środa, 25 marca 2015

Rozdział sześćdziesiąty czwarty

- Panno Granger, proszę odpowiedzieć na pytanie. – Minerwa McGonnagall stanęła tuż przed pierwszą ławką, w której siedziała razem z Ginny. Przyjaciółka wbiła jej łokieć w żebra. Hermiona przekręciła roztargniona głowę w stronę profesorki.
Twarz Minerwy zastygła, a niektórzy mieli nawet wrażenie, że wstrzymała oddech, aby nie wybuchnąć. To był bardzo patowy dzień, piątek trzynastego, co niektórzy, najbardziej ci z mugolskich rodzin, tak tłumaczyli sobie ten dziwny dzień.
- Może pani powtórzyć pytanie? – wszystkie twarze w klasie wyrażały zdziwienie. Poza Ginny, która przekręciła się niespokojnie na swoim krześle i spojrzała rozbawiona na Harry’ego i Rona. Ron w ogóle tego nie zauważył, miał szeroko otwarte oczy, wlepione wprost w zdezorientowaną minę Hermiony. Harry wyglądał, jakby miał zaraz zwymiotować. Od uśmiechu Ginny coś poprzewracało mu się w żołądku i nie wracało na swoje miejsce; mógł powiedzieć nawet, że w miejscu płuc ma teraz jelita. Ten uśmiech go przyćmił na moment.
- Jaka – zaczęła nauczycielka, kompletnie spokojna, ignorująca nagłą ciszę w klasie – teoria wywarła największy wpływ na transmutację międzyludzką? – nauczycielka nie musiała czekać więcej niż pięć sekund na odpowiedź, to ją znacznie uspokoiło, a nozdrza już nie drgały w niebezpiecznym takcie.
- Teoria Thristiana. – Jej głos był dalej zamyślony, ale westchnęła cicho i wyprostowała się. Zacisnęła w prawej dłoni łabędzie pióro, aby spróbować się skupić. Chciała pisać starannie notatki, profesorka dała jej na razie spokój i wędrowała po klasie, sprawdzając jak radzą sobie inni. Dzisiaj wyjątkowo odbywała się lekcja teoretyczna, zero praktyki, McGonnagall kazała im od razu schować różdżki, gdy usiedli przy swoich stanowiskach. Mimo że transmutacja wśród uczniów nie była lubiana, każdy wolał lekcję praktyczną. Teoria miała tylko niemiłe skojarzenie z monologami profesora Binnsa.
Ginny skrobała niechętnie słowa, zamaczając swoje szarawe pióro w kałamarzy. Hermiona sama musiała przyznać, że idzie jej o wiele gorzej, niż zwykle. Miała jakieś złe przeczucia i choć był to tylko przesąd, stworzony najprawdopodobniej przez jakiegoś wariata, nie mogła się pozbyć obaw. Wiedziała, że wszystko zależy od nastawienia, że jeśli człowiek z góry będzie wiedział, że to okropny dzień, taki się po prostu stanie. Człowiek przywołuje nieszczęścia na swoje własne zawołanie. Ale Hermionie nie chodziło o ten patowy dzień, to było coś innego.
- Profesor McGonnagall – ktoś wszedł do Sali transmutacji, a Minerwa podeszła do gościa z baczną miną. Nie musiała nawet mówić, że gdy wyjdzie, ma panować cisza. Transmutacja była jedynym przedmiotem (poza oczywiście eliksirami), która była, nawet jeśli nielubiana; to szanowana, a na lekcji panowała dyscyplina. Tylko bardziej nieumyślni i zamyśleni zaczęli między sobą cicho rozmawiać.
- Ciekawe co… – szepnęła Ginny, ale jakby do siebie. Luna, która siedziała samotnie za nimi, też coś do siebie szeptała. Hermiona odwróciła się do niej, marszcząc czoło. Spotkała niebieskie, wręcz modre, rozmarzone oczy. Luna zakręciła białe włosy na palec i przyglądała się sklepieniu.
- Piękny dziś dzień – blondynka uśmiechnęła się w jej stronę, choć już po sekundzie obejrzała się przez ramię na drzwi, za którymi po kilku sekundach weszła profesorka ze wściekłą miną i zaciśniętymi ustami.
- Hermiona Granger ma się zgłosić do dyrektora. Nie, Hermiono, weź ze sobą rzeczy. – Dodała łagodniej, a kasztanowłosa posłusznie wróciła po swoje rzeczy, choć była już w połowie drogi do wyjścia. McGonnagall obserwowała ją z jakąś taką obawą w zielonych, czujnych jak u kota oczach. Granger nie czuła się dobrze, zwłaszcza, że cała klasa paliła jej plecy, normalnie poczułaby żar, gdyby nie to, że zastanawiała się, co też dyrektor może od niej chcieć. Straci lekcje i będzie musiała wszystko nadrabiać, a jeszcze potem eliksiry, przez które kompletnie straci energię. Jeszcze Snape na dodatek, który uwziął się na nią.
- Hasło to kokosanki. – Szepnęła do niej nauczycielka, gdy mijała ją w progu. Pokiwała nieznacznie głową i wyszła, jak najciszej zamykając za sobą drzwi klasy. Korytarze były opustoszałe, pogoda nijaka, nawet portrety, które wisiały na ścianach, spały albo burczały coś w jej stronę, gdy swoimi krokami je budziła.
Ścisnęła dłoń na pasku ciężkiej, czarnej torby.
Nie podobał jej się ten dzień, gardło czasem nie dawało o sobie zapomnieć i sporadycznie kuło. Już nie wspominając o Ginny, która zdążyła ją przepytać o to, co się wydarzyło. Hermiona nie lubiła przesłuchań, więc zdążyły się pokłócić; a właściwie Ginny wygłosiła swój szeroki monolog o przyjaźni, a Hermiona tylko wywracała oczami w odpowiednim momencie, udając, że słucha. Skończyło się na tym, że nie rozmawiały ze sobą przez… najbliższe dziesięć minut. Potem Ginny wycisnęła z niej wszystkie soki, choć i tak szatynka zdążyła się obkuć w kłamstwie. Może nie do końca, ale trochę łgarstw w tym było. Powiedziała o całym zdarzeniu, szczegół przy szczególe; tylko mówiła bez emocji. Jakby wszystko ją obeszło, całe to zdarzenie, a tak wcale nie było. Ze wszystkich ran, siniaki na szyi były najmniejszym problemem.
Nie chciała się rozwodzić nad swoimi myślami o Severusie, za dużo już tego było, gdy zasypiała. On był rytuałem. Ale wolała to nazywać skrótem myślowym, do którego dochodziła, gdy myślała o projekcie z eliksirów. To wszystko wydawało się tak dziwne, nic z tego nie układało się w logiczną całość. Bo jak się nie chciało, o czymś myśleć, to się o tym nie myślało – łatwe, prawda? Ale tutaj było inaczej. Gdy myśli o Severusie tłukły się zbyt mocno, próbowała zasnąć. Miała koszmary, nie lubiła spać, ale to już było lepsze od niekontrolowania własnego umysłu, który był na dodatek chwilami irracjonalny. Taki nie jej, jakby ktoś grzebał w jej mózgu i poprzestawiał światopogląd oraz przyzwyczajenia.
To wszystko ją tak pochłonęło, że znalazła się przed chimerą, która prowadziła do gabinetu dyrektora. Wypowiedziała hasło z lekkim uśmiechem, lubiła hasła, które wymyślał Dumbledore. To była taka niepisana tradycja tej szkoły.
- Panno Granger. – Powiedział z nikłym uśmiechem Albus, gdy weszła do środka. Ze zdziwieniem stwierdziła, że jest w środku Severus oraz Draco. – Nareszcie. Zastanawiałem się, czy dostałaś moją wiadomość…
- Jak widać, profesorze. Starałam się przyjść jak najszybciej. – Posłała całej dwójce uśmiech, Severusa zignorowała na wstępie, a on zrobił kropka w kropkę to samo.
- Oczywiście, nie mam pretensji, choć przyznam, że sprawa jest niecierpiąca zwłoki. – Tu spojrzał wymownie na Dracona, który był chorowicie blady, bez żadnego ludzkiego odcienia na twarzy. Hermiona usiadła we wskazanym miejscu, tuż obok Dracona, w drewnianym krześle dla gości. Krzesło zaskrzypiało ze starości, ale przysięgłaby, że Snape uśmiechnął się ironicznie pod nosem, może to miała być następna obelga. Nie poczuła się obrażona; wcale na niego nie zerkała, więc mogła się pomylić. Spojrzała baczniej na twarz Dracona, ale on wydawał się żyć na własnej, odludnej planecie. Zaciskał dłonie na oparciu i patrzył wprost na kant biurka, jakby miał zaraz zwymiotować albo się rozpłakać?
- C-co się dzieje? – Hermiona nie chciała, żeby głos jej zadrgał, ale gdy o tym miała wspominać, tak właśnie było. Nigdy nie widziała swojego przyjaciela w takim chorobliwym odrętwieniu, to było nie do zniesienia, taki widok i taka bezczynność z jej strony. Zacisnęła usta i rozejrzała się w napięciem po pokoju, gdy dyrektor westchnął, bo to nie był dobry znak. Wolała czymś zająć czas.
Te same, małe instrumenciki, które wyglądały samotnie, gdy tak stały, zakurzone i chyba zapomniane. Zastanowiła się, ile czasu nie odgrywały melodii. Żal zniknął, gdy zauważyła stosy ksiąg, a nawet myślodsiewnię, wpatrywała by się w nią dłużej, ale zainteresowała ją Tiara Przydziału, która stała na regale, za biurkiem. Słuchała ich w skupieniu albo po prostu spała… nie miała oczu, Hermiona nie wiedziała, czy są otwarte. Gabinet dyrektora nie miał w sobie takiej magii, było zupełnie cicho, wszystkie portrety dyrektorów zniknęły ze swoich ram.
- Draco – dyrektor odezwał się w końcu, Hermiona wzdrygnęła się na sam dźwięk jego totalitarnego głosu. Ale chłopak wydawał się oderwany od rzeczywistości, nawet gdy ton Albusa był tak przerażający. – Czy pozwolisz, abym pokazał Pannie Granger…?
Draco pokiwał głową i wrócił do dalszego patrzenia na swoje dłonie, jednak tym razem był obojętny na to, co się wokół niego działo. Może mdłości minęły, a łzy przełknięte zostały. Dumbledore westchnął i podał Hermionie rozerwaną kopertę. Zamarła, gdy zauważyła czerwoną pieczęć Ministerstwa Magii. Wyjęła drżącymi palcami list. Był zaadresowany do Dracona. Spojrzała niepewnie na chłopaka, ale on kiwnął głową, pokazując Hermionie, żeby się nie krępowała, bo jemu i tak jest wszystko jedno. Stalowe oczy były smutne.
Zaczęła czytać. Na przemian zamierała i krzyczała z bólu. Ale tylko w środku.
- Dobrze – zaczęła Hermiona, gdy skończyła. Włożyła list do koperty i odłożyła na sam środek biurka. Nie pozwoliła sobie na drżenie rąk i głosu, była ponad to wszystko. Cała trójka spojrzała na nią z zainteresowaniem. – Tylko co ja mam z tym wspólnego? Nie rozumiem, jak moja obecność ma Draconowi pomóc. Moim zdaniem tracimy tutaj tylko czas.
Severus prychnął.
- Interwencja byłaby tutaj bezcelowa, panno Granger, oni chcą dowodów i dyskusji na rozprawie. I tak powinni wysłać powiadomienie wcześniej, jak podawały nasze przecieki. Teraz tylko nas zaskoczyli. – Hermiona wzdrygnęła się i spojrzała na Draco, tego prawdziwego, nie żadnego fałszywego szpiega, który poza przystojną twarzą Malfoya, nie miał z niego nic. Musiała przecież coś zrobić, on nie mógł iść do Azkabanu. Nie pozwoli go stracić tak po prostu, przez czyiś kaprys. Kochała go.
- W takim razie, co tutaj robię?
- Jest pewna możliwość… – zaczął delikatnie dyrektor, a w jego życzliwych, niebieskich oczach, nie widziała tego starczego blasku, który czasami się pojawiał. Wręcz przeciwnie, miał więcej determinacji i wigoru niż niejeden młody człowiek. Zazdrościła mu tego, gdy tylko jej sylwetka wiotczała, za każdym razem, gdy Draco na nią patrzył. Odwracała wtedy wzrok.
- Proszę nie owijać w bawełnę. – Szepnęła w stronę Albusa Dumbledore’a, który na chwilę zamilkł, załamując ręce. Nie chciał mówić tego wprost, wolał wszystko zabarwić przemową, aby nie brzmiało to tak dosadnie, aby Hermiona się nie zlękła. Draco przyznał w duchu, że trochę mu zaimponowała, ale wrócił gdzieś do swoich obaw i wyrzutów sumienia. A na samym końcu do twarzy swojego zmarłego ojca, która niegdyś była dumna i surowa. W ostateczności wylądował w ziemi jak wszyscy, pochowany tak samo jak mugole, których przecież „tak” nienawidził. Przypomniał sobie wyraz jego twarzy, gdy zwijał się w bólu, kiedy Hermiona rzuciła na niego zaklęcie Cruciatus. Widział to w jej wspomnieniach, śnił o tym każdej nocy. Jego ojciec nie był wtedy dumny, wręcz błagał o litość, a przecież Hermiona była szlamą. A Lucjusz Malfoy wiedział o tym doskonale. Draco czuł dezorientację, sam nie wiedział, czy ma współczuć swojemu zmarłemu ojcu, czy może być na niego zły, że pozwolił (a nawet doradzał mu) wstąpić do szeregów Czarnego Pana. W ramach ideologii, ale też miał być u jego boku bardziej bezpieczny, niż po stronie Zakonu Feniksa.
Ojciec karmił go głupimi wymówkami, Draco dopiero teraz wiedział, że Lucjusz tak naprawdę tak nie myślał; on się po prostu bał o własne życie. Wolał własnego syna nakłaniać, niż odradzać. Czarny Pan w końcu nieustannie sprawdzał jego myśli. Nie byłby zadowolony faktem, że jego najwierniejszy nakłania swojego jedynego potomka do zmiany strony. A Lucjusz chciał jeszcze trochę pożyć.
- Draco ma wielką szansę nie iść do Azkabanu, ale tylko pod jednym warunkiem… Jestem pewny, że już wiesz, jaka w tym wszystkim twoja rola. – Dumbledore lubił zostawiać po sobie ziarnko niepewności, może sprawiało mu to satysfakcję, że zawsze ze swoją dedukcją jest od każdego człowieka o krok do przodu. To takie żałosne, pomyślał Draco, wystukując na podłokietniku jakiś nerwowy rytm palcami. Stukot niósł się po całym pomieszczeniu, ale najwyraźniej tylko Draco zwrócił na to uwagę. Przekrzywił głowę, dziwiąc się, że Hermiony paznokcie jeszcze nie przebiły wnętrza dłoni i nie polała się krew. Tak mocno je zaciskała.
Niespodziewanie spojrzała na Severusa swoimi dużymi, miodowymi oczami. Draco widział tylko szok, niedowierzanie. Potem złość, którą próbowała stłumić – i udało jej się to! Severus pokiwał na nią głową, Draco nie rozumiał, jak taki gest jego ojca chrzestnego mógł Hermionę tak po prostu otrzeźwić. Usiadła wygodniej, pewniej.
- Mam zeznawać?
Draco gwałtownie się poderwał i czekał, bardzo niecierpliwie czekał. Ona była jego nadzieją, i trudno było się przyznać, ale wierzył, że się zgodzi. Naprawdę w to wierzył. Miała takie miękkie serce, a on… był egoistką.
Dumbledore pokiwał głową. Po kilku minutach wyszła, niewiele się dzisiaj dowiedziała. Mieli przeznaczyć sobotę na pełne rozeznanie, do rozprawy mieli jeszcze dwa tygodnie. Szła spokojnie w stronę komnat Snape’a. Nie chciała tego robić, ale to już była ostateczność. Wszystko układało jej się w logiczną całość, szkoda, że dopiero teraz. Szkoda, że w takich okolicznościach.
Weszła do laboratorium bez problemu, a gabinet i sypialnia były obłożone zaklęcia od góry do dołu, więc musiała czekać przy swoim stanowisku. Snape już pewnie wiedział, że ma intruza w swoich kwaterach. Miała nadzieję, że się pospieszy, niecierpliwiła się.
Po piętnastu minutach Severus wszedł do laboratorium przez gabinet, możliwe, że użył kominka. Nawet się nad tym nie zastanawiała, od razu zarzuciła go gradem rozpaczliwych pytań, cała się trzęsła.
- Dlatego ta cała szopka? Dla Dracona, co to w ogóle ma znaczyć? Czy Dumbledore wie, co to znaczy mieszać ludziom w głowach? Na miłość boską, on mną manipulował, od samego pieprzonego początku. Powiedź coś, do cholery! – Wrzasnęła rozdygotana i gotowa do boju, ale Severus stał. Powinien się wściec, że na niego krzyczy, ale on był zadowolony, nienawidziła go za to. Nienawidziła, że zadowala go ludzkie cierpienie… nawet nie ludzkie cierpienie, a jej cierpienia. Zaklęła pod nosem, że dała się po raz kolejny wyprowadzić z równowagi dla kogoś takiego. Kolejny raz poczuła gorzką gorycz, która mieszała się ze smakiem krwi. Przegryzła wargę, nawet nie poczuła kiedy.
- Do gabinetu – mruknął Severus i przepuścił ją w drzwiach. Specjalnie tak, aby się o niego otarła. Poczuła dreszcze, co nie wydawało jej się żałosne, myślała, że to ze złości. A Severus był zadowolony.
- Powiedz mi prawdę, ja już tego nie zniosę. Kłamstwa Dumbledore’a to jedno, szpiegostwo to drugie, ale to jak ty… – złapała się za głowę, a Severus cały czas ją obserwował zza drewnianego biurka, które było idealnie uprzątnięte, jakby odświętnie przygotowane właśnie na taką okazję.
- Przypominam, że jestem twoim nauczycielem. – Jego głos, jego chłodny, głęboki baryton, w którym nie doszukała się współczucia, ani też żadnej emocji, emanował czymś magicznym, co jej się nie spodobało. Jego głos uciekł gdzieś daleko, zamieniając się w echo niegdyś wypowiedzianych słów. To było coś złowrogiego.
- Jesteśmy sami.
- Teraz tak. – Rzucił jej kpiący uśmiech. Prychnęła, myślał, że nie wiedziała. Że była tak głupia, aby niczego się nie domyśleć. To było takie łatwe z jego strony, po prostu kpić i nie wierzyć. Uznać, że jest tak samo głupia jak wszyscy. Oparła się, w ostatniej chwili rezygnując ze swoich planów, aby wstać i zetrzeć mu ten kpiący uśmiech z wąskich ust.
- Wytłumacz mi wszystko. Proszę.
Spojrzał na nią spod zmarszczonego czoła, niespokojnym wzrokiem, a może nawet udręczonym. Skąd mogła wiedzieć, że czuł się bardziej parszywie niż ona. Cały jej żal odczuwał podwójnie. Ale skąd mogła wiedzieć. Właśnie, skąd, nawet Merlin tego nie wie.
- Opanuj się, Granger. – Warknął. Otrzeźwiło ją to, tak samo jak jego skinienie głowy w gabinecie dyrektora. Tym skinieniem jej obiecał wyjaśnienie, przecież jej się to należało.
- Proszę. – Powtórzyła przez zaciśnięte zęby.
- Przecież już sama do tego doszłaś, Granger. Absolutnie wszystko było ukartowane. Dla waszego bezpieczeństwa, ale i dla wygody przed twoim wścibskim łbem. W planach Dumbledore’a miałaś się domyśleć o wiele później, może nawet na koniec roku. – Przyznał to niechętnie. Czekała cierpliwie na konkrety, dostrzegł jej ponaglającą minę i rzucił jej paskudny uśmiech. Zamilkł.
I tak czekała. A Severus o tym wiedział. Tą walkę wygrała.
- Dyrektor ze swoim – tu przewrócił oczami, a jego czarne kosmyki opadły na gładki policzek i skupione oczy. Odgarnął włosy z twarzy… – w s p ó l n i k i e m  przygotował plan…
- Projekt z Eliksirów – szepnęła do siebie, a on pokiwał zniecierpliwiony głową.
- Tak. A ja musiałem się na to zgodzić. – Sarknął, machając przy tym rękami, oburzony już do niebezpiecznej granicy jego możliwości. – Plan dyrektora był jasny. Miałaś się zgodzić na to, aby zeznawać w sądzie, gdy już poznasz Dracona, polubisz…
- I się w nim zakocham. – Zakpiła, a Severus spojrzał na nią ze skupieniem. Tak, to było takie dla dyrektora proste; wsadzić kogoś do jednej klasy i – bum! – miłość, jak na zawołanie. Można jednak powiedzieć, że dyrektor dopiął swego. Czuła coś, ale do kogoś zupełnie innego. Odtrąciła te kwaśne myśli, chciała wiedzieć coś jeszcze.
- Kto wymyślił, żebym się zakochała w Malfoyu?
Severus spojrzał na nią inaczej.
- Blaise Zabini. – Powiedział.


17 komentarzy:

  1. Czyżby... pierwsza? (Wiem, to głupie, licytowanie, kto kiedy dodał komentarz, ale i tak miło :)) Tak coś czułam, że Albus namiesza! Cholerny drań! Nie spodziewałam się jednak, że właśnie po to będzie popychał ku sobie Hermionę i Dracona! Biedna Hermi! Nie ma wielu gorszych rzeczy, niż znaleźć się w takiej patowej sytuacji... Oby jakoś się to wszystko ułożyło... Ostatnio zbyt dużo się działo w jej życiu, ten punkt to takie apogeum tego wszystkiego, więc może teraz będzie już tylko lepiej...?
    Wybacz chaotyczny komentarz, ale dopiero wstałam :) Myślę, że mimo to, wiesz, o co mi chodzi.
    Pozdrawiam, Angel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pierwsza, Aniole. (I wcale to nie jest głupie, skoro uważasz to za miłe... ja też uważam, że to dobra odmiana. Wtedy sobie wyobrażam, jak się przepychacie do tego pierwszego miejsca, ale to już moja wyobraźnia).
      Nie wiem, czy będzie już tylko lepiej. Na pewno zbliżamy się powoli do pewnego punktu kulminacyjnego. Jeszcze moja praca jest w toku, ale mam kilka pomysłów - strzeżcie się.
      Chaotyczność... Błagam Cię. Zrozumiałam! I uwierz mi... to jeszcze nie jest chaotyczność. Do następnego. :D

      Usuń
  2. Zamyślona Hermiona, zirytowana Minerwa, geniusz! :D Kokosanki, serio?! Narobiłaś mi smaka, przez Ciebie muszę się wybrać do sklepu po to cudo -.-
    Do Hermiony dotarła w końcu cała intryga Albusa, zadanie jakie ma wykonać i właściwie do czego to całe zamieszanie służyło. Blaise wymyślił, żeby Granger zakochała się w Malfoyu? Uhuh, Severusowi ten plan niezbyt się podobał :D
    Snape mistrz, jak on może być tak ciągle opanowany? Podziwiam za ukrywanie emocji, a Hermiona uczy się od mistrza ;)
    Do następnego! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zjedź sobie kokosanki, ja dzisiaj zawaliłam dietę, więc... dzień stracony. Znowu. (Kokos to najlepsza rzecz na świecie).
      Sevek zawsze taki skryty... nie jestem pewna, czy on wie, że jest zazdrosny. I czy on w ogóle zdaje sobie sprawę, że plan Blaise'a mu się nie spodobał. Głupi Sevek. Do następnego! :)

      Usuń
  3. Dziś wyjątkowo nie będę się rozpisywać :) Rozdział boski.. Nic dodać nic ująć. Z niecierpliwością czekam na kolejny.
    Serdecznie pozdrawiam i dużo weny życzę xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dzisiaj (nie)wyjątkowo jestem ożywiona, a słowa same się garną, żeby ich użyć. Rozdział nie taki boski. Dopiero dzisiaj pani od polskiego powiedziała mi ważne zdanie z jakiegoś wykładu... ,,jeśli masz pisać, że twoja matka codziennie się maluje, lepiej napisz, że jest wymalowana nawet, gdy wynosi śmieci"... Boże, to świetne zdanie. I nawet bym nie powiedziała, że to powiedział w stylu potocznym, a artystycznym... Ale się rozgadałam! Do następnego.

      Usuń
  4. Albus widze namiesza w życiu Hermiony a Blaise nie będzie miał chyba tak łatwo z nią, chociaż kiedy ich relacje były łatwe? xD
    Rozdział boski i czekam na kolejny z utęsknieniem muszę iść się uczyć na 4 sprawdziany
    Życzę weny oj dużo <3 serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed wojną Blaise i Hermiona raczej byli sobie obojętni, czasami obelga na krzyż, ale to wszystko. W czasie wojny się znienawidzili, a po wojnie ich relacje zaczęły się przeistaczać w coś specyficznego.
      Ja też mam dzisiaj urwanie głowy. Naszedł mnie okropny, bezsilny humor i od razu mam ochotę pisać. W tym wypadku odpisuję na komentarze. Do następnego, również pozdrawiam!

      Usuń
  5. Piąąąątaaa! Co wygrałam, Salvio, co? (Właśnie wyje ze śmiechu, zgadnij czemu, ok?)
    Więc rozdział bardzo mi się podoba, aż zachciało mi się pisać i musiałam otworzyć Worda! Tak, Salvio, pobudzasz moją wenę, moje chęci, do działania. Możesz być z siebie, kurde, dumna. Ale dumna nie tylko dlatego, że mam wenę dzięki Twoim tekstom, ale też dlatego, że Twoje teksty są już naprawdę wysokiej jakości. Wiesz jak kocham czytać opisy (bo pisać to już niekoniecznie), a Ty jeszcze ich tak dużo ładujesz do tekstu, moje serce się raduje, skacze z tej radości...
    OSZ W MORDE. ALBUS CHCIAŁ POŁĄCZYĆ DRACO I HERMIONĘ? He he. Ma staruszek gust. Znaczy w sumie Blaise ma, ale Dumbledore miał w tym znaczny udział. Teraz mi trudno wyobrazić sobie Hermionę z kimś innym, jak nie ze Snapem, przez Ciebie to wszystko!
    "Kochała go." Hermiona kocha Draco, Hermiona kocha Draco, lalalala! :>
    Ja też lubię kokosanki, kurde, nienawidzę Cię, Salvio, miałam się odchudzać. :( Co ja jeszcze miałam powiedzieć... A! Czekam na Ciebie na gadu, głupku, jesteś dostępna, a jednak nie jesteś, naprawdę nieładnie.
    Czekam na kolejny rozdział!

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygrałaś moją miłość, M. Czy to dość romantyczne, aby Ci wynagrodzić mój nietakt? Powiedź, że separacja nasza nie ulegnie powtórzeniu... powiedź, tak bardzo się lękam.

      To dobrze, że Cię inspiruję! A przynajmniej do takiego wniosku doszłam. Nie jestem z siebie dumna, wszystko mi idzie na przekór ostatnim czasem. Nie chodzi o pisanie, to chyba jedyna rzecz, którą kocham bezwarunkowo, mimo że bardziej podchodzi pod rzeczy materialne.
      Jestem ciekawa, czy następny rozdział Ci się spodoba. Będzie trochę opisów, ale też ociekać będzie ekscentrycznością. (Nie kłam, że skaczesz z radości, jesteś na to za leniwa).

      Wiecie, że tak naprawdę, to przez pięć pierwszych rozdziałów to opowiadanie miało być Dramione? Stąd ten pomysł. W mojej głowie i w moim świecie przedstawionym wyszło zupełnie inaczej. W moim świecie Hermiona nie pasowała do Dracona - jak już wspomniałam, żywią do siebie silną więź, ale oni sami nie wiedzą do jakiej kategorii ta relacja należy - choć na pewno nie jest to nic romantycznego.
      Dziękuję, M. Do następnego.

      Usuń
  6. Jestem, żyje, nie umarłam.
    Roztargniona Hermiona, ludzie musieli przeżyć naprawdę duży szok. W końcu to Panna Wiem To Wszystko, więc nie może mieć swoich problemów - ignorancja ludzka nie za granic. Ja serio rozumiem, że to cos nowego, co może zadziwić ale nie róbmy z tego sensacji.
    Na początku nie wiedziałam dlaczego i zastanawiałam się przez jej drogę do gabinetu dyrektora, co to może być. Nie zgadłam, no nie w całości, bo myślałam, że chodzi o coś z Draco ale nie mogłam dokładnie powiedzieć co.
    Czy ja już mówiłam, że Albus to okropny kłamca, który wcale nie jest lepszy od Voldemorta? Nie? To mówię. Przeklęty drops i jego udawanie dobrego staruszka. Na początku go lubiłam, ale pod koniec Zakonu Feniksa, albo początek Księcia Półkrwi, przestałam żywić do niego jakie kolwiek pozytywne uczucia.
    Oh, Serwisie czy Ty musisz być takim dupkiem? Byliście sami, więc dlaczego ciągle to przypominasz? To bezsensu. Chociaz nie. To ma sens. A wszystko to dlatego, że byliście sami.
    Nie rozumiem. Blaise, czemu? Co próbowałeś osiągnąć, mówiąc tak jak Albus, co?
    Nie rozumiem też ostatniego akapitu. Co to wszystko ma do siebie? Albo moja " na swój sposób " interpretacja przestała działać, albo naprawdę nie mogę pojąć tego akapitu.
    Do następnego
    Pozdrawiam, Anai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Salvio, albo właśnie usunęłaś kawałek innego rozdzialu, który przez przypadek dostał się do tego, albo mam problemy umysłowe. Jedno nie wyklucza drugiego, więc powiedz mi, który z tych wypadkow jest prawdziwy.
      Pozdrawiam, Anai

      Usuń
    2. Usunęłam, bo mi się nie podobał. Ale interpretacja tego była dowolna. Takie moje, liryczne coś wplecione do rozdziału. I miało to się bardzo dużo do całości. Nie było napisane bezpośrednio, ale ukryty sens miało naprawdę duży. Jednak podsumowując: nie masz problemów umysłowych. W każdym razie nie omamów wzrokowych. (Żarcik, na pewno jesteś w pełni zdrowa).
      Och, wiem. Nie lubię czegoś takiego, często w opowiadaniach Hermiona jest przedstawiona jako ,,złoty" człowiek. Bez roztargnienia, problemów; istne, chodzące cudo. Chciałam, żeby każdy bohater - chociaż w minimalnym stopniu - przypominał prawdziwego człowieka. Może dlatego uważacie, że piszę melancholijnie. Bo jest to takie przybliżenie rzeczywistości (oczywiście omijając fakt Hogwartu i magii... chociaż mogą istnieć, na to w sumie liczę, dalej czekam na swój list), prawdziwego życia, gdzie tylko nieliczne momenty są szczęśliwe, dlatego tak doceniane.
      I też nie żywię specjalnego uczucia do Albusa. ,,Większe dobro"... Oczywiście, wojna, ale Severus nie zasłużył, aby być na szarym początku łańcucha pokarmowego wojny. Strawiony jako pierwszy i doceniony dopiero przez nielicznych, którzy i tak go nienawidzili. Przepraszam, zebrało mi się na wylanie dziwnych żalów. :)
      Mam nadzieję, że z twoim samopoczuciem coraz lepiej, a przynajmniej dojdziesz do dna, aby się od niego odbić - wtedy samo idzie do góry, samo Cię jakoś wyrzuca na brzeg (co prawda, lądujesz twarzą w piasku, ale to jednak brzeg). Po twoim komentarzu mogę stwierdzić, że jeszcze coś jest nie tak. Mam nadzieję, że się mylę. Trzymam za Ciebie kciuki.

      Usuń
  7. Aleeeee się podziało!!! :O :O :O
    Och Albusie, Ty lisie cwany! Kurcze, że też informacji o jego upodobaniach do manipulacji nie ma na kartach w czekoladowych żabach!
    A wiesz co prawie zawału dostałam...
    Tak czytam i czytam i nagle myślę sobie "Nie!! Ona mi tego nie może zrobić!!" A potem ufff... I kamień z serca :P
    Bo mój mózg po wszystkich przeczytanych blogach podpowiadał jedno... "Hermiona ma wyjść na Draco co by go uratować". I tak wiem, że to wyjątkowo idiotyczny pomysł. I nawet nie wiesz jak się cieszę, że nie o to chodziło. Bo to by zepsuło wszystko i powstałby nam kolejny blogasekweekatek (oblecha).
    Czekam na kolejny,
    ciaoooooo :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A żebyś wiedziała! Albus to podstępny lis, tylko mu jeszcze rudego ogona brakuje (mógłby przefarbować brodę, prawda?).
      Aa... Że ,,(...) Ona nie może mi tego zrobić!!" - to ja? Hermiona miałaby wyjść za Draco, żeby go uratować? Nie, nie, to nie ta bajka. Nawet mi to nie wpadło do głowy. Ale to pewnie z lenistwa, trzeba by było wyciągnąć solidne argumenty, żeby przekonać czytelnika do ślubu Hermiony i Draco ,,bo trzeba go uratować".
      Zresztą to strasznie pospolity pomysł (jak np. taki projekt z Eliksirów... no, ale cóż). Do następnego!
      Au revoir.

      Usuń
  8. Blaise i jego pomysł. Ciekawi mnie, czy zasugerował to, żeby tylko pomóc Draconowi, czy naprawdę uważał, że do siebie pasują. A Albus się na to zgodził. Taki zły, taaaki podstępny, och. Strach się bać :v
    I napisałaś gdzieś w komentarzu, że na początku to miało być dramione. MÓWIŁAM! Mówiłam, mówiłam, mówiłam Bl Chyba trochę później niż było dramione, ale mówiłam! XD
    Sytuacja z lekcji mi się podobała. To, że Hermiona nie jest cyborgiem i czasem nie uważa. To było takie inne i ludzkie :v
    Severus pewnie umierał z zazdrości :v Ale pewnie też tego nie wiedział xD
    Nie mogę się doczekać, jak to wszystko dalej się pociągnie.
    Do jutra!
    Black :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czeeeeeeeeeeeeeść <3
    Nadrabiam straty;d co prawda, pewnie zrobię to w kilku częściach, ale to nic :D

    "Twarz Minerwy zastygła" - na pewno sobie coś brzydkiego pomyślała;d, szczególnie jak musiała powtórzyć pytanie, jej najlepszej uczennicy:D
    Jestem wstrząśnięta, że ona nie uważała:D

    "Piękny dziś dzień" - Luna jest takim nigdy nie gasnącym słońcem w całej Potterowskiej serii, możne trochę irytować swojego rodzaju naiwnością, ale jak jej nie lubić? ;d

    Spotkanie Albusa, Severusa i Dracona z Hermioną w jednym miejscu nie wróży nic dobrego. O nie. "(..)twarz Dracona, ale on wydawał się żyć na własnej, odludnej planecie" - czyli będzie źle. xd
    Ej. CO JEST W LIŚCIE? JA CHCĘ WIEDZIEĆ. I kropka;d - Draco do Azkabanu..?

    "Wytłumacz mi wszystko. Proszę." - tak! Też ładnie o to proszę! ;)
    O dziękuję xd - no i nie mam racji, żeby nie wierzyć Albusowi? Paskuuuda z niego.

    Blaise! Wiedziałam, że on macza we wszystkim swoje paluszki:D
    Już czuję zemstę Hermiony <3

    OdpowiedzUsuń