Prychnęła,
kiedy w końcu przez łzy udało jej się odczytać wiadomość — ma się stawić u
Severusa, teraz, zaraz. Dobre sobie, niech spada na drzewo. UFAŁA MU… przecież
mu ufała. Kiedy zniknęła Ginny, nawet bardziej mu ufała niż komukolwiek.
Bardziej niż Harry’emu czy Ronowi, bardziej niż... samej sobie, bo przecież
potrafiła mu powierzyć swoje życie nad jeziorem Sceleri, gdzie dotknął jej
policzka. Od samej myśli o tym zdarzeniu jej policzek zapalił się ogniem.
Czarna sowa
zastukała w okno, ale to już nie była wiadomość od Severusa, a od Malfoya. Zostań tam, gdzie jesteś. I tak miała to w planach, kiedy
już zabarykadowała się zaklęciami w swoim pokoju, a następnie w łóżku. Nie
zaprzątała sobie głowy tym, że Draco nigdy nie miał czarnej sowy. Już chciała
założyć zaklęcie Fideliusa, ale nie miała Strażnika Tajemnic… Fuknęła ze złości
poduszką, która wylądowała w drugim kącie pokoju, co ona z sobą robi, gdzie jej
gryfońska godność? Czemu ryczy jak głupia nad Ginny i nad tą całą sprawą? Jak
nie ta przyjaciółka to inna — pomyślała, a było to bolesne kłamstwo, ale
czasami wolała to od prawdy, która wbijała jej nóż w plecy jeszcze głębiej.
Nigdy nikomu tak nie zaufa jak właśnie Ginny, to ona ją nauczyła, że była
kobietą, potrafiła z niej tą kobiecość wydobyć, nawet tak błahymi rzeczami jak
jakaś sukienka i czarne szczudła, potocznie zwanymi szpilkami. Potrafiły
rozmawiać godzinami, a milczeć jeszcze dłużej.
Usłyszała
natarczywe pukanie do drzwi. Przetarła oczy, miała nadzieję, że nie wygląda
tragicznie i machnęła różdżką, odblokowując drzwi od tony zaklęć jednym
machnięciem.
— Hermiona —
w drzwiach stanął Draco. — Blaise mi napisał, co się stało.
Wzruszyła
ramionami.
— Nie
zgrywaj się — pokręcił głową — z odległości pięciu metrów zauważyłbym twoje
zapuchnięte oczy — powiedział ostro, a do jej oczu napłynęła kolejna tura. Coś
pękło.
Przytulił ją
do siebie… ale to nie były te ramiona, które poczuła kilka godzin wcześniej.
Pierwszy raz, poza tym jednym w Skrzydle Szpitalnym, ale wtedy zemdlała, nie
liczyło się. A był teraz tak daleko, w samych lochach, ale tam już nie mogła
być, nie miała w tamtym miejscu, czego szukać. Oj, bo się popłaczę, syknął głos
w myślach, co było zbyt realne.
—
Niepotrzebnie przyjechałeś — stwierdziła, odsuwając się. Nie miała ochoty na
niczyje towarzystwo.
— Właśnie
widzę, że trzymasz się wyjątkowo świetnie. Chodź, podobno niczego jeszcze nie
zjadłaś, idziemy do kuchni — posłusznie poszła zanim. Tak, tak po prostu się
zgodziła, choć nie pasował jej ten plan wcale. Było jej wszystko jedno. —
Granger — zaczął sucho — trochę życia…
— Podziękuję
— odwarknęła, a on zacisnął usta i nic więcej nie powiedział. Doszli do kuchni
i otworzyli wejście, za którym skrywała się ogromna kuchnia, gdzie pracowały
skrzaty, chociaż dalej przecież była przerwa świąteczna, a oprócz ciała
pedagogicznego, w zamku było dziesięciu uczniów. Zdała sobie sprawę, że była w
tą przerwę tylko raz na posiłku ze wszystkimi, resztę razy przesiedziała u
Snape’a. Zacisnęła usta.
— Panienka
Granger — pisnął skrzat, a przed nią stanęła Skarpetka. Tylko nie to.
— Och —
mruknęła zaskoczona — witaj, witaj.
— Jak miło
widzieć panienkę! — zapiszczała skrzatka radośnie — niech panienka tylko
zobaczy. Pan mój, Pan Snape, dał Skarpetce ubranie…
Hermiona
rozdziawiła usta ze zdziwienia i omal się opluła.
—… oczywiście
powiedział, że jeśli chcę to dalej mogę mu służyć, tylko nie chciał, żebym
chodziła w takim starym ubranku — stworzonko okręciło się wokół własnej osi, a
Hermiona dopiero teraz zauważyła jej zielony sweter. Oczywiście, zieleń; czego
się spodziewała. — I Skarpetka się zgodziła! — pisk zadzwonił niemiło Hermionie
w uszach — to takie miłe, panienko, dziękuję…
— Ale to nie
moja zasługa — zdziwiła się, a Skarpetka uśmiechnęła jeszcze szerzej, jakby
tylko kpiąc z jej skromności.
— No jasne,
że panienki. Skarpetka nigdy wcześniej nie była tak dobrze traktowana, ani też
nie widziała swojego Pana w tak dobrym stanie — skrzatka nagle zacisnęła usta,
najwyraźniej moc skrzatów na żadne dalsze słowo jej nie pozwoliła.
Skarpetka
otworzyła usta i odetchnęła głęboko.
— Pan też
zabronił się Skarpetce karać — burknęła ponuro, wcale nie wyglądała na
zadowoloną z tego rozkazu.
— Hermiono,
chcesz kawy? — zapytał Draco, który wrócił do niej, bo obłożyła go większa
liczba skrzatów, piszcząc, co ma podać. Sugerując różne rodzaje potraw, ciast i
innych pyszności.
Doszedł do
jej nozdrzy zapach tej kawy — świeżo zmielonej, czarnej, bez cukru czy mleka.
Tak obrzydliwej, a rozkosznie pachnącej, przywołujące ostatnie dni, jakby na
powrót się znalazła w jego komnatach. Przed oczami widziała najżywiej dwie
sceny, niedoszłej sceny ich nieszczęsnego pocałunku — dzięki Merlinowi! — że
nic takiego nie miało miejsca. Teraz miałaby jeszcze większy problem.
Jesteś
pewna? Przecież wiesz, że wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej, jestem twoją
podświadomością, jestem tobą, przecież musisz to wiedzieć, Hermiono.
Pokręciła
głową, ignorując ten głos.
— Nie,
dziękuję, nie lubię kawy. — Może Draco tego nie dostrzegł, ale Skarpetka już
tak. To ona przecież widziała, jak Hermiona piła litry kofeiny w towarzystwie
jej pana i wcale nie wyglądała na nieszczęśliwą. Przecież lubiła kawę!
Skarpetka nie mogła zrozumieć tej sytuacji, ale to w końcu byli tylko ludzie,
którzy lubili wszystko komplikować. Lubili też jak się im służy. No, ale to
może dobrze, kawa jest przecież niezdrowa, a Hermiona wyglądała teraz źle.
Skarpetka podreptała po kanapki dla Hermiony, bo może o wcale o nie nie
prosiła, ale martwiła Hermionę swoją niewyraźną miną, której przez święta u
niej nie widziała. Dziewczyna była raczej radosną osobą, czyli kompletnym
przeciwieństwem Severusa Snape’a.
Hermiona
poszła za Skarpetką, oddalając się od Dracona.
— Niech
panienka uważa na panicza — Skarpetka nieśmiało wskazała na Malfoya, który
usiadł przy kuchennej wysepce i skubał opuszki palców, zastanawiając się nad
czymś.
— Co masz na
myśli? — Hermiona zmarszczyła brwi, nie bardzo wiedząc, co ma powiedzieć na
taką nagłą deklarację. Ale już wolała z dwojga złego tą rozmowę, niż z
opiekuńczym Draco. Tak, Draco był opiekuńczy i może wcale nie wyglądał, a tym
bardziej się nie przyznawał, zależało mu.
— Panienko… —
zaczęła skrzatka, ale nagle jej ogromne oczy zamieniły się w spodki. Draco do
nich podszedł. — Chce panienka kanapkę z szynką, serem… a może wszystkiego po
trochu? — Skrzatka wyraźnie się zdenerwowała i mówiła bardzo szybko.
— Wystarczy
z serem — Hermiona uśmiechnęła się, a Draco stał z nieodgadnioną miną.
Wiedział, przeszło jej przez myśl i błagała niebiosa, aby nic się nie stało.
Aby wszystko rozegrało się, gdy wyjdą z kuchni. Nie chciała, żeby Skarpetka
doniosła Snape’owi o nagłym zachowaniu Hermiony. Przyjęła z wdzięcznością
kanapkę i pożegnała się z paroma bardziej jej znanymi skrzatami. Skarpetka
pożegnała ją uśmiechem, ale oczy miała strapione.
Draco i
Hermiona wyszli z kuchni.
— Wiesz już,
prawda? — szepnął Draco. Nigdy nie widziała go z taką dziwną miną, ani
obnażonymi oczami. Zawsze ta stal była nieprzystępna. Hermiona pokiwała głową i
wyciągnęła różdżkę, wcale się z tym nie kryjąc. Nie ufała mu, ale też nie
chciała tego robić. To był obcy człowiek i na dodatek bez skrupułów, skoro
postanowił zrobić coś tak brutalnego.
— Nie jestem
głupia… — powiedziała, jakby to była ujma na jej honorze.
— Nie jesteś
— warknął, wyraźnie zniecierpliwiony. — Chociaż już dawno powinnaś wezwać pomoc
albo chociaż swojego nietoperka. — Rzucił jej krzywy uśmiech, który był tylko
seksownym półuśmiechem. Ale to nie był Draco.
— Gdybyś
chciał mnie zabić, zrobiłbyś to w moim dormitorium, gdzie nie znaleźliby mnie
szybko, a miałabyś czas na ucieczkę. — Słowa płynęły na jednym wydechu. Różdżkę
cały czas miała w pogotowiu, ale nie machała nią na lewo i prawo, aby jej
przypadkiem nie wyrwał. Nie chciałaby stanąć w tak patowej sytuacji. — Kim więc
jesteś? — Gdyby chciała zebrać w sobie dozę dramatu i komuś opowiedzieć o tym
spotkaniu, powiedziałaby, że jej głos potoczył się echem. Nie, nie jej głos,
jej zbolały szept. Bała się, cholernie się bała, że on naprawdę będzie chciał
ją skrzywdzić; ale to pewnie by ominęła, miała gryfońską dumę i odwagę, ale
czasami odzywał się w niej rozsądek.
— To jest
świetne pytanie, Granger, naprawdę. — Odpowiedział luźno. Spojrzała na jego
dłonie, ale nie miał w nich różdżki, a jedynie na palcu widniał rodowy sygnet.
Był arystokratą.
— Nie
odpowiesz mi na nie?
— Niestety,
na to musisz trochę poczekać. — Posłał jej smutny uśmiech, ale nie było mu
przykro, ścisnęła kurczowo palce na swojej różdżce, ale nie była zagrożona. W
każdym razie nie teraz.
— Kimkolwiek
jesteś… jesteś moim prześladowcą? — Zaschło jej w gardle, ale gdy usłyszała
perlisty śmiech Dracona Malfoya, poczuła się co najmniej nieodpowiednio. Draco
nie śmiał się z byle powodu, nawet przy niej nie robił tego często. Ten ktoś…
Był arystokratą, ale nie krył uczuć. Mieszanka wybuchowa.
— Och, nie,
oczywiście, że nie. Skarbie, jestem kimś przeciwnym. Ja cię chronię.
— Śmiejesz
się… — szepnęła bardziej do siebie, a stalowe tęczówki Dracona śmiały się z jej
poczynań i obserwowały każdy ruch, jakby to wszystko było tylko zabawą. A tu
przecież chodziło o jej życie. — Nie zachowujesz się adekwatnie do swojego
charakteru, prawda? Udajesz kogoś kim nie jesteś? Mam rację? — Nie—Draco
spojrzał na nią niewyraźnie i już wiedziała, że się nie pomyliła. To wszystko
było tylko grą.
— Idź już
lepiej do Snape’a, on się tobą zajmie. Muszę odpocząć. Cholerny Dumbledore… to
nie był dobry pomysł, żebym się ujawnił. Wiesz już zbyt wiele, aby odpuścić,
zawzięta bestio. — Przyznał z uznaniem, kręcąc z irytacji głową, że poczuła
nieodpartą dumę z własnego geniuszu, ale zaraz zrzedła jej mina; to też mogła
być gra. Każde słowo albo najmniejszy gest.
— Czy ja cię
znam? — zapytała, choć nie miała zbyt wielkiej nadziei na odpowiedź.
— Z
widzenia, ale to raczej oczywiste, że się trzymam na uboczu. Z drugiej strony
pewnie mi nie uwierzysz, bo to może być kłamstwo, ale interpretuj to jak
chcesz. Gdybym cię znał, pewnie bym cię polubił. Strasznie dużo czasu
poświęcasz na bibliotekę.
— Nie musisz
mnie niańczyć — prychnęła. Byli już w połowie drogi do lochów, został tylko
kawałek, a Hermiona nie miała już sił, aby stawiać czoło nadopiekuńczemu
szpiegowi. Już nie miała wątpliwości, jaką pełnił funkcję.
— Muszę —
spojrzał na nią filuternie, co nie zwiastowało niczego dobrego. Mężczyźni na
nią nie patrzyli w ten sposób. Nigdy. A przez takie spojrzenie, którego
właścicielem był Jakby—Draco, mogło się odbić niekorzystnie na jej relacje z…
Draco. Ale nie zrobiło się jej gorąco w ten charakterystyczny sposób, była
zażenowana.
— Robisz to
specjalnie? — zarumieniła się, chociaż było jej niezręcznie, gdy pokiwał głową.
Cały czas miał na twarzy ten przebiegły, deprymujący uśmieszek.
— Owszem.
Ładnie się rumienisz, jesteś naprawdę słodka, kiedy się postarasz.
— Możesz
przestać?
— Wybacz,
cały czas zapominam, że nie jesteś wolna.
Zaśmiał się,
kiedy odpowiedziała mu cisza, nie zamierzała odpowiadać na jego głupie
zaczepki, zwłaszcza że nie wiedziała, z kim ma do czynienia. Był tylko smugą
albo przebiegłym cieniem, ale musiała mu przyznać, że pozwolił jej na chwilę
zapomnieć o Ginny i Severusie, którzy ją zranili. Już umiała to sobie przyznać,
Severus był jedynym mężczyzną, który ją zranił… nie robiąc przy tym kompletnie
nic. Po prostu skłamał i choć wiedziała, że nie miał wyboru, to takie myślenie
nie okazało się kojące, a żadne tłumaczenie nie było dobre. Musiała to
przecierpieć, dlatego niezdrowa była myśl, że właśnie szła do jego komnat.
Niezdrowa była myśl i sam fakt, że szła. Jeszcze w takim towarzystwie.
Do jasnej cholery no .-. Kto to jest? Wcześniej też mnie to ciekawiło, ale po tym rozdziale, tej rozmowie i tym ujawnieniu się normalnie rozsadza mnie od środka .-.
OdpowiedzUsuńNadopiekuńczy szpieg. Rozbawiło mnie to. Ale czy Hermiona jest naprawdę w aż takim niebezpieczeństwie, że musi być ciągle obserwowana? ;-;
Lubię tego niby-Draco. I w ogóle, skąd Skarpetka wiedziała, że to niby-Draco, a nie Draco? ;-;
Świetnie, że powiedziała Hermionie, że ma dobry wpływ na Severusa :3 No bo ma :D
On na nią też. No przynajmniej, Granger jeszcze żyje. A to dobrze. Mrs Black nowym Sherockiem Bl
Jestem ciekawa ich rozmowy :3
Do następnego,
Black
PS Pierwsza Bl
UsuńIch rozmowa będzie już w następnym rozdziale, który, uprzedzam, będzie ubogi w opisy, a dialogi (właściwie monologi Severusa i wtrącenia Hermiony będą wszechobecne).
UsuńSkrzaty domowe mają swoją magię, mają inne przeczucia, nie powiem jak, bo to nie ma znaczenia. :)
Bądź nowym Sherlockiem, trochę ich teraz na rynku mało! Do następnego, Mrs Black.
To nawet dobrze, że mniej opisów. Jakoś bardziej lubię dialogi :3
UsuńNo to skończyłam. Mój Boże. Mam Cię ochotę zabić i wyściskać jednocześnie. To jest absolutnie jedno z najlepszych Sevmione, jakie czytałam. Mącisz i mącisz, ale ja od razu wiedziałam, że Cassie to Ginny, btw, czyżby Skinsi? Cały czas mam wrażenie, że ten szpieg jest z przyszłości, że to syn Severusa i Hermiony. Przepraszam, jeśli trafiłam. Ogólnie to muszę Ci powiedzieć, że zawsze Sevmione mnie odrzucało, było dla mnie z lekka nieetyczne i obrzydliwe. Jednak tutaj jest to w jakiś sposób naturalne. Dobra, kończę wychwalać Cię pod niebiosa, szlus, basta. Przejdźmy do negatywnych aspektów, nie martw się, nie ma ich dużo. Po pierwsze: przecinki! Wiesz, że są ważne, prawda? Jeszcze raz raz chciałabym Ci powiedzieć, żebyś poszukała dobrej bety, bo po prostu części rzeczy nie jesteś w stanie dostrzec. Druga sprawa to to, że znalazłam u Ciebie masę błędów językowych, zwłaszcza w poprzednich rozdziałach. Są, przynajmniej dla mnie, bardzo rażące. Podam przykład: użyłaś sformułowania ,,miała naukę powyżej uszu", chociaż poprawnie powinno to brzmieć: ,,miała nauki powyżej uszu". Zauważyłam, że masz spory problem z deklinacją, w czym też beta powinna pomóc. Chyba koniec tego mojego zrzędzenia. Za możliwe literówki z mojej strony przepraszam, gdyż używam telefonu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Owl Shadow
the-beautiful-madness.blogspot.com
Z tym zabijaniem to lepiej nie... przeskoczyłam swoje samobójcze ,,ja", a wyściskanie też nie wchodzi w grę, bo nie lubię jak ktoś mnie dotyka. No wiesz.
UsuńSpokojnie, nie trafiłaś, znaczy mam pewien zarys kto jest kim, ale nie jestem jeszcze w stu procentach pewna. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Nigdy nie sądziłam, że doczekam się od Ciebie takiego(!)... pochwalnego komentarza, naprawdę. Dziękuję Ci, mam następną dawkę weny. To przemiłe. (W ogóle chciało Ci się w tak krótkim czasie to wszystko czytać... jakieś sto stron?). A co do błędów... robię je w dalszym ciągu, ale też nie chcę bety. Wątpię, aby ktoś miał tyle czasu, skoro dodaję rozdziały co dwa dni. I nawet nie mam ochoty na niczyją współpracę, wolę pracować w samotności, a czytelnicy chyba muszą przecierpieć.
Pozdrawiam! :)
Zgadzam się z Mrs Black, kim jest ten człowiek? Kim, ja się pytam. Chce to wiedzieć... Mam nawet pewne przeczucie, ale to nie to, na pewno nie to Czarna sowa kojarzy mi się z Krumem, ale to nie możliwe z wielu powodów, których nie chce mi się wymieniać, więc nie trafiłam. To jakiś Ślizgon? Może Krukon albo Puchon? No bo chyba nie Gryfon, tak? - ,, seksowny półuśmiech'' powiadasz? Nie wiem dlaczego, ale zaśmiałam się cicho jak to przeczytałam, cóż jak widać nawet seksowne uśmiechy Draco da się nabyć z eliksiru wiielosokowego. Chociaż, skąd on miałby jego włosy? - Tyle pytań!
OdpowiedzUsuńDobra, kończę z Niby-Draco, którego zdążyłam polubić, chociaż nie tak jak oryginał :)
To oczywiste, że Hermiona ma dobry wypływ na Severusa, stary nietoperz z lochu też ma uczucia, bardzo, bardzo, ale to bardzo głęboko w sobie, a jak widać Hermiona powoli je odkrywa, to dobrze c: Wgl nie rozumiem tej całej mani karania się skrzatów, masochizm się wśród nich szerzy, czy to głębsze problemy?
Widzę kolejnego nowego czytelnika ( no chyba, że jestem tak bardzo nie spostrzegawcza, że nie zauważyłam Shadow..), cieszę się, że nasze ( czytelnicze) grono się powiększa. Byle by tylko nikt nie przestał komentować i nie znikł, tak nagle, bez większych powodów, bo samo lenistwo to nie powód.
Pozdrawiam, Anai
Nie powiem Ci tego przecież w komentarzu, ale rozumiem ciekawość (razem z Hermioną dowiem się kim on jest... żartuję, już jakiś pomysł i zarys fabuły mam). Czarna sowa nie symbolizuje tu niczego, inaczej przecież byłby to Snape, to po prostu kolor. Chciałam tylko uściślić tą sową, że macie pole do niepokoju. :)
UsuńDraco ma platynowe włosy, bardzo charakterystyczne, wystarczyłoby zwinąć ją z płaszcza albo z szaty od quidditcha, który kiedyś trenował. Jego szata pewnie dalej gdzieś tam sobie wisi w szatni dla zawodników.
Myślę, że skrzaty nie są masochistami, nie robią tego dla przyjemności, podchodzą do sprawy jak ludzie, tylko bardziej to uwydatniają, co wydaje się brutalniejsze.
(OwlShadow była od początku, tylko taka cichociemna dziewczyna i skubana nie komentowała. Upiekło jej się).
A co do czytelniczego grona... proszę Cię. Jest tu niby dwudziestu dwóch cholernych czytelników, jedna czwarta nawet nie raczy się skomentować. Dzięki wielkie za coś takiego. Niech się wypchają. :)
Pozdrawiam, do następnego!
TRZECIA! hura:D
OdpowiedzUsuńNo, no, no. Myślę, że gniew Hermiony, powinien być wielki i potężny, jak u prawdziwej lwicy!;d Gryffindor zobowiązuje, a co xd
"(..)potrafiła mu powierzyć swoje życie nad jeziorem Sceleri, gdzie dotknął jej policzka. Od samej myśli o tym zdarzeniu jej policzek zapalił się ogniem." - Salvioooooo, mój psychofański-sevmioński "miernik" bije na alarm. Jak ja uwielbiam takie fragmenty, takie niuanse <3
Ten głos w myślach.. skąd ja go znam..;d
"– Granger (..) trochę życia…
- Podziękuję"
<3
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona/zadowolona tym jak Severus potraktował Skarpetkę! "Pan też zabronił się Skarpetce karać". Poza tym fantastycznie, że napisałaś punkt widzenia skrzatki - w końcu nie raz widziała ich w wielu sytuacjach ;)
Oh... SUPER SZPIEG! I jest arystokratą! I jest uczniem! Chociaż.. każdy wie, ze Granger zbyt dużo czasu spędza w bibliotecexd Czy moje przeczucie, że to Blaise, jest nie dobre? Oh, pewnie i tak mi nie powiesz;d
xdfchgvbhj, kim on jest?;d
Nie możesz tak pisać.. tak ciekawie, o nim;d
"(..)to też mogła być gra. Każde słowo albo najmniejszy gest." - i dokładnie tak jest (brawo!) - niczego nie mogę być już pewna tutaj;d
super szpieg.. a Casiie to Ginny.. (ciągle to przeżywam..)
Chcę więcej!
p.s Ktoś zabrał Draco włos... nie ważne skąd czy gdzie leżał.. to był jego wspaniały włos, uuuu, ale będzie zły;d
CZWARTA. Nie umiem liczyć ;_;
UsuńJAK ZAWSZE PŁACZĘ. Do czego ty mnie doprowadzasz, wyję pod siebie, ale to może przez mój dobry humor. Nawet kanapki Mrs M. mnie śmieszą. Naprawdę.
UsuńTeraz ten fragment o policzku mam ochotę usunąć, jest okropnie ckliwy i romantyczny do bólu. Miałam zaćmienie umysłu czy jak? Twój miernik mnie trochę przeraża. Jak kiedyś nauczę się trzymać czytelników w napięciu to on po prostu... bum.
Nie powiem Ci czy Blaise to szpieg. Nie, to na pewno Hagird, jest tak zgrabny, że nikt nie zauważyłby go jak się skrada za spódnicą Pani Pince. Pełna dyskrecja.
Tak, Draco by prędzej sobie ten włos przykleił z powrotem niż komukolwiek oddał. Ale to Draco, kochany. :')
To fakt, twoje liczenie mnie rozbroiło.