poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział osiemdziesiąty




Deszcz maltretował okna. Po słońcu zostały tylko zgliszcza i smęcenie marudnych twarzy przyjaciół.
O tu, tu to za dużo słońca — słońce zaszło — a co tak ciemno, za ciemno, buro… brzydka ta pogoda.
Hermiona pokręciła głową. Szemrane głosy, szepczące jej cicho za plecami, zawsze niezadowolone i patrzące na wszystko i wszystkich nieprzychylnie… co za życie. Westchnęła cicho i potulnie, bojąc się, że i ona zasłuży na dezaprobatę. Oparła czoło o zimną szybę, nie zamykając przy tym oczu. Widziała własne odbicie, które nikomu nic nie mówiło, jej zwłaszcza. Brązowa tęczówka i czarna źrenica zlała się w jedno, oczy zamieniły się w spodki, ale i tak ona dostrzegła w nich czający się smutek. Brzydka ta pogoda.
— Pięknie dziś wyglądasz.
Blaise przystanął tuż obok parapetu. Hermiona spojrzała na niego znudzona, dalej opierając czoło o nieprzyjemną szybę. W ostatnich dniach nie miała wigoru, a jeszcze mniej poczucia humor.
— Nie dam się nabrać, idź podręczyć Ginny. — Posłała mu przesłodzony uśmiech. Zabini westchnął smutno, a po poprzedniej powadze nie było śladu.
— Żartujesz? — Blaise podszedł z powrotem do kanapy, gdzie wylegiwał się Draco. — Dopiero mi wybaczyła, nie zamierzam się narażać.
— Pantoflarz — powiedział Draco między nagłymi, symulowanymi atakami kaszlu. Blaise rzucił w niego poduszką, a potem Draco rzucił drugą poduszką i tak jakoś zaczęli walczyć na śmierć i życie. Hermiona odleciała myślami i nie znała punktacji tego wyrównanego starcia. Jako dobra przyjaciółka nie miała też faworyta. Przepychanki może trwały i całą dobę, nie upierałaby się też, gdyby ktoś jej wmówił, że siedzi sama w salonie. Bolało ją serce, słyszała swój niemiarowy oddech i pulsującą krew, skupiła się na tym. Wyzbyła wszelkich myśli i spojrzała samej sobie w oczy. Przypomniała sobie zieleń oczu Neridy… zacisnęła zęby, jeszcze nie czas.
— Hermiona! Kto wygrał? — Draco miał zmarszczony nos. Przez ostatnie dni świeciło ostre słońce, a na jego policzki wyskoczyły urocze piegi. Gdy ona widziała swoją piegowatą twarz, zazdrościła mu tych kilku symbolicznych kropek. Wyglądał jak mały chłopczyk, gdy patrzył nadąsany to na nią, to na przyjaciela. Blaise odetchnął z irytującym świstem. Dziecinność Dracona bywała denerwująca.
— Nie wiem, nie patrzyłam…
— I tak wygrałem — powiedział Malfoy, wzruszając obojętnie ramionami, nim dostał poduszką w twarz. Tym razem cios padł od Hermiony. — Za co?
— Narcyz.
— Mlecz.
— Co? — Hermiona zmarszczyła brwi.
— Mlecz. Sama wyglądasz jak jakiś chwast. Jestem przystojniejszy od narcyza — odpowiedział dumnie i wyszedł z ich salonu, kierując się własną ścieżką. Blaise pacnął się w czoło.
— Gdzie popełniłem błąd? — jęknął Zabini.
— Spokojnie. — Położyła mu czule dłoń na ramieniu. — To  t e n  wiek.


— Chciałbyś ze mną zagrać? — szepnęła, przypatrując się jego czarnym jak smoła oczom. Nie wiedziała dlaczego i po co, ale chciała to zrobić. Wyznać raz na zawsze. Nie wiedziała, skąd nagle taka odwaga, może była chwilowa i następnego dnia miała żałować. Te myśli nie przerwały jej planów i spojrzenia. Pragnęła tego.
— W co, Granger?
— W naszą grę. W ,,nigdy”. Chyba już znasz zasady, prawda?

— Znasz grę ,,nigdy”? — zapytała po chwili ciszy, przyglądając się jego twarzy. Pokręcił niechętnie głową. Tak jak ona, nie lubił nie wiedzieć, to ograniczające.
— Obie osoby piją i na przemian mówią… nigdy… np. nienawidziłem transmutacji. I jeśli to się zgadza u obu osób, piją. Jeśli tylko u jednej się zgadza, pije tylko jedna. Czyli jeśli ktoś się nie zgadza ze stwierdzeniem, po prostu nie pije. Nie musi wysuwać żadnych argumentów i zasad. Samo picie i wyznawanie siebie.
— Brzmi rozsądnie — przyznał.
— Naprawdę? — szepnęła, ale zaraz chrząknęła, temperując zdziwienie. – Chcesz zagrać?... ze mną?
— Tak, Granger.

Bez uśmiechu wspominała ich rozstanie. Ta gra rozpoczęła się w ostatni dzień świąt, już następnego poranka nie mieli dla siebie znaczyć tyle, co nic. Severus z westchnieniem irytacji spojrzał Hermionie w oczy. Jego czarne włosy opadły mu na policzki, oczy iskrzyły się w blasku świec, a twarz krzywiła się z każdym słowem. Może on też był człowiekiem, pomyślała gorzko, może jego też boli.
— Chętnie zagram — szepnął, nachylając się nad jej ustami na tyle blisko, aby poczuła jego oddech i stado motyli w podbrzuszu. Przez jej plecy przeszły ciarki, ale była na tyle skoncentrowana, aby przegryźć wargę do bólu i nie nachylić się jeszcze bardziej, aby go pocałować. To byłoby nie na miejscu, jeszcze nie teraz, nie w taki sposób. Zmrużyła powieki, przeciwstawiając się jego kuszeniom. Gdy chwilę tak trwali, nachyleni, patrząc sobie w oczy, Severus w końcu odpuścił. Uśmiechnął się, krzywiąc usta w swoim firmowym, najwredniejszym uśmiechu, na jaki go było stać. Wpatrywała się w niego z kamienną miną, w środku przełykając łzy.
Żeby był koniec, musi być początek parsknął szyderczo. Czasami… naprawdę nienawidziła swojej dobrej pamięci, nienawidziła każdego zapamiętanego słowa, które wyszło z jego ust. Było więcej tych raniących, mniej tych, które ją zapewniały, że jest na dobrym miejscu. Z dobrym człowiekiem u boku. Zadrżała, kiedy zaczynała tracić grunt, powoli tracić nad sobą kontrolę…
Otworzyła szeroko oczy. Nabrała powietrza. Czuła smak wody, jakby topiła się we własnym morzu stworzonym na potrzebę tego mężczyzny. Świat zataczał niemiłe pętle na jej gardle, a sznurek kręcił się i kręcił, wykręcając jej oddech.
— Bardzo się cieszę — wychrypiała. — Może zaczniesz?
— Z przyjemnością — parsknął szyderczo, nalewając im obojgu trochę wina porzeczkowego, które Severus zawsze miał pod ręką, albo przynajmniej w swoim zapasie. — Nigdy nie powiedziałem Potterowi po imieniu. Pochwalił mi się ostatnio.
— Jakby to był komplement…
— Bo jest — powiedział, ściągając gniewnie brwi. — Twoja kolej.
Oboje wzięli do ręki własne kieliszki. Hermiona miała na sobie białą suknię, prostą w kroju, jednak na tyle elegancką, aby martwić się, by wino nie ubrudziło idealnej bieli. Włosy miała zaczesane w luźny warkocz, a w niego wplecione stokrotki; na twarzy ani grama makijażu. Białe szpilki natomiast już dawno leżały rzucone w kąt.
Severus był przeciwieństwem. Czarne spodnie, czarna koszula, buty. Wyglądał elegancko, czarna marynarka leżała jednak obok jej białych butów. Gdy spojrzała przez ramię na odbicie w lustrze, nie widziała dwóch osób, które po prostu nie dobrały się kolorystycznie… widziała ich, jako jedno.
Przygryzła wargę.
— Zawsze bałam się, że ktoś tą biel zniszczy. Zrani nożyczkami, czy po prostu obleje winem — mówiła cicho, ale pewnie. Severus uniósł kąciki ust, oczywiście rozumiejąc nowe zasady gry.
Nigdy zamień na zawsze, awykonalne, czy po prostu trudne?
— Zawsze jesteś w moich koszmarach — przyznał bez cienia złośliwości. Dla innych może byłby to niemiły przytyk, ale Hermiona pamiętała. Zawsze.
— Zawsze cię lubiłam.
— Zawsze w moich koszmarach umierasz — przyznał. Ścisnęło jej się gardło.
— Zawsze widziałam w tobie dobrego człowieka.
— Zawsze byłaś.
— Zawsze mnie odrzucałeś, by sprawić mi ból.
Czekała cierpliwie.
— Zawsze chciałem cię chronić, by cię nie bolało.
Po jej policzku potoczyła się łza.
— Zawsze cię kochałam.
— Na zawsze.

ODETCHNĘŁA GŁĘBOKO, gdy poczuła coś zimnego i mokrego na twarzy.
— A masz, Granger!
Otworzyła oczy, widząc jak Draco stoi z wielkim wiaderkiem.
— Mokrego dyngusa… Idę zrobić Blaise’owi mokrą pobudkę… O Merlinie, źle to zabrzmiało — jęknął, napełniając wiaderko różdżką, a potem wychodząc z jej dormitorium, cały z siebie dumny.

11 komentarzy:

  1. Kurde. Rozdział świetny. Nie ma co, napewno wyjątkowy. Tak wyjątkowy, że nawet słowa napisać o nim nie potrafię.
    Może jutro uda mi się coś napisać,
    E.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami słowa nie oddają niczego wyjątkowego, to fakt. Ale już mam do tego rozdziału pewien dystans. Nie jest wyjątkowy. :)
      Do następnego...

      Usuń
  2. O kurka wodna. To jej się śniło? Powiedz że to nie był tylko sen . . . To nie może być sen. Powinni częściej grać w "Nigdy". Wtedy zawsze na wierzch wychodzą ich prawdziwe myśli i uczucia. nie wiem co mam jeszcze napisać. Żałuję, że nie ma błędów które mogłabym skrytykować z wielką chęcią, bo piszesz zbyt dobrze :D
    Serdecznie pozdrawiam i dużo weny życzę :*
    Do następnego XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, niestety, to tylko sen. Brutalnie, prawda? Ale kto nie miał snu, żałując, że on nie był prawdziwy. Miałam tak parę razy, nic miłego, haha.
      Lubię pisać o ich wspólnej grze w ,,Nigdy". Do następnego. :)

      Usuń
  3. Faktycznie, bardzo wyjątkowy. Dziś moje pisanie krótkich komentarzy przechodzi samo siebie.
    Rozdział jest po prostu piękny.
    A Draco i Blaise słodcy.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, mimo wszystko dziękuję za komentarz, krótki czy nie. :)
      Draco jest słodki, jeszcze się zgodzę, ale Blaise? Haha, okej. Do następnego!

      Usuń
  4. Cudny rozdział! Jestem pod wrażeniem, ach ten genialny Draco :D
    Sev, jakiż on jest... irytującocholernieseksowny!*-*
    Do kolejnego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję... a co do Snape, zgadzam się. Jest irytującocholernieseksowny! :)

      Usuń
  5. "Zawsze w moich koszmarach umierasz"!
    Matko, siedzę na lotnisku, otcza mnie tłum ludzi, a ja uśmiecham się głupio do telefonu, przerywając pisanie raz po raz, by zastanowić się jak mam to skomentować. No nie wiem, brakło mi słów! :)
    Kurczę, poza tym szkoda, że tak króciutko! Gdy udało mi się wczuć w klimat, było już po wszystkim. Ech!
    Jak wyżej - matko, ten Snape jest naprawdę irytującocholernieseksowny! :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że podróż była bezpieczna. :)
      I pochlebiasz mi! Krótki rozdział, ale nie mogłam go przedłużać - to był tylko sen, nic więcej. Ze snów nie pamięta się przecież miliona szczegółów, a sam zarys.
      Również pozdrawiam, do następnego. :)

      Usuń
  6. Troche późno ale jednak.
    Nah, to wszystko było snem, a wydawało się takie realne, takie możliwe ( no może z wyjątkiem ich uroczej wymiany zdań podczas gry) - szkoda, że nie było prawdziwe.
    Wyznania Draco zawsze spoko xD Ta dwuznaczność i w ogóle.
    Szkoda, że tak krótko, akurat gdy poczułam ten klimat - skończyło się, ale to nic, w końcu sen to sen i chyba nie wiele wnosi do całej historii.
    Do następnego!
    Pozdrawiam, Anai

    OdpowiedzUsuń