środa, 4 lutego 2015

Rozdział trzydziesty trzeci

Miała wszystko w wielkim — naprawdę ogromnym — poważaniu. Wybiegła z Pokoju Życzeń i bała się. Pierwszy raz tak bardzo się bała iść do laboratorium Mistrza Eliksirów; wyglądała tragicznie, ale to pominąwszy.
Po prostu nic nie powie i tylko przejdzie do swojego stanowiska, a jeśli jakiś łut szczęścia jej dopisze — w co naprawdę chciała wierzyć — nikt nic nie zauważy. Draco pewnie ją zignoruje, żeby potem ją wypytać, więc Snape będzie tylko problemem.
Draco dalej miał jej za złe, że torturowała jego ojca. Co prawda jego ojciec nie żył, ale sam fakt, to było niedopuszczalne — nawet już nie miała ochoty się usprawiedliwiać przed samą sobą. Weszła do laboratorium, ukrywając twarz za kurtyną włosów.
Nikogo jednak w środku nie było. Uśmiechnęła się blado, bo pierwsze szczęście miała już w garści.
Koło kociołka znalazła instrukcję, co ma robić, więc od razu zeszła do magazynku na składniki. Dzisiaj miała przyrządzić Eliksir Rozpaczy — wynalazł go sam Voldemort, lecz to nie zmieniało, że powinna umieć go wykonać. Brzydziła się tym, ale jednocześnie wyczuła dreszcz podniecenia, gdy uzmysłowiła sobie, że Snape musi jej ufać skoro zostawił ją z tak pogiętą formułą w samotności. A może to miał być jakiś jego test? Możliwe, ale poradzi sobie.
Zabrała się do bazy.
Minęło pół godziny, kiedy wrzuciła pierwszy składnik do lodowatej wody — pierwszy eliksir, który nie wymagał odpalenia ognia pod kociołkiem. Zaintrygowało ją to i zajęła swoje myśli pracą, zapominając o całym świecie. Teraz była tylko ona i ta instrukcja.
Nie zauważyła, kiedy z gabinetu cichaczem wślizgnęły się dwa węże — Draco i Snape. Przyglądali się jej, ale tego nie dostrzegła, bo ręce pracowały na najwyższych obrotach, a ona miała wlepiony wzrok w plan działania, co chwilę zastanawiając się, czy obrobiło dość idealnie składniki. Obaj Ślizgoni spojrzeli na siebie. Szare oczy były zdziwione, a czarne nie wyrażały nic.
Kiedy pierwsze opary zaczęły buchać z kociołka, nie powstrzymała ciskających się łez — ten smród był dołujący.
To było coś odwrotnego, co czuła w Amortencji, a jednocześnie to samo. W Eliksirze Miłosnym czuła zapach i czując go, była spokojna, jakby zebrała właśnie wszystkie gwiazdki z nieba. A Eliksir Rozpaczy przywodził jej na myśl to, co pragnęła najbardziej, a nie mogła tego mieć — niektóre pragnienia miały przynieść tylko nieszczęście.
Kiedy zaczęła mocno płakać, przypominając sobie ostatnie oznaki życia na twarzy Colina Creevey, chciała rzucić wszystko i spaść, niby przypadkiem, z Wieży Astronomicznej, bo ból wspomnień był nie do opisania. Ale stała dalej w tym samym miejscu, dalej nie zdając sobie sprawy, że jest obserwowana.
Nie mogła wiedzieć, że Draco zmierzał w jej kierunku, aby ją w jakiś sposób pocieszyć, ale Snape zatrzymał go wpół kroku — z tylko sobie znanego powodu.
Choć dla niej to było jasne — musiała ze swoimi demonami uporać się sama.
Jednak kiedy osunęła się na chłodne kafelki i zaczęła wyć z rozpaczy, bo przed jej oczami zaczęło się rozciągać zielone światło, a wspomnienia zaczęły się materializować tak, że zabijała osobę, którą kocha — jej największe obawy zaczęły się przeistaczać w rzeczywistość., wcielając w jej życie co nocne koszmary. Przyjaciele leżeli martwi u jej stóp, a ona stała śmiejąc się z wyciągniętą przed siebie różdżką, a zielone promienie błyskały na wszystkie strony coraz szybciej, a śmiech pełen szczęścia, który wydobywał się z jej gardła, dzwonił w uszach.
— Zrób coś — warknął Draco w stronę Snape’a. Severus z miną męczennika wziął dziewczynę, postawił do pionu, ale ona dalej nie zdawała sobie sprawy, gdzie się znajduje i nie miała władzy nad swoim ciałem. Snape westchnął i jednym ruchem wziął ją na ręce, kopniakiem otwierając drzwi od gabinetu.
Gdyby sytuacja była odpowiednia — Malfoy tarzałby się ze śmiechu. Snape wziął na ręce bezwładną uczennicę i postanowił iść z nią do swoich prywatnych kwater — nietypowe zachowanie. Jednak sytuacja była dokładnie inna, nie śmiał nawet parsknąć śmiechem. Miał tylko nadzieję, że łzy Hermiony były jedynie spowodowane oparami z kociołka, a nie... czymś innym. Był wdzięczny Severusowi.

Nie było sensu na siłę zamykać oczu — widok był cały czas taki sam. Gdy otworzyła lub zamknęła oczy, widok był przerażający. Widziała wszystkich martwych, każdą osobę, na której jej minimalnie zależało. Nie było w tej stercie trupów Snape’a.
On zmaterializował się obok niej.
— Granger, uspokój się... — jego głos był opanowany i delikatny, jak jedwab. Tylko raz mówił do niej w ten sposób — po raz kolejny, kiedy była w kompletnej rozsypce — ale ona chciała więcej. Mogła częściej być w takim stanie, jeśli on zwykłby tak do niej mówić. Potrzebowała tych słów — a przynajmniej tak sobie mówiła. Potrzebowała jego obecności. Był jak przyjaciel, był jak opiekun, był jak strażnik. On po prostu zdawał się być, kiedy powinien — jakby już dawno zdecydował się ją chronić. Chciała go — nie odpychała, a on też tego nie robił; przecież wiedział, że to mogłoby wszystko zniszczyć. Nie zdawała sobie sprawy, czy on naprawdę wie, czy to tylko jej wyobraźnia podsuwa jej szczegóły wspomnień, które nie są wspomnieniami, a jej zwyczajnymi potrzebami. Był powietrzem; o tak, jej nauczyciel — starszy o dwadzieścia lat. Nie był przystojny, ale przecież do przyjaźni nie potrzebowała jego urody. Jednak rolą starszego brata, czy ojca by tego nie nazwała — to było coś większego, już prędzej mogłaby go okrzyknąć kandydatem na męża niż swoim ojcem — przecież to jasne; w czarodziejskim świecie różnica dwudziestu lat to w mugolskim świecie różnica pięciu — to jest nic — ale nie wiedziała, czemu zaczęła myśleć nagle o Snapie w tych kategoriach. Wyobraźnia płatała jej figle. Snape jest przyjacielem — te słowa musiała doprowadzić do swojej podświadomości, a nie je uparcie odpychać, przecież to całkiem naturalne, że Severus jest kimś dla niej ważnym. Może to dziwne, ale przyjaźń z Draco jest taka sama — po prostu dziwna. Nie mogła tego zmienić, ani tego zatrzymać. Musiała się z tym pogodzić; zwłaszcza, że było wiele chwil, których nie żałowała. Było wiele momentów, w których tylko w towarzystwie Snape’a mogła poczuć się bezpieczna — zwłaszcza kiedy w grę wchodziła ta cała szopka z atakami i innymi powojennymi okropnościami.
— Nie mogę — odszepnęła, wpatrując się w stertę trupów. W tle przeistoczył się Hogwart, który stał w płomieniach — jej różdżka dalej rzucała zaklęcia, ale czy to znaczy, że ona ich nie rzucała — czy znowu próbowała sobie wmówić, że jest niewinna?
— Jesteś niewinna, Granger — powiedział stanowczo Snape. Jego oczy… jego czarne, przeszywające na wskroś oczy, które zwykły w jej koszmarach jako pierwsze tracić ostatni blask życia.
— Czy to się dzieje naprawdę? Czy ja to naprawdę robię? Czy to wszystko sen? — płakała coraz mocniej, ale jakiś ostatnim cudem trzymała się na nogach. Sterta trupów powiększała się coraz bardziej, kiedy łzy nie nadążały spływać po policzkach. Zobaczyła w niej Harry'ego, Rona, Panią Weasley, McGonnagall, Blaise'a... jej serce zatrzymało się na ułamek sekundy, gdy ujrzała tam zastygłą twarz matki, martwą, bladą.
— To od ciebie zależy.
— Czy jestem mordercą? — zapytała, tym razem spoglądając prosto na niego. Opierał się nonszalancko o bramę wejściową do Hogwartu, ubrany tak, jak lubiła; w czarne spodnie i białą koszulę — patrzył prosto na nią, prosto w jej oczy, ale nawet nie mogła dostrzec, jakie uczucia nim targają. Nie widziała przez łzy tych drobnych gestów, w których ukrywał swoje emocje.
— Żaden morderca nie ma takich obaw jak ty…
— Czyli to są moje obawy? Dalej jestem pod wpływem oparów Eliskiru Rozpaczy… w takim razie, co pan tu robi?
— Nie powinnaś się mnie o to pytać, jak już sama zauważyłaś — jesteśmy w twojej wyobraźni. Może wzięłaś sobie za punkt honoru, abym zawsze ci ratował tyłek, robiąc za twoje osobiste sumienie? Wnioskuję to po twoich wcześniejszych rozmyślaniach… — przewrócił oczami, widząc jej przerażoną minę — twoje myśli były głośne, nie patrz tak na mnie, Granger.
Pokiwała głową, uśmiechając się blado — widok spod jej zapuchniętych oczu zaczął się uspokajać. Płomienie zaczęły spokojniej pożerać zamek; najwyraźniej, gdy ona się uspokajały, jej obawy także.
— Skoro to moja wyobraźnia — będę do pana mówić po imieniu, Severusie — powiedziała, a on zrobił bliżej nieokreślony grymas, jak prawdziwy Snape. Jednak nie skomentował tego.
— Coraz częściej masz ochotę mówić do mnie po imieniu — zauważył z typowym dla siebie wrednym uśmiechem, zbyt sugestywnym i niestosownym w relacji nauczyciel — uczennica.
— Bo coraz bardziej cię lubię — nie jesteś taki, jak wszyscy. Lubię nowości. Monotonia jest irytująca. A ty, Severusie… nie ukrywajmy. Czasami zachowujesz się jak obłąkany.
— Oczywiście, nie jestem idiotą, jak cała reszta świata — zakpił, rzucając jej wyzywający uśmiech, który znała na pamięć — ale przywykła do niego, aż w końcu zaczęła za nim szaleć. Jego krzywe grymasy, aby każdego odstraszyć z czasem zaczęły ją przyciągać. Może była po prostu masochistą, a może czuła dreszcz adrenaliny przed nieznanym. Bo Snape był niebezpieczny.
— Jasne, że jestem niebezpieczny — parsknął Snape. — Zabiłem więcej ludzi, niż ty pewnie widziałaś na oczy, Granger. Torturowałem…
— Niech pan przestanie tak mówić — pisnęła, widząc, że trupów zaczęło ponownie przybywać. Znowu się bała, ale tym razem nie o siebie. — Nie jesteś mordercą, jesteś bohaterem…
— A w tej bajce były smoki? — drwił.
— Nawet tu jesteś nieznośny! — burknęła ponuro. — Przecież wiesz, że mam rację, Severusie. — Syknęła, dodając dobitnie — nie jesteś mordercą — w jej głosie pojawiła się stalowa nuta, która przekonała mężczyznę, że nie warto z nią teraz o tym rozmawiać.
Snape przyjrzał się jej dłuższą chwilę. Nie mogła nic z jego ruchów wyczytać. Nawet zmaterializowany przez jej wyobraźnię Severus wywoływał w niej dziwne uczucia, czuła się niekomfortowo, bo cały czas znał jej myśl. To było frustrujące.
— Nie chce o tym z tobą rozmawiać — wydusił z siebie w końcu, wypranym od uczuć głosem. Bezdusznym głosem, jak jej się zdawało.
Rozluźniła swoje dłonie, które wcześniej zaciskały się w pięści.
— Dobrze, może kiedy indziej — mruknęła, a on zaśmiał się. Po raz drugi w jej obecności — bo parsknięcia szyderczym śmiechem się nie liczyły. Prawdziwy, jak aksamit śmiech. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale wielka gula stanęła w jej gardle. To on się pierwszy odezwał.
— Dlaczego myślisz o mnie w ten sposób, dlaczego jestem dla ciebie przyjacielem? — zmienił pozycję z nonszalanckiej na bardziej bojową. Wyczuła w nim pragnienie, może nawet zwykłą ciekawość; co było jednym z jego bardziej ludzkich gestów. Dziwnie się czuła, rozmawiając z jego drugą twarzą, twarzą którą pewnie nieliczni mieli okazję widzieć.
— A dlaczego o to pytasz?
— Jestem twoim sumieniem. Najwyraźniej podpowiadam ci, jak stąd uciec. Najwyraźniej odpowiedź ma rozwiać twoje obawy — zauważył, przypatrując się jej na pozór oburzonej minie. Była rozbawiona.
— Jasne — sarknęła — to bardzo wygodne cytować moje słowa — machnęła w końcu ręką i odpowiedziała: — jesteś przyjacielem, bo mimo że nie jesteś idealny i nie traktujesz mnie z szacunkiem, jesteś, kiedy nikogo innego nie ma. Muszę tak o tobie myśleć, jestem do tego zobowiązana.
— Zobowiązana? — zapytał, unosząc brew i marszcząc zabawnie czoło. Dało się w tym wyczuć oburzenie, pośpieszyła więc z wyjaśnieniami.
— Tak, czuję się w obowiązku mówić o tobie dobrze. Ale to nie jest przykry obowiązek, jakby się mogło zdawać. Naprawdę cię lubię, a szacunek wyrobiłeś sobie u mnie, gdy pierwszy raz uratowałeś Harry’ego.
Posmutniała na chwilę, ale nie chciała znać powodu swojego smutku, bo jej sumienie odczytałoby je i na pewno wypomniało. Nie chciała znowu tego roztrząsać.
— Teraz to ja mam pytanie… — powiedziała Hermiona po chwili napiętej ciszy, uśmiechając się nieśmiało — czy powinnam się tak angażować w przyjaźń z tobą?
Snape odpowiedział na jej uśmiech, a ona pierwszy raz widziała to uczucie, jakim ją obdarzył. Nie umiała go określić i nawet bała się to zrobić — w tym wypadku wolała nie wiedzieć.
— Znasz odpowiedzieć, Granger, a poza tym czas wracać. Spójrz — uniósł swój długi palec, aby jej pokazać miejsce, w którym przed chwilą leżała sterta trupów. Ale już jej tam nie było, a zamek nie palił się żywym ogniem. Było spokojnie, było już dobrze.

— Skoro to już koniec — rzuciła lekceważąco, pierwszy raz odkąd rozmawiała ze Snapem—sumieniem była zdeterminowana. Severus spojrzał na nią niezrozumiale, gdy zmierzała ku niemu z nonszalanckim krokiem. Zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się zagłębienie szyi, które tak uwielbiała, gdy przytulała się do Harry’ego czy kiedyś Rona. Jednak ten uścisk był inny, bardziej intymniejszy. Poczuła zapach jego ciała wymieszany z piżmowymi perfumami — ta mieszanka działała na nią kojąco. Ciało Snape napięło się i nie odwzajemnił uścisku; był zbyt zszokowany. Jednak nie dała mu przecież na odwzajemnienie tego gestu trzech sekund — bo dalej była już tylko ciemność. Jednak mrok był w tym przypadku bardzo spokojny.
Gdy się przebudziła, dziękowała niebiosom, że był to tylko nic nieznaczący sen...



9 komentarzy:

  1. Moja wyobraźnia lata mi figle. Juz wyobrażam sobie Snape'a jako męża... A wcześniej w ozdobiono na biało kościele, on z mina skazańca (no jak inaczej?) idzie do ołtarza w garniturze i w bialej koszuli... Jakoś najbardziej nie mogę uwierzyć w tą jego białą koszule którą w tym ff tak przedstawiasz. Czarne koszule tez są sexowne i mężczyźni na prawdę super w nich wyglądają. A ten biały po prostu do Snape nie pasuje. To tak samo jakby zaczął być mily dla Gryfonów, serio.
    Ja, tak samo jak zamierzał Draco, tarzalam się po podłodze, wyobrażając sobie jak Severus niesie na rękach zaplakana Hermione wprost do prywatnych komnat. Uwierz czy nie, chętnie bym się z nią zmieniła... To chyba objaw jakiejś choroby psychicznej. Z reguły nie podobają mi się starsi faceci no i oczywiście wyjątkiem jest Snape (jakze by inaczej)
    O Jezu jak mi brakowało tej konfrontacji Hermiona - Severus. Choć to sen, to i tak bardzo bardzo kocham ich rozmowy. Są takie... Inteligentne, dojrzałe i w ogóle...
    Czekam na jutro, może się okaże co takiego zobaczyła Herm w tym pokoju, ale znając ciebie, okaże się ża jakieś 5 rozdziałów pewnie.
    Pozdrawiam,
    Expecto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekałam na jakiś odzew, już byłam na skraju nadziei, byłam jeszcze niecierpliwsza niż zwykle, bo to mój ulubiony rozdział. (Przed Wami jeszcze mój drugi ulubiony, strzeżcie się, tak samo pogięty, jak ten).
      Szczerze mówiąc, masz dziwne wizje, naprawdę. Wybacz, ale moja wyobraźnia wyobraża go sobie zawsze w białej koszuli. Czarna koszula mi w tym wszystkim nie leży, nie dam się przekonać.
      A ja zawsze miałam pociąg do starszych mężczyzn. Oczywiście nie starszych o dwadzieścia lat, bez przesady, ale lubię facetów, którzy faktycznie wyglądają jak faceci, a nie to co się teraz wyrabia... jestem staroświecka.
      Staram się, żeby pokazać Hermionę i Snape'a jako ludzi na poziomie, nie wiem czy mi wychodzi, bo trudno to wszystko modelować. Ale jestem pełna zapału i nadziei do własnego tekstu, więc może kiedyś jakoś to będzie wyglądać.
      Owszem, dowiecie się o Pokoju Życzeń za kilka rozdziałów, jeśli mnie pamięć nie myli... jednak zdradzę, że zawarłam odpowiedź i w tym rozdziale. Jest ona ukryta, ale dostrzegalna. :)
      Przynajmniej moim zdaniem, ale ja często piszę niezrozumiale. Rozgadałam się, wybacz, do jutra!

      Usuń
  2. No bo ja na prawdę nie jestem jeszcze przygotowana na sevmione, jestem dopiero na setnym rozdziale "Bez cukru", i stąd mój szok po przeczytaniu tego rozdziału. :( Dla mnie - odwiecznej fanki Draco, i całego dramione - tak, to jest szok. Śmiejcie się, dalej, ale po przeczytaniu miliarda opowiadań z Hermioną i Draco jako głównych bohaterach, to normalne. Ale! Spokojnie, ja do wszystkiego się przyzwyczaję. Bo ten rozdział był na prawdę bardzo, bardzo dobry - było dużo gładkich, płynnych opisów, wszystko działo się tak, jak powinno; nie przeniosłaś nagle akcji, tylko wszystko po kolei opisywałaś, więc super. Ja, w przeciwieństwie do mojej poprzedniczki, nie tarzałam się ze śmiechu. Ja w y ł a m. Wyłam to dobre określenie, zdecydowanie. Dlaczego kurde Draco tam stał i nic nie robił? Moja patelnia budzi się z zimowego snu i, serio, zaraz wprawię ją w ruch, przywalając kogoś! A tak poza tym to ładnie opisałaś ten cały "sen" Hermiony, jej rozpacz z powodu śmierci, dobrze wkomponowałaś postać Snape'a, jako jej własnego sumienia... Tak, to była na prawdę dobrze napisana scena, może nawet najlepsza z całego rozdziału.
    Chciałabym być krytyczna. Czemu nie jestem.
    I wiesz, dałaś mi jakiegoś kopa do napisania kolejnego rozdziału, ale jakoś tak mi się nie chce. Ale jakby mi się chciało, to bym napisała.
    A, nieważne.
    Czekam na kolejny.

    PS. Ja też jestem ciekawa o co chodzi z tym Pokojem Życzeń. Zresztą, ja wszystko już bym chciała wiedzieć.

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M... ja i tak jestem dumna, zadowolona, uradowana i inne takie uczucia, że powoli Cię przekonuję do Severusa, na początku w ogóle go nie lubiłaś, pamiętam. I nie chcę, żebyś się do czegokolwiek przyzwyczajała, mam nadzieję, że po prostu to polubisz i tyle... :)
      Twoje komplementy są jak lek na całe moje wewnętrzne zło. Zwłaszcza jeśli chodzi o te opisy, siedziałam nad nimi długo, często. Chyba się opłaciło.
      Dałam Ci weny; cholernie mnie to cieszy. (Pamiętaj tylko dla kogo powinnaś pisać i się nie przejmować ignorantami...).
      Chyba zrobiłam z tego Pokoju Życzeń bezsensowną tajemnicę, ale gdy ujawnię się z nią... będzie ona odpowiedzią na nękające Was pytanie, więc... czekam aż będę mogła ten rozdział opublikować.
      Do jutra!

      Usuń
  3. Wspaniały rozdział, jestem pod wrażeniem. Nie dziwię się, że jeden z Twoich ulubionych, świetnie opisany, niespodziewana akcja snu.
    Severus taki idealny, ach <3
    Hermiona ma ciekawe przemyślenia, baardzo mi się podobają, kandydat na męża i takie tam ^^ Mam nadzieję, że nie robisz mi tylko złudnej nadziei, prawda?
    Jeszcze się dołączę do tego lubienia starszych facetów, jak mam dokładnie tak samo Salvio, lubię starszych facetów, tylko właśnie z tą dużą różnicą wieku :D
    Czekam niecierpliwie na dzisiejszy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, zapraszam na kolejny, już jest. Severus jest idealny, dopóki nie otworzy ust... i zacznie mówić.
      Też podobają Ci się starsi faceci? Hihi. Co poradzić, że czuję się w swoim wieku nieodpowiednio, Ci wszyscy ludzie z mojej szkoły są naprawdę jak dzieci. Jestem uwieziona w swoim ciele, drzemie we mnie dusza wolnej trzydziestolatki.
      Do dzisiaj, czy do jutra? W każdym razie pozdrawiam!

      Usuń
  4. Faktycznie, perełka. Genialnie Ci to wyszło, wszystko było tak super opisane. Bardzo lubię Hermionę warzącą eliksiry. Jest wtedy taka skupiona i profesjonalna... zupełnie jak Snape :3
    Myśli Hermiony co do Severusa, hihi. Wszystko wskazuje, że to sevmione, ale po Tobie można spodziewać się wszystkiego. To dobrze. Super to wymyśliłaś, że Snape jest sumieniem Hermiony. Napisałaś, że cieszyła się, że to był tylko sen, a przez moją głowę przemknęła myśl, że może nasz Mistrz Eliksirów słyszał to wszystko. Wtedy byłoby ciekawie.
    No i Draco kazał coś zrobić Snape'owi, więc chyba nie może być bardzo źle. Tak jak moje poprzedniczki, jestem ciekawa co Hermiona zobaczyła w Pokoju Życzeń.
    Został mi do przeczytania jeszcze jeden rozdział, więc widzimy się za chwilę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja go uwielbiam, chociaż gdy się go czytałam po pięć razy, wyłapując błędy... wszystko zbrzydnie po czymś takim.
      Uwaga: wszystkie myśli w tym rozdziale, uczucia, rozważania, były tylko i wyłącznie widziane oczami Hermiony. Wszystko się więc może zdarzyć. :)
      Do dzisiaj!

      Usuń
  5. ...
    Trzy kropki nienawiści





    Just kidding!
    Po prostu chcę Dramione!!!!

    OdpowiedzUsuń