poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział trzydziesty drugi

Tak, morderca, czy też morderczyni. Jakie to zabawne, że teraz już nie może nikogo zabić, żadnej Avady Kedavry — nie, tortur z rana — nie… Zabawne, doprawdy.
Nadchodzi taki moment w waszym życiu, w którym robicie sobie podsumowanie całokształtu, co osiągnęliście, co straciliście, a wielu z was powie — nigdy nikogo umyślnie nie skrzywdziłem — a co Hermiona sobie powie? Zamordowałam z zimną krwią, ale, dodałaby na swoje usprawiedliwienie, to morderstwo było z przypadku. Ale gdyby promień trafił Fenira Greybacka nie miałabym poczucia winy?; pomyślała z goryczą, wpatrując się w rozmazany baldachim.
Miała jeszcze może dwadzieścia minut, aby wyjść do lochów Snape’a. Nie chciała się spieszyć, bo przecież nie wejdzie do laboratorium z kompletną szopą na głowie i zapuchniętymi oczami, prawda? A miała ochotę jeszcze sobie popłakać, tak po prostu i bez świadków. Poużalać się nad sobą w milczeniu.
Draco nie rozumiał — widział wszelkie okropności, gdy Voldemort stołował się w jego domu, ale nic takiego nie padło z jego różdżki, żadnych zielonych świecidełek. Malfoy jest bardziej niewinny ode mnie; szepnęła do siebie, a więcej takich myśli targało nią, aż dziw, że dalej leżała w bezruchu na łóżku i nie zmiotło ją na podłogę. Ona widziała te chore zapiski w Diabłach piętnastego wieku, a on nie! O czym to świadczyło? Mogłaby sobie iść i wypalić mroczny znak na czole, a i tak nikt by tego nie zauważył, bo już była przesiąknięta ciemniejszą stroną swojego charakteru.
Stanęła przed lustrem i użyła kilku zaklęć, aby nie wyglądać aż tak tragicznie. Oczy już nie były zapuchnięte, tylko mocno przekrwione, ale to powinno minąć. Jeszcze gdyby Snape zacząłby się z niej nabijać… wtedy już by się kompletnie załamała.
— Kompletni kretyni z tych Ślizgonów — burknęła w stronę lustra. Jej odbicie ochoczo pokiwało głową, przyznając jej rację, najwyraźniej obawiając się, że następnym razem to na nim Hermiona się wyładuje. 
Gdy wychodziła z pokoju, przysięgłaby, że lustro przemówiło, ale doszczętnie je zignorowała, nie mając energii na kłótnie z następną osobą, czy też przedmiotem.
— Dramatyzujesz — prychnęło cicho odbicie. Musiała, przynajmniej niewerbalnie, przyznać mu rację. Bo ją miał, czy miała... nieważne.
Wyszła z dormitorium, ignorując Blaise’a, który siedział przed kominkiem ze szklanką w dłoni — zasłoniła twarz włosami, aby nie zobaczył, że płakała. Ona już naprawdę nie miała nerwów na tłumaczenie się ze wszystkiego, co zrobi. Wyszła z prywatnych kwater, ale miała jeszcze trochę czasu, więc postanowiła się przejść. Nogi ją zaprowadziły na siódme piętro. Zdała sobie sprawę, że jest obok Pokoju Życzeń. Pokój Przychodź —Wychodź; to tam podobno zawędrowała, aby odprawić czarnomagiczny rytuał. Nie pamiętała nic z tamtej nocy — co wcale jej nie przerażało, może to i lepiej. Nie była wtedy sobą... na samą myśl, rany na ciele ją zapiekły. Dość szybko się goiły, Snape dał jej eliksiry, gdy była nieprzytomna, miała pewność, co do tego.
W tym roku w ogóle nie zachowywała się, jak powinna — gdzieś w tym całym zawirowaniu zgubiła siebie, a przynajmniej jakąś część swojej dawnej ja, tylko czy ona przepadła jak kamień w wodę? Chciała ją z powrotem, ale jednocześnie to byłoby bezprawie. Ludzie się zmieniają, podobno, w każdy razie; nie miała prawa wyrzekać się tego, co się stało, a już na pewno swoich niewłaściwych decyzji. Bała się konsekwencji, ale też się przed nimi nie broniła. Musiała być silna.

Pokaż mi miejsce, gdzie będę czuła się bezpiecznie… Pokaż mi miejsce, gdzie będę czuła się bezpiecznie… Pokaż mi miejsce, gdzie będę czuła się bezpiecznie…

W ścianie pokazały się ogromne drzwi z mosiężną klamką. Nie sądziła, że pokój odsłoni swoją tajemnicę — nie sądziła, że jest takie miejsce, gdzie będzie mogła poczuć się bezpiecznie, chociaż przez urywek chwili. Weszła do środka, ale gdy zrozumiała, na jaki kształt Pokój Życzeń się zmaterializował, osunęła się po ścianie, a łzy zaczęły płynąć jeszcze bardziej rześko, niż kiedy myślała o Colinie Creevey. Hermiona mogła już sobie wykopać grób, bo jej przyszłość właśnie z tym się kojarzyła — o Merlinie, jasna cholera — jak ona miała przesrane.


9 komentarzy:

  1. Dwa rozdziały w jeden dzień to bardzo dobry pomysł. Oby jednak ten nie zastępował tego jutrzejszego!
    No i gdzie zaprowadzilas Hermione, no gdzie? Przecież miała iść do Seva do lochów a nie na siódme piętro do pokoju... Liczę, że trochę się tam wyjaśni przynajmniej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miał być rozdział jutrzejszy, nie wiem, czy znajdę jutro czas na opowiadanie.

      Usuń
  2. Tak krótko, ale nie mam prawa marudzić, bo dodajesz rozdziały codziennie, więc i tak nas rozpieszczasz. :> Podobały mi się przemyślenia Hermiony - były napisane płynnie, nie znalazło się w nich nic niepotrzebnego. Mam ochotę uderzyć Draco moją patelnią (ona wciąż czeka!) żeby się otrząsnął. Sam nie był wcześniej dobrym człowiekiem, więc powinien Hermionę zrozumieć, ale nie, po co, lepiej się obrażać! Kretyni z tych Ślizgonów... Mam nadzieję, że pójdzie po rozum do głowy. Jestem strasznie ciekawa gdzie też zaprowadziłaś Hermionę! Czytam ten moment po raz trzeci i doprawdy nie wiem, gdzie też mogłaś ją przenieść... Może do jej pokoju, gdy jeszcze była mała i mieszkała z rodzicami? A może dormitorium Malfoya, hehe. Dobra, nie wiem i nie będę strzelać, bo zrobię z siebie kretynkę. xD
    Czekam na kolejny!

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, dziękuję, bałam się, że przesadziłam - ale nawet jakby przesadziła to byś tego nie napisała, prawda? Jak sama twierdzisz, nie umiesz krytykować. Co tutaj mnie cieszy, bo popełniam zbyt dużo błędów.
      A i nigdzie nie napisałam, co sądzi Draco o tym, co zrobiła Hermiona. Ten rozdział jest jedynie jej przemyśleniami, a ona sama wyszła z jego dormitorium, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć - nawet nie spojrzała mu w oczy, bała się reakcji. :)
      Jestem pewna, że gdybyś zaczęła strzelać, nie zrobiłabyś siebie kretynki. W każdym razie rozwiązanie jest bardzo blisko... jest nawet nawiązaniem do poprzednich rozdziałów, ale jest schowane pomiędzy wierszami.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Poprawiłaś mi humor rozdziałem, mam nadzieję, że dziś jednak znajdziesz troszkę czasu, żeby coś wstawić ;)
    Genialne przemyślenia Hermiony, wszystko świetnie ujęte.
    Dlaczego pomyślałam o lochach? No tak, pewnie dlatego, że mam pewną malutką nadzieję... :D
    Czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas mam, żeby coś wstawić, jednak jutrzejszy rozdział chcę dopracować do maksymalnego poziomu. Jest on moim ulubionym, taką odskocznią, perełką. :)
      Do jutra!

      Usuń
  4. O Merlinie. No i gdzie ona jest? Biegnę do kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń