wtorek, 3 marca 2015

Rozdział pięćdziesiąty trzeci

Prychnęła, kiedy w końcu przez łzy udało jej się odczytać wiadomość — ma się stawić u Severusa, teraz, zaraz. Dobre sobie, niech spada na drzewo. UFAŁA MU… przecież mu ufała. Kiedy zniknęła Ginny, nawet bardziej mu ufała niż komukolwiek. Bardziej niż Harry’emu czy Ronowi, bardziej niż... samej sobie, bo przecież potrafiła mu powierzyć swoje życie nad jeziorem Sceleri, gdzie dotknął jej policzka. Od samej myśli o tym zdarzeniu jej policzek zapalił się ogniem.
Czarna sowa zastukała w okno, ale to już nie była wiadomość od Severusa, a od Malfoya. Zostań tam, gdzie jesteś. I tak miała to w planach, kiedy już zabarykadowała się zaklęciami w swoim pokoju, a następnie w łóżku. Nie zaprzątała sobie głowy tym, że Draco nigdy nie miał czarnej sowy. Już chciała założyć zaklęcie Fideliusa, ale nie miała Strażnika Tajemnic… Fuknęła ze złości poduszką, która wylądowała w drugim kącie pokoju, co ona z sobą robi, gdzie jej gryfońska godność? Czemu ryczy jak głupia nad Ginny i nad tą całą sprawą? Jak nie ta przyjaciółka to inna — pomyślała, a było to bolesne kłamstwo, ale czasami wolała to od prawdy, która wbijała jej nóż w plecy jeszcze głębiej. Nigdy nikomu tak nie zaufa jak właśnie Ginny, to ona ją nauczyła, że była kobietą, potrafiła z niej tą kobiecość wydobyć, nawet tak błahymi rzeczami jak jakaś sukienka i czarne szczudła, potocznie zwanymi szpilkami. Potrafiły rozmawiać godzinami, a milczeć jeszcze dłużej.
Usłyszała natarczywe pukanie do drzwi. Przetarła oczy, miała nadzieję, że nie wygląda tragicznie i machnęła różdżką, odblokowując drzwi od tony zaklęć jednym machnięciem.
— Hermiona — w drzwiach stanął Draco. — Blaise mi napisał, co się stało.
Wzruszyła ramionami.
— Nie zgrywaj się — pokręcił głową — z odległości pięciu metrów zauważyłbym twoje zapuchnięte oczy — powiedział ostro, a do jej oczu napłynęła kolejna tura. Coś pękło.
Przytulił ją do siebie… ale to nie były te ramiona, które poczuła kilka godzin wcześniej. Pierwszy raz, poza tym jednym w Skrzydle Szpitalnym, ale wtedy zemdlała, nie liczyło się. A był teraz tak daleko, w samych lochach, ale tam już nie mogła być, nie miała w tamtym miejscu, czego szukać. Oj, bo się popłaczę, syknął głos w myślach, co było zbyt realne.
— Niepotrzebnie przyjechałeś — stwierdziła, odsuwając się. Nie miała ochoty na niczyje towarzystwo.
— Właśnie widzę, że trzymasz się wyjątkowo świetnie. Chodź, podobno niczego jeszcze nie zjadłaś, idziemy do kuchni — posłusznie poszła zanim. Tak, tak po prostu się zgodziła, choć nie pasował jej ten plan wcale. Było jej wszystko jedno. — Granger — zaczął sucho — trochę życia…
— Podziękuję — odwarknęła, a on zacisnął usta i nic więcej nie powiedział. Doszli do kuchni i otworzyli wejście, za którym skrywała się ogromna kuchnia, gdzie pracowały skrzaty, chociaż dalej przecież była przerwa świąteczna, a oprócz ciała pedagogicznego, w zamku było dziesięciu uczniów. Zdała sobie sprawę, że była w tą przerwę tylko raz na posiłku ze wszystkimi, resztę razy przesiedziała u Snape’a. Zacisnęła usta.
— Panienka Granger — pisnął skrzat, a przed nią stanęła Skarpetka. Tylko nie to.
— Och — mruknęła zaskoczona — witaj, witaj.
— Jak miło widzieć panienkę! — zapiszczała skrzatka radośnie — niech panienka tylko zobaczy. Pan mój, Pan Snape, dał Skarpetce ubranie…
Hermiona rozdziawiła usta ze zdziwienia i omal się opluła.
—… oczywiście powiedział, że jeśli chcę to dalej mogę mu służyć, tylko nie chciał, żebym chodziła w takim starym ubranku — stworzonko okręciło się wokół własnej osi, a Hermiona dopiero teraz zauważyła jej zielony sweter. Oczywiście, zieleń; czego się spodziewała. — I Skarpetka się zgodziła! — pisk zadzwonił niemiło Hermionie w uszach — to takie miłe, panienko, dziękuję…
— Ale to nie moja zasługa — zdziwiła się, a Skarpetka uśmiechnęła jeszcze szerzej, jakby tylko kpiąc z jej skromności.
— No jasne, że panienki. Skarpetka nigdy wcześniej nie była tak dobrze traktowana, ani też nie widziała swojego Pana w tak dobrym stanie — skrzatka nagle zacisnęła usta, najwyraźniej moc skrzatów na żadne dalsze słowo jej nie pozwoliła.
Skarpetka otworzyła usta i odetchnęła głęboko.
— Pan też zabronił się Skarpetce karać — burknęła ponuro, wcale nie wyglądała na zadowoloną z tego rozkazu.
— Hermiono, chcesz kawy? — zapytał Draco, który wrócił do niej, bo obłożyła go większa liczba skrzatów, piszcząc, co ma podać. Sugerując różne rodzaje potraw, ciast i innych pyszności.
Doszedł do jej nozdrzy zapach tej kawy — świeżo zmielonej, czarnej, bez cukru czy mleka. Tak obrzydliwej, a rozkosznie pachnącej, przywołujące ostatnie dni, jakby na powrót się znalazła w jego komnatach. Przed oczami widziała najżywiej dwie sceny, niedoszłej sceny ich nieszczęsnego pocałunku — dzięki Merlinowi! — że nic takiego nie miało miejsca. Teraz miałaby jeszcze większy problem.
Jesteś pewna? Przecież wiesz, że wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej, jestem twoją podświadomością, jestem tobą, przecież musisz to wiedzieć, Hermiono.
Pokręciła głową, ignorując ten głos.
— Nie, dziękuję, nie lubię kawy. — Może Draco tego nie dostrzegł, ale Skarpetka już tak. To ona przecież widziała, jak Hermiona piła litry kofeiny w towarzystwie jej pana i wcale nie wyglądała na nieszczęśliwą. Przecież lubiła kawę! Skarpetka nie mogła zrozumieć tej sytuacji, ale to w końcu byli tylko ludzie, którzy lubili wszystko komplikować. Lubili też jak się im służy. No, ale to może dobrze, kawa jest przecież niezdrowa, a Hermiona wyglądała teraz źle. Skarpetka podreptała po kanapki dla Hermiony, bo może o wcale o nie nie prosiła, ale martwiła Hermionę swoją niewyraźną miną, której przez święta u niej nie widziała. Dziewczyna była raczej radosną osobą, czyli kompletnym przeciwieństwem Severusa Snape’a.
Hermiona poszła za Skarpetką, oddalając się od Dracona.
— Niech panienka uważa na panicza — Skarpetka nieśmiało wskazała na Malfoya, który usiadł przy kuchennej wysepce i skubał opuszki palców, zastanawiając się nad czymś.
— Co masz na myśli? — Hermiona zmarszczyła brwi, nie bardzo wiedząc, co ma powiedzieć na taką nagłą deklarację. Ale już wolała z dwojga złego tą rozmowę, niż z opiekuńczym Draco. Tak, Draco był opiekuńczy i może wcale nie wyglądał, a tym bardziej się nie przyznawał, zależało mu.
— Panienko… — zaczęła skrzatka, ale nagle jej ogromne oczy zamieniły się w spodki. Draco do nich podszedł. — Chce panienka kanapkę z szynką, serem… a może wszystkiego po trochu? — Skrzatka wyraźnie się zdenerwowała i mówiła bardzo szybko.
— Wystarczy z serem — Hermiona uśmiechnęła się, a Draco stał z nieodgadnioną miną. Wiedział, przeszło jej przez myśl i błagała niebiosa, aby nic się nie stało. Aby wszystko rozegrało się, gdy wyjdą z kuchni. Nie chciała, żeby Skarpetka doniosła Snape’owi o nagłym zachowaniu Hermiony. Przyjęła z wdzięcznością kanapkę i pożegnała się z paroma bardziej jej znanymi skrzatami. Skarpetka pożegnała ją uśmiechem, ale oczy miała strapione.
Draco i Hermiona wyszli z kuchni.
— Wiesz już, prawda? — szepnął Draco. Nigdy nie widziała go z taką dziwną miną, ani obnażonymi oczami. Zawsze ta stal była nieprzystępna. Hermiona pokiwała głową i wyciągnęła różdżkę, wcale się z tym nie kryjąc. Nie ufała mu, ale też nie chciała tego robić. To był obcy człowiek i na dodatek bez skrupułów, skoro postanowił zrobić coś tak brutalnego.
— Nie jestem głupia… — powiedziała, jakby to była ujma na jej honorze.
— Nie jesteś — warknął, wyraźnie zniecierpliwiony. — Chociaż już dawno powinnaś wezwać pomoc albo chociaż swojego nietoperka. — Rzucił jej krzywy uśmiech, który był tylko seksownym półuśmiechem. Ale to nie był Draco.
— Gdybyś chciał mnie zabić, zrobiłbyś to w moim dormitorium, gdzie nie znaleźliby mnie szybko, a miałabyś czas na ucieczkę. — Słowa płynęły na jednym wydechu. Różdżkę cały czas miała w pogotowiu, ale nie machała nią na lewo i prawo, aby jej przypadkiem nie wyrwał. Nie chciałaby stanąć w tak patowej sytuacji. — Kim więc jesteś? — Gdyby chciała zebrać w sobie dozę dramatu i komuś opowiedzieć o tym spotkaniu, powiedziałaby, że jej głos potoczył się echem. Nie, nie jej głos, jej zbolały szept. Bała się, cholernie się bała, że on naprawdę będzie chciał ją skrzywdzić; ale to pewnie by ominęła, miała gryfońską dumę i odwagę, ale czasami odzywał się w niej rozsądek.
— To jest świetne pytanie, Granger, naprawdę. — Odpowiedział luźno. Spojrzała na jego dłonie, ale nie miał w nich różdżki, a jedynie na palcu widniał rodowy sygnet. Był arystokratą.
— Nie odpowiesz mi na nie?
— Niestety, na to musisz trochę poczekać. — Posłał jej smutny uśmiech, ale nie było mu przykro, ścisnęła kurczowo palce na swojej różdżce, ale nie była zagrożona. W każdym razie nie teraz.
— Kimkolwiek jesteś… jesteś moim prześladowcą? — Zaschło jej w gardle, ale gdy usłyszała perlisty śmiech Dracona Malfoya, poczuła się co najmniej nieodpowiednio. Draco nie śmiał się z byle powodu, nawet przy niej nie robił tego często. Ten ktoś… Był arystokratą, ale nie krył uczuć. Mieszanka wybuchowa.
— Och, nie, oczywiście, że nie. Skarbie, jestem kimś przeciwnym. Ja cię chronię.
— Śmiejesz się… — szepnęła bardziej do siebie, a stalowe tęczówki Dracona śmiały się z jej poczynań i obserwowały każdy ruch, jakby to wszystko było tylko zabawą. A tu przecież chodziło o jej życie. — Nie zachowujesz się adekwatnie do swojego charakteru, prawda? Udajesz kogoś kim nie jesteś? Mam rację? — Nie—Draco spojrzał na nią niewyraźnie i już wiedziała, że się nie pomyliła. To wszystko było tylko grą.
— Idź już lepiej do Snape’a, on się tobą zajmie. Muszę odpocząć. Cholerny Dumbledore… to nie był dobry pomysł, żebym się ujawnił. Wiesz już zbyt wiele, aby odpuścić, zawzięta bestio. — Przyznał z uznaniem, kręcąc z irytacji głową, że poczuła nieodpartą dumę z własnego geniuszu, ale zaraz zrzedła jej mina; to też mogła być gra. Każde słowo albo najmniejszy gest.
— Czy ja cię znam? — zapytała, choć nie miała zbyt wielkiej nadziei na odpowiedź.
— Z widzenia, ale to raczej oczywiste, że się trzymam na uboczu. Z drugiej strony pewnie mi nie uwierzysz, bo to może być kłamstwo, ale interpretuj to jak chcesz. Gdybym cię znał, pewnie bym cię polubił. Strasznie dużo czasu poświęcasz na bibliotekę.
— Nie musisz mnie niańczyć — prychnęła. Byli już w połowie drogi do lochów, został tylko kawałek, a Hermiona nie miała już sił, aby stawiać czoło nadopiekuńczemu szpiegowi. Już nie miała wątpliwości, jaką pełnił funkcję.
— Muszę — spojrzał na nią filuternie, co nie zwiastowało niczego dobrego. Mężczyźni na nią nie patrzyli w ten sposób. Nigdy. A przez takie spojrzenie, którego właścicielem był Jakby—Draco, mogło się odbić niekorzystnie na jej relacje z… Draco. Ale nie zrobiło się jej gorąco w ten charakterystyczny sposób, była zażenowana.
— Robisz to specjalnie? — zarumieniła się, chociaż było jej niezręcznie, gdy pokiwał głową. Cały czas miał na twarzy ten przebiegły, deprymujący uśmieszek.
— Owszem. Ładnie się rumienisz, jesteś naprawdę słodka, kiedy się postarasz.
— Możesz przestać?
— Wybacz, cały czas zapominam, że nie jesteś wolna.

Zaśmiał się, kiedy odpowiedziała mu cisza, nie zamierzała odpowiadać na jego głupie zaczepki, zwłaszcza że nie wiedziała, z kim ma do czynienia. Był tylko smugą albo przebiegłym cieniem, ale musiała mu przyznać, że pozwolił jej na chwilę zapomnieć o Ginny i Severusie, którzy ją zranili. Już umiała to sobie przyznać, Severus był jedynym mężczyzną, który ją zranił… nie robiąc przy tym kompletnie nic. Po prostu skłamał i choć wiedziała, że nie miał wyboru, to takie myślenie nie okazało się kojące, a żadne tłumaczenie nie było dobre. Musiała to przecierpieć, dlatego niezdrowa była myśl, że właśnie szła do jego komnat. Niezdrowa była myśl i sam fakt, że szła. Jeszcze w takim towarzystwie.


11 komentarzy:

  1. Do jasnej cholery no .-. Kto to jest? Wcześniej też mnie to ciekawiło, ale po tym rozdziale, tej rozmowie i tym ujawnieniu się normalnie rozsadza mnie od środka .-.
    Nadopiekuńczy szpieg. Rozbawiło mnie to. Ale czy Hermiona jest naprawdę w aż takim niebezpieczeństwie, że musi być ciągle obserwowana? ;-;
    Lubię tego niby-Draco. I w ogóle, skąd Skarpetka wiedziała, że to niby-Draco, a nie Draco? ;-;
    Świetnie, że powiedziała Hermionie, że ma dobry wpływ na Severusa :3 No bo ma :D
    On na nią też. No przynajmniej, Granger jeszcze żyje. A to dobrze. Mrs Black nowym Sherockiem Bl
    Jestem ciekawa ich rozmowy :3
    Do następnego,
    Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ich rozmowa będzie już w następnym rozdziale, który, uprzedzam, będzie ubogi w opisy, a dialogi (właściwie monologi Severusa i wtrącenia Hermiony będą wszechobecne).
      Skrzaty domowe mają swoją magię, mają inne przeczucia, nie powiem jak, bo to nie ma znaczenia. :)
      Bądź nowym Sherlockiem, trochę ich teraz na rynku mało! Do następnego, Mrs Black.

      Usuń
    2. To nawet dobrze, że mniej opisów. Jakoś bardziej lubię dialogi :3

      Usuń
  2. No to skończyłam. Mój Boże. Mam Cię ochotę zabić i wyściskać jednocześnie. To jest absolutnie jedno z najlepszych Sevmione, jakie czytałam. Mącisz i mącisz, ale ja od razu wiedziałam, że Cassie to Ginny, btw, czyżby Skinsi? Cały czas mam wrażenie, że ten szpieg jest z przyszłości, że to syn Severusa i Hermiony. Przepraszam, jeśli trafiłam. Ogólnie to muszę Ci powiedzieć, że zawsze Sevmione mnie odrzucało, było dla mnie z lekka nieetyczne i obrzydliwe. Jednak tutaj jest to w jakiś sposób naturalne. Dobra, kończę wychwalać Cię pod niebiosa, szlus, basta. Przejdźmy do negatywnych aspektów, nie martw się, nie ma ich dużo. Po pierwsze: przecinki! Wiesz, że są ważne, prawda? Jeszcze raz raz chciałabym Ci powiedzieć, żebyś poszukała dobrej bety, bo po prostu części rzeczy nie jesteś w stanie dostrzec. Druga sprawa to to, że znalazłam u Ciebie masę błędów językowych, zwłaszcza w poprzednich rozdziałach. Są, przynajmniej dla mnie, bardzo rażące. Podam przykład: użyłaś sformułowania ,,miała naukę powyżej uszu", chociaż poprawnie powinno to brzmieć: ,,miała nauki powyżej uszu". Zauważyłam, że masz spory problem z deklinacją, w czym też beta powinna pomóc. Chyba koniec tego mojego zrzędzenia. Za możliwe literówki z mojej strony przepraszam, gdyż używam telefonu.
    Pozdrawiam
    Owl Shadow
    the-beautiful-madness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym zabijaniem to lepiej nie... przeskoczyłam swoje samobójcze ,,ja", a wyściskanie też nie wchodzi w grę, bo nie lubię jak ktoś mnie dotyka. No wiesz.
      Spokojnie, nie trafiłaś, znaczy mam pewien zarys kto jest kim, ale nie jestem jeszcze w stu procentach pewna. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
      Nigdy nie sądziłam, że doczekam się od Ciebie takiego(!)... pochwalnego komentarza, naprawdę. Dziękuję Ci, mam następną dawkę weny. To przemiłe. (W ogóle chciało Ci się w tak krótkim czasie to wszystko czytać... jakieś sto stron?). A co do błędów... robię je w dalszym ciągu, ale też nie chcę bety. Wątpię, aby ktoś miał tyle czasu, skoro dodaję rozdziały co dwa dni. I nawet nie mam ochoty na niczyją współpracę, wolę pracować w samotności, a czytelnicy chyba muszą przecierpieć.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Zgadzam się z Mrs Black, kim jest ten człowiek? Kim, ja się pytam. Chce to wiedzieć... Mam nawet pewne przeczucie, ale to nie to, na pewno nie to Czarna sowa kojarzy mi się z Krumem, ale to nie możliwe z wielu powodów, których nie chce mi się wymieniać, więc nie trafiłam. To jakiś Ślizgon? Może Krukon albo Puchon? No bo chyba nie Gryfon, tak? - ,, seksowny półuśmiech'' powiadasz? Nie wiem dlaczego, ale zaśmiałam się cicho jak to przeczytałam, cóż jak widać nawet seksowne uśmiechy Draco da się nabyć z eliksiru wiielosokowego. Chociaż, skąd on miałby jego włosy? - Tyle pytań!
    Dobra, kończę z Niby-Draco, którego zdążyłam polubić, chociaż nie tak jak oryginał :)
    To oczywiste, że Hermiona ma dobry wypływ na Severusa, stary nietoperz z lochu też ma uczucia, bardzo, bardzo, ale to bardzo głęboko w sobie, a jak widać Hermiona powoli je odkrywa, to dobrze c: Wgl nie rozumiem tej całej mani karania się skrzatów, masochizm się wśród nich szerzy, czy to głębsze problemy?
    Widzę kolejnego nowego czytelnika ( no chyba, że jestem tak bardzo nie spostrzegawcza, że nie zauważyłam Shadow..), cieszę się, że nasze ( czytelnicze) grono się powiększa. Byle by tylko nikt nie przestał komentować i nie znikł, tak nagle, bez większych powodów, bo samo lenistwo to nie powód.
    Pozdrawiam, Anai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiem Ci tego przecież w komentarzu, ale rozumiem ciekawość (razem z Hermioną dowiem się kim on jest... żartuję, już jakiś pomysł i zarys fabuły mam). Czarna sowa nie symbolizuje tu niczego, inaczej przecież byłby to Snape, to po prostu kolor. Chciałam tylko uściślić tą sową, że macie pole do niepokoju. :)
      Draco ma platynowe włosy, bardzo charakterystyczne, wystarczyłoby zwinąć ją z płaszcza albo z szaty od quidditcha, który kiedyś trenował. Jego szata pewnie dalej gdzieś tam sobie wisi w szatni dla zawodników.
      Myślę, że skrzaty nie są masochistami, nie robią tego dla przyjemności, podchodzą do sprawy jak ludzie, tylko bardziej to uwydatniają, co wydaje się brutalniejsze.
      (OwlShadow była od początku, tylko taka cichociemna dziewczyna i skubana nie komentowała. Upiekło jej się).
      A co do czytelniczego grona... proszę Cię. Jest tu niby dwudziestu dwóch cholernych czytelników, jedna czwarta nawet nie raczy się skomentować. Dzięki wielkie za coś takiego. Niech się wypchają. :)
      Pozdrawiam, do następnego!

      Usuń
  4. TRZECIA! hura:D
    No, no, no. Myślę, że gniew Hermiony, powinien być wielki i potężny, jak u prawdziwej lwicy!;d Gryffindor zobowiązuje, a co xd
    "(..)potrafiła mu powierzyć swoje życie nad jeziorem Sceleri, gdzie dotknął jej policzka. Od samej myśli o tym zdarzeniu jej policzek zapalił się ogniem." - Salvioooooo, mój psychofański-sevmioński "miernik" bije na alarm. Jak ja uwielbiam takie fragmenty, takie niuanse <3
    Ten głos w myślach.. skąd ja go znam..;d
    "– Granger (..) trochę życia…
    - Podziękuję"
    <3
    Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona/zadowolona tym jak Severus potraktował Skarpetkę! "Pan też zabronił się Skarpetce karać". Poza tym fantastycznie, że napisałaś punkt widzenia skrzatki - w końcu nie raz widziała ich w wielu sytuacjach ;)
    Oh... SUPER SZPIEG! I jest arystokratą! I jest uczniem! Chociaż.. każdy wie, ze Granger zbyt dużo czasu spędza w bibliotecexd Czy moje przeczucie, że to Blaise, jest nie dobre? Oh, pewnie i tak mi nie powiesz;d
    xdfchgvbhj, kim on jest?;d
    Nie możesz tak pisać.. tak ciekawie, o nim;d
    "(..)to też mogła być gra. Każde słowo albo najmniejszy gest." - i dokładnie tak jest (brawo!) - niczego nie mogę być już pewna tutaj;d
    super szpieg.. a Casiie to Ginny.. (ciągle to przeżywam..)
    Chcę więcej!
    p.s Ktoś zabrał Draco włos... nie ważne skąd czy gdzie leżał.. to był jego wspaniały włos, uuuu, ale będzie zły;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. CZWARTA. Nie umiem liczyć ;_;

      Usuń
    2. JAK ZAWSZE PŁACZĘ. Do czego ty mnie doprowadzasz, wyję pod siebie, ale to może przez mój dobry humor. Nawet kanapki Mrs M. mnie śmieszą. Naprawdę.
      Teraz ten fragment o policzku mam ochotę usunąć, jest okropnie ckliwy i romantyczny do bólu. Miałam zaćmienie umysłu czy jak? Twój miernik mnie trochę przeraża. Jak kiedyś nauczę się trzymać czytelników w napięciu to on po prostu... bum.
      Nie powiem Ci czy Blaise to szpieg. Nie, to na pewno Hagird, jest tak zgrabny, że nikt nie zauważyłby go jak się skrada za spódnicą Pani Pince. Pełna dyskrecja.
      Tak, Draco by prędzej sobie ten włos przykleił z powrotem niż komukolwiek oddał. Ale to Draco, kochany. :')
      To fakt, twoje liczenie mnie rozbroiło.

      Usuń