Zaśmiała się na widok jego morderczej miny, a kanarki zniknęły. Ćwierkanie jeszcze odbijało się echem po sypialni. Wyczarowała choinkę, potem bombki i postawiła ją pod ścianą. Nie była duża, sięgała mu może do pasa.
— ZABIERAJ TO ZIELSKO! — ryknął i przetarł twarz, aby nie pokazać, że jest snem bardziej zmęczony, niż wypoczęty przez ciągłe ciała, trupy i wrzaski pełne bólu, aż w końcu, w finałowym starciu, martwe oczy, które na początku biły zielenią, aby w końcu zmienić swój kolor na czekoladowy brąz, niczym skrzepła czekolada. 
— Nawet świąt nie lubisz? — zapytała, choć roślina nie zniknęła.
— Nawet świąt — odpowiedział z przekąsem, Hermiona przestała się uśmiechać, a zapytała poważniej — dlaczego?
Nie odpowiedział, a jedynie wstał z łóżka, przez Granger, która znalazła sobie nowe zainteresowanie, a mianowicie; budzenie go o świcie; musiał zacząć spać w ubraniu, zmieniając swoje wieloletnie przyzwyczajenia. A nie lubił zmian.
— Nie odpowiesz mi? — burknęła ponuro i usiadła po turecku, aby mieć lepszy widok na to, jak się krząta po swoim pokoju. Lubiła go takiego. Naturalnego. Czasami nie odzywała się, kiedy w tym czasie on zajmował się sobą; nie miał wtedy kwaśnej miny czy grymasu. Ale dzisiaj chciała z nim rozmawiać, a nie tylko go podziwiać.
— Nie. — Wzruszył ramionami i wyciągając z komody ręcznik. Jego piżama była… opięta na klatce piersiowej, przez co widziała jak każdy jego mięsień ugina się. Był przy tym anorektycznie chudy, ale przy swoim wysokim wzroście i tak pewnie ważył więcej niż ona. Przypomniała sobie, jak wyglądał tuż po wojnie. Zadrżała, otrzepując się z bolesnych wizji. Teraz wyglądał przynajmniej zdrowo... w miarę.
— Elokwencja godna Pottera, profesorze — stwierdziła, śmiejąc się, kiedy zobaczyła ten morderczy błysk w oku. Severus często używał tego porównania, kiedy chciał ją obrazić, ale kiedy to działało w drugą stronę, miażdżył ją zabójczym spojrzeniem.
— Minus dwadzieścia punktów od Gryffindoru za obrazę nauczyciela — odpowiedział spokojnie, jakby mówił o pogodzie, a ona pokręciła głową, przeczesując nerwowo włosy palcami. Dzień, jak co dzień. W następnym semestrze będzie musiała dużo pracować, żeby to nadrobić.
— To było porównanie, a nie obraza — zauważyła, ale odebrał jej kolejne pięć punktów, co wywołało u niej tylko uśmiech.
— Ale ty dzisiaj sztywny…
Jedyna jego odpowiedź to donośne trzaśnięcie drzwiami od łazienki. Uśmiechnęła się, a jej wzrok był więcej niż rozmarzony, kiedy dopadły ją myśli; jej plan szedł pomyślnie, Severus przekonał się do niej. W przeciwieństwie do innych ludzi, on nie potrzebował kilku komplementów, czy czułych słówek i obietnic, aby się do kogoś przekonał, tylko potrzebował człowieka, który by go irytował, ale w inteligentny sposób. A jej tego nie brakowało. W niektórych, bardzo nieuchwytnych momentach, pokazywał swoją twarz. Może to było dwa razy, choć zawsze, kiedy był trochę podchmielony.
Pił coraz mniej, dobrze wiedziała, że to jej zasługa, czego nie bała się mu wypominać przez większość ich wspólnego czasu.
Chociaż nigdy nie widziała go kompletnie pijanego, zawsze to był drugi dzień „po”. Nigdy nie wpuszczał jej do środka w taki dzień. Zapytała kiedyś czemu.
— Zadajesz dużo pytań, Granger — zadrwił wtedy, ale w jego głosie czuć było napięcie. Zawiesił na moment głos, aby zebrać myśli i dobrać każde słowo. Oczy wpatrywały się w nią tak, że prawie zakręciło jej się w głowie. Tęczówki płonęły i był to jakiś niezdrowy blask, a przynajmniej bardziej nieznany. — Wtedy pewnie też być ich nie szczędziła. Utrudniłbym wszystko i odpowiedział na każde twoje pytanie, a chociaż przecież tylko zapytałaś, a ja tylko odpowiedziałem; tak naprawdę nie chciałabyś znać odpowiedzi. Na niektóre jest zdecydowanie za wcześnie.
O czym mówił? Zapewne o projekcie, który został stworzony na polecenie Dumbledore’a, pewnie wiedział coś o jej prześladowcy, który na chwilę ucichł. A może mówił o swojej przeszłości. Chciałaby, żeby mówił o nich, rozkoszować się, kiedy mówi jej imię, po alkoholu pewnie zmusiłaby go, aby je wypowiedział, a może nawet nie musiałaby go specjalnie zmuszać, kto wie.
Severus wyszedł z łazienki, już formalniej ubrany — standardowo w białą koszulę i czarne spodnie, na szczęście bez szat i tego nieznośnego surduta, z którym pewnie nawet pod prysznicem się nie rozstawał. Wiedziała, że miał wiele blizn, nawet jedną na szyi od jej pazurów, kiedy zdejmował z niej czar rytuału połączenia magii; jednak to nie powód, aby się za nimi skrywać. Nie mogło być ich aż tak wiele.

— Ciało Severusa było jego historią? — zapytała.
— Przekonasz się w swoim czasie — odpowiedział narrator.


Irytowały ją te warstwy ubrań. Uśmiechnęła się na widok wyobrażonej miny Harry’ego, gdyby zobaczył Severusa w tym stroju, jaki ona ma szansę oglądać, gdy są sami.
— Czego się szczerzysz? — zapytał, a ona nawet nie zauważyła, że cały czas nie spuszcza z niego wzroku. 
— Zastanawiam się, jaką miałby minę Harry, gdyby zobaczył pana tylko w koszuli i spodniach, bez surduta i czarnych szat — nie skłamała, odzwyczaiła się to robić. Zawsze wyczuwał kłamstwo, co miało zapewne nieodłączny związek z jego wybitną umiejętnością oklumencji.
— Chryste, nie utrudniaj tego jeszcze bardziej — syknął, ale na nią patrzył. Zawsze w chwilach, kiedy był speszony, nie potrafił spojrzeć jej w oczy. Speszony, jak to zabawnie w jej myślach brzmiało w połączeniu z jego imieniem.
— Chryste? — zdziwiła się, ignorując dalszą część wypowiedzi — myślałam, że czarodzieje są niewierzący.
— Bo nie są — i znowu ten chłodny ton, który jej jasno mówił „jesteś idiotką” — nie jestem czarodziejem czystej krwi, Granger.
— Rozumiem, że co niedzielę chodzi pan sobie do kościółka? Och, jak miło — to dzisiaj na pasterkę? — parsknęła śmiechem, ale od razu przestała, kiedy na chwilę znieruchomiał, aż w końcu nic nie powiedział. Żadnej obelgi, nic. Zmieniła taktykę.
Oparła się wygodniej na fotelu.
— Jest pan wierzący? — zapytała cicho, próbując emanować swoimi uczuciami tak, że dostrzegłby w niej tylko ciekawość i zmartwienie. Obrócił się i nie był zadowolony — zresztą jak zawsze — wiedział doskonale, co robi.
— Granger — warknięcie, no to jesteśmy w domu — mam ci tłumaczyć pojęcie: czarodziej półkrwi?
— Nie — pokręciła zirytowana głową, daj jej, Merlinie, trochę cierpliwości do tego człowieka — Severusie, po prostu odpowiedź, nurtuje mnie to, czysta ciekawość, przecież dobrze o tym wiesz.
Zamilkł, a jego usta przypominały teraz wąską kreskę. Podszedł do swojej biblioteczki i zaczął przeglądać woluminy, a wybierał często te same, jak zauważyła ostatnio. Oczywiście, czarnomagiczne, co było dość śmieszne, kiedy jej kategorycznie zakazał ich ruszania; wiedziała, że to pewien sposób troski, ale kiedy raz na nią nawrzeszczał, na przekór podeszła do jednej z ciemnych ksiąg i wylądowała na ścianie; wydawała się to raczej złośliwość, a nie troska.
Wybrał jakąś o eliksirach, jakżeby inaczej. Wiedziała, że zbiera się na odpowiedź, gdyby tego nie robił, po prostu by ją zwyzywał od głupich i zaczął czytać, a tak usiadł na drugim fotelu, położył książkę na kolanach; potrafił udawać rozluźnionego, kiedy taki nie był, co działało dziwnie, bo też w drugą stronę. Był sztywny, kiedy był rozbawiony i odprężony, ten człowiek działał po prostu na opak.
— Mój ojciec ciągał mnie, oczywiście, kiedy był trzeźwy, po kościołach. Miał nadzieję, że to mnie uduchowi i magia, która jest we mnie, za pomocą Boga, po prostu zniknie — przyznał chłodno, nawet na nią spojrzał — doświadczyłem niemiłych konsekwencji, kiedy jego godny mugola plan się nie sprawdził.
Pierwszy raz od tych kilku, spędzonych wspólnie dni, powiedział jej coś o sobie. Nie wiedziała, że jest w stanie dosięgnąć go tak głęboko i to w tak krótkim czasie, że coś o sobie wspomni. Zatkało ją, autentycznie ją zatkało. 
Snape otworzył książkę, wracając do poprzedniej formy ignorowania jej osoby. Kiedy zaburczało mu głośno w brzuchu, zamknął wolumin i odłożył jednym machnięciem różdżki na miejsce.
— Co chcesz? — zapytał.
— To, co zwykle — odpowiedziała, dopiero co otrząsnęła się z szoku. Snape miał ojca, który był mugolem, to wiedziała od początku, ale nigdy nie zastanawiało ją, skąd się bierze jego trudny charakter. Dzieciństwo? Teraz wydaje się to prawdopodobne… Może jego blizny, które były rozmieszczone na całym ciele, kiedyś wspominał o tym, nie brały się tylko z wojny przez tortury Voldemorta i innych sadystów. Coś przekręciło jej się w żołądku, kiedy wyobraziła sobie małego Snape’a, który leży zakrwawiony w jakimś odległym kącie sypialni, a ojciec stoi nad nim z ciężkim pasem ze stalową klamrą na końcu.
Kiedy wróciła myślami do prywatnych kwater Severusa, przed nią pojawiło się śniadanie — jajecznica, kubek czarnej kawy (dalej nienawidziła tego gorzkiego smaku, nie lubiła kawy, zwłaszcza czarnej, ale w tym było coś z tradycji, gdy byli sami) — mogłaby to jeść na okrągło, co śniadanie. Kąciki ust powędrowały wesoło ku górze, kiedy Snape rozpoczął posiłek dopiero, kiedy ona to zrobiła. Na wyczarowanym stole Snape trzymał swoją lewą rękę, po tej samej stronie talerza, ale nie opierając się łokciami, co oznaczało niegrzeczność i niedbalstwo w etykiecie. Snape miał ogromną porcję i jadł ją naprawdę długo, nabierał drobne kęsy na widelec. I wiele innych drobiazgów, które we współczesnym świecie nie miały już znaczenia. Czuła się jak dama.
— Skąd znasz zasady savoir vivre? — zapytała z lekkim uśmiechem.
— Moja matka była wiedźmą czystej krwi — powiedział, odkładając na bok kubek z również czarną kawą, która, mimo że dla Hermiony była obrzydliwa, pachniała pięknie; dopiero co zmielonymi ziarnami. — Wpajała we mnie różne swoje, arystokratyczne zwyczaje.
Kolejna informacja, i to tego samego dnia. Uśmiechnął się krzywo i zaczął dalej jeść, wchodząc w świat sfałszowanych wspomnień i niedomówień.
— Skoro tak… pewnie świetnie tańczysz — uśmiechnęła się wrednie w jego stronę. Rzucił jej ponure spojrzenie, nie przerywając jedzenia. — Podobno w Muszelce będzie huczna wigilia dla całego Zakonu... może pokażesz, co potrafisz?
W pewnym momencie przestał przeżuwać, a ona miała wrażenie, że się udławił. Posłał jej mordercze spojrzenie — ha! — nie umierał.
— Ty chyba upadłaś na głowę — odwarknął — ja nie tańczę, idiotko.
Skrzywiła się. Wytrzymał jeden dzień bez obrażania jej, co było absolutnym rekordem, ale i tak zdążyła się odzwyczaić. 
— Czyli nie umiesz.
— Powiedziałem, że nie tańczę, głucha jesteś? To, co innego od „nie umiem”. Wszystko potrafię i robię perfekcyjnie — skrzywił się kpiąco i odłożył sztućce w ściśle określonym szyku, co ona zrobiła już dłuższą chwilę temu.
— Jakoś ci nie wierzę — na jej ustach wykwitł zadziorny uśmiech. Miał ochotę się się uśmiechnąć, taka była przewidywalna. I naiwna, pomyślał.
Nie zdążył odpowiedzieć, bo przed jego twarzą zmaterializował się list. Zignorował jej pytające spojrzenie i zaczął czytać.


Drogi Severusie,
Rozumiem, że zapewne jesteś z Panną Granger. Mój szpieg, niech ta nazwa już pozostanie, przekazał mi, że godzinę temu znalazła się w twoich komnatach i do tej pory jeszcze nie wyszła. Rozumiem, że wykonujesz moje polecenia bez zarzutu, i jak wiesz — jestem Ci po stokroć wdzięczny za to poświęcenie, które na pewno jest obciążające.
Bariery w Hogwarcie są nienaruszone, co udało mi się w końcu ustalić zeszłej nocy. Ktoś, kto chce Hermionę zaatakować jest wewnątrz, jest jednym z uczniów. Chociaż ciało pedagogiczne również filtruję, wszystko wydaje się w tej kwestii w porządku. To musi być uczeń, nie widzę innego wyjścia. Miej oko na Ślizgonów, Severusie. I chroń ją, co już i tak robisz lepiej, niż się spodziewałem.
A teraz przyjemniejsza część, Molly zaprasza Cię na wigilię do Muszelki, jak reszta Zakonu Feniksa. Wiem, jakie masz do ludzi podejście, jednak Hermiona na pewno będzie miała ochotę się wybrać, o ile jeszcze Ci tego nie zaproponowała, a jako jej opiekun powinieneś wybrać się razem z nią. Mój zaufany człowiek również będzie miał na nią oko, jednak odkąd jest pod twoimi skrzydłami, jeszcze nic się jej nie stało. Żałuję, że tak długo zwlekałem z decyzją o wyjawieniu Ci prawdy, ale czasu nie cofnę, zawsze jesteś nieoceniony, prawda?
Żona Billa również Cię serdecznie zaprasza, a sam Bill chce wypić z tobą… coś mocniejszego niż sok dyniowy; jestem pewien, że jesteś z tej propozycji niezmiernie rady. Odkąd zostałeś bohaterem wojennym masz lepsze miejsce w tali kart z Czekoladowych Żab niż ja.

                                                                                                        Albus Dumbledore
PS — Stała czujność.


Severus prychnął pod nosem, jakby nic o czujności nie miał pojęcia!; szpiegował Czarnego Pana, codziennie narażając swoje życie, znosił czasami całodniowe tortury, w których nawet nie pisnął słowa o swoim podwójnym życiu, a Dumbledore miał czelność mu wspominać o stałej czujności, która jest godna pożałowania, bo to słowa, które tak często Moody powtarzał. A gościa nie znosił, byli do siebie uprzedzeni. Jego mózg poszedł wkopany w ziemię z jakimś śmierciożercą i kawałkiem nosa, tyle Moody miał pożytku z bezsensownym narażaniem swojej skóry, jednocześnie wpakowując ludzi dookoła w kłopoty, aby go z tych tarapatów wyciągać. 
— Coś nie tak? — zapytała zaniepokojona, choć próbowała to ukryć, unosząc wysoko brwi. Prawie zapomniał o jej obecności.
— Nie twoja sprawa — syknął i wstał, aby odłożył list do jednej z czarnomagicznych ksiąg, które nikt, poza nim, nie mógł otworzyć. — A poza tym, ubieraj się, idziemy do tej zakichanej podróbki Nory.
Hermiona uśmiechnęła się promiennie i pisnęła zwycięstwo, robiąc przy tym bardziej dla Severusa nieokreślony ruch w jego stronę, że cofnął się jak zaszczute zwierzę. Dziewczyna zreflektowała się, ukrywając rumieńce za burzą loków, ale dalej uśmiechając się jak wariatka, od ucha do ucha, że i on musiał unieść nieznacznie kąciki ust. Co go podkusiło, co go, do jasnej cholery, podkusiło…


15 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Severus coraz częściej pokazuje bardziej ludzką naturę przy Hermionie, bardzo mi się to podoba. Delikatne, powolne zmiany, a nie nagły wstrząs i Snape zachowuje się zakochana nastolatka ;D
      Rytualne śniadanka, też bym się chętnie przyłączyła do Mistrza, tak wyborowe towarzystwo :3
      Mhmm, Sev wspomina o dzieciństwie, nie zabił wzrokiem Hermiony za wzięcie mu różdżki, wyczarowanie zielska, zaufanie wobec Granger coraz bardziej rośnie.
      Tańczący Severus, omójMerlinie! Mam nadzieję, że gdzieś wspomnisz o jego pokazie :D
      Hmm, Wigilia w Muszelce? Ciekawe cóż się tam będzie działo! :>
      Do kolejnego! ;)

      Usuń
    2. Snape nigdy nie będzie się zachowywał jak zakochana nastolatka, nie ma nawet takiej opcji. Będzie taki sam ja teraz, nie zamierzam go ,,zmieniać", a przynajmniej zmieniać na lepsze... Jestem okropna, ale wpadł mi ostatnio pomysł. :)
      Też bym zjadła z Severusem śniadanie, tylko najpierw sprawdziła, czy aby na pewno mi niczego nie wrzucił do kubka z herbatą. Veritaserum czy coś podobnego.
      Wigilia w Muszelce? To nic przy sylwestrze... Do kolejnego!

      Usuń
  2. Uwielbiam ich :3
    Strasznie podoba mi się, że Hermiona traktuje go jak przyjaciela. I podoba mi się to, że Severus odejmuje punkty i zachowuje się tak... no, bardzo w ego stylu.
    No i na końcu mamy dowód, że Hermiona jest dla niego ważna. Gdyby nie chciał, to i czary Dumbledore'a by go nie zmusiły do pójścia na tę wigilię.
    No i zdradził jej jakieś tam informacje o swoim dzieciństwie. Fakt, myślenie, że zmuszanie do chodzenia do kościoła coś da, jest bardzo mugolskie :v Znam to i współczuję :')
    "Irytowały ją te warstwy ubrań." Już by chciała bez ubrań! No ale w sumie, nie dziwię się.
    Wizja Snape rano, takiego nieogarniętego jest przesłodka :3 Ile bym dała, żeby się tam znaleźć.
    Ach, wspomniałaś o Severusie-mistrzu-tańca, mam nadzieję, że w Muszelce wydarzy się coś ciekawego :3
    Pozdrawiam,
    Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak uważam, że za mało wkładam w Severusa tego jego pierwotnego, książkowego charakteru. Musi być ostrzejszy, bo niedługo stanie się romantyczny... na swój sposób, oczywiście.
      Ja już nic nie mówię o tej Muszelce, bo się rozgadałam. Będą siedzieć przy ciastku i popijać kawę, nic więcej. Zobaczycie. :)

      Usuń
  3. Pierwsze zdanie "Dzisiaj wigilia", a M. od razu myśli: "hej, przecież dzisiaj 25 luty, nie wigilia, co ta Salvio.."... Nie, nic, nic. Nie zwracaj na mnie uwagi.
    Rozdział Ci wyszedł świetny! Jest długi i przeczytałam go w jednej chwili. Gdy zobaczyłam, że zbliżam się do końca, była tylko jedna myśl: "Co? koniec? Widzisz Salvio, co robisz z człowiekiem? Czytając Twoje opowiadanie zapomina się o całym świecie, potwierdzone info.
    Podoba mi się relacja jaką tworzysz pomiędzy Hermioną, a Snapem - chyba się powtarzam, ale to co - widać, że są sobą w jakimś stopniu zainteresowani, zastanawiam się jedynie, jak to wszystko rozegrasz... Wigilia w Muszelce, hę? Będzie ciekawie... I tak w ogóle nie potrafię sobie wyobrazić Snape'a tańczącego, wyobraźnio, rusz tyłek i zacznij dobrze pracować. Poza tym nasz Snape zaczyna się powoli "zdradzać", odkrywa swoje tajemnice przed Hermioną. Poznajemy coraz więcej informacji o nim, świetnie, świetnie.
    Zdrowiej! Mam nadzieję, że byłas u lekarza, bo jak nie.... Tylko się pokażesz na gg, to wiesz. Mam patelnię.

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwróciłam na Ciebie uwagę, kryj się. Zapomniałaś już, jak ci trułam, że wyjeżdżam na wigilię, nie pamiętasz swojej ogromnej tęsknoty za mną? Szybko pozbywasz się rozpaczy i melancholii ze wspomnień. :)
      Myślę, że nie zapominasz o całym świecie, kiedy czytasz moje opowiadanie, bo zawsze w między czasie robisz zadania z chemii albo matematyki. A twoja podzielność uwagi nie jest tutaj zaletą, o ile w ogóle ją masz. Wpadłam dzisiaj w ogromne kompleksy, czytając mojego ulubionego bloga po raz setny...? Nie widzę sensu, aby dalej prowadzić opowiadanie, które nie jest chociaż w połowie tak świetne jak tamte. No ale... pozostaje tylko smutek otrzeć i iść. Chociaż czytam go dalej, bo lubię się śmiać i dołować jednocześnie. :)
      Wiem, że masz patelnię. Właśnie wypluwam płuco, żebyś mnie nie biła. Duszę się.

      Usuń
  4. Udało mi się, dostałam cztery ze sprawdzianu z historii~
    Wgl dzisiaj byłam pytana z biologi, przed lekcja przeczytałam dwie linijki tekstu, zapytała mnie i choć nic nie umiałam i powiedziałam jej same bzdury, ta powiedziała, że widać iż się uczyłam i dała mi cztery. Ma się ten fart, nie ma co.
    A teraz przechodząc do rozdziału i zostawiając moją szkołę, muszę przyznać, że Hermiona sobie dobrze radzi. Może swobodnie wchodzić do prywatnych komnat Severusa, budzić go i narzekać, a i tak nic jej nie jest - powiedziałbym nawet, że trzyma się bardzo dobrze.
    Severus i mugolskie ubrania, tak tą wersję chyba lubie najbardziej, nie żebym miała coś do jego szat, ale gdyby od czasu pochodził w zwykłych spodniach i koszuli - nic by mu się nie stało. Dobra, marzenia marzeniami, ale rozmowa o Bogu? tego się nie spodziewałam, naprawdę.
    A to wyznanie o ojcu? Sev naprawdę musi lubić Hermionę ( albo nie ma ochoty słuchać jej narzekań) skoro powiedział jej coś o swojej nie ciekawej przeszłości. Dzieje się, oj dzieje. Severus świetnym tancerzem? To chyba przewija się w każdym ( dobrym) Sevmione, serio.
    Wspólne śniadanko? Z wielką chęcią zjadłabym i nawet wypiła kawę ( a strasznie jej nie lubię, jest stanowczo za gorzka i ten jej zapach..) z Naczelnym Postrachem Hogwartu, to byłoby fajne doświadczenie.
    No to co? Pakuj się Sev i przygotuj na dobrą zabawę w Muszelce. Poleje się alkohol, oj poleje. ( Nie mam nic do alkoholu gdy są święta ( wszystkie, nie jakieś konkretne), sylwester, czyjeś urodziny i spotkanie po latach dawnych przyjaciół. W innym wypadku nie lubie tego.) Aż mi się przypomniała piosenka ,, Będzie zabawa! będzie się działo~''
    Pozdrawiam, Anai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, ale ja sobie nie wyobrażam, żeby Severus był łamagą, zwłaszcza że wyobrażam sobie, jak jego matka go wszystkimi lekcjami etykiety katuje. Czasami nieoryginalność jest w cenie i jest zdrowa.
      Już jutro będzie rozdział, ciekawa jestem twojej i ogólnie reakcji. Ale chyba znowu się skończy tak, że o trzeciej w nocy zmienię całkiem treść. Ale jestem zdrowa, co i tak nigdy nie miało znaczenia, więc mogę się poświęcić.
      Gratuluję Ci historii, ja właśnie przykładam się do francuskiego, muszę obkuć się z dostatecznej liczby słówek... Dalej nie mogę zrozumieć idei pytania ustnego, u mnie w szkole coś takiego nie ma miejsca. Może lenistwo nauczycieli, ale to jednak stres, zazwyczaj się robi kartkówki i na tym koniec, dzięki Pani Boże za to. Mam problemy z wypowiedziami ustnymi. Wolę pisać.
      A Hermiona z Severusem mają swoje pięć minut, te święta są takie ich. Wolałabym, żeby siedzieli na tyłkach w komnacie Severusa, ale Hermiona jest zbyt towarzyska, współczuję Snape'owi.
      Pozdrawiam, do następnego!

      Usuń
  5. Mam takie głupie pytanie, które mnie ostatnio naszło, apropos Twojego opowiadania (o ile możesz odpowiedzieć ;)) - czy narrator jest mężczyzną? Jeśli tak - czy to on jest tym tajemniczym ukochanym Hermiony, czy też nie? Bo mam pewne podejrzenia... :D A co do rozdziału - podobała mi się strasznie ta część z wyznaniem Severusa apropos kościoła i jego ojca. Strasznie smutne, aż mi się prawie płakać zachciało... W ogóle, ta przeszłość Snape'a... Aż się serce kraje, naprawdę... :< Nic dziwnego, że stał się taki nieufny, skoro człowiek, który powinien dbać o niego i go kochać tak go krzywdził... :( Mam nadzieję, że chociaż w Twoim opowiadaniu ten bohater zazna choć trochę spokoju i miłości, w przeciwieństwie do smutnego końca, jaki zafundowała mu pani Rowling!
    Pozdrawiam i do następnego :)
    Angel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płeć narratora jest utajniona! Ale nie jest nim ukochany Hermiony, to akurat wiem na sto procent. Wszystko zaplanowałam i epilog sam się napisał w mojej głowie. Pewnie wyjdzie zbyt romantycznie, no ale... :)
      Czy Severus zazna spokoju... chyba kiedy umrze. Hermiona nie da mu żyć. Nawet jak będzie przy nim albo sobie pójdzie, ale myślę, że nawet mimo to będzie, na swój sposób, i przez namiastkę swojego marnego życia, szczęśliwy.
      Pozdrawiam i, chyba, do jutra!

      Usuń
  6. Ale fajny rozdział, taki przyjemny i w ogóle, z niecierpliwością wyczekuję kolejnego ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O juz jest xd czytam dalej :*
      Pozdrawiam
      J.M.K.

      Usuń
    2. Dziękuję! Czytaj, czytaj, do następnego. :)

      Usuń
  7. Puk, puk! To jaa;d
    Oderwałam się od kserówek z angielskiego, czas na przerwę!;d
    Choróbsko już Cię opuściło, czy mam pogrozić mu palcem? <3

    O mamooo. Mimo uwielbienia dla Granger, rzuciłabym w nią avadą, gdyby wpadała tak do mojego pokoju, mówiąc "Nie wierzę, że jeszcze leżysz –(..)– Jest jedenasta!" - szczególnie w wolny dzień. Tak źle:D
    "(...) martwe oczy, które na początku biły zielenią, aby w końcu zmienić swój kolor na czekoladowy brąz, niczym skrzepła czekolada. " - łiaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
    Znowu fragment o oczach! I tak, pamiętam, jak mówiłaś, że o niczym to nie świadczy, ale wiesz;d Ja tam wiem swoje i już;d
    Poza tym, zawsze martwił mnie te sny Sev'a, bo właśnie w snach nasz własny umysł pokazuje nam, to z czym nie radzi sobie na co dzień. A w przypadku Severusa.. no cóż, nie muszę nawet wspominać.
    " Zadrżała, otrzepując się z bolesnych wizji." - chcę bolesne wizje! Chcę, chcę, chcę przeczytać jee;d
    "Utrudniłbym wszystko i odpowiedział na każde twoje pytanie, a chociaż przecież tylko zapytałaś, a ja tylko odpowiedziałem; tak naprawdę nie chciałabyś znać odpowiedzi." - cholera. Bardzo ujmujący jest ten fragment.
    "(..)wydawała się to raczej złośliwość, a nie troska." - chachacha <3
    Zawsze jestem wściekła jak słyszę, o takich ludziach jak ojciec Severeusa, tak ślepych i zamkniętych w ramach własnego, niedojrzałego umysłu!
    Pisałam już o tej różnorodności i znów ja podkreślę. W jednej chwili się wkurzam i złoszczę, jak można tak było traktować Severusa a potem ten fragment o tańcu:D
    "Wszystko potrafię i robię perfekcyjnie" - nie wątpię <3
    "Mój szpieg" - no na serio, Dumbledore.. w każdym bądź układzie.. kim jest ten szpieg? Z tą moją ciekawością, nie dam sobie rady w życiu -.-
    "Odkąd zostałeś bohaterem wojennym masz lepsze miejsce w tali kart z Czekoladowych Żab niż ja. " - chacha :D
    Severus będzie w Muszelce:D szok i szał:D już nie mogę się doczekać;d
    "Dziewczyna zreflektowała się (..) dalej uśmiechając się jak wariatka (..) i on musiał unieść nieznacznie kąciki ust." <3

    OdpowiedzUsuń