— Przez całe życie
podporządkowywałem się twoim zasadom i t
w o i m każdym zachciankom! Hogwart to teraz najbezpieczniejsze
miejsce dla naszych dzieci… — Neville podniósł głos.
Marietta spojrzała na niego w szoku, nie pamiętała, kiedy jej mąż ostatnią na nią krzyczał… na kogokolwiek. — Nie będę teraz ustępliwy. Jestem tam
nauczycielem, kto będzie więcej wiedział, czy coś im się dzieje?
— Neville — powiedziała
spokojnie. Wyjrzała za okno, gdzie bliźniaczki bawiły się w ogródku. Jedna
huśtała drugą, a potem znowu się zmieniały. Tak, aby było sprawiedliwie. Na
szczęście obie nie słyszały, jak rodzice się kłócą. — Szykuje się wojna,
wiemy to od prawie dwudziestu lat… Jest coraz gorzej. Ci pseudośmierciożercy
będą obierali sobie Hogwart za pierwszy cel! Przecież wiesz.
Marietta usiadła
zdenerwowana na kanapie, przecierając twarz. Neville wziął głęboki oddech i
zajął miejsce po jej prawej stronie.
— Odkąd umarł
Dumbledore... nie jest tam tak bezpiecznie, jak kiedyś — wyszeptała. Dumbledore
umarł osiemnaście lat temu, klątwa, jakiej się nabawił w czasie wojny, w końcu
się rozprzestrzeniła. Horkruks Voldemorta… pierścień i ta cała historia… Już
nie tylko jego dłoń stała się czarna. Jego ciało powoli stawało się martwe.
Marietta, i nie tylko ona, widziała, jak Dumbledore, wielka szycha Wizengamotu,
mizernieje, chudnie. Śmierć nigdy nie postąpiła słuszniej, ukrócając męki tak
wielkiego czarodzieja. Umarł w wieku stu siedemnastu lat, podobno z uśmiechem
na ustach, patrząc się bezmyślnie w sufit.
Pogrzeb wydano w
Hogwarcie, a nagrobek stanął… właściwie stał tam, gdzie zawsze — Albus kiedyś udał swoją śmierć, a potem nie
pozwolił usunąć falsyfikatu. Wiedział, że będzie mu potrzebny.
— Nawet nie ma tam
Snape’a.
— A gdyby był? —
zapytał z niedowierzaniem. — Wtedy posłałbyś do Hogwartu bliźniaczki? Ufasz Snape’owi
bardziej, niż swojemu mężowi. Jestem ojcem naszych dzieci, będę je chronić
przed wszystkim.
— Nie — odczytał z
ruchu jej warg.
— Co?
— Nie zgadzam się,
Neville. I nie zmienię zdania. Ja…
— Ja, ja… Wszystko zawsze sprowadza się do
ciebie. Ale ja też mam tu coś do powiedzenia, to są też moje dzieci. To ja mam
obowiązek was chronić. I dotrzymam słowa.
— Twoja babcia
umarła, nie obowiązuje cię już ta chora obietnica! Dorośnij wreszcie! — Twarz
Marietty nie była paletą emocji. Była zagniewana, ale i przy tym niesamowicie
mądra. Zawsze ważyła każde słowo, dobierała je starannie przy każdej rozmowie.
Marietta Longbottom, świetna pani psycholog, czołowa specjalistka do beznadziejnych
przypadków. Jego żona, ukochana. Ale tym razem się nie zgadzali, a on miał dość
jej psychologicznych gierek, które nie powinna stosować we własnym domu.
Powinna zostawić pracę w pracy, a nie nosić ją w każde miejsce.
— Cenisz honor
bardziej, niż zdrowy rozsądek. Ale tu nie chodzi już o Puchar Domów, o wygraną,
tu chodzi o życie. Dziewczynek — dodała dobitniej. Wstała z kanapy i
przeciągnęła firankę, odsłaniając szybę. — Spójrz. Spójrz na nie. Są tutaj szczęśliwe, bezpieczne!
Chcesz im to odebrać, bo twoja babcia myliła cię z własnym synem. Cały czas…
— Nie mieszaj w to
mojego ojca.
— Neville… —
westchnęła. Ręce opadły jej wzdłuż ciała, a ramiona dotychczas spięte, również
zwiotczały. Marietta kilka razy otwierała i zamykała usta, przełykała głośno ślinę, aż w końcu postanowiła coś powiedzieć: — Nie chciałam, żeby to tak
zabrzmiało.
— Cel uświęca środki —
odpowiedział tylko i wyszedł na ogród, gdzie jego dwa małe skarby bawiły się na
huśtawkach. Przystanął pięć metrów, przyglądając się im zabawie. Jedna się
bujała i będąc dwa metry nad ziemią w rozszalałej huśtawce, wyskakiwała z niej.
Słychać było jej śmiech, kiedy lądowała na soczystej trawie. Obie latały, obie
były magicznie uzdolnione. Neville miał nadzieję, że nie odziedziczyły po nim
magii. Nigdy nie był dobrym uczniem, był bardziej zbliżony
do charłaka.
Zbliżała się wojna,
duchota była wpisana w powietrze. Nic się do tego nie miała nadchodząca burza,
chociaż dodawała jego refleksjom barwności. Neville szukał znaku, a gdy
pierwsza błyskawica przecięła niebo, zaczął padać deszcz. Zawołał dziewczynki,
żeby weszły do domu. Posłuchały go, bały się burzy.
On sam został na
zewnątrz, odwrócony plecami do dorobku swojego życia. Odkąd zmarła jego babcia,
odkąd zmarł Dumbledore… te śmierci, albo ta śmierć, się ze sobą łączyły. Miał
cierpieć. Albo wszyscy chcieli, żeby był tak gotowy na wojnę, jak to tylko było
możliwe. Zielarstwo — prychnął w duchu — wierzył w moc roślin nawet teraz.
Diabelskie Sidła były gotowe od miesięcy, aby użyć je jako pułapkę na zrekonstruowaną frakcję Śmierciożerców. Ale to że był gotowy, czy to coś znaczyło? Nikt mu nie
dawał gwarancji na przeżycie.
Nie musiał przeżyć. Ktoś
zawsze musi być ofiarą. Wiedział jednak z doświadczenia, że życie tracą zawsze
niewinni. Wolał nie patrzeć w stronę piaskownicy albo huśtawek, nie chciał
nawet sobie wyobrażać, co by czuł, gdyby… rzuciłby się, aby zasłonić
rodzinę i przyjaciół własną piersią, ale nie dałby rady znowu patrzeć, jak jego
bliscy odchodzą albo postradali zmysły.
Padał sowity deszcz.
Marietta krzyczała już trzy razy, prosiła go, aby wrócił do domu. Neville dalej stał w tym samym miejscu.
Mamusiu, czy tata zwariował?
Uśmiechnął się pod
nosem, słysząc głos Carmen. Od zawsze ironiczna, ciężko stąpająca po ziemi. Twarda jak skała. Niedawno obie skończyły jedenaście lat. Kwietniowy wieczór zdawał się nie mieć
końca. A wołania żony nareszcie ucichły. Po kilkunastu minutach Marietta wyszła
na ogród. Nie stanęła w deszczu, tylko pod zadaszeniem. Neville obejrzał się.
Dopiero kiedy zaczęła płakać, podszedł i mocno ją do siebie przytulił.
Wiedział, że się boi. Ale strach nie mógł zagłuszyć jej zdrowego rozsądku. Była
taką wyrazistą Krukonką nawet po latach. Nie mogła przewidzieć, że mądrość i
błyskotliwość nie działa, kiedy człowiek nie ma w sobie dostatecznych pokładów odwagi.
Neville nie chciał się chować. Wolał schować tych, których kochał, a sam stanąć
do walki. On i Marietta rozmawiali o tym od zawsze. Od lat
wiedzieli, że to kiedyś nastąpi.
Kolejny błysk
podzielił niebo. Zrobiło się jasno, a na niebie było pełno malutkich, czarnych
chmur. Nie było wiatru, chociaż chmury przemieszczały się z dużą prędkością.
Neville wytężył wzrok jeszcze bardziej. Marietta nie mogła zdusić okrzyku
przerażenia.
— Czy to…
— Dementorzy —
szepnął, w duchu bojąc się tak samo jak żona.
Zaczyna się.
Nie mogło być za pięknie :v
OdpowiedzUsuńFajnie, że rozdział jest o Nevillu i Mariettcie, ale jestem trochę ciekawa co u Snape'ów :v
Wojna, znowu .-. Hmm... Hermiona nie pamięta poprzedniej? Jeśli pamięta, to chyba ciężko będzie to znosić. No i w sumie jestem ciekawa, czy Hogwart zostanie otwarty, czy ich dzieci jednak tam pójdą, czy wojna-nie ma czasu na naukę.
Do następnego!
B.
Wiem, że jesteś ciekawa, co u Hermajni i Seva, dlatego o nich napiszę na końcu, żeby podsycić ciekawość. (Fuck logic, i know).
UsuńHermiona pamięta wojnę, niestety. Pamięta wszystko poza siódmym rokiem w Hogwarcie. :)
Ooo, Hogwart na pewno będzie otwarty. Był otwarty nawet, kiedy rządził tam sobie Voldemort... Zależy tylko kto pośle tam swoje dziecko, wiadomo. :/
Do następnego!
Potrafisz budować napięcie dziewczyno :) Mam nadzieję, że Nevillowi i jego rodzinie nie stanie się krzywda :) ta para zawsze wzbudza we mnie sympatię :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa jak Hermiona odnalazła się po zaniku pamięci i jak to się stało, że jednak wylądowała z Severusem :D
Pozdrawiam! :)
Ja jednak chyba lubię być tajemnicza, bo nie odpowiem ci. :) Ale odpowiedź odnośnie Severusa i Hermiony jest zdecydowanie o wiele prostsza, niż się wydaje. (Łatwo mi to mówić, wiem).
UsuńDo następnego! :D
Jaką miałabym radość z czytania Twojego opowiadania jakbyś mi na każde pytanie odpowiedziała? :P
UsuńCzekam z niecierpliwością na następny :)
Cóż, co prawda nie ma nic o dzikach, ale pojawia się "cel uświęca środki", więc koniec końców jestem zadowolona.
OdpowiedzUsuńNadchodzi wojna... Nie myślałam, że cała akcja przekształcił się w coś na taką skalę. Wyobrażałam sobie to raczej na zasadzie potajemnych starć, nie otwartego i jawnego konfliktu.
Ech, Neville jest w gruncie rzeczy ok. Pamiętasz co Ci o nim mówiłam - u mnie też podejrzanie często zaczął pojawiać się w rozdziałach, odkąd zobaczyłam jego aktualne zdjęcia haha. To znaczy nie mówię, że nie przewidzialas go do tej roli już wcześniej, ale... No wiesz. Ostatnia sesja robi swoje haha :D
Z jednej strony chciałabym, żeby pojawił się już setny rozdział, a z drugiej jednak jakoś fajnie czytało się co tydzień coś nowego. Hm. No nic, jeszcze zostało trochę czasu, więc może uda mi się nacieszyć.
Miłego dnia!
PS. Dzisiaj na kawie mam napisane Florence XD
Zapomniałam, jutro wezmę dla Ciebie!
Wszystkie zaległe rozdziały przeczytane, wreszcie mogę coś skomentować. Rozdział jest naprawdę dobry! Nie spodziewałam się, że po 20 latach znowu będzie wojna, ale może było to do przewidzenia jeśli nie wszyscy śmierciożercy zostali wyłapani. Neville jest bardzo mądrym człowiekiem. Marietta także i nie dziwię się, że nie chce puścić dziewczynek do Hogwartu, skoro może im grozić niebezpieczeństwo - po prostu zachowuje się jak każda troskliwa matka, bojąca się o swoje dzieci. I tak jak wcześniej napisałam Neville jest bardzo odważny, wie, że może zginąć, że jest jakieś ryzyko... Jestem ciekawa jak to wszystko przebiegnie. Mam nadzieję, że rodzina Neville'a bezpiecznie przetrwa wojnę...
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział,
M.
Dziś o Nevilu~ Fajnie, bo strasznie go lubię ^^
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że wszyscy się z niego nabijaja bo jest ciapowaty >.< Ludzie są tacy nie fajni dla niego.
Dobra, teraz o samym rozdziale.
Nie spodziewałam sie kolejnej wojny pod dwudziestu latach, no i co teraz będzie? Znowu się zacznie knucie, masowe zabijanie, ataki na Hogwart?
Nevil ma dwie córki ^^ Już to widzie Jak takie ponoszą się po zamku i w przeciwieństwie od taty każdy je zauważa, nawet Jak tego nie chce xD
Co teraz będzie? Nie pojadą do szkoły Magi i Czarodziejstwa? Ale skoro Nevil tam uczy, to może faktycznie będa bezpieczne? W końcu nikt nie zagwarantuje im bezpieczeństwa nawet we własnym domu. Jak ich napadną tak tyle.
Do następnego!
Pozdrawiam, Anai
Witaj!
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością chciałabym Cię powiadomić, że Twój blog został zgłoszony przez jednego z Twoich czytelników do konkursu na blog miesiąca na Katalogu Granger! Jeśli chcesz możesz udostępnić na swoim blogu post z taką informacją, jeśli nie - nie zmuszamy; chciałam Cię jedynie poinformować. :) Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza (udział w konkursie), jeśli by tak było, prosimy o komentarz na Katalogu bądź wysłanie maila.
Pozdrawiam ciepło!
Dziex, M.
Usuń