Życie bywa zaskakujące. Zwłaszcza,
kiedy budzą cię poranne krzyki twojego współlokatora. Hermiona jęknęła pod
nosem, zrzucając z siebie kołdrę, kiedy głosy stały się nie do wytrzymania.
Zegar wskazywał szóstą trzydzieści sześć.
Przeszła przez swoje dormitorium chwiejnym
krokiem i otworzyła drzwi, które dzieliły ją od salonu. Wyszła ze swojej
sypialni w najmniej odpowiednim momencie. W chwili, kiedy chciała potrzeć
zaspane oczy, coś miękkiego trafiło ją w twarz. Poduszka spadła na podłogę i
została tak samo niezauważona jak Hermiona.
Granger uniosła jedną brew.
— Och! Jasne! Wszystkie nagle są twoimi
koleżankami, znajomymi… — Ginny prychnęła pod nosem, a głos miała jak
śpiewaczka operowa. Tak przynajmniej się Hermionie wydawało, ale ona nadawała
na kompletnie innych falach. — N a g l e wróciła do naszego
towarzystwa Astoria — Ginny spojrzała na Hermionę płomiennie — godzinę po tym,
jak poszłaś spać. I co zrobił Blaise? Poszedł ją odprowadzić… Dżentelmen w
każdym calu.
Spojrzała na swojego jeszcze chłopaka
wyzywająco. Hermiona przyjrzała się Ginny, było jej daleko do płaczu, choć
chrzęst łamanego serca był w tych roztrzęsionych ruchach. Dłonie jej drżały, a
pierś falowała przez przyspieszony oddech.
— To jeszcze nic nie znaczy. — Wyjąkała
wreszcie Hermiona. Blaise spojrzał się na nią przelotnie, nim znowu przewrócił
oczami.
— Jasne, szkoda tylko, że nie wrócił na
noc. — Warknęła, zaciskając zęby. Bez słowa odwróciła się na pięcie i poszła do
pokoju Hermiony, aby ochłonąć. Zatrzasnęła za sobą drzwi i być może, nawet
Granger nie miała wstępu do swojego pokoju. Jakimś sposobem, może była jeszcze
śpiąca, ale nie zamierzała tam wchodzić i wyganiać Ginny. Kiedy zamykała za
sobą drzwi, widziała jej szklane oczy.
— Blaise. — Zabini patrzył jeszcze na
drzwi. Niewykluczone, że widział te łzy, ale ona nie zamierzała pytać.
— Hermiona. — Powiedział rozbawiony,
siadając na kanapie. Przysiadła się obok niego, nie odrywając wzroku od jego
poweselałej twarzy.
— Co się stało?
— Słyszałaś. — Jego ironiczny uśmiech
bladł. Wpatrywał się w kominek, w którym powoli tliły się ostatnie płomienie,
tak staranne utrzymywane przez imprezowiczów w nocy. Hermiona poprawiła swoją
czarną koszulę, o wiele na nią za dużą, która sięgała do połowy uda; rozwiązała
włosy z niedbałego koka, a burza loków rozsypała się na jej łopatkach. Blaise
przyglądał się jej w milczeniu, ona zniosła ten wzrok. Siedzieli tak jakiś
czas, przyglądając się sobie nawzajem.
— Po co? — westchnął Blaise.
— Skoro nie chcesz mówić, to z tobą
posiedzę. — Odpowiedziała niepewnie. Przez ten cały czas nie odrywali od siebie
wzroku. Hermiona przełknęła ślinę, zastanawiając się, czy on myśli o tym samym;
nie rozmawiali od tygodni, ich zażyłość wisiała na włosku. Lecz oboje nie
starali się o siebie nawzajem dbać. Granger widziała w twarzy Blaise’a coś.
Ukrywał się za powściągliwością i srogą miną, która miała odstraszyć.
— A jeśli przespałem się z Astorią? —
szepnął, podając Hermionie wskazany koc. Bez żarzącego się paleniska, w pokoju
nie było tak ciepło jak zeszłej nocy. Dziewczyna odchyliła głowę w tył,
przyglądając się białemu sufitowi i kulistej, kwiatowej rozecie na środku.
Odpowiedziała dopiero, gdy szczelnie opatuliła się kocem.
— Astoria jest na tyle zdesperowany, aby
to zrobić. Zresztą… ona nie myśli teraz racjonalnie. Pewnie przyszła do was nad
ranem, już kompletnie upita. — Hermiona rzuciła mu pytające spojrzenie, a
Blaise skinął głową, najwyraźniej odtwarzając sobie tą scenę jeszcze raz w
zamglonych wspomnieniach.
— Nawet gdyby chciała z tobą wskoczyć do
łóżka, byłaby niepoczytalna, a ty nie wykorzystujesz kobiet w takiej sytuacji —
zaśmiała się na widok jego zdziwionej miny — nie patrz tak. Jestem pewna, że
nic nie zrobiłeś — Ginny jest dla ciebie zbyt ważna.
Blaise to przemilczał.
— Nigdy nie widziałam jak ją dotykasz, do
wczoraj, kiedy trochę wypiliście. Objąłeś ją i może zabrzmię ckliwie —
westchnęła. Blaise pomyślał, że Granger daleko do ckliwej — wyglądaliście na
oddanych sobie. Jakby cały świat to tylko wasza dwójka.
Blaise mruknął coś w odpowiedzi i
skrzyżował ręce na torsie. Dawno nie widziała, jak się tak naprawdę uśmiecha.
Myślała, że ten proces sądowy, że to go tak obciąża; jednak jego barki dalej
były sztywne, a mina nieprzystępna, nie tak jak na początku roku, wtedy próbował
to ukryć i w miarę mu to wychodziło. Do czasu aż go poznała. Przywołała
Stworka, domowego skrzata. Harry dalej nie zdjął rozkazu, odkąd wyruszyli na
poszukiwania horkruksów, skrzat dalej był posłuszny Hermionie, a jej rozkazy
wykonywał z radością. Zamówiła dwie czarne kawy i wkrótce oboje, siedząc na
dwóch krańcach kanapy, popijali w milczeniu swój nałóg. Wysłała również
skrzata, aby sprawdził, czy i Ginny sobie czegoś nie życzy, bo z pewnością nie
wybierała się na śniadanie. Kiedy coś ją trapiło, traciła apetyt.
— O której masz projekt? — Blaise odezwał
się jako pierwszy, odkładając pusty kubek na szklany stolik. Zwróciła na niego
uwagę, uśmiechając się delikatnie. Nic w tym salonie nie potrafiło utrzymać się
w tajemnicy, tylko Astorii brakowało, aby Ginny urwała jej głowę.
— Zaraz po śniadaniu, o dziewiątej. —
Rzekła. Starała się nie patrzeć na zegarek ścienny, który wcześniej doglądała
co minutę. Wbiła wzrok w swoje kolana, które pokryte były puszystym kocem.
Poprawiła za dużą koszulę, która zsunęła jej się z ramienia.
Blaise chwilę rozważał jej odpowiedź, nim
wstał z kanapy, przyglądając się jej bladej twarzy.
— Już ósma. — Szepnął do siebie, wędrując
wzrokiem na zegar. Westchnął. — Zajmuję łazienkę, a ty, Granger — uśmiechnął
się do niej kpiąco, choć i to przychodziło mu z większym trudem. Wyglądał na
zmęczonego — wyskakuj z koszuli Snape’a, zrób się na bóstwo, czy co ty tam
zwykle robisz. Draco kazał ci przekazać, że nie idzie na ten cały projekt.
Hermiona zakrztusiła się ostatnim łykiem
kawy i zsunęła z siebie błyskawicznie koc. Wyprzedziła Blaise’a, zatrzaskując
za sobą drzwi od łazienki w akompaniamencie śmiechu swojego współlokatora.
Przemyła twarz letnią wodą, patrząc się na lutro nad umywalką i odganiając
każdą myśl, która nie dotyczyła wyłącznie jej. Miała splątane włosy, podkrążone
oczy i bladą twarz. Koszula rozpięła się i utworzyła głęboki dekolt — nie
wyglądała źle. Daleko jej było do nienagannej uczennicy, ale wyglądała inaczej,
bardziej żywiołowo. Pierwszy raz spojrzała na siebie w taki sposób, jak na
kobietę, którą teoretycznie była. Przyjrzała się swojej twarzy z każdej strony,
oceniając ją na nawet ładną. To był jej dzień, w którym czuła się dobrze ze
sobą, choć zeszłej nocy zdecydowanie zasiedziała się w dobrym towarzystwie i
alkoholu. Wszystko jednak wskazywało na to, że dzień miał być wyśmienity.
Uśmiechnęła się do swojego odbicia, zdejmując prowizoryczną piżamę, za którą
jej robiła koszula Severusa. Lepiej nie mówić, jak ją zwędziła,
nagimnastykowała się przy tym niemiłosiernie. Nie, że ją zdjęła z właściciela,
nie, nie… To był w ich wspólne święta, kiedy traktowali siebie bardzo zażyle.
Przyszła tamtego ranka obudzić go, jak zresztą każdego dnia wtedy. Te
wspomnienia ją zabolały, dźgały prosto w pierś, jednak nie próbowała z tym walczyć.
Oczami wyobraźni przeniosła się w inne miejsce... Spał jak zabity, zakryty
kołdrą od pasa, więc skorzystała z okazji i zakradła się do jego szafy, która
była po brzegi wypełniona czarnym kolorem. Zerkała cały czas przez ramię, czy
się nie obudzi.
Severus leżał bez koszulki, na plecach,
nie widziała jego twarzy. Przypomniała sobie jego miarowy oddech, zmierzwione
włosy. Zarumieniła się na to wspomnienie, przyciskając nieświadomie kołnierzyk
jego koszuli do nosa, gdzie najintensywniej utrzymał się jego zapach.
NEVILLE BYŁ W DOŚĆ osobliwej sytuacji.
Niewiele mu brakowało do zażenowania, ale w głębi duszy uśmiechał się jak
ostatni głupek. Harry i Ron, którzy siedzieli obok, jeszcze nie tknęli
jedzenia; wpatrzeni byli w ten sam punkt co on. Kiedy Longbottom otworzył usta,
by się w końcu odezwać, Ron spojrzał się na niego z podziwem.
— Ee… Hermiono? Czy coś się — powiedział
niepewnie, robiąc krótką, nieśmiałą pauzę —… stało?
Harry udał napad kaszlu, kiedy Hermiona
spojrzała się na chłopców z dziwnym, zbyt naturalnym uśmiechem.
— Nic się nie stało — odparowała,
wkładając sobie ostatni kęs kanapki z serem w usta i zapijając go
gorącą herbatą. — Uświadomiłam sobie, że już nie długo koniec zimy, wiosna,
potem egzaminy, przed nami tona nauki…
— Dlatego się cieszysz? — Ron spojrzał się
na nią, jak na wariatkę. Harry też wyglądał na zniesmaczonego wywlekaniem
zbliżających się egzaminów. Neville zaś czekał, aż Hermiona skończy, bo mimo
krzywych min chłopaków, ona dalej wyglądała na rozpromienioną.
Do Wielkiej Sali jak na złość wlała się
piękna tura porannego słońca. Hermiona przyglądała się temu zjawiskowi jak
odurzona jakimiś środkami narkotyzującymi, nim dokończyła swoją szerszą
odpowiedź.
— Nie, nie chodzi mi o naukę. Po prostu…
mam przeczucie, że wszystko się ułoży, że mimo wszystko jakoś damy radę znieść
ten stres, a może nawet spotkają nas… — spojrzała się nagle w stronę wejścia do
Sali, jakby wyczuwając czyjąś obecność i wodząc za kimś wzrokiem. Kiedy Ron i
Harry się odwrócili, dostrzegli tylko czarną szatę Snape’a i jego kruczoczarne
włosy… — a może nawet spotkają nas wyjątkowe rzeczy.
Neville pokiwał głową w zamyśleniu, a gdy
dostrzegł, że Marietta wchodzi zaspana na śniadanie, musiał przyznać Hermionie
rację.
— Hermiono… — zaczął Neville, ale
dostrzegł Granger już przy wyjściu, w towarzystwie Severusa Snape’a. Oboje
wyglądali na oburzonych, a Hermiona miała czerwone policzki ze złości.
Longbottom zdziwił się, Granger przecież ledwo wstała od stołu, a mimo to
zdążyli się pokłócić. Nie był zaniepokojony, w końcu to dalej Snape. Nawet
jeśli jakiś dziwny i może zainteresowany Hermioną, był tą samą osobą. Harry i
Ron nie zauważyli niczego podejrzanego; to nie tak, że nie byli
spostrzegawczymi ludźmi. Zwyczajnie nie przyszło by im do głowy, że ta dwójka
mogłaby coś do siebie czuć. Neville też został dopiero uświadomiony przez
Mariettę, która miała wybitny zmysł obserwacji, co nazywała kobiecą
intuicją.
Hermiona i Severus wyszli razem, choć w
znacznej odległości od siebie. Nikt nie zwrócił na nich uwagi, niewiele zresztą
osób zwlekło się jeszcze na śniadanie. A szkoda, widok ukrytego szczęścia
Hermiony był widokiem wart wiele.
ZESZLI DO LOCHÓW w gwarze sarkastycznej rozmowy.
Severus krzywił się, gdy Hermiona miała na jego kąśliwą uwagę przygotowaną
odpowiedź, lub krzywił się, gdy udawało mu się jej dopiec.
Oboje wyglądali jak spuszczeni ze smyczy,
bez zahamowań; pozwalali sobie na o wiele więcej, niż kiedy widzieli się
ostatni raz. Tego dnia, w swoim towarzystwie, byli jacyś swobodni, a rozmowa w
szpitalu, która miała być pożegnaniem, nigdy nie weszła do ich kręgu tematów.
Żadne z nich nie chciało myśleć o tamtym czasie. A przynajmniej Hermiona
starała się zapomnieć, że coś takiego się stało; brakowało jej tego człowieka i
choć przyszłość była niepewna, nie chciała się nad tym zastanawiać. Uwielbiała
poczucie kontroli, ale TO było poza schematem, którego wyuczyła się na pamięć.
Nie chciała czy też chciała tego uczucia, nie miało to znaczenia, ono dalej
było. Tłamszone uczucie czy też nie, nie mogła oderwać oczu od jego onyksowych tęczówek.
Trudno też powiedzieć, że się specjalnie starała. Widziała go wczorajszego dnia
na rozprawie sądowej, nawet udało im się zamienić kilka słów i rozwiązać
zagadkę Rookwooda.
— Mieliśmy rację — Hermiona dała
specjalnie nacisk na liczbę mnogą. Zrobiła niezdecydowaną minę, patrząc mu w
oczy. Severus nigdy nie naciskał, co dodało jej odwagi. — Astoria to zrobiła.
— To? — zakpił. Szli schodami do lochów.
Nikogo nie spotkali, byli kompletnie sami, a Snape, choć wiedział, że to
dziecinne i nieostrożne, próbował ciągnąć tą bezsensowną rozmowę. Spojrzał w
dół, na drobną Gryfonkę, zdając sobie sprawę, że choć w logicznych realiach ich
wymiana zdań była bezsensowna, czerpał z tego satysfakcję i nie zamierzał
Granger zbyć.
— Wiesz, co mam na myśli — rzuciła mu szybkie
spojrzenie, ale gdy nie zareagował na niezwracanie się do niego per profesorze,
uniosła kąciki ust, a jej twarz złagodniała.
— Tylko jedno to o Greengrass świadczy. —
Przewrócił oczami, dając jej jasno do zrozumienia, że nie powie tego na głos z
powodu swoich iście nienagannych manier. Nigdy nie powiedział aż tak wulgarnego
słowa na ucznia czy uczennicę i nie zamierzał tego zmieniać.
— Przecież zrobiła to dla Draco. —
Ściągnęła gniewnie brwi. — Poświęciła się, bo go kocha.
— Jesteś naiwna, Granger.
— Nie jestem naiwna, a nawet jeśli, to nie
w tym przypadku — odparła pewnie, przystanęli oboje przed drzwiami Severusa.
Hermiona pociągnęła za klamkę, ale ona nie ustąpiła. To ją zabolało, że choć
projektu nie było przez dwa tygodnie, Severus tak łatwo usunął ją ze swojej
listy upoważnionych osób i myśli. Starała się nie patrzeć na jego sarkastyczny
uśmiech, nie chciała mu pokazać, że któryś raz z rzędu poszarpał jej duszę na
strzępy.
— Dla mnie można to określić jednym słowem
— kontynuował Snape, kiwając głową, aby jako pierwsza weszła do jego
kwater. Poczłapał się tuż za nią, zamykając za sobą drzwi. Jej twarz opatuliła
się zapachem środka czyszczącego — możliwe, że Severus nudził się i rozdawał
uczniom szlabany. Hermiona spojrzała na swoje nietknięte stanowisko, a lawina
wspomnień wpiła się w jej umysł. Pamiętała, jak Severus się na nią zdenerwował
i byli od siebie oddaleni na może pięć centymetrów i, choć stali blisko siebie,
Snape był bardziej nieuchwytny niż kiedykolwiek.
Wróciła do gabinetu po pięciu wspomnieniach,
każde z nich różniło się od siebie, ale miały jeden punkt wspólny, miejsce.
Czuła na sobie wzrok Severusa, ale przyglądała się szarym kafelkom i
drewnianym, starym stolikom; dwa były niemal obok siebie, gdzie zazwyczaj ona i
Draco ważyli eliksiry. A jeszcze jeden, ostatni stolik, najnowszy i największy
z trzech był w kącie sali, tuż obok drzwi. Hermiona nie podeszła do swojego
stanowiska, gdzie wszystko było takie, jakie pozostawiła; podeszła do jego
miejsca pracy. Nigdy tego nie robiła, zawsze podziwiała z daleka, jak pracuje.
Severus nie zareagował, gdy dotknęła narzędzi, na których czuła jego obecność.
Przyspieszył jej oddech, gdy poczuła dłoń
na swoim ramieniu. Zmrużyła oczy, gdy dłoń delikatnie zaczęła wędrować po
karku, wślizgując się pod koszulkę i dotykając obojczyków. Przechodziły ją tony
dreszczy. Smakowała tych nowych uczuć i rosnącego pożądania, którego nigdy nie
czuła w takim natężeniu.
Gdy pomyślała, że chciałaby zobaczyć jego
twarz, odwrócił ją jednym szarpnięciem do siebie. Otworzyła oczy, widząc czarne
jak węgle oczy, tak rozpalone do dzikiej czerwoności. Rozkoszując się jego
dotykiem, stanęła na palcach i pocałowała go, zarzucając mu ramiona na szyję i
przyciskając do swojego ciała jak najbliżej. Nie czuła tej obecności od świąt,
odkąd smakowała jego usta po raz ostatni. Zapamiętała tamte uczucia, ale ten
pocałunek miał w sobie inny rodzaj namiętności. Czuła przepływające wibracje
między nimi, oboje drżeli z podniecenia i jakimś cudem, nie odrywając się od
siebie ani na moment, znaleźli się w sypiali.
Zegarek wskazywał dziewiątą piętnaście
czasu zachodnioeuropejskiego. Zdawało się, że taka godzina nigdy by nie wybiła,
gdyby nie tęsknota wisząca nad Hermioną i Severusem. To jednak było
tylko słowne wytłumaczenie, nie mające nic do rzeczy. Kraniec, zwątpienie i
żałość, myśleli o tym dopiero o godzinie siedemnastej sześć czasu
zachodnioeuropejskiego, kiedy Hermiona wyszła z kwater Severusa.
Awww :3
OdpowiedzUsuńJaki genialny rozdział, jak zawsze zresztą.
Spędzili razem 8 godzin i tak czuję, że ani minuty nie poświęcili na eliksiry :3
Tak ładnie opisałaś ich spotkanie, borze, jaram się.
Co ten Blaise, co on daje. Ja wiem, że nie zdradził Ginny, ale czemu nie wrócił na noc .-. Co się dzieje ;-; Tak czuję, że nic dobrego :v
A Harry i Ron, jak zwykle ślepi ;-;
Mam nadzieję, że następny rozdział będzie szybciej niż ten, nie mogę się doczekać ♥
Weny,
Black
Dziękuję Ci, kochana Mrs Black. Mówię tu o komentarzu, który okropnie mi dodał otuchy, bo jako jedyna zrobiłaś sobie ten kłopot, aby skomentować. :)
UsuńTeraz malutkie ogłoszenie do czytelników (mam nadzieję, że nie obrazisz się Mrs Black, że akurat pod twoim komentarzem); to, że nie potrzebuję komentarzy do tego, aby pisać dalej opowiadania, nie znaczy, że możecie mnie wykorzystywać. Chciałabym dostawać komentarze, jednak jeśli ich nie dostanę, trudno. Jednak nie miejcie do mnie potem pretensji, jeśli nagle mój blog zniknie z internetu.
Nie obrażam się, że pode mną, skąd :D
UsuńTylko co Ty tu dajesz o jakimś znikaniu. Spróbujesz usunąć, a ja Cię znajdę, i osobiście będziesz mi opowiadać co dalej!!1!!!!jeden!1!
Haha... Nie będziesz musiała mnie szukać, jako pierwsza się zgłoszę, żeby Ci wszystko wypaplać, albo specjalnie dla Ciebie pisać. :)
UsuńJak miło:D
UsuńO kurde.... Tyle godzin w sypialni... No co tam można by robić.... Awww ;_;
OdpowiedzUsuńI ten Blaise... Wiadomo, że nie zdradził Ginny, jak by mógł (wydrapałabym mu te piękne oczy gdyby jednak tak) ale może coś tam knuje? Zobaczymy...
Pozdrawiam, życzę weny, czekam na następny i lecę na miniaturki.
E.
Ja nie wiem, co tam można robić. Ale mówiąc szczerze, nie zamierzam pisać scen erotycznych, bo sama nie jestem pełnoletnia. Wyszłoby bez sensu. :)
UsuńPozdrawiam i dziękuję.
Chyba już dawno się tak zadeklarowałaś i mówiac szczerze, przynajmniej mi, to pasuje. No bo... O jeny, nigdy nie lubiłam tych scen w opowiadaniach. Wydaje mi się, że to dość... Niewłaściwe. Połowa z autorek nie miała nawet 15 lat i tak dalej. Poza tym tutaj i tak wygląda to tak naturalnie... Dobrze to przedstawiłaś i bez tego. :)
UsuńTo świetnie, że nikt nie narzeka na to, że brak wątków erotycznych. Z reguły jesteście wyrozumiałe i Wam to pasuję - strasznie mnie podnosicie na duchu! :)
UsuńJestem zniesmaczona tymi blogami, w których jest tyle niewłaściwych rzeczy. (Mówię np. o Ostatnim Bastionie... może jestem za młoda, żeby zrozumieć ten epicki ,,geniusz", ale...) A są niewłaściwe, bo autorka nigdy czegoś takiego nie przeżyła, i jest za młoda zwyczajnie. Kiedyś napisałam lekką scenę, ale to nie miało żadnego sensu i nie zamierzam tego powtarzać. Może kiedyś... ale tylko w celach literackich, a nie żeby kogoś podnieci. :)
W końcu mam czas by zabrać się za porządne skomentowanie tych(o zgrozo!) siedemdziesięciu siedmiu rozdziałów. Gdy tylko skończę to robić, zagłosuję w ankiecie za opcją, która ma w sobie sformułowanie „tasiemcze pisanie“, bo bez wątpienia jest to jedyna możliwa odpowiedź. Nie, żebym narzekała! Czytało mi się bardzo przyjemnie!
OdpowiedzUsuńZacznijmy od początku: miałaś rację. Widać progres, to zdecydowanie powód do dumy. Nie mogę powiedzieć by między początkowymi rozdziałami a ostatnim opublikowanym była wielka przepaść jeśli chodzi o styl pisania i formę treści, ale w każdym razie zauważyłam postęp. Gratulację, idź dalej w tym kierunku i - na wszystkich bogów! - życzę Ci większej zażyłości między Tobą a opisami. Tego mi odrobinę brakuje. Jednak, jak już wspominałam Ci na gadu, być może to tylko i wyłącznie moje odczucia, bo ja uwielbiam niekończące się opisy natury, uczuć i wszelkich innych głupstw. Taka tam słabość.
Pisałam Ci już, że moją pierwszą myślą było: ile się tutaj dzieje! I nie było to ani trochę wyolbrzymione. Każda sytuacja ciągnęła za sobą masę następstw, konsekwencji i, co tu kryć, nie nudziłam się ani trochę podczas czytania tych trzystu stron. Czasami byłam nawet(o dziwo) zaskoczona przebiegiem akcji. Zazwyczaj umiem trafnie przewidzieć zachowania bohaterów.
Nie więcej niż trzy razy, ale jednak, odnosiłam wrażenie, że wymyślasz to wszystko na bieżąco, jakbyś była za bardzo zżyta z historią by ją zakończyć. Na początku myślałam, że wątek czarnej magii będzie głównym, ale on równie szybko się zakończył, co zaczął. Trochę szkoda, bo rzeczywiście Hermiona wyjątkowo pasowała mi do wizerunku dziewczyny zagonionej w kozi róg przez własne żądze. Do ostatniego rozdziału przejawia się to w jej osobowości, fakt, jednak na początku było to bardziej widoczne. Szkoda, lubię, gdy jest charakterna.
Cały czas chcę przekazać to, co wymyśliłam sobie podczas czytania, jednak wszystkie moje myśli biegną ku Severusowi i nie wiem czy jest jakikolwiek sens przeciwstawiać się temu. Chciałam pisać o Draco, o szpiegach, o przesłuchaniu, o świętach w Muszelce, o konkursie tańca i samym tango, a i tak słyszę tylko w tle: „W KOŃCU WIESZ O CO CHODZIŁO Z TĄ KAWĄ!“. Gdy jeszcze nie zaczęłam czytać tej historii, myślałam, że chodzi po prostu, najzwyczajniej w świecie, o gorzki smak dorosłości i problemów, które się z tym wiążą. Może domyśliłabym się wcześniej, gdyby nie to, że przez pierwszych kilka rozdziałów zastanawiałam się czy koniec końców będzie to dramione czy sevmione. Cieszę się, że padło na tę drugą opcję.
Trudno mi zebrać myśli, mogłam spisywać to wszystko na bieżąco, ale za bardzo zaabsorbowana byłam przebiegiem wydarzeń, by o to dbać. Obiecałam Ci długi komentarz, a tak naprawdę nie wiem nawet co pisać. Chcę tylko powiedzieć, że postać Hermiony na tle Snape’a wypada naprawdę blado. Jest, jak na mój gust, odrobinę zbyt płaczliwa(czepiam się, a sama na jej miejscu wyłabym przez połowę czasu). Za to Severus jest taki, jaki powinien być. Zamknięty w sobie, oddany, asertywny, inteligentny. Podoba mi się, że ulega, ale z wolna i z rozmysłem. Jest bardzo naturalny! Szczerze mówiąc, szczególne po końcówce tego rozdziału, zastanawiam się czy masz w planach jakąś scenę o zabarwieniu czysto erotycznym między tą dwójką. Chętnie przeczytałabym coś takiego. Szczerze mówiąc, czekam na to od czasu pierwszego pocałunku.
Jeśli chodzi o samą stronę techniczną, nie będę się rozpisywać. Zwrócę Ci tylko uwagę na coś, co kilkakrotnie rzuciło mi się w oczy podczas czytania. Zdarza Ci się mieszać czasy. Piszesz w czasie przeszłym, to znaczy: przyszła, poszła, zobaczyła, a zaraz widzę: „jest“ a nie „była“. Taki najprostszy przykład.
Ostatecznie: jestem na „tak“. Zgodnie z moimi przypuszczeniami: polubiłam Severusa. Czy myślałaś kiedykolwiek nad tym, by napisać rozdział z jego perspektywy? Myślę, że to mogłoby być całkiem ciekawe :)
Czekam na dalsze części - co z tym Malfoyem?! :D
xoxo
Omfale aka Heroina
Błagam, nie każ mi znowu odpowiadać na wszystko... :D
UsuńWyrażę jeszcze swoją wdzięczność, po raz nie wiadomo który. Twój komentarz jest niesamowity i tak krzepki, że... aż mam uśmiech na twarzy, że ktoś chciał przeprowadzić tak szeroką analizę.
Uwielbiam tę równowagę u Ciebie. W każdym dobrym opowiadaniu lista paringów nie kończy się na głównych bohaterach, ale większość popada w skrajność - albo mamy za mało wątków pobocznych i historia jest nudna, albo wątków mamy tyle, że nie wiesz co czytasz. U Ciebie widzę złoty środek, a na pewno jesteś blisko niego :) Sceny erotyczne to taki zabieg, trochę takie oszustwo małe, które powoduje większe zainteresowanie, jednak nie uważam, żebyś musiała się do niego uciekać. Prawdę mówiąc, nawet się nie zorientowałam, że nie masz tu scen +18, bo Twoje pisanie wnika we mnie niesamowicie. Jesteś już bardzo dobra, możesz być świetna, tylko pisz nam dalej :D - MJ
OdpowiedzUsuńRównowagę? Naprawdę? Ja myślałam, że zaliczam się do skrajności, w końcu u mnie wątków tyle, że czasami sama sobie przypominam o jednym po jakimś czasie. :)
UsuńSama nie potrzebuję uciekać się do metod, które przyciągną czytelników. Denerwuje mnie, kiedy te małe zołzy nie komentują, ale na pewno nie będę chciała pisać scen erotycznych, aby coś takiego wymusić... Swoją drogą, sama chyba bym dostała zawału, jakbym musiała pisać coś takiego. Pewnie dałabym radę, ale po cholerę? Powieści pani Rowling są dla dzieci. Chcę uszanować jej decyzję. Jeszcze jest tu pewnie część niepełnoletnia, a ja nie chcę nikogo deprymować. (Naprawdę wątpię, aby którakolwiek pominęła fragment z erotyczną sceną... ja bym nie pominęła w każdym razie!).
Będę Wam pisać dalej, kochane. Następny rozdział pojawi się w weekend, o ile nie wcześniej. Nie mam teraz czasu do tego, moje oceny błagają o poprawę i wymianę ich na lepsze... A jeszcze muszę się uczyć, aby udowodnić coś sobie i innym. Pisanie, niestety, musi poczekać.
Uch, kocham ten moment kiedy napisze komentarz, a on mi się usuwa Q.Q
OdpowiedzUsuńBlaise, nie mogłeś tego zrobić prawda? Nie zdradziłeś Ginny, tak? - to pierwsze pytania jakie miałam podczas czytania i szczerze powiedziawszy, nie chce znać prawdy, jeżeli spełnią się najgorsze przypuszczenia.
Kobieca intuicja mówisz? Czasem ją miewam, ale to tylko sporadyczne przypadki. Chyba nie nadaję się na kobietę. ( Tak mi przykro)
Tyle czasu w sypialni... Jestem przekonana, że czytali książki, tak zdecydowanie. Bo cóż by innego mogli robić..?
Dobra, kończe mój ( znowu) nieogarnięty komentarz.
Pozdrawiam, Anai
Ja też uwielbiam takie sytuacje, tylko że u mnie to się dzieje z rozdziałami. Raz jest, raz go nie ma. (Nie żebym się próbowała usprawiedliwiać, nie).
UsuńHaha, nie martw się! Ze mnie taka sama kobieta jak z kulturysty. Wolę posiedzieć na siłowni, niż popłakiwać przed tragiczną miłością jakiegoś bohatera. Chociaż nie powiem, czasem mi się zdarza.
Oczywiście, że czytali książki, w końcu najpierw teoria, a potem praktyka. :)
Również pozdrawiam. (Jesteś na wattpadzie!)
Jestem zbyt leniwa na siłownie, gdybym mogła to całe życie spędziła bym w łóżku. Pomińmy fakt, że jestem pracoholiczką i prędzej bym oszalała niż to zrobiła.
OdpowiedzUsuńNo wiesz lepiej, niektórzy wolą przejść do praktyki, bez zabawy w teorię XD
Ba, że jestem! Specjalnie Dla Ciebie, bo nie dość, że jestem Ciekawa Twojej wcześniejszej twórczości, to mogę znaleźć wiele innych ciekawych rzeczy.
Pozdrawiam, Anai ( która zapomniała się zalogować)
O... najbardziej tak lubię wejść na posta żeby sprawdzić czy mi odpisałaś na komentarz, który.... zniknął?! :/ Źle się dzieje z moim komputerem.... Chyba dopadły go gnębiwtryski...
OdpowiedzUsuń