sobota, 30 maja 2015

Rozdział siedemdziesiąty dziewiąty

HERMIONA DOPIŁA ostatnią kroplę, lecz ta sama suchość w gardle pozostała. Nerida patrzyła na jej drobne dłonie, które odkładają pustą filiżankę na talerzyk. Chwila milczenia zamieniła się w minuty.
Pierwsze spotkanie z Neridą Granger nie pamiętała zbyt dobrze, przypominała sobie tylko własną wściekłość. Fala gorącej krwi otumaniła ją do tego stopnia, że mogła znowu poczuć zazdrość na wyciągnięcie ręki. Gdy teraz sobie przypominała, jak Nerida nią manipulowała, aby zobaczyć na własne oczy to, co Hermiona czuje... Nerida czuła się zagrożona, nie było innego wyjaśnienia. To spotkanie też przeciągnęło się na inną datę, a Hermiona nie wiedziała dlaczego.
— Nie wiem, po co…
— Gdybym się podpisała, naprawdę byś przyszła? — Nerida zmarszczyła brwi, a jej oczy dalej były wypełnione perlistymi ognikami radości. Szwedka bawiła się jej zdenerwowaniem.
— Może — odpowiedziała bezgłośnie. Przyszłaby z ciekawości. Hermiona w jednej chwili założyła swój workowaty sweter i sięgnęła po płaszcz. Starała się odgarnąć elektryzujące się włosy, mając nadzieję, że jej widok nie jest tak żałosny, jak to sobie wyobraża. Ale z drugiej strony, czy kiedykolwiek jej wizerunek ją interesował… Nawet jeśli uroda Neridy wprawiała ją w kompleksy, nie to było wyznacznikiem wartości i Hermiona nie chciała o tym zapominać. Zielone oczy Neridy taksowały ją wzrokiem, a do Granger wróciła myśl, dlaczego tak naprawdę Severus się nią zainteresował. Chociaż w niewielkim stopniu. Oczy miała tak podobne do Harry’ego, a co się z tym wiąże, do Lily. Snape nie kochał matki Harry’ego, jednak taka przyjaźń zostawia w człowieku ślad i wyryte odruchy warunkowe.
— Nigdy więcej do mnie nie pisz, tylko stracisz czas — Hermiona wstała gniewnie ze stolika, rzucając mugolskimi monetami. Kelnerka od razu przestała je badawczo obserwować i wróciła do nicnierobienia.
Nerida z westchnieniem wstała, ubierając skórzaną kurtkę.
— Twoja stanowczość jest taka urocza — zakpiła. — Słuchaj, rozumiem, czemu masz o mnie takie, a nie inne zdanie. I zapewne masz rację, co do mojej osoby, ale teraz wyjdziesz ze mną jak grzeczna dziewczynka i wysłuchasz, to co mam ci powiedzenia, dziecinko.
Hermiona spojrzała na nią rozjuszona i odwróciła się na pięcie dla samej przekory. Nie zamierzała wypełniać żadnych żądań kobiety, która nie rozumie, co to jest uprzejmość. Dodatkowo, szwedka była irytująca i… wiedziała coś. Coś, co było ważne. Nerida wyszła z kawiarenki tuż za nią. Kiedy Hermiona się odwróciła, aby powiedzieć jej, żeby się odczepiła, Nerida złapała ją za ramię. Kilka osób rozejrzało się niepewnie, gdy donośny trzask wyrósł spod ziemi. Jednak każdy o tym zapomniał już po kilku sekundach, nieświadomie ignorując dwie kobiety, które rozpłynęły się w powietrzu.

— PRZEKLĘTY SIERŚCIUCH — warknął pod nosem. Krzywołap prychnął i odwrócił się na pięcie, zamiatając podłogę szczotkowanym rudym ogonem. Snape nie uległ pokusie, żeby kopnąć kota. Tak naprawdę miał ochotę kopnąć jego właścicielkę, która... teoretycznie nic nie zrobiła. Jednak nie pojawiła się na kolacji (nie wypatrywał jej, tak się złożyło, że spojrzał na stół Gryffindoru), a potem zapadła się pod ziemię. Jak na złość widział jeszcze trzy raz Pottera, młodą Weasleyównę, Zabiniego i Malfoya, ale Granger z żadnym z nich nie przebywała. Może siedziała w bibliotece? Sprawdził to, ale i tam jej nie było. Pani Pince patrzyła na niego ze zmrużonymi oczami, dopóki sam nie rzucił jej morderczego spojrzenia. Nigdy nie lubił tej starej dewotki. A ona i Filch w duecie… aż ciarki mu przeszły. Czasami zachowywali się gorzej od tych dzieciaków, które zakradają się do opuszczonych klas na schadzkę. Nie chciał sobie przypominać chwili, kiedy ich przyłapał, naprawdę. To była najobrzydliwsza rzecz, jaką zobaczył w życiu.
— Co do…! — krzyknął  k t o ś, kto wyszedł zza zakrętu. Snape odzyskał równowagę. Zabini spojrzał na niego spod byka i otrzepał szatę z niewidzialnego kurzu. Obaj mierzyli się wściekle, nim Severus wycedził przez zaciśnięte zęby — to naprawdę był dla niego zły dzień — że jest cisza nocna.
— Jest dużo ciekawszych rzeczy, niż spanie, profesorze — odrzekł bezczelnie Blaise. Snape już mu miał odpowiedzieć, gdzie ma jego wymówki, jednak zobaczył czerwone ślady na policzku chłopaka. Parsknął z kpiną. — Weasley ma cios.
— A żeby pan wiedział, że ma — odburknął.
Krzywda ludzka zawsze była dla Snape’a trochę zabawna, więc humor też mu się poprawił. Zabini wyglądał na zmieszanego, dlatego Severus postanowił mu odpuścić, w końcu był Ślizgonem, im pobłażał; bo jak nie on, to kto? McGonnagall? Jasne.
— Zmiataj do pokoju, gdzieś się tu kręci ten charłak. — Miał na myśli Filcha.
— Ta, spotkałem go, miał służbowe spotkanie ze starą panną — wymamrotał pod nosem, wzdrygając się na samo wspomnienie. Blaise ruszył w stronę swojego prywatnego dormitorium, które… dzielił z Granger.
— Zabini — rzucił jeszcze Snape, a chłopak odwrócił się w połowie drogi i uniósł pytająco brew. —  Widziałeś Granger? Musi u mnie odpracować szlaban — dodał, gdy jakiś portret przebudził się, zwracając uwagę na ich słowa.
Blaise uniósł brwi jeszcze wyżej.
— Myślałem, że teraz go odpracowuje. — Mina mu stężała, a Snape jakby zastygł. I nim się zorientował, stał już przy chłopaku. Miał minę mordercy, pomyślał Blaise, nie raz go widział przecież, jak zabija.
— Nie jest w dormitorium? — zapytał. Blaise cofnął się.
— Właściwie, uhm… to nie.


— CZY TY MASZ nierówno pod sufitem? — zapytała Hermiona, zaciskając usta w wąską kreskę. Obie stały na środku jakiegoś ciemnego salonu, który nie zachęcał, aby w nim przebywać. Ciemne ściany, zimne marmurowe podłogi i wyrachowane meble. Była w domu arystokracji.
— Nie wrzesz, nie chcę słuchać twoich pisków — odpowiedziała Nerida, nawet na nią nie zerkając. Puściła jej ramię i odpaliła różdżką papierosa.
— Będziesz miała żółte zęby.
Nerida, patrząc na nią, zmarszczyła czoło.
— Obchodzi cię to?
— Tylko uprzedzam — wzruszyła obojętnie ramionami. — Po co mnie tu przywlekłaś siłą? — spojrzała zaciekawiona na żyrandol, który był wysadzony zielonymi rubinami. Były przykute do pozłacanej stali. Salon wyglądał, jakby jego mieszkańcy chcieli na siłę wrzucić w każdy kąt złoto i przepych. Kominek nie palił się pewnie od lat, zaległy w nim pajęczyny, a na nich wielkie ohydne pająki. Hermionie przeszły po plecach ciarki. Mimo swetra i płaszcza było zimno, chłód bił od marmuru, ścian i samej atmosfery tego upiornego miejsca, wyciągniętego z horroru.
— Muszę ci coś pokazać. — Westchnęła, rozglądając się na boki. — Teraz muszę ci coś pokazać… potem chyba nie byłoby okazji. Zresztą chyba też zbyt długo z tym zwlekałam — dodała z refleksyjną miną. Pokręciła głową.
Accio  myślodsiewnia — szepnęła Nerida. Hermiona była zdziwiona, ale i zdenerwowana. Trzęsły jej się ręce. Czuła, że widok nie będzie miły dla oka, a wspomnienia mogą ją zaboleć. Dlatego Nerida użyła zaklęcia werbalnie, aby Granger w jakimś minimalnym stopniu mogła się przygotować. Myślodsiewnia znalazła się po minucie w salonie. Drzwi rozwarły się z trzaskiem, a w innym pokoju słychać było huki łamanego szkła.
— Nerido… — pierwszy raz zwróciła się do niej po imieniu. Kobieta podniosła wzrok, ale nic nie powiedziała. Poczekały, aż jej papieros się wypali, a potem rzuciła niedopałek do kominku. Popiół był rozsypany na podłodze, ale Nerida nie zwracała na niego uwagi, depcząc go. Wyjęła swoją różdżkę i przyłożyła do skroni, a srebrny strzępek wspomnienia znalazł się w myślodsiewni. Hermiona obserwowała ją z obawą. Nie wiedziała, czego się spodziewać — ale był też zbyt ciekawa, aby to przerwać.
— Snape wie?
— Co ma wiedzieć?
— Że tu jestem.
— Tak — odparła i wskazała ręką, aby zanurzyła twarz w jej wspomnieniach. Nerida przyglądała się dziewczynie, by po chwili z zaciśniętymi pięściami pójść w jej ślady.

— CO MASZ NA myśli mówiąc nie wiem? — warknął Snape, spoglądając na Blaise’a. Obaj stali sztywno w salonie prywatnego dormitorium prefektów i czekali, dopóki zwołana grupka miała nie przybyć.
— Nie mówię szyfrem, profesorze, po prostu, do cholery, nie wiem. Nie jestem jej opiekunką — odparł i z ulgą przyjął, że ktoś puka do salonu. Przeszedł przez salon i korytarz, aby otworzyć niechętnie Potterowi, Weasleyowi i Malfoyowi.
— Złote Trio na miejscu? — zakpił.
— Zamknij się, Zabini — powiedziała jednocześnie trójka. Blaise się zaśmiał, ale kiedy zobaczył nad ich głowami następnego gościa, mina mu zrzedła.
— Ciebie też miło widzieć, Blaise — przywitała się chłodno Ginny i ominęła go. Od razu, gdy znalazła się w salonie, zwróciła się do Severusa. — Nie wiem, o co tyle szumu, profesorze. Na pewno nic jej się nie stało. Nie jest dzieckiem.
Wszyscy spojrzeli na drobną dziewczynę z uniesionymi brwiami. Najwięcej histerii oczekiwali od niej, w końcu była kobietą, a jej najlepsza przyjaciółka zniknęła z zamku, kiedy już dawno było po północy. Ginny westchnęła.
— Wiem, gdzie ona jest.
— Tego się już domyśliłem — warknął Snape, a jego czarne oczy zwęziły się dziko. Blaise instynktownie przybliżył się dziewczyny. Jeśli Ginny to zauważyła, nie dała tego po sobie poznać. Nie cofnęła się też, nie bała się Severusa i to był może błąd. — Gdzie ona jest, Weasley?
— Dopytuje się pan przez swoje nauczycielskie obowiązki? — zironizowała. Harry i Ron zmarszczyli brwi, a Blaise i Draco parsknęli w rękach. Tylko Golden Trio, w lekkim rozłamie, nie rozumiało sensu zadawania takiego pytania. To Snape’a jeszcze bardziej rozjuszyło. Ginny oparła dłonie o biodra i ani myślała się wycofać ze swoich słów, mierzyła profesora ostrym spojrzeniem, choć nie umywało się ono do wzroku Severusa, które zabijało, torturowało i biczowało jednocześnie.
— W E A S L E Y — zaczął spokojnie, przez zaciśnięte zęby — jeśli teraz mi nie powiesz, gdzie jest Granger, własnoręcznie wyrzucę cię ze szkoły na zbity pysk i zniszczę twoją przyszłość do tego stopnia, że Azkaban będzie ci się wydawał kurortem do odnowy biologicznej.
Mimo wszystko, Ginny przełknęła ślinę, po czym uśmiechnęła się. Takiej reakcji chyba oczekiwała. Spuściła ręce wzdłuż ciała, odprężając się.
— Pan się martwi — szepnęła zwycięsko. — O Hermionę… To niebywałe.
— Dobra, co tu się dzieje? — zirytował się Harry. — Gdzie jest Hermiona? Czemu profesor Snape ma się o nią martwić i czemu się zwijasz ze śmiechu, Zabini, ty kretynie?
— Licz się ze słowami, Bliznowaty — wysapał Blaise, krztusząc się z Draconem ze śmiechu.
— Obaj się zamknijcie — powiedziała Ginny groźnie. — Profesorze, ręczę, że Hermiona jest cała i zdrowa. Jest na spotkaniu z członkiem Zakonu, dyrektor o wszystkim wie. Możemy się nawet do niego wybrać.
Po jej słowach było cicho, za cicho. Harry i Ron spojrzeli po sobie zdziwieni, nim zostali jednym spojrzeniem odesłani do swoich pokoi. — Macie nikomu o tym zajściu nie mówić, jasne? — syknął Snape, gdy wychodzili. Kiwnęli sztywno głowami i już ich nie było.
— Ale pana wzięło — mruknął Blaise, ale zamilkł, gdy Snape dosłownie zabił go wzrokiem. Ginny i Draco usiedli na kanapie i przyglądali się całej rozmowie z daleka. Wszyscy byli zmęczeni, łącznie z Severusem.
— Uhm, może się napijemy? — zapytał Zabini, ściągając z półki kilka książek, za którymi stała butelka. Widząc uniesione brwi zebranych, pokręcił głową. — Granger nie lubi, jak dużo piję.
Wszyscy pokiwali głową, znając ten sam ból. Wkrótce do czterech szklanek wlał się alkohol, potem następny i następny. Atmosfera z początku sztywna, zwłaszcza kiedy tak surowy nauczyciel jak Snape im towarzyszył, z czasem zaczęła się rozluźniać. Gardła im płonęły od tradycyjnej Ognistej Whisky, lecz czuli się odciążeni ze stresu i innych zmartwień. Ginny nawet kilka razy odezwała się do Blaise’a, choć nie było to dla obojga łatwe. Wiedzieli, że kiedy wkrótce wszyscy się rozejdą, będą musieli ostatecznie wyjaśnić kilka spraw. Rzekoma zdrada Blaise’a z Astorią nie dawała Ginny spokoju, bo w gruncie rzeczy nie dała mu dojść do słowa, tylko krzyczała. Po kilku dniach jej emocje opadły. Czuła się zraniona, ale jeśli czuła się tak bezpodstawnie, nie miało to sensu. Spojrzała ukradkiem na jego zabójczy uśmiech, Draco właśnie opowiedział jeden ze swoich ślizgońskich żartów. Nawet Snape uniósł kąciki ust, co było zjawiskiem pierwszorzędnym. Wróciła jednak zamroczonym wzrokiem do Blaise’a, siedział do niej bokiem, widziała jego lewy profil. Jego rozciągające się w uśmiechu usta, białe zęby, roześmiane, choć dalej dziwne oczy. Nawet pod śmiechem kryło się w tych tęczówkach coś jeszcze, jakaś tajemnica. Blaise poczuł jej spojrzenie i odwrócił głowę, dalej się uśmiechając z pewnie głupiego żartu — nie lubiła poczucia humoru Draco, lecz nie zamierzała narzekać. Zabini mrugnął do niej, a oczy na drobną chwilę wypełniły się uczuciem, które było lepsze od tysiąca pocałunków. Zatopiła się w tym spojrzeniu, nie zauważając, że pokój przeszedł milczeniem. Spojrzała na Draco i Snape’a, ale oni patrzyli gdzieś indziej, na wejście do salonu. Odwróciła głowę.
— Hermiona — szepnęła do dziewczyny zszokowana. Brązowe oczy Granger przeszywały Severusa martwym wzrokiem. Odwróciła się na pięcie, mimo protestów Ginny. — Zaczekaj, co się stało? Hermiona, do cholery!
Ginny wstała i otworzyła wcześniej trzaśnięte drzwi do pokoju Hermiony. Siedziała na swoim łóżku. Schowała zmęczoną twarz w dłoniach, nie płakała, ale drżała na całym ciele.
— Co… nic nie rozumiem, co się wydarzyło?
— Snape się wydarzył, nic poza tym — odpowiedziała, podnosząc wzrok na Ginny. Miała bladą twarz, wyglądała o wiele starzej, radosny blask w oczach wygasł.
— Co  o n a  ci zrobiła?
— Ależ nic. Pokazała coś, na co wcześniej nie zwracałam uwagi.
— Chodzi o Snape’a?
— Tak.
— Jest tu, czy…
— Nie chcę go widzieć. Ani o tym rozmawiać — Hermiona spojrzała z obawą na drzwi, jakby zza nich miał wyskoczyć Severus.
— Nie przyjdzie.
— Wiem, ale i tak się go boję.
Ginny cofnęła się o krok.
— Co Nerida ci pokazała? — zapytała ostrzej.
— Przeszłość, nic więcej.
____

Ugh, skończyłam! :)

16 komentarzy:

  1. No, no.. Pili razem z Severusem, to dość niespotykane i interesujące. Aż ciekawa jestem o czym mogliby z nim rozmawiać.
    Co Nerida pokazała Hermionie? Sam fakt, że powiedziała iż się go boi świadczy o czymś strasznym, chodzi o jego oddanie Voldemortowi i czerpanie przyjemności z torturowania i zabijania? Myślałam, że to już wiemy.
    Mech, teraz krótko i bez rewelacji bo jak zwykle nie mam czasu q.q I jeszcze ten komentarz anonimka, na którego odpowiedź straciłam czas, przez co mam go jeszcze mniej...
    Nie musisz dziękować, Salvio, to była konieczność, a tak przy najmniej uważam.
    Pozdrawiam, Anai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, niespotykane, nie planowałam tego i zastanawiałam się, czy to jest dobry pomysł. Na pewno nie jest to kanoniczne, ale co tam. Raz się żyje i Sev też może raz sobie pozwolić na niesubordynację, haha. :)
      Wszystko wyjaśnię w następnym rozdziale albo jeszcze następnym, zobaczymy, jak wena mi dopisze. Ostatnio z nią kiepsko.
      I tak jestem Ci wdzięczna, bo to było miłe, że ktoś się za mną wstawił. Do następnego! :)

      Usuń
  2. Jestem w szoku, zniecierpliwiona, pełna oczekiwania na kolejny rozdział i wyjaśnienia! Co z przeszłości Severusa ukazała Nerida?! *-*
    Ginny moim mistrzem w tym rozdziale, wredna mała ruda złośnica :D
    Do kolejnego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wywołałam w tobie te emocje. :)
      Też mi się podoba Ginny w takim wydaniu. Chyba nareszcie znalazłam idealny sposób, jak ją przedstawiać! Cieszę się i do kolejnego, miłej soboty!

      Usuń
  3. Skoro mialas tak malo czasu, to po co sie wtracalas, odpowiadajac na komentarz, ktory ani nie byl do Ciebie skierowany, ani Ciebie w zaden sposob nie dotyczyl? Zenujace. A co do mojej wypowiedzi dotyczacej pierwszego komentarza, osoby pytajacej o nowy rozdzial - kazdy interpretuje slowa innych, jak chce. Wam (choc nadal nie rozumiem, czemu - tamto pytanie nie bylo w zaden sposob nacechowane negatywnie) wydawalo sie, ze to bylo chamskie i niemile pytanie i Salvio w zwiazku z tym odpowiedziala w taki sposob, mnie - ze bylo to po prostu zaniepokojenie fanki. Faktem jest, ze Salvio nie musi miec czasu, by odpowiadac wylewnie kazdemu, ale z drugiej strony, tym, ktorzy sie podpisuja, jakos znajdowala chwile, by podziekowac za komentarz, mniej lub bardziej przychylny, a Anonimowemu (tez dodajesz jako anonimowa osoba, podpisujesz sie jedynie pod koniec komentarza - mala roznica) odrzekla krotko i sarkastycznie. Rozumiem brak czasu (choc chyba w okolicach egzaminow mialas go mniej Autorko i nadal bylas tu aktywna?), ale takie faworyzowanie wybranych Czytelnikow jest troche nie fair. Nie wiem, z czego to wynika. Tez kiedys prowadzilam bloga i kazdy komentarz, Anonimowych osob, ale i stalych Czytelnikow, cieszyl mnie tak samo. Nawet negatywne. Czasem krytyka, zwlaszcza sluszna, przydaje sie. Moze przesadzilam z ta sodowka, ale tak to wyglada z mojej strony. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, o matko, naprawdę chcesz się kłócić dalej o słowo ,,nic". Które było z emotikonką. Faktycznie, idealny temat do dyskusji. Wszystko rozpiszę w akapitach, bo nie chcę niczego pominąć.W końcu o to chodziło, żebym się długo wypowiedziała. Nie wiem, jaki masz cel, po co te wszystkie słowa. Próbowałam to zignorować, ale dobrze, skoro chcesz się spierać, dobrze.

      Anai się nie wtrącała, tylko wyrażała swoją opinię, tak samo jak ty to teraz robisz. Nikt Cię nie prosił o wygłaszanie zdania o nie twoim komentarzu, Anai też nikt o to nie prosił - a jednak, zrobiłyście to. Żenujące jest to, że wpadasz w hipokryzję. Skoro nie napisałaś tamtego pytania, nie masz prawa się skarżyć, bo sprawa Cię nie dotyczy. Jeśli tamta osoba poczuła się pokrzywdzona, przykro mi. Nie napisałam tego sarkastycznie, ale nie mam zamiaru się z tego tłumaczyć.

      Nie rozumiem, dlaczego próbujesz mi wmówić, że uważam tamto pytanie za niemiłe? Uważam je za bardzo miłe. W końcu czytelnik się dopomina i tak dalej. Odpisałam ,,nic :)", bo o tej godzinie z rozdziału nie miałam ani słowa - czyli nic. :)
      Zagadka rozwiązana!

      I kolejna sprawa, świetnie, bo mam tak bardzo ochotę odpowiadać na takie oszczerstwa. Sugerujesz, że jestem nietolerancyjna, bo osoba pisze z anonimowego konta? Tak, rzeczywiście, to ma ogromne znaczenie. W ogóle... to jest śmieszne, co mi mówisz. Nie odpowiadam na anonimowe komentarze sarkastycznie i niemiło. Chyba że mam powód, tak jak teraz. Twoja nadwrażliwość i nadinterpretacja to nie jest moja sprawa. Trzymaj się faktów i konstruktywnych argumentów, bo twoje domysły ani w jednym stopniu nie są trafne. (Oficjalnie stałam się rasistką).

      I na końcu coś, co mnie dobiło najbardziej. ,,Rozumiem brak czasu (choc chyba w okolicach egzaminow mialas go mniej Autorko i nadal bylas tu aktywna?)" mam Ci się tłumaczyć, dlaczego nie mam czasu albo go mam? Co Cię to zresztą interesuje? Nie będę się dzielić życiem prywatnym, jeśli o to Ci chodziło.

      Przypominam, dyskusja zaczęła się od słowa ,,nic". Mam nadzieję, że wszystko wyjaśniłam i dalsze tego typu wypowiedzi się już nie pojawią. Nie chcę zaśmiecać komentarze pod rozdziałem jakimiś kłótniami. Jeśli dalej masz jakieś wątpliwości, co do mojej osoby, zapraszam do zakładki ,,kontakt", gdzie będziesz miała na mnie namiary. Tam chętnie podyskutuję dalej, niektórzy pewnie nie mają ochoty, aby czytać jakieś wylewanie żalów.
      Jeśli słuszną krytykę miała na myśli swoją wypowiedź, nie zgadzam się z tym. Dalsze dyskusje nie są dobre, bo nie będę odstępowała własnego zdania. Ty pewnie też będziesz się trzymać własnego zdania, więc to bez sensu.

      Usuń
  4. Sprawa dotyczy mnie, smiem twierdzic, ze bardziej, niz Anai, poniewaz autorka tamtego pytania byla moja mlodsza siostra, ktora poczula sie dotknieta Twoja krotka i dosc niejednoznaczna odpowiedzia. Kazdemu odpowiadalas, jak dotychczas, dlugo, nawet na malo konstruktywne komentarze, mojej Karo, ktora odwazyla sie u Ciebie napisac po raz pierwszy - nie, dlatego bylo jej smutno. Dla Ciebie nasze slowa to smieci, ale dla nas, a dla niej zwlaszcza - nie. Nie chcialam sie spierac, po prostu zwrocilam uwage na to, ze od jakiegos czasu odpisujesz praktycznie tylko wybranym - to fakt, a nie jakis wymysl. Przepraszam natomiast za te wzmianke o zyciu prywatnym - fakt, to nie moja sprawa, jeszcze raz - sorry, nie powinnam byla o tym mowic. Ale nie bede ukrywac, ze nie podoba mi sie, ze tak traktujesz niektorych Czytelnikow, a moje slowa i Karo nazywasz smieciami (odnosze sie teraz do tego iz Twoim zdaniem ta dyskusja zasmieca komentarze). I nawet, jesli Ty nie uwazasz tego za konstruktywna krytyke, ktora moje slowa stanowia - kazdy ma prawo wyrazac swoja opinie, w komentarzach (ktorych jeszcze niedawno tak Ci brakowalo), wiec prosze, nie zabraniaj mi tego. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okey, pozwolę sobie się wtrącić. Salvio, nie zabijaj za spam ;-;
      Nie rozumiem, o co kłótnia? Przecież to była odpowiedź, jak każda inna. I nie rozumiem też, jak na tej podstawie można oceniać Salvio i rzucać jakieś aluzje, że jest niemiła, czy coś w tym stylu. Poza tym, nie napisała nigdzie, że uważa Wasze słowa za śmieci. Już nie przesadzajmy, trzeba czytać ze zrozumieniem! Takie komentarze zaśmiecają bloga, bo nie mają nic wspólnego z opisywaną historią, a tworzą nikomu nie potrzebny spam, do tego o taką głupotę. Tak, zdaję sobie sprawę, że ten komentarz też tylko spamuje, ale no błagam. Trochę luzu, bo ja nigdy nie zauważyłam, żeby Salvio wybierała sobie czytelników, którym będzie odpowiadać dłużej, a którym krócej. Odpisuje na tyle, na ile pozwala jej czas. (Tak na marginesie, to nie jest żaden obowiązek autora) Śmiem tak twierdzić, bo jestem na tym blogu niemal od samego początku.
      Więc, jak wspomniałam - trochę luzu.

      Usuń
    2. Och, błagam, czy ta dyskusja nadal się toczy? Nie uważacie, że to nieco dziecinne kłócić się o takie sprawy?
      Czemu Twoja siostra poczuła się dotknięta odpowiedzią Salvio? Przecież nie okłamała jej, odpowiedziała na jej pytanie po prostu konkretnie - nie miała napisanego dosłownie nic, więc po co w ogóle ta dyskusja? Poza tym zważ też na to, że niektóre bloggerki nie odpowiadają na komentarze swoich czytelników, bo zwyczajnie im się nie chce, a Salvio zawsze odpowiada. Nie pamiętam żeby była taka sytuacja w której nie odpowiedziała na mój komentarz, czy nawet czyjś inny. I to Ty powiedziałaś, że Wasze słowa to "śmieci" - nie wiem czemu tak sądzisz, przecież każde słowo jest ważne, tym bardziej dla autorek opowiadań. Nie uważasz, że przesadziłaś z tym osądem? I błagam, odpisywanie na wybrane komentarze... To jest już śmieszne. :) Nie jesteśmy robotami, żeby robić milion rzeczy na raz. Uwierz mi, czasami brakuje czasu żeby napisać w każdym komentarz morze słów, tak, aby każdego zadowolić. Tym bardziej teraz, kiedy rok szkolny się już kończy, a więc każdy ma więcej nauki. To takie czepianie się właściwie o nic. I tak w ogóle... Twoja krytyka dotyczy odpowiedzi Salvio na komentarze. Czy nie uważasz, że to trochę... hm, zabawne? ;) Miłego wieczoru.

      M.

      Usuń
    3. Nie będę przepraszać, gdy chcesz się poczuć na siłę poszkodowana. Jest na świecie tyle tragedii, a ty masz problem z jednym słowem, które rzekomo Was dotknęło. Nie mam ochoty dalej ciągnąć tych kłótni, jest mi po prostu przykro. Mam gdzieś Wasze wyimaginowane problemy i swojego bloga, mam nadzieję, że takiego właśnie spodziewałaś się efektu. Masz moje pełne brawa, aplauz na stojąco.

      Usuń
  5. Po dniu pełnym wrażeń, w którym mieści się m.in. spisanie przez policję i przemoknięcie do suchej nitki, w końcu przybywam.
    Nie muszę chyba powtarzać, że rozdział świetny. Strasznie ciekawi mnie, co Nerida jej pokazała. Co takiego Snape zrobił. I czy był taki zły dlatego, że przeczuwał, co może się stać :_:
    "Krzywda ludzka zawsze była dla Snape’a trochę zabawna, więc humor też mu się poprawił. " genialne zdanie. To nie tak, że cieszę się z krzywy Blaise'a, ale Severus jest taki pocieszny xD
    O, właśnie, Blaise. Ginny mogłaby z nim pogadać na spokojnie, przecież wszyscy wiemy, że się kochają .-.
    Weny,
    Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat Ciebie bym nie nazwała spamem. Każdy w końcu ma prawo wyrazić swoją opinię, prawda? Dziękuję, że napisałaś, to co napisałaś. Ja już po prostu... odpadłam. :)
      C O ty robiłaś, że spisała Cię policja? Trzeba być zdolnym! Mam nadzieję, że nie masz przez to problemy... ale mnie zaciekawiłaś, haha.
      Nigdy nie usłyszałam, że Snape jest pocieszny... Po prostu wyję ze śmiechu. Wypowiedź to na głos... nie mogę.
      Wszyscy wiedzą, że się kochają - jesteś strasznie subtelna!
      Do następnego!

      Usuń
    2. E tam, subtelność nie jest dla mnie. Snape jest pocieszny *wypowiada na głos*. No a nie jest? Jest!
      A z tą policją, śmieszna sprawa XD Ale problemów może nie będzie. Tak w skrócie, chodziło o brak kasku. No i dokumentów. No i ogólnie, bardziej bałam się mamy, niż policji xD

      Usuń
    3. Zauważyłam! :D
      Pocieszny Snape... ta zniewaga krwi wymaga, haha.
      Bardzo śmieszna sprawa z policją! Jechałaś bez kasku, ty rebelu. Nie, no, to jest niebezpieczne. (U mnie by był problem z tatą, który nienawidzi pojazdów mechanicznych, które nie jeżdżą na czterech kołach).

      Usuń
  6. W końcu mam chwile wolnego czasu, więc patrze a tu nowy rozdział...
    Pili z Severusem, to dość niecodzienne zjawisko.
    Co do Neridy, jakoś nie potrafię uwierzyć, że to Nie-Draco. Wyobrażalam sobie go jako Teodora, może Blaisa albo inną postać ale na pewno nie Nerida. Zaskoczyłas mnie, no nic.
    Rozdział jak zawsze swietny, chyba tego powtarzać nie trzeba.
    Kurcze, ciekawe co tam Hermiona w tej przeszłości zobaczyła...
    Pozdrawiam, życzę weny i czekam na następny rozdział.
    E.
    Ps. Co do „Eksperymentu", jest jakaś częstotliwość dodawania rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że Cię zaskoczyłam. :)
      Eksperyment żyje, niestety, swoim życiem, a energię czerpie z mojej okropnej weny. Muszę na razie dzielić siły na powojenną i Eksperyment, więc wolę nie określać się na jeden termin. Wattpad to mój mały śmietniczek, proszę, nie spodziewaj się cudów.
      Swoją drogą, właśnie opublikowałam Eksperyment 3.
      Do następnego.

      Usuń