— Co teraz? — zapytał Draco. Miał
nieobecny wyraz twarzy i zmęczone, szare oczy. Na jego ustach gościł wieczny,
ironiczny uśmiech, który Hermiona mogła zobaczyć zawsze u jeszcze jednej osoby.
Westchnęła głęboko i zwolniła, zrównując z nim krok; szedł wolno, zaplątany w
jeszcze wrzących myślach.
— Wolność — odszepnęła i oplotła ich
dłonie. Dopiero wtedy zwrócił na nią uwagę. Pociągnęła go w stronę jej
dormitorium. — Chodź, wszyscy czekają. — Posłała mu słodki uśmiech i zaśmiała
się, gdy jęknął niezadowolony. Był zmęczony rozprawą, która miała miejsce
zaledwie dwie godziny temu. Marzył o tym, aby zdjąć uwierający garnitur i
wskoczyć do świeżo zasłanego przez skrzaty łóżka. Jednak nie chciał się siłować
z Panną-Wiem-To-Wszystko. Zawdzięczał jej To Wszystko. Łącznie z
wątpliwościami. Wszystkie jego myśli nie odstępowały odbytej rozprawy, zawsze
myślał o niej pesymistycznie, wolał nie robić sobie żadnych planów, celów, bo
mogłyby one nie mieć miejsca, gdyby przegrał. Spojrzał na Granger, na jej
błyszczące ze szczęścia oczy, gdy próbowała biec w stronę dormitorium, aby
wcześniej zobaczyć przyjaciół. Spojrzał na ich złączone dłonie, zaciskając
ciaśniej palce, czując się nagle na miejscu. Hermiona była jego przyjaciółką,
ale był tylko mężczyzną i czasami nachodziły go różne, abstrakcyjne myśli. Miał
ochotę ją pocałować. Ze szczęścia, ignorując konsekwencje.
— O czym myślisz? — znów zwolniła
kroku, szli opustoszałym korytarzem, sami, wolni od plotkarzy i wścibskich
spojrzeń. Draco spojrzał jej w oczy, jak to robił kiedyś, gdy kobiety go
interesowały, a zdobywanie ich względów było dla niego jak wyścig szczurów.
Oprzytomniał, gdy zrozumiał, kto jeszcze startowałby w tym wyścigu. Nie liczył
się przez chwilę z uczuciami Granger, ale zbyt szanował Snape’a. Hermiona
niczego w nim nie dostrzegła.
— O konsekwencjach. — Odpowiedział,
zdegustowany nagłą chwilą słabości. Odwrócił wzrok, przeklinając w myślach
własne, chore, męskie, pieprzone instynkty łowieckie. Zainteresował się Granger…
— Pomyślisz o nich jutro.
— I powiedziała to osoba, która nie
potrafi żyć bez poczucia kontroli?
Hermiona zacisnęła usta, ale była
rozbawiona. Puściła jego dłoń, gdy doszli do Pokoju Wspólnego Prefektów.
Wypowiedziała hasło na głos.
— Z Blaisem zamontowaliśmy dziś
hasło jednodniowe, aby wszyscy zaproszeni mogli wejść. — Uniósł brwi na jej
słowa. Ilu ludzi ta kobieta zaprosiła? — Nie martw się, będzie tylko kilka osób.
Kiedy weszli do salonu, zobaczył
dosłownie kilka osób i odetchnął z ulgą, gdy dostrzegł dużo butelek Ognistej
Whisky na szklanym stoliku. Nie wiedział, ile mililitrów brakuje mu do tytułu
alkoholika, ale widok whisky naprawdę go uradował. Mógł się odprężyć po
godzinnym gapieniu w ścianę, gdy przesłuchiwano Granger. Spojrzał na ludzi,
którzy swoimi szczerymi uśmiechami wprawiali go w dziwny, lżejszy nastrój; oni
i alkohol oczywiście.
— Jesteście wreszcie — Blaise
rozłożył szklanki i nalał wszystkim po połowie. Ginny wzniosła toast i usiadła
obok swojego chłopaka. Draco pierwszy raz widział, jak Zabini obejmuje swoją
dziewczynę, nigdy nie lubił publiczności; Malfoy był zresztą taki sam.
— Może teraz dostaniemy trochę
spokoju — szepnęła Ginny, wtulając się w Blaise’a, który robił jej za poduszkę.
— Podróże w czasie są takie męczące…
— rzucił kąśliwie Draco. Zaśmiali się wszyscy, nie dostrzegając nowoprzybyłego
gościa. Astoria oparła się o framugę i przyglądała, jak Draco uśmiecha się w
swój najbardziej malfoyowski uśmiech, który był jego charakterystycznym znakiem
rozpoznawczym. Sama próbowała unieść kąciki ust, ale była na to zbyt obolała i
niespokojna. Przyszła tylko, aby napić się z nimi szklankę czy dwie i zmyć do
własnego pokoju. Nie miała ochoty na niczyje towarzystwo, ale obiecała
Hermionie, że będzie.
— Astoria, siadaj, co tak stoisz —
pierwszy zauważył ją Blaise. — Ja nie gryzę.
— Jasne — burknęła Ginny. Zabini
skarcił ją spojrzeniem. Astoria szła powoli do kanapy, siadając obok Hermiony,
która przyglądała się jej z okropną ciekawością. Astoria każdy swój ruch
wykonywała powoli, choć starała się wyglądać normalnie. W pokoju było jeszcze
gorąco, a Greengrass opatuliła się swetrem, którego ani myślała zdjąć.
— Co powiecie na przekąski? —
zapytała nagle Granger, wstając z miejsca. Wszyscy nie zdążyli nawet
odpowiedzieć, a ona spojrzała się na Astorię. — Pójdziesz ze mną do kuchni?
Wszyscy przyglądali ze zmarszczonymi
brwiami tej rozmowie, dochodząc do wniosku, że Hermiona miała w sądzie naprawdę
dużo szczęścia. Jej kłamstwa miały grację słonia i nikt z obecnych jej nie
uwierzył. Łącznie z Astorią, choć wstała bez słowa i wyszła z dormitorium,
wlokąc się za Hermioną.
— Nic nie rozumiem, Astoria —
Granger odezwała się, gdy tylko portret zatrzasnął się za salonem. Pokręciła
głową i skierowała się powoli do kuchni. Na dworze zachodziło słońce, dodając
całej sytuacji dramatycznej nuty. Policzki Greengrass zaróżowiły się
nieznacznie, choć ona milczała, spuszczając wzrok na podłogę. Zrobiło jej się
nagle gorąco. Nie zamierzała się dzielić swoją brudną tajemnicą, Granger nie
była jej przyjaciółką.
— Co ma do tego wszystkiego
Rookwood? — zapytała w końcu Hermiona. Nie doczekała się odpowiedzi, tylko
została bezczelnie zignorowana; Astoria nawet nie spojrzała na drobną
koleżankę, która zabawnie marszczyła czoło, próbując rozwikłać tą zagadkę.
— Nie próbuj, nie zgadniesz. —
Szepnęła Greengrass.
— Najbardziej absurdalne myśli
przychodzą mi do głowy. Strasznie się boję tego, co zrobiłaś, aby go chronić. —
Odpowiedziała Ślizgonce, której na chwile zabrakło oddechu. Nie dała po sobie
poznać, że słowa Hermiony wywarły na niej wrażenie.
— Wiem, że to wszystko kręci się
wokół Draco…
— Nie wszystko, Granger. — Warknęła.
— Większość — poprawiła się na
odczepne. — Ja nie miałam żadnego pomysłu, ale Severus miał jedną teorię, co
się mogło wydarzyć. Jaką umowę zawarłaś z Rookwoodem, który jest najbardziej
znanym zboczeńcem? Astoria, powiedz, że nie zrobiłaś tego, co myślę, że nie
dlatego chodzisz taka obolała i opatulona po samą szyję, aby zakryć to, co ci
ten okrutnik zrobił… Powiedz, że….
Oczy Astorii jednak mówiły same za
siebie.
— Kocham Draco od lat, zrobię dla
niego wszystko.
— To jest chore. — Hermiona zakryła
sobie usta dłonią, spoglądając na obnażone oblicze Astorii. Była zimna i
wyrachowana w każdym obolałym kroku. Szła cały czas naprzód, choć stała w
miejscu. Sam widok bolał, kłuł oczy. Obie się zatrzymały, a Gryfonka bez słowa
wskazała na łazienkę, przywołując krem na siniaki. Astoria rozebrała się do
bielizny, a widok prawie jej całego, posiniaczonego ciała był okrutny. Co za
bestia mogła mieć z czegoś takiego zabawę, tego Hermiona nie wiedziała, dlatego
prawie płakała, gdy próbowała Astorię doprowadzić do porządku, a to ona stała
spokojnie, jakby cała sytuacja jej nie dotyczyła. To nie uśmierzyło bólu
Greengrass, rany miała pod skórą, ale nie miała już fioletowych sińców,
czerwonych pręg od jakiegoś pasa czy pejczu. Wolała nie pytać, czym ją zdzielił.
— Gdyby nie ty, Draco by przegrał? —
zapytała Hermiona dla pewności.
Astoria kiwnęła głową.
Nigdy nie widziała brudniejszej i
bardziej chorej miłości, która jednak ociekałaby większym pięknem poświęcenia.
Hermiona nie była pewna, czy Draco czuje do tej dziewczyny cokolwiek, ale
postanowiła porządnie do niego dotrzeć, jego egoizm był nie na miejscu. Astoria
była w stanie wskoczyć za nim w ogień, choć nigdy nie widziała, aby patrzyła
się na Malfoya z czułością. Wszystko w tej dziewczynie było spokojne, bez
emocji, jednak jakimś cudem była zabójczo zakochana w Draco, ogromnym dupku.
— Nie wiem, czy chcę tam wracać. —
Powiedziała Astoria przed wejściem, najwyraźniej zawstydzona do granic swoich
możliwości, choć i tak pewnie granice rozsądku miała zrujnowane i zaniechane.
— Może lepiej, żebyś odpoczęła —
Hermiona pokiwała głową w zamyśleniu. — Możesz spać u mnie, jeśli nie chcesz
zostać sama.
— Nie chcę go widzieć. — Astoria
uśmiechnęła się smutno. Przez chwilę stała nieruchomo, aż w końcu wykonując
sztywne ruchy, nie wiedząc, czy robi dobrze, podeszła do Hermiony i uścisnęła
ją serdecznie. Widać było, że jest nieobyta w takim okazywaniu uczuć — to
jednak nie miało większego znaczenia. Granger cieszyła się za takie próby
podziękowania. Gdy Astoria zniknęła bez słowa pożegnania za zakrętem, Hermiona
spojrzała pustym wzrokiem w Zakazany Las, pragnąc, by ten dzień już szybko
dobiegł końca i mogła znaleźć się we własnym łóżku. Następnego dnia była
sobota, dzień miała rozpocząć od projektu z Severusem, zaraz po śniadaniu. Bała
się tego dnia, obfitował w nieznane uczucia. Ale to on był jedynym punktem, do
którego nie bała się odnieść. Dlatego wróciła do salonu uśmiechnięta i w
przekonaniu, że to małe posiedzenie pomoże jej zabić czas i potworną tęsknotę.
Pierwsza!! Rozdział rewelacyjny jak zawsze. Zaczyna mnie denerwować to że nie mam się do czego przyczepić :D Biedna Astoria. Wiem że kocha Draco ale żeby tak się poświęcać? Dla miłości można znieść dużo ale to była lekka przesada . . . Rookwood ty psychopato! Takich ludzi powinno się kastrować moim skromnym zdaniem. Cieszę się że Hermi jej pomogła chociaż z tymi siniakami. Może to początek lepszej znajomości między nimi? Już się nie mogę doczekać soboty i projektu z Sevem :D
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i dużo weny życzę XD
Do następnego :)
Twój komentarz jest taki sympatyczny, dziękuję za wszystkie miłe słowa, strasznie mnie pokrzepiły. :)
UsuńCzy ja wiem, czy Rookwood jest taki zły, przecież nikogo nie namawiał do jego preferencji, Astoria sama do niego przyszła... Róbcie, co chcecie, ludzie... Z jednej strony też Astoria dopuściła się przekupstwa, więc też jest winna. :)
Do następnego!
Looolz :O
OdpowiedzUsuńAstoria tak bardzo kocha Draco, a on zaczyna się interesować Hermioną? Dupek. Ale przystojny .-. W sumie, jak to facet, może i się nie domyśla uczuć Greengrass, chociaż wątpię. Ale łapy od Hermiony, ona jest Severusa! Coś czuję, że na eliksirach będzie się działo :3
Czekam na kolejny. Weny,
B.
Nie no, chciałam tu uchwycić ,,odwieczną walkę mężczyzn, którzy walczą ze swoimi instynktami całe życie"... To był taki personalny żart. :)
UsuńMyślę, że na eliksirach będzie w miarę ciekawie. Do następnego!
Gracja słonia - siedzę i się chichram. Eh Ci faceci, nie umieją się opanować. Astoria robi DUŻO dla Dracona ale Hermiona wcale jej nie ustępuje, przeciez by się dala pociąć na kawaleczki dla swojego nietoperza :D no i tak, nie mam się czego uczepić, zacznij zrobić jakies bledy specjalnie dla mnie, żebym mogla pomarudzić ^_~ - MJ
OdpowiedzUsuńMyślałam już, że nie doczekam się żadnego komentarza... Kochani czytelnicy. :)
UsuńSpecjalnie dla Ciebie zrobię jakiś błąd, żebyś mogła trochę pomarudzić, haha. Nie jestem jednak przekonana do ciachania Hermiony na kawałki. Draco miałby dylemat, czy wybrać tą część Hermiony z głową, czy bez. Ale pewnie dla świętego spokoju, nie chciałby słyszeć jej gadania do końca życia. :)
DRACO CHCIAŁ POCAŁOWAĆ HERMIONE, O JEJCIU, CZY TY WIDZISZ MÓJ UŚMIECH, BO JA SIĘ UŚMIECHAM JAK JAKAŚ OPĘTANA.... A NO TAK, JA JESTEM OPĘTANA. XDDD
OdpowiedzUsuńOkej, ja przepraszam, ale rozumiesz, te emocje, ja wieczna super big fanka dramione pogodziłam się z myślą, że to sevmione (TAK, WIEM TO), a tu nagle wyjeżdżasz "miałem ochotę pocałować Granger" - czy jakoś tak, nieważne - i w moim sercu... zapaliło się światełko nadziei!
Wybacz, ja wróciłam dopiero do domu, ja nie myślę rozsądnie...
Więc rozdział bardzo mi się podobał! Strasznie cieszę się, że opisałaś relację Astorii i Hermiony, świetnie Ci to wyszło. Nie wierzę, że Astoria była gotowa poświęcić tyle dla Draco. Musi go naprawdę bardzo mocno kochać, to uczucie jest tak silne, że nie mieści mi się to w głowie. Tym bardziej, że on jak na razie nie odwzajemnia jej uczuć. Jestem ciekawa jak to rozwiążesz, jaki masz plan. Ten rozdział jest taki przyjemny, ciepły, rozpływam się! Nie wiem czemu wcześniej go nie przeczytałam, salviom ze mnie (hehehehhe, ale sobie pojechałam, hehehhehe). xD
Czekam na kolejny rozdział, misia! Dodawaj szybciorem,
M.
Skończyłam właśnie czytać i mam tyyyyle do powiedzenia! Niestety szerszego komentarza możesz spodziewać się dopiero wieczorem.
OdpowiedzUsuńXxx
Hera
Haha, już skończyłaś? Bardzo mi miło, że Ci się chciało! :)
Usuń