— Granger — przywitał się Draco, jak zwykle im przyszło w tym roku. Jeszcze
nigdy nie powiedzieli sobie po prostu cześć, zwykłe słowo, które mówi do siebie
każdy przyjaciel — bo oni byli przyjaciółmi, ale niezwykłymi. Bo to nie była
zwyczajna relacja, żadne słowa nie mogły określić tego, co ich łączyło. Ale oni
chyba jeszcze tego nie wiedzieli.
— Oh, jasne,
Draco, wchodź sobie do mojego dormitorium bez pukania — przecież ja nie
zasługuję na prywatność, jestem tylko przemądrzałą kujonką — powiedziała
groźnie, chociaż Draco nie wyczuł w tym zagrożenia. Ona nie mogła być groźna —
taka niewinna, a poza tym te brązowe oczy, które przypominały mu na myśl o
płynnej czekoladzie, nie mogły być złe. Nawet gdy w grę wchodziła przeszłość.
Bo każdy miał prawo zgubić się w walce.
— Cieszę
się, że mnie rozumiesz — odpowiedział i bez zbędnych próśb wgramolił się na jej
łóżko. — Jestem zmęczony tymi eliksirami…
— Wyobraź
sobie, że ja też — na dodatek muszę skończyć te wypracowania!; mam dość… co za…
nienawidzę Dumbledore’a… jak on w ogóle mógł się nie… — burczała.
— Co? —
szczerze się zdziwił. — Dumbledore? Co z nim?
— Och… —
mruknęła, odwracając wzrok i wlepiając go w opasły tom, który rozłożyła sobie
na nogach. Jej niewyparzony język. — Nic takiego.
— Hermiona… —
teraz to on mówił groźnie, tylko że jego ton faktycznie brzmiał niebezpiecznie,
a oczy w tym czasie nie przypominały oczu szczeniaczka.
— Jesteś
nieznośny — zirytowała się, ale odłożyła książkę na bok i spojrzała na niego —
poprosiłam Dumbledore o wolne… daj mi dokończyć! — przewróciła oczami,
poprawiając sobie szkolny mundurek — ...chciałam odpocząć od tych
ataków. Po wojnie marzyłam o spokoju, a na dodatek Snape…
— Co Snape? —
zapytał niby to obojętnie, ale Hermiona dostrzegła błysk w szarych oczach,
który nie ułatwił jej dalszego mówienia. Zgromiła go wzrokiem.
— Jest
upierdliwy, zresztą ty też. W genach to macie? — zapytała z kpiną.
Draco uniósł
wysoko brwi.
— Zaczynasz
się zachowywać, jak twój ulubiony Mistrz Eliksirów — zauważył, ale zaraz został
zbesztany poduszką, a jego uszy zostały poranione przez krzyk szatynki: TO NIE
JEST ŻADEN MÓJ ULUBIONY MISTRZ ELIKSIRÓW, TY PATENTOWANY KRETYNIE, JAK CI ZARAZ
PRZYŁOŻE TO Z TWOICH WŁOSÓW ZEJDZIE CAŁY UTLENIACZ!
Ale ten tleniony kretyn śmiał się w najlepsze. Hermiona waliła
go na oślep poduszką, a mimo to Draco odczuł, że dziewczyna ma w sobie trochę
siły — wyrobiła sobie ją pewnie przy obróbce składników do eliksirów. Nawet on
poczuł, że jego ręce są bardziej umięśnione i żylaste; i zaczynały mu
przypominać ręce Snape’a…
— Dobra,
dobra, nic już nie mówię — wystękał, krztusząc się, gdy pióro z poduszki wpadło
mu do ust.
— Mam
nadzieję — stwierdziła ponuro i zmieniła temat. — O której mamy iść?
— Za godzinę…
— Och, więc
pewnie musisz coś przez tą godzinę załatwić, więc łaskawie się stąd ewakuuj,
mam parę rzeczy do zrobienia — idź sobie.
— Nie mam
zamiaru, nudzi mi się w Slytherinie…
— A ja
jestem idealnym lekarstwem na to? Nie rozśmieszaj mnie, Malfoy, bo pomyślę, że
pałasz do mnie nieokiełznane uczucie — mrugnęła, kokietując, a on miał nienikłe
wrażenie, że się rumieni — a chichot Hermiony utwierdził go w tym przekonaniu.
Na Merlina! — ta dziewczyna jest nienormalna i na dodatek umie wykorzystać swój
wdzięk, nawet jeśli nie robi tego umyślnie.
— Wyglądasz
uroczo, kiedy się rumienisz — powiedziała z szerokim uśmiechem.
— Jesteś
obłąkana — syknął i położył głowę na poduszce, rozkładając się na całą długość
łóżka, jego rumieńce nie były zanadto widoczne w takiej pozycji. — Co robisz na
święta?
— Miałam
nadzieję, że uda mi się wcześniej stąd wyrwać, ale Dumbledore uznał, że o moim
wcześniejszym zakończeniu semestru nie może decydować on, dyrektor, tylko kto?
NO SNAPE, BO KTÓŻBY INNY?
— Żartujesz —
powiedział, zrywając się do pozycji siedzącej, a ona posłała mu takie
spojrzenie, w którym nie było cienia żartu. — Stary Drops z jakiegoś powodu
chce, żebyś nie opuszczała Hogwartu… ciekawe dlaczego.
— Nie wiem,
Draco, powoli to wszystko mnie przeraża… najpierw Terry, Astoria, a potem
Cassie w Mungu... mam wrażenie, że szykuje się tu coś większego. Że to jakaś
gra, w której muszę brać udział, chociaż nie znam zasad… Boję się. — Dodała z
westchnieniem. — Naprawdę. Cały czas mam wrażenie, że jestem obserwowana… a ten
cały Projekt z Eliksirów nie jest tu przypadkowy. Może Snape ma za zadanie mieć
na nas oko?
— Dobrze, że
nie tylko ja mam takie myśli, Gra… Hermiono — ja też główkuję, o co tu chodzi.
Na początku roku Snape — pewnie na polecenie Dumbledore’a — powiedział, że
powinienem się zastanowić o wspólnych lekcjach — przecież on mi powiedział, że
jestem niezły z Eliksirów! USŁYSZAŁEM KOMPLEMENT OD SNAPE’A… coś musi być na
rzeczy, przecież to jasne. I zastanawiam się, czy Dumbledore naprawdę nas uważa
za bandę kretynów, tylko dlatego, że on jest nieprzeciętnie inteligentny…
—
Polemizowałabym z tą inteligencją — przerwała Hermiona — już dawno zauważyłam,
że Snape jest bardziej uzdolniony od Dumbledore’a — nie patrz na mnie i nie
doszukuj się w tym jakiś podtekstów, Draco! — czuć od niego magię, gdy tylko
stanie się w jego pobliżu… Myślę, że to ma związek z tym, że jego magia jest
połączona — czarna magia i biała magia. Oczywiście, dyrektor jest wielkim
czarodziejem, ale sam rozumiesz.
— Tak, mówił
mi — przyznał jej rację, zdziwiony, że była w stanie dostrzec coś takiego — że
to zrobił, ale kiedy już się zorientował, jaki błąd popełnił — nie można było
tego całego rytuału odwrócić — dlatego wpadł w panikę, kiedy ty to zrobiłaś.
Wiedział, jaki los cię czeka…
— O czym ty
mówisz, jaką panikę? Ja widziałam tylko grymas…
— Bo jeszcze
nie opanowałaś wiedzy o jego ruchach. To są drobne gesty, które u niego
wyrażają prawdziwą salwę emocji, którą w sobie zawsze nosi. Nie okazuje emocji,
bo nie może sobie na to pozwolić — a przynajmniej tak to sobie wmówił, kiedy
jeszcze był dzieckiem… Mówię ci to wszystko, abyś go próbowała zrozumieć.
— Ale po co,
Draco? Ja nie chcę go rozumieć, ta wiedza jest mi zbędna. Snape nic dla mnie
nie znaczy — nie widzę go w kategorii kolegi, znajomego, przyjaciela… czy kogoś
jeszcze — to tylko nauczyciel. On jest dla mnie nikim… Czuję wobec niego
szacunek i niechęć, to wszystko.
Draco
przewrócił oczami i nic już powiedział — najwyraźniej napomknął o tym wszystkim
zbyt wcześnie. Oboje byli uparci — Snape i Hermiona — więc jasne dla Dracona
było, że prędko się nie ogarną. Zdziwił się, jak dwie najinteligentniejsze
osoby, które znał, potrafią być aż tak ślepe i na dodatek; zwyczajnie głupie na
niektóre sprawy.
Westchnął,
chociaż to wcale nie przyniosło ulgi — naprawdę chciał szczęścia dla swojego
ojca chrzestnego i jeśli taka Granger ma mu to dać to choćby wepchnie mu ją w
ramiona — oni jeszcze będą dla siebie — jako przyjaciele, oczywiście, bo
niczego więcej się nie spodziewał.
Snape dalej
żył w swojej iluzji. Po śmierci Lily Evans nie pozbierał się — dopiero Hermiona
zapełniła mu trochę tą pustkę. On niby też, ale widział, że kiedy Hermiona
wchodzi, chcąc zacząć zajęcia — Snape oddycha z ulgą, że jest cała, że żadnego
ataku jeszcze nie było. Granger też zdaje się tolerować obecność Severusa — co
jest większym cudem niż to, że zaprzyjaźniła się z nim, z Draconem Malfoy’em —
swoim odwiecznym wrogiem.
Zaśmiał się
pod nosem z tej myśli —Hermiona spojrzała na niego, jak na wariata, ale po
chwili też się blado uśmiechnęła — najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy, jakie
decyzje czyhają na nią tuż za rogiem.
Nagle przed
oczami Dracona zmaterializował się srebrny lis, tak łudząco podobny w ruchach
do jego przyjaciela. Może byś
się ruszył?; usłyszał
zirytowany ton Terence'a. Hermiona spojrzała na niego spod zmarszczonych brwi,
ale nic nie powiedziała.
—
Zapomniałem o nim — mruknął Draco, wstając z łóżka. Posłał dziewczynie
zawadiacki uśmiech i wyszedł z jej pokoju, zostawiając na oścież otwarte drzwi.
—
Malfoy! — burknęła, bo zrobił to z premedytacją. Wstała, aby je za nim
zamknąć, ale wtedy znowu w nich pojawił się Draco i wciągnął ją do
salonu. — Co ty wyrabiasz?! — krzyknęła.
— Oto ona,
Terence — w salonie stał chłopak, kojarzyła go z lekcji Numerologi i
Transmutacji. Był Ślizgonem.
— Co to ma
znaczyć? — wyszarpała się z uścisku Dracona, poprawiając pogniecioną,
białą koszulkę. — Cześć — przywitała się mimochodem z chłopakiem, ale
potem znowu spojrzała na Dracona, gromiąc go spojrzeniem, jakim się beszta małe
dziecko.
—
Cześć — odpowiedział Terence, a Hermiona znowu zaszczyciła go swoim
spojrzeniem. Chłopak wyraźnie się z niej śmiał... drwił z niej. Odsunęła na chwilę
Dracona na boczny tor, zaciskając usta z irytacji. — Miło cię poznać,
Hermiono. Jestem Terence — wyciągnął do niej dłoń, którą przyjęła bez
uśmiechu.
Draco
przypatrywał się oboju, czując się jak Pan i Władca całej sytuacji.
— Otóż, mamy
do ciebie z Terencem sprawę — zaczął Draco, ale Higgs nie dał mu
dokończyć, zaszczycając Hermionę szelmowskim uśmiechem.
— Ale
może omówimy to przy kremowym piwie w weekend? Jest wypad do Hogsmeade —
spojrzał na nią... jakoś tak dziwnie. Inaczej. Draco przyjrzał mu się
zdziwiony, ukrywając nagłą, palącą złość; nie tak to spotkanie miało wyglądać.
Cała trójka
na chwilę zamilkła, a Hermiona miała nieodparte wrażenie, że Terence nie jest
tu bez powodu. Ta myśl kompletnie ją wytrąciła z równowagi; trochę spokoju, czy
to tak wiele?
Wybuch Hermiony najlepszy! Po prostu najlepszy! Nie pamiętam z czego ostatnio tak się śmiałam... :D
OdpowiedzUsuńCzemu nie lubię Terence'a... Wydał mi się taki skryty... Czyżby to on był tym kimś komu zależy na śmieci Hermiony? Na pewno nie pojawił się bez powodu...
Do jutra ;)
Też mi się podobał, śmiałam się z niej - zazwyczaj opanowana... ale co zrobić? Jest na pograniczu choroby psychicznej z tym Naczelnym Dupkiem Hogwartu. Nawet jej się nie dziwię.
UsuńTerence był od początku, ale... jakoś o nim zapomniałam, choć miałam co do niego pewne plany.
Do jutra, do jutra!
Dracze ma bardzo dobre myśli, podobają mi się. Niech wepchnie w ramiona Severusa Hermionę, oni się tam już dogadają :D
OdpowiedzUsuńTeraz mi wpadła myśl, że Terence jest szpiegiem, no zaczynam się powoli gubić w swoich przypuszczeniach >.<
Do jutra :>
Stop, stop... Draco podkreślał tu o przyjaźni - widzi jak Hermiona pozytywnie działa na Severusa. Ich relacja jest jednocześnie nie zdrowa, bo opiera się na krzykach, wzajemnym przeklinaniu... ale jednocześnie działa kojąco na obojga. Z moich doświadczeń, tak właśnie działa przyjaźń. Choć ani Severus, ani Hermiona, nie przyznają się do tego. :)
UsuńTerence'a nie skomentuję. Lubię go.
Do jutra!
Mi się nie podobają myśli Draco, nie może wepchnąć Hermiony w ramiona Snape'a, ma ją wepchnąć w swoje ramiona, głupi, tleniony kretyn! Zdenerwowałam się na niego!! Palant. Naprawdę przystojny palant. ;_;
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł Ci bardzo dobrze, jestem zachwycona. Dialogi pomiędzy Hermioną, a Draco wyszły Ci naturalnie, nie są sztywne; wszystko jest tak, jak być powinno. Widać między nimi tą wyjątkową przyjaźń, tą wyjątkową relację, która, mam taką nadzieję, z czasem przerodzi się w coś więcej. :>
Terence, kim Ty jesteś i czego szukasz...? Wprowadzasz nowe postacie, przez co moja głowa na prawdę wariuje. Może to on jest tym tajemniczym szpiegiem? Uch, mam nadzieję, że niedługo dowiemy się kto to jest, bo zżera mnie ciekawość. No i jaką sprawę mają do Hermiony Draco i Higgs?
Czekam na kolejny rozdział!
M.
Wepchnąć w ramiona; to metafora - przecież mowa tu tylko o przyjaźni. Zastanawiam się i stwierdzam, że wszystko źle rozegrałam. W następnym rozdziale trochę przybliżę Wam ich relację, nie wiem czy mi się uda... ale chęci są!
UsuńNie wykluczam, że może przerodzić się w coś więcej. Niczego nie obiecuję, nie wiem jeszcze czy wszystko przeprowadziłam odpowiednio - mam mętlik w głowie.
Do jutra!
Jak fajnie, że Draco chce ich zeswatać :v To słodkie z jego strony, że chce ich szczęścia. Hermiony jako przyjaciółki i Severusa jako ojc chrzestnego. Strasznie przyjemny rozdział.
OdpowiedzUsuńHermiona jest zabawa, kiedy się denerwuje, uwielbiam sceny, kiedy robi to przy Draco. Są idealną parą...przyjaciół :v
No i o co chodzi z tym Terencem? On jest szpiegiem? Prześladowcą? Kimś jeszcze innym? Może podoba mu się Hermiona? ;-; Wnioskuję to po myślach Draco, że nie tak to miało wyglądać. No cóż, pozostaje mi czekać ;-;
Weny,
Mrs Black
Draco nie jest swatką! :D
UsuńZnaczy jest. Ale jemu chodzi o relację przyjaciel-przyjaciel. Chodzi o spokój, jaki widzi w ich relacji, który kryje się za oszczerstwami i zarzutami. Przyjaźń, drogie panie.
Uuu... widzę czytelniczkę Dramione. Też lubię tą parę. Sevmione też od jakiegoś czasu, Blinny... nie mogę tylko zdzierżyć Lucmione. Albo Severus i Ginny; tylko nie to. Choć np. Lupin i Syriusz... w sumie, czemu nie?
Myślę, że Terence będzie tu ciekawą postacią. Namiesza mi, jak jasna cholera. Dzisiaj dopiero go dopisałam, bo naszedł mnie pomysł, który będę wcielać w życie naszych bohaterów.
Weny mam od groma... trzyma się mnie od grudnia. :)
Podoba mi się motyw przyjaźni Hermiona-Draco. Lubię go, a niestety jest w małej ilości blogów, a jak już jest-to tylko w tle. Smutne i dajnie, że u Ciebie on jest.
OdpowiedzUsuńTerrence... nie będę wydawać osądów, choć mam pewnie podejrzenia, ale będę czekać na rozwój sytuacji :)
I.
nawiązując do naszej rozmowy pod ostatnim rozdziałem... wydaję mi się, że prawdopodobnie mamy dosyć podobne charaktery i takie starcie je rozbudziło xD
no cóż... jak mówiłam czytam i czytać będę :)
Wiem! Draco i Hermiona są do siebie w pewien sposób podobny, a jak już to ich przeciwieństwa się przeciągają. Zawsze ich sobie wyobrażałam jako dobrych przyjaciół, a jako czytelniczka Dramione... również było miło mi czytać, jak się powoli w sobie zakochują.
UsuńCo do ostatniego - też mi się tak wydaję... właśnie odpisuję na twój email, tam napiszę trochę więcej. :)
Żadni przyjaciele skarbie! Miłość wielka niczym cały Hogwart i na gacie Merlina oni MUSZĄ być razem!!! Oczywiście mówimy i Dracusiu i Hermi!
OdpowiedzUsuń