Tak, morderca, czy też morderczyni. Jakie
to zabawne, że teraz już nie może nikogo zabić, żadnej Avady Kedavry — nie,
tortur z rana — nie… Zabawne, doprawdy.
Nadchodzi taki moment w waszym życiu, w
którym robicie sobie podsumowanie całokształtu, co osiągnęliście, co
straciliście, a wielu z was powie — nigdy nikogo umyślnie nie skrzywdziłem — a
co Hermiona sobie powie? Zamordowałam z zimną krwią, ale, dodałaby na swoje
usprawiedliwienie, to morderstwo było z przypadku. Ale gdyby promień trafił
Fenira Greybacka nie miałabym poczucia winy?; pomyślała z goryczą, wpatrując
się w rozmazany baldachim.
Miała jeszcze może dwadzieścia minut, aby
wyjść do lochów Snape’a. Nie chciała się spieszyć, bo przecież nie wejdzie do
laboratorium z kompletną szopą na głowie i zapuchniętymi oczami, prawda? A
miała ochotę jeszcze sobie popłakać, tak po prostu i bez świadków. Poużalać się
nad sobą w milczeniu.
Draco nie rozumiał — widział wszelkie
okropności, gdy Voldemort stołował się w jego domu, ale nic takiego nie padło z
jego różdżki, żadnych zielonych świecidełek. Malfoy jest bardziej niewinny ode
mnie; szepnęła do siebie, a więcej takich myśli targało nią, aż dziw, że dalej
leżała w bezruchu na łóżku i nie zmiotło ją na podłogę. Ona widziała te
chore zapiski w Diabłach
piętnastego wieku, a on nie! O czym to świadczyło? Mogłaby sobie iść i
wypalić mroczny znak na czole, a i tak nikt by tego nie zauważył, bo już była
przesiąknięta ciemniejszą stroną swojego charakteru.
Stanęła przed lustrem i użyła kilku
zaklęć, aby nie wyglądać aż tak tragicznie. Oczy już nie były zapuchnięte,
tylko mocno przekrwione, ale to powinno minąć. Jeszcze gdyby Snape zacząłby się
z niej nabijać… wtedy już by się kompletnie załamała.
— Kompletni kretyni z tych Ślizgonów —
burknęła w stronę lustra. Jej odbicie ochoczo pokiwało głową, przyznając jej
rację, najwyraźniej obawiając się, że następnym razem to na nim Hermiona się
wyładuje.
Gdy wychodziła z pokoju, przysięgłaby, że
lustro przemówiło, ale doszczętnie je zignorowała, nie mając energii na kłótnie
z następną osobą, czy też przedmiotem.
— Dramatyzujesz — prychnęło cicho
odbicie. Musiała, przynajmniej niewerbalnie, przyznać mu rację. Bo ją miał, czy
miała... nieważne.
Wyszła z dormitorium, ignorując Blaise’a,
który siedział przed kominkiem ze szklanką w dłoni — zasłoniła twarz włosami,
aby nie zobaczył, że płakała. Ona już naprawdę nie miała nerwów na tłumaczenie
się ze wszystkiego, co zrobi. Wyszła z prywatnych kwater, ale miała jeszcze
trochę czasu, więc postanowiła się przejść. Nogi ją zaprowadziły na siódme
piętro. Zdała sobie sprawę, że jest obok Pokoju Życzeń. Pokój Przychodź —Wychodź;
to tam podobno zawędrowała, aby odprawić czarnomagiczny rytuał. Nie pamiętała
nic z tamtej nocy — co wcale jej nie przerażało, może to i lepiej. Nie była
wtedy sobą... na samą myśl, rany na ciele ją zapiekły. Dość szybko się goiły,
Snape dał jej eliksiry, gdy była nieprzytomna, miała pewność, co do tego.
W tym roku w ogóle nie zachowywała się,
jak powinna — gdzieś w tym całym zawirowaniu zgubiła siebie, a przynajmniej
jakąś część swojej dawnej ja, tylko czy ona przepadła jak kamień
w wodę? Chciała ją z powrotem, ale jednocześnie to byłoby bezprawie. Ludzie się
zmieniają, podobno, w każdy razie; nie miała prawa wyrzekać się tego, co się
stało, a już na pewno swoich niewłaściwych decyzji. Bała się konsekwencji, ale
też się przed nimi nie broniła. Musiała być silna.
Pokaż mi miejsce, gdzie będę czuła się
bezpiecznie… Pokaż mi miejsce, gdzie będę czuła się bezpiecznie… Pokaż mi
miejsce, gdzie będę czuła się bezpiecznie…
W ścianie
pokazały się ogromne drzwi z mosiężną klamką. Nie sądziła, że pokój odsłoni
swoją tajemnicę — nie sądziła, że jest takie miejsce, gdzie będzie mogła poczuć
się bezpiecznie, chociaż przez urywek chwili. Weszła do środka, ale gdy
zrozumiała, na jaki kształt Pokój Życzeń się zmaterializował, osunęła się po
ścianie, a łzy zaczęły płynąć jeszcze bardziej rześko, niż kiedy myślała o
Colinie Creevey. Hermiona mogła już sobie wykopać grób, bo jej przyszłość
właśnie z tym się kojarzyła — o Merlinie, jasna cholera — jak ona miała
przesrane.
Dwa rozdziały w jeden dzień to bardzo dobry pomysł. Oby jednak ten nie zastępował tego jutrzejszego!
OdpowiedzUsuńNo i gdzie zaprowadzilas Hermione, no gdzie? Przecież miała iść do Seva do lochów a nie na siódme piętro do pokoju... Liczę, że trochę się tam wyjaśni przynajmniej...
To miał być rozdział jutrzejszy, nie wiem, czy znajdę jutro czas na opowiadanie.
UsuńTak krótko, ale nie mam prawa marudzić, bo dodajesz rozdziały codziennie, więc i tak nas rozpieszczasz. :> Podobały mi się przemyślenia Hermiony - były napisane płynnie, nie znalazło się w nich nic niepotrzebnego. Mam ochotę uderzyć Draco moją patelnią (ona wciąż czeka!) żeby się otrząsnął. Sam nie był wcześniej dobrym człowiekiem, więc powinien Hermionę zrozumieć, ale nie, po co, lepiej się obrażać! Kretyni z tych Ślizgonów... Mam nadzieję, że pójdzie po rozum do głowy. Jestem strasznie ciekawa gdzie też zaprowadziłaś Hermionę! Czytam ten moment po raz trzeci i doprawdy nie wiem, gdzie też mogłaś ją przenieść... Może do jej pokoju, gdy jeszcze była mała i mieszkała z rodzicami? A może dormitorium Malfoya, hehe. Dobra, nie wiem i nie będę strzelać, bo zrobię z siebie kretynkę. xD
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
M.
Ach, dziękuję, bałam się, że przesadziłam - ale nawet jakby przesadziła to byś tego nie napisała, prawda? Jak sama twierdzisz, nie umiesz krytykować. Co tutaj mnie cieszy, bo popełniam zbyt dużo błędów.
UsuńA i nigdzie nie napisałam, co sądzi Draco o tym, co zrobiła Hermiona. Ten rozdział jest jedynie jej przemyśleniami, a ona sama wyszła z jego dormitorium, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć - nawet nie spojrzała mu w oczy, bała się reakcji. :)
Jestem pewna, że gdybyś zaczęła strzelać, nie zrobiłabyś siebie kretynki. W każdym razie rozwiązanie jest bardzo blisko... jest nawet nawiązaniem do poprzednich rozdziałów, ale jest schowane pomiędzy wierszami.
Pozdrawiam!
Poprawiłaś mi humor rozdziałem, mam nadzieję, że dziś jednak znajdziesz troszkę czasu, żeby coś wstawić ;)
OdpowiedzUsuńGenialne przemyślenia Hermiony, wszystko świetnie ujęte.
Dlaczego pomyślałam o lochach? No tak, pewnie dlatego, że mam pewną malutką nadzieję... :D
Czekam na kolejny rozdział ;)
Czas mam, żeby coś wstawić, jednak jutrzejszy rozdział chcę dopracować do maksymalnego poziomu. Jest on moim ulubionym, taką odskocznią, perełką. :)
UsuńDo jutra!
O Merlinie. No i gdzie ona jest? Biegnę do kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńTylko się nie przewróć!
UsuńCo to za miejsce?
OdpowiedzUsuń