wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział drugi (dziewięćdziesiąty drugi)

— Przez całe życie podporządkowywałem się twoim zasadom i  t w o i m każdym zachciankom! Hogwart to teraz najbezpieczniejsze miejsce dla naszych dzieci… — Neville podniósł głos. Marietta spojrzała na niego w szoku, nie pamiętała, kiedy jej mąż ostatnią na nią krzyczał… na kogokolwiek. — Nie będę teraz ustępliwy. Jestem tam nauczycielem, kto będzie więcej wiedział, czy coś im się dzieje?
— Neville — powiedziała spokojnie. Wyjrzała za okno, gdzie bliźniaczki bawiły się w ogródku. Jedna huśtała drugą, a potem znowu się zmieniały. Tak, aby było sprawiedliwie. Na szczęście obie nie słyszały, jak rodzice się kłócą. — Szykuje się wojna, wiemy to od prawie dwudziestu lat… Jest coraz gorzej. Ci pseudośmierciożercy będą obierali sobie Hogwart za pierwszy cel! Przecież wiesz.
Marietta usiadła zdenerwowana na kanapie, przecierając twarz. Neville wziął głęboki oddech i zajął miejsce po jej prawej stronie.
— Odkąd umarł Dumbledore... nie jest tam tak bezpiecznie, jak kiedyś — wyszeptała. Dumbledore umarł osiemnaście lat temu, klątwa, jakiej się nabawił w czasie wojny, w końcu się rozprzestrzeniła. Horkruks Voldemorta… pierścień i ta cała historia… Już nie tylko jego dłoń stała się czarna. Jego ciało powoli stawało się martwe. Marietta, i nie tylko ona, widziała, jak Dumbledore, wielka szycha Wizengamotu, mizernieje, chudnie. Śmierć nigdy nie postąpiła słuszniej, ukrócając męki tak wielkiego czarodzieja. Umarł w wieku stu siedemnastu lat, podobno z uśmiechem na ustach, patrząc się bezmyślnie w sufit.
Pogrzeb wydano w Hogwarcie, a nagrobek stanął… właściwie stał tam, gdzie zawsze  — Albus kiedyś udał swoją śmierć, a potem nie pozwolił usunąć falsyfikatu. Wiedział, że będzie mu potrzebny.
— Nawet nie ma tam Snape’a.
— A gdyby był? — zapytał z niedowierzaniem. — Wtedy posłałbyś do Hogwartu bliźniaczki? Ufasz Snape’owi bardziej, niż swojemu mężowi. Jestem ojcem naszych dzieci, będę je chronić przed wszystkim.
— Nie — odczytał z ruchu jej warg.
— Co?
— Nie zgadzam się, Neville. I nie zmienię zdania. Ja…
Ja, ja… Wszystko zawsze sprowadza się do ciebie. Ale ja też mam tu coś do powiedzenia, to są też moje dzieci. To ja mam obowiązek was chronić. I dotrzymam słowa.
— Twoja babcia umarła, nie obowiązuje cię już ta chora obietnica! Dorośnij wreszcie! — Twarz Marietty nie była paletą emocji. Była zagniewana, ale i przy tym niesamowicie mądra. Zawsze ważyła każde słowo, dobierała je starannie przy każdej rozmowie. Marietta Longbottom, świetna pani psycholog, czołowa specjalistka do beznadziejnych przypadków. Jego żona, ukochana. Ale tym razem się nie zgadzali, a on miał dość jej psychologicznych gierek, które nie powinna stosować we własnym domu. Powinna zostawić pracę w pracy, a nie nosić ją w każde miejsce.
— Cenisz honor bardziej, niż zdrowy rozsądek. Ale tu nie chodzi już o Puchar Domów, o wygraną, tu chodzi o życie. Dziewczynek — dodała dobitniej. Wstała z kanapy i przeciągnęła firankę, odsłaniając szybę. — Spójrz. Spójrz na nie. Są tutaj szczęśliwe, bezpieczne! Chcesz im to odebrać, bo twoja babcia myliła cię z własnym synem. Cały czas…
— Nie mieszaj w to mojego ojca. 
— Neville… — westchnęła. Ręce opadły jej wzdłuż ciała, a ramiona dotychczas spięte, również zwiotczały. Marietta kilka razy otwierała i zamykała usta, przełykała głośno ślinę, aż w końcu postanowiła coś powiedzieć: — Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało.
— Cel uświęca środki — odpowiedział tylko i wyszedł na ogród, gdzie jego dwa małe skarby bawiły się na huśtawkach. Przystanął pięć metrów, przyglądając się im zabawie. Jedna się bujała i będąc dwa metry nad ziemią w rozszalałej huśtawce, wyskakiwała z niej. Słychać było jej śmiech, kiedy lądowała na soczystej trawie. Obie latały, obie były magicznie uzdolnione. Neville miał nadzieję, że nie odziedziczyły po nim magii. Nigdy nie był dobrym uczniem, był bardziej zbliżony do charłaka.
Zbliżała się wojna, duchota była wpisana w powietrze. Nic się do tego nie miała nadchodząca burza, chociaż dodawała jego refleksjom barwności. Neville szukał znaku, a gdy pierwsza błyskawica przecięła niebo, zaczął padać deszcz. Zawołał dziewczynki, żeby weszły do domu. Posłuchały go, bały się burzy.
On sam został na zewnątrz, odwrócony plecami do dorobku swojego życia. Odkąd zmarła jego babcia, odkąd zmarł Dumbledore… te śmierci, albo ta śmierć, się ze sobą łączyły. Miał cierpieć. Albo wszyscy chcieli, żeby był tak gotowy na wojnę, jak to tylko było możliwe. Zielarstwo — prychnął w duchu — wierzył w moc roślin nawet teraz. Diabelskie Sidła były gotowe od miesięcy, aby użyć je jako pułapkę na zrekonstruowaną frakcję Śmierciożerców. Ale to że był gotowy, czy to coś znaczyło? Nikt mu nie dawał gwarancji na przeżycie.
Nie musiał przeżyć. Ktoś zawsze musi być ofiarą. Wiedział jednak z doświadczenia, że życie tracą zawsze niewinni. Wolał nie patrzeć w stronę piaskownicy albo huśtawek, nie chciał nawet sobie wyobrażać, co by czuł, gdyby… rzuciłby się, aby zasłonić rodzinę i przyjaciół własną piersią, ale nie dałby rady znowu patrzeć, jak jego bliscy odchodzą albo postradali zmysły.
Padał sowity deszcz. Marietta krzyczała już trzy razy, prosiła go, aby wrócił do domu. Neville dalej stał w tym samym miejscu.
Mamusiu, czy tata zwariował?
Uśmiechnął się pod nosem, słysząc głos Carmen. Od zawsze ironiczna, ciężko stąpająca po ziemi. Twarda jak skała. Niedawno obie skończyły jedenaście lat. Kwietniowy wieczór zdawał się nie mieć końca. A wołania żony nareszcie ucichły. Po kilkunastu minutach Marietta wyszła na ogród. Nie stanęła w deszczu, tylko pod zadaszeniem. Neville obejrzał się. Dopiero kiedy zaczęła płakać, podszedł i mocno ją do siebie przytulił. Wiedział, że się boi. Ale strach nie mógł zagłuszyć jej zdrowego rozsądku. Była taką wyrazistą Krukonką nawet po latach. Nie mogła przewidzieć, że mądrość i błyskotliwość nie działa, kiedy człowiek nie ma w sobie dostatecznych pokładów odwagi. Neville nie chciał się chować. Wolał schować tych, których kochał, a sam stanąć do walki. On i Marietta rozmawiali o tym od zawsze. Od lat wiedzieli, że to kiedyś nastąpi. 
Kolejny błysk podzielił niebo. Zrobiło się jasno, a na niebie było pełno malutkich, czarnych chmur. Nie było wiatru, chociaż chmury przemieszczały się z dużą prędkością. Neville wytężył wzrok jeszcze bardziej. Marietta nie mogła zdusić okrzyku przerażenia.
— Czy to…
— Dementorzy — szepnął, w duchu bojąc się tak samo jak żona. Zaczyna się

10 komentarzy:

  1. Nie mogło być za pięknie :v
    Fajnie, że rozdział jest o Nevillu i Mariettcie, ale jestem trochę ciekawa co u Snape'ów :v
    Wojna, znowu .-. Hmm... Hermiona nie pamięta poprzedniej? Jeśli pamięta, to chyba ciężko będzie to znosić. No i w sumie jestem ciekawa, czy Hogwart zostanie otwarty, czy ich dzieci jednak tam pójdą, czy wojna-nie ma czasu na naukę.
    Do następnego!
    B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że jesteś ciekawa, co u Hermajni i Seva, dlatego o nich napiszę na końcu, żeby podsycić ciekawość. (Fuck logic, i know).
      Hermiona pamięta wojnę, niestety. Pamięta wszystko poza siódmym rokiem w Hogwarcie. :)
      Ooo, Hogwart na pewno będzie otwarty. Był otwarty nawet, kiedy rządził tam sobie Voldemort... Zależy tylko kto pośle tam swoje dziecko, wiadomo. :/
      Do następnego!

      Usuń
  2. Potrafisz budować napięcie dziewczyno :) Mam nadzieję, że Nevillowi i jego rodzinie nie stanie się krzywda :) ta para zawsze wzbudza we mnie sympatię :)
    Jestem bardzo ciekawa jak Hermiona odnalazła się po zaniku pamięci i jak to się stało, że jednak wylądowała z Severusem :D
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jednak chyba lubię być tajemnicza, bo nie odpowiem ci. :) Ale odpowiedź odnośnie Severusa i Hermiony jest zdecydowanie o wiele prostsza, niż się wydaje. (Łatwo mi to mówić, wiem).
      Do następnego! :D

      Usuń
    2. Jaką miałabym radość z czytania Twojego opowiadania jakbyś mi na każde pytanie odpowiedziała? :P
      Czekam z niecierpliwością na następny :)

      Usuń
  3. Cóż, co prawda nie ma nic o dzikach, ale pojawia się "cel uświęca środki", więc koniec końców jestem zadowolona.
    Nadchodzi wojna... Nie myślałam, że cała akcja przekształcił się w coś na taką skalę. Wyobrażałam sobie to raczej na zasadzie potajemnych starć, nie otwartego i jawnego konfliktu.
    Ech, Neville jest w gruncie rzeczy ok. Pamiętasz co Ci o nim mówiłam - u mnie też podejrzanie często zaczął pojawiać się w rozdziałach, odkąd zobaczyłam jego aktualne zdjęcia haha. To znaczy nie mówię, że nie przewidzialas go do tej roli już wcześniej, ale... No wiesz. Ostatnia sesja robi swoje haha :D
    Z jednej strony chciałabym, żeby pojawił się już setny rozdział, a z drugiej jednak jakoś fajnie czytało się co tydzień coś nowego. Hm. No nic, jeszcze zostało trochę czasu, więc może uda mi się nacieszyć.
    Miłego dnia!

    PS. Dzisiaj na kawie mam napisane Florence XD
    Zapomniałam, jutro wezmę dla Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystkie zaległe rozdziały przeczytane, wreszcie mogę coś skomentować. Rozdział jest naprawdę dobry! Nie spodziewałam się, że po 20 latach znowu będzie wojna, ale może było to do przewidzenia jeśli nie wszyscy śmierciożercy zostali wyłapani. Neville jest bardzo mądrym człowiekiem. Marietta także i nie dziwię się, że nie chce puścić dziewczynek do Hogwartu, skoro może im grozić niebezpieczeństwo - po prostu zachowuje się jak każda troskliwa matka, bojąca się o swoje dzieci. I tak jak wcześniej napisałam Neville jest bardzo odważny, wie, że może zginąć, że jest jakieś ryzyko... Jestem ciekawa jak to wszystko przebiegnie. Mam nadzieję, że rodzina Neville'a bezpiecznie przetrwa wojnę...
    Czekam na kolejny rozdział,

    M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziś o Nevilu~ Fajnie, bo strasznie go lubię ^^
    Szkoda tylko, że wszyscy się z niego nabijaja bo jest ciapowaty >.< Ludzie są tacy nie fajni dla niego.
    Dobra, teraz o samym rozdziale.
    Nie spodziewałam sie kolejnej wojny pod dwudziestu latach, no i co teraz będzie? Znowu się zacznie knucie, masowe zabijanie, ataki na Hogwart?
    Nevil ma dwie córki ^^ Już to widzie Jak takie ponoszą się po zamku i w przeciwieństwie od taty każdy je zauważa, nawet Jak tego nie chce xD
    Co teraz będzie? Nie pojadą do szkoły Magi i Czarodziejstwa? Ale skoro Nevil tam uczy, to może faktycznie będa bezpieczne? W końcu nikt nie zagwarantuje im bezpieczeństwa nawet we własnym domu. Jak ich napadną tak tyle.
    Do następnego!
    Pozdrawiam, Anai

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj!
    Z przyjemnością chciałabym Cię powiadomić, że Twój blog został zgłoszony przez jednego z Twoich czytelników do konkursu na blog miesiąca na Katalogu Granger! Jeśli chcesz możesz udostępnić na swoim blogu post z taką informacją, jeśli nie - nie zmuszamy; chciałam Cię jedynie poinformować. :) Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza (udział w konkursie), jeśli by tak było, prosimy o komentarz na Katalogu bądź wysłanie maila.

    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń