czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział szósty (dziewięćdziesiąty szósty)

Tu jest miejsce na grzech, magiczne szepty koiły umysł. Ciarki przechodziły przez plecy, a wiatr smagał twarz z każdej strony. Czarne szaty poddawały się porywistym podmuchom. Czas płynął powoli, ciemność spowalniała nawet wskazówki zegara — słychać było szum fal, które obijały się o kamienny klif. Pod stopami, jeszcze jeden krok, a piach osunąłby się i niespokojne tej nocy morze wpływałoby mu do ust.Tajemnica lubiła sama sobie przeczyć i zwodzić, ale to ona go zaprosiła. Wzrok utkwiony miał w miejsce, gdzie czerń nigdy nie ustępowała. Jaskinia, gdzie falsyfikat medalionu Czarnego Pana znalazł dom, niczym porzucone dziecko — tam odbyła się ostatnia misja Dumbledore’a. Starego głupca, który dał się zabić w imię większego dobra. Ale na tym nie poprzestał nawet po śmierci, zabrał ze sobą innych do miejsca, o którym duchy bały się wspominać. Jaskinia… idealna na kolejną kryjówkę starych popleczników Pana. Jego dawni przyjaciele działali z rozwagą i kunsztem, którego nie było sposób nie docenić. Kiedyś, kiedy to nie do nich należała rola planowania, byli nierozważni, odzwierciedlali głupotę. Do tej wojny przygotowali się i trudno było stwierdzić, czy Zakon i tym razem podoła.
Severus zgarnął przydługie włosy z twarzy i wyciągnął różdżkę. Wiatr wkrótce wziął jego ciało w ciemną noc, wprost do wspomnień dawnego piekła i teraźniejszych trosk.


*

Hermiona przeczesywała każdą szufladę. Była niedziela. Dzień wolny od pracy, ale i odwiedzin przyjaciół. Parter — pusto. Potem zajęła się sypialnią i pokojem gościnnym, ale nigdzie nie mogła znaleźć pewnego upominku. Nigdy go nie użyła, ale po dwudziestu latach to był dobry czas. Miała złe przeczucia, rozsadzało jej klatkę piersiową od środka, jakby miała zaraz wybuchnąć. Wykrzywiła twarz w zmartwieniu i przegryzła wargę. Nie zawiesiła oka na nocy za oknem. Bezgwiezdne niebo i czerń ją odpychała, jakby krzyczała: nie patrz. Związała ciężkie loki, które dalej były napuszone i niezbyt gładkie.
Usiadła na łóżku i zastanawiała się, gdzie to zostawiła. Bała się, że zapomniała. Zamiast miejsca, przypomniała sobie okoliczności. Siódmy rok, Boże Narodzenie i prezent od przyjaciela. Dostała go chyba od Blaise’a. Nerida mówiła z rana, że dołączył do niego list, ale pamiętała tylko zarys i ogólne informacje, które nie mogły pomóc. Sięgnęła nieświadomie do naszyjnika na swojej szyi. Uświadamiając sobie, co robi, westchnęła głęboko i sięgnęła do zamknięcia. Odpięła srebro, które spadło jej na kolana. Zawieszka ze szmaragdowym oczkiem zalśniła i wygasła, jakby właśnie straciła źródło życia. Otworzyła, a w środku zobaczyła to samo zdjęcie co zawsze. Nie spojrzała w nie, odkąd odszedł. Łza spłynęła jej po policzku, ale szybko ją starła i rzuciła naszyjnik ze złością przed siebie. Wyszła z sypialni, a na szyi poczuła lekkość, która ją dusiła. Hermiona przypomniała sobie jeszcze jedno miejsce, gdzie składowała z mężem stare rzeczy. Strych. Teraz to było najlogiczniejsze miejsce w całym domu. Wyczarowała schody i stuknęła różdżką w odpowiednie miejsce; pojawiła się nad jej głową klapa. Od razu jej się skojarzyła z inną klapą, ale w podłodze. W tym wspomnieniu był też trójgłowy pies… Mimo że wspomnienie niezbyt miłe, na jej serce spłynęła ciepła fala. Niczym morska bryza. 
Strych był w kurzu i pajęczynach. Nie była tu może i rok, albo dwa. Nigdy nie lubiła ciemnych miejsc.
— Lumos — szepnęła. Światło nie oświetliło całego pomieszczenia. Pośród pudeł, starych rzeczy i połamanych mebli, przypomniała sobie ich przeprowadzkę. Stała bez ruchu, a wspomnienia były bolesne i szczęśliwe zarazem. Nigdy tak nie odbiegała w przeszłość; nie, gdy była sama. Bo wtedy zamiast cieszyć, bolało. Pokręciła głową, a na poprzednie wspomnienie spadła pustka. Zaczęła przekopywać wszystkie pudła. Przy przedostatnim znalazła stary prezent od Blaise’a. Prawie by go nie dostrzegła, ale lustro zawinięte w starą szmatkę wysunęło się i przecięło jej palec. Zwierciadło Ain Eingarp.
Przypomniała sobie Harry’ego, który opowiedział jej swoją przygodę z tym lustrem. Jakimś cudem zapamiętał napis: AIN EINGARP ACRESO GEWTELA Z RAWTĄWT EIN MAJ IBDO. Hermiona przez pewien czas jako jedenastolatka przekopywała księgi z numerologią, runami, a nawet sięgnęła raz po gobliński słownik, aby zrozumieć chociaż ogólny sens napisu. Nie znalazła go, aż pewnego późnego wieczoru zasnęła nad notatkami w bibliotece. Kiedy się obudziła, zobaczyła pochyłe pismo obok nazwy lustra. 
Ain Eingarp — pragniEniA. 
Poterm zrobiła to samo z napisem. ODBIJAM NIE TWĄ TWARZ ALE TWEGO SERCA PRAGNIENIA. Przez lata głowiła się czyje to pismo! Aż podczas szóstego roku Harry dostał list od Dumbledore’a. Te same pochyłe literki ozdabiały pergamin, a ją wprawiły w uśmiech. 
Hermiona spojrzała w tafle, a obraz nie pokazał się od razu. Przez chwilę patrzyła sobie samej w oczy, aż w końcu w oddali zobaczyła, że ktoś podchodzi. Obróciła się szybko, ale nikogo nie zobaczyła. Dopiero kiedy przyjrzała się lustrze, dostrzegła czarne szaty. Postać szła do niej powoli, niespiesznie, jakby czas nie miał znaczenia. Jej twarz zniknęła z odbicia, natomiast obok mężczyzny rozpoznała następną sylwetkę, w której dostrzegła samą siebie. Szli ku niej i obok siebie zdecydowanym krokiem. Severus spojrzał na jej zwierciadlany odpowiednik i uśmiechnął się kącikiem ust. Para nie odrywała od siebie wzroku, wyglądali na rozbawionych. Nie dotykali się, ale między nimi jakby nie było żadnej granicy.
Wyglądali na szczęśliwych.
Hermiona dotknęła lustra, a krew zamazała obraz drogiej sobie pary. Kiedy wytarła zwierciadło wierzchem ręka, Hermiona i Severus już zniknęli. I chociaż czekała, aż zobaczy ich ponownie w oddali, oni się nie pojawili ani tej, ani następnej nocy.

*

Severus zdjąć wierzchnie szaty, został  jedynie w czarnym surducie i spodniach w tym samym kolorze. Nie mógł dopuścić, aby szata przeszkadzała mu w możliwej walce. Nie wiedział, jakie trudności czekają na nieproszonych gości. Chociaż nie miał wątpliwości, że mu się uda. Czarnej magii uczył się od Voldemorta, więc zaklęcia innych śmierciożerców mogły wydać mu się śmieszne. Nie bagatelizował wroga, nigdy tego nie robił. Ale nie mógł… po prostu nie mógł dopuścić do sytuacji, że misja okaże się niepowodzeniem. Nie chodziło tu o jego ewentualną śmierć, jej nigdy się nie bał. Ale teraz spoczywała na jego barkach odpowiedzialność za Zakon Feniksa i kilka bliższych mu osób — a dokładniej jedna.
Był przygotowany na kamienną ścianę, która była rządna krwi jako zapłaty. Rzucił fiolkę z krwią na ścianę, a ta rozsunęła się przed nim. Ściana wsiąkła krew. Usłyszał szepty, jakby w skale były uwięzione wszystkie dusze, jakie zabrał ze sobą Czarny Pan. Możliwe, że nawet się nie mylił. Poszedł dalej i bez problemu znalazł łańcuch od łodzi. Z daleka widział oświetloną wyspę. Miała może więcej niż pięć metrów, a kiedy do niej dopłynął, rzucił zaklęcie na jezioro i je w całości zamroził. Inferiusy nie były mu do niczego potrzebne, tylko by przeszkadzały w pracy. W jego misji. Mimo to wolał nie dotykać zamarzniętej tafli. Łódka, zanim jezioro zdążyło w pełni zamarznąć, wsiąkła pod wodę, chociaż zrobiła to wbrew prawom fizyki. Pokręcił głową w zażenowaniu — co za problem ponownie wyczarować łódkę albo użyć zaklęcia lewitującego? Prychnął w duchu i skierował wzrok na szklaną misę, wypełnioną jakimś płynem. Chociaż uniknął inferiusów i wylewu krwi, wiedział, że musi to wypić. W całości. Puchar był tuż obok, więc zanurzył go do pełna. Wypił, nie zastanawiając się nad  konsekwencjami.
Przed oczami zrobiło mu się czarno, a wywar rozlał mu się po ciele szybciej, niż by tego sobie życzył. Wiedział, jak działa ten eliksir, ale trudno mu było pozostać przy świadomych zmysłach… Obraz powoli nabierał kolorów, ale to już nie jaskinię widział. 
Znalazł się we własnym domu.
— Jak śmiesz się tu pokazywać?! — usłyszał krzyk i mocne uderzenie w plecy czymś ciężkim. Książka upadła, a on w tej samej chwili się obrócił. Nie znalazł różdżki w swojej kieszeni. — Po tym wszystkim?! Po pieprzonym pół roku tak po prostu się tutaj pojawiasz i CO CHCESZ USŁYSZEĆ?! Cześć, skarbie, dobrze, że wróciłeś, może zrobić ci kolację? — dodała słodkim głosikiem. 
— Hermiono? — uniósł brwi, nie wiedząc, czy to eliksir, czy naprawdę ją widzi. Zrobił krok w jej kierunku, ale ona odskoczyła jak oparzona na dwa kroki. 
— Nie zbliżaj się do mnie… Myślałam, że się zmieniłeś, że czarna magia już cię nie pociąga… A t-ty — warga jej zadrgała, a oczy były szklane od łez —… ty dalej jesteś…
Nie, pomyślał, błagam, nie mów tego.
—…śmierciożercą.
— Posłuchaj mnie — warknął.
— Zamknij się — syknęła. — Harry i Ron mieli rację, nie jesteś wart niczego, nie jesteś wart mnie, nie jesteś wart życia — jej głos był jadowity. Severus nie odzywał się, ani też nie pokazał, jak jej słowa go ranią, jak odczuwał fizyczny ból, kiedy patrzyła na niego z odrazą. — Nienawidzę cię. Jesteś tchórzem, jesteś nic nie wartym tchórzem. Nie zasługujesz na szczęście. To ty zabiłeś Dumbledore’a i setki innych ludzi. Czerpałeś przyjemność z zabijania… 
— Wybaczyłaś mi… — powiedział cicho.
— Nigdy ci nie wybaczyłam! Jesteś nic nie wartym zerem! — po jej policzkach potoczyły się łzy, ale jej twarz krzywiła ze złości i spełnienia. — A ja nigdy cię tak naprawdę nie kochałam.
Zamrugał.
— Co?
— Nigdy cię…
Potrząsnął głową i kamień spadł mu z serca.
— Prawdziwa Granger nigdy by tego nie powiedziała — mruknął i spojrzał na nią, nie mogąc uwierzyć, że poddał się tej iluzji. Westchnął ciężko i zastanowił się, jak powinien się wydostać z własnego piekła. — Wiesz może, Granger, jak się stąd wydostać?
Granger spochmurniała i wymruczała gniewnie:
— A jak się wychodzi? Drzwiami, kretynie. —  Nawet tutaj musiała być taka denerwująca.
Spojrzał na nią morderczo, ale Hermiony już nie było. Została tylko kupka popiołu w miejscu, gdzie wcześniej stała. Wyszedł, trzaskając drzwiami. I w tym samym momencie otworzył oczy. Dalej był w jaskini, na tej małej wyspie. Leżał na kamieniach, a z rozciętego policzka ciekła mu krew. Udało się, ale był niewyobrażalnie słaby. Ledwo udało mu się wstać, a już zachwiał się i musiał złapać się kamiennej misy. Czekała go jeszcze druga i na szczęście ostatnia porcja eliksiru. Ale wiedział, że druga wizja może potrwać o wiele krócej. Przez najcięższą próbę udało mu się przejść jedynie z rozciętym policzkiem i osłabionym ciałem. Starał się nie myśl o wszystkich słowach, które powiedziała mu nieprawdziwa Granger. Wiedział, że każde z osobna było prawdziwe.


Dziękuję za pięćdziesiąt tysięcy wyświetleń. <3

12 komentarzy:

  1. Genialny rozdział! Szczególnie część pisana z perspektywy Severusa. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Tak, dobrze mi się pisało o Severusie, fakt, haha. :)
      Dobrze, że Ci się spodobało, bo miałam co do tego rozdziału trochę mieszane uczucia… Do następnego!

      Usuń
  2. Jakie mieszane uczucia, jest świetny. W końcu doczekałam się Snape'a :D Strasznie super, że nawet pod wpływem eliksiru myślał w miarę racjonalnie i wiedział, że to nie Granger. I fajnie, że Hermiona przypomina sobie wspomnienia. Odzyska całkiem pamięć? Pewnie tak i pewnie to coś skomplikuje xD
    Do następnego! ❤
    B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dziękuję. Tak, jest Wasz Snape! Mam nadzieję, że Wam się Snape podoba, bo ja dzisiaj dostaję samozachwytu (ale jutro już będę marudzić, spokojnie, to minie). Hermiona nie przypomina sobie wspomnień! Tylko oglądała rano film z Neridą. Pisałam, że jest noc i Hermiona jeszcze nie poszła spać. A podczas snu jej mózg dokonuje ,,resetu" na siódmy rok, więc rano znowu musi oglądać film o tym, jak się poznała ze Snapem. :)
      Do następnego!

      Usuń
  3. Jak zwykle wspaniały rozdział ;) Najbardziej oczywiście podobała mi się część z perspektywy Severusa, ale to przez to że go najbardziej lubię. Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału i mam nadziej że tam też napiszesz coś z jego punktu widzenia. pozdrawiam i dużo weny bo ja tu umieram z ciekawości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mnie zasypujecie miłymi słowami, dziękuję! :)
      Każdemu najwyraźniej się podoba tylko fragment z Severusem, biedna Hermiona, haha. Następny rozdział też będzie niedługo, ale na pewno nie jutro, bo jestem zajęta przez cały dzień.
      Pozdrawiam i do następnego!

      Usuń
  4. Tak, opisy to zdecydownie coś, co lubię najbardziej. Bardzo dobrze mi się czytało! W szczególności końcową część. Severus jest niesamowitą postacią, pełną sprzeczności. Żałuję, że było tak miło fragmentów z jego punktu widzenia. Nie myślałaś, żeby napisać jakiś tekst tylko i wyłącznie o nim? Chętnie bym zgarnęła coś takiego.
    Do końca już bliżej niż dalej. Czekam, a równocześnie nie chcę by kontynuacja pojawiła się zbyt szybko. Najwidoczniej nie tylko Snape jest tak sprzeczny w swoim toku myślenia (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dialogi też mają w sobie to coś. :/
      Właściwie to odkąd zrozumiałam, że powojenna to sevmione, mam plany co do Severusa (przez pierwsze piętnaście rozdziałów miało nie być pairingu… no dobra, myślałam też nad dramione!).
      Trochę mi z tym dziwnie, że udało mi się nareszcie coś skończyć… ale to dla mnie też ulga. Będę mogła uwięzić się w nowym projekcie. Mój tok też nie jest specjalnie jednokierunkowy. A szkoda, byłoby łatwiej. Do następnego!

      Usuń
  5. Cześć i czołem, kluski z rosołem, coś tam bla bla bla.
    Wstałam super wypoczęta - kocham robić sobie drzemki w dzień, mam po nich tak dużo energi! - i od razu postanowiłam wpaść do Ciebie skomentować i przeczytać (a raczej odwrotna kolejność) rozdział, póki mi się chce. Jestem strasznym leniem, mam z tego powodu wyrzuty sumienia, naprawdę. Ale nie o tym chciałam mówić! Salvio, no co tu mówić, jak ja po prostu nie mogę wyjść ze zdziwienia, jak bardzo się rozwinęłaś w pisaniu od początku powojennej? Po prostu siedzę i nie dowierzam. Czemu? Bo w ciągu pół roku tak wiele osiągnęłaś... Właśnie się na mnie obraziłaś, bo rzuciłaś tekstem "to po co mi mówisz? -,-", o, a teraz napisałaś, że nie lubisz niespodzianek... Jak można nie lubić niespodzianek, przecież to coś cudownego! Okropnego, ale cudownego. Ale wróćmy do głównego wątku - przez pół roku tak wiele osiągnęłaś... Zazdroszczę Ci tego! I jestem pewna, że nie tylko ja, ale też wiele innych osób. Osiągnęłaś sukces, powinnaś być z siebie dumna. Co do rozdziału, to wiesz co sądzę o Twoich tekstach - jakie by nie były, mi i tak się spodobają, podoba mi się wszystko co napiszesz, nawet lista zakupów. Strasznie się cieszę, że ukazałaś nam w tym rozdziale trochę Snape'a, trochę, ale tylko trochę, za nim tęskniłam. Wszystko przemyślał, miał gotową fiolkę z krwią, zamroził jezioro przed tymi infe... coś tam, coś tam. Mądry z niego człowiek, trzeba przyznać. Ale jednak największe wrażenie zrobiło na mnie, kiedy wypił ten cholerny płyn i zaczęły się... halucynacje? Chyba tak mogę to nazwać. Muszę przyznać, że świetnie to przemyślałaś, Snape zachował nawet w stanie halucynacji trzeźwość umysłu... Najbardziej rozwalił mnie tekst:
    " — Wiesz może, Granger, jak się stąd wydostać?
    — A jak się wychodzi? Drzwiami, kretynie."

    Nadal się z tego śmieję.
    I w ogóle zastanawiam się o co chodzi z Hermisią, że w odbiciu lusta nie pokazała jej się już wizja. Nie wiem o co chodzi, nie potrafię myśleć, to zbyt wiele. Czekam na kolejny rozdział, zawsze, Ty wiesz.

    Piszę z anonimka, bo nie chce mi się logować na bloggera. To kolejny dowód na moje lenistwo. :(

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rosołek bez kurczaka poproszę.
      A ja się po drzemce czuje jak w Matrixie, niby wszystko pięknie, ale dalej jakoś nierealistycznie. Hej! Nie martw się. Ja kiedyś próbowałam najpierw skomentować, a potem przeczytać i nic nikt nie skumał. :)
      Bo niespodzianki są bardziej okropne, niż cudowne, więc to raczej logiczne. A co do mojego rzekomego samorozwoju, nie przeczę, że łatwiej mi się piszę, ale jak porównuję ten rozdział z pierwszym, to nie widzę szczególnej różnicy.
      Fakt, osiągnęłam sukces, bo już jestem jedną nogą… w zakończeniu powojennej. Znaczy, wcześniej też kończyłam blogi, ale to szybkie zakończenie, aby po prostu nie zawieszać. A teraz… no dobra, jestem z siebie zadowolona.
      Wyślę Ci swoją wegańską listę zakupów pocztą. W ogóle, nawet gdyby coś Ci się nie spodobało, to byś tego nie napisała, bo ,,ty mnie za bardzo kc", hehe, jesteś salviom i misia jednocześnie.
      WIEDZIAŁAM. Ty też kochasz Snape'a. Ale jego się nie da nie kochać, więc spokojnie - wszystko pod kontrolą.
      To był ten sam eliksir, który wypił Dumbledore w Księciu Półkrwi, moim zdaniem Dumbledore też widział swego rodzaju piekło, ale bardziej dostosowane do jego życia.
      Właściwie, to kolejny rozdział już jest, haha, zaskoczyłam cię - ha ha. A ten tekst też mnie trochę bawi. Jestem ciekawa, czy prawdziwa Hermiona też by do niego tak powiedziała. Mogłam się trochę zabawić jej wizerunkiem - ha ha.
      No cóż, lusterko Ain Eingarp pokazuje pragnienia, więc… A, nieważne - ha ha - dalej się z Ciebie śmieje. Jesteś zabawna, nawet kiedy Cię nie ma.
      Jesteś leniem, ale ja i tak Cię lubię.
      Żartowałam.

      Usuń
  6. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :) tylko trochę się martwię tym, że Hermiona i Severus nie mają dzieci po takim czasie.. choć z drugiej strony wiem, że dzieci by Snape'a zmiękczyły a on by tego nie chciał... ech.. ;/ pozdrawiam Gosia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział się już rodzi w bólach, ale jednak. :)
      Pozdrawiam! Do następnego i miłej nocy!

      Usuń