poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział osiemdziesiąty czwarty

Severus wyswobodził się z jej uścisku w połowie drogi do łóżka. Nerida nie protestowała, nie próbowała znowu złapać jego dłoni. Nie była natrętna, to była tylko propozycja, nic wielkiego — przyjacielska przysługa. Odwróciła się w jego stronę, nieświadomie przybliżając się do Snape’a o krok bliżej.
— Nerido — powiedział zimno — powinnaś już iść.
Po plecach przeszły jej ciarki. Wiele razy słyszała, jak krzyczy, niestarannie i krzywdząco dobiera słowa, ale nigdy nie czuła się przy nim niebezpiecznie. Zazwyczaj Severus miał paskudny i paskudniejszy humor. Paskudniejszy był o niebo lepszy, bo wtedy miał depresję albo zwyczajnie pił na umór. Jednak stojąc tuż przed nim i patrząc mu głęboko w piękne czarne oczy, poczuła strach. Kiedy cofnęła się dwa kroki w tył, czując za sobą łóżko, Severus rozluźnił się. Nie spuszczał z niej wzroku, a przerwanie tego połączenia wydawało się niemożliwe.
Jego maniakalna podejrzliwość nigdy nie wygasała, nawet w zaciszu sypialni.
Nerida nie wiedziała, jak powinna odnaleźć się w nowej sytuacji. Nie pierwszy raz  ją odrzucił, przywykła do tego, ale coś w jego zachowaniu nie dawało Neridzie spokoju. Obcięła go wzrokiem od stóp aż po głowę. Czarne spodnie trzymały się luźno na jego biodrach, nie od dziś wiedziała, że jest nienaturalnie chudy. Przeszła do torsu, gdzie tysiące dyskretnych blizn usłane były na jego klatce piersiowej, ozdabiając go jak kwiaty na łące. Widać mu było żebra i mięśnie ramion. Żylaste ręce, zgrubione od wyrabiania eliksirów dłonie. I twarz.
Severus się zachwiał.
Ale jego oczy trzeźwo na nią patrzyły. Były jak martwe. Znowu poczuła bezgraniczny strach, który burzył w niej adrenalinę kawałek po kawałku. Ale przełknęła ślinę i nie dała po sobie niczego poznać. Jeśli okażesz strach, okażesz słabość, usłyszała w głowie głos Severusa Snape’a.
— Po prostu się wynoś.
— Severusie…
— Ta twoja chora gra, jesteś dobrą manipulatorką — jego głos ociekał jadem, a oczy niebezpiecznie błysnęły w mroku, który nagle zaczął Neridę niepokoić. Pokój był czysty, idealnie upozorowany. Severus wcale nie schował butelek po alkoholu, on zwyczajnie nie był pijany. Czekał na nią. — Ale mnie nie oszukasz, już nie…
— Masz paranoję — szepnęła, sięgając po różdżkę za pasek spodni.
Severus zamachał jej magicznym patykiem. Jej różdżka.
— Tego szukasz? — zapytał miękko. Neridzie zabiło mocniej serce. Teleportacja w Hogwarcie była niemożliwa, wołanie o pomoc nie miało sensu. Nie miała szans, by dostatecznie szybko doskoczyć do kominka i przenieść się do Dumbledore’a. Nie potrafiła używać magii bez różdżki. Czarne oczy zabłysnęły zwycięsko w mroku, który jeszcze chwilę temu przypominał romantyczną scenerię z mugolskich filmów.
— J-ja…
— Czyżby głos ci uwiązł w gardle? — zachichotał kpiąco, uśmiechając się sardonicznie. — Oh, moja słodka Nerida. Kochająca Nerida, która nie jest warta miłości nawet najbardziej szalonego człowieka. Nie zasługuje na moją miłość — zaśmiał się. W oczach Neridy stanęły łzy. Severus śmiał się dalej.
— Jak bardzo trzeba się zniżyć, by uwodzić pijanego mężczyznę, który na dodatek nie należy do ciebie? I nigdy nie należał. Nigdy mnie nie miałaś, nigdy nie byłaś najważniejsza. Zawsze byłaś nikim, zawsze, zawsze, z a w s z e.
— Przestań! — zakryła sobie usta dłonią, Severus niemal słyszał trzask jej łamiącego się serca. Kruchego jak szyba lodu. Snape machnął różdżką, korzystając z jej szoku i cierpienia. Gubiąc honor.
Imperio… dźgnij się nożem w brzuch. Przekręć go. Boli?
Crucio… krzycz, jeśli chcesz.
Avada kedavra.
Krzyk ucichł.


— DWADZIEŚCIA PUNKTÓW OD RAVENCLAWU, Vanger — warknął Snape. Miał nadzieję na spokojny patrol pełen rozwydrzonych uczniaków. Szczęście, że węże się pochowały, ich też by nie oszczędził. — Jutro, szlaban o dwudziestej. W Zakazanym Lesie. — Wycedził każde słowo, które ociekało jadem od pierwszej do ostatniej literki.
Uczeń trzeciego roku cały drżał i odszedł ze zwieszoną głową, Severus dostrzegł w jego oczach zawód, co go delikatnie podniosło na duchu. Szedł dalej ciemnymi korytarzami, gasząc przed sobą każdą pochodnię. Ciemność dawała mu dobre miejsce na to, aby przemyśleć swoje głupie zachowanie. Ile można myśleć nad jedną rzeczą, a raczej kobietą. Jedna rzecz, jedna kobieta, bez różnicy. Kiedy on kiedykolwiek myślał nad kobietą? Na miłość boską samego Merlina. Nigdy nie miał takich problemów, nigdy nie był w jakby–związku i co? I był święty spokój. Bez kłopotów, nikt mu nie jęczał, że za dużo ma w sobie sarkazmu, że za dużo pije…
Ekhem, każdy ci to powtarza. Każdy, prócz Granger.
Warknął coś niezrozumiałego pod nosem, co było serią morderczych przekleństw. Jak on nienawidził tej małej, wrednej, pyskatej… a jeszcze bardziej siebie, że dał się wciągnąć w te chore gierki. Dumbledore wszystko zaplanował i choć Severus od początku rozumiał, że miał swoim projektem chronić Granger i Dracona, nigdy nie doszukiwał się jakiegoś pobocznego planu. Jeśli taki kiedykolwiek istniał. On i Granger… to łamanie praw moralnych, szkolnych… złamali każdą zasadę. Wiedział, że Albus jest szurnięty, ale nie aż tak, aby coś takiego przewidzieć. Na szczęście, już wszystko co z nią związane zostało skończone. To twarde pożegnanie i jej dramatyczne wyjście mu się podobało. Była jeszcze młoda, głupia, zdąży zapomnieć. Zakochać się. I bardzo dobrze. Nie miało to już z nim związku. Hermiona Granger, jego uczennica, była kochanka… gdyby ktoś się dowiedział, to by ją zniszczyło. I choć ją nienawidził, nie ufał jej i obwiniał za wszystko, nie dopuściłby do tego, aby przez niego , czy kogokolwiek, cierpiała, nigdy. Jego poczucie winy sięgało każdego człowieka, bo dosłownie każdy w czasach wojny mógłby być jego celem, który na pewno by zabił,  gdyby musiał. W tym Granger.
Nagle wszystkie pochodnie zalśniły.
— Severusie… dostaliśmy anonimową wiadomość, że… — Minewrze chyba pierwszy raz zabrakło słów. Snape uniósł brwi, stając w miejscu. Nawet z daleka wyglądał na niewzruszonego.
— Wykrztuś to z siebie — rzekł śmiertelnie poważnie.
— Morderstwo w zamku. Dostaliśmy anonimową wiadomość o morderstwie. O… o twoim morderstwie. Szybko. — Oboje pospieszyli do gabinetu Dumbledore’a, gdzie całą trójką przenieśli się przez kominek do prywatnych kwater profesora eliksirów.
— Lumos — warknął Snape, tworząc snop światła nad ich głową. Blask oświetlił całą sypialnię, ale wyglądała normalnie, bez żadnej krwi, ani martwego ciała. Severus zesztywniał jeszcze bardziej. Kiedy wychodził kilka godzin temu, pokój wyglądał dokładnie tak samo. Oprócz tej lśniącej podłogi.
— W anonimowej wiadomości dostaliśmy coś jeszcze — Minerwa stanęła tuż obok Severusa, podając mu list. — Czy domyślasz się…
— Oczywiście, że się domyślam. Nie rób ze mnie idioty. Nie pierwszy raz widzę pióro, którego atramentem jest krew, McGonnagall — rzekł lekceważąco, choć w środku drżał panicznie. Jeśli to krew… jeśli to dotyczyło jego, jeśli ktoś chciał zranić właśnie jego… czy to była krew Granger? Wyobraził sobie, że tak się właśnie dzieje. Severus nagle poczuł się osaczony, a w rękach trzymał list delikatnie, jak najkruchszą istotę. Jak ostatni dorobek.
— Domyślasz się, czyja to krew? — zapytał Albus cicho. Severus gdyby tylko chciał, mógłby go okłamać. Ale nie chciał teraz tego robić. To nie była Granger, co automatycznie go nie dotyczyło. Gdyby to była Granger, wiedziałby. Nerida miała ją pilnować do końca roku szkolnego, dopiero potem sobie odpuścić. Polecenia Dumbledore’a były dla niej zresztą święte i nigdy nie próbowała się przez nie prześlizgnąć. Gdy tak o tym myślał, tylko Nerida miała w tej sprawie jego bezgraniczne zaufanie.
Snape wyjął niespodziewanie swoją różdżką, zaczynając szczegółowe badania pergaminu. Nic jednak nie dało się ustalić. Dało się w liście wykryć tylko czarną magię, do tego niezwykle profesjonalną i potężną, której Snape dorobił się dopiero po latach. To był idealny ruch, bo w takiej sytuacji to on stawał się głównym podejrzanym.
— Nie mam pojęcia.
— Nerida przysłała nam chwilę temu wiadomość. Hermiona, Draco, Blasie i młoda Weasleyówna są w salonie Prefektów. Nic specjalnego również nie wydarzyło się w zamku. Nie zostało odnotowane zniknięcie — Albus starannie dobierał słowa.
— Po co ktoś miałby coś takiego wysyłać?
— Aby ze mnie zadrwić — Severus skupił wzrok na miejscu, w którym jeszcze niedawno stał fotel Granger. Rozciągnął wargi w ponurym uśmiechu. — Albo żeby nas ostrzec.
— Mam wrażenie, że ten list jest bez znaczenia. Uczniowie często żartują w brutalny sposób. Krwawe pióra to nic wielkiego, w porównaniu z innymi gadżetami — odezwała się McGonnagall, pocierając ramiona, aby się ogrzać. Przez chwilę jej sztywny kok i surowa mina znikła, a kobieta wyglądała na skurczoną i obarczoną czymś ciężkim.
— Możliwe — odparł Severus, ale cała trójka wiedziała, że nie jest przekonany. I również całością się zgadzali po cichu, że nie należy takiego sygnału ignorować. Gdyby nie ta lśniąca podłoga, może nie nabrałby podejrzeń i nie szukał trupa we własnej szafie.
Następnego dnia list został dyskretnie przekazany Madame Pomfrey. Tylko ona miała wykaz krwi większości uczniów, którzy przewinęli się przez jej gabinet. Ale na rezultaty musieliby czekać naprawdę długo, nawet do końca roku. Przyjęli na siebie to ryzyko, a z czasem zapomnieli o krwistym liście. Nic podobnego nie miało potem miejsca, wszyscy żyli już Owutemami lub zbliżającym się końcem roku.
Zatarte obawy i czas razem sobie z nich wszystkich zakpiły. To był ciepły wieczór, usłany kosztownościami całego dnia. Kobiety się śmiały, dbały o przypudrowane buzie, a mężczyźni stukali się do połowy pełnymi szklankami prawie do samego końca.

15 komentarzy:

  1. Mójbogu, siedzę na tarasie, jest tak duszno, że nie idzie wytrzymać, bezlitosny okres mnie dobija, chce mi się spać, bo cholerna zmiana czasu. Już myślałam, że to jeden z gorszych dni mojego życia, ale trochę go naprawiłaś :3
    Rozdział jak zwykle świetny i jak zwykle zaskakujesz. O co chodzi z tym morderstwem Neridy? ;-; To wydarzyło się naprawdę? I ten list. No jak?1?!!!¿11one1?1??!
    Jakiś progress, Severus nazwał jego relację z Hermioną niby-związkiem. Naiwne to jego myślenie, że Hermiona zakocha się w kimś innym .-. I jeszcze cieszył się z "pożegnania", pff. Argh, nie mam siły napisać nic więcej.
    Weny,
    Umierająca Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak napisałaś wiele, choć umierasz. Uznam to za męczeństwo, więc mam nadzieję, że będzie Ci wynagrodzone. :')
      Szczerze mówiąc, odnosząc się do twojego komentarza, nie mogę się doczekać, aż przedstawię Wam zakończenie tej historii. To będzie... dla mnie niesamowite. Dziękuję za komentarz, który mnie podwójnie zmotywował!
      U Ciebie jest duszno? Gdzie wybyłaś? Pada całymi dniami. :(

      Usuń
    2. Siedzę sobie w Stanach .-. Nie mam pojęcia, jak wytrzymam prawie dwa miesiące xD Wczoraj cały dzień szykowało się na burzę, czasem padał deszcz, po którym jest jeszcze duszniej, pioruny i nadal gorąco ;-; A to ponoć dopiero początek. Jeśli przestanę się tu pojawiać, to znaczy, że się udusiłam/upiekłam.
      Myślę, że dla nas dokończenie tej historii będzie bardziej niesamowite :3
      Ja nie mogę doczekać się bardziej :D

      Usuń
    3. Powiem Ci, że zazdroszczę. Stany. Wywiało Cię.
      Och, ty biedna, poleciałaś do Stanów. Ciesz się z wycieczki, nie marudź mi tu! Ciesz się z burzy, burze to najcudowniejszy twór. Będę trzymać kciuki, żebyś się trzymała jednej kupy, żebyś wróciła w jednym kawałku, żywa. Nieupieczona.
      Oj, uwierz, ja się nie mogę doczekać bardziej, aż zacznę skrobać następny rozdział... Do następnego. :)

      Usuń
    4. Dziękuję bardzo :D Ja wiem, że burze są cudowne, problem w tym, że były pioruny, powietrzem nie dało się oddychać, a deszczu prawie wcale xD
      Do następnego! :3

      Usuń
    5. To jednak życzę Ci dobrej pogody. Jak wrócisz, to masz mi opowiedzieć, jak było. Nie miałam jeszcze zaszczytu pojechać do wujka, do Chicago. Do następnego!

      Usuń
    6. Zbieg okoliczności, jestem u wujka, w Chicago xD
      Ja już wiem jak będzie - gorąco. A oni narzekają, że zimno w tym roku ;-;
      Do następnego!

      Usuń
  2. Dopiero odkryłam Twojego bloga i pochłonęłam go niemal od razu!
    Jest mega dobre. Dawno nie spotkałam się z czymś tak ciekawym. Jest kilka będów, łącznie z przestawieniem szyku zdań w jednym z rozdziałów. Ale każdemu może się zdarzyć!
    Z pewnością wrócę.
    Pozdrawiam,Lili.

    opowiadaniahp.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, cieszę się z nowej czytelniczki. :)
      Dobrze, że jest ciekawie i nie znudziłam Cię. A o błędach wiem, lecz zacznę to wszystko sprawdzać, dopiero po epilogu. Nie mam na razie do tego głowy, wybacz. Do następnego!

      Usuń
  3. Kocham ten stan, kiedy Twój komentarz zostanie usunięty Q.Q
    Mam mieszane uczucia co do śmierci na niby(??) Neridy i tego listu. Ona naprawdę została zabita i teraz ktoś pod nią się podszywa, czy było to wyobrażenie/ sen/ coś innego Seva lub jej samej?
    Nah, czuje się zagubiona.
    Krwawy list chyba nie jest zwykłym dowcipem, prawda? Nikt normalny nie zrobiłby czegoś takiego.. No a ci nienormalni chyba nie wpadli by sami na taki pomysł, więc ktoś ma złe intencje.
    Sev się martwił o Hermionę, to urocze i strasznie kochane <3 Niby mówi, że ją nienawidzi, ale pośród tej nienawiści są też inne, bardziej pozytywne uczucia.
    Dobra kończę, bo standardowo czasu nie mam, a jeszcze się wredne usunęło wcześniej -.-
    Do następnego, nie mówi mi o żadnym epilogi w czasie najbliższym,
    Pozdrawiam, Anai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdzałam godzinę temu, czy jest nowy komentarz. Dopiero teraz zauważyłam. Co to ma być? :')
      Wszystko się okaże w najbliższym czasie. Nie mogę się doczekać, aż wszystko Wam przedstawię. Ale wiesz, Anai, w ffach zawsze ktoś ma złe intencje, inaczej po co by pisać opowiadanie? Wyobraź sobie opowiadanie o szczęśliwym życiu Hermajni. Bezsens.
      Epilog? Jaki epilog? Co to jest epilog?

      Usuń
  4. Przepraszam że komentuję tak późno, ale czasu brak. Jak zawsze rozdział jest świetny. Cieszę sie że między Sevem a Neridą do niczego nie doszło. To takie słodkie kiedy Sevcio martwi się o Hermi, ale idzie w zaparte że niczego do niej nie czuje. Ahhh jak miło przeczytać kolejny rozdział po ciężkim dniu. Balsam dla mej umęczonej duszy ;D
    Serdecznie pozdrawiam i dużo weny życzę xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tu czekam niecierpliwie na komentarze, ale bez przesady. Nie mam do nikogo pretensji.
      Cieszysz się, że między nimi nic nie doszło? Ładnie prześlizgnęłaś się z tematu śmierci Neridy, haha. :)
      Postaram się więcej z siebie wykrzesać tego balsamu. Do następnego.

      Usuń
  5. Mój chory mózg w złych warunkach pogodowych pracuje... w o l n o. A teraz musi pracować szybciej niż powinien, bo Salvio jest głupkiem, który ciągle każe mi myśleć. :( Nie wiem co o tym myśleć, serio! Ten początek to jakiś sen, jakieś myśli Snape, dotyczące planu zabicia Neridy?:> Nie wiem, za dużo do myślenia, nie każ mi tego robić. XD No i o co chodzi z tym listem? Kogo jest ta krew? Ooo szit, nie wiem co więcej napisać, tak mnie zaskoczyłaś! Rozdział świetny, jak zawsze. Dodawaj już te cztery strony, które napisałaś (!) i nawet nie próbuj się wymigać. Dooobra, idę po pierogi do biedronki. Były naprawdę dobre!

    M.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czuję się zdezorientowana! Nie będę powtarzać pytań, które przewinęły się we wcześniejszych komentarzach, ale mam szczerą nadzieję, że udzielisz nam na wszystkie odpowiedzi w kolejnym rozdziale.
    (Chyba nie miałabym nic przeciwku oddaleniu stąd Neridy, nie krępuj się :D)

    Muszę Cię jeszcze przeprosić za moją nieobecność pod postami. Jednak nie ma co się martwić - czytam na bieżąco :D

    Poooooozdrawiam!
    Xxx

    OdpowiedzUsuń