— Sratata — warknął rozeźlony Ron w stronę
Harry’ego. — Już chyba rok z nią nie rozmawialiśmy. Przecież to już przesada —
ostatnie zdanie wymruczał pod nosem, nadziewając swoją jajecznicę niezwykle
brutalnie.
— Chciała czasu, więc… — odparł tak samo
zirytowany, wałkowali ten temat średnio dziesięć razy na dzień, a w ostatnich
dniach jeszcze więcej.
— Odwal się, Harry — burknął. — Skoro
chcesz to tak zostawić, to super, ale ja nie zamierzam.
— O, ciekawe dlaczego — zironizował,
wprawiając przyjaciela w zakłopotanie. Harry jeszcze przed sekundą mógł
przysiąc, że twarz i uszy Rona nie były koloru purpury. Weasley chciał coś
jeszcze powiedzieć, ale do Wielkiej Sali wpadła Hermiona, tym razem w
samotności.
— Masz okazję, Ron — wtrącił się Dean,
który słuchał ich wymianę zdań z zainteresowaniem, Harry rzucił mu wściekłe
spojrzenie, gdy Ron widocznie nabrał odwagi przez słowa Thomasa.
— Ron, nie! — zrugał go szeptem, gdy ten
wstał z ławki i stanął przed Hermioną. Ale w końcu po chwili namysłu
dołączył do niego. Jeśli mieli to zrobić, to tylko razem, pomyślał z
westchnieniem, choć zabrzmiało to nawet w jego myślach dosyć jednoznacznie.
— Hermiona — powiedzieli jednocześnie,
jakby z ulgą w głosie. Nie pamiętali, kiedy ostatni raz użyli jej imienia. W
ich sporadycznych rozmowach miała przydomek ona,
ta — nie mogli się przemóc i,
wstyd przyznać, trochę się bali.
— Cześć — powiedziała, stojąc przed nimi z
nieodgadnioną miną, chociaż po jej ruchach Harry zgadł, że jest tak samo
zakłopotana jak on. Ron jednak jak zwykle był nieczuły na tego typu szczegóły.
Harry przewrócił oczami, gdy Weasley się odezwał:
— Co tam? — wyrzucił z siebie na jednym
wydechu, cały czerwony na twarzy. Harry zastanawiał się, jak teraz musiał się
czuć — zawsze był zbyt dumny na jakiekolwiek przeprosiny, co pokazał w ciągu
siedmiu lat bardzo dużo razy, i to bardzo często nie chciał przepraszać właśnie
Hermiony, choć wina prawie zawsze leżała po jego stronie.
— Dobrze, to znaczy… — pokręciła
rozbawiona głową, zastanawiając się, jak może mówić kłamstwa z taką lekkością —
tak, myślę, że jest dobrze — pokiwała ochoczo głową, uśmiechając się blado, ale
kiedy napotkała rozbawiony wzrok Harry’ego — roześmiała się. Do niej dołączył
Harry, a na szarym końcu zdezorientowany Ron; ale on przywykł do tego typu
niewiedzy i się po prostu cieszył.
— Zjesz z nami? — zapytał Potter, a ona po
dłuższej, wcale nienapiętej chwili, pokiwała głową. Może to jest dziwne, że ci
dwaj, niby zwykli przyjaciele, czynią ją szczęśliwą — przecież nie ma
specjalnie ciekawych tematów do rozmowy, gdy zaczyna głębszy wywód o czymś dla
niej przyziemnym, oni robią niezrozumiałe miny lub przewracają oczami, ale to
jej nie przeszkadzało — nie zastanawiała się nad tym, bo już dawno pozostało to
dla niej nieodgadnioną tajemnicą. Skąd miała wiedzieć, że utarte powiedzenie —
miłość jest ślepa — w tym kontekście nada się idealnie, skoro nigdy żadnego
poważnego uczucia do nikogo nie pałała? Oczywiście, jak każdy się już zapewne
domyśla, to miało się po krótce zmienić.
— No, opowiadaj, co się u ciebie działo —
napomniał ją Harry, a Ron przytaknął, zgarniając przy okazji na talerz pięć
tostów. Od razu poprawił mu się apetyt.
Jej serce na chwilę zamarło, bo cokolwiek
miałaby powiedzieć — byłoby to kłamstwem. Nie powinna tego robić, bo to
przecież z nimi wiązała przygodowe, hogwarckie życie — tylko czy te ich
przygody nie powinny jej się kojarzyć z dzieciństwem? Wkroczyła w dorosłość po
wojnie, czuła to, a czy było w niej miejsce dla Harry’ego i Rona?
Przyjrzała im się — byli jeszcze bardziej
przystojni, mężni. Jednak to Ron zmienił się najbardziej, a Harry wcale nie
pozostał w tyle. Oboje na swój sposób zmądrzeli, ale ona przecież też — jej
umysł nie równał się im obojgu razem wziętym, ale chyba nie powinna się teraz
na tym skupić…
Harry po stracie prawie każdej osoby,
którą kochał, zrozumiał pewne fakty, uczucia i gorycz, i była pewna, że mogłaby
się zwrócić do niego z każdym, związanym z targającymi nią uczuciami, problemem.
Ron… Ron to Ron, może i im nie wyszło, ale
dla niego dawno temu znalazło się stałe miejsce w jej sercu. Po prostu był
duszą przyjaźni Świętej Trójcy.
Przegryzła wargę, bo podjęła decyzję —
poszła za głosem serca, jak jej kazała Ginny, gdy widziały się po raz ostatni.
Powinnam; pomyślała rozchmurzona i zaczęła mówić. Rzucając chwilę wcześniej na
nich Muffiato, bo Dean spoglądał na nich kątem
oka, jak zresztą Seamus, tylko Neville zdawał się udawać i podjął się rozmowy z
Parvati Patil o wpływie zielarstwa na wróżbiarstwo, dając im chwilę prywatności.
Zasługiwali na prawdę. Byli, są i będę — pomyślała.
— Byli,
są i będą — powtórzyła z uśmiechem teraźniejsza Hermiona, a w jej
roziskrzonych, czekoladowych oczach spokojnym rytmem tańczyły łzy. — To chyba
jedyna moja przepowiednia, która wyszła mi bez zarzutu.
— Tak — przytaknęli ze śmiechem — Harry i
Ron, twoi przyjaciele.
— Na zawsze — dodał Ronald.
***
Dzisiaj trochę
ckliwie.
Spodziewałam się, że ich 'kłótnia' nie będzie trwała długo... Hermiona jest dla nich (do nie dla nich tylko dla Ronalda, bo Harry przecież nic takiego nie zrobił) jest zbyt ckliwa. Przecież i tak nie czuje nic t a k i e g o nie czuje, to ja nie wiem po co ona to ciągnie...
OdpowiedzUsuńCytat z Insygni ❤
Ugh, do jutra.
Nie będzie trwała długo, ale będzie wielokrotna. Cała temperamentna trójka, to Harry'ego sobie wyobrażałam jako najspokojniejszego, zaraz za nim Hermiona, a Ron gdzieś daleko, bardzo daleko.
UsuńJaki cytat?
Rozdział jest dobry, zresztą Ty wiesz, że cokolwiek napiszesz, mi to się podoba. Cholernie mi pasuje, że w każdym zawierasz zazwyczaj jeden wątek i nic więcej, co pozwala nam się maksymalnie skupić na tym właśnie jednym wątku. W tym poruszyłaś sprawę przyjaźni Hermiony, Harry'ego i Rona i szczerze mam nadzieję, że nie zapomnisz, że przez tyle lat byli najlepszymi przyjaciółmi. Szczerze wkurza mnie, kiedy nagle na blogach okazuje się, iż Harry i Ron (Ron szczególnie) są źli, taak... Fajnie, że Hermiona jest z nimi szczera i wszystko im opowiedziała - czyżby zaufanie do nich, które zostało niedawno naruszone, już powoli wracało? Ja się cieszę. Przyjaźń to ważna sprawa i niech "Złote Trio" tego nie spieprzy.
OdpowiedzUsuńZnalazłam dwa (ha!) błędy, ale jakbym nie czytała dwa razy tego rozdziału, to pewnie bym nie zauważyła.
"...ostatnie zdanie wymruczał pod nosem, nadziewając swoje na talerzu niezwykle brutalnie." - tutaj chyba czegoś brakuje.
"Harry się zastanawiał się..." - i tutaj podwójne "się".
Czekam na kolejny rozdział.
http://niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com
Pozdrawiam, M.
Fakt, dzisiaj miałam wyjątkowego lenia i nie chciałam sprawdzać rozdziału, a te zdania dopisałam dzisiaj w nocy, znowu bezsenna noc. Wybaczcie moje roztargnienie, nie chcę, żebyście musieli czytać byle jaki tekst.
UsuńRównież nie lubię pokazywanie Rona i Harry'ego w złym świetle. U mnie dalej będą ludźmi, którzy popełniają błędy, ale ich przyjaźń na pewno od tak nie zniknie. Oczywiście, nie będę się na niej specjalnie skupiać, ale też co nie co będzie pokazane. Wszystko po trochu. :)
Idę medytować, moja droga, do jutra.
Wczoraj miałam skomentować, ale nie mogłam zalogować się na konto ;_;
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, cieszę się, że trio się pogodziło. Dobrze, że nie zrobiłaś z nich okropnych gnojków, do których nic nie dociera.
Aww, czekam na dzisiejszy rozdział ;)
Blogger jest czasami niemiły, fakt.
UsuńDo dzisiaj.
O jak, uroczo. Miło, że znowu ze sobą rozmawiają. Hermiona powie(działa) im prawdę. Ale jaką prawdę? W s z y s t k o? Jestem ciekawa, jak na to zareagują. Ale myślę, że Hermionie dobrze to zrobi. Może w końcu poczuje jakąś ulgę. To znaczy, poczuje, jeśli Harry i Ron nie zrobią czegoś głupiego. Cieszę się, że nie przedstawiasz ich w jak najgorszym świetle, bo to zrobiło się już nudne. Och, padam już. Idę się położyć, bo zaraz zasnę przy komputerze.
OdpowiedzUsuńNo i nowy rozdział już dziś :3
Pozdrawiam,
Black
Właśnie Hermiona utajniła niektóre fakty, a niektóre nie. :)
UsuńDobranoc, Mrs Black, dobrze, że już wróciłaś.
Jak było?
Nie ma Draco? :(
OdpowiedzUsuńWiem, że mogę Cię już męczyć, ale taka już jestem...